Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeJul 22nd 2014
     permalink
    Słyszałam, pod Twoim wykresem jest info. Masuj brodawki kobito!!!:wink:
    --
    •  
      CommentAuthorbilia
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    O jaaaaa... Dii poryczałam się jak głupia!!! :cry::bigsmile::bigsmile::bigsmile:
    I normalnie aż nie wierze że można tak szybko rodzić!!! :devil::wink::tongue:
    --
    •  
      CommentAuthorbonim
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Nie ma to jak zacząć poranek od placzu wzruszenia porodami hehe cudowne dziewczyny
    •  
      CommentAuthorladybird27
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Dii porod marzenie :)
    czy pierwszy tez byl tak szybki??
    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Niestety nie... Pierwszy zaczął się o 7 rano lekkimi skurczami (do zniesienia ale pojawiła się krew, co wtedy nie wiedziałam, że to od rozwierania szyjki, i przez to za wcześnie pojechaliśmy do szpitala z 2 cm rozwarciem) a skończył się o 17:20. Parte trwały 50 minut. Jedynie etap zszywania był łagodniejszy (też pękłam):tongue:
    --
    •  
      CommentAuthorladybird27
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Aha to i nie az tak zle:) jestes stworzona do rodzenia jak to mowia :)
    ja parlam synka 42 min a cala akcja byla ok 7 godz :) mam nadzieje,ze teraz bedzie szybciej.

    gratulacje jeszcze raz a coreczka piekna :*
    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Na pewno :) Mi tak mówili choć w to nie wierzyłam a widzisz jak szybko mi poszło? :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Wymagające jesteście, ja się tylko modliłam, żeby było krócej niż 24h :bigsmile:
    Dii, super poród :) Dużo masz szwów?
    --
    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Nie mam pojęcia ile. Nigdzie o tym nie jest chyba napisane, ale był 1cm więc nie wiem ile to szwów, ale jakieś wewnętrzne + dwa zewnętrzne dodatkowo, które dłużej się goją.
    --
    •  
      CommentAuthorkoalka
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Gratuluje Karoolce małej Miry i Dii małej Madziulki
    czytając opis narodzin córci Dii przypomnialam sobie poród mojej Magdusi.
    W końcu po bardzo długim czasie wzięło mnie na refleksje i wspominki dnia kiedy poznałam moją małą córkę i zakochałam się w niej bez pamięci.
    Córę urodziłam 17 grudnia, ale cała akcja zaczęła się już 16. Na wieczór owego 16 grudnia byłam umówiona z lekarzem w szpitalu na kontrolne KTG i USG bo byłam już po terminie. Najpierw przez godz czekaliśmy z małżem przed gabinetem na lekarza bo akurat miał cesarkę i osłuchaliśmy się dźwięków jakie dochodziły z porodówki – kobieta miała przez dobre 30 min parte, przy których darła się na cały oddział. Mnie samą to przeraziło i choć całą ciążę była za tym że mąż ma być przy mnie, ostatecznie nakazałam zmianę planów i zdecydowałam ze sama pójdę rodzić.
    Po KTG i USG lekarz stwierdził, że skurczy brak, rozwarcia brak i raczej święta spędzę w szpitalu na patologii jak nie urodzę do końca tygodnia, a był poniedziałek. Wkurzyłam się trochę bo święta chciałam być w domu. Po powrocie zaliczyłam schody na 6 piętro a wieczorem męża, pooglądaliśmy jeszcze jak co dzień seriale, mąż poszedł smacznie spać, a ja dalej oglądałam TV, bo wtedy już od paru tygodni nie mogłam szybko zasnąć.
    I tak sobie oglądam, aż tu nagle o 23.30 zaczęło ćmić mnie w podbrzuszu jak na @, ale olałam sprawe i dalej oglądałam. Im noc była głębsza tym ćmienie stało się boleśniejsze i regularniejsze, wiec tak koło 3 w nocy wstałam, wzięłam prysznic i zbudziłam małża że chyba czas jechać bo skurcze co 4 min. Zanim się pozbieraliśmy to już była 4.30 i miej wiecej o tej godz trafiłam IP. Tam od razu skierowali nas na położnictwo, tam położna powitała nas pytaniem po co przyszłam? A ja - że rodzić, to ta skwitowała że chyba żartuje. Zostawię to bez komentarza – bo brak słów. Lekarz dyżurujący tak mnie zbadał że zaczęłam krwawić, wiec zostawili mnie ze stwierdzonymi 2 cm rozwarcia i lekkimi skurczami. Szybkie pożegnanie z małżem i skierowali mnie do sali porodowej, gdzie jeszcze raz zbadała mnie już normalna bardzo miła i ludzka położna, przeprowadziła wywiad i jak tylko dowiedziała się który lekarz prowadził ciąże od razu go powiadomiła, bo tak się złożyło że też miał nockę. Przyszedł, pożartował, zbadał, dodał otuchy, zaprowadził do łóżka na oddziale i kazał efektywnie rodzić . No i zostałam sama w pokoju zapisując godz skurczy, a że wydłużyły się do 15 min to spokojnie mogłam miedzy nimi się zdrzemnąć . O 6 zawołano mnie na KTG tam małe skurcze, wiec kazano dalej odpoczywać i spacerować. Takim oto sposobem dotrwałam do 9, gdzie zawołano mnie żebym przyszła na badanie ginekologiczne. I oto okazało się że jest już 8cm rozwarcia ( które przespałam). Poprosiłam o lewatywę, wykonali, choć śmiali się i prosili żebym im w kibelku nie urodziła. Po lewatywie już nie wróciłam do sali tylko pomaszerowałam na porodówkę. Tam od 10godz chodziłam, skakałam na piłce, itd. Przy porodzie oprócz położnej były 2 praktykantki, boskie istoty, bardzo pomogły, masowały plecy, dogadzały jak tylko umiały. Położna cały czas motywowała że do 12 urodzę, ale coś się zblokowałam i zamiast skurcze się wzmagać słabły – podała oxydocynę, rozbujało się na dobre i przeszłam na łóżko, kazała wybrać pozycję jaka najbardziej będzie dla mnie wygodna. Rodziłam na boku bo byłam już na tyle zmęczona że chciałam trochę leżeć. Parłam 55min mrucząc wręcz wpadłam w trans ale pamiętam to jak by trwało tylko 10min. Na początku szło mi mozolnie, ale jak załapałam jak należy oddychać to poszło. Małą od razu położyli mi na brzuchu i kazali czytać napis z opaski jaką potem jej przypiekli do ręki.
    Córka Anny ur 17.12.2013 godz 14.00 waga 3890g wzrost 58cm.
    Lekko pękłam wiec założyli mi mały szew wewnątrz i jeden na zewnątrz i 2 godz leżałyśmy sobie na łóżku, miedzy czasie przybył mąż i jak zaczarowany patrzył i napatrzyć się nie mógł na naszą małą Madzie.
    Miałyśmy potem po drodze trochę przebojów z karmieniem ale wyszłyśmy na prosta i cycujemy się do dziś.
    Powiem wam że nic piękniejszego nie mogło mnie spotkać jak chwila gdy uświadomiłam sobie że ta mała kruszyna jest moja a ja należe do niej .
    --
    •  
      CommentAuthorKatekMuc
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Czytam opis Dii i na prawdę nie mogę wyjść z podzwu, cudnie to wszystko opisałaś. Kurczę ja pierwszy poród miałam błyskawiczny. o 22 byłam w szpitalu przed 23 lewatywa i skurcze sie rozkręciły a 1.20 synek juz była na świecie. Parłam 20 min. I mam nadzieję, że zasada ,że drugi poród jest lżejszy się sprawdzi , a nie że np. drugi poród będzie cięższy :P Bo zaczynam się bać .:bigsmile::bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    KatekMuc: a nie że np. drugi poród będzie cięższy :P


    Nie bój żaby :)) Mój pierwszy był piękny, a drugi go pobił i był magiczny :) Także może iść w dobrą stronę :)
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Zazdroszcze Wam tych pięknych porodow.
    Moje oba zakończone nagłymi cc. Choc nie ukrywam,jesli zdarzyłaby się 3 ciaza,chyba bym chciala jeszcze probowac sn :wink:
    Tylko problem w znalezieniu poloznej i lekarza,ktory podjalby się takiego porodu :sad:
    •  
      CommentAuthorDorit
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Dii piekny opis! wzruszylam sie, rodziłas w tym samym szpitalu co ja, a pamietasz nazwisko poloznej?

    nie slyszałam o tym sposobie z kasłaniem, bomba!!! :))
    ja tez parłam przy drabinkach ale skurcze byly cos mało efektywne i zakonczyłam na boczku na łożu:)
    tez chcialabym drugie dziecko wyprzec w pozycji wertykalnej
    dzielna jestes kobitka
    tez mialam szwy wewn i zewnetrzne, b swedzialy i uwierały i juz teraz wiem ze pare dni po porodzie mozna poprosic o ich zdjecie
    bo zanim sie rozpuszczą mozna kota dostac ( przynajmniej ja dostawałam)
    --
    •  
      CommentAuthorKaroolka
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Dorit ja nie mogłam usiąść przez szwy, bolało jak cholera, uwierało. Szwy miaLy być rozpuszczalne. Po 8 dniach trafiłam na IP z powodu piersi i przy okazji zdjęto mi te cholerne szwy. Ulga niesamowita... Co prawda po ich zdjęciu lekko rozeszła mi się ranka,ale szybciutko zagoiła się sama.
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeJul 23rd 2014 zmieniony
     permalink
    To i ja wkleję opis w końcu :)

    Około 2.15 obudziły mnie „jakieś” skurcze, ale zignorowałam je, bo jak wiecie, takie skurcze miewałam już wcześniej, więc specjalnie się nimi nie przejęłam i poszłam spać dalej. Po godzinie obudziły mnie już mocniejsze, mierzyłam co ile są i wychodziły bardzo nieregularne: co 12, 10 i 15 minut. Leżałam tak sobie i rozmyślałam, czy to już czy może jeszcze nie, ale gdy zaczęły być co około 8 minut, postanowiłam podzielić się tą wiadomością z Marcinem. Był gotowy od razu jechać do szpitala  ale ponieważ ja nadal nie wierzyłam, że to To, kazałam położyć mu się spać. Około 5.3o rano już nie spaliśmy, wzięłam prysznic, żeby sprawdzić czy się akcja „nie rozejdzie”. I nie rozeszła się, bo chwilę po 6.oo skurcze były co około 5 minut. Poczekałam aż Nadia się wybudzi, zadzwoniliśmy po teściową i równo o 7.oo wyjechaliśmy do szpitala, do którego mamy niecałe 4o km. Przy czym do samochodu schodziłam na raty, bo skurcze były już mocno bolesne co 3 minuty i nie byłam w stanie podczas nich w ogóle się poruszać. Na porodówkę zostałam przyjęta równo o 8 godzinie. Przyjęła mnie moja ulubiona położna, którą pamiętam z poprzedniego porodu, a także druga ukochana, z którą poprzednio rodziłam. Zbadały mnie, rozwarcie wewnętrzne miałam na 5 cm, wewnętrzne na 6 , skurcze mocne, regularne. Dostałam piłkę do skakania i zaczęła się papierkowa robota. Niestety nie wzięliśmy ze sobą planu porodu, o który zapytałam nas Pani Beata, nie pytajcie, no nie wiem jak to się mogło stać…. Położna wyszła i wróciła po chwili z ichniejszym planem, w którym mogłam zaznaczyć wszystko to co chciałam, czyli prośbę o ochronę krocza, o możliwość rodzenia w takiej pozycji w jakiej będę chciała, o niegolenie, o lewatywę i tak dalej. Także byłam bardzo, ale to bardzo pozytywnie zaskoczona :) Skurcze na piłce porodowej niestety się wyciszały, więc poszłam pod prysznic i kręciłam za radą położnej sutkami :) no i zaczęło się na nowo, tym razem już trochę mocniej. Około godziny 10.oo rozwarcie miałam na 7 cm, o 11.oo na 8 cm. I tu zaczęłam na poważnie czuć, że rodzę, skurcze były mocne i bardzo bardzo bolesne. Ciągle krążyłam między łóżkiem a prysznicem. Do 12.oo było 9 cm i te 9 cm, miałam aż do 13.oo myślałam, że umrę z bólu. W końcu odeszły mi wody, ale nie miałam siły już przeć i po rozmowie z położną dostałam dawkę oksytocyny, po trzech partych urodziłam Liwię o 13.35 7.7.2014 waga 4040, długość 62 cm :D:D:D Tuliłyśmy się z Maleńką od razu bardzo bardzo długo :) Nie zostałam nacięta, delikatnie pękłam, miałam założone dwa szwy. Pamiętam, że przy tych 8 cm, coś przebąkiwałam w majakach, że marzy mi się żurek…. Uwierzycie, jeśli Wam napiszę, że ten żurek dostałam po trzech godzinach po porodzie, położne poprosiły kucharki, żeby mi kubek odłożyły, bo akurat był na obiad, a one mi go podgrzały w swojej mikrofalówce. Wszyscy byli dla mnie ogromnym wsparciem, z Marcinem na czele – przecinał pępowinę :D Pani Beata to cudowna, wymarzona położna o wielkim sercu i empatii, nie poganiająca, doskonale wyczuwająca rodzącą. Nie mogłam w lepsze ręce trafić, naprawdę życzę każdej kobiecie, kogoś takiego u boku podczas porodu. Jeszcze po porodzie w parę godzin, chodziła ze mną do łazienki pomagał się myć, zakładać majtki i tak dalej, bo bardzo mnie spojenie bolało i miałam problem z poruszaniem się. I jeszcze jedno: po porodzie opiekę miałam równie fantastyczną, z położną laktacyjną na czele. Drugiego dnia przyszła do naszej Sali i opowiadała nam o laktacji, co nas czeka, co może niepokoić, na co zwracać uwagę. Wielki spokój, ogromna wiedza, a co najważniejsze dodawała wiary w siebie i w swoje piersi, dosłownie jakby ktoś naszą Montenię z wątku laktacyjnego wyciągnął i zmaterializował w naszym ustrzyckim szpitalu :D Jestem bardzo szczęśliwa, że drugi raz rodziłam w tym szpitalu, tyyyyle ciepła dostałam :>
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    • CommentAuthorSmuga
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Wow PENNY, pięknie!
    A historia z żurkiem wymiata :-)
    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Dorit: Dii piekny opis! wzruszylam sie, rodziłas w tym samym szpitalu co ja, a pamietasz nazwisko poloznej?

    Kurcze nie bardzo. Ale na imię miała chyba Dorota. Taka ciut starsza (w sensie nie studentka:tongue:), blond włosy w kucyku i z grzywką. Chyba miała okulary. Tyle pamiętam:wink:
    Dorit: nie slyszałam o tym sposobie z kasłaniem, bomba!!! :))

    No nieźle, co? Sama byłam w szoku :)
    Dorit: ja tez parłam przy drabinkach ale skurcze byly cos mało efektywne i zakonczyłam na boczku na łożu:)

    Mi też móiła, ze są mało efektywne, w sensie za krótkie dlatego maż musiał mi brodawki masować a ja mocno parłam wykorzystując cały skurcz i tak oto się udało:bigsmile:
    Dorit: tez mialam szwy wewn i zewnetrzne, b swedzialy i uwierały i juz teraz wiem ze pare dni po porodzie mozna poprosic o ich zdjecie
    bo zanim sie rozpuszczą mozna kota dostac ( przynajmniej ja dostawałam)

    O kurcze nic m o tym nie wiadomo! Ehhh... A faktycznie ciężko siedzieć, poruszać się. Jak już siedzę to po wstaniu idę jak połamana. Porażka!

    koalka, Penny - pięknie opisałyście poród i swoje przeżycia :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Ano, Twój poród równie piękny PENNY :D No i żurek rządzi! :bigsmile:
    Fajnie, że takie cudne babki i super-męża miałaś przy sobie...
    Ja też z sentymentem myślę o swojej położnej i nie mogę się już doczekać kolejnego spotkania z Nią...
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJul 23rd 2014
     permalink
    Dii, położna środowiskowa może Ci wyciągnąć podczas wizyty. Przedzwoń i się zapytaj.
    --
    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeJul 24th 2014
     permalink
    Byłą dzisiaj. Pytałam o te szwy, to powiedziała, że faktycznie one się dłużej goją, ale jeszcze nie widziałam info od Ciebie, że ona może to zrobić. Dobra, na razie nie jest tak źle... Daję radę :wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 24th 2014
     permalink
    Penny, piękny opis!!!

    A z tym żurkiem cudne, że Ci go odłożyły - to jest własnie CZŁOWIEK, a nie położna, czy lekarz.

    No i Ciebie też podziwiam, że przy rozwarciu na 8 cm byłaś w stanie chodzić :shocked: Zastanawiam się, czy to jest tak, że każda z nas zupełnie inaczej odczuwa ból? Ja przy rozwarciu na 6 przy obu porodach musiałam się położyć, bo nogi odmawiały mi posłuszenstwa, po prostu nie byłam w stanie nawet kroku zrobić...
    --
    • CommentAuthorkarolciat
    • CommentTimeJul 24th 2014
     permalink
    Na mnie po porodzie też czekała kolacja, pomyślały o mnie kobiety z porodówki i odłożyły porcję.
    Ja byłam nacięta z powodu żylaków, miałam kilka szwów.
    Położna kazała mi kupić białego jelenia i myć się właśnie nim - zmiękczał szwy wiec nie ciągnęły i szybciej się rozpuszczały. Ostatni wypadł mi pod prysznicem chyba 5 dnia po porodzie.
    I przy okazji każdej wizyty w toalecie robiłam sobie krótkie okłady z Tantum Rosa.
    Gratuluję szybkich porodów.
    Również liczę na sprawny w grudniu :)
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeJul 25th 2014
     permalink
    Smuga: Wow PENNY, pięknie!
    A historia z żurkiem wymiata :-)

    mangaa: Ano, Twój poród równie piękny PENNY :D No i żurek rządzi!
    Fajnie, że takie cudne babki i super-męża miałaś przy sobie...

    The_Fragile: Penny, piękny opis!!!

    A z tym żurkiem cudne, że Ci go odłożyły - to jest własnie CZŁOWIEK, a nie położna, czy lekarz.

    No było wspaniale, bolało w cholerę ale było pięknie !!! No i ten żurek po prostu był naj naj najlepszy na świecie :tooth:
    The_Fragile: No i Ciebie też podziwiam, że przy rozwarciu na 8 cm byłaś w stanie chodzić Zastanawiam się, czy to jest tak, że każda z nas zupełnie inaczej odczuwa ból? Ja przy rozwarciu na 6 przy obu porodach musiałam się położyć, bo nogi odmawiały mi posłuszenstwa, po prostu nie byłam w stanie nawet kroku zrobić...

    Ja myślę, że to od wielu czynników zależy, od długości trwania porodu, progu bólu, może tego jak więzadła się rozchodza i pewnie tysiąca rzeczy o których pojęcia nie mamy :) a i wiesz, to nie tak, że jak sobie chodziłam i kawkę popijałam :P bolały skurcze baaardzo, a ja tak krążyłam, to stawałam, kręciłam biodrami i mruczałam jak jakiś dinozaur opierając się ramionami na łóżku. Troche się czułam jakbym pijana była...
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorP_Madzia
    • CommentTimeJul 27th 2014
     permalink
    Jutro mijają 4 tygodnie od mojego porodu, także najwyższy czas zeby sie z Wami podzielić wrażeniami :)

    W niedziele 29 czerwca pojechaliśmy pod Warszawę po naszą M. - zostala na weekend u dziadków. Miałam jakieś przeczucia, wiec poprosiłam T. zebysmy zostali na noc. w poniedziałek tez chciałam zostać jeszcze u rodzicow - Ogrod, piękna pogoda, basen ktorego M nie wychodzi i ja - ktora juz ledwo sie toczyłam.
    8 rano w poniedziałek wstałam razem z T i zaczęłam sie śmiać, ze i tak bedzie niedługo jechał do szpitala bo CHCE dzis urodzić, w końcu były imieniny mojej mamy :) Mąż pognał do pracy a ja zaczęłam sie krzatac po domu, bawić z M aż w końcu ok godz 11 zaczęły sie delikatne skurcze. Zaczęłam je liczyć. Początkowo były co 20
    Minut. Po ponad godzinie i kilku skurczach weszłam do wanny, zeby sprawdzić czy to wlasnie to. Skurcze były co 15 minut ale nadal na tyle mało bolesne ze nie byłam pewna czy to wlasnie to. Moja mama, ktora w razie godziny 0 miała mnie wiezc do szpitala juz zaczęła nerwowo nogami przebierać :) chciała mnie juz o 12 wywozić do szpitala ale sie nie zgodziłam. Zrobiłam sobie lewatywę, zadzwoniłam po moja siostrę zeby przyjechała do taty, który juz ze stresu przestał mowić i zajęła sie z nim nasza M. Wreszcie ok 13:15 wyjechalysmy z domu na Żelazną. Oczywiscie zadzwoniłam do T ze wyjeżdżamy i zeby tez kierował sie juz do szpitala. W czasie drogi skurcze były juz co 10 minut ale nadal delikatne. Zadzwoniłam do moich przyjaciółek ze w sumie to chyba juz sie zaczyna. O 13:30 byłam w szpitalu na ip. Zeszła do mnie położna. Sprawdziła rozwarcie, okazało sie ze jest 4 cm. Zrobiła wywiad o poprzedni poród i stwierdziła ze jestem idealna partia do domu narodzin. Zrobili ktg, które miało mnie do niego zakwalifikować. Ja w sumie nawet nie myślałam o tym, zeby tam rodzic ale w czasie ktg miałam sie zastanowic. Okazało sie ze ktg idealne i możemy rodzic w domu narodzin. Nie byłam przekonana ale położne mnie bardzo namawiały wiec sie zgodziłam. Nie ukrywam, ze głównym powodem było to że mogłam wyjść pl 24 h - mam obsesje szpitali i byłam bardzo sfrustrowana pozostawieniem M. Nie wiem czemu, bo przeciez u dziadków zostaje juz na weekendy ale jakos teraz płakać mi sie chciało ze musze ja zostawić.
    Położna kazała T wziac torby i jechaliśmy do DN. Weszliśmy do sali i mój T oniemiał - super standard a do tego położna wygladała na godna zaufania. Przebralam sie w koszule, rozpakowalam torbę i zaczęłam łazić po sali w nadzei ze wreszcie poczuje faktycznie skurcze bo te, które były nie powodowały jakiegoś strasznego dyskomfortu. Była 14:20... Stwierdziłam ze wejdę do wanny. Skurcze zaczęły doskwierac. T dzielnie polewal mi brzuch i plecy ciepła woda, głaskał po głowie. Polozna cały czas przychodziła i sprawdzała czy wszystko ok. Po 30 minutach kontola rozwarcia - 7 cm!!! Powiedziała ze jak tak dalej pójdzie to urodzę w najbliższa godzinę. O 15:15 miałam pełne rozwarcie. Zaczęły sie parte. Nie ukrywam ze były cięższe niż przy pierwszym porodzie. Bruno był większy a i nie nacieli mnie. O 15:30 przyszedł na świat nasz syn :) 4100 mięska do kochania i 57 cm :) urodziłam w wannie, bez nacięcia i popękania. Położna była cudowna i zachowywała sie jakbym jej zapłaciła największe pieniądze swiata, traktowała mnie z wielka czułością i szacunkiem. Rozczulila mnie gdy podała T. Bruna a mi z namaszczeniem umyla plecy i pomogła sie ogarnąć. Tak po ludzku. Oczywiscie nie czulabym sie tak bezpiecznie gdyby cały czas nie było przy mnie mojego męża. Jak zobaczyłam Bruna, po raz drugi w życiu poczułam sie najszczęśliwszą na świecie. I to wszystko nie miałoby miejsca gdyby nie najwspanialszy człowiek, jakiego poznałam , który został moim mężem i pomógł mi stworzyć takie dwa cuda :)
    W ciazy zarzekalam sie ze to ostatnie dziecko, a teraz wcale nie jestem tego taka pewna ;)
    Myślałam ze nie bede w stanie pokochać nikogo tak mocno jak naszej M a okazało sie, że serce mi urosło i ta miłość sie mogła podwoić :)
    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Madzia poród super! Fajnie, że w wannie rodziłaś no i w domu narodzin! Ja to słyszałam, że trzeba bardzo wcześnie się zapisywać a i tak można się nie załapać, bo jest długa lista rezerwowych...
    A to jak opisałaśnie pomoc męża mnie rozbroiło! Oczy mokre, ciarki na ciele! Gratuluję!:smile:
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Madzia piękny poród gratuluję ci wypchniecia takiego klopsika :-)
    --
    • CommentAuthorkarolciat
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Szkoda, że do Wa-wy tak daleko.
    Też mi się dom narodzin marzy...
    Cudowne przeżycie, zazdroszczę :)
    --
    •  
      CommentAuthorask28
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Madzia super poród, marzenie a zwłaszcza traktowanie przez personel:)
    Gratuluję.
    -- ,
    •  
      CommentAuthorOsinek
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Ależ sie popłakałam... cudowny poród !
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Piękny :D:D:D
    --
    •  
      CommentAuthorlija
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Ja też płakałam... Pięknie!!!
    --
    • CommentAuthorKatiziie
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Dzis wrociłymsy do domu wiec z racji tego i ja napisze moją historie:)
    tak wiec zacznijmy do tego ze w 38tyg stwierdzono dystrofie płodu i zostalam skierowana do specjalistycznej kliniki na badania.. po badaniu przepływów okazalo sie ze wszystko ok i dzidzia po prostu bedzie mała (myslalam ze wypuszcza mnie do domu). I tak chodzilam tydzien i skubałam brodawki zeby jakies skurcze przywołac... iiiii nic z tego szyjka miekka rozwarcie na jeden palec i tyle... 17.07 dostalam rano lewatywe a potem zalecenia skakac na piłce chodzic i skubac brodawki i tak do 12 w poludnie w koncu wzieli mnie na badanie w celu sprawdzenia czy rozwarcie sie zwiekszylo... i nagle 12:10 odeszly mi wody w momencie gdy Pan doktor mial reke w mojej pip... i tak po woli zaczely sie skurcze wiec telefon po męża:) mineła godzina mąż dotarł z aparatem na sale usiadł obok mnie i opowiadal jakies pierdoły dla rozluznienia atmosfery:P i tak od godziny 14:30 zaczeły sie skurcze takie juz bardzo uciazliwe i bolesne poszlam wiec pod prysznic z mezem i wrocilismy na sale porodową. Dostalam dwa czopki zeby szybciej sie rozwarcie zrobiło... O 17.20 poczułam parte i tak po 10min na swiat przyszla Mia :D nasze cudne 2900g i 50cm szczescia....( jak wczesniej wspomnialam miala miec dystrofie i max 2400g).
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/url
    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    10 minut partych? Ładnie :) No ale w sumie malutka ta twoja mała :P I współczuję lekarzowi jak chlusnęły na niego wody :)
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Ja tam myślę, że po prostu przebił Ci pęcherz płodowy. Gratuluję ekspresowego porodu :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorP_Madzia
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Trafiłam akurat na Edytę Dzierżak-Postek i polecam z całego serca!
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Gratuluję wmiare krótkiego porodu :-)
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeJul 28th 2014
     permalink
    Katiziie a czemu tak długo w szpitalu bylyscie?
    Porody piękne, fajnie wiedziec, że kolejne są piękniejsze a kobiety bardziej świadome.
    --
    • CommentAuthorkaamii
    • CommentTimeJul 29th 2014
     permalink
    Kurcze jak czytam o takich pięknych porodach to już chcę drugie dziecko.

    A u mnie to było tak :)
    Godzina szósta rano wstaje na siku i słyszę dźwięk wystrzelonego korka od szampana, patrze w dół - okazuję się, że to odchodzą wody.
    Budzę delikatnie M i mówię - Misiu Wody - M wstaje i idzie spokojnie do kuchni po wodę :), ja się śmieję i mówię, że szybko ręczniki ma przynieść, bo wody mi odchodzą - zrozumiał. Doszłam pod prysznic, M dotarł do kuchni zrobić jajecznicę, bez pośpiechu zaczęliśmy ogarniać się do szpitala. Wody leją się strumieniami, a mnie nawet brzuch nie pobolewa.
    O 8 stawiliśmy się na IP, rozwarcia brak, szyjka UWAGA ma 2,5 cm, twarda, zupełnie nie porodowa, lekarz już mówi, że łatwo nie będzie.
    O 9 dostałam łóżko na korytarzu, podpięli mnie pod ktg, skurcze pojawiały się już regularne co 5 minut, ale były bezbolesne - wody dalej się leją.
    O 12 dostaję salę, położna mnie bada i co rozwarcia brak, szyjka nieruszona. Dostaję oxy i położna mówi, że pojawi się za 2 godziny sprawdzić rozwarcie. Po chwili czuję pierwsze skurcze, kręcę bioderkami - wody dalej się leją.
    O 13 zgłaszam, że wody są zielone, kontrola szyjki no i skróciła się o 0,5 cm. Dostałam jakieś czopki. Położna zaczęła mi robić wspaniały masaż szyjki, ale szybko musiała skończyć, bo wydarłam się żeby natychmiast przestała - wyszła obrażona ze słowami, że skoro nie chcę dać sobie pomóc to ona wróci za dwie godziny.
    O 14 błagałam, żeby wróciła :) Badanie i szyjka zgładzona :) Poszłam z M pod prysznic z nadzieją, że teraz to już z górki pójdzie rozwarcie.
    O 15 nie miałam już siły chodzić, zresztą M też już miał dość, bo chodził cały czas i za mną i wody z podłogi ścierał.
    Ból staje się już nie do zniesienia, więc proszę położną o znieczulenie, powiedziała, że mi dadzą jak będę miała 3 cm rozwarcia, a do tej pory da mi gaz rozweselający. Ok zgodziłam się. Skurcze zaczęły się mega regularne co minutę ok 90%, gaz pomagał najbardziej wtedy jak waliłam maseczką do wdychania o krawędź łóżka:) M co chwilę chodził do położnej i prosił o zzo.
    O 16 jest rozwarcie na 1 palec, położna mówi, że muszę wytrzymać i przyjdzie za dwie godziny na kontrolę, a do tego czasu mam wdychać gaz. Dotrwałam wpół przytomna do 18, są dwa palce. Przyznam, że wtedy było mi już obojętne jakie mam to rozwarcie, bo myślałam, że umieram. No nic przyszła chyba po pól godzinie i chyba się zlitowała, bo wezwała anestezjologa.
    O 19 dostałam znieczulenie :) I wszystko minęło, było pięknie. M ze łzami w oczach mówił, że już nie mógł znieść mojego cierpienia. Zgłodniał biedny przez te 11 godzin na porodówce, więc zamówił sobie KFC.
    Ja odpoczęłam, cieszyliśmy się, że już niedługo zobaczymy naszą Malutką, opowiadaliśmy sobie jak będzie wyglądać, czas płynął beztrosko, M nawdychał się gazu rozweselającego,więc było śmiesznie.
    Ok 20 nagle czuję,że muszę do toalety, pomyślałam, że się oczyszczam. M biegnie po położną, żeby mnie odłączyła od kroplówki, okazało się, że była zmiana dyżuru i przyszła młoda, piękna no mój Anioł i wybawca. Kontrola szyjki przed WC i jest rozwarcie na 10 i bóle parte na znieczuleniu. Położna mówi, że widać główkę, zapytałam czy łysa, odpowiedziała, że są czarne długie włoski :) Zleciało się mnóstwo ludzi w tym trzech studentów. Parłam jak szalona, bo o 21 miało przestać działać znieczulenie i tak przy wspaniałej położnej, która krzyczała PRZYJ PRZYJ MAMUSIA i przy moim M trzymającym głowę i przypominającym jak oddychać o 20.51 urodziłam córeczkę 3794 i 57 cm. Płakałam ze szczęścia, M płakał, ba studenci też płakali, bo się okazało, że był to ich pierwszy poród.
    Jak tylko ją zobaczyłam od razu się zakochałam, ona też płakała, a jak położyli mi ją na piersi momentalnie przestała. Patrzyła się na mnie uchylonym jednym oczkiem :) Już wtedy wiedziałam, że mogę rodzić codziennie dla takiej chwili. Czułam się spełniona, prze szczęśliwa. Nigdy wcześniej i chyba już nigdy więcej nie poczuję przypływu takiej miłości.
    Ot co był to najcięższy, ale i najpiękniejszy dzień w moim życiu.
    Niebawem to powtórzę, ale mam nadzieję, że bardziej świadomie i łagodniej.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeJul 29th 2014
     permalink
    kami87: gaz pomagał najbardziej wtedy jak waliłam maseczką do wdychania o krawędź łóżka:)


    :crazy::crazy::crazy::tooth:

    Ale widzę, że u Ciebie bardzo ZZO pomogło, w sensie że się na maksa rozluźniłaś i rozwarcie migusiem poleciało :wink:
    --
    • CommentAuthorkaamii
    • CommentTimeJul 29th 2014
     permalink
    Po ZZO czułam się jak w niebie, miałam leciutkie pobolewanie w podbrzuszu, szkoda tylko, że dostałam go dopiero po 12 godzinach porodu :)
    Personel się właśnie dziwił, że tak szybko poszło. No i parcie na znieczuleniu to też bajka. Czułam, że muszę przeć ale nic a nic nie bolało, więc mogłam dać z siebie wszystko i wypchnęłam kluskę chyba na trzech skurczach.
    --
    • CommentAuthorKatiziie
    • CommentTimeJul 29th 2014
     permalink
    Katka mala miala zoltaczke i byla caly czas pod lampa w inkubatorze.
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/url
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeJul 29th 2014
     permalink
    Katiziie: Katka mala miala zoltaczke i byla caly czas pod lampa w inkubatorze.

    ojaaaa, długo nie? Już wszystko ok?
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeJul 29th 2014
     permalink
    Kurcze no ja waham się czy rezerwować sobie opcję ZZO...
    Z jednej strony chciałabym rodzić zupełnie naturalnie, a z drugiej pamiętam co mówiłam po pierwszym porodzie, że na pewno będę miała chciała mieć tę opcję... na wszelki wypadek, jakby te cholerne krzyżowe bolały tak jak za pierwszym razem.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 29th 2014
     permalink
    mangaa: że na pewno będę miała chciała mieć tę opcję... na wszelki wypadek


    Mangaa, ja miałam za każdym razem wpisane, że chcę mieć opcję ZZO i ani za jednym, ani za drugim nie użyłam ;)) Ale fajnie było mieć tę świadomość, że w razie czego dostanę ;)
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeJul 29th 2014
     permalink
    Za pierwszym razem jak bym miała to na 100% bym skorzystała. :wink:
    Nawet nie chodziło o plan tylko nie miałam konsultacji anestezjologicznej zrobionej przed porodem, więc odpadało.
    A teraz teoretycznie powinno pójść łatwiej, no ale może faktycznie bardziej na luzie podejdę do porodu jak ZZO będzie. :bigsmile:
    --
    • CommentAuthorKatiziie
    • CommentTimeJul 29th 2014
     permalink
    Katka tak juz wszystko ok ale oczywiscie trzeba obserwowac...
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/url
    • CommentAuthortylkonadzis
    • CommentTimeAug 3rd 2014 zmieniony
     permalink
    Hej, mój poród był rok temu, ale postanowiłam, że też się podzielę z wami moimi przeżyciami, chciałam wcześniej, ale jakoś przez bardzo długi czas nie wchodziłam na forum.

    Poród hmm…. skurcze zaczęły się około 1 w nocy, pisze do mojego że mam skurcze, bo on w pracy… po 3 jakoś przyjechał, nie kazałam mu jeszcze przyjeżdżać (ale był tak podekscytowany, że nie mógł skupić się na pracy), bo skurcze były nie regularne częstotliwość występowania wahała się od 6 do 11 min (chociaż od lekarza – diabetologa miałam zalecenie, że mam jechać od razu do szpitala, jak coś zacznie się dziać)… między skurczami pakowałam torbę do szpitala, wzięłam kąpiel, poleżałam troche.. koło 5.30 postanowiłam się zebrać do szpitala… skurcze były bolesne, ale jeszcze dało się wytrzymać… koło 6 byliśmy w szpitalu, tam przeprowadzili wywiad, zbadali mnie, miałam 3-4 cm rozwarcia, zrobili usg – mówiła, że główka jest trochę większa w stosunku do ciała (mówiłam jej o tych wymiarach, oglądała zdjęcia z usg, etc.) i że mały będzie ważył 2800, i wzięli mnie na porodówkę, a tam kolejne pytania, masakra, tu boli, ledwo człowiek się skupia na pytaniach, a tu każą odpowiadać… Koło 8 ledwo wytrzymywałam z bólu, skurcze stawały się już nie do wytrzymania.. mówię im tam, że mnie boli, że chce znieczulenie jakieś, mojego wysyłałam żeby im tam powiedział… w końcu przyszła jakaś lekarka, zbadała mnie 6 cm rozwarcia, główka bardzo niziutko, dostałam oksytocynę i gaz, który nic nie pomagał, a wręcz przeciwnie po nim źle się czułam… potem kazali mi zmierzyć poziom cukru – podwyższony, więc kroplówka z insuliną (kilka razy po tym kazali mi jeszcze zmierzyć, ciągle był podwyższony) … ciągle im tam mówiłam, że mają mi dać coś bo mnie boli i wgl… mój mi pomagał jak mógł, ale i tak mu się kilka razy oberwało.. i raz na położną się wydarłam (ale zaraz ją przeprosiłam) w końcu po jaaaaakimś długim czasie zdecydowali mi się dać jakiś zastrzyk domięśniowo (też nic nie pomogło) po tym tak dość szybko wszystko się potoczyło.. przyszła lekarka, zbadała mnie, pełne rozwarcie, przebiła mi pęcherz płodowy i powiedziała, że jak poczuje jakby mi się kupe chciało, to mam powiedzieć… na następnym skurczu już miałam parte… zrobili nacięcie krocza (niby w szczycie skurczu, a bolało strasznie).. czułam, że coś mokrego stamtąd leci (myślałam, że jakieś wody czy coś) pytam jej się co to, a ona pani dziecko i tak wyszła główka, potem przy kolejnym skurczu reszta ciała… pięknie się rozwrzeszczał… 10 pkt dostał… tatuś przeciął pępowinę, i dali mi małego do cycka… gdy mały tak sobie ciągnął z cyca, to mnie wyłyżeczkowali, bo fragment łożyska miałam, i zszyła, bardzo dłuuuugo mnie szyła, przy końcówce mnie bolało… pytałam jej się ile szwów mi zakłada, to powiedziała, że to będzie jeden ciągły (ciekawe).. i pomimo nacięcia lekko pękłam…
    No i mały – Aleksander Bartosz – urodził się 2.07.2013 o 10.15 z wagą 2820 i 52 cm

    Po jakimś czasie doczytałam w książeczce, że ma wpisane cechy dystrofii wewnątrzmacicznej (nikt mi o tym nic nie mówił).
    --
    •  
      CommentAuthorbilia
    • CommentTimeAug 10th 2014 zmieniony
     permalink
    Zaczęłam pisać ale wymięklam bo ciężko z telefonu... Wklejam więc opis który zamieściłam pod swoją kartą...

    A pisząc to ryczalam ze szczęścia, nerwów i emocji...
    O godz. 00:15 przyszła na świat nasza królewna Agatka. :))
    Poród...
    Brak słów... Koszmar i masakra.
    O 16:30 dostałam pierwsze bóle które koło 17:30 się wyciszyły. Mój mąż pojechał do pracy i wtedy zaczęła się jazda...
    Nie pomogła ani nospa ani kąpiel... Dobrze że była ze mną siostra a później dojechała mama...
    Koło 20-tej skurcze miałam co 3 minuty więc szwagier zawiózł mnie i mamę do szpitala.
    Badanie, wywiad... wszystko cacy... rozwarcie na 5... Od razu trafiłam na porodowkę.
    Lekarz i położne zakładali że urodzę w dwie godziny, dostałam gaz (pic na wodę)...
    Tylko że nagle - skurcze ustały. :/ A na pewno nie były regularne i porodowe...
    Dostałam oxy, później następną dawkę... Skurcze były, bolało cholernie... Ale mała nie przesuwala się na dół. Utknela gdzieś wyżej w kanale gdzie na dole wszystko było niby gotowe.
    Nie pomogla oxy, piłka, chodzenie, pomoc położnej.... No nic.
    O godz. 23:30 ryczalam już z bólu i blagalam o znieczulenie.
    Lekarz stwierdził że nic tu nie poradzi i bierze mnie na cesarke.
    Wezwali anestezjologa, podlaczyli kroplowke, pobrali krew, dali coś do wypicia i papiery do wypelnienia...
    I nagle poczułam mega mocne parcie i bóle krzyżowo - dupowe...
    Lekarz zagląda a tam już Agatka przy wyjściu :)))
    Kilka partych i była na świecie głośno krzycząc :)))))
    Odetchnelam z ulgą ale to była dopiero polowa akcji. Wyobraźcie sobie że nie mogłam urodzić łożyska!
    Znowu oxy, znowu naciski na brzuch, rozwierania i nie wiem co jeszcze... Bolało jak diabli...
    Lekarz i położne - bezradni... :/
    Dopiero po prawie godzinie wyszło.
    Później jeszcze lyzeczkowanie, szwy wewnętrzne i zewnętrzne...
    Koszmar za koszmarem.
    Ale jest!!!
    Szczęście moje kochane :))))))))))
    Jestem przeszczesliwa :)))))))
    Jednak takiego porodu nie życzę nikomu ;)
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 10th 2014
     permalink
    O matko, ale Cię Agatka wymęczyła... Gratuluję córy, fajne ma wymiary!

    Z łożyskiem to współczuję, ja swoje rodziłam prawie godzinę... Pewnie duże miałaś, co?

    Krzyżowo-dupowe :)))))
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.