Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

  1.  permalink
    Witam wszystkich :)
    Chciałabym poruszyć ze wszystkimi chętnymi temat nauk przedmałżeńskich w Kościele Katolickim.
    Chciałabym abyśmy wymienili się poglądami dotyczącymi naszych doświadczeń w tej materii, z pozytywnymi i nagatywnymi jej aspektami,a także zasadnością tych nauk.
    Być może nasza dyskusja pomoże osobom planującym ślub zrozumieć mechanizmy jakie zachodzą w czasie rzeczonych nauk oraz z czym się na owych naukach mogą spotkać (pytania,opinie,zalecenia,nakazy,zakazy wszelkie rodzaje informacji :))

    Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do dyskusji :):wink:
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeFeb 7th 2011
     permalink
    http://forum.28dni.pl/discussion/87/kociol-i-npr-czy-npr-i-kociol/#Item_0
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeFeb 7th 2011
     permalink
    Tabaluga w tym temacie nie chodzi o NPR i kościół. Po rozmowie z Tomem ustaliliśmy, że przydałby się taki wątek. :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorsapphire1989
    • CommentTimeFeb 7th 2011 zmieniony
     permalink
    Cały pomysł tego tematu wyszedł stąd,że trafiłam na artykuł w portalu wp.pl ,który zawierał opinie internautów na temat nauk przedmałżeńskich i tego co na tych naukach,a także w poradni małżeńskiej usłyszeli w następujących kwestiach:

    a) rola kobiety i mężczyzny w związku;
    b) seks i podejście kościoła do tego aspektu życia;
    c) rodzina i świadome rodzicielstwo;
    d) kobieta i samorealizacja;
    e) konflikty i jak je rozwiązywać;
    f) zdrada w związku;
    g) antykoncepcja;

    Pod poniższym linkiem dostępny jest cały "artykuł"

    <a href="http://kobieta.wp.pl/gid,13103329,img,13103444,kat,110412,title,I-pamietajcie-zeby-miec-duzo-dzieci,galeriazdjecie.html">

    Wiele osób,które do tej pory go przeczytały stwierdziło,że tekst jest bardzo stronniczy i specjalnie wyolbrzymia negatywne opinie, prawdopodobnie w celu zniechęcenia czytających (być może przyszłych małżonków),do Kościoła,księży,poradni małżeńskich oraz nauk przedmałżeńskich.
    Nie dziwię się takim odczuciom. Mnie powiem szczerze artykuł ten rozbawił. Należy zwrócić uwagę,że wielu internautów podkreśla,że miało do czynienia z ludźmi tzw. "starej daty",którzy nie byli na bierząco z poziomem wiedzy w prezentowanym przez nich zakresie.
    • CommentAuthorklucha83
    • CommentTimeFeb 7th 2011
     permalink
    My mieliśmy szczęście i ksiądz darował nam prawie całe nauki. Byliśmy tylko na jednym spotkaniu w ośrodku ok.4godziny. Było z nami kilka par. Ogólnie nic ciekawego nie było. Omówiono npr ale żadnego nawracanie, przekonywania itd...Jednak wielu moich znajomych chodziło na nauki(w sumie chyba z 10 spotkań) i wszyscy zgodnie twierdzą, że się wynudzili i ogólnie strata czasu. Mojej siostrze trafiła się pani, która mówiła, że głównym zadaniem kobiety jest służenie mężczyźnie, a za seks przedmałżeński ksiądz nie powinien dawać rozgrzeszenia...
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeFeb 7th 2011
     permalink
    Może w rzeczywistości chodziło o wzajemną pomoc, a nie służenie? Wtedy robi się jakoś mniej powodów do wyśmiewania.
    --
  2.  permalink
    Spójrzmy na to z tej strony,że skoro się prowadzi takie zajęcia i chce się być autorytetem w danej kwestii i służyć pomocą,to powinno się do tego merytorycznie przygotować,prawda? No,bo powiedzcie szczerze, czy nauczyciel pracujący w jakiejś państwowej placówce,pozwoliłby sobie na takie niedopowiedzenia?
    Dla mnie osobiście taki komentarz ( "głównym zadaniem kobiety jest służenie mężczyźnie") jest nie na miejscu, razi i to bardzo,a ponad to był raczej popularny w Średniowieczu,a nie daj Boże w XXI wieku.
    • CommentAuthorklucha83
    • CommentTimeFeb 7th 2011
     permalink
    Właśnie rozmawiałam z siostrą i przypomniała mi jak to było. Pani dosłownie mówiła, że zadaniem kobiety jest służenie mężczyźnie i ogólnie całe przesłanie było takie. U mnie, pomimo że chodziliśmy tak krótko, było zupełnie inaczej. Była bardzo młoda kobieta, która za każdym razem podkreślała, że w małżeństwie najważniejsza jest miłość. Wprowadzała takie przerywniki, podczas których każda z par mówiła np. gdzie się poznała, jakim samochodem jadą do ślubu itd...Jednak na mnie i mojego męża nie miała to żadnego wpływu zreszta chyba tak jak na większość par biorących udział w takich spotkaniach. Chociaż wiem, że wiele dziwczyn dzięki naukom zaczyna interesować się npr,co jest nawet w opisach wielu użytkowniczek 28dni. Mnie to natomiast nie dotyczny gdyż npr znałam długo przed naukami.
    •  
      CommentAuthorAndżi
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    Myślę, że warto rozgraniczyć nauki przedmałżeńskie od wizyt w poradni rodzinnej. U mnie przynajmniej tak było.
    Nauki przedmałżeńskie prowadzone były w bardzo fajny sposób. Dostawaliśmy np. kartki z wypisanymi cechami i wadami w dwóch rzędach i trzeba było zaznaczyć co cenimy u partnera a co nam przeszkadza. Później omawialiśmy to, oczywiście każda para między sobą samodzielnie, nie na forum. Czasami było słychać jak ktoś krzyknął "naprawdę to Ci przeszkadza? Nie wiedziałem" :tooth:. Dzięki temu można było się sporo o sobie dowiedzieć. Z ciekawych rzeczy, były też dwa spotkania z dwoma małżeństwami. Jedna para opowiadała o tym jak to jest mieć 7 dzieci i nie zwariować:bigsmile: i nie była to jakaś zaniedbana-patologiczna rodzina, kobieta była fajnie ubrana i zadbana, dodatkowo prowadzi swój biznes i stale się dokształca. Druga para małżeńska opowiadała co zrobić aby uczucia nie wygasały w związku i żeby nie wkradła się rutyna- "rodzice też mają prawo do randek" :smile:. Nikt nas podczas nauk nie oceniał, nikt nie próbował na siłę czegoś wmówić. Ksiądz kilka razy przypominał o tym aby zadać sobie pytanie czy na pewno chcemy brać ślub z tą właśnie osobą i czy to nie jest tylko zauroczenie, żeby się nie bać wycofać jeżeli nie jesteśmy pewni i że lepiej teraz niż później tkwić w nieszczęśliwym małżeństwie.
    Co do poradni rodzinnej to tam były właśnie omawiane sprawy NPR. Nie było już tak fajnie jak na naukach, ale to raczej kwestia mojego charakteru i braku "nadawania na tej samej fali" co kobieta, z którą przyszło nam się spotkać ( co do npr byłyśmy zgodne, nie lubię natomiast obcesowego traktowania).
    Tak na koniec, myślę że warto poszukać takiego miejsca, gdzie nauki prowadzone są w sposób, który będzie Wam odpowiadał, niekoniecznie musi to być parafia rodzinna albo tam gdzie bierze się ślub. Trzeba popytać albo poszukać w necie opinii.
    --
    •  
      CommentAuthorTamara74
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    U nas - 12 lat temu, nauki przedmałżeńskie prowadził pan po 60-tce, który twierdził np. że okres przychodzi co 28 dni i innej możliwości nie widzi:)), że go okłamuję twierdząc, że okresu nie mam już od roku. Poza tym w czasie dyskusji racja była tylko tego pana, my nie mogliśmy mieć swojego zdadnia. Więc po drugich zajęciach poszłam do proboszcza i powiedziałam, że to wstyd mieć takie pracownika i jak zatrudni innego, kompetentnego, to się zgłosimy. Nie zatrudnił, nie zgłosiliśmy się, ślub dostaliśmy bez problemu u tegoż proboszcza. Mam nadzieję, że co raz mniej jest takich "nauczycieli".
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    Tamara74: U nas - 12 lat temu, nauki przedmałżeńskie prowadził pan po 60-tce, który twierdził np. że okres przychodzi co 28 dni i innej możliwości nie widzi:)

    Strach się bać :wink:
    --
    • CommentAuthorjadwiga22
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    Ja z własnego doświadczenia uważam że warto się do tych nauk przyłożyć. U mnie nauki odbywały się w kościele i prowadził je ksiądz , pani z poradni i chyba ktoś jeszcze był. Poruszano wiele interesujących tematów np. pamiętam że jeden ksiądz zdecydowanie przeciwstawiał się zamieszkaniem nowożeńców u rodziców któregokolwiek (nie posłuchałam boleśnie to odczuwam do dziś). Poza tym jasno wskazują na takich naukach czym jest miłość a nie zauroczenie czy zakochanie które z reguły jest głównym motywem ślubu. Dla mnie teraz z perspektywy czasu nauki te to pomoc jak ustawić korelacje w swoim małżeństwie czy w rodzinie aby móc w trudnych chwilach oprzeć się na mocnym fundamencie żeby móc na sobie polegać. Osobiście uważam że w naszych czasach jest zbyt swobodne podejście do tego sakramentu. Warto aby na takich naukach człowiek sobie uświadomił że ślub jest raz na zawsze, nie ma odwrotu od sakramentu.
    • CommentAuthorjadwiga22
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    aha a co do tego artykułu to kościół popiera rozwój kobiety , chce aby miała i mogła realizować osobiste ambicje czy też palny zawodowe dlatego widać od razu że to gniot mający na celu wyśmianie tych nauk i kościoła jednocześnie... Uważam, że kościół stara się ludziom przekazać że małżeństwo to sztuka kompromisu oraz że ambicje zawodowe nigdy nie mogą być ważniejsze od jedności rodziny. Chodzi o ustalenie hierarchii wartości w małżeństwie . Poza tym ślub kościelny powinien być dla wierzących i akceptujących nauki o moralności kościoła a nie dla tych którzy wierzą a moralność mają własną.
    p.s. ciekawe że ludzie tylko złe i kontrowersyjne rzeczy zapamiętują z takich nauk :wink:
    •  
      CommentAuthorTamara74
    • CommentTimeFeb 8th 2011 zmieniony
     permalink
    Mnie nauki nic nie dały. No dwa spotkania:) A nie, sorki - zniechęciły do npr. A resztę, czyli jak ukłożyć sobie życie w małżeństwie, wyniosłam z domu, z obserwacji znajomych, straszych i młodszych. Analizowałam, rozmawiałam, uczyłam się. To, że nie powinno sie mieszkać z teściami wiedziałam dawno od mamy, od opowieści innych. I wiele wiele innych rzeczy dawno przed naukami dowiedziałam się z życia. Na naukach dowiedziałam się, że maż i żona to jedność i nie ma miejsca na swoje pasje, swoje życie, wszystko trzeba robic razem, obgadać z mężem, wszystko mu mówic, o wszystko pytać. Bzdura!. I co z tego, że nie byłam na naukach? Nasze małżeństwo jest udane, jestśmy szczęśliwi, a z 6 par które wtedy odbyły te nauki, 4 się rozwiodły. Uważam, że nie ma reguły. Jak ktoś potrzebuje to pewnie , niech idzie. Moze też jak ktoś jest zagubiony, nie wie jak żyć, może takie nauki mu pomogą. Ale zaznaczam - piszę z perspektywy 12 lat wstecz, może teraz jest inaczej. Choć z tego co słyszę od młodszych par - u nas nic się nie zmieniło.
  3.  permalink
    Ja i mój mąż nie byliśmy na naukach przedmałżeńskich przed zawarciem sakramentu małżeństwa. Ksiądz (kapelan wojskowy),który udzielał nam ślubu,powiedział że wie iż przeszliśmy razem wiele, ból po śmierci ojca M., ból po utracie nienarodzonego dziecka,którego tak pragnęliśmy, powiedział,że rozmawiał z moją teściową i z moją mamą na nasz temat, i że mówiły,że są dumne ze swoich dzieci (zarówno teściowa jak i moja mama traktują nas na równi,nie ma,że to jest mój syn i on ma rację,albo moja córka i ona wie co mówi); Stwierdził,że fakt,iż jesteśmy razem 5 lat, rok po zawarciu związku cywilnego i ciągle mieszkamy razem i patrzymy na siebie z miłością i oddaniem,jest dla niego najlepszym dowodem na to,że Pan Bóg nas sobie wzajemnie wyznaczył. Po czym stwierdził,że kawałek papieru,który by t5o potwierdzał nie jest mu potrzebny. Jesteśmy razem ponad 5 lat jak już wspomniałam. Nigdy nie zdarzyło nam się pokłócić, wyzwać nawzajem, mieć zatargów o kwestie rodzinne czy to z jego czy z mojej strony...Naszym kluczem do szczęścia jest harmonia, czułość, oddanie,zaufanie i miłość...jak do tej pory wszystko działa...Nie pozwalamy innym wtrącać się do naszego życia...Oczywiście przyjmujemy porady od naszych mam,ale często też powtarzamy,żeby pozwoliły nam żyć po swojemu,bo tylko wtedy będzie nam razem po drodze.
    •  
      CommentAuthorGatta
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    Jadwiga, nie moglabym tego lepiej ujac, popieram kazde slowo, ktore napisalas.
    Wiele slow i pomyslow, ktore tam uslyszalam wcale do mnie nie trafilo, ale pomijajac juz kwestie wykladow mysle, ze Kosciol probuje naklonic ludzi do myslenia, zastanowienia sie nad powaga kroku, ktory zamierzaja zrobic.
    I juz samo to uwazam za bardzo chwalebne.
    Dla porzadku - nie jestem osoba uczeszczajaca zbyt czesto do Kosciola, bo, niestety, nie znajduje tam raczej pociechy, a jedynie ksiezy.
    --
    •  
      CommentAuthorMigotka721
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    Nauki, na które chodziłam z narzeczonym odbywały się w olsztyńskim Kościele, prowadził je ksiądz proboszcz, jestem na świeżo - niecałe dwa miesiące po nich. Nam się bardzo podobały, innym parom uczęszczającym z nami również. Ksiądz, mimo, że "tylko" ksiądz, bardzo racjonalnie mówił o życiu, małżeństwie, współżyciu...
    Mój brat z narzeczoną w podobnym czasie chodzili na nauki tu, w naszej małej miejscowości i byli bardzo niezadowoleni - wszystko było odklepane na odczepnego albo wcale tylko wpis do dzienniczka zrobiony...
    Co człowiek to opinia.
    • CommentAuthorjadwiga22
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    Sapphire otóż o to chodzi o miłość właśnie taką jaka łączy ciebie i twojego męża. Bo miłość to postawa wobec drugiego człowieka .
    A spójrzmy ile małżeństw się rozpada, ile jest separacji, nieszczęśliwych dzieci. Kościół po to prowadzi te nauki żeby ludziom uświadomić jak bardzo poważną decyzją jest przyjęcie sakramentu małżeństwa zarówno w życiu duchowym jak i świeckim. Ostatnio w mojej parafii rozpoczął się taki kurs i miałam okazję zobaczyć z boku postawę ludzi którzy zamierzają się pobrać. Widać że dla większości to odbębnienie i nic im z tego w głowach nie zostanie. Nie piszę tego z perspektywy świętoszka ale jeśli na serio nie chcesz się przygotować do sakramentu to czy serio potraktujesz później swoje małżeństwo?
    •  
      CommentAuthorTamara74
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    Kościół nic za bardzo nie zrobi, jeśli ludzie będą mieli swoje wzorce. Będą robili tak, jak ich nauczono. Przez kilka spotkań nic nie zmieni. No ok, są wyjątki.
    A co to znaczy, że serio przygotowac się do sakramentu? Można powiedziec, że ani my, ani Sopphire nie przygotowałyśmy się na serio, a jednak poważnie traktujemy nasze związki. Czy ślub i przygotowania do niego są wyznacznikiem dobrego małżeństwa? Moja kuzynka bardzo bardzo się przykładała do przygotowań, łącznie z naukami, 3 księży, piękny ślub, ah oh , po roku separacja. Tak jak pisałam, mnie więcej dały wzorce wyniesione z domu, podpatrywanie innych związków, czytanie artykułów, poradników, niż 2 wykłady starszego pana.
    •  
      CommentAuthoragigi
    • CommentTimeFeb 8th 2011 zmieniony
     permalink
    Na naszych naukach było o wielu rzeczach: stanowisko Kościoła, role kobiety i mężczyzny w związku, był ksiądz, psycholog, małżeństwa ze stażem i dziećmi, pani z poradni. Oprócz omówienia sakramentu małżeństwa, ról kobiety i mężczyzny, stanowiska Kościoła, (które wcale nie jest takie, jak je wielu maluje!) było o tym, jak się życie zmienia po ślubie, o rozmawianiu ze sobą, o rozwiązywaniu konfliktów i sytuacjach kryzysowych, jak powinna wyglądać zdrowa relacja pomiędzy kobietą i mężczyzną i jaką rolę potem w rodzinie pełnią dzieci, a przede wszystkim było o tym, o czym należy porozmawiać ze sobą przed ślubem, czyli o tym, co tworzy fundamenty w związku, o hierarchii wartości itd. Nauki były weekendowe, więc naprawdę nie było wiele czasu, ale każda para dostała do domu listę tematów, które powinna przedyskutować, pytań, na które przed sobą powinni odpowiedzieć oraz literaturę do przeczytania (nie tylko książki katolickie, ale wszystkie naprawdę mądre).
    Obserwując pozostałe 30 par, które uczestniczyły w naukach, a przede wszystkim ich zaskoczenie przy okazji niektórych kwestii, doszliśmy do wniosku, że takie nauki powinien przechodzić każdy, niezależnie, czy się przygotowuje do ślubu cywilnego, czy kościelnego. I gdyby wszyscy przed ślubem brali do serca to, o czym była mowa i porządnie się zastanowili nad byciem ze sobą, to by było potem dużo mniej rozwodów, bólu i płaczu.
    --
  4.  permalink
    Spójrzcie same jak to wszystko wygląda, wszystkie nasze komentarze potwierdzają,że ludzie prowadzący takie nauki powinni mieć w głowach coś więcej niż Średniowiecze w pełni i nie naginać nauki Kościoła pod swoje racje i "widzi mi się"...Potrzebni są księża z powołaniem (prawdziwym!), którzy rozumieją młodych ludzi i są w stanie do nich dotrzeć, potrzebne są autorytety,które znają tematykę,o której mówią od podszewki, ludzie z wartościową wiedzą,którzy chętnie poprowadzą DYSKUSJĘ nie monolog i odpowiedzą na wszelkie pytania...jak wielu jest takich ludzi,to już sobie same musimy na to odpowiedzieć
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeFeb 8th 2011
     permalink
    Nie ma się co zastanawiać nad tym ilu jest takich ludzi. Trzeba żyć i własnym przykładem pokazywać innym, na czym polega miłość małżeńska, życie z drugą osobą, wychowywanie dzieci. Nie zapominajmy, iż jak napisała jedna z Was, patrzą na nas inni.
    --
  5.  permalink
    Skoro juz jakos tam przyczynilem sie do powstania tego tematu to wypada mi sie odezwac choc mocno odzwyczailem sie od podejmowania dyskusji na forum. Rozmawialismy tu juz kiedys o przygotowaniu do malzenstwa ale to bylo tyle lat temu ze byc moze z tamtego pokolenia niewiele uzytkowniczek pozostalo ... :-))
    Dla tych z was ktore wiedza o mnie niewiele wspomne jedynie ze jestem katolickim doradca rodzinnym, od wielu, wielu lat pracuje w katolickich poradniach rodzinnych w roznych miejscach a to oznacza ze miedzy innymi miewam tez okazje przygotowywac narzeczonych do sakramentu malzenstwa. Nie prowadze statystyk ale to juz zpewnoscia oznacza tysiace godzin, tysziace spotkan, tysiace narzeczonych i malzonkow z ktorymi moialem okazje rozmawiac, dyskutowac, czasem ostro sie spierac...
    W zwiazku z tym mysle ze moge dosc wiarygodnie wypowiadac sie na temat blaskow i cieni, na temat jakosci przygotowan do malzenstwa w Kosciele, na temat poziomu doradcow, narzeczonych , duszpasterzy pracujacych w Duszpasterstwie rodzin itp.
    Po pierwsze dziekuje wam za wszystkie uwagi i opinie zglaszane tu i w komentarzach pod kilku wykresami na ktore czasem zerkam.
    Chetnie odpowiem na wszystkie wasze watpliwosci, uwagi, szczegolnie te krytyczne ale trudno mi sledzic wszystkie wypowiedzi na forum czy komentarze pod wykresami. Nawet w tym watku poruszylyscie juz tyle spraw a podejrzewam ze zanim zdaze odniesc sie do kilku z nich to pojawi sie mnostwo nowych. Zwyczajnie sensowne, powazne skomentowanie wszystkich wypowiedzi przekracza moje mozliwosci czasowe a podejrzewam ze i losc i rozmiar tekstow jakie w tym celu musialbym wyprodukowac przerasta zasoby waszej cierpliwosci i sympatii do mojej skromnej osoby :-)))
    W kazdym razie chcialbym te z was ktore szukaja mozliwosci skorzystania z katechez przedmałzenskich czy z poradni rodzinnej w ramach sensownych, na jakims tam poziomie prowadzonych przygotowan do sakramentu malzenstwa to z pewnoscia moge wam to ulatwic, najchetniej oczywiscie w Warszawie i okolicach.
    Jesli macie jakis niedosyt wiedzy czy formacji po waszych przygotowaniach to nie widze problemy byscie wybrali sie na dobre katechezy dla malzenstw czy nawet bedac w malzenstwie pojawili sie na wartosciowym przygotowaniu do malzenstwa.
    Nie wiem czy moge sie wypowiadac w cudzym imieniu ale ja zglaszam rowniez gotowosc do rozmowy o malzenstwie, milosci, rodzicielstwie takze z niekatolikami. To oczywiscie sa bo zwyczajnie musza byc inne rozmowy ale zapewniam ze je prowadze i w poradni i poza poradnia.
    Robilem to w trybie bardziej prywatnym ale nie widze powodu by nie napisac tego na forum - jesli mialybyscie ochote odwiedzic mnie kiedys w poradni niekoniecznie nawet w ramach przygotowania do malzenstwa czy w zwiazku z jakimis problemami w malzenstwie ale np w charakterze goscia gotowego krytycznym okiem rzucic na to jak rzeczywiscie pracuja poradnie rodzinne to zapraszam do Dominikanow na warszawski Sluzew.
    Z tego co wiem oprocz mnie jest a w kazdym razie kiedys bylo na 28dni kilka uzytkowniczek pracujacych w poradniach w roznych rejonach naszego pieknego kraju a to oznacza ze moglibysmy wspolnie podjac probe szerszego udostepnienia poradni rodzinnych uzytkowniczkom 28dni takze spoza Mazowsza :-)
    Tyle na poczatek. Obiecuje ze w nastepnym wejsciu :-) sprobuje sie odniesc do kilku wybranych wypowiedzi z tego watku. gdybyscie procz uwag natury ogolnej mialy do mnie jakies pytania czy propozycje to bede wdzieczny za nie i oczywiscie sprobuje odniesc takze sie do nich.
    •  
      CommentAuthormagda19800
    • CommentTimeFeb 11th 2011
     permalink
    ooo, Tom, jak będę w Warszawie to chętnie się wybiorę w odwiedziny do poradni u Dominikanów :)
    --
    • CommentAuthorjadwiga22
    • CommentTimeFeb 12th 2011
     permalink
    Sapphire ludzie prowadzący te nauki mają bardzo dużo w głowie, księża mają powołanie tylko ludzie słyszą to co chcą usłyszeć.
    • CommentAuthorjadwiga22
    • CommentTimeFeb 12th 2011
     permalink
    A o czym chcesz z księdzem dyskutować co on ma powiedzieć że współżycie przed ślubem to nie grzech, że antykoncepcja to nie grzech a NPr to średniowiecze? Na takich naukach kościół przedstawia swoje stanowisko dotyczące życia w rodzinie w jedności z Bogiem a dyskusje można przeprowadzać w poradni małżeńskiej (lub przedmałżeńskiej jak ktoś a ochotę). A ty jako osoba wierząca albo te nauki przyjmujesz albo nie (tylko wtedy po co ślub kościelny?).
    •  
      CommentAuthorAgunia05
    • CommentTimeFeb 12th 2011 zmieniony
     permalink
    sapphire1989: Spójrzcie same jak to wszystko wygląda, wszystkie nasze komentarze potwierdzają,że ludzie prowadzący takie nauki powinni mieć w głowach coś więcej niż Średniowiecze w pełni i nie naginać nauki Kościoła pod swoje racje i "widzi mi się"...Potrzebni są księża z powołaniem
    hmm osobiście znam 3 doradców z poradni żadne z nich nie kieruje się średniowieczem ale przede wszystkim wiedzą i doświadczeniem. Znam wielu księży w różnym wieku z różnym stażem i różne zażyłości są między nami jednak żaden nie sprowadza swojej wiedzy do "Średniowiecza" czy tylko książkowej regułki. Jeśli nie rozumiem czegoś lub wydaje mi się że ktoś mi mówi "swoje widzi mi się" proszę o wyjaśnienie i wytłumaczenie dlaczego tak lub mówię że "mi się wydaje" "a ja myślę" itd
    A co do nauk - ja spotkanie odebrałam bardzo pozytywnie ale para obok uznała je za "bezsens i bzdury" no i "co ona wie o życiu" ... a akurat ta osoba co prowadziła je wiele wie o życiu. Zmierzam do tego że jeśli ta para obok powie w swoim otoczeniu że "ta porąbana baba nie wie co mówi i w ogóle to jest bezsens i zbędne zajmowanie czasu" to przekona do tego większość osób a zarazem zniechęci
    Sami wiecie jak to jest jak sie idzie gdzieś już uprzedzonym do kogoś - czegoś
    --
    •  
      CommentAuthorKingoskie
    • CommentTimeFeb 13th 2011 zmieniony
     permalink
    Ja wspominam swoje nauki jako naprawdę wspaniały okres dla ducha :bigsmile: Prowadziła je kobieta po 40-tce, nawet bym powiedziała, że pod 50-tkę, a kontakt z "młodymi" miała rewelacyjny. Nikogo nie próbowała do niczego zmuszać, no może poza dyskusją, bo w to wciągała każdego :wink: Sporą część wiedzy przekazywała w oparciu o swoje doświadczenia i myślę, że to właśnie najbardziej do mnie trafiało. Nie jakieś suche fakty, tylko jej własne historie. To właśnie od niej dowiedziałam się o NPR i mimo, że na początku byłam sceptyczna, to już 3 miesiące po ślubie zakochałam się w swoim organizmie :) Czasami w miarę możliwości na zajęcia przychodził ówczesny wikariusz z naszej parafii, te spotkania wspominam z kolei z "dużym bananem na twarzy". Rechotaliśmy z nim prawie całe 1,5 h i żeby nie było, zawsze trzymał się tematu spotkania. Po prostu super ksiądz - mieliśmy później ten zaszczyt, że udzielał nam ślubu i dzięki niemu ten dzień był jeszcze piękniejszy :) Bardzo żałuję, że już nie służy u nas, tylko gdzieś dalej go "wywiało".
  6.  permalink
    Obiecalem ze sprobuje sie odniesc do paru spraw ktore tu poruszacie wiec sie odnosze :-) skoro znalazlem chwile.
    Zaczne od ostatnich wpisow bo tak mi wygodniej zerkac :-)
    Nie mam mozliwosci zeby przeanalizowac ktore sprawy sa najwazniejsze, najtrudniejsze - po prostu jesli mi cos w oko wpadnie to skomentuje. Oczywiscie podtrzymuje gotowosc odpowiedzi na ewentualne pytania
    Kingoskie
    "mieliśmy później ten zaszczyt, że udzielał nam ślubu"
    To w zasadzie drobiazg ale w naszym Kosciele ksiadz nie udziela slubu i to m. innymi odroznia K. Katolicki od Cerkwii Prawoslawnej. Narzeczenia sami sobie go udzielaja co wyraznie widac w formule zaslubin "Ja Adam biore ciebie Ewo za zone... Ja Ewa biore ciebie Adamie za meza..."
    Wspomne tylko ze sam termin slub nie wzbudza mojego entuzjazmu. To oczywiscie wymagaloby szerszego wyjasnienia ale "slub" brzmi zwyczajnie kiepsko :-)
    Agunia 05
    "osobiście znam 3 doradców z poradni żadne z nich nie kieruje się średniowieczem"
    Raczej nie mielismy dotad okazji sie poznac ale spokojnie mozesz mnie dopiac do swijej listy. bedziesz miala na niej juz 4 nazwiska :-)) Ja tez zdecydowanie nie kieruje sie sredniowieczem. Sredniowiecze to w Polsce zdaje sie X - XV wiek n.e. Na swiecie powiedzmy zaczęło sie od V w. n. e. a to do czego ja odwoluje sie w moich rozmowach w poradni rodzinnej czyli tradycja judeochrzescijanska to sa wartosci o wieeeleee starsze. Chrzescijanstwo to wiadomo jakies 2000 lat ale judaizm z ktorego chrzescijanstwo wyrasta i z ktorego czerpie, takze mowiac o milosci, malzenstwie, rodzinie, plodnosci , pelnymi garsciami to dalsze dwa tysiace lat wstecz ( przyjmujac zapoczatek judaizmu historie Abrahama). Dopisz mnie do listy. Zdecydowanie nie kieruje sie sredniowieczem :-)))
    "jeśli ta para obok powie w swoim otoczeniu że "ta porąbana baba nie wie co mówi i w ogóle to jest bezsens i zbędne zajmowanie czasu" to przekona do tego większość osób a zarazem zniechęci"
    Wiele da sie o mnie powiedziec i nie wszystko to mnie cieszy ale porabana baba zdecydowanie nie jestem :-))
    Spotykam sie w poradni z bardzo roznymi ludzmi, czesto dosc odleglymi od Kosciola ale jesli rozmawiamy tu o spotkaniach w ramach przygotowan do sakramentu malzenstwa to jest dla mnie wazne i staram sie to narzeczonym wyjasnic nawet zanim zdecyduja sie na spotkania akurat ze mna ze to do czego usiluja sie dostac (a nie jest wcale latwo z wolnymi terminami, przynajmniej w naszej poradni) to katolicka poradnia rodzinna i spotkania przygotowujace do sakramentu malzenstwa w Kosciele Rzymskokatolickim. Ta prosta prawda sie zwyczajnie nalezy kandydatom na moich klientow. Warto tez zebym i ja i inni doradcy rodzinni pracujacy w katolickich poradniach z narzeczonymi starali sie o tym pamietac.
    Swietnie rozumiem ze jesli z jakichs powodow ludziom trafiajacym na nasze spotkania nikt wczesniej tego nie wyjasnil to oni moga a nawet musza te spotkania uznac za bezsens i marnowanie czasu. W takiej jednak sytuacji, zorientowawszy sie ze ich obecnosc to zwyczajne nieporozumienie moga wyjsc. Ja przynajmniej nie tarasuje drzwi i okien.
    Przyznam ze nie widze nic zlego w tym ze zostanie rozpowszechnona informacja iz prowadzone przeze mnie przygotowania do sakramentu mazlenstwa w Kosciele Katolickim sa nudne, bezsensowne dla osob tymi przygotowaniami niezainteresowanych. Nawet bede wdzieczny jesli ktos takie osoby skutecznie zniecheci do wizyty w naszej poradni.
    Martwi mnie znacznie bardziej cos innego a mianowicie niebezpieczenstwo ze ci narzeczeni ktorzy chcieliby przygotowac sie mozliwie dobrze do zawarcia mazenstwa w kosciele nie znajduja w naszych poradniach tego czego szukaja czy raczej tego to powinni znalezc.
    sapphire 1989
    "ludzie prowadzący takie nauki powinni [...] nie naginać nauki Kościoła pod swoje racje i "widzi mi się"..."
    Pelna zgoda. Nie wiem czy tak jest wszedzie ale w znanych mi diecezjach osoby dyzurujace w katolickich poradniach maja tzw misje kanoniczna czyli sa zatwierdzane, posylane do tych poradni przez biskupa. Taka misja jest przyznawana na okreslony czas ( w archidiecezji warszawskiej na dwa lata) i zeby uzyskac ja na nowo trzeba spelniac jakies tam warunki, uczestniczyc w spotkaniach formacyjnych, podciagac sie merytorycznie itp. Jesli mimo to okazaloby sie ze jakis doradca nie powinien jednak reprezentowac Kosciola w tym w koncu waznym miejscu to misje kanoniczna, ten kwit od biskupa latwo cofnac ... Mysle sobie ze to naprawde dobry pomysl, wasze prawo i wyraz troski takze o jakos przygotowania do malzenstwa u kolejnych narzeczonych, zeby uwagi, moze szczegolnie te krytyczne, szczegolnie o sytuacjach w ktorych nauczanie Kosciola jest falszowane czy naginane zglaszac do diecezjalnego duszpasterstwa rodzin.

    "Potrzebni są księża z powołaniem (prawdziwym!), którzy rozumieją młodych ludzi i są w stanie do nich dotrzeć, potrzebne są autorytety,które znają tematykę,o której mówią od podszewki, ludzie z wartościową wiedzą,którzy chętnie poprowadzą DYSKUSJĘ nie monolog i odpowiedzą na wszelkie pytania...jak wielu jest takich ludzi,to już sobie same musimy na to odpowiedzieć "
    Nie wiem jak wielu jest takich ksiezy, takich doradcow rodzinnych. Zgadzam sie oczywiscie ze nie wszyscy ksieza i doradcy jakich sptkalyscie czy spotykacie sa tacy. Jednoczesnie wiem tez tacy ksieza, tacy doradcy, takie poradnie sa i ze warto mozna a chyba nawet powinno sie wlozyc troche wysilku zeby takich wlasnie znalezc. Nie zawsze to jest latwe ale zawsze warto probowac.
    Kilka razy juz to na 28dni i w kilku innych miejscach mowilem, pisalem ze tym ktorzy chcieliby przygotowac sie do sakramentu malzenstwa we wzglednie sensowny sposob moge sprobowac pomoc , oczywiscie z akcentem na "sprobowac" :-))))
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeFeb 15th 2011 zmieniony
     permalink
    "Wspomne tylko ze sam termin slub nie wzbudza mojego entuzjazmu. To oczywiscie wymagaloby szerszego wyjasnienia ale "slub" brzmi zwyczajnie kiepsko :-)"
    Tom reflektuje na owe szersze wyjaśnienie, dlaczego ten termin tak nieciekawie brzmi?
    --
    •  
      CommentAuthorAgunia05
    • CommentTimeFeb 15th 2011 zmieniony
     permalink
    "Ślub" to bardziej cywilny (w USC) w Kościele nazywa sie to "Sakrament Małżeństwa"
    --
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Jednak to sakrament, który przyjmuje się przez złożenie wzajemnych ślubów???
    Nie widzę w tym nic złego. Może dlatego, że nie musiałam uczestniczyć w maskaradzie w USC :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorTamara74
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Ja miałam ślub w usc i zapewniam Cię Nana że maskaradą nie był, wzruszający i podniosły jak w kościele. Chyba nie jest ważne gdzie ludzie przyrzekają sobie miłośc i wiernosc, ważne, żeby dotrzymali słowa.
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Tamara74: Ja miałam ślub w usc i zapewniam Cię Nana że maskaradą nie był, wzruszający i podniosły jak w kościele. Chyba nie jest ważne gdzie ludzie przyrzekają sobie miłośc i wiernosc, ważne, żeby dotrzymali słowa.

    Też planuję ślub w USC i nie uważam, żebym miała uczestniczyć w maskaradzie. :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorAgunia05
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Tamara74: Chyba nie jest ważne gdzie ludzie przyrzekają sobie miłośc i wiernosc, ważne, żeby dotrzymali słowa.
    Jasne że nie ważne gdzie i zgadzam sie z tym co napisałaś - ważne by dotrzymali słowa. Jednak w USC przyrzekasz przed człowiekiem a w Kościele przed Bogiem
    Mnie też ominął USC :)
    --
    •  
      CommentAuthorTamara74
    • CommentTimeFeb 15th 2011 zmieniony
     permalink
    Przyrzekamy SOBIE - jeśli nie będziemy się kochac i szanowac, to ani urzędnik ani Bóg nie pomoże.
    U mnie usc był dobrowolnie, chcieliśmy tak po "staremu" :), i w usc i w kościele.
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Chodzi mi o dawną praktykę. Kiedyś nie można było iść do kościoła, żeby wziąć ślub. Trzeba było przejść obowiązkową uroczystość w USC, wówczas była ona swego rodzaju maskaradą i miała na celu utrudnianie życia ludziom. Bardzo się ucieszyłam, kiedy został podpisany konkordat. Całe szczęście mnie i wielu katolików to ominęło.
    Absolutnie nie chciałam nikogo urazić.
    Zdaje się, że w temacie naszej dyskusji jest mowa o przygotowaniu się do sakramentu.
    --
    •  
      CommentAuthorKingoskie
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Tom oczywiście masz rację, biję się w pierś :shamed: tak, to narzeczeni udzielają sobie sakramentu małżeństwa :wink: . Po prostu użyłam skrótu myślowego, często tak mam, jak się śpieszę z wyrażeniem swoich myśli hehehehe. Ale w pełni rozumiem Twoją uwagę. Też tak mam, że jak przeczytam (usłyszę) coś nie do końca poprawnego, to mam ochotę to poprawić :bigsmile:
    ps. A swoją drogą przeczytać każdy Twój wpis, to samozaparciem trzeba się wykazać :wink: (to na plus akurat)
    •  
      CommentAuthorAgunia05
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Tamara74: jeśli nie będziemy się kochac i szanowac, to ani urzędnik ani Bóg nie pomoże.
    Wiesz Tamaro to powiem ze strony osoby wierzącej - mi urzędnik nie pomoże ale BÓG może pomóc
    --
    •  
      CommentAuthorTamara74
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Nidy nic nie wiadomo z której strony Bóg ześle nam pomoc:)
    •  
      CommentAuthorKingoskie
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Talinka: Też planuję ślub w USC i nie uważam, żebym miała uczestniczyć w maskaradzie.

    Jak to nie, przecież się będziesz przebierać..... za pannę młodą hihihihihi:bigsmile:
    •  
      CommentAuthorTamara74
    • CommentTimeFeb 15th 2011 zmieniony
     permalink
    Chyba raczej ubierac w strój panny młodej? :)
    •  
      CommentAuthorAgunia05
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Tamara74: Nidy nic nie wiadomo z której strony Bóg ześle nam pomoc:)
    nie no oczywiście ale chodziło mi bardziej o to że poprzez Sakrament Małżeństwa Bóg błogosławi małżonkom to raz a dwa modlę sie i wierzę w Boga a nie urzędnika więc władza państwowa jaką dysponuje człowiek udzielający ślubu w USC nie pomoże mi zmieniając moje serce w taki sposób jak Zrobi to Bóg...
    zaplątałam no nie? :P
    --
    •  
      CommentAuthorTamara74
    • CommentTimeFeb 15th 2011 zmieniony
     permalink
    No zaplątałaś:).....
    Ale wiesz, Bóg błogosławi a urzędnik życzy szczęscia - na jedno wychodzi, każdy chce dobrze.
    Ale oczywiście każda nas robi tak jak uważa, tak jaką czuje potrzebę.
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeFeb 15th 2011
     permalink
    Człowiek jest istotą słabą i niedoskonałą, dlatego małżonków w złożonych ślubach wspiera Bóg obecny w sakramencie małżeństwa. To On udziela potrzebnych łask małżonkom, którzy mogą czerpać z mocy zawartego sakramentu. Myślę, że to jednak zupełnie co innego niż urzędnik życzący powodzenia.
    --
    • CommentAuthortom_lukowski
    • CommentTimeFeb 16th 2011 zmieniony
     permalink
    Witam. Znow zaczne od ostatnich wpisow :-)
    Tamara74: Bóg błogosławi a urzędnik życzy szczęscia - na jedno wychodzi


    Tamara, nie wiem jak ty siebie okreslasz ale w Polsce grubo ponad 90% uznaje sie za ludzi wierzacych a pewnie ponad 80% ludzi przyznaje sie do katolicyzmu. Te 80% w jakiejs tam formie wyraznie wyraza wole uczestniczenia w liturgii, w zyciu Kosciola. Przyzanje ze wstydem ze miewam czasem chec oceniac jakosc tej wiary, tego katolicyzmu, tego udzialu w zyciu Kosciola ale oboje wiemy ze nie mam do tego zadnego prawa. Nie wolno mi zwyczajnie kwestionowac niczyjej szczerosci, niczyjej dobrej woli.
    Skoro tak to wypada zauwazyc ze dla ogromnej wiekszosci obywateli naszego kraju jednak nie wychodzi na jedno czy "Bóg błogosławi" czy "urzędnik życzy szczęścia".
    Druga rzecz. Jest pewnie w Polsce spora grupa, nie wiem jak ich nazwac, aktywnych ateistow, wrogow religii, przeciwnikow Kosciola, zdecydowanych zwolennikow zycia i swiata bez Boga - im tez nie jest wszystko jedno czy Bog czy urzednik.
    Ostatnia rzecz. Nic o tobie nie wiem wiec wypowiem sie w ciemno i jest jaks szansa ze moge spudlowac :-))
    Nie wiem jakie masz dotychczasowe doswiadczenia z urzednikami a jakie z Bogiem. Mam jednak przeczucie ze jesli spokojnie to przemyslisz to przyznasz mi racje ze niekoniecznie "na jedno wychodzi" :-))

    Kingoskie: Tom oczywiście masz rację, biję się w pierś

    Stanowczo odradzam :-))) Uroczyscie oswiadczam ze zdecydowanie nie o to mi chodzilo :-))

    Kingoskie: przeczytać każdy Twój wpis, to samozaparciem trzeba się wykazać

    Wiem, wiem, tez wole sie sluchac niz czytac :-)) choc to zupelnie nie znaczy ze slucha sie mnie cudownie :-)))))

    Tamara74: Przyrzekamy SOBIE - jeśli nie będziemy się kochac i szanowac, to ani urzędnik ani Bóg nie pomoże.


    O urzedniku i Bogu napisalem pare slow wyzej. Teraz o przyrzekaniu. Nie wiem kogo masz na mysli piszac "my". Sakrament malzenstwa w Kosciele katolickim jest wylacznie dla ludzi doroslych, rozumnych i wierzacych, nalezacych do Kosciola, decydujacych sie zyc, budowac swoja milosc, malzenstwo, rodzine , wychowywac swoje dzieci w Kosciele. Ci ludzie w oczywisty sposob nie przysiegaja wylacznie sobie. Nie mam pojecia czy w czasie ceremonii w USC narzeczeni cokolwiek slubuja ale jesli tak to tez nie slubuja wylacznie sobie. To oczywiscie rowniez wymagaloby rozwiniecia ale gwarantuje ze slubuja tez rodzinie, bliskim, spolecznosci, nie wiem -moze krajowi?
    Jeszcze o tym "Bog nie pomoze". Nie rozpisujac sie zbytnio zauwaze ze wielu znanych mi ludzi doswiadcza osobiscie i w sposob uzasadniony oczegoje pomocy Boga w sytuacjach czesto zdecydowanie trudniejszych niz brak szacunku.

    Tamara74: Ja miałam ślub w usc i zapewniam [...] że maskaradą nie był, wzruszający i podniosły jak w kościele. Chyba nie jest ważne gdzie ludzie przyrzekają sobie miłośc i wiernosc, ważne, żeby dotrzymali słowa.

    Pelna zgoda. pisalem to w roznych miejscach wiele razy ale powtorze. Macie prawo ale tez obowiazek wobec siebie, rodziny, dzieci, spoleczenstwa tworzyc malzenstwo w systemie wartosci ktory jest wam bliski, ktory wyznajecie i ktory jest uznawany w swiecie w ktorym zyjemy. Jestesmy obywatelami Polski no to powinnismy tworzyc malzenstwo w sposob gwarantujacy skutki cywilne ( albo w USC albo np. slub konkordatowy czyli 2 w 1). Jesli jestesmy katolikami to slub w kosciele, jesli Swiadkami Jehowy to w Sali Krolestwa, muzulmanami to w meczecie, prawoslawnymi to w cerkwii itp. Jesli jestes osoba niewierzaca to oczywiscie chetnie przyjde z kwiatami na wasz slub cywilny a tego goscia w garniturze :-) ktory bedzie stal obok ciebie bede odtad nazywal twoim mezem. Z mniejszym entuzjazmem i nieco inaczej bede odbieral cala rzecz jesli jestescie ludzmi Kosciola zamirzacie poprzestac na uroczystosci w USC. I Inaczej tez patrze na osoby niewierzace albo innych wyznan ktore z niejasnych powodow upieraja sie przy sakramencie malzenstwa w Kosciele.
    W czasach, ktrorych wiekszosc z was nie moze pamietac ja rzeczywiscie traktowalem "slub cywilny" jak szopke, teatr, cyrk, maskarade itp ale to wynikalo z innego kontekstu, z innej oceny panstwa, i innych relacji miedzy mna, moimi przekonaniami, moimi wartosciami a tamtym panstwem, tamta wladza - pisala o tym troche nana i nie bede tego szerzej rozwijal chyba ze dla kogos to nie jest jasne.
    To nieprawda ze "nie jest ważne gdzie ludzie przyrzekają sobie miłośc i wiernosc". Tzn nie jest oczywiscie wazne jaki ma ksztalt budynek i w jakim miescie stoi ale z pewnoscia jest wazne w jakiej formie, na jakich filarach, na jakim systemie wartosci, na jakich zasadach ludzie zaczynaja budowac rodzine. To nie jest wszystko jedno a przynajmniej nie powinno byc i to zarowno dla wierzacych jak i dla niewierzacych...
  7.  permalink
    nana81: dlaczego ten termin (slub) tak nieciekawie brzmi?


    Jesli ludzie wierzacy mowia ze za dwa miesiace beda mieli slub to dla mnie jest jest jasne ze za dwa miesiace zamierzaja udzielic sobie sakramentu malzenstwa. Mowiac tylko o slubie wysylaja sobie i otoczeniu komunikat ze najwazniejsze co ich spotka pewnego sobotniego wieczoru, za dwa miesiace to tesn slub wlasnie czyli tlumaczac to na jezyk lepiej chyba zrozumialy - mysla sobie i mowia innym ze najwazniejsze co sie wydarzy tego sobotniego wieczoru to fakt ze oni sobie cos tam obiecaja. A to nie jest prawda. Tylko jak to wytlumaczyc krotko, zeby nie dobic forumowiczek udreczonych lektura moich tekstow :-))) i jednoczesnie mozliwie jasno...
    Jesli czlowiek wierzacy mowi do czlowieka wierzacego -sakrament - to mam nadzieje ( czy moze raczej chcialbym miec nadzieje :-)) ze sie rozumieja. Sakrament to dotykanie Boga ktore musi zmieniac zycie czlowieka i swiat wokol. Slepiec spod Jerycha dotknal Boga i jego zycie sie zmienilo. Lazarz lezacy sobie spokojnie w grobie w Betanii od czterech dni i gnijacy jak to jest w zwyczaju nieboszczykow w cieplym klimacie spotyka Boga i jego ale przeciez nie tylko jego sytuacja radykalnie sie zmienia, i 10 tredowatych, i 4 tysiace glodnych mezczyzn, i mloda dziewczyna przylapana na cudzolostwie, i celnik Zacheusz... Dotkniecie Boga sprawia cuda czyli sprawia ze wydarzaja sie rzeczy niemozliwe.
    Teraz slub, obietnica. Jesli jeden czlowiek mowi do drugiego "obiecalem", "ktos mi obiecal", "obietnica" itp no to zwykle sie rozumieja. Wiele razy przeciez skladalismy rozne obietnice sobie, rodzicom, ludziom ktorych kochamy albo powinnismy kochac, ludziom obcym, instytucjom... i wiele razy nam czy ludziom ktorych znamy cos obiecywano... Powtarzamy tez czasem rozne takie wierszyki o obiecankach cacankach :-)))
    Otoz Kosciol funkcjonuje wystarczajaco dlugo, takze w obszarze ludzkiej milosci, szczescia, malzenstwa rodziny... zeby zauwazyc iz to na co porywa sie tych dwoje ludzi to rzecz ogromna, ogromnie trudna, ogromnie powazna, ogromnie kosztowna, ogromnie odpowiedzialna, ogromnie ryzykowna, bardzo mocno wplywajaca na zycie wielu ludzi, moze nawet calego swiata i prawde mowiac rzadko sie udaje. Kosciol ale tez niektorzy ludzie ktorzy maja jakas wiedze o malzenstwie, milosci, rodzinie twierdza ze trzeba cudu zeby sie to udalo. Oddajac te mysl nieco bardziej elegancko moznaby powiedziec ze potrzeba dotkniecia Boga, potrzeba sakramentu.
    Jesli tak to mysle ze najwazniejsze co sie wydarzy za dwa miesiace w zyciu tych dwojga ludzi z pierwszego zdania mojego tekstu, to moze jednak nie to ze sobie cos tam obiecaja, zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz.
    To z reszta dotyczy takze innych sakramentow. W eucharystii np w pierwszej komunii nie jest najwazniejsze ze powim wierszyk, dam proboszczowi kwiatek, dostane rower czy nawet to ze uklekne przed oltarzem. W spowiedzi ( to tez kiepska nazwa) nie jest oczywiscie to ze wyrecytuje dluzsza lub krotsza liste swoich grzechow, w chrzcie nie jest najwazniejsza biala chusteczka nie wiedziec czemu nazywana szata :-))...
    Jesli chcemy sie rozumiec miedzy soba, jesli oczekujemy ze ludzie niewierzacy, ludzie spoza Kosciola beda choc troche nas rozumiec to warto mozliwie swiadomie dobierac terminy, zanczenia szczegolnie jesli rozmawiamy o rzeczach najwazniejszych.
    Na koniec wazna dla mnie uwaga. Niezaleznie jak odbieracie to co pisze, niezaleznie czy ja potrafie czy nie potrafie klikajac tu na szybko, z marszu, zupelnie na zywca oddac to o co mi chodzi to chce podkreslic ze nie ma w tym zupelnie checi udeowodnienia komukolwiek ze ja jestem lepszy bo wiem a ktoras z was jest glupsza, gorsza, winna itp. nie zamierzam z nikogo zdejmowac odpowiedzialnosci za ksztaltowanie wlasnego sumienia, za poszukiwanie takze podstawowej wiedzy o sprawach podobno dla czesci z nas najwazniejszych ale mysle sobie ze jesli naprawde nie wiecie co to sakrament, co to Slowo Boga, co oznacza znak krzyza, co to ewangelia. wiara, chrzescijanin, katolicyzm, milosc, nawrocenie to ja i ludzie mnie podobni sa za to nie mniej odpowiedzialni niz kazda z was a gdybym nie byl dla siebie az tak bardzo wyrozumialy jak jestem :-) to z pewnoscia napisalbym to zdanie w zdecydowanie ostrzejszym tonie...
  8.  permalink
    magda19800: Tom, jak będę w Warszawie to chętnie się wybiorę w odwiedziny do poradni u Dominikanów :)

    Zapraszam, naprawde zapraszam :-))i do Dominikanow na Dominikanska 2 i w inne miejsca w ktorych zdarza mi sie bywac. Prosze tylko o wszesniejszy kontakt zeby te odwiedziny mialu jakas szanse sie udac. Trudno po prostu o jakas wolna chwile w poradni jesli sie jej wczesniej nie wpisze w grafik a choc na wiekszaoc moich spotkan moge was zaproscic np w charakterze gosci honorowych to jednak nie na wszystkie. W kazdym razie zapraszam :-)
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeFeb 16th 2011
     permalink
    Widzę, że się rozumiemy. "Dotknięcie Boga" hmm... chyba wiem, o czym mówisz:wink:
    --
  9.  permalink
    Mysle sobie ze mamy pewien klopot z terminami ktore uzywamy czesto, nawet z tymi opisujacymi pojecia istotne, fundamentalne. Oswoilismy je, nie budza juz leku, szacunku, ich zakres przestal przerazac albo zachwycac. Co gorsze my kompletnie juz ich nie rozumiemy. Moglbym podac dluugasna liczbe przykladow ale wymienie tylko kilka w kolejnosci losowej:
    znak krzyza, wiara, katolicyzm, chrzescijanstwo, milosc, ewangelia, nawrocenie, Slowo Boga, Wielkanoc, Kosciol, wolnosc, szczescie, niebo, rodzina... no i z pewnoscia sakrament.
    Na te liste spokojnie da sie tez wciagnac cale teksty, zdanie po zdaniu, slowo po slowie naszych modlitw, fragmentow biblijnych nawet tych wydaje sie podstawowych "Ojcze nasz", "Zdrowas Mario", Credo, Dekalog, Kazanie na Gorze ...
    Mysle ze warto zebysmy szukali sposobu by przede wszystkim dla siebie a moze tez dla kogos tam jeszcze odkrywac, odkurzac te pojecia, gesty, teksty. byc moze ktos npaisalby tu nawet mocniej np ze mamy taki obowiazek?
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.