Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeMay 5th 2014
     permalink
    Z którym z rodziców ma zostać dziecko, skoro oboje dopuszczają się wyzwisk i agresji?
    A jeśli tylko jeden z rodziców? Kiedyś jest pierwszy raz. Drugiego nie ma prawa być. I nie chodzi o rozwód. Jak bardzo trzeba samego siebie nie szanować, żeby pozwolić komukolwiek na poniżanie się, lub co gorsze, odpowiadać tym samym. To jest walka o szczęśliwy dom?
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeMay 5th 2014
     permalink
    To napisz, w jaki sposób ta druga strona ma nie pozwolić na takie sytuacje. Co ma zrobić, skoro nie chodzi o rozstanie (i oczywiście- odpowiadanie tym samym).
    --
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeMay 5th 2014
     permalink
    Naprawdę nie wiesz, co to znaczy kulturalnie, zdecydowanie, konsekwentnie i skutecznie się nie zgodzić na agresję? Naprawdę?
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeMay 5th 2014 zmieniony
     permalink
    azniee: w jaki sposób ta druga strona ma nie pozwolić na takie sytuacje. Co ma zrobić, skoro nie chodzi o rozstanie


    Azniee, jak to jak? Jeśli mąż/partner cię wyzwie lub poniży, mówisz spokojnie:" Mój drogi, już nigdy więcej nie życzę sobie takiego traktowania. Zachowajmy oboje godność. " I po problemie....
    Jaca mam wrażenie, że ty zawsze operujesz jakimiś sformułowaniami, które mają na celu przeciwstawienie się zdaniu ogółu, ale w gruncie rzeczy nic nie znaczą. Chcesz uchodzić za osobę o stanowczych poglądach, ale zwykle rzucasz tylko hasło, trochę ostrej krytyki, ale zapytana, nie potrafisz sprecyzować poglądów. Lukrowana powłoczka, a w środku pusto, aż echo idzie....

    Treść doklejona: 05.05.14 23:43
    O...i jeszcze odpowiadanie pytaniem na pytanie...

    Treść doklejona: 05.05.14 23:45
    jaca_randa: Naprawdę nie wiesz, co to znaczy kulturalnie, zdecydowanie, konsekwentnie i skutecznie się nie zgodzić na agresję? Naprawdę?


    Ja, nie wiem. Naprawdę nie wiem. Oświeć mnie.
    --
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeMay 5th 2014 zmieniony
     permalink
    Peppermill, problemy to sami sobie tworzymy. No bo o co chodzi, jeśli kobieta (bo chyba o kobiecie mowa) zachodzi w ciążę i wiąże się z kimś, kto ją poniża? Bo to chyba jakiś robot lub demon nie człowiek? Na spokój, miłość, ciepło reaguje złością i agresją? Halo, jakoś to mało prawdopodobne. A więc jasne - trzeba się doszukiwać wszelkiego zła w partnerze, byle tylko się wybielić.
    Wiem, że to mało popularne, ale uważam, że ludzie się sami ładują w kłopoty, ofiary przyciągają katów i swoją postawą sami ich prowokują odgrywając święte niewiniątka. I uzyskując współczucie postronnych obserwatorów, bo to im daje jakiś substytut poprawy samopoczucia.

    Odpowiadam: reagując asertywnym sprzeciwem i odchodząc od roli pokrzywdzonej sierotki.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorsu_seu
    • CommentTimeMay 5th 2014
     permalink
    Jaca, z całym szacunkiem, bo bardzo lubię Cię czytać i chyba przez to ogólnie Ciebie lubię, to Ty chyba nie wiesz o czym piszesz w ostatnich postach, tzn ja rozumiem, ze masz jakiśtam swój punkt widzenia,ale chyba nigdy nie doświadczyłaś czegoś podobnego, o czym piszą dziewczyny. Niestety to jest taki temat, w którym zabieranie głosu i odniesienia do swoich wyobrażeń w momencie kiedy nigdy nie doświadczyło się toksyczności czy agresji w związku lub rodzinie, nie ma jednak sensu. Prowokujesz tym tylko "nerwa" u kogoś kto tego doświadczył. Tego nie da się przerobić w "teorii".
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeMay 5th 2014
     permalink
    Jaca - to, że czasami jedynym wyjściem jest rozstanie to jest oczywistość, nie wiem jak można coś takiego w ogóle próbować podważać. Wielką sztuką natomiast jest się dobrze rozstać. Obecnie obserwuję mojego kuzyna, który walczy o 9-letniego syna i zbiera mi się na wymioty po prostu - jak Ci ludzie się żrą, jakie złośliwości sobie robią, a Mateusz, syn jest pośrodku i milczy, a widac, ze w srodku az krzyczy:przestancie wreszcie. Ona po rozwodzie zabrala z dnia na dzien dziecko do innego miasta 300 km dalej (wcale nie musiala, po prostu zrobila eksowi na zlosc), bez zgody ojca wypisala malego ze szkoly, w zwiazku z tym on moze widywac syna raz na 2 tygodnie przez 2 dni, bo musi jeszcze pracowac, zarobic na alimenty. A byl z malym caly czas, jest dla niego męskim autorytetem, więź jest bardzo silna. Ale i on jej nie pozostaje dluzny przepytujac malego, probujac ja nastawic przeciwko niej, wyciagajac "brudy" przy dziecku i wytaczajac kolejne procesy, wlasciwie to on zarabia tylko na alimenty i prawnika, nie wiem z czego jeszcze zyje. Inna znajoma z dwojka (dwie nastolatki) dzieci musi w 3 lata po rozwodzie jeszcze chodzic na mediacje, bo "emocje nie opadly" a najstarsza ma mysli samobojcze. A gdyby tak sprobowac się dogadać? Przypadki katki czy Moni są inne, bo faceci zaniedbali, olali. Ale jest tez duzo przypadkow, gdzie ludzie sie rozstają, oboje kochają dziecko, ale emocje, chęć odegrania się przeslania im ten najwazniejszy cel - dobro dziecka.
    Piszę to wszystko jako osoba, która sama rozstania nie przeszla i moze piszę glupoty, nie wiem, ale wielokrotnie zastanawialam się jakbym się zachowala względem ojca mojego synka w takiej sytuacji. Gdyby bylo bardzo zle miedzy nami myślę, że lepiej byłoby się rozstać, tylko w zgodzie i z klasą, to i dziecku nie bylob tak źle. Jak to zrobić - indywidualna sprawa i pewnie piekielnie trudne zadanie... Dopóki się tego nie przeżyje pewnie "łatwo" się mówi, ale niektórym podobno się udało.
    --
    •  
      CommentAuthorsu_seu
    • CommentTimeMay 5th 2014
     permalink
    jaca_randa: reagując asertywnym sprzeciwem i odchodząc od roli pokrzywdzonej sierotki.

    no chociażby po tym widać, że nigdy na miejscu takiej "pokrzywdzonej sierotki" nie byłaś... myślę, ze to co piszesz dla wielu osób jest bardzo krzywdzące, bo te "sierotki" bywają silniejsze od asertywnych i wyzwolonych kobiet przebywających zawsze w cieplarnianych dla takiej postawy warunkach...
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeMay 5th 2014 zmieniony
     permalink
    su_seu, wiem co piszę. I nie jest to dla mnie zabawa w przepychanki teoryjek. Wydaje mi się, że trzeba po prostu ze wszystkich sił docenić samego siebie. Wtedy po prostu nie ma bola, żeby ktoś mógł dokonywać aktów agresji.

    Azja_4. To strasze, jak ludzie mogą tak krzywdzić dziecko chcąc sobie robić na złość. Właśnie - gdyby nie te wzajemne przepychanki, to problem sam by się rozwiał. Nie byłby podsycany. Walka i agresja zawsze skończy się krzywdą - niestety dziecka.

    Dobra, tyle z mojej strony.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorsu_seu
    • CommentTimeMay 5th 2014
     permalink
    jaca_randa: su_seu, wiem co piszę. I nie jest to dla mnie zabawa w przepychanki teoryjek. Wydaje mi się, że trzeba po prostu ze wszystkich sił docenić samego siebie. Wtedy po prostu nie ma bola, żeby ktoś mógł dokonywać aktów agresji.

    Nawet jeśli wiesz nie z teorii, to w takim razie albo miałas wiele szczęścia albo jednak sytuacja nie była tak zła... tutaj działa mnósTWo mechanizmów, które powodują, ze "sierotka" jak nazwałaś ofiarę pozostaje "sierotką" długi czas i wcale nie jest dupą wołową, ze nie potrafi tupnąć nóżką i powiedzieć "VETO"
    •  
      CommentAuthorsu_seu
    • CommentTimeMay 5th 2014 zmieniony
     permalink
    cyt: "Peppermill, problemy to sami sobie tworzymy. No bo o co chodzi, jeśli kobieta (bo chyba o kobiecie mowa) zachodzi w ciążę i wiąże się z kimś, kto ją poniża? Bo to chyba jakiś robot lub demon nie człowiek? Na spokój, miłość, ciepło reaguje złością i agresją? Halo, jakoś to mało prawdopodobne. A więc jasne - trzeba się doszukiwać wszelkiego zła w partnerze, byle tylko się wybielić.
    Wiem, że to mało popularne, ale uważam, że ludzie się sami ładują w kłopoty, ofiary przyciągają katów i swoją postawą sami ich prowokują odgrywając święte niewiniątka. I uzyskując współczucie postronnych obserwatorów, bo to im daje jakiś substytut poprawy samopoczucia.
    "

    Po części się zgadzam, z tym, ze sami sobie tworzymy problemy, ale z drugiej strony ten post wydaje mi się maksymalnie oderwany od rzeczywistości i niefajny we wcześniejszym kontekście. Czy to jest wina ofiar, ze przyciągają oprawców? Czy naprawdę wierzysz w to, ze ktoś emocjonalnie poniewierany czerpie satysfakcję z tego, ze może komuś innemu o tym opowiedzieć i się pożalić? o przemocy fizycznej już nie wspomnę... Czy naprawdę uważasz, że da się wybrać partnera na chłodno kalkulując czy będzie dla nas dobry? jak jogurt w sklepie? czytając skład? czy z mączką czy bez czy z mlekiem w proszku czy bez?
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeMay 5th 2014
     permalink
    Nie będę kontynuować dyskusji z tobą Jaco, bo żeby odeprzeć twoje (słabe moim zdaniem) argumenty, musiałabym podać przykłady z mojego życia osobistego, a szczerze powiedziawszy współczucie osób postronnych nie jest dla mnie, sierotki, substytutem poprawy samopoczucia, a wręcz przeciwnie.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    Poza tym nie mówimy tylko o sytuacji kat-ofiara. Są też rodziny, w których dziecko kocha matkę i świetnie się z nią dogaduje i kocha ojca i ma z nim super kontakt. Oboje są bardzo dobrymi rodzicami. OSOBNO. Ja są razem to jak zmieszanie coli z mentosem, czy też benzyny z ogniem, mieszanka wybuchowa. Co bys zrobiła w takim przypadku? Bo oddanie dziecka do rodziny zastępczej to najbardziej idiotyczny pomysł jaki słyszałam. A nie, nie - walczy o pierwsze miejsce na najgłupszy z pomysłem, żeby zabierać dzieci z ubogich rodzin (jakiś poseł miał taki).

    Zrozum, są ludzie, którzy kochają swoje dzieci, ale nie kochają siebie. I ze względu na dobro dzieci nie chcą się rozstać, a w zamian dziecko wysłuchuje stale kłótni, naprawdę ostrych.

    Ja piłam przede wszystkim do tego, co Magda (?) napisała - że ślubowała przed Bogiem. No tak, ale czy warto marnować całe swoje życie tylko dlatego? Jak mówiłam - dzieci kiedyś odchodzą, zakładają własne rodziny, wyfruwają z gniazda. A dwójka takich nie lubiących się starszych ludzi ze sobą zostaje. I nie jest to piękne, nie jest to ładne, nie jest to godne. Nie warto czasem.
    --
    •  
      CommentAuthorHussy
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    Jaca,widać,że nigdy nie doświadczyłaś niczego podobnego. Dla Ciebie jest czarne i białe i koniec. Wyczytałam z Twoich postów,że w tym wypadku ja uszłam za sierotkę żalącą się wszech i wobec , że zostałam biedna,sama ,wybielona a partner taki zły i nie dobry.
    Tyle,że ja znam mnóstwo takich ZŁYCH i najgorszych tatusiów,którzy robią z siebie takie ofiary,że nie masz pojęcia. I nie jedna by uwierzyła. Przykład mam obok-sąsiadów syn. Tyle,ile on im życia zepsuł, to nie da się opisać. No,ale jego matka twierdzi,że syn jest dobry i kochany tylko te dziewczyny (cytuję) to kurw** .

    I co więcej . Powinnam oddać dziecko do rodziny zastępczej. Wiesz.. Ty po prostu nie masz pojęcia o czym piszesz. Chyba zakończę dyskusję z Tobą,bo i tak nie zrozumiesz. I życzę Ci żebyś nigdy nie musiała zrozumieć i przeżywać tego.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    ja sie moge przyznac ze byla wlasnie taka sierotka. W normalnych okolicznosciach po pierwszej "zlej" sytuacji w domu tupnelabym noga i wywalila eksa za drzwi. ale bylam w pologu, z dzieckiem na OIOMIE, nowa sytuacja, niemowlak z ktorym nie wiadomo co robic, bo sie tego uczylam, ja gruba, z rozwalonymi hormonami, uwieziona niemal w domu, ze juz nie wspomne, ze finanse mialam straszne. zabralo mi to caly wtedy 5 miesieczny macierzynski zeby tupnac noga i sie rozstac.
    ja sie zgadzam, ze czlowiek sam sobie na takie rzeczy pozwala, ale czasem po porstu okolicznosci tak cie zapetla, ze nie umiesz inaczej, nie umiesz sie z tego wyrwac.
    dlatego nie ma co sie wymadrzac, jak sie tego nie przezylo.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorsu_seu
    • CommentTimeMay 6th 2014 zmieniony
     permalink
    Ewasmerf: ja sie zgadzam, ze czlowiek sam sobie na takie rzeczy pozwala, ale czasem po porstu okolicznosci tak cie zapetla, ze nie umiesz inaczej, nie umiesz sie z tego wyrwac.


    Okoliczności to wg mnie jeszcze coś innego niż "układ sił" w toksycznych relacjach jak już się w takie wsiąknie, a nie wsiąknąć wbrew pozorom nie jest tak znowu łatwo nawet jeśli na początku "sierotka" nie jest "sierotką" a pewną siebie i znającą swoją wartość kobietą (albo pewnym siebie mężczyzną)
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    Wiesz co Jaca? jak sie Ciebie czyta to kopara opada.
    Ja byłam w związku, w którym facet ewidentnie stosował wobec mnie przemoc psychiczną: nie współżył ze mną, wykrzykiwał, że musi mnie i dziecko oglądać 24h na dobę, dziecko gdy płakało było skwitowane "kur.a ryczadło", itp, itd.

    I sorry, ja naprawdę starałam sie zachować z godnością i z kulturą...

    jak myslisz, jaka jest reakcja faceta, któremu mówiłam:

    "dlaczego tak mówisz?", "Jest mi przykro, że tak mówisz", "Dlaczego mnie nie przytulasz?"

    Nie wiesz? To Ci mówię:

    "Robisz z siebie ofiarę!", "Taaak, jeszcze się rozpłacz!", "Bo nie zasługujesz!"...

    Litości to uważasz, że co ja jeszcze powinnam zrobić????
    --
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeMay 6th 2014 zmieniony
     permalink
    Nie no, to nieporozumienie. Ja nie chcę nikogo osądzać, ani tym bardziej poniżać. Pisałam o robieniu z siebie "sierotki", bo znam to od podszewki. Nie dość, że sama zostałam tak ukształtowana (od dziecka niemalże wpajano mi, że "sierotki" są dobre, szlachetne i akceptowalne społecznie, że powinno się nieść swój krzyż w ciszy i pokorze, że trzeba się godzić niemal na wszystko dla dobra sprawy i tak dalej), poznałam też tę "sierotkowatość" z drugiej strony, kiedy zetknęłam się z ludźmi, którzy wręcz wykorzystywali swoją nieporadność dla zaskarbienia sobie sympatii i pomocy z otoczenia. Nikogo z tego forum nie podejrzewam o takie działania, żeby było jasne. Ale kiedy poznałam taką postawę z drugiej strony, zamiast oburzyć się, jak to większość robi, zadałam sobie pytanie, czy mnie to przypadkiem także nie dotyczy. I co się okazało? Że noszę w sobie również taką "sierotkę". Miałam powody, żeby nią być, jasne, mogłam siebie tłumaczyć takim wychowaniem i traumami z dzieciństwa, ale doszłam do wniosku, że wiele tym nie zyskam, a już na pewno nie poprawię swojej sytuacji.
    Ja rozumiem, kiedy ktoś jest chory, kiedy nie ma gdzie mieszkać, nie ma rąk do pracy, a dziecko wykazuje objawy niedożywienia. Ale w każdej innej sytuacji jest wyjście. Jedyną barierą jest sposób myślenia i dobrowolne wtłaczanie się w tę rolę "sierotki" (co, PODKREŚLAM, sama przez lata robiłam). I wcale nie chcę wyjść na jakąś lepszą, mocniejszą psychicznie, bardziej oporną, czy silną. G*wno prawda. Każdy robi z siebie co chce. Można mieć wszystko, a wtłaczać się w rolę przegranego i odwrotnie. Ja po prostu wiem, że jeśli tylko zacznie się chcieć, to można w tych kolein wyjść samemu, czy z czyjąś pomocą. Ale trzeba zacząć chcieć.
    Mogę napisać jeszcze wiele złego na temat "sierotek" - nie po to, żeby kogoś obrazić, tylko po to, żeby zmotywować do chęci zmiany. Bo nie widzę możliwości funkcjonowania zdrowego związku i rodziny, gdzie któryś z partnerów robi z siebie ofiarę. Nieprawdą jest, że na poprawę sytuacji muszą się zgodzić oboje. To znaczy tak, oczywiście, jednak z całą pewnością wiem, że ludzie oddziałują na siebie. Więc zmiana postawy jednego z partnerów w 100% wpłynie na zmianę postawy drugiego. Pytanie tylko, jak to uczynić najmniej boleśnie, bo takie zmiany bywają rewolucyjne.

    Nie piszcie proszę, że ktoś jest (czy był) takim człowiekiem, że można było zrobić wszystko, a on się nie zmienił. To fikcja. Czy nigdy nie zauważyłyście, że przy osobach o pewnych postawach i charakterze po prostu nie da się zachowywać niewłaściwie?

    Ja wiem, że urodzenie dziecka jest okresem przełomowym w życiu każdej kobiety, że jest to okres, kiedy chciałaby ona ochrony, wsparcia i opieki, a nie robienia z siebie bohaterki, ale... to właśnie też jest dobry moment na takie bohaterstwo, bo nagle zjawia się ktoś, dla kogo warto zawalczyć nawet na śmierć i życie.

    I jeszcze jedno - chamskie i brutalne zachowanie ze strony drugiego człowieka, nie upoważnia do takiego samego zachowania wobec niego. I to nie jest żadne poświęcenie, to jest bycie fair wobec samego siebie, że nie robi się z siebie zwierzęcia. Nie ma znaczenia, czy facet to ciota, czy cham, czy sierotka. Ja mam swoje życie i ja chcę być wobec siebie w porządku - i taką samą postawę chciałabym wpoić moim córkom, wtedy cokolwiek je w życiu spotka, nie będą się czuły winne.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorsu_seu
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    Ja myślę Jaca, że Ty jednak cały czas piszesz o czymś zupełnie innym. 'Twoja "sierotka" nie pasuje do wszystkich a już szczególnie taka wykorzystująca swoją niby słabość do osiągania jakichś swoich celów. Dla mnie to dwa zupełnie odrębne tematy. I jeśli o takie "sierotki" chodzi to się z Tobą zgadzam.
    Co do innych uważam, że pomyłką jest podciąganie ich pod powyższy opis. Kurczę, nad tematem radzenia sobie z toksycznością, agresją i innymi patologiami w związkach głowią się psychologowie, psychiatrzy, terapeuci - a z tego co piszesz to wynika , ze wystarczy pstryknąć palcami i odczarować całe zło (w dużym skrócie).
    Może to nieskromne, ale uważam siebie za dobrego człowieka mimo potknięć jakie mi się zdarzają i mimo tych, do których wstyd byłoby mi się dziś przyznać a zadziały się w wyniku sytuacji, z którą nie potrafiłam sobie poradzić. Nie zgodzę się z tym, że są osoby wobec których trudno się zachować niewłaściwie - no chyba, ze masz na myśli znów zdrowe relacje między "zdrowymi" ludźmi.
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    No weź takiego chama i brutala, jaki się zdarza jako partner. Czy taki koleś zachowa się w chamski sposób wobec każdego napotkanego człowieka? Według mnie nie.
    Ja nie twierdzę, że ktoś świadomie robi z siebie sierotkę. Ja też nie robiłam tego świadomie, żeby manipulować ludźmi. Naprawdę myślałam, że jestem taka, i uważałam, że nie mam prawa ani możliwości, żeby to zmieniać.
    Wcale też nie uważam, że zmiana postawy dzieje się jak pstryknięcie palcami. Pisałam, że jest to proces bolesny. Jest też trudny i często długotrwały. Czasem dochodzi się do ściany i jedynie powrót do starych zachowań wydaje się możliwy. Ale na pewno nie zmieni się nic, jeśli nie zacznie się myśleć o zmianie. Nie w sensie - niech się zmieni cały świat i dopasuje do mnie, tylko w sensie - ja się zmieniam i dopasowuję do siebie cały świat.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorsu_seu
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    jaca_randa: No weź takiego chama i brutala, jaki się zdarza jako partner. Czy taki koleś zachowa się w chamski sposób wobec każdego napotkanego człowieka? Według mnie nie.

    A no to pewnie że nie - prawdopodobnie nie zachowa się tak w stosunku do silniejszego od siebie.
    Ja cały czas mam jednak wrażenie, że piszemy o czymś zupełnie innym.
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    Możliwe. Dobra, nie wchodzę Wam już w temat w takim razie.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorsu_seu
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    Nie chodzi o to by nie wchodzić "nam" w temat - ja nie czuję, by to był "mój" temat, ale wypowiadam się, bo różne są doświadczenia i Twoje są chyba dalekie od opisywanych tu czasem hardcore'ów - przynajmniej z tego jak brzmi aktualnie Twoje podejście można tak wnioskować. W każdym razie warto dopuścić myśl, że nie zawsze jest to tylko i wyłącznie kwestia własnego nastawienia do problemu, bo czasem a nawet często zbyt duże oddziaływanie mają na nas "siły z zewnątrz" (uogólniam, żeby się już nie rozwodzić zbytnio). Bardzo często jest też tak, że ten "cham i prostak" (chociaż wcale nie trzeba być chamem i prostakiem, by zatruć komuś życie) dla obcych i przy obcych jest superfajny i wtedy nie pomogą "sierotkowe" lamenty na pokaz ", bo nikt w nie nie wierzy.
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    suseł, mi sie wydaje ze jacy chodzi o cos innego - o respekt i szacunek. wiekszosc z tych ofiar nie ma do siebie tego szacunku, wiec jak taki kat moze miec szacunek do swojej ofiary. zauwazcie, ze to na co sobie pozwalamy czasem w rodzinie w pracy nie ma juz miejsca.
    moim zdaniem jacy chodzi o to, ze ofiary same dopuszczaja do takich sytuacji i poniewierania soba, i ja sie z tym akurat zgadzam. bo po pierwszym braku szacunku ze strony partnera nalezaloby twardo zaznaczyc granice, a przy kolejnym odejsc. ktoras tak robi? watpie. jeszcze jak sie jest samemu to jak cie moge, ale z dzieckiem? to juz nie takie proste. my baby mamy to do siebie, ze tlumaczymy, jestesmy cierpliwe, jak strazniczki domowego ogniska, pewnie mial zly humor, pewnie cos tam, aa moze cos zle robie, rozne takie, o zwiazek trezba walczyc, moze sie zmieni, tere fere.
    a jak po drugim ponizeniu nie odejdziesz, to oddajesz calkowicie wladze, przegrywasz.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorkarakal
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    taaa... mój były mąż taki fajny był... całą pensję mi oddawał. i sprzątał.. i wykonywał prośby me...wszyscy mi zazdrościli...
    a to jak zaczynał pić, to pił tydzień, i zarzygiwał pół mieszkania i łeb sobie rozbijał na balkonie to nikt tego nie widział..
    •  
      CommentAuthorsu_seu
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    Ewasmerf: suseł, mi sie wydaje ze jacy chodzi o cos innego - o respekt i szacunek. wiekszosc z tych ofiar nie ma do siebie tego szacunku, wiec jak taki kat moze miec szacunek do swojej ofiary. zauwazcie, ze to na co sobie pozwalamy czasem w rodzinie w pracy nie ma juz miejsca.
    moim zdaniem jacy chodzi o to, ze ofiary same dopuszczaja do takich sytuacji i poniewierania soba, i ja sie z tym akurat zgadzam. bo po pierwszym braku szacunku ze strony partnera nalezaloby twardo zaznaczyc granice, a przy kolejnym odejsc. ktoras tak robi? watpie. jeszcze jak sie jest samemu to jak cie moge, ale z dzieckiem? to juz nie takie proste. my baby mamy to do siebie, ze tlumaczymy, jestesmy cierpliwe, jak strazniczki domowego ogniska, pewnie mial zly humor, pewnie cos tam, aa moze cos zle robie, rozne takie, o zwiazek trezba walczyc, moze sie zmieni, tere fere


    ja OGÓLNIE też się z tym zgadzam, ale w przypadku gdy np
    katka_81: silna baba, na prawdę silna przez lata, została zdeptana w ciągu 6 miesięcy


    powyższe teorie tracą sens

    Treść doklejona: 06.05.14 13:46
    Wg mnie naprawdę całkiem łatwo, gdy w grę wchodzą uczucia (miłość, przywiązanie, pożądanie itp) zrobić komuś krzywdę, stłamsić go i wepchnąć pod tzw szafę nawet jeśli wcześniej była to osoba silna, znająca swoją wartość i umiejąca pokonać każdy problem. I nawet nierozumiejąca "jak można sobie na coś takiego pozwolić" gdy słyszała o podobnych sytuacjach.
  1.  permalink
    ....jestem dzieckiem takiego brutala...powiem tylko jedno....nie ma nic gorszego dla dziecka jak oglądanie gdy ojciec katuje matkę...a matka wciąż myśli że on się zmieni i nie chce dziecku ojca odbierać....koszmar...
    -- ❤️Martusia2004 Aniulka2011 Dorotka2013 Marcinek2017❤️
  2.  permalink
    pepeszka: ....jestem dzieckiem takiego brutala...powiem tylko jedno....nie ma nic gorszego dla dziecka jak oglądanie gdy ojciec katuje matkę...a matka wciąż myśli że on się zmieni i nie chce dziecku ojca odbierać....koszmar...

    Miałam tak samo... kiedyś było ciężko się do tego przyznać, teraz potrafię.
    Jestem z takiej rodziny gdzie matka się męczyła i została, jak to mówi dla dobra dziecka. Oczywiście jak troszkę dorosłam to JA powiedziałam DOŚĆ. Zrobiłyśmy co było trzeba, łzy, cierpienia, sprawa w sądzie o znęcanie fizyczne i psychiczne. Mama nie rozwiodła się, bo nie wiem jakim cudem, ale ojciec zrozumiał. Jest alkoholikiem, był na leczeniu. Dalej popija, ale nie za dużo, nie ma już zdrowia. Nie upija się do nie przytomności, ale pije z umiarem. Denerwuje mnie to, bo moim zdaniem powinien w ogóle nie pić.
    Kiedyś miałam żal do mamy, że wcześniej nie odeszła, bo wiem co to znaczy katowanie, dosłownie KATOWANIE, ale teraz patrząc się, że ojciec się zmienił (a minęło już 10lat) to było warto. Jego by nie było, on by się zapił na śmierć. Teraz jest innym człowiekiem, pomaga ile tylko może. Myślę, że chce zrekompensować wszystkie złe rzeczy, ale nie da się. Pamiętam wszystko, z każdym najmniejszym szczególikiem.
    A on może po prostu potrzebował dostać takiego kopniaka w dup... . Sama nie wiem, ale zmienił się. Kiedyś nie pracował, nie interesowało go nic. Teraz to mama siedzi w domu (ze względów zdrowotnych) a on pracuje i niczego im nie brakuje.

    Podsumowując,
    mój mąż wie co się działo u nas w domu i wie jaki mam stosunek do alkoholu i przemocy. I mimo tego, że wiem, że było warto żeby ojciec się zmienił, nie pozwoliłabym zafundować tego własnemu dziecku. Nie pozwoliłabym, żeby patrzyło się na tak okrutne i niewyobrażalne rzeczy. Tego się nie zapomina. Dlatego jestem zdania, że jeśli dochodzi już do przemocy zarówno fizycznej jak i psychicznej należy przemyśleć swoje życie. Czy warto.
    --
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeMay 6th 2014
     permalink
    czarnulka_91: Miałam tak samo... kiedyś było ciężko się do tego przyznać, teraz potrafię. Jestem z takiej rodziny gdzie matka się męczyła i została, jak to mówi dla dobra dziecka. Oczywiście jak troszkę dorosłam to JA powiedziałam DOŚĆ. Zrobiłyśmy co było trzeba, łzy, cierpienia, sprawa w sądzie o znęcanie fizyczne i psychiczne. Mama nie rozwiodła się, bo nie wiem jakim cudem, ale ojciec zrozumiał. Jest alkoholikiem, był na leczeniu. Dalej popija, ale nie za dużo, nie ma już zdrowia. Nie upija się do nie przytomności, ale pije z umiarem. Denerwuje mnie to, bo moim zdaniem powinien w ogóle nie pić.Kiedyś miałam żal do mamy, że wcześniej nie odeszła, bo wiem co to znaczy katowanie, dosłownie KATOWANIE, ale teraz patrząc się, że ojciec się zmienił (a minęło już 10lat) to było warto. Jego by nie było, on by się zapił na śmierć. Teraz jest innym człowiekiem, pomaga ile tylko może. Myślę, że chce zrekompensować wszystkie złe rzeczy, ale nie da się. Pamiętam wszystko, z każdym najmniejszym szczególikiem.A on może po prostu potrzebował dostać takiego kopniaka w dup... . Sama nie wiem, ale zmienił się. Kiedyś nie pracował, nie interesowało go nic. Teraz to mama siedzi w domu (ze względów zdrowotnych) a on pracuje i niczego im nie brakuje.


    A widzisz. To jest właśnie to, o czym pisałam - Twój ojciec nie zmienił się jakimś cudem. Zmienił się, bo Twoja matka z roli ofiary przeszła do roli człowieka silnego. Naprawdę nie trudno być silniejszym od alkoholika, kata, agresora. To, co ci ludzie robią, to jest objaw ich słabości - tylko tak potrafią sobie zrekompensować swój brak siły i charakteru. Człowiek, który jest silny nie potrzebuje nikomu tego udowadniać, nie potrzebuje widowni, ani znęcania się nad kimś, kto uwierzył, że jest słabszy. Dlatego jedyną szansą na zmianę jest zrozumienie - dla bitych i katowanych - że nie muszą godzić się na rolę ofiary, dla bijących i znęcających się psychicznie - że tak naprawdę to oni są tymi najsłabszymi ogniwami i potrzebują terapii. I kiedy takie uświadomienie nastąpi - jest szansa na normalny związek. Im szybciej powie się DOŚĆ, tym lepiej - Twoja mama czekała na tyle długo, że doprowadziła do zranienia Ciebie.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorczarnulka_91
    • CommentTimeMay 6th 2014 zmieniony
     permalink
    katka_81: Człowiek się nie zmieni, dopóki sam nie będzie tego chciał
    Dokładnie, o to mi chodziło.
    jaca_randa: A widzisz. To jest właśnie to, o czym pisałam - Twój ojciec nie zmienił się jakimś cudem. Zmienił się, bo Twoja matka z roli ofiary przeszła do roli człowieka silnego. Naprawdę nie trudno być silniejszym od alkoholika, kata, agresora. To, co ci ludzie robią, to jest objaw ich słabości - tylko tak potrafią sobie zrekompensować swój brak siły i charakteru. Człowiek, który jest silny nie potrzebuje nikomu tego udowadniać, nie potrzebuje widowni, ani znęcania się nad kimś, kto uwierzył, że jest słabszy. Dlatego jedyną szansą na zmianę jest zrozumienie - dla bitych i katowanych - że nie muszą godzić się na rolę ofiary, dla bijących i znęcających się psychicznie - że tak naprawdę to oni są tymi najsłabszymi ogniwami i potrzebują terapii. I kiedy takie uświadomienie nastąpi - jest szansa na normalny związek. Im szybciej powie się DOŚĆ, tym lepiej - Twoja mama czekała na tyle długo, że doprowadziła do zranienia Ciebie.

    Tu muszę się zgodzić z każdym słowem. Mama do dzisiaj powtarza, że była za słaba, żeby zrobić jakikolwiek krok. Gdy byłam starsza potrafiłam już jej powiedzieć to co ona wiedziała, ale bała się do tego przyznać, że można z takiej patologii wyjść. Tylko trzeba zrobić ten jeden krok. I zgodzę się, że to było za późno, zdecydowanie za późno.
    I nie wiem czy nie wolałabym, żeby zrobiła od razu ten krok tzn. tak jak Katka czyli niedługo po porodzie. Nawet gdyby musiało to skończyć się rozwodem to nigdy nie miałabym w myślach tego co mam teraz.
    Według mnie nie ważne jak się skończy ten krok, który zrobimy czy rozstaniem czy zmianą jak w przypadku mojego ojca, ale ważne, że zrobi się ten krok. Jeśli będzie związek miał się przez to rozpaść to niech się rozpadnie! Widocznie nie był ten związek czymś wyjątkowym, nie był wart niczego. Każdy ma prawo do szczęścia a przede wszystkim dziecko, które przeżywa każdą kłótnię, nawet tą najmniejszą rodziców. Po swojemu, ale moim zdaniem 3 razy mocniej niż dorosły człowiek. I jeszcze jedno... Do końca życia będę mieć żal do ojca za to jakie mieliśmy życie. On wie jaki mam stosunek do niego. I żadne dziecko nie chce poznać swojego rodzica od tak złej strony. Brak wizyt, nie odzywanie się itp. uwierzcie mi to nie boli aż tak jak patrzenie na przemoc w rodzinie. Tego nie da się zagoić, to zostaje z człowiekiem do końca życia.
    Kuzynka to samo, tkwiła w związku, w którym była katowana. Dzieci się patrzyły, były przestraszone. Ale ona od niego nie odejdzie, bo może być jeszcze dobrze. Wpadł w długi, był poszukiwany listem gończym w Niemczech. A ona dalej z nim... W końcu wylądował we więzieniu i to ją oświeciło jaki on jest. Podjęła decyzję o rozwodzie, jak powiedziała to swojej 10-letniej córce, to ona się rozpłakała i powiedziała, że bardzo się cieszy bo dość już się nacierpiały. Dzieci musiały swoje przejść, policję, bicie, katowanie, alkoholizm, narkomanie. Przez to, że mama nie mogła powiedzieć DOŚĆ. Jakby odeszła od razu, to miałyby szansę na lepsze życie, przede wszystkim dzieci.
    --
  3.  permalink
    Hej Dziewczyny!
    Mam takie pytanie....Trzy tyg temu się rozwiodłam i chciałabym wrócić do panieńskiego nazwiska, ale mam taki dylemat odnośnie dzieci...Czy nie będzie problemów , że ja będę miała inne nazwisko a dzieciaki inne?Czy ktoś jest w podobnej sytuacji??
    --
    •  
      CommentAuthorKarolyn
    • CommentTimeOct 30th 2014
     permalink
    Ambraa/ cobraczku witaj, dawno CIę nie widziałam. Przykro mi, że takie wieści u Ciebie :(
    Ja w takiej sytuacji nie byłam ale myślę, że inne nazwisko niż dzieci w dzisiejszych czasach nie jest problemem. No ale może się wypowiedzą osoby, które znają temat z życia.
    Pozdrawiam Ciebie i dzieciaczki!
    -- Syn 1 ~ 2012 & Syn 2 ~ 2017
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeOct 30th 2014
     permalink
    Ambra, nie bedzie problemow. moja kolezanka przykladowo po slubie zostala przy swoim, maz przy swoim, a dziecko meza. ona swiadomie nie zmieniala.
    ja po rozwodzie zostalam przy meza, bo ja osobiscie wolalam miec takie samo jak ma dziecko. swoja droga smiesznie u mnie to jest, bo posluguje sie i przedstawiam nazwiskiem panienskim, a tylko w sprawach urzedowych uzywam tego po mezu.
    -- ;
  4.  permalink
    hopelight: Ambraa/ cobraczku witaj, dawno CIę nie widziałam. Przykro mi, że takie wieści u Ciebie :(
    Ja w takiej sytuacji nie byłam ale myślę, że inne nazwisko niż dzieci w dzisiejszych czasach nie jest problemem. No ale może się wypowiedzą osoby, które znają temat z życia.
    Pozdrawiam Ciebie i dzieciaczki!


    A tak sie potoczyło, że wybrałam mniejsze zło...Łatwo nie jest,ale dam rade.Wszystko jeszcze przedemna ;).
    Dziekuje za pozdrowienia:wink:

    Ewasmerf: Ambra, nie bedzie problemow. moja kolezanka przykladowo po slubie zostala przy swoim, maz przy swoim, a dziecko meza. ona swiadomie nie zmieniala.
    ja po rozwodzie zostalam przy meza, bo ja osobiscie wolalam miec takie samo jak ma dziecko. swoja droga smiesznie u mnie to jest, bo posluguje sie i przedstawiam nazwiskiem panienskim, a tylko w sprawach urzedowych uzywam tego po mezu.


    Ja mam dokladnie to samo...Przedstawiam sie panienskim a w urzedach podaje jak jest...:wink:
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeOct 30th 2014
     permalink
    wiec Ambra - zostan przy nazwisku meza - po co wydziwiac?
    wiesz - ja jeszcze takie mialam przemyslenia - ze huk tam z eksem - ale ja jestem z moim dzieckiem rodzina, i chce zebysmy mieli tak samo na nazwisko. a skoro jemu juz zmienic raczej nie moge, to zostawie swoje. nie umiem tego wytlumaczyc, zalowalam, ze maly nie ma mojego nazwiska paienskiego, ale skoro juz nie ma to ja chce z nim tworzyc "calosc". glupie to takie, ale wewnetrznie tak czulam.
    teraz nawet sie juz do tego nazwiska przyzwyczailam. ale smiechu czasem co niemiara, bo udzialowcy zagraniczni znaja mnie pod panienskim i jak oficjalnie gdzies na liscie jestem to sie pytaja prezesa, co to za nowy pracownik, hiehiehie
    -- ;
  5.  permalink
    Ewasmerf: wiec Ambra - zostan przy nazwisku meza - po co wydziwiac?
    wiesz - ja jeszcze takie mialam przemyslenia - ze huk tam z eksem - ale ja jestem z moim dzieckiem rodzina, i chce zebysmy mieli tak samo na nazwisko. a skoro jemu juz zmienic raczej nie moge, to zostawie swoje. nie umiem tego wytlumaczyc, zalowalam, ze maly nie ma mojego nazwiska paienskiego, ale skoro juz nie ma to ja chce z nim tworzyc "calosc". glupie to takie, ale wewnetrznie tak czulam.
    teraz nawet sie juz do tego nazwiska przyzwyczailam. ale smiechu czasem co niemiara, bo udzialowcy zagraniczni znaja mnie pod panienskim i jak oficjalnie gdzies na liscie jestem to sie pytaja prezesa, co to za nowy pracownik, hiehiehie


    To zostawię,właśnie też mam takie podejście, że chce tak jak dzieciaczki :wink:
    Przecież nikt nie zabroni mi używania panieńskiego nazwiska a do dokumentów będę podawać oficjalne....Tylko jak mam podać męża nazwisko to ściska mnie w gardle,czuje taka niechęć ,że nie umiem tego opisać. Kwestia przyzwyczajenia i podejścia.Trochę czasu upłynie i przywyknę.
    --
    •  
      CommentAuthorczerwinka
    • CommentTimeOct 30th 2014
     permalink
    Ja po rozwodzie zostałam przy męża i bardzo tego żałuję. ..na dyplomach mam nazwisko męża i porostu mnie skręca jak na to patrzę...za kazdym razem jak sie podpisywałam czy coś to porostu nie dobrz mi sie robiło...Cobraczku przykro mi :(
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeOct 30th 2014
     permalink
    Ja zmieniłam nazwisko natychmiast po rozwodzie.
    Ale:
    a) nie miałam dziecka,
    b) nieznosiłam tego nazwiska jeszcze bardziej niż byłego, bo to najbardziej obciachowe nazwisko jakie znam :tongue: i wstydziłam się nim przedstawiać od samego początku do samego końca

    Poza tym cóż...duża szansa, że kiedyś:
    a) ex się ożeni i będą dwie panie X na uroczystościach typu komunie/śluby itd.
    b) będzie kolejny mąż i wtedy jednak nazwisko i tak będzie inne niż dzieci...

    No nie wiem...ja bym zmieniła, jeśli tego nazwiska nie chcesz nosić.
    --
  6.  permalink
    czerwinka: Ja po rozwodzie zostałam przy męża i bardzo tego żałuję. ..na dyplomach mam nazwisko męża i porostu mnie skręca jak na to patrzę...za kazdym razem jak sie podpisywałam czy coś to porostu nie dobrz mi sie robiło...Cobraczku przykro mi :(
    --


    Dlatego taki dylemat mam hehe...
    A mnie nie jest przykro,lepiej teraz niz za 20 lat :wink:

    azniee: b) będzie kolejny mąż i wtedy jednak nazwisko i tak będzie inne niż dzieci...


    I tu też mam spory dylemat....
    --
    •  
      CommentAuthorczerwinka
    • CommentTimeOct 31st 2014
     permalink
    Pewnie że lepiej niż za 10-20 lat ... ale i tak przykro że tak się stało a miało być inaczej ;) Wiesz o co chodzi :)
    ...
    Ja przyjęłam nazwisko drugiego męża;) Ale to też jest tak, że zależy od sytuacji ... ja porostu chciałam nie firmować pewnych rzeczy tym nazwiskiem. Dlatego żałowałam że nie zmieniłam po rozwodzie tego nazwiska ...
    Dokładne Ewa bez znaczenia bo mój straszak czyje się tym nazwiskiem na R związany i to jest jego rodzina a nazwisko S jest tylko na papierze ;)
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeOct 31st 2014
     permalink
    Ja bym po drugim mężu nie przyjęła nnazwiska że względu na to że tak jak mówiłam zależy mi na poodczuciu przynależności dziecka do mnie.ze jesteśmy rodzina.wiem że to tylko moje irracjonalne myślenie,ale tak czuje.bo racjonalnie to jak zwał tak się zwał-bez znaczenia.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeOct 31st 2014
     permalink
    Ewasmerf: Ja bym po drugim mężu nie przyjęła nnazwiska że względu na to że tak jak mówiłam zależy mi na poodczuciu przynależności dziecka

    Wraz z kolejnym mężem często pojawia się kolejne dziecko/dzieci :wink: Poza tym to musiałby być bardzo wyrozumiały "nowy mąż", żeby mu nie przeszkadzało, że jego żona nosi nazwisko byłego :tongue: A nawet jeśli byłby wyrozumiały, to na pewno nie "zadowolony".
    --
  7.  permalink
    czerwinka: Pewnie że lepiej niż za 10-20 lat ... ale i tak przykro że tak się stało a miało być inaczej ;) Wiesz o co chodzi :)


    Wiem,wiem ;)

    elfika: Ewa, w takiej sytuacji kiedy jest dziecko z pierwszego malzenstwa, nastepnie drugi maz i kolejne dzieck oz nim- mozna wybrac rozwiazanie posrednie- podwojne nazwisko :)
    podobnie bym zrobila w tej sytuacji. postaralabym sie o podwojne. wtedy spokojnie mozna sie przedstawiac panienskim, miec nazwisko wspolne z dziecmi i urzedowo jest czytelnie i wtedy nie ma pytan czy to nowy pracownik bo widac. :)


    Właśnie się zastanawiałam czy cos takiego jest mozliwe ...:wink:
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeOct 31st 2014
     permalink
    dla mnie podwojne nazwisko to taki maieryzm - nie podoba mi sie.
    poza tym bardziej mi zalezy tworzyc rodzine i przynaleznosc z dziecmi niz z nowym partnerem, bo jak widac na zalaczonym obrazku - facet raz jest a raz go nie ma, moze sie okazac ze za pare lat zas bedzie sie zmieniac nazwisko bo drugie malzenstwo nie wyjdzie. nikomu nie zycze, ja pisze tylko ze swojej perspektywy. pomijajac, ze ja juz drugiego slubu bym nie wziela. i bez tego mzna byc szczesliwym. papier takiej gwarancji i tak nie daje
    -- ;
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeOct 31st 2014
     permalink
    Ewa, ale jakbyś miała drugie dziecko z innym facetem, to i tak któreś dziecko miałoby inne nazwisko :wink:

    Moja mama po rozwodzie z pierwszym mężem wróciła natychmiast do panieńskiego. Po pierwsze dlatego, że rozwód był z powodu kochanki, która dość szybko została żoną i "byłyby dwie G****ńskie w jednej wsi" :wink: I nosiła swoje nazwisko aż do ślubu z moim ojcem 12lat później :wink: Chyba nie był to wielki problem, nawet te 30lat temu (mój brat ma teraz 40).

    Ja też nie lubię podwójnych nazwisk. Chociaż jakbym miała na stałe nosić nazwisko mojego eks to chyba wolałabym mieć dwa i przedstawiać się swoim, bez obciachu :tongue: I cieszę się, że wróciłam do swojego nazwiska, mimo, że po 1,5 roku wyszłam za mąż ponownie i musiałam zmieniać papiery- przynajmniej na dokumentach z okresu ciąży, porodu, badaniach usg itd. nie mam nazwiska eks (ślub z tatą Basi braliśmy jak mała miała 7m-cy).
    --
    •  
      CommentAuthormontever
    • CommentTimeNov 7th 2014
     permalink
    Taka sytuacja: jest ona, jest on a pomiędzy nimi dziecko. Sprawa sądowa w kwestii praw rodzicielskich i alimentów była. Na chwilę obecną wszyscy mieszkają w obrębie jednego miasta; dziecko z matką, ojciec widuje/bierze dziecko 2x w tygodniu w określonych godzinach. Ona nie mając perspektyw (straciła pracę)w powiatowej mieścinie chce się przeprowadzić, byćmoże i za granicę. Jak się rozwiązuje tego typu sytuacje? Podejrzewam, że nieunikniona jest rozprawa, ale jak się za to zabrać?
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeNov 7th 2014
     permalink
    do czego ta rozprawa niby?
    -- ;
    •  
      CommentAuthormontever
    • CommentTimeNov 7th 2014
     permalink
    Chodzi o to, że rodzice się nie dogadają prawdopodobnie w tej kwestii... samo wyrobienie dowodu dziecku; rzecz jasna potrzebna jest zgoda obydu, prawda?
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeNov 7th 2014
     permalink
    Mont, ja to sie facetowi nie dziwię, że ma opory... Kurdę ja nie wyobrażam sobie, że np. ktoś mi syna wyprowadza za granicę... A sądzę, że facet tez ma uczucia i nie robi tego złosliwie, tylko strach przed tęsknotą...

    Ale w kwestii rozprawy to ciężko cos doradzić...
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeNov 7th 2014
     permalink
    tak, na wyrobienie dowodu potrzeban jest zgoda obydwojga rodzicow. ale uwazam, ze sad stanie po stronie matki
    -- ;
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.