Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    _Fragile_: U nas nawet nie o seks chodziło, ale o zwyczajne porozmawianie wieczorem, we dwójkę. Jak dziecko śpi - przytulenie, obejrzenie serialu czy filmu. Takie zwykłe, normalne rzeczy, niby głupoty, ale jak ważne dla związku jak się okazuje.


    O to to. W pewnym momencie tego właśnie brakło, takiej zwykłej codziennej bliskości. I tak się nie dało dłużej.

    Ewasmerf: niektorzy sie ze mna nie zgodza, bo czesc ludzi uwaza, ze najpierw para potem dzieci. ja uwazam inaczej. na pierwszym miejscu stoi dla mnie dziecko, potem M. I uwazam, od swojego M oczekuje tego samego. Ale niektorzy uwazaja, ze najlpierw zwiazek, potem dzieci.


    No ja na przykład się nie zgadzam. Bo póki tak myślałam, to było źle. Żeby naprawić całość to m. in. ja musiałam przyjąć do wiadomości, że mimo wszystko dziecko nie jest całym moim światem, bo jest jeszcze mąż.
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    dokladnie hydro, ja tez nie mowie, ze wszyscy. ale sa takowi. ze sam sobie nie ugotuje, nie uprasuje, nic przy sobie nie zrobi, a i dzieckiem sie nie zajmie.
    ja zawsze wychodzilam z zalozenia - nie zrobisz wokol siebie - zaplac za sprzataczke, kucharke, nianke. I u mojej kolezanki to tak funkcjonowalo po urodzeniu dziecka. Wzieli nianie, on gotowac nie umial, nie narzekal, przywozil codziennie cos do jedzenia na wynos.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    hydrozagadka: mimo wszystko dziecko nie jest całym moim światem, bo jest jeszcze mąż.


    Ja kiedyś usłyszałam od pastora coś fajnego - że musimy wziąć pod uwagę, że dziecko mając lat naście się wyprowadzi, bedzie miało swój krąg znajomych, a rodzice idą powoli w odstawkę. I zostajemy z tą drugą osobą - i teraz nasze pytanie, czy to będzie obca osoba, której tak naprawde nie znamy, bo przez lat ileś się izolowaliśmy od siebie, czy to będzie ktoś bliski, z kim związek pielęgnowaliśmy? Wydaje mi się, ze to jest niby proste, ale zarazem bardzo trudne do zrobienia.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    a ja patrze od innej strony - facet dzis jest a jutro go moze nie byc, dzis mam takiego, jutro takiego ( w cudzyslowiu). Dziecko mam jedno.
    I faceta moge sobie znalezc innego, milosc sie moze powtorzyc. Jakby dziecku sie cos stalo .. nie umiem wam tego wytlumaczyc.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJan 20th 2015 zmieniony
     permalink
    No mnie rozwaliło ostatnio, jak koleżanka na końcówce ciąży, umordowana, stała dniami i nocami przy garach, bo mąż nie będzie miał co jeść, jak ona pójdzie do szpitala. A jak już tam trafiła, to starsze dziecko po przedszkolu lądowało i nocowało u babci, bo "on sobie nie da rady z kąpielą i usypianiem". Dla mnie szok, serio, nie wyobrażam sobie w ogóle takiej sytuacji.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    hydrozagadka: starsze dziecko po przedszkolu lądowało i nocowało u babci, bo "on sobie nie da rady z kąpielą i usypianiem".


    Oj znam ja Ci znam taką dziewczynę. I lepszy numer - wyjechała na 2 tygodnie i poprosiła swoją matkę, żeby w tym czasie przyjechała opiekowac się swoim 2letnim synem, bo "jej partner sobie nie poradzi sam" :shocked::shocked::shocked: Ok, noworodek, zrozumiałabym pomoc, ale do cholery 2latek!?
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Ewasmerf: Jakby dziecku sie cos stalo .. nie umiem wam tego wytlumaczyc.


    Chyba wiem, o co chodzi. Ale jednak to jakby dwie osobne sprawy są. Jasne, że dzieci zawsze będą stały na pierwszym miejscu. Ale facet też, w inny sposób, ale dla mnie musi tak być.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 20th 2015 zmieniony
     permalink
    Ewa, jak patrzec w ten sposób, to tak, no dziecko jest jedno (każde z nich ;)). Tylko jak jesteś w związku, jeśli szanujesz tę osobę, kochasz jeszcze to... no to jakby nie patrzeć to jest tak jak z tą dwójką dzieci, że jest jedna osoba, którą kochasz i druga, którą kochasz w inny sposób, ale równie mocno. Nie wiem, ma to sens? Ja w ten sposób to czuję. Wróć, bo poplątałam - dwójkę dzieci kocham w ten sam sposób, a męża kocham w inny, ale równie mocny jak dzieciarnię.
    --
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Sprawa jest prosta - jeśli jest miłość, to wszystkie problemy się rozwiąże. I tu nie ma chyba sensu kłaść na wadze miłości do męża i dzieci. Ważne, żeby to uczucie było, bo wtedy udaje się wyjść z każdego bagna.

    Zdarza się, że w chwili słabości ma się dość i chce się odpocząć od tej drugiej połówki. I myślę, że to też nie jest taki głupi pomysł, żeby się na jakiś niedługi czas odizolować. Wtedy może się zatęskni i wybuchnie jakiś nowy ogień.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJan 20th 2015 zmieniony
     permalink
    Jest jeszcze jedna opcja: ojciec mojego dziecka sam przyznał "Mnie dziecko przerosło!!! ( w sensie ojca, nie mnie :P)'. No i był nieszczęśliwy... Związek zaczął się coraz bardziej patologiczny robić. Nie żyliśmy jak rodzina. Wszystko robiliśmy mijając siebie. Związek umarł. Nie było nic... Nawet sypialnia była miejscem tylko do spania....
    --
    •  
      CommentAuthorkarakal
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    jaca_randa: Sprawa jest prosta - jeśli jest miłość, to wszystkie problemy się rozwiąże

    z tym że obustronna :) wiem, że wracamy do naszej wcześniejszej rozmowy bodajże, ale ja cały czas stoje na stanowisku, że jak jest patologia, to nieważne jak bardzo się kocha - powinno się uciekać gdzie pieprz rośnie.
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    A mnie się czasem wydaje, że to same sobie jesteśmy winne... My chcemy jak najlepiej, jesteśmy ambitne, najchętniej to byśmy robiły wszystko same, do tego dziecko, praca, dom. W pewnym momencie eksploatacji siły się kończą, nasze pokłady cierpliwości się wyczerpują, a mąż zaskoczony, że czegoś się od niego oczekuje. Że my, takie wspaniale zorganizowane, wielowątkowe i wielofunkcyjne, nie dajemy sobie rady. Ciężko nam, kobietom, czasem prosić o pomoc, choćby męża własnego, nie mówiąc już o matce, czy teściowej. Ja sama dałam się wmanipulować w mężowe "ty zrobisz to lepiej", sama sobie ukręciłam bicz na siebie. Wiele się musiałam o sobie dowiedzieć i o mężu nauczyć, żeby móc od nowa poskładać to, co się między nami zepsuło po porodzie. Oj, wiele łez moich i wiele rozmów do późnej nocy.
    --
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Ha, mój mąż też miał wdrukowane, że on się dzieckiem nie umie zająć tak jak ja. I jeśli zabierał Małą na spacer, to musiał mieć ją ubraną, odsikaną, ze spakowaną przekąską i piciem, z ubrankiem awaryjnym - i wówczas sobie wychodzili. Moja metoda na to była taka - wychodziłam z domu przed ich wyjściem - i niech sobie radzi. Poradził, nauczył. Tak samo z kąpaniem czy myciem ząbków.
    Faktem jest, że wiele mam tworzy na swoim dziecku kokon, do którego nie dopuszcza nawet tatusiów. Bo one to lepiej zrobią. No a później jest płacz, że takie zmęczone, że nikt im nie pomaga. Kurcze, jak "pomaga"?! Pomóc to można komuś w jego obowiązkach, a wychowanie i opieka nad dzieckiem to obowiązek wspólny.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    To u nas było to ułatwienie, że mąz faktycznie UMIAŁ lepiej... To on usypiał chłopców, bo przy mnie płakali, on lepiej kąpie, bo większe ręce, silniejsze, pewniejsze... On robi inhalacje, jak się chorzy, bo jemu dadzą bez problemu, a przy mnie są histerie. Tylko ja nie jestem perfekcjonistką, a wiem, że u kobiet to perfekcjonizm tak się daje we znaki, ze "ja wszystko siama" ;)

    A z Kotem muszę sie zgodzić - jak pojawia się patologia to nogi za pas i uciekać...

    jaca_randa: Kurcze, jak "pomaga"?! Pomóc to można komuś w jego obowiązkach, a wychowanie i opieka nad dzieckiem to obowiązek wspólny.


    Oooo, amen, zawsze mnie to wkurzało, że "mąż pomaga", nie pomaga, bo jest na równi rodzicem z nami, matkami.
    --
  1.  permalink
    jaca_randa: Kurcze, jak "pomaga"?! Pomóc to można komuś w jego obowiązkach, a wychowanie i opieka nad dzieckiem to obowiązek wspólny.


    Tez to zauważyłam, że często jest stosowane TO określenie. JAKIE POMAGA ??!?!??! To tak jak my byśmy ojcom powiedziały, że im POMOŻEMY w czymś. To jest NASZE WSPÓLNE dziecko, a nie tylko matki.
    -- ___
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeJan 20th 2015 zmieniony
     permalink
    KotBury: ale ja cały czas stoje na stanowisku, że jak jest patologia, to nieważne jak bardzo się kocha - powinno się uciekać gdzie pieprz rośnie.

    popieram! Ja uciekłam... A jak odetchnęłam, bo wiedziałam, że już nikt mnie tyrać nie będzie :) I jestem mega szczęśliwa :)
    --
    •  
      CommentAuthorspidermanka
    • CommentTimeJan 20th 2015 zmieniony
     permalink
    katka_81: Ja uciekłam... A jak odetchnęłam, bo wiedziałam, że już nikt mnie tyrać nie będzie :) I jestem mega szczęśliwa :)


    I dobrze zrobiłaś !!! Ja na początku miałam stracha podjąć taką decyzję, bo mój ex ciągle mi mówił, że "sama z dzieckiem to sobie nie poradzę", ale się zawzięłam i to zrobiłam. A wtedy...dopiero mogłam odetchnąć "świeżym" powietrzem. Teraz jestem w drugim związku małżeńskim i już nie popełniam tych samych błędów co poprzednio. Jestem naprawdę szczęśliwa, bo teraz dopiero wiem, jak powinno wyglądać normalne małżeństwo oparte na przyjaźni i partnerstwie.
    -- ___
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    popieram! Ja uciekłam... A jak odetchnęłam, bo wiedziałam, że już nikt mnie tyrać nie będzie :) I jestem mega szczęśliwa :)


    Dokładnie to samo zrobiłam ;)
    Natomiast czy jestem szczęśliwa? Nie zawsze :P na pewno mam spokój, nikt mnie nie poniża... Ale kurczę czasami mam wyrzuty sumienia, że dziecko nie ma pełnej rodziny. Baaaa nie ma ojca wcale, bo szanowny tatuś całkowicie się wycofał z naszego życia i nie odwiedza Dawidka od dawien dawna... Ta sytuacja bardzo mnie niepokoi, bo nie wiem jak wpłynie na przyszłość dziecka: jego psychikę, wybory życiowe, itp...
    --
  2.  permalink
    Monia502: Ale kurczę czasami mam wyrzuty sumienia, że dziecko nie ma pełnej rodziny. Baaaa nie ma ojca wcale, bo szanowny tatuś całkowicie się wycofał z naszego życia i nie odwiedza Dawidka od dawien dawna... Ta sytuacja bardzo mnie niepokoi, bo nie wiem jak wpłynie na przyszłość dziecka: jego psychikę, wybory życiowe, itp...


    Monia, na pewno bys nie pomogła Dawidkowi zostając z mężem specjalnie dla dziecka. Byłoby to najgorsze możliwe rozwiązanie. Pomyśl, że teraz ma szanse dorastać i wychowywać się w miłości, szacunku, spokoju i bezpieczeństwie, które mu stwarzasz. Nikt nie powiedział, że dziecko będzie miało traumę, bo wychowało się tylko z matką. Myslę, ze będzie Ci wdzięczny za Twoją odwagę, że potrafiłaś się zdecydować na ten ruch i sama podjąć się wychowania Dawidka.
    -- ___
    •  
      CommentAuthoragigi
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Monia, tego nigdy nie przewidzisz. Podam Ci pozytywny przykład. U nas w rodzinie jest gość, który bez ojca sie wychowywał i wyrósł z niego naprawdę fajny facet - pewny siebie, emocjonalnie stabilny, asertywny, sam sie nauczył majsterkować i tzw. Typowo męskie rzeczy robić, w małzeństwie mu się układa i jest jednym z lepszych ojców jakich widziałam - jak sam mówi, chce dać swojej rodzinie to, czego brakowało jemu i jego mamie kiedyś i nie wyobraża sobie, jak ojciec mógł zostawić takiego małego szkraba i odejść.
    A jak wspomina wczesne dzieciństwo, to mówi, ze w ogóle nie odczuwał braku taty, bo nie wiedział, jak moze być inaczej. Dopiero w szkole zaczął się nad tym zastanawiać, gdy widział inne rodziny, no i kiedyś w społeczeństwie inaczej traktowało się kobiety samotnie wychowujące dzieci i dzieci z takich rodzin - właściwie to, jak inni do tego podchodzili mu najbardziej doskwierało. Tak przynajmniej teraz mówi.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    sam sie nauczył majsterkować


    a wiecie co mój syn robi??? Naśladuje mnie robiącą sobie makijaż :P Jak zakładam sobie sukienkę to jest wniebowzięty, ale tez chce nosić sukienki!!!! :P

    Męskich czynności też się nie boi: narzędzia, samochody... Ale martwi mnie to, że nie ma męskich przykładów do obserwowania...

    kiedyś w społeczeństwie inaczej traktowało się kobiety samotnie wychowujące dzieci i dzieci z takich rodzin - właściwie to, jak inni do tego podchodzili mu najbardziej doskwierało.


    To wiem bo sama z rozbitej rodziny pochodziłam... Nie raz było, że jestem dzieckiem z patologii...
    --
  3.  permalink
    Monia502: Męskich czynności też się nie boi: narzędzia, samochody... Ale martwi mnie to, że nie ma męskich przykładów do obserwowania...


    Monia, a nie masz jakiś znajomych, których bys odwiedzała. Np. z koleżanką byś sobie poplotkowała, a jej mąż/partner pomajsterkowałby coś z Dawidkiem, np. że niby w czymś mu tam pomaga?
    -- ___
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Monia502: wiecie co mój syn robi??? Naśladuje mnie robiącą sobie makijaż :P Jak zakładam sobie sukienkę to jest wniebowzięty, ale tez chce nosić sukienki!!!! :P


    Monia, ale to nie przez brak taty :) U nas jest ten sam etap, ostatnio mi Krasnal powiedział, że jak dorośnie to będzie nosił sukienki i sobie paznokcie jak mamusia malował. I oczka też. I rzęski.
    --
    •  
      CommentAuthoragigi
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    _Fragile_: Monia, ale to nie przez brak taty :) U nas jest ten sam etap, ostatnio mi Krasnal powiedział, że jak dorośnie to będzie nosił sukienki i sobie paznokcie jak mamusia malował. I oczka też. I rzęski.


    Zgadzam się. U nas ostatnio Młody namiętnie paznokcie sobie maluje flamastrami ;-)
    --
    •  
      CommentAuthorKaroolka
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Karoolka, a kochasz meża? Jest o co walczyć?

    W tym momencie mojego życia mogę odpowiedzieć tylko - nie wiem. Jakaś taka obojętność z mojej strony pojawiła się, po prostu za dużo przykrych słów padło i tylko obojętność chroni mnie przed wpadnięciem w dołek. Chociaż wiem, że muszę dla Miry być silna. Pewnie, po odejściu płakałabym, tęskniła i byłoby mi ciężko emocjonalnie, ale na ile to miłość, a na ile przywiązanie, przyzwyczajenie to nie wiem... Dużo tu niewiadomych, dlatego sama rozkminiam, jak przezwyciężyć ten kryzys. Mam pewność, że jedynym słusznym i skutecznym rozwiązaniem będzie terapia, ale wiem też, że mój partner w życiu na to nie pójdzie. Już nie raz usłyszałam, że skoro byłam u psychiatry (w ramach kwalifikacji na terapię dla DDA i warsztaty psychologiczne) to jestem "nienormalna, psychiczna" itp. A wg mnie to zwykła ludzka próba podniesienia jakości swojego życia emocjonalnego, psychicznego.
    Co do zmiany priorytetów po narodzinach Miry - możliwe, że jest w tym jakaś część prawdy, ale staram się. Z tym, że my chyba nie umiemy już spędzać czasu razem, być dla siebie. Wiecznie jest tv i brak rozmów. Zero wyjść - nie ma z kim zostawić Mirę, zero rozmów - nie ma tematów i chęci. Obydwoje zdecydowaliśmy się na dziecko i mimo wszystko - Mira będzie dla mnie mega ważna, czasem nawet kosztem związku.
    Co do słów Ewy - coś w tym jest, mam wrażenie, że B. oczekuje, że będzie jak dawniej. Wiadomo, nie biega po klubach, ale np. miał wielkie pretensje, że nie ma czasu na siłownię albo żeby obejrzeć film. A wg mnie najpierw dziecko, później przyjemności. Ten czas, kiedy Mira jest mała, nie będzie trwał wiecznie i chcę na maxa go wykorzystać.
    Ja mam wrażenie, że przez ostatnie kilka lat ktoś stopniowo podmieniał mi partnera. Stał się konfliktowy, wszystko mu przeszkadza - począwszy od szczekania psa sąsiada kończąc na tym, że inny sąsiad parkuje pod naszym płotem. Nie potrafi przyznać się do winy, wziąć na siebie odpowiedzialności, w trakcie kłótni robi wszystko, żeby zranić mnie jak najmocniej, kiedyś dusza towarzystwa, dziś zachowuje się jakby ogólnie nie lubił ludzi, obwinia mnie o wszystkie swoje niepowodzenia.Nie potrafi przeprosić, jest interesowny, bo wyciąga do mnie rękę tylko wtedy, gdy czegoś ode mnie potrzebuje. A może jednak zawsze taki był, tylko problemy i zmiany związane z dzieckiem sprawiły, że te gorsze cechy miały szansę wypłynąć na powierzchnię? Hmm... nie wiem... Ja oczywiście również nie jestem święta, popełniam błędy, ale jestem gotowa zrobić coś, żeby to naprawić. Ale tak jak pisałam wcześniej - sama nie dam rady. Mam dość tej obłudy, ale wiem, że teraz nie liczę się tylko ja, ale również a nawet przede wszystkim Mira. Najbardziej z tego wszystkiego boli mnie to, że ona mimo, że tego nie rozumie to musi słuchać tych kłótni. Bo żadne z nas nie potrafi powstrzymać sie dla jej dobra. Ja wychowywałam się w pełnej rodzinie, ale na porządku dziennym były kłótnie, przemoc, dlatego wolałabym, żeby Mira tego uniknęła, nawet kosztem rozstania. Mój partner wychowywał się w niepełnej rodzinie, wychowywali go dziadkowie - dlatego on woli żyć w pełnej rodzinie, ale dysfunkcyjnej.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Zgadzam się. U nas ostatnio Młody namiętnie paznokcie sobie maluje flamastrami ;-)


    zmarłam na atak śmiechu :P A to jeszcze u nas nie grali, ale kto wie :P

    Sam asperger powoduje trudnosci w zwiazku


    Wiadomo, że powoduje, ale asperger nie tłumaczy nieodpowiedzialności. Owszem oni są społecznie "opóźnieni", ale bez przesady... Znam rodziny gdzie jedno z rodziców jest aspergerowcem i jakoś im się udaje. To też chyba kwestia zwalczenia własnych wygód. Dawid ze mną źle nie miał, bo dawałam mu sporej swobody, której aspergerowiec wymaga. Miał wychodne, miał swój pokój, mógł realizować swoje zainteresowania. W niczym go nie hamowałam. Jednocześnie potrafił zrobić dużo rzeczy przy dziecku: wykąpać, przewinąć... lecz co z tego skoro tego nie robił bo.... spał do 11-13... Nim się bujnął już był wieczór. Sprzątał dokładnie, ale co z tego skoro jeden pokój "lizał" tydzień oraz robił to rzadko, bo nie mógł się do tego zabrać... I wiecie co? Ja bym na to przymykała oko, gdyby nie to, że mnie poniżał... A to chyba już nie wynika z aspergera tylko z chamstwa ..????
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Karoolka- powiem Ci ze swojej strony, że jeśli byś po odejściu płakała i tęskniła, to jeszcze ni tak źle :wink: Ja po odejściu od eks nawet jednej łzy nie uroniłam za nim, nawet raz nie zatęskniłam. To aż dziwne, ale tak było. Odczułam gigantyczną ulgę, że go nie ma, mimo, że "życiowo" byłam w czarnej d...i całe to rozstanie było koszmarem, ale jedynie w takim sensie...społecznym.
    --
    •  
      CommentAuthorKaroolka
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    azniee - tak, tylko to są moje odczucia na ten moment, a wiem, że jeśli czegoś nie zmienimy to będzie gorzej. Nie chcę obudzić się za kilka lat z kilkuletnią córką, która im będzie starsza tym trudniej zniesie ewentualne rozstanie. Ja nie mogę pozwolić na taki brak szacunku i poniżanie mnie, tym bardziej przy Mirze. Wiem, że każda przemoc ma swój początek, zaczyna się niewinnie,a u nas są właśnie takie próby psychicznego zdołowania. Kiedy to zatrzymać, żeby nie zabrnąć za daleko? Żeby nie ucierpiało na tym dziecko?
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJan 20th 2015 zmieniony
     permalink
    Zatrzymać- już!
    Głęboki wdech- rozmowa, list(?). Cokolwiek, byle na spokojnie, bez obrzucania się błotem.

    Jeśli to był dobry związek, miłość, wspólna decyzja o dziecku- to warto walczyć, żeby się odnaleźć. Coś co było dobre, tylko się popsuło, trzeba chociaż spróbować naprawić :)
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Boże, jestem w szoku ile tu jest matek które maja problemy z partnerem.
    Mój tez stwierdził ze nie wie czy mnie kocha, wyprowadziłam sie z domu z dziecmi. Nie wiem czy jest szansa na to abyśmy byli znowu razem. Boli mnie jego obojętność. Nie walczy. Jestem bez sil. Piszemy smsy. Rozmowa jakos idzie. Najgorsze jest jednak ze wszyscy dookoła uważają abym podała go o alimenty i złożyła pozew o rozwód. Ale ja mam non stop nadzieje.
    --
    •  
      CommentAuthorKaroolka
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Teraz powiedziałam mu, że do końca lutego daję nam czas. Chcę spróbować, namówić go do terapii. Jeśli zechce, będzie szansa. Jeśli nie - nie wiem, nie widzę naszej wspólnej przyszłości w takim stylu. Rozmowy nie wychodzą, bo kończą się tym, czego chcę uniknąć - fochami z jego strony. Tak kończy się każda jego rozmowa z kimkolwiek, kto ma inne zdanie niż on. To chyba brak dojrzałości, nie wiem, sama nie wiem.

    dagus - dobrze, że rozmowa idzie. Najgorsza jest obojętność właśnie...
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    O matko, dagus, współczuję. Nie słuchaj tych, którzy Wam tak łatwo chcą życie przeorganizować, bo to Wy ucierpicie, nie oni...
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Niestety ta osób jest głównie moja matka u której jestem.
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Daguś, bardzo mi przykro.
    Karolka, dałaś szansę, ma czas się wykazać, postarać, powalczyć. Oboje macie czas. Powodzenia!
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJan 20th 2015 zmieniony
     permalink
    A to norma...Ojciec mojego brata też już go raz "rozwiódł" i majątek podzielił, a brat i bratowa są razem (6 lat później) i mają kolejne dziecko...
    --
    •  
      CommentAuthorKarolyn
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    No to ja tez mogłabym dołączyć do tego wątku, bo niestety od niedawna na nowo próbujemy budować nasz związek.
    Pisałam u siebie pod wykresami, także niektóre dziewczyny wiedzą co i jak. Napiszę tylko, że złotych rad nie dam żadnych, bo co wydaje mi się, że już jest lepiej, to zaraz spadam na ziemię...jak w rollercoasterze....w każdym bądź razie kochamy się, bo gdyby nie to, to już dawno nie było by naszego związku i dzięki ctemu chce się coś zmienić na lepsze.
    U mnie problem jest też w nieumiejętności rozmowy. Szybko zaczyna się kłótnia itp. ale to chyba jest do wypracowania. Trochę dobrze zrobiła nam rozłąka. Mąż sie wyprowadził na tydzień i właśnie zatęskniliśmy...i chyba nie chciałabym tak bez niego...
    -- Syn 1 ~ 2012 & Syn 2 ~ 2017
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 20th 2015 zmieniony
     permalink
    Karoolka: miał wielkie pretensje, że nie ma czasu na siłownię albo żeby obejrzeć film. A wg mnie najpierw dziecko, później przyjemności


    Karoolka, ale on ma trochę racji. To, ze macie dziecko nie oznacza, że zmieniacie swoje życiowe role TYLKO na mama/tata. Nadal jesteś Ty - kobieta, matka, żona, córka, człowiek z jakimiś pasjami i Twój mąż - facet, syn, ojciec, pasjonat? Pierwsze tygodnie to normalne, że funkcjonujecie tylko w tych dwóch rolach, tata, mama, poznajecie je, poznajecie dziecko, reorganizujecie życie. Ale rodzina to też umiejętność wracania do tych starych ról po trosze. Czyli pozwolenie (także sobie, o czym kobiety często zapominają) na wyjście, na odpoczęcie od dziecka (to dobrze robi, nawet jak nam się wydaje, że tego nie chcemy), odnalezienie ZNOWU swojego hobby, znalezienie na nie odrobiny czasu.

    "Głasknięcie" partnera. My mamy taki zwyczaj, że piszemy sobie codziennie jakiegoś miłego smsa, w stylu "fajnie dzisiaj rano wyglądałeś jak spałeś" albo "tęsknię za Tobą". Ja czasem mezowi do kanapek wrzucam jakieś zwariowane liściki z dowcipami, żeby mu uprzyjemnić dzień, mąż mi potrafi narysować serducho na zaśnieżonym samochodzie albo...po prostu go rano dla mnie odśnieżyć. To są duperele, takie malutkie rzeczy, ale uwierz mi, te duperele powodują, że nadal ta iskierka z początków się tli i CHCE się być z tą drugą osobą, nawet jak się kłócimy (a kłócimy) i fochami (ja się focham) ;)

    Karoolka, a piszesz, że nie macie z kim zostawić dziecka - a przyjaciółka jakaś, żeby została chociaż na godzinę, a Wy idźcie na kawę, na spacer - to już naprawdę wiele. Babcia, ciotka - ktokolwiek, przecież nie jesteście sami zupełnie...

    Karoolka: Już nie raz usłyszałam, że skoro byłam u psychiatry (w ramach kwalifikacji na terapię dla DDA i warsztaty psychologiczne) to jestem "nienormalna, psychiczna"

    Karoolka: Nie potrafi przeprosić, jest interesowny, bo wyciąga do mnie rękę tylko wtedy, gdy czegoś ode mnie potrzebuje.


    No to jest mega przykre.

    Karoolka: wychowywali go dziadkowie - dlatego on woli żyć w pełnej rodzinie, ale dysfunkcyjnej.


    No właśnie, skoro ma takie priorytety to może warto go postawić pod ścianą - ratunkiem dla nas jest terapia.

    azniee: Coś co było dobre, tylko się popsuło, trzeba chociaż spróbować naprawić :)


    Też mam takie wrażenie jak czytam post Karoolki...

    Karoolka: ozmowy nie wychodzą, bo kończą się tym, czego chcę uniknąć - fochami z jego strony.


    Tym bardziej terapia jest fajnym rozwiązaniem - nie da się tam ofochać, nie da zakrzyczeć drugiej osoby, ale da się wszystko wyrzucić z siebie i KOMUNIKOWAĆ...
    --
    •  
      CommentAuthorKaroolka
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Fragile pewnie, zgadzam się z Tobą co do powrotu do wcześniejszych ról. Ja mu na te siłownię nie zabraniałam chodzić , broń Boże. Pi prostu czasu Brak. Miry serio nie mamy z kim zostawić. B. mamy nie ma, ojciec w bydgoszczy, moi rodzice 140 km, przyjaciółka sama ma dwójkę małych dzieci- z trójka nie da rady. Razem wyjść nie możemy, więc zaproponowałam , żeby każde z nas poszło sobie np.do kina, samo. Przynajmniej chwilowy będziemy mogli oderwać się od codzienności. Z tym, że jak ostatnio jak wyszłam do sąsiadki na 15 min po książki, Mira rozplakala się, a ja zostałam zjechana , że nie pomyślałam o dziecku, że głodne.... U nas teraz doszedł problem, ponieważ B. stracił pracę. Siedzi w domu i nie radzi sobie z tym. Ale to nie usprawiedliwia go z tego, że przy znajomych wyzwala mnie od debilek ... Padają słowa, które może kiedyś wybacze , ale nie zapomnę. Ja na prawdę jestem otwarta na terapię, tym bardziej, że jedną 2-letnią skończyłam i wiem,jak bardzo zmienilo się moje życie. Ale dwie strony muszą chcieć.
    My kiedyś też pisaliśmy lisicki, karteczki, serduszka... Mieliśmy zwyczaj, że zawsze przed snem dawaliśmy sobie buziaka - bez względu na to czy byliśmy pokloceni czy nie. A teraz...tylko "wyrzuc śmieci" ,"wyslij maila", "nakarm Mirek". Nuda, zero iskry, o życiu intymnym nie wspomnę nawet.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Pi prostu czasu Brak.


    Ja wiem, że przy dziecku dużo pracy, ale uwierz mi, że jak miałam patrzeć na sfrustrowana twarz mego faceta, lub słuchać jaki on nieszczęśliwy, bo nie może się zrealizować, to wolałam go gdzieś wysłać. On ładował akumulatory, ja odpoczywałam psychicznie. Bo własnie u nas był podobny kłopot. Dawid nie pracował, ja byłam na macierzyńskim i ewidentnie bycie ze sobą 24h/ dobę nam nie służyło...

    Mi tez nikt nie pomagał. On wychodził, ja zostawałam z synkiem i chociaż troszkę mogliśmy odsapnąć... Weź go wyślij do tej siłowni, niech spali energię... Może będzie lepiej???
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 20th 2015
     permalink
    Karoolka: My kiedyś też pisaliśmy lisicki, karteczki, serduszka... Mieliśmy zwyczaj, że zawsze przed snem dawaliśmy sobie buziaka - bez względu na to czy byliśmy pokloceni czy nie


    No właśnie, to dlaczego do tego nie wrócić? U nas też była przerwa na "ogarnianie rzeczywistości", najdłuższa sie trafiła przy drugim dziecku i potwornych, koszmarnych kolkach. Nic wtedy nie istniało, czas się zatrzymywał, a my chodziliśmy jak zombie. Ale i z tego trzeba było się otrząsnąć.

    Problem polega na tym, że trzeba się we dwójkę dogadać - "to ty idź na siłownię, odpocznij, a ja jutro wyjdę do kawiarni" / "zaplanujmy 20 minut na rozmowę, codziennie, bez wymówek, jak dziecko idzie spać - my gadamy o naszych sprawach".

    No i piszesz, że Twój mąż stracił pracę, a to dla faceta jest naprawde ogromny cios. Na tym polu akurat kobiety są o niebo silniejsze - kobieta traktuje to zadaniowo - ok, straciłam pracę, szukam nowej. Facet - nie chcieli mnie, nie nadaję się, jestem do dupy, cios w ego.

    Ale to go absolutnie nie tłumaczy z tych wyzwisk, dla mnie to nieakceptowalne... Pytałaś go kiedyś dlaczego tak robi?
    --
    •  
      CommentAuthorKaroolka
    • CommentTimeJan 21st 2015
     permalink
    Fragile, pytałam - jako odpowiedź usłyszałam, że mówi to w złości i wcale tak nie uważa. Marne wytłumaczenie, bo jeśli za każdym razem powtarza to samo to wydaje mi się, że zwyczajnie tak uważa.
    Dzisiaj mamy spokój, może wieczorem jak Mira zaśnie spróbuję z nim porozmawiać.

    Treść doklejona: 21.01.15 09:47
    Monia on na tę siłownię chodził co drugi dzień - wracał z pracy ok. 16-17, potem siłownia ok. 2 godzin. Mira chodziła w tamtym czasie spać o 19, więc z tatą nie spędzała czasu, nawet godziny. teraz doszła kwestia finansów, na karnet nie ma kasy, dlatego nie ćwiczy tak czy siak. no ale rozumiem o co Wam chodzi... faktycznie, macie racje :) jak się uda to bęziemy nad tym pracować.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJan 21st 2015
     permalink
    to samo to wydaje mi się, że zwyczajnie tak uważa.


    Nie koniecznie. Stawiam, że wie co Cię zaboli, urazi... sprawi, że poczujesz się źle, być może poniży...

    Powiem Ci, że rozstanie to ostateczność. Na moim przykładzie: myślałam, że jak dam partnerowi kopa, to on przemyśli, zatęskni... że wróci i uratujemy rodzinę. I co? Cierpiałam tylko ja. Przepłakałam niejedną noc. A on? Niekoniecznie. W miesiąc znalazł sobie pocieszenie. O żadnym ratowaniu rodziny nawet mowy nie było. Więc jeśli podejmiesz decyzje o rozstaniu, to musisz brać pod uwagę, iż jeśli "zmienisz zdanie", to powrotu może nie być.
    --
    •  
      CommentAuthordżasti
    • CommentTimeJan 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Dagus, Karolka- strasznie mi w ogole przykro :(
    Ja tez zwiazku idealnego nie mam, ba, bardzo daleko mu (chyba). my z m. tez obydwoje z rodzin dysfunkcyjnych. I dopiero teraz widze jak to sie na doroslym zyciu odbija. Ale chce jedynie napisac, ze nawet jak maz mnie tak wkurza i mysle, ze w cholere zostawie go, to nigdy jeszcze nikomu (ani kolezankom ani rodzinie) tego nie powiedzialam. Moja rodzina nie lubi mojego m. -zreszta im sie nie dziwie, bo sama go czesto nie lubie. Ale wiem, ze pierwsze co by bylo to "rada" zeby sie z nim rozwiesc. Mama i siostra juz sa po rozwodach jednych. A akurat mama jest ostatnia osoba, ktora powinna mi cokolwiek w kwestii malzenstwa radzic. Zawsze bede bronila mojego meza przed moja rodzina, bo to jest MOJ maz. To ja ponad 4 lata temu zdecydowalam sie wyjsc za maz i nie pokaze, ze jak ktos mi odradza to mial racje. A jak "wpuszcze"moja rodzine do mojego malzenstwa to zawsze beda wtedy juz komentowac i"radzic". A po pogodzeniu sie malzonkow, juz nigdy wtedy z rodzina nie bedzie jak bylo.
    I to jest jeden motywator do tego, zeby jednak sie starac. Choc mysle, ze 90 proc winy lezy po stronie m. On twierdzi na odwrot, ale rozmawiac o tym nie umiemy. Zawsze sie konczy to klotnia. Ale jak przelkne gorycz i to ja sie postaram cos fajnego zrobic, to zawsze sie tak fajnie wszystko odmienia, ze mamy baaaardzo mily czas i relacje. Mimo, ze zawsze uwazalam, ze na pierwszym miejscu honor - to teraz mysle, ze moja rodzina (maz i dzieci).
    A drugim motywatorem jest Maks i malenstwo w brzuszku. Obydwoje z m. mielismy dziecinstwo do dupy. I chcemy ponad wszystko stworzyc pelna i szczesliwa rodzine. Wiec sie staramy razem zawsze spedzac czas, chodzimy na spacery, wymyslamy rozrywki Maksiowi i wszystko we trojke. Nie spedzamy czasu praktycznie we dwoje. A jak Maks pojdzie spac, to kazdy siedzi na swojej czesci kanapy (ja zazwyczaj spie) i odpoczywamy. I mialam bardzo dlugo o to pretensje do m. , ale potem tak pomyslalam, ze nie kazdy ma ksiecia na bialym koniu, ktory jest super romantyczny i zaskakuje zone. My w tych naszych wspolnych we trojke chwilach, znajdujemy tez siebie z mezem, jako malzenstwo. I trzymamy sie tego, jak rzep psiego ogona. I, mimo ze czasem poplacze w poduszke z tesknoty za romantyzmem i porywem serca, to sie ogarniam i mysle, ze takie mam zycie, takiego meza kiedys sobie wybralam i musze zrobic wszystko, zeby bylo ono najszczesliwsze jak tylko sie da. I jak ja "spuszczam" z tonu to zauwazam ze wtedy maz tez. I tez sie zaczyna starac. Oczywiscie, chcialabym, zeby on tez czesciej pierwszy wyciagal reke, ale skoro taki nie jeste i sie nie zmieni to dalsza walka, to tylko wiecej klotni.
    I ja, kiedys taka bunczuczna, emancypantka kobiet, wszystko w domu po rowno itp, teraz zlamalam sie. Ktos napisze, ze to wlasie zle. Moze i zle, ale jak patrze jak Maks jest szczesliwy jak sie bawi z tata, jak uwielbia jak jestesmy na wspolnych spacerach i jak m. jest zakochany w synu i chce mu dac wszystko czego sam nie mial (chowany bez ojca), to wiem ze warto wypelniac kazdego dnia slowa przysiegi "i przyrzekam, ze uczynie WSZYSTKO, aby moje malzenstwo bylo zgodne, szczesliwe i trwale". Moze infantylne, ale zawsze te slowa sobie przypominam.
    Pisze to po to, poniewaz nistety, mimo ze to niesprawiedliwe i czasem bolesne, to warto schowac dume do kieszeni i pierwszemy zagadac i wyciagnac reke. Bo ja uwazam, ze dla dzieci warto wszystko. Ale nie, zeby zyc kolo siebie - tylko postarac sie zyc razem. Usiasc temu mezowi czasem na kolana, przytulic i pocalowac go. Nie tylko czekac az maz to zrobi. Bo uwazam, ze dziecko musi tez widziec, jak rodzice sie usmiechaja do siebie, przytulaja, caluje.
    -- ,
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 21st 2015
     permalink
    Dzasti, za ten ostatni akapit to masz taaakie ooo. I w wiekszosci przypadkow takie glaskniecie partnera nie pozostanie nieodwzajemnione...

    i zgadzam sie, ze swoich rodzicow nie nalezy wtajemniczac w konflikty z partnerem...

    Trzymam za Was kciuki!
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJan 22nd 2015 zmieniony
     permalink
    Zgadzam się, tylko ze tylko ja chce to wszystko ratować. On mówi ze" Nie wiem" czy chce sie zmienić," nie wiem" czy mnie kocha, nie wie czy chce abym wrocila z dziecmi. Mi się wydaje ze tacierzynstwo go poprostu przeroslo, bo nie ma czasu dla siebie. Wolal zostawić mnie z małymi dziecmi i iść ze znajomymi do kina. Uciekał z domu, wracał dopiero okolo 21, 22 kiedy to dzieci juz spaly. Nie wiem czy on chce jakiejś zmiany. Boli mnie to okropnie. To ja pisze smsy, to ja wyciągam rękę do niego. On nic. Wczoraj to ja mu napisałam dzien dobry a do teraz zero info od niego.
    Zamieszkalam w obcym miejscu i nie mam tam swoich znajomych, a po urodzeniu malego nigdzie mnie nie zabieral i nikogo nie zapraszal. Może on sie mnie wstydzi? Dopiero tydzień temu stwierdził ze kocha syna. Drugie dziecko zmienilo go bardzo.
    Nie wiem co mam robic, czy pisac z nim, czy czekać na jego smsa, nie wiem.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJan 22nd 2015
     permalink
    a nie ma jakiejs panienki? Faceci zwykle odchodza w inne ciepelko;-P malo ktory facet odchodzi "donikad"
    -- ;
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeJan 22nd 2015
     permalink
    elfika: Dagus, zrob na odwrot. przestan za nim latac, pierwsza pisac smsy, zmien cos w wygladzie, pokazmu, ze on Ci do zcia nie jest potrzebny bo swietnie sobie dajesz rade. kiedy pomyslisz przede wszystkim o sobie to automatycznie wzrosnie ci poczcie wlasnej wartosci. a on jak zobacz, ze juz za nim nie latasz zacznie sie zastanawiac co jest grane i on zacznie za toba. a jesli ni to wszytko jasne bedzie.

    podpisuję się.
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJan 22nd 2015
     permalink
    Elfika dobrze radzi. Nie bądź tą, która czeka i płacze, do której nie chce mu się dzwonić, bo usłyszy w głosie łzy i wyrzuty. Jak zapyta co słychać, to powiedz "super, byłam z dzieciakami tu i tu..." albo "mama się zajęła dzieciakami a ja wyskoczyłam do fryzjera" :wink:
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJan 22nd 2015
     permalink
    No Oki dziewczyny. Zmieniam front. Pokaze mu ze nie tesknie. Co do wyglądu to ja juz to zrobiłam, nowy fryz, ubieram sie ładnie, bez dresów, ćwiczę. Zobaczymy co czas pokaze. Dzieki za wszystkie rady.
    --
    •  
      CommentAuthorspidermanka
    • CommentTimeJan 22nd 2015 zmieniony
     permalink
    Dagus - tez podpisuję się pod Eflikiem. Myslę, że jeśli nikogo nie ma (o czym wspomniała Ewasmerf) to zmieni strategię i zacznie się Tobą interesować. A może powinnaś teraz częściej tez spotykać się ze znajomymi. Masz jakichś przyjaciół, do których mogłabyś wyskoczyć na weekend z dziećmi, może u nich przenocować, aby się troszkę odprężyć? Wkoncu nie możesz 24/7 siedzieć sama z dziecmi i nigdzie nie wychodzić, bo nawet najcudowniejsza i najkochansza mama dostanie wkońcu fioła przez siedzenie w domu. :wink:
    -- ___
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.