Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeFeb 27th 2019
     permalink
    w terminie porodu usłyszałam od bliskiej koleżanki, że dziwakiem jestem bo się uczepiłam na sn i ona nie może pojąć jak na własne życzenie godzić się na ból i czekanie. Ogólnie to nikt z moich realnych znajomych nie może zrozumieć, że nei wybrałam cc skoro mi przysługiwała "z automatu" więc wsparcie zerowe
    no ale i tak nikt nie przebije tekstu z terminu porodu, że chyba po to chodziłam do ordynatora i najlepszej położnej w mieście, żeby jak ten przygłup nie czekać aż się porów zacznie tylko go... wywołać
    Także, jestem przygłupem, czekam na rozpoczęcie akcji a jak nie to w piątek 1 marca kładę się do szpitala gdzie mam gwarancję jeszcze kilku dni "czekania" a potem ewentualnie masaż szyjki i balonik bo oxy nie podają
    •  
      CommentAuthorelfika
    • CommentTimeFeb 27th 2019
     permalink
    matko co za kretynki...
    -- [/url]
    • CommentAuthorkarolciat
    • CommentTimeFeb 27th 2019
     permalink
    wiesz, ja słyszę i czytam notorycznie, że jedyny sposób na ludzki poród to zzo, bo inaczej "nie rodzi się jak człowiek" i dlatego nie rodzi się w naszym szpitalu.
    Tak więc jestem dwukrotnym nieczłowiekiem, który za żadne skarby nie dałby sobie wbić igły w kregosłup... (wiem, ze to nie ten watek :wink: )
    --
    •  
      CommentAuthorbonim
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    To ja bylam dziwakiem 3x i kazdy sie dziwil ze odmawiam znieczulenia. Mnie tez na sama mysl o igle w plecach robilo się slabo. Nawet "cudowny masaz szyjkj" przy 3 porodach znioslam plus oxy byleby szybko urodzic. Wrecz sama prosilam polozna zeby mi otworzyla na pare paluszkow. Ból jak ..... ale pochwili jaka cudowna nagroda. A po cc przesrane. No ale znam taka jedna w rodzinie m co miala 2 cc bo "ona nie urodzi normalnie " i jest dumna bo przynajmniej nie ma UWAGA " ROZKLAPIOCHY" powiedziala to do mnie wiec ja po 3 chyba mam tam studnie bez dna :devil:
    • CommentAuthorGabcia_I
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    Ale każdy poród jest inny i jeśli kobieta może mieć znieczulenie to ma do niego prawo więc to mało trafiony przykład dziewczęta. CC to już operacyjne historie.
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    Ja akurat sie nie dziwie ze dziewczyny biorą znieczulenie. Pewnie gdyby była u mnie w szpitalu taka możliwość to tez bym rozważyła chociaż możliwe ze wizja igły by mnie zniechęciła. Wiele zależy od progu bólu, ja raz mam tak niski ze brwi nie daje rady zrobić a kiedy indziej jak cyborg, nic mnie nie ruszy.
    Mi w tym wpisie o ludzkim gadaniu chodziło raczej o brak zrozumienia czy tez roszczeniowa postawę kobiet traktujących poród na zasadzie „pstrykam palcami” i mi dziecko wyjmują
    •  
      CommentAuthormarion
    • CommentTimeFeb 28th 2019 zmieniony
     permalink
    Hydzia - kciuki za rozkręcenie akcji i finał SN !
    .
    .
    Zarówno SN i CC mają plusy i minusy, ale zakładając (teoretycznie, bo przewidzieć się niczego nie da), że SN będzie bez komplikacji, to jest to najlepsza forma porodu - zarówno dla dziecka i jak i matki.
    Co do ZZO, to ja słyszałam i czytałam wiele opinii, że sporo kobiet ma po nim problemy - szczególnie brak czucia w tej części pleców (czasowo lub trwale).

    Natomiast dywagując tak dosłownie (podkreślam DOSŁOWNIE) o formach porodu, to chyba tylko rodzące SN mogą powiedzieć "urodziłam dziecko" - a te co miały CC, jedynie stwierdzić "wydobyli ze mnie dziecko".
    • CommentAuthorkarolciat
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    Ale ja się nie dziwię, że ktoś chce znieczulenie.
    Ja wierzę, że mogą być różne progi bólowe.
    Ale wydawanie opinii, że oddział to rzeźnia i nie rodzi się jak człowiek, bo nie dostaje się zzo jest dla mnie krzywdzący.
    Nie chciałam znieczulenia, nie potrzebowałam. Poza tym są inne niż igła w plecach metody, a te są u nas dostępne...
    --
    •  
      CommentAuthor_Isia_
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    Ja przy pierwszym porodzie miałam zzo a przy drugim nie. Nie czuję się ani mniej odważna, gorsza, słabsza dlatego, że postanowiłam ulżyć sobie w bólu i cierpieniu. Nie oceniajmy się wzajemnie w ten sposób. A niektóre posty jakby sugerowały, że skoro ja urodziłam tyle dzieci SN bez zzo to każdy też powinien/może. Ból bolowi nierówny. Każda z nas jest inna a i każdy kolejny poród u tej samej kobiety się różni.

    Treść doklejona: 28.02.19 11:43
    A propos tej igły w plecach to nawet nie poczułam bólu. Poza tym umówmy się, moment w którym dostajemy zzo jest zwykle poprzedzony potężnym porodowym i ta igła w plecach to jest nic ;)
    • CommentAuthorkatkak
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    Śmieszne są te dywagacje o tym, że SN się rodzi a cc 'wydobywa' dziecko. Urodziłam SN synka, który przez ciężkie niedotlenienie żył zaledwie 10 dni, niedawno 'wydobyto' ze mnie drugiego synka, ślicznego i zdrowego. Nikt na chwilęoobecną nie przekona mnie, że poród SN jest zdrowy, lepszy i bardziej bezpieczny dla dziecka.
    •  
      CommentAuthor_Isia_
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    A widzisz katkak, generalizując w ten sposób nie robisz nic dobrego. Właśnie o tym piszę. Co dobre dla mnie nie musi być dobre dla kogoś innego a co dla mnie nieodpowiednie może być najlepszym wyjściem dla innej osoby. Nie postrzegajmy całego świata tylko i wylacznie przez pryzmat wydarzeń z własnego życia.
    •  
      CommentAuthormarion
    • CommentTimeFeb 28th 2019 zmieniony
     permalink
    katkak: Śmieszne są te dywagacje o tym, że SN się rodzi a cc 'wydobywa' dziecko.

    Przykro mi katkak...

    Napisałam wyraźnie, że "dywagując dosłownie" - czyli biorąc pod uwagę sposób. SN to kilka, kilkanaście godzin skurczy, a na końcu wypieranie - całość przy pomocy organizmu matki, która rodzi "osobiście", wkładając w to siły i cierpienie. A CC to tylko praca lekarzy.
    I absolutnie nie wskazuję co jest lepsze. Z punktu widzenia medycyny - zaznaczając wyraźnie "przy braku komplikacji" - SN. Bo CC to jednak ingerencja chirurgiczna. No ale jeśli jest niezbędna, to jak najbardziej jestem za.
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    też uważam, że dzielenie porodów na urodzenie i wydobyciny jest bardzo krzywdzące, szczególnie kiedy czytają to dziewczyny świeżo po porodzie gdzie coś poszło nie tak i mimo marzeń o sn jest cc; poczytaj na różnych portalach - to jest przyczynek do depresji poporodowej nawet

    czasami za cholerę nie masz wyjścia a potem z tyłu głowy ciążą ci takie teksty innych; baaa mam w bliskim gronie znajomych nawet sytuację depresji poporodowej bo dziecko było ułożone miednicowo i trzeba było tobić cesarkę a dziewczyna nie umiała sobie z tym poradzić psychicznie bo zewsząd właśnie hasła o wydobycinach słyszała a ona tak chciała rodzić naturalnie i właśnie przez głupie gadanie o wydobycinach bardzo długo mówiła, że nie w pełni jest matką i że coś jej "zabrano" z poczucia kobiecości.

    marion: SN to kilka, kilkanaście godzin skurczy, a na końcu wypieranie - całość przy pomocy organizmu matki, która rodzi "osobiście", wkładając w to siły i cierpienie. A CC to tylko praca lekarzy.

    i tu się nie zgodzę, kolejna bardzo krzywdząca opinia; powiedz mi ile znasz przypadków nawet od nas z portalu, że matka rodziła godzinami a nagle zaczęło spadać tętno dziecka (bp np za krótka pępowina lub się nią dziecko owinęło) lub okazywało się, że jest brak postępu porodu i robi się niebezpiecznie? ja znam takich przypadków z bliskiego otoczenia kilkanaście - matka wymęczona nastoma godzinami porodu (wcale nie indukowanego tylko trafiająca ze skurczami lub po odejściu wód na porodówkę) musi mieć cesarkę


    Ja mam za sobą 2 porody, pierwszy naturalny z którego pamiętam ostatnie 20min i przymusową cesarkę gdzie cały czas byłam świadoma co się dzieje, nie uznaję żadnego z nich za gorszy czy lepszy a to że się uparłam teraz na sn to głównie z własnego egoizmu bo po sn znacznie lepiej i szybciej dochodziłam do siebie plus mam fioła na punkcie kp i to też po sn było łatwiejsze
    •  
      CommentAuthorelfika
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    MrsHyde: uważam, że dzielenie porodów na urodzenie i wydobyciny jest bardzo krzywdzące

    i to bardzo krzywdzące.
    ja miałam dwie cesarki z musu. i wszystko bym dała by je zamienić na godziny "męczarni". bo to jest nic w porównaniu z męczarnią po.
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthormarion
    • CommentTimeFeb 28th 2019 zmieniony
     permalink
    Wyraźnie napisałam - jeśli CC jest niezbędna to jak najbardziej jestem za. Bo wtedy zwyczajnie nie ma innego wyjścia.
    MrsHyde: i tu się nie zgodzę, kolejna bardzo krzywdząca opinia; powiedz mi ile znasz przypadków nawet od nas z portalu, że matka rodziła godzinami a nagle zaczęło spadać tętno dziecka (bp np za krótka pępowina lub się nią dziecko owinęło) lub okazywało się, że jest brak postępu porodu i robi się niebezpiecznie? ja znam takich przypadków z bliskiego otoczenia kilkanaście - matka wymęczona nastoma godzinami porodu (wcale nie indukowanego tylko trafiająca ze skurczami lub po odejściu wód na porodówkę) musi mieć cesarkę

    Mój pierwszy poród - trwał od pierwszych skurczy do urodzenia 24 h i 20 minut. Nie zrobili CC mimo, iż trwało to tak długo. Parłam, ale główka się cofała. Ostatecznie syna wytargali kleszczami - okazało się że pępowina miała 20 cm...
    Mój drugi poród - na KTG tętno spadało podczas kurczy. Padło hasło cesarka, nawet wenflon mi podpięto i biegłam (dosłownie) korytarzem na salę do CC, ale ostatecznie wylądowałam na sali pojedynczej do porodów SN. Urodziłam sama, ale znów krótka pępowina (nie powiedzieli ile cm). Jak wiesz u Frycka zdiagnozowano autyzm - ale czy poród się do tego nie przyczynił, to nigdy się nie dowiem...
    elfika: i to bardzo krzywdzące.
    ja miałam dwie cesarki z musu.

    Nie czytacie ze zrozumieniem... :devil:
    Daria - miałaś CC z musu i absolutnie nie podważam powodów do takiego rozwiązania ciąży.
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    Marion nie podważasz ale... wielu dziewczynom, które chciały rodzić sn a nie mogły bo właśnie miały ku temu WSKAZANIA zewsząd słysząc wydobyciny w głowie zostaje jedno - jest gorsza bo miała cc, nie urodziła swojego dziecka tylko go z niej wydobyto
    Nie popierac cesarki na życzenie, uważam wręcz, że to głupota ale nigdy bym nie powiedziała babce, która się na nią decyduje że dziecka nie urodziła tylko z niej wydobyto. Różne są przyczyny takich decyzji przecież
    •  
      CommentAuthormarion
    • CommentTimeFeb 28th 2019 zmieniony
     permalink
    MrsHyde: nigdy bym nie powiedziała babce, która się na nią decyduje że dziecka nie urodziła tylko z niej wydobyto

    Ja też nie powiedziałabym.
    Ale z technicznego punktu widzenia wg mnie nie urodziła SAMA - dziecko wydobyto. Idąc tym moim tokiem myślenia okazuje się, że ja pierwszego dziecka też nie urodziłam - bo go wyciągnięto kleszczami, czyli 'wydobyto'.

    Nie chce podważać, które porody są lepsze czy gorsze, a które matki rodziły lepiej czy gorzej - chodzi mi wyłącznie o techniczną kwestię formy porodu, bez wchodzenia w uczucia.
    •  
      CommentAuthor_Isia_
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    A ja nie lubię też umniejszania bólu "po porodzie". To nie zawsze jest tak, że się śmiga zaraz po i tak łatwo ogarnąć sytuacje. Ja miałam dwa porody SN i po jednym przez 3 miesiące nie byłam w stanie dojść do siebie, usiąść, samodzielnie się umyć, założyć butów, zająć się sama dzieckiem. Cierpienia sobie nie wymyśliłam, pękło mi krocze, szyjka, źle się wszytko zrastalo. Przez miesiąc po porcie codziennie jeździłam na opatrunki do szpitala. Drugi poród miałam bez jednego pęknięcia, lekarze byli w szoku jak szybko doszłam do siebie. Dziś uważam, że zakładanie, że po porodzie SN kobieta czuje się świetnie jest nadużyciem.
    Nie piszmy wiec ze samopoczucie po porodzie SN to pikuś w porównaniu po porodzie cc.
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    Isia jasne, że każdy poród jest inny i wiele zależy też od człowieka jak po którym porodzie do siebie dochodzi i czy się mocno komplikowało w trakcie ale wydaje mi się, że jednak powikłania po cc są częstsze.

    Ja zasadniczo po cc musiałam szybko stanąć na nogi i od razu po wyjściu ze szpitala byłam 24/7 przy łóżeczku młodego w CZD (nocowałam na leżaku ogrodowym bo nie było innej opcji) więc suma sumarum mogę powiedzieć że i po cc do siebie super szybko doszłam tyle że skutki uboczne po cięciu utrzymywały się jeszcze dłuuuuugo dłuuuugo.

    W sumie patrząc tak w kręgu znajomych to te co rodzą naturalnie dochodzą do siebie szybciej, mało tego te co mają porównanie sn czy cc wszystkie twierdzą że sn
    Wśród znajomych po sn tylko jedna miała problem bo nie mogła siedzieć tak popękała aż po odbyt ale po cc mnóstwo dziewczyn i od razu po szpitalu i podobnie jak ja bóle późniejsze trwające miesiącami. Mam w pracy dziewczynę, która po 3sn miała cc i niestety tak coś nie pykło że kolejny rok jeździ do poradni leczenia bólu właśnie jako powikłanie po cc.
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeFeb 28th 2019
     permalink
    A ja marion zrozumialam.chodzilo jej tylko o slwotworstwo.ja mialam 2 cc i nigdy nie mialam z tego powodu kompkeksu.mam piekna blizne,ktora przypomina mi o tym,ze w brzuchu nosilam dzieciaki.chcialam napisac-ze urodzilam.no ale nie rodzilam.hihi
    -- ;
    • CommentAuthorjagodalg84
    • CommentTimeFeb 28th 2019 zmieniony
     permalink
    Katkat poród SN jest bezpieczny pod warunkiem że masz odpowiednią opiekę, bo jednak tego zabrakło, co jest karygodne :devil: I w 100% rozumiem teraz decyzję o cc.

    Ja rodziłam pierwsze dziecko SN, a drugi poród po 6godzinnej akcji porodowej zakończył się cc, z czego jestem dumna, bo syn miał ciut lepszy start, mimo tych całych komplikacji okoloporodowych.

    A wiecie, że weszły nowe standardy okoloporodowe i poprzedni poród cc nie jest wskazaniem do kolejnej cc?
    -- <a href="https://www.suwaczki.com/"><img src="https://www.suwaczki.com/tickers/f2w33e3kdwlz516v.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeMar 1st 2019
     permalink
    Fajna młoda lekarka sie mną zajmuje. Mówi, że jak jeździ na szkolenia to w dużych miastach ina mentalność a w takich dziurach jak u nas to załatwienie cesarki urosło do swoistej rangi, ze ciut nie prestiżowe, phiiii
    Na moje marudzenie, że musiałam na oddział tłumaczyła ze tak jedt bezpieczniej bo i blizna pod kontrolą i tętno małego i ze cieszy sie ze mimo niechęci i złości jednak stawilam sie na oddziale. Oczywiście zapewniła ze nie będzie niepotrzebnych ingerencji co najwyżej po niedzieli balonik jak sie samo nie ruszy. Jutro polatam po schodach (6pieter mamy) ale dzisiaj z tej złości to po prostu pół dnia przespałam. Jedyne co robili to usg, gmeranie na fotelu plus ktg na wejściu (ale az godzinne wrrr)
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeMar 11th 2019
     permalink
    dzisiaj mija tydzień od porodu, trochę emocje już opadły więc parę słów dotyczących jak to niektórzy uważają kaprysu/fanaberii czyli porodu vbac

    Poród łatwy nie był ale w dużej mierze zawinił lekarz dyżurny z porodówki (70letni pokurcz, nie uznający vbac), no ale po kolei
    do szpitala dotarłam 1 marca w piątek, w sobotę po południu stwierdziliśmy że może by jakoś wspomóc organizm i poszliśmy poganiać po schodach - jak się okazało wcale nie 6 a 7 pięter ma to skrzydło szpitala plus można zbiegać jeszcze na poziom -1. Po 3 turach wspinaczki zdecydowaliśmy, że wjeżdżamy na górę windą i zbieanie (dosłownie!!) na sam dól. w sumie ok 1.5h ganiania dało rezultat bo o 1:30 w nocy z soboty na niedzielę obudziły mnie bóle z krzyża. Najpierw co 15 potem 10 potem 7 i przed 5 rano doszły do 4min. Poprosiłam położną z patologii o zbadanie (no jakże tak z samego rana można było coś chcieć) ale usłyszałam to co przy przyjęciu plus skurcze się nie pisały na ktg. Potem po gorącym prysznicu zastopowały się trochę i były znowu co 10min, cały czas krzyżowe a ja cały dzień na stojąco i chodząc (zrobiłam prawie 3km po szpitalnym korytarzu); po 18ej skurcze się nasiliły a lekarz dyżurny po 20ej zodził się mnie zbadać, 3cm rozwarcia i wyczuwalny skórzasty pęcherz owodniowy blokujący postęp porodu. Na porodówkę trafiłam o 21, skurcze głownie z krzyża mało z brzucha. na ktg nic się dalej nie pisało. Urzygałam się jak kotka, nie miałam siły stać na nogach już i ostatecznie skurcze zaczęły znowu zanikać. Położne bały się podjąć decyzji o przebiciu pęcherza i zdecydowały że czekamy do rana na ordynatora, który moją ciążę prowadził.
    Pech chciał, że nim dotarł ordynator na sali pojawił się lekarz dyżurny z porodówki, jak usłyszał że ja po cc to zaczął od razu negować poród sn. Bez badania mnie zawyrokował, że na pewno nie urodzę sama. I tu zaczęły się cyrki. Nie wyraził zgody na przebicie pęcherza (bo nie), na prośbę położnej i mojego partnera nie zgodził się też na podanie kroplówek wzmacniających (nie miałam siły już stać na nogach, na skurczu leżąc od razu wymiotowałam). Położna w końcu postraszyła dyżurującego ordynatorem, sugerowała mu że jak mnie "dożywią" to znowu coś ruszy, a ja ostatni raz jadłam w sobotę o 18ej plus tyle godzin wymiotów więc miałam prawo być bezsilna. Lekarz oczywiście swoje że skoro nie mam siły już teraz to tym bardziej nie urodzę. W końcu ordynator kazał podać glukozę i NaCl, po kroplówkach byłam jak nowo narodzona. Od razu wstałam i skurcze wróciły. Wg położnej wszystko było na dobrej drodze, żebym urodziła sama zwłaszcza że wolałam stać niż leżeć a to przyspiesza akcję. Chwilę później pojawił się dyżurny i stwierdził że mamy podpisać zgodę na cc bo to już za długo trwa. Zaczęłam się dopytywać o przebicie wód lub masaż szyjki ale nie chciał w ogóle z nami gadać tylko swoje, że on za dużo widział i że i tak nie urodzę sama. Ostatecznie w południe znowu interweniował ordynator. Zbadał i stwierdził, że przy takim pęcherzu skórzastym on sam nie pęknie więc działamy. Położna przebiła wody płodowe i akcja skurczowa zaczęła się konkretnie na nowo z czego zeszły na co 3min. Po godzinie miałam 6cm rozwarcia i szyjkę na 0.5cm. Jak to usłyszał dyżurny to postanowił mnie znowu zbadać i wg niego rozwarcie nie postępowało bo 4cm i długa szyjka i znowu śpiewka, że za długo to trwa i czas się kończy, że pobiorą mi krew pod kątem badań do cesarki, żeby anestezjolog był gotowy bo cięcie będzie trzeba robić zaraz bo po pierwsze - jest większa obsada lekarzy, po drugie tętno dziecku spada a po trzecie jestem otyła i przez tłuszcz będzie ciężej się dostać do dziecka niż jak osoby szczupłe są. Tu dodał że czas się wydłuży o 3-4 min i zacytuję "3-4minuty być albo nie być waszego dziecka, ale to już od was zależy że życie dziecka ryzykujecie". Byłam gotowa już się poddać i papier mu podpisać bo raz że wykończona akcją a dwa skoro mówił o tętnie to przecież nie zaryzykuję żeby coś się stało małemu. Mój chłop od razu poprosił o wezwanie ordynatora, temu poweidział że żadnej decyzji bez konsultacji nie podejmiemy, mnie obstawił żebym nie panikowała bo tamten rozgrywa partię psycholoicznie i za wszelką cenę chce mnie do cięcia zmusić. Przyszły dwie inne położne ze zmiany, postanowiły że też sprawdzą i tak jak mówiła moja położna 6cm i krótka szyjka, tętno dziecka spadało na skurczu ale w dozwolonych granicach (na poziom ok 120-130) i wszystkie twierdziły żebym jeszcze wytrzymała. coś po 13.30 przyszedł znowu ordynator, powiedziałam że jestem gotowa się poddać a on e trakccie badania orzekł że nie ma opcji zebym się poddała, ze idzie pięknie, że czuje jak się dziecko wstawia, że skurcze się nie piszą ale on je przy badaniu czuje i grunt żebym dała radę wstać to urodzę. Na pytanie o spadek tętna powiedział, że jest ok że położne monitorują i że po przebiciu wód mamy 12h żeby się mały urodził. Pogłaskał po głowie, powiedział że we mnie wierzy i ze jestem dzielna. zlecił podanie kroplówki z nospy na zgładzenie szyjki. no i tej kroplówki nie udało się już podać bo po wyjściu do toalety (każda porodówka u nas ma toaletę z prysznicem) miałam skurcze co minutę i nim dotarłam na łóżko zaczęły się parte. Biegiem wszystko rozstawiały bo jak się na łóżko wtoczyłam to już położna wołała koleżanki do pomocy bo młody się na świat pchać zaczął. Ona do mnie że jeszcze trochę, ja że nie mam siły ale jak usłyszałam, że w 5min mały będzie z nami to normalnie jakieś moce we mnie wstąpiły :) Potruś urodził sie na czwartym skurczu partym. 20min po wizycie ordynatora i konowała dyżurnego. Mina tego lekarza bezcenna chociaż potem mnie unikał. Na wieczornym obchodzie cham nawet nie wszedl do sali tylko w drzwiach zapytał jak się czuję.
    Położne stwierdziły, że gdyby nie on to bym urodziła dużo szybciej, ale dobrze że byłam pacjentką ordynatora bo nikt inny by nie miał na niego wpływu i doprowadziłby do cięcia. Miałam cudowną położna, młodziutką ale zdeterminowaną żeby pomóc mi urodzić naturalne. Stawiała się temu dyżurującemu konkretnie i była dla nas wielkim wsparciem. Wiem tez, że gdyby nie mój D to bym się poddała i uległa presji i zastraszaniu.
    Niby położna na noworodkach powiedziała, że konował jest specem od cięć i dużo komplikacji w karierze widział i ogólnie to się boi powikłań ale ja rozumiem żeby faktycznie były u mnie wskazania do cięcia... a tymczasem on sobie je tylko wymyślał
    •  
      CommentAuthormarion
    • CommentTimeMar 11th 2019
     permalink
    Hydzia. Gratulacje :-)
    Wiesz, dużo lekarzy sie teraz cyka - wolą CC niż potem mieć na sumieniu matkę i dziecko i jeszcze po sądach się włóczyć.
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeMar 11th 2019
     permalink
    Super Ania że się udało i że miałaś takie wsparcie od partnera i od ordynatora.
    Ja miałam podobną akcję kiedy lekarka któryś raz z kolei przyszła i zaczęła mówić że ok,jeśli chce mieć własne dziecko na sumieniu to mogę się dalej upierać.
    No masakra, jacy niektórzy lekarze potrafią być bezlitośni i głupi.

    Fajnie że mimo przeciwności się jednak udało i że tak szybko doszłaś do siebie i mogłaś wyjść do domu.

    Starszaki zakochane w braciszku? :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeMar 11th 2019
     permalink
    Marion wiem ze lekarze się boją zwłaszcza, że w naszym szpitalu w grudniu zmarła matka i dziecko a dzień wcześniej dziecko więc z jednej strony można się im nie dziwić tyle że ten „weteran” jest znany z cc - długi poród - cięcie, oksytocyna nie podziałała - cięcie, miałaś cc - cięcie z automatu. Mówiąc szczerze to aie bałam że na niego trafie i niestety trafiłam.

    Teo - wszyscy jesteśmy zakochani. Baaa moja mama ktora jest na dystans tak ogólnie zawsze teraz pierdolec ;)
    A co do wsparcia partnera, to muszę powiedzieć ze mjie chłopak zaskoczył. Nie spodziewałam się że będzie az tak zdeterminowany. Był moment ze myślałam ze temu dyżurnemu przyłoży tak sie wkurzył. ordynatora tylko poprosił zeby przekazał koledze żeby do nas nie przychodził i nas nie straszył bo inaczej sie u dyrektora szpitala oprze No ale zaraz się akcja rozkręciła i juz nie miał kiedy przyjść ;)
    A co do ordynatora to on ubolewa nad tym że tyle kobiet chce cc, że nie chcą probowac po cc czy jak 1 dziecko to też od razu próbują „załatwiać” cięcie np przynosząc papier od psychiatry załatwiony za kasę. Cieszę się. Że jednak jego wybrałam do prowadzenia ciąży. Następnego dnia nas odwiedził i sobie z moim żartowali kiedy następne. Że szlak juz przetarty i z kolejnym pójdzie szybciej. Niezły dowcip dobę po porodzie mieli ;p
    • CommentAuthorGabcia_I
    • CommentTimeMar 11th 2019
     permalink
    I taki facet to złoto. Nieskromnie powiem, że mój podczas porodu okazał się takim wsparciem i walecznoscia (uperdliwiscia do lekarza i położnej), że dziś jak czytalam Twoje to strasznie mnie wzruszyły. Brawo mamusiu, dalas radę i brawo dla taty, to naprawdę godne naśladowania. Może te późne ciążę i porody są bardzo świadome. 💕
    --
    •  
      CommentAuthorDaisy1991
    • CommentTimeMar 18th 2019
     permalink
    Gratulacje raz jeszcze Hyde, super że dałaś radę i brawo za determinację i dla Ciebie i dla partnera. A tacy lekarze jak ten dyżurny, powinni w ogóle nie pracować, szkoda słów, przez taki personel mamy w Polsce tak wiele cięć bez realnych wskazań. Najważniejsze że u Was wszystko dobrze się skończyło :)
    -- [url=http://www.suwaczki.com/]
    •  
      CommentAuthorMrsCreme
    • CommentTimeMar 18th 2019
     permalink
    Hyde, rodziłaś w Pyskowicach?
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeMar 18th 2019
     permalink
    Nawet nie wiem gdzie to; rodziłam u siebie w mieście a Jestem z woj.podlaskiego
    •  
      CommentAuthorMrsCreme
    • CommentTimeMar 19th 2019
     permalink
    Pyskowice to Katowice,śląskie. Tam historia z tragicznym porodem była w sierpniu, a to placówka świetnia dla vbac i strasznie to wstrząsnęło światkiem babek na grupie naturalnie po cesarce.

    Pamiętam swoje zmagania. Wychodzi na to, że rzeczywiście, najważniejszy jest szpital który wspiera vbac "odgórnie". Bogu dziękuję, że u mnie jest taka placówka (Wrocław, Kamieńskiego). tylko jest tak oblegana, że późniejszy pobyt był trudny.
    --
  1.  permalink
    Śledziłam tę historię na fb. .. Byłam kilka dni przed porodem i strach przeogromny.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/f2w3rjjg5ticwifh.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.