"A hormonalne środki antykoncepcyjne właśnie te etapy zaburzają: hamują dojrzewanie i uwalnianie komórki jajowej, spowalniają szybkość, z jaką wędruje ona przez jajowód, sprawiają, że śluz w kanale szyjki macicy staje się nieprzepuszczalny dla plemników i tak zmieniają śluzówkę macicy, że uniemożliwiają wszczepienie się zapłodnionej komórki jajowej." Przecież to zdanie samo w sobie jest sprzeczne i nielogiczne: - jeżeli pigułka "hamuje" dojrzewanie komórki, to nie zostanie ona uwolniona (a jeżeli nawet teoretycznie dojrzałaby, to zostanie uwolniona za późno, kiedy i tak nie miałaby szans - po hipotetycznym zapłodnieniu - na zagnieżdżenie się w macicy) - jeśli śluz staje się nieprzepuszczalny dla plemników - to w jaki sposób mka niby dojść do zapłodnienia? - pigułki nie zmieniają śluzówki macicy, tylko sprawiają, że ona się nie rozrasta i nie osiąga grubości odpowiedniej do zagnieżdżania się. Wczesnoporonne działanie pigułki jest BZDURĄ. Gdyby zwyczajne pigułki antykoncepcyjne działały wczenoporonnie, po jakie licho produkowanoby taki Postinor? Przecież wystarczyłoby łyknąć zwykły Minulet albo inną Diane. Pigułki wczesnoporonne zawierają końską dawkę hormonów, podczas gdy te antykoncepcyjne - minimalną.
Śmieszko - altermatywy są takie: a) chodzić co miesiąc w pampersie, zamiast w alwaysie i zwijać się z bólu b) chodzić w pampersie i faszerować się środkami przeciwbólowymi c) poddać się abrazji - czyli wyłyżeczkowaniu jamy macicy (co nie gwarantuje, że problem zniknie i że za jakiś czas nie będzie "powtórki z rozrywki") d) przyjmować hormony - albo w formie pigułek antykoncepcyjnych bądź plastrów lub też hormonów już po owulacji - które nie zaburzają płodności - najczęściej jest to Duphaston. Innych skutecznych sposobów nie znam. Sama przez około dwa lata brałam pigułki - było to już jakieś 10 lat temu i jak do tej pory ujemnych skutków tej terapii nie zauważyłam. Jak na ironię - przy okazji starań o dziecko okazało się, że ja - przebadana na wszelkie sposoby - działam jak szwajcarski zegarek, natomiast przyczyna niepowodzeń leży w kiepskich parametrach nasienia Męża, który pigułek nigdy nie łykał, jak można się domyślać. Nie jestem dziką entuzjastką antykoncepcji hormonalnej, bo jest to ingerencja chemiczna w organizam, natomiast nie demonizowałabym też pigułki. W końcu zwykły APAP też ma skutki uboczne, o antybiotykach już nie wspominając.
Samira wkraczasz na niebezpieczny grunt. Nie będę ci tłumaczyć tego wszystkiego, już raz to zrobiłam pod jednym z wykresów, może jego właścicielka uzna za stosowne przedstawić to tutaj. A jeśli nie to możesz nadal tkwić w swojej bzdurze, boć przecież ja znam się tylko na katowaniu. A co do ostatniej kwestii to nie będę tutaj podawać znanego na wszystkich portalach dla młodzieży sposobu na antykoncepcje awaryjną, ale taki istnieje i nie jest do niego wcale potrzebny postinor.
-- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
Najnowszy Poradnik Domowy. Ale speca od porad sobie dobrali, nie ma co. Pytanie padło tylko o zdrowotne zalety metody oraz o to, kto nie może jej używać. A co z zagrożeniami i ryzykiem? Brak? Cortunia, dzięki za info.
Za pomocą zwykłych pigułek można osiągnąć działanie Postinoru - metoda Yuzpe. Zagęszczanie śluzu to średnio skuteczna metoda. Bywają poczęcia mimo obecności śluzu gorszej jakości. Lekarz powinien znać skuteczne sposoby leczenia bolesnych i obfitych @. Apap i inne leki bierze się w celu leczenia choroby. Antykoncepcja jest przeznaczona dla zdrowych. Jaką chorobę leczy antykoncepcja, skoro zdrowe osoby są niepotrzebnie narażane na działania uboczne?
samiro, przecież właśnie o to chodzi, że pigułka działa na kilka sposobów. Jeśli zawiedzie kilka i mimo wszystko dojdzie do zapłodnienia, to zagnieżdzenie nie będzie możliwe. To info znajdziesz na wielu ulotkach. Inna sprawa, że w tej kwestii wielu ma schizofrenię, bo początkiem nowego życia jest zapłodnienie, ale jeśli idzie o pigułki czy Postinor, to juz zagnieżdzenie...
O ile sie nie myle pigulki dla niektorych sa koniecznoscia. Z tego co sie orientuje nie ma lepszego leczenia przy niektorych przypadkach PCO. Przy czym pigulka pigulce nie rowna i nie wchodze w szczegoly bo sie na tym nie znam. Nie wiem jak sprawa wyglada w kwestii obfitych i bolesnych miesiaczek, moze podobnie.
A jesli chodzi o wczesnoporonne dzialanie pigulek to oczywiscie nie jest to ich przewazajacy mechanizm antykoncepcyjny. Wiadomo, ze po pierwsze maja blokowac owulacje i w wiekszosci to robia. Chodzi tylko o ten niewielki procent kiedy do owulacji jednak dochodzi i do zaplodnienia rowniez. Nic nie dziala idealnie. A i nikt niczego nie stosuje idealnie. Tak jak osoby stosujace NPR moga sie pomylic w interpretacji cyklu badz isc na calosc w dni plodne, tak samo kobiety biorace pigulki czasami o nich zapominaja, albo zdarza sie, ze wymiotuja, etc. Znalazlam info, ze statystycznie raz na rok kobieta na pigulkach nie zachodzi w ciaze nie dlatego, ze nie bylo zaplodnienia, ale ze zagniezdzenie sie nie udalo bo i nie moglo. Na spirali zrobiono badania z EPF (early pregnancy factor - wykrywa zaplodnienie juz po 48h czy jakos tak) i sie okazalo, ze w 50 % procentach zaplodnione jajeczko sie nie zagniezdzalo. Szkoda, ze nie zrobiono podobnych badan dla pigulek...
Lily, bardzo dziekuje za info, juz przeslalam ta wiadomosc do mojej siostry, ale nie wiem czy sie zdecyduje, gdybym to ja mialabym taki problem to bym zaeksperymentowala i mialybysmy jakas informacje zwrotna, ale moja siostra jest uparta i moze nie chcec bo nie ;) Samiro, podajesz bardzo drastyczne rozwiazania i faktycznie przy nich pigułka wypada mało demonicznie. Ja wole byc ostrozna w stosunku do tego co sie podaje ogolnej opini publicznej i zwlaszcza jesli to ma podloze moralne. Jesli chodzi o strone zdrowotna to ingerencja w organizm jest dla mnie oczywista, a jesli chodzi o plodnosc to wiem, ze wplyw nie jest udowodniony na 100%, ale szkodliwosci wykluczyc nie mozna. Pewnie, ze moze to nie przytrafic sie kazdemu, ale wiem, ze niektore dziewczyny podejrzewaja, ze maja problemy wlasnie przez antyki. MOja bratowa np. w wieku 30 lat ma hormony na poziomie okresu menopauzy.
"Jaką chorobę leczy antykoncepcja, skoro zdrowe osoby są niepotrzebnie narażane na działania uboczne?" - otóż właśnie chociażby owe bolesne i krwotoczne miesiączki. Kiedyś miałam miesiączkę która ciągnęła się - nomen omen - prawie miesiąc. I jakoś medycyna nie znalazła innego wyjścia na jej powstrzymanie, jak właśnie hormony zawarte w pigułce antykoncepcyjnej.
"Apap i inne leki bierze się w celu leczenia choroby." - a niektóre leki bierze się prewencyjnie, po to, żeby dolegliwości się nie pojawiły. I w ten sposób pigułka zapobiega pojawianiu się krwotocznej i bolesnej miesiączki.
Josaris - pigułka działa na wiele sposobów, bo nie da się w organiźmie kobiety "wyłączyć" tylko jednej funkcji (np. zablokować owulację) pozostawiając przy tym śluz i endometrium własnemu losowi. To wszystko jest ze sobą sprzężone i działa na zasadzie naczyń połączonych, bo jest "uruchamiane" przez ten sam hormon. W przypadku zablokowania owego hormonu - zablokowaniu ulegają wszystkie funkcje, które on stymulował.
Irlandia - zdaje się, że deklarowałaś już wcześniej zakończenie ze mną dyskusji, więc bądź tak miła i dotrzymaj słowa. Nie oczekuję od ciebie uświadamia mojej skromnej osoby, ba - z dziką rozkoszą będę nadal tkwiła w mojej "bzdurze" żyjąc sobie szczęśliwie i pozwalając na to innym.
"Inna sprawa, że w tej kwestii wielu ma schizofrenię, bo początkiem nowego życia jest zapłodnienie, ale jeśli idzie o pigułki czy Postinor, to juz zagnieżdzenie...". Za początek ciąży uznaje się zagnieżdżenie. Gdyby samo zapłodnienie było początkiem ciąży, to wszystkie kobiety w trakcie in vitro - po połączeniu w laboratorium plemników z komórkami jajowymi - uznane powinny zostać za ciężarne. Ergo - jeśli nie ma ciąży, nie można mówić o działaniu "wczesnoporonnym". Działanie poronne jest wtedy, kiedy doprowadza się do "wyrzucenia" z macicy zagnieżdżonego embrionu.
Samiro, taka definicja ciazy jest w przepisach o ile sie nie myle. I na tej podstawie producenci spiral wypieraja sie jej dzialania wczesnoporonnego. Ale jest wiele osob, dla ktorych przepisy prawa nie sa wyrocznia moralna. Z reszta tu nie chodzi nawet o religie czy jakies wyznania. Ja tez naleze do osob, dla ktorych logicznym jest, ze nowy czlowiek powstaje w momencie zaplodnienia, kiedy wiadomo jakie bedzie mial wlosy i oczy itd. Jesli komus wygodnie to moze to nawet i schizofrenia nazwac. Ale uwazam, ze i takim osobom nalezy sie uczciwa informacja bo dla nich (nas) utrudnianie zagniezdzenia to juz dzialanie wczesnoporonne a wypieranie sie tego to dla mnie tylko cwane manipulowanie przepisami. Jesli nie da sie inaczej to mogliby nawet napisac 'nie stosowac w przypadku schizofrenii poczeciowej', wiedzialabym na czym stoje. Tymczasem zeby dojsc do prawdy musze sie zaglebiac na wlasna reke w temat, ktory nijak pokrewny mojemu wyksztalceniu nie jest.
Można dodać jeszcze gwoli ścisłości, że Josaris mówiła o początku życia, nie ciąży. Ciąża może się zaczynać w dowolnym momencie od OM, ale w momencie poczęcia tworzy się organizm. Po zapłodnieniu dzielą się komórki, jest ich coraz więcej - toczy się życie. To nie jest przecież to, że komórka jajowa i plemnik łączą się, wędrują przez jajowód, zagnieżdżają i dopiero tam zaczynają się rozwijać.
W kwestii zarodkow z in vitro chcialybm dodac, ze przeciez wyrzucanie 'mrozaczkow', - jak te zarodki przyjelo sie nazywac - a nawet trzymanie ich w razie czego, bo moze bedziemy chcieli miec drugie dziecko, wydaje sie conajmniej naganne.. i czy nie jest to jekies wielkie nieporozumienie, ze kobiety, ktore tak bardzo walcza o poczecie swoich dzieci tak lekko traktuja te zarodki, ktore powolaly do zycia.. Do mnie przemawia argument, ze tabletka antykoncepcyjne moze miec dzialanie wczesnoporonne, a producenci na wszelkie sposoby probuja nam zamydlic oczy pieknymi sloganami i cudownymi receptami na inne schorzenia czy niedoskonalosci, ktore daje zazywanie pigulki.. bo mamy teraz taka sytuacje, ze nikt nawet nie bierze pod uwage alternatywnych sposobow zapobiegania chocby problemow z okresem, a jesli nawet tak to nie przedostaje sie to do opinii publicznej.
smieszka - nie wyrzuca się "nadliczbowych" zarodków - te z nich, które nie są użyte do pierwszego transferu zamraża się właśnie. Wszystkie zarodki pozostawia się po zapłodnieniu na szkiełkach i obserwuje, czy się dzielą. Wyrzucane są tylko te, które przestały się dzielić, bo to oznacza, że obumarły. Zamrożone zarodki para "wykorzystuje" do kolejnych cryotransferów, a jeżeli uzna, że więcej dzieci mieć nie chce, oddaje zarodki klinice, a ta przeznacza je do adopcji, czyli zostają przeniesione do macicy kobiety, która nie może mieć biologicznie własnego dziecka. Zamrażanie nie jest "trzymaniem na w razie czego", tylko właśnie sposobem pozwalającym uniknąć wyrzucania "nadliczbowych" zarodków. W cywilizowanych krajach - tyam, gdzie in vitro jest refundowane, np. we Włoszech - często przeprowadza się in vitro na naturalnym cyklu kobiety - bez całej stymulacji hormonalnej, mega-produkcji jajeczek itd. Wtedy zdrowie kobiety nie cierpi, a i nie ma problemu "nadliczbowych" zarodów. Tyle, że w Polsce, gdzie koszty in vitro (bez leków do stymulacji) wynoszą około 5-6 tysięcy, rzadko która kobieta może sobie pozwolić na kilkakrotnie podejście do IVF na cyklu naturalnym, bo wiadomo, że przy jednej tylko komórce jajowej szansa na ciążę metodą in vitro jest niewielka. I jako ciekawostka - największa klinika in vitro w Rzymie mieści się nieopodal placu św. Piotra. I nikt tam jakoś nie protestuje i nie robi z tego problemu.
Wiem, że Josaris pisała o początku życia. Tak są jednak rozwiązane kwestie poczęć w naturze, że rozpoczęte życie nie będzie się rozwijało, jeśli zarodek nie zagnieździ się w macicy. Naukowcy szacują, żę bardzo duży odsetek zarodków ginie przed implantacją lub w wyniku nieudanej implantacji. Jeżeli jednak używamy terminu "wczesnoporonny" - musi zaistnieć ciąża, czyli zagnieżdżenie zarodka. Bez ciąży nie ma poronienia.
Jeśli chodzi o to zamrażanie i przechowywanie zarodków, to niestety nie wszędzie jest tak jak mówisz - artykuł z Dziennika o zarodkach wg. mnie nie pozostawia wątpliwości, gdzieś w połowie strony o dziennikarskim "dochodzeniu", co się dzieje z zarodkami z in vitro.
Samira, o prawie we Włoszech wiem i oczywiscie jest to mniejsze zlo, ale nawet fakt, ze kliniki mieszcza sie blisko Watykanu nie zmieni ich watpliwie moralnej działalnosci. Piszesz o adopcji niechcianych zarodkow.. mysle, ze to jest wielki akt nieodpowiedzialnosci za powolane przez nas zycie i ja sie boje myslec o konsekwencjach takich dzialan. Jestem przekonana, ze beda one oplakane zwlaszcza jesli bedziemy stawiac ekonomie przed moralnoscia.
Zarodków się nie wyrzuca, tym bardziej że można z nich skorzystać, niekoniecznie w celu ich adopcji. Ekonomię nad moralnością stawia się od dawna coraz odważniej. Obecnie np. oferując ogromną zniżkę klientkom klinik in vitro, jeśli zdecydują się oddać dodatkowe komórki jajowe do badań. Klinika z Newcastle, która ma tę ofertę, ujawnia, że te komórki będą zapładniane, a powstałe embriony - wykorzystane jako materiał badawczy. Raczej nie ma mowy o ich normalnym rozwoju lub adopcji. Może powstaną nowe międzygatunkowe hybrydy? Może szczepionki? Może kosmetyki? Każdemu wg potrzeb.
Nie zawsze medycyna uznawała zagnieżdżenie zarodka za początek ciąży. Jeszcze w latach 60. XX w. nikt nie wątpił, że ciąża zaczyna się od połączenia komórki jajowej i plemnika. Obecne poglądy są jedynie współczesną umową. Jaki mają związek z odkryciami w embriologii i postępem w medycynie? Czy raczej to li tylko owoc nacisków politycznych/marketingowych? Czy to przypadek, że zbiór wytycznych dla ginekologów i położników zmieniający definicję początku ciąży, ukazał się w 1965 r., gdy tabletki i spirale - wtedy uznawane za środki wczesnoporonne - były coraz powszechniej oferowane na rynku? Problem ze wzrostem sprzedaży był spowodowany tylko z jakimś tam sumieniem klientek i trzeba było temu zaradzić. Jak widać dziś, manipulacja moralnością udała się koncertowo.
Josaris - niestety, w wielu aspektach Polsce do cywilizcji jeszcze daleko. A tak na marginesie - myślę sobie, że gdyby problem niepłodności dotknął panie, które tak ochoczo wypowiadają się tutaj przeciw in vitro - śpiewały pewnie zupełnie inaczej. Cóż, syty głodnego nie zrozumie, stara to prawda i jakże aktualna.
Samiro, ja z moim mezem mamy trudnosci z zajsciem w ciaze. Staramy sie juz ponad 9 miesiecy i lekarze nie daja nam wielkich szans na naturalne poczecie. To, ze znalazlam sie po tej stronie balustrady nie zmienilo mojego stanowiska co do in vitro ani troche, bo jest ono nie do pogodzenia z moim stanowiskiem etycznym. Myslimy z mezem o adopcji, ale to juz temat na inny watek. Pozdrawiam
A ja tam nie rozumiem nadal kwestii katownia siebie i męża Razem z narzeczonym od 3 lat żyjemy w czystośći Hardcore prawda? JAsne, że to bardzo trudne. Ale to świadoma decyzja. I dla nas uprawianie seksu w okresie niepłodnym będzie seksem bardzo częśtym,a nie katowaniem się Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
I jeszcze w dodatku zarzucają stosowanie wyrafinowanych gier erotycznych graniczacych z sado-maso, ktore umownie nazywa się "katowaniem". Nibriana ja podziwiam Waszą postawę. A punkt widzenia? Można mieć rózny,nalezy się liczyć tylko z tym, ze inni widza to inaczej.
-- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
Nibriana - jak dla mnie - żaden hardcore. Kiedy poznałam mojego Męża - przez dwa lata znajomości (czy też "chodzenia ze sobą", jak to się zwykło określać) nie współżyliśmy. Tyle, że to trochę inna sytuacja - spotykać się ze sobą, a inna - mieszkać razem i zasypiać obok siebie w jednym łóżku. Poza tym nie widzę powodu, żeby także katować siebie - to jest odmawiać sobie współżycia w dni płodne, kiedy mam na to największą ochotę. Póki co - jest to zerowy problem, bo i tak staramy się o dziecko. Później pewnie będziemy korzystać z dodatkowego zabezpieczenia w dni płodne i tyle. Och, nie przypuszczałam doprawdy, że potoczne słowo "katowanie" stanie się dla niektórych wrażliwych tak wielkim kamieniem obrazy i zostanie skojarzone z praktykami sado-maso
Czy człowiek jest uwarunkowany swoją "ochotą". Czy to ma być wyznacznik naszych decyzji i naszego postępowania? To chyba bardzo śliska droga. Uważam, ze takie stwierdzenie może pociągać za sobą, i pociąga jeśli się spojrzy na świat, bardzo konkretne skutki w postaci cierpienia wielu osób, zwłaszcza dzieci, będących wynikiem takiej " ochoty", bez odpowiedzialności i rozumy w imię "niekatowania" się
Acha mam pytanko - mówicie, że nowy człowiek (ciąża) powstaje gdy zapłodnione jajeczko się zagnieździ. Wydaje mi się, żę na biologii mnie uczyli inaczej, ale pamięć mam słabą. A co z poronieniami samoistnymi? Tam też dochodzi do zagnieżdżenia, ale się nie utrzymuje czy nie dochodzi do niego wcale? Poproszę o definicję.
Chodzi o to, ze człowiek jest zdolny kierować popędami i je wykorzystywać rozumnie, jestem pewna że Ty też Samira.
Nibriana, ciąża to przecież stan organizmu kobiety, a nie nowy człowiek (nowy organizm), który się w tym organizmie rozwija. Dlatego ciąża faktycznie zaczyna się od zagnieżdżenia.
No tak, we Wrocławiu też są reklamy na trzymaczach, ale takiej na szczęście nie zauważyłam Poprawka (24.05): kilka dni temu widziałam tę reklamę i u nas.
Hej babki, weszlam na to wpadka.pl i jest tam taki filmik - niestety tylko po angielksu http://flickerlab.com/pregnancy/# w dosyc humorystyczny sposob opowiada jak dochodzi do ciazy. Co ciekawe wedlug nich kobiety nie zachodza w ciaze w momencie polaczenia sie jajeczka i plemnika, a dopiero po zagniezdzeniu sie zygoty w macicy - straszna manipulacja! tylko po to zeby uciszyc sumienie i sprzedac 'pigulki po' pod nazwa srodkow antykoncepcyjnych!!
Bez przesady, teraz to Wy się wmanipulowujecie - tak jak pisze dholubecka i jak mówi medycyna: nie ma powodów, by twierdzić, że nowe życie zaczyna się w innym momencie niż zapłodnienie ale NIE MA POWODÓW, BY MÓWIĆ, ŻE CIĄŻA ZACZYNA SIĘ W INNYM MOMENCIE NIŻ IMPLANTACJA. Nie ma mowy ani o ciąży, ani o poronieniu przed implantacją. To, jak antykoncepcja postkoitalna (czy też nazwijmy to działanie antylucinalne postkoitalne, bo skoro chronić to ma przed ciążą, a nie przed zapłodnieniem, to to lipa a nie antykoncepcja) jest rozumiana przez nas i nasze sumienie nijak się ma do medycyny - której NIE POWINNIŚMY IDEOLOGIZOWAĆ.
No tak. Troche sie poplatalo. Ciaza zaczyna sie w momencie implantacji. Inna kwestia, i tu sa spory, kiedy zaczyna sie zycie czlowieka. Dla niektorych od poczatku ciazy (czyli implantacji), dla niektorych od zaplodnienia czyli jakis tydzien wczesniej.
Ale ja jednak zawsze chciałam wszytko rozumieć i wiedizeć i bardzo mi się nie podobają takie dwie odpowiedzi na jedno pytanie. Ja mam ścisły umysł, matematyczny. Jedno rozwiązanie. Chciałabym, zebyśmy wszyscy kiedyś doszli do jedeno zdania na ten temat.
Pozostaje jeszcze definicja antykoncepcji, czyli "przeciw poczęcia". Jeśli się dopuszcza do poczęcia, ale nie dopuszcza się do implantacji, to nie mamy do czynienia z antykoncepcją, lecz ze środkiem doprowadzającym do uśmiercenia organizmu już żyjącego i rozwijającego sie, który łatwo można odróżnić od organizmu matki.
Wątek, który założyła matka chcąca usunąć ciążę, ale nie wie jak. 1000 porad i kłótni za i przeciw, w tym jak stosowanie anty wpływa na zmniejszenie liczby aborcji:
Czekajcie. On się zabezpieczał ,tylko gumka pękła. Nie z przypadkową dziewczyną, a taką z którą jets długo i ją kocha. Najpierw nauczcie się czytąc,a potem bawcie sie w matki milosierdzia Bozego . Do cholery ta dziewczyna jest młoda, nie jest przygotowana na macierzyństwo.zabezpieczała się, po prostu miała trochę pecha w życiu. na pewno byłaby wspaniała matką za 5 - 10 lat. Pomysleliscie tez o jej rodzicach? o rodzicach jej i jej chłopaka? w niektorych rodzinach dziecko to nie jest ot tak taki pryszcz! do cholery jasnej postawcie sie z drugiej strony.ja dziewczynie wspolczuje niesttey zdrowych sposobow nie znam ale jak chcesz pogadac laksa to napisz swojego maila napisze zawsze nawet rozmowa pomaga
"Chodzi o to, ze człowiek jest zdolny kierować popędami i je wykorzystywać rozumnie, jestem pewna że Ty też Samira." Otóż to. I dlatego człowiek rozumny może w dni płodne - które rozumnie rozpozna chociażby korzystając z NPR-u - dodatkowo się zabezpieczyć, żeby nie doprowadzić do niechcianego poczęcia i w ten sposób nie powodować owych nieszczęść, o których wspominasz.
Otóż to. "Może", podkreślam "może" wcale nie znaczy "musi". Zrozum, że to nasz wybór, że po prostu nie współżyjemy w dni płodne, bo antykoncepcja nas nie interesuje, mnie też.
Wlodeczek - nie jestem członkinią rady nadzorczej koncernu faraceutycznego ani też nie wykupiłam akcji poczciwego "Stomilu", żeby w moim interesie leżało zachęcanie kogokolwiek do antykoncepcji. Irytuje mnie natomiast fakt, że ja mam obowiązek "zrozumieć, że nie współżyjecie w dni płodne", natomiast zasada ta w drugą stronę jakoś działać nie chce. Ze "zrozumieniem", że ktoś inny współżyje sobie dni płodne - kilka użytkowniczek tego serwisu ma pewne problemy. Co więcej - widać tutaj wykrystalizowany podział na oświecone, panujące nad swoimi popędami i rozumne "my", oraz durnowate, hedonistyczne rozpustnice, które bezrozumnie kopulują niemalże na okrągło - czyli tak zwane "wy". Może by jednak dać na luz i przyjąć do wiadomości, że jednym pasuje NPR w postaci czystej, a innym nie. Ciebie nie interesuje antykoncepcja, a mnie nie interesuje reglamentowanie współżycia sobie i swojemy u Mężowi. I jeżeli każda z nas jest w swoim wyborze szczęśliwa i usatysfakcjonowana - szczęść Boże.
Daj spokój, pitolisz jak "pontonowa feministka" :)
W poprzednim poście napisałaś, że "I dlatego człowiek rozumny może w dni płodne - które rozumnie rozpozna chociażby korzystając z NPR-u - dodatkowo się zabezpieczyć" - w ten sposób obrażasz na przykład osoby wierzące, jako nierozumne. Jestem tu już trochę i chociaż różnię się w podejściu stanowczo od większości dziewczyn, to nigdy nie zauważyłam ani wrogości, ani jakiegokolwiek podziału, a nie - widzę podział na starające się i powracające do antykoncepcji po porodzie oraz na "nas", czyli NPRówki z wyboru. Innego nie ma.
Usiłujesz o coś walczyć, ale może warto byłoby się upewnić, że to nie donkiszoteria ;)
Ja nie czuję się dumna, że muszę panować nad popędem w moje dni płodne - wręcz przeciwnie, czuję się z tym fatalnie. Ale mimo wszystko wiem, że są osoby, które uważają to za sedno NPRu.
Hej, mnie tez wydaje sie wazne zeby bylo jasne dlaczego piszemy przeciw anykoncepcji hormonalnej - bo przeciez nie po to, zeby kogos obrazac czy wykazywac swoja wyzszosc nad tymi kobietami, ktore sie na nia zdecydowaly, ale raczej zeby pokazac, ze jest inna opcja, nie ingerujaca w gospodarke hormonalna i charakteryzujaca sie wiekszym otwarciem na zycie.. jasne, ze jak spojrzymy na te metody z punktu widzenia współżycia to NPR jest bardziej wymagajacy i kazdy kto go stosuje ma swoje powody.. mnie odpowiada, bo jestesmy w okresie staran, a poniewaz trwaja dosc dlugo nie musze sie przejmowac "powstrzymywaniem" w okresie plodnym ;) pewnie gdybym nie starala sie o dziecko buntowalabym sie przeciw temu i kto wie moze pojawiloby sie nieplanowane dziecko, ale na pewno nie byloby ono 'nieszczesciem' tak jak napisalas Samirko tylko darem Bozym. I mysle, ze chodzi tez wlasnie o taka swiadomosc jaka kreuje sie przy okazji reklamy srodkow anty - ze ciaza to twoj wrog! a potem dochodzi do tego, ze nawet aborcja traktowana jest jako srodek antykoncepcyjny.
Smieszka - i widzisz, bo droga odkładania NPR jest nieporównywalnie trudniejsza niż droga starań, właśnie ze względu na fizjologię organizmu. Ja czy inne odkładające nie "buntujemy" się, tylko na razie nie chcemy mieć dzieci, abstynencja w okresie płodnym jest BARDZO TRUDNA, nie oszukujmy się. A mowa była raczej o antykoncepcji barierowej
Włodeczek - Twoja nadinterpretacja mojej wypowiedzi jest wyłącznie Twoim problemem. Napisałam, że osoba rozumna "może", a nie "musi" się zabezpieczać i żadnej obrazy wierzących tam nie zamieszczałam. Smieszka - nie ja pisałam o dziecku w kontekście "nieszczęścia", tylko odnosiłam się do wypowiedzi dholubeckiej, w której pisała o osobach, które "nie przejmują" się własną płodnością powołując na świat niechciane dzieci i powodując rozmaite nieszczęścia.
Samirko, zwracam honor w takim razie i przyjmijmy, ze to bylo do dholubeckiej ;) Wlodeczek, mysle, ze trzeba byc bardzo 'pogodzana z wszystkim' osoba zeby sie 'nie buntowac' zwlaszcza jesli jest sie bardzo mloda osoba.. ja nie popre i nie bede stosowac antykoncepcji hormanalnej ze wzgledow zdrowotnych i swiatopogladowych, ale pamietam siebie z poczatkow mojego zwiazku i wiem ile wyrzeczen nas to kosztowalo, ale teraz z perspektywy czasu widze jakie pozytywne owoce przynioslo takie podejscie do wspolzycia dla mojego malzenstwa i widze, ze nie ma sie z czym spieszyc, bo potem lepiej smakuje ;)
Wątek o Cileście. Znów wrócił motyw wpływu anty na postawę wobec aborcji.
Witam, biore tabletki cilest od 4 miesiecy regularnie , nie miałam zadnych problemów z nimi, zadnych zawrotów głowy itd.. Ale mam takie pytanie zawsze jak kocham sie z chlopakiem staralismy sie zeby nie zrobił tego do środka , jednak ostatnio 2 dni temu 1-szy raz tak nam wyszło. Czy jesli biore tabletki CIlest regularnie od 4 miesiecy , i teraz mam jeszcze 5tab. do konca brania tego cyklu czy moge zajść w ciążę? Prosze o Odpowiedz. Karolinka KRK Prosze mi odp , dzis jeszcze sie dowiedzialam ze kolezanka ktora bierze tab dluzej niz ja, jest w 2 miesiacu ciazy i ladnie sie zalamalam... w nastepnym tyb robie test , jak bedzie na + to wtedy nie wiem co mam zrobic , i gdzie sie udac zeby wrazie czego usunac ciaze... prosze o podpowiedz kobietki.
Chłodny głos antykoncepcyjnego rozsądku: Hej, myślę że zbyt wiele nerwów poświęcasz na strach przed ciążą. Zrelaksuj się(: Sama jestem na 14 listku cilestu i kiedyś też czułam obawę. Biegałam do ginka co miesiac(; przez jakies 4 mies.(; Jednak tabletki to dość skuteczna metoda zapobiegania ciąży szczególnie u młodych kobiet. Jeśli bierzesz tabletki regularnie, nie masz żadnych kłopotów ze zdrowiem (wymienionych w cudownie obszernej ulotce cilestu) to myślę, że nie powinnaś mieć większych obaw i swobodnie bawic się seksem. W końcu po to je przecież bierzesz. Nie bój się też sytuacji w których Twój Mężczyzna kończy w Tobie. Większość z Nas na to pozwala. Ja również(: a kocham się z moim facetem prawie codziennie. Biorę tabletki regularnie. Nie jestem w ciąży.
biore yasmin od 2 lat i jestem bardzo zadowolona .piersi powiekszyly mi sie o dwa rozmiary czuje sie swietnie jedynie czasem dretwieja mi nogi no i przytylam pare kilo ;] no ale czego sie nie zrobi aby zyc bez stresu?b
Hahaha, to mnie rozbawiłaś skoro świt Ja mam tutaj jedną z wielu dyskusji na tym forum: http://forum.trojmiasto.pl/read.php?f=11&i=515697&t=515697 Jak się takie rzeczy czyta, to drętwieje wszystko, nie tylko nogi. Nie udzielam się w takich dyskusjach, bo wiem czym to się kończy. Jak chcesz, to pogrzeb w archiwum forum.