Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthor°Agata°
    • CommentTimeApr 8th 2016
     permalink
    To idę czytać bo nie powiem czekałam aż opiszesz swój poród bo widziałam jaka zadowolona byłaś :)
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][
    •  
      CommentAuthorefcia81
    • CommentTimeApr 8th 2016
     permalink
    ja też idę czytać:-)
    --
    •  
      CommentAuthorHaniutka
    • CommentTimeApr 8th 2016
     permalink
    Przeczytałam i jedyne co jestem w stanie napisać to JA TEŻ CHCĘ TAKI PORÓD I TAKĄ POŁOŻNĄ:-)))
    --
    •  
      CommentAuthorKarolyn
    • CommentTimeApr 18th 2017 zmieniony
     permalink
    Tomuś urodził się o 22:15 :) waży 2870 g 52 cm :)
    Tego dnia rano około 6 zobaczyłam śluz z krwią. Nie moglam juz zasnąć, chociaz wiadomo to jeszcze nic nie musiało oznaczać. Plamiłam tak do 15 i zaczełam troche sie denerwować bo to jednak krew. Zadzwoniłam do swojej lekarki, powiedziała, że jesli urodziłam ekspresowo pierwszego synka to teraz może już być mimo braku bóli spore rozwarcie i ona podjechałaby sprawdzić. Miałam poprosić lekarkę tylko o badanie i wiadomo do domku bo święta itd.
    Wzięłam torby na wszelki wypadek zeby nie kusić losu ze musi ktoś po nie wracac ;) bo całą drogę powtarzałam jak mantrę, że ja do domu na pewno wracam, bo przecież nic się nie dzieje. Dotarłam do szpitala przed 19, Lekarka mnie zbadała i mówi, że tu już na porodówkę wysyła, bo mam 5 cm rozwarcia i czuje główkę. Zaniepokoiło ją trochę, że dużo krwi było w środku. Ja oczywiście oczy jak 5 zł, bo oprócz twardnień i tego czopu nic się nie działo.
    Dotarłam na porodówkę po 19, lezałam pod ktg. Zbadali mnie poraz kolejny. Po ktg zrobili lewatywę, podali antybiotyk przeciwko GBS. Potem oksytocyna, bo sporo krwi było, nie do końca wiadomo skąd, a to niepokoiło lekarkę, pytała czy wszystko ok z łozyskiem itd. Potem prysznic, Chodziłam sobie po sali, skakałam na piłce, znów chodziłam po korytarzu, skurcze około 20:30 już zaczeły byc silniejsze ale jeszcze ok, taki mocniejszy okres. Po 21 skurcze trochę mocniejsze 7/8 cm rozwarcia…o 21:30 jeszcze mocniejsze, położna pyta czy nie mam partych ale ja nic nie czulam. Mówię, że z synem pierwszym też ich nie czułam w ogóle. Mówię, że chce siku, one, że nie radzą, bo chyba nie chcę łapać dziecka, czuje lekkie parcie ale dosłownie naprawdę niewielkie, mówie im o tym około 21:50 mówia czy chce sie polozyć, bo to będzie już lada chwila, kłade się skurcze dość konkretne, bada mnie mam 9 cm rozwarcia, piszę sms do mamy i koleżanek ,,9 cm zaraz będę parła". Połozne śmieja sie, że jestem fenomenem i nikt jeszcze przy 9 cm nie pisał u nich sms-ów:D . Odkładam telefon połozna bada mamy 10 cm. II faza, partych 10 minut i mój ukochany Tomasz jest już na świecie:) 2870g 52 cm , 10 pkt apgar :) Leżymy 2 godziny, przytulamy się, jest cudownie:) Doktor mnie szyje, a ja wydzwaniam po rodzinie jak szalona:)))
    Ten poród był cudowny, chociaż dłużej mnie skurcze męczyły niż z Dominikiem, były jednak dużo lżejsze do końca znosne. Chyba parcie bardziej mnie zmęczyło. Połozne były cudowne, o wszystko się pytały, dawały radę, naprawdę anioły mi się trafiły. Jedna połozna z dużym stażem, ta która odbierała Tomka z niewielkim chyba jej pierwsze porody :) młodziutka połozna z powolania. Nie mam słów, do jej opisania. Normalnie cud dziewczyna.
    :)
    Mam wpisane I faza 2 h II faza 10 minut :)
    -- Syn 1 ~ 2012 & Syn 2 ~ 2017
    •  
      CommentAuthorkuleczka_69
    • CommentTimeApr 18th 2017 zmieniony
     permalink
    To i może ja opiszę swój poród, chociaż minęły już dwa miesiące.
    6 lutego o godzinie 20:33 przez CC na świat przyszedł mój drugi synek Michałek. 4150, 55 cm. Do rzeczy....
    Od rana nie czułam ruchów, więc popołudniu wzięłam torby, zadzwoniłam po teścia i pojechaliśmy na IP. Na izbie sporo ludzi, położna pyta się mnie w jakiej sprawie przyjechałam, Mowię, że od rana nie czuje ruchów dziecka, ta wzięła mnie poza kolejka i szybko sprawdziła tętno dzidziusia. Serduszko bilo, wiec odesłała mnie na poczekalnie abym poczekała na KTG. 2h upłynęły na czekaniu. Podpięli mnie pod KTG, leżałam prawie godzinę, lekarz stwierdził, że zostawią mnie w szpitalu, bo zapis jest nieciekawy...Nagle cisza, rozległ się alarm, położna w panice odpinała mnie spod KTG, lekarz na wózku biegł ze mną na porodówkę. Na porodówce kolejne KTG, kolejne spadki tętna. Ja cała spanikowana, lekarz decyduje o rozwiązaniu ciąży. Zbadał mnie, 2 cm rozwarcia, szybka decyzja CC. Położne zaczęły całą procedurę z dokumentami, zawołali męża ( był całkowity zakaz odwiedzin ze względu na grype). Dostałam coś niedobrego do picia, na sali nie mogli mi się wbić w kręgosłup, przez co miałam mega krwiaka później. Po podaniu znieczulenia musieli mi podać coś do żyły, bo z kolei mi serducho zwolniło za mocno. Przez cały zabieg płakałam. Nie pokazali mi synka po wyjęciu, dopiero jak go ubrali. Michaś dostał 9 punktów, ze względu na zabarwienie skóry. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i mam swoją Kruszynkę przy sobie. Jak się później okazało nie miałam wód, a reszta co została była zielona. Nie wiem jak to się stało, miałam papierki lakmusowe w domu i jak patrzyłam to żaden cholernik nie barwił się na granatowo. Grunt, że wszystko zakończyło się pomyślnie. Później mieliśmy czas dla siebie, tylko ja, mąż i Michaś. Dali nam troszkę czasu.
    --
    • CommentAuthorkarolciat
    • CommentTimeApr 18th 2017
     permalink
    Kuleczka, koleżanka niecałe 2 lata temu rodziła przez cc. Była po terminie, próbowali wywołać balonikiem i oxy, bez efektu. I po ktg panika- tętna nie mogą znaleźć, dziecko się nie rusza, mimo, ze nim targają. CC a cito, ona spanikowana, tną a tam- Adaś śpi, jak to doktor ocenił :bigsmile:
    Nie wiem jak to możliwe i czy to nie przenośnia, ale paniki narobili, dziewczyna prawie zeszła, a syn sie łaskawie obudził po wyjęciu z brzucha :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeApr 19th 2017
     permalink
    kuleczko GRATULUJĘ!!!! i bardzo bardzo dobrze ze pojechałaś na izbę przyjęć i że rozwiązali przez cc, strach pomyśleć co by się stało gdybśs później się zgłosiła.
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
  1.  permalink
    Salinos Kochana, ja wole wyjść na panikarę niż później pluć sobie w twarz.
    Karolcia, u mnie pewnie ten brak wód miał jakiś wpływ na taka sytuacje. U mnie akurat to był dzień z terminu usg, równo 40 tydz.
    --
    •  
      CommentAuthorAlly1381
    • CommentTimeApr 19th 2017
     permalink
    no naprawdę strach! u mnie były wody przezroczyste, ale następnie zielone! kto to może wiedzieć :( jakby poród długo trwał to nie wiem co by było :(
    --
    •  
      CommentAuthorikaan
    • CommentTimeApr 19th 2017 zmieniony
     permalink
    To i ja opiszę mój drugi poród.
    Zaczęło się około 10 rano, kiedy to poszłam do toalety i wyleciało ze mnie sporo śluzu z krwią. Już wiedziałam, że poród blisko. Nie czułam jednak żadnych skurczy. Przez cały dzień jakieś tam pojedyncze skurcze jak to codziennie przez ostatni tydzień. Dopiero wieczorem były coraz częstsze ale wciąż nieregularne i niezbyt bolesne. Jakoś po 1 w nocy uregulowały się i były co 10 minut. Chciałam czekać aż będą co 5 ale mąż już zadzwonił po szwagra żeby przyjechał do lusi. Więc około 2 wyjechaliśmy do szpitala, skurcze cały czas co 10 minut ale żadne tam bardzo bolesne. W szpitalu lekarz mówi 4 cm rozwarcia i na porodowke. Przed 3 weszliśmy na sale. Jeszcze śmiałam się i żartowałam z położna bo skurcze były znośne. Podłączyła mnie pod ktg, 2 skurcze i odeszły wody. Dopiero wtedy ból był nie do zniesienia. Ale kolejne 2 skurcze i czuję parcie. Położna sprawdziła i 10 cm więc rodzimy. Ja w szoku, że jak to tak szybko, ale się ucieszyłam. 10 minut później o 3.40 przyszła na świat nasza druga córeczka.
    Tym razem wszystko pamiętam, w czasie porodu jak i po byłam świadoma bo przy pierwszym męczyłam sie bardzo 5 godzin więc później nie miałam siły cieszyć się dzieckiem, teraz było inaczej.
    Miałam tylko lekkie otarcie i jeden szew. Po porodzie leżeliśmy sobie te 2 godziny, cyckowalismy się i było super :) wiktoria 2700 i 53.
    -- ,
    •  
      CommentAuthorLexia
    • CommentTimeAug 23rd 2022 zmieniony
     permalink
    Dziewczyny drogie, URODZIŁAM 👌🏻😁 w końcu, bo od 38tc intensywnie wyganiałam młodą, udało się w 39+5. Flawia przyszła na świat 22.08.2022 o 12:18. Poród z mężem, siłami natury, do wody 💜🌊 Córka 3260g, 56cm. I odkopuję ten wątek, bo jestem przeszczęśliwa, że udało się tak, jak chciałam, z cudownym personelem, w świetnych warunkach i z pełnym szacunkiem dla mnie, mojego ciała, męża i oczywiście dziecka, z pełną ochroną krocza❤️ rodziłam w UCK w Katowicach. Zapraszam na naszą historię 😉:

    Zaczynamy zatem od dnia poprzedzającego, czyli niedzieli, 21.08. Wstałam zła. Ba, wkurwiona. Wieczorne seksy nie wywołały nawet pół skurczu, poza tym brzuch podobno i tak wysoko, więc co ja się łudzę. Młoda w najlepsze bryka, choć zmieniła pozycję w tę niedzielę- obróciła się jakby grzbietem w stronę mojego pępka. Brzuch był ciężki przez cały dzień i twardniał- ale nic nowego, twardnienia mi się zdarzały notorycznie. Wzięłam się zatem za zamiatanie podłóg, chciałam jeszcze objechać mopem, ale zapał mi przeszedł 😜 Humor mialam na prawdę podły- pierwszy raz rozryczałam się w tej ciąży z bezsilności i braku reakcji na te wszystkie cyrki wyprawiane w celu wywołania porodu. Seksy, spacery, schody, nawet pierwsze podejście do koktajlu położnej- no nic nie pomagało… I tak wyłam w kuchni, żeby K. nie widział, zalewając wrzątkiem te cholerne liście maliny 🤦🏼‍♀️ drugi raz rozryczałam się w łóżku późnym popołudniem, że znów cały dzień w tyłek, że już na pewno dziś nie urodzę, noc znów pewnie prześpię. Ale coś mnie tknęło- najpierw jak już poryczałam w tym łóżku to zrobilam sobie masaż sutków taki porządny- 20min, oczywiście masaż krocza i wiesiołek dopochwowo 😅 A o 20 postanowiłam, że i tak nie mam planów na poniedziałek, to mogę nockę spędzić na kiblu po koktajlu położnej 😜 wypiłam koktajl i zjadłam do tego kanapki i czekalam na wezwanie na tron 🚽 o dziwo nic się nie działo, młoda buszowała w brzuchu, a ja znów zaległam na kanapie. Brzuch twardniał, ale coś powoli się w tym zmieniało- zaczynało boleć jak na okres. Było przed północą, jak powiedziałam mężowi, że boli mnie brzuch. Spojrzał na mnie z uśmiechem i uznal, że pewnie brzuch mi się w końcu teraz obniży po tych bólach, bo przecież jeszcze nie rodzę 😅 Poszłam do sypialni, jednak co ok 7-8 min skurcze się pojawiały. Wysłałam więc chłopa, żeby ruszył tyłek szybko pod prysznic, żebym ja potem mogła mieć wolną łazienkę i weszłam na pół h do wanny. Nic to nie dało, skurcze były dalej- już co 5-6 min. O 1.00 doszłam do łóżka i kazałam Kamilowi spać na razie, ja też spróbuję. Ale po dwóch skurczach wiedziałam, że nie zasnę, wiec wstałam, powiedziałam, że idę coś zjeść i zobaczę czy to przejdzie, czy nie. Zjadłam dwie kolejne kromki z masłem, do tego z 5 kabanosów i czekałam, próbowałam w salonie przeleżeć pod kocem, udało się może 3 skurcze, kolejny już mnie sprowadził do parteru (hue hue hue, to było jeszcze nic jak się potem okazało 😝). Jakoś przedreptałam kolejne skurcze ze skołowanym kotem u boku i 3.40 dzwoniłam do położnej z inf, że mam skurcze co 5 min, trwające minutę. Info zwrotne- czekać, aż będą co 4 min przez godzinę i możemy ruszać, o ile serio mnie boli. No bolało przecież, szczególnie te dwa co z krzyża to mocne były xd🤣 Mąż już słyszał, że nie ma odwrotu, wstał i zaczął mnie masować na skurczach i dopakowywać torby itp. Pojadł śniadanie, ja wypiłam wielką kawę i o 6.00 w drogę.
    W szpitalu byliśmy o 6.40. Ogrom ludzi- poniedziałek, więc planowe przyjęcia na zabiegi. Wchodzę, na KTG nie piszą się ŻADNE z 4 skurczów, które miałam w trakcie. Położna niby widzi, że je mam, no ale do przyjęcia kwalifikuje lekarz, który stwierdza, że w KTG brak oznak porodu, rozwarcia na liche 2 palce, szyjka jeszcze w położeniu krzyżowym. On nie zadecyduje, o 8 jest nowa zmiana, to mam poczekać na decyzję kolejnego lekarza 👿 i wyprosił mnie z gabinetu. Oczywiście skurcze wtedy zniknęły totalnie. Na szczęście weszla wtedy moja położna Beatka, szybko mnie wzięła na badanie i opierdoliła 😅- „Teeee, miałaś czekać aż będzie boleć fest i zginać w pół, a jeszcze wyglądasz za dobrze 😜”. W badaniu 4cm i nie ma opcji, że nie idziemy na porodówkę, ona zaraz pogada z lekarzem. Tak robi, nowy nawet mnie nie bada tylko wysyła potulnie tam, gdzie położna kazała 😅
    Na porodówce jesteśmy o 8.30, pierwsi. Nikt nie rodzi, więc sala do porodu wodnego moja :) Ale od wejścia zaczyna się robić niefajnie, bo położna zaprasza na kolejne macanko, pobiera krew, zaklada wenflon i glukozę, żebym miała po całej nocy skurczów siłę no i robimy lewatywę (wyraziłam zgodę). I tę lewatywę wspominam tak źle, jak 8cm 😝 a i tak nie wyczyściło mnie całkiem i potem jeszcze poszło i na 9cm i w wodzie 😑 Plus taki, że na pewno ruszyła skurcze i rozwarcie troszkę.
    Położne i personel byli super, wszyscy bardzo mili i pomocni. Przy lezeniu na boku pod KTG po lewatywie doszły kolejne 2 cm, było nieprzyjemnie, ale mąż masował ile się dało i ciężko, ale przetrwałam w tej pozycji. Położna pochwaliła i powiedziała, że teraz piłka. Na piłce bylo za to super, skurcze się znosiło się luźniutko gadaliśmy z Kamilem i się śmialiśmy 😁 Ale cóż, po ponad pół h skurczy na piłce nie ruszyło niestety nic, dalej 6cm, a młoda nic się nie wstawiła. Okazało się, że muszę wrócić na łóżko, i to był pierwszy mega kryzys, bo tam się działo i wiedziałam, że będzie boleć. I tylko błagałam, żeby nie na boku ciągle (niestety, w tej pozycji rozwarcie mi szło jak dzikie, a równocześnie komfort na minus milion). Położna jednak dobierała pozycje tak, żeby pomóc Flawii się dobrze wstawić, bo uciekała. To co ona wyprawiała to na prawdę według mnie sztuka położnicza najwyższej klasy- na skurczach palcami w pochwie kierowala mnie, w którą stronę, jak, jak mocno, kiedy dopchać, kiedy puścić. Zmieniałyśmy pozycje, byłam na boku, na kleczkach z zejściem na pupę, na boku z nogą dociąganą do góry (mąż pomagal dzielnie). Doszliśmy tak do 9cm i to był dopiero moment na wejście do wanny- wcześniej moglibyśmy całą akcje wyhamować. Na każdym skurczu na lądzie od 6cm wdychałam gaz- KOCHAM ten wynalazek, nie wiem, jak bym bez tego urodzila. Serio pomagało, jak dowiedziałam się, że do wody nie mogę go wziąć , to prawie się tam rozryczałam- drugi kryzys 😅 Wanna napelniona, wchodzę, ale to już był bardzo trudny etap. Woda na pewno pomogła przy tych 9-10 cm, ale czy na partych pomogła- nie wiem, nie mam porównania, dla mnie parte to już wymiar zwierzęcy, DARŁAM się jak dzikie zwierzę, na prawdę nie wiedziałam, że tak umiem. Parte trwały 23 minuty, od 11.55 miałam pełne rozwarcie. Rodzenie się główki to zdecydowanie najgorszy moment ever dla mnie, bardzo mnie dobiło jak wyszla prawie i się schowała z powrotem- miałam wtedy trzeci kryzys. Wtedy mówiłam położnym, że to do dupy, że już była prawie i nie ma i że znów trzeba itp. Ale udało mi się słuchać położnej i współpracować tak, by ochronić krocze- nie wiem, jak znalazłam siłę, żeby przetrwać to wychodzenie główki z naprzemiennym odpuszczaniem i popieraniem 🤷🏼‍♀️. Chyba udało się tylko dlatego, że główka była mała, 31cm, a ja jednak te masaże dowalalam po 2x dziennie. No albo szczęście :) w końcu wyszla glowa i zonk- myślałam że jeszcze 1 skurcz i koniec, a tu najpierw czułam wyraźnie zwrot główki w moim kroczu (au!) a potem jeszcze wcale nie jeden, a dwa skurcze i dopiero Flawia pływała :) godzina 12:18, uczucie główne: Matko, ona jest poza mną i W KOŃCU OSOBNO 🤣 Dostalam ją na piersi, masowaliśmy żeby zaczela płakać i sie udało, ale punkta jej zabrali za bycie koloru śliwki (w końcu sezon 😜). Poczekaliśmy aż pępowina przestanie tętnić i tata przeciął :)
    Potem łożysko, przetransportowanie sie na łóżko i dwie h dla nas, Kamil mnie dokarmiał w tym czasie obiadem i słodyczami, byłam glodna jak wilk 😅
    Obrażenia po porodzie: zdarte gardło, sine plecy od masażu męża i boląca kość krzyżowa (ponoć normalne i ma potrwac kilka dni).
    Jestem mega zadowolona, mimo że wyobrazalam sobie że bedzie inaczej, że łóżka to sie nie dotknę nawet, że przesiedze pół porodu w wodzie- no nie 😅 ale dzięki super położnej i jej prowadzeniu urodzilam tak, że będę to mimo wszystko super wspominać, jestem dumna z siebie i męża a przede wszystkim śmigam jak łania ❤️ Mąż spisał sie super, uznał, że to straszenie porodami facetów to bullshit, zupełnie inna kategoria przeżyć 😉
    Lepiej być nie mogło… ❤️
    IMG-20220822-WA0038
    --
    • CommentAuthorjagodalg84
    • CommentTimeAug 23rd 2022
     permalink
    Brawo i super fota. Teraz dużo zdrówka
    -- <a href="https://www.suwaczki.com/"><img src="https://www.suwaczki.com/tickers/f2w33e3kdwlz516v.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeAug 24th 2022
     permalink
    Wow jaka fota !!
    Mega kosmos !!!

    Brawo Dziewczyny !
    Dałyście radę :shades:
    --
  2.  permalink
    Gratulacje!!!!

    Fota meeegaaa
    -- ❤️Martusia2004 Aniulka2011 Dorotka2013 Marcinek2017❤️
    •  
      CommentAuthorLexia
    • CommentTimeAug 28th 2022
     permalink
    Dzięki dziewczyny ❤️
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.