Stosuję metodę Rotzera (pomiar oralny - wykres czytelny) oraz testy owulacyjne. Korzystam z niepłodności bezwzględnej. Testy dla tego, że jak zaczynałam to chciałam mieć dużą pewność i potwierdzenie, że dobrze wykres odczytuje. Odkładamy z mężem mym na razie poczęcie dziecka. Moje pytanie wynika z tego, ze już kilka wykresów z testem zaobserwowałam i nasunęły mi się nowe spostrzeżenia,
W jednym cyklu skok LH jest tylko raz. Pozytywny test nie oznacza na 100%, że jajeczkowanie się odbędzie, ale oznacza, że LH już podskoczyło i jajeczko dostało swoją jedyną w cyklu szansę. Jeśli nawet nie "wykluło się" to kolejną szansę ma dopiero w następnym cyklu. Skuteczność testów to 99,5%, czyli jeśli patrzę i widzę przed wczoraj ledwo, ledwo kreseczka, wczoraj wyraźna, a dzisiaj w ogóle... oznacza to, że wyrzut tego hormonu już nastąpił. Czy jeśli zrobię takie obliczenie: od dnia pozytywnego testu LH dodam maksymalny czas wypuszczenia jajeczka czyli 36 godzin plus 24 godziny ( czas życia komórki jajowej) plus 24 godziny dla pewności to po tym czasie CZY MOGĘ MIEĆ PEWNOŚĆ, ŻE TEN CZAS JEST NIE PŁODNY? Z wykresami się to zawsze zgadza a nawet stosując metodę Rotzera czekam dłużej zazwyczaj jeden dzień. Jeśli to się zgadza, czy można sobie pozwolić na nie prowadzenie wykresów, albo prowadzenie bardzo okrojone i opierać się głównie na informacji z testów? A może tylko mogłyby tak robić osoby z regularnymi cyklami, tak jak ja, które mają w podobnych dniach pozytywne testy LH?
Drodzy eksperci odpiszcie proszę, jestem ciekawa, a czasem zdarzają mi się zaburzenia w wykresie. Drobne... czasem wynikały z wykasowania sobie przez przypadek z termometru temperatury ( według metody rotzera już byłam w tył z jednym dniem) albo dziwnym spadkiem temperatury, albo tak jestem zapsana że koślawo mierze tą temperaturę i potem nie wiem jak traktować taki pomiar. Może można sobie pomóc tymi testami, a może można uznać je za miarodajne??
No i chodzi mi też o to, że jak owu nie nastąpiła,czy coś się stało z tym jajeczkiem to zdarza się, że ciałko żółte jest słabsze... temperatura leniwie idzie do góry i trzeba czekać, czekać...można na własną odpowiedzialność wtedy odczytać i zaufać innym czynnikom wyznaczającym okres płodny i nie płodny ale może właśnie można oprzeć się na informacji z testu?
Testy owulacyjne nie służą do odkładania wbrew "ekspertom" z GW. Prowadzenie okrojone jest dla doświadczonych i Rotzer je opisuje. Regularność nie ma nic do rzeczy. Ponieważ każdemu mogą się zdarzyć wielokrotne podejścia do owulacji, testy owulacyjne mogą być parę razy dodatnie. Za pomocą metody Rotzera rozpoznasz dodatkowe podejście do owulacji, za pomocą testu nie.
"Owulacja następuje zwykle w ciągu 24-36 godzin po pierwszym gwałtownym wyrzucie LH, lub 9-24 godzin po szczytowym wyrzucie LH. Tak, czy tak, moment owulacji jest bardzo ograniczony w czasie, gdyż po spadku LH już nie może do niej dojść. " (strona:http://28dni.pl/pomoc/owulacja_fakty_i_mity)
Czyli jeśli zaobserwowałam wzrost... silną kreseczkę na teście i spadek do zera... to nie może być drugiej owulacji?? Wydaje mi się, że testy owu mogą być kilka dni dodatnie ale pod rząd... to może być cecha osobnicza, czułość testu itd. No i w końcu LH wyrzut czy to prawda, że może wystąpić tylko raz w takim razie?
Możliwe Amazonko, że się mylę albo coś źle rozumiem. Napisz mi tylko jak się mam odnieść do cytatu pierwszego...
Ja owszem chętnie bym pokombinowała coś, ale bez przesady znam metodę Rotzera i służy mi dobrze... to raczej z czystej ciekawości...
Na razie nie mogę znaleźć i nie wiem jak wyszukać wykresy z wielokrotnymi podejściami do owulacji użytkowniczek testów. Jeśli Ty gdzieś takie znalazłaś proszę serdecznie podrzuć mi linka :)
Dobrze służy metoda Rotzera a testy stosuje przy okazji bo jestem ciekawa działania mojego organizmu. Ciekawość mnie skłania do tego pytania :) Po za tym bywają tak jak wyżej napisałam sytuacje gdzie ucieka mi jeden dwa dni... a szkoda. Ciekawi mnie medyczny i naukowy punkt... jak to w tym organizmie jest z tym LH...
Mam takie wykresy, ale brakuje na nich... testów. Rozmawiałaś kiedyś o samoobserwacji i testach z ginem? To byłaby najlepsza osoba do tematów naukowych.
testy nie są wykorzystywane przy odłożeniu poczęcia... tylko przy planowaniu... ale na prawdę nie można się nimi posłużyć do dokładniejszego wyznaczenia czasu niepłodności? Zaznaczam, że są osoby, które to zbytnio nie interesuje i które z powodzeniem korzystają z Rotzera i tyle, a mnie to interesuje. Uważam, że jest to dodatkowa dana. ALe Amazonko jeśli masz rację, że test LH może osiągnąć wynik dodatni kilka razy w cyklu przy wielokrotnym podejściu to faktycznie na nic się zda taka informacja.
W każdym razie poszukam lekarza zorientowanego, dzięki :) Na razie jeszcze nie znalazłam ginekologa, który by ze mną porozmaiwał o npr. Zazwyczaj się dziwią i dziwnie zachowują. Jak wykryłam u siebie na szyjce macicy nadżerkę to ginekolog był bardzo zdziwiony, że w ogóle wiem gdzie mam tą szyjkę. No i często jak mnie badają w okolicach czasu jajeczkowania to od razu kierują na usg bo jajnik powiększony. Ja tam się spodziewam, że to jajeczko się rozpycha, ale profilaktycznie grzecznie idę na badania, jak na razie oczywiście jajnikom nic się nie dzieje poza zwykłymi naturalnymi procesami. W każdym razie gdyby ktoś na tym forum coś wiedział to proszę o odpowiedz :) a ja poszukam jakiegoś nprowego ginekologa.
Nie nie brałam. Ale na kolejny raz wezmę już do innego ginekologa. Ten u którego byłam ostatnio nie wiedział co to jest metoda Rotzera i myślał, że sobie wszystko sama wymyśliłam i wspaniałomyślnie zaproponował żebym to opublikowała :/ A mówiłam, że to Rotzer taki mądry a nie ja ;) no i nie był zbytnio zainteresowany wcale bo bardzo chciał mi przepisać tabletki i dziwił się, że jeszcze nie jestem w ciąży... No w każdym razie dobry pomysł zabrać te wykresy :)
Dannam: Ten u którego byłam ostatnio nie wiedział co to jest metoda Rotzera i myślał, że sobie wszystko sama wymyśliłam i wspaniałomyślnie zaproponował żebym to opublikowała :/
nie do wiary... śmiać mi się chce a z drugiej strony jestem przerażona, że lekarz nie wie takich rzeczy.....
w ogóle nie jest w cale łatwo znaleźć dobrego ginekologa (w moim przypadku). Znacie jakiegoś NPR-owego ginekologa z Krakowa? Ja mam karty w dwóch miejscach. W jednym tam gdzie pan ginekolog nie wie co to npr i bardziej na rękę mu wypisywanie recept na tabletki ale za to ma usg, z którego chętnie korzysta jeśli wcześniejsza wizyta była około pół roku temu. No więc mimo jego nie wiedzy chętnie przychodzę sobie co jakiś czas na usg co gwarantuje wczesne wykrycie jakiś poważniejszych zmian ( tak mi się wydaje), po za tym daje mi poczucie takiego "rzetelnego" badania. I teraz założyłam kartę gdzie indziej bo właśnie szukam kogoś, kto bardziej by się orientował również w sprawach npr. Tak żebym mogła porozmawiać i o testach LH i o wykresach...