pani wonka zaczeła temat ze ma tabu- wałkow na glowie. ja od siebie dodam ze kazdy ma jakiegos bzika, schizę, tabu, dla innych to duperela drobiazg a my cale czujne, najezone wtedy jak ktos ten temat poruszy wcale nic zlego na mysli nie mając;) jedna ma film na wałki, inna ze biust za maly/za duzy/zbyt obwisly/zbyt sterczacy, jeszcze inna, ze pupa za duza/za mala/za plaska, tamta ze ma krzywy nos a jeszcze inna ze ma grube lydki mimo ze jest slicznie wysportowana.. no coz widac tak juz musi byc:) ale czy na pewno? nawiazujac do KK- glowne przykazanie milosci- kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO. no własnie, ale czy my siebie kochamy? w taki zdrowy czuly kochany sposób akceptujemy siebie swoją seksualnosc, fizycznosc, swoją osobowosc ze wszystkimi zaletami i TAK TAK WLASNIE WADAMI RóWNIEż??
Dla mnie osobiscie była to długa droga pomogło mi w tym parę osob, ale mniej więcej sie udało, a jak to jest u WAs:) czekam na wasze wypowiedzi:)
wiem ze trudna, ale moze historie osób ktore wyszly z tego tzn.udalo im sie przemóc i pokochac swoje wady i zalety pomogą uwierzyć w siebie komus kto ma niską samoocenę ?:)
od zawsze miałam krągła pupe i mialam biust.mialam fiola na punkcie pupy bo od dziecka tata powtarzal mi ze mam tylek jak szafa.a dziecko i nastolatka kazda czy ma do tego powody czy nie,jest bardzo przewrazliwiona na pkcie swojego wygladu. dopiero po latach jak sie zaakceptowalam dowiedzialam sie ze dla taty cokolwiek wiekszego od pupy mamy jest za wielkie. bo on woli waskie biodra jak u chlopczycy i plaskie pupy. takie jak ma mama. a ja mam talie waska zaokraglone biodra i wystajacą pupe.figure klepsydry.bo ramiona i biust mam proporcjonalne. jak doszlo do tego ze sie zaakceptowalam? w duzym skrocie kolezanka na studiach o podobnej figurze powiedziala mi cos milego jak kupowalam z nia spodnie i przerazona ogladalam sie w lustrze.ona powiedziala ze wszystko jest ok, nie uwierzylam jej, ale zastanowilo mnie jej zdanie. mialam kiedys faceta,ktory uwielbial moja pupe i wciaz mi to mowil, oczywiscie mu nie wierzylam, ale zrobilam wywiad z moimi ex i co sie okazalo? ze wlasnie to ze mam taka a nie inna figure zachwycilo ich w moim wygladzie najbardziej, to ze mam typowo kobieca a nie chudą modelkowata figure propagowaną przez media!! wtedy przezylam niezly szok znow dalo mi to do myslenia.ostatecznie rozstalismy sie z moim ex..ale wiara w siebie zostala:) dodam ze zawsze cwiczylam dbalam o siebie, doibieralam stroj makijaz a ta nadwrazliwosc byla.teraz zostal juz po niej tylko cien w przeszlosci:) bo jak sie uwierzy w siebie to nagle widzi sie te zachwycone spojrzenia facetow, nie dlatego ze jestes idealna, ale dlatego ze jestes sobą i to widac ze lubisz siebie:)
- ja od dojrzewania miałam problemy z trądzikiem...był naprawdę paskudny i skutecznie obniżył moje poczucie własnej wartości...naszczęście już go prawie nie ma ale dopiero od jakiś...3 lat - vicky witaj w klubie pupiastych kobiet , u mnie naszczęście nikt się z mojej pupy nie naśmiewał ani nie komentował a mąż ją uwielbia więc kompleksów na tym akurat punkcie nie mam - ale generalnie nie uważam się za piękość...raczej jestem przeciętna i w komplementy za bardzo nie wierze... no i chce schudnąć wkońcu!
A ja miałam tak: - kiedyś miałam małe piersi - big kompleks :( potem piersi stały się bardziej kobiece i nie miałam kompleksu ;) - potem wyjechałam za granice i bardzo przytyłam, nie byłby to mój kompleks, bo byłam baaardzo szczupła wcześniej, ale... "przyjaciółka" (pulchna i zaniedbana zreszta) ciągle mi powtarzała, że wyglądam jak pasztet itd. Wtedy moim kompeksem stał się wieeeelki tyłek (w każdych spodniach wyglądałam jak szafa), i gruuuube uda - przy okazji biodra zrobiły mi się bardziej kobiece (czyt. wielkie i tyle). - potem schudłam, ale kompleks został - biodra nadal są kobiece, nadal mam problem z doborem spodni, choć wszyscy twierdzą, że to moja psychoza, jak tylko kupuje spodnie i przy 3cich nadal wyglądam jak szafa, to się wkurzam i potrafię wyjść z płaczem ze sklepu... nie potrafię się z tym pogodzić, bo w głowie słysze słowa "przyjaciółki"... - a czasami tesknię za tym pięknym biuścikiem który miałam jak byłam "gruba" ;) To tyle ;) aaa.... nie lubię jak mi się nos i policzki robią czerwone na zimnie - burakowato to wygląda ;)
Jest jednak coś, co sprawia, że się uśmiecham jak patrzę w lustro i coraz rzadziej mam te "schizy" - widze jak K. patrzy na mnie ;) i uwielbia mój tyłeczek, więc nie ma się czym przejmować. A ta "przyjaciółka" na szczęście została za granicą i mam nadzieję, ze jej więcej nie spotkam. A nawet jeśli to wiem co powiedzieć: "och, jak ty strasznie przytyłaś" ;)))) a co? niech ma za te moje lata mega kompeksów ;)))
Na ten moment mogę śmiało powiedzieć, że nie posiadam kompleksów. Pozbyłam się 10 zbędnych kilogramów, i znienawidzonych okularów (dzięki dla wynalazcy soczewek kontaktowych).A poza tym mój mężczyzna ciągle mi powtarza, że jestem dla Niego Najpiękniejszą Królewną :) Więc czego jeszcze chcieć od życia??
Ja tez bylam swego czasu mocno zakompleksiona, wlasnie przez wieeeeelkie dupsko i masywne uda. Po ciazy niby schudlam wszystko pieknie ladnie ale niestety leczenie hormonalne i sterydopochodnymi zrobilo swoje i wygladalam jak szafa trzydrzwiowa. Pewnego razu bardzo sie zawzielam i stwierdziwszy co ma byc to bedzie odstawilam wsyzstkie leki. Niestety mimo cwiczen i dietki nie chudlam i dopiero lekarka wpadla na badania nerek. DOpiero jak nery zaczely pracowac i zeszla ze mnie opuchlizna i woda to dieta i cwiczenia daly rezultaty. Schudlam w pare miesiecy 25kg. Rok czasu ladnie trzymalam sie przy wadze ale pare miesiecy temu zaczelam zazerac stres i jakies 8kg odtylam. Mysle ze byloby mi sie latwiej odchudzac gdyby nie maz bo on po prostu kochal i kocha mnie jaka jestem a to wcale nie jest takie super dobre jak sie babie marzy zrzucenie kilogramow :) teraz juz jest pelna akceptacja ale kiedys mialam np problem typu sexik w pewnych pozycjach wlasnie z powodu nadmiaru ciala ale najwazniejsze to byc kochana a w koncu i sam sie czlowiek pokocha
W zyciu nie mialam kompleksòw,na swiecie ludzie z glodu umieraja i kto by sie przejmowal celulitem,czy niedoskonalosciami fizycznymi,lepiej popracowac nad osobowoscia.
Amazonko, tu nie chodzi o bycie szczęsliwą POD WARUNKIEM ZE (schudne/przytyje/zrobie sobie biust/nos/faceci beda mnie nosic na rekach)... tu chodzi o samoakceptacje bezwarunkową na zasadzie jestem jaka jestem i dobrze mi z tym
Vicky ja mimo ze ostatnio przytylam to sie akceptowalam, mysle ze to zasluga mojego meza. Moge w ciazy i 100kg wazyc a po niej problemy z gubieniem miec ale dopoki jestem szczesliwa sama z soba to jest ok. Dla mnie u innych wyglad sie nigdy nie liczyl ale ja z racji swojej pracy dosc publicznej (szkolnictwo) musze sie w jako takiej formie trzymac ;) no i moje motto - jestem jaka jestem i tego juz nie idzie zmienic :) i tak akeptuje sie z wszystkimi moimi wadami zaletami skrajnosciami i charakterkiem :D
wakacje zbliżają się wielkimi krokami, jak to jest dziewczyny, z np. wyjściem na plażę. stosujecie diety ćwiczycie, akceptujecie siebie, pręzycie dumnie pierś nawet jeśli jest skromna, a ciałko wcale nie idealne, uważając że uśmiech wystarczy za wszystko czy panicznie sie boicie wyjscia w kostiumie i chowacie się po kątach?
VICKY - mi wlasnie udalo sie skutecznie schudnac 7,5 kg - wiec do wakacji = mojego urlopu licze ze jeszcze ze 3 kg zgubie
Juz czuje sie o wiele lepiej - chociaz zawsze akceptowalam siebie taka jaka jestem - ale teraz czuje sie fantastycznie - co prawda teraz masuje cialo - bo malo jedrne jest i cwicze - wiec z tygodnia na tydzien bedzie oki.
Nigdy nie balam sie wyjscia w kostiumie na plazy - poza tym zazwyczaj jezdzimy w cieple kraje wiec tam na plazach sa rozne kobiety i musze przyznac - idealow jest bardzo malo!!!
U mnie było tak: w liceum ważyłam 58 kg przy wzroscie 165cm, wiec byłam dość okrągłą. Przed maturą wskutek stresu i zjadania ogromnych ilości czekolady (moja miłość) jeszcze przytyłam. Miałam spory biust, miseczka D co najmniej, wiec w tamtym okresie mialam straszne kompleksy na punkcie figury. Na studiach udało mi się schudnąć, od 5 lat waze 50-52 kg i mój biust też też schudł, i chociaz nadal nosze miskę C- D, to jednak wygląda to jakoś bardziej estetycznie. Ale i tak nie wszystkie ubrania jestem w stanie założyć, np. superobcisłe bluzeczki są nie dla mnie:( Rodzina męża sie czasem nade mną użala, jaka to drobniutka jestem, a to brzmi dla mnie jak poezja. Acha, dodam jeszcze, że jak byłam taka okragła, to wciąż miałam chude nogi, a tłuszczyk raczej na brzuchu, wiec byłam typem kasztaniaka, koszmar! Teraz nogi bez zmian, ale juz wiem jakie spodnie kupowć, a brzuszek zrzuciłam i jest ok. Poza tym, niestety mam slaby wzrok, wiec okulary to mój kolejny kompleks. Z tym, ze w wieku 18 lat odkryłam soczewki i od tego czasu nie jest tak źle, na imprezy nie chodzę w okularach. Do tego niedawno zafundowałam sobie okulary o wartości 1/3 mojej pensji :) i w końcu w miare się sobie podobam. soczewki nosze teraz od święta, bo bardzo mnie piekły oczy w pracy przy komputerze. Podsumowując: większości kompleksów się pozbyłam przez prace nad sobą oraz przez odpowiedni dobór strojów, fryzury, oprawek. Mój mąż nie pozostaje bez zasług, często mówi to, co każda kobieta chce usłyszeć i ja nawet trochę w to wierzę :)
Po zastanowieniu się doszłam do wniosku, że u podłoża moich kompleksów leżało porównanie z moimi kuzynkami, które mają 176 i 181 cm wzrostu, figury indealne i doskonały wzrok.. do tego klasyczną urodę. O tym jeszcze nie było chyba mowy - o porównanich z innymi, które niech będą przeklęte.
Mi wszystkie kompleksy minęły kiedy mój mąż (wtedy był moim chłopakiem, było to 7 lat temu) powiedział mi że mnie kocha i że jestem dla niego piękna i tylko ze mną chce się zestarzeć - a kompleksów miałam mnóstwo, ale już o nich zapomniałam, z tego co sobie przypominam to były to - paplata buzia, piegi na twarzy, jasna karnacja.
ja na plazy jestem prawie codziennie i widze kobiety o ròznych formach i wiecie, co mnie razi brak gustu a nie ,ze maja celulit czy sa grubaski np ,spacerujac wzdluz plazy ,zaluz cos na tylek obwisly,albo kup stanik co podnosi troche piersi...to tylko moje skromne zdanie,sama tez nie jestem idealem ale miedzy ludzmi staram sie zakrywac moje niedoskonalosci...
ewaroby nie zawsze da się dobrac idealny kostium do figury. te naprawde dobre albo ladne i w duzych rozmiarach tak zeby mimo niedoskonalosci wygladac- sa drogie. cholernie drogie. wiem bo szukalam dla siebie - akurat u mnie problemem byl duzy biust. jak ktos ma cos nietypowego,albo duzy rozmiar, albo b.maly rozmiar to musi sie niezle naszukac by cos znalezc w przyzwoitej cenie poza tym.. wsumie to 2gi raz tej kobiety nie zobaczysz, ona Ciebie tez nie, moze jej sie podoba ten tyłek? ciezka sprawa, sama sie na tym łapie ale czepiamy sie ludzi strasznie..
Ja też mam kompleksy ale ....malutkie.Moja mama zawsze mi powtarzała"oj dziecko skromnośc nie jest Twoja zaletą" To były wtedy żarty ale teraz wiem ze cos w tym jest.Bo przecież patrze codziennie w lustro i lubie swoją buzie a nie jestem pięknoscią....dla innych nie.Ale dużo zależy od tego jak my siebie postrzegamy bo jeśli ja sie sobie podobam to inni od razu mnie inaczej odbieraja i to jest prawda! teraz w ciaży moje ciało już nie ejst takie idealne jak kiedys.Juz nie mam 50 kg zgrabnej pupci i nóg .ale teraz podobno wyglądam piękniej niż zwykle.I co tam ze cellulit mi wyszedł i moze zaraz rozstepy sie pojawia.Nie myślcie sobie ,że ja jestem jakims narcyzem, ja tez czasem wstaje rano i wygladam jak smierć i nie chce mi sie wtedy do ludzi isć , to normalne chyba kazda z nas tak ma.Ale umiem siebie zaakceptować i dzieki temu mam o ten problem w życiu mniej
ciasteczko1984 ale własnie samoakceptacja i zdrowa miłośc do samego siebie sa bardzo ważne. Jezus powiedział KOCHAJ BLIZNIEGO SWEGO JAK SIEBIE SAMEGO. Tylko jak ludzi mają kochać innych jak siebie nie kochają? moja droga do samoakceptacji była dluga jak to większosci kobietek chybam, ktore jak maja wlosy proste to chca krecone, jak sa chude, chca byc grubsze, jak sa kragle chca byc chude. pamietaj jak długo pracowałam nad sobą by nie drażniła mnie prawdziwość zdania: JAK MOżE KTOś POKOCHAć SIEBIE JEśLI TY SIEBIE SAM NIE KOCHASZ?
he he.. w sumie to nie wiem czemu ją nazwał paplatą.. hm... może coś mu się pokręciło.. ale tak już zostało.. :)) w sumie to buzia pasuje do całego ciała więc jest ok ;)
haha Smuga ale chyba duzo osób tak ma :) ja np jak patrze w lustro versus zdjęcie to na serio niedowierzam, że tak wyglądam. Ale gdzieś kiedyś czytałam, że my w lustrze widzimy swoje własne wyobrażenie o sobie. Dla pocieszenia, ludzie zazwyczaj widzą nas ładniejszymi niż my sami bo nie skupiają się na dzień dobry na tych punktach, które my oceniamy negatywnie :)
A ja jestem całe życie blada i mam pieprzyki... I niby już się zaakceptowalam ale w krótkiej spódnicy czy spodenkach latem mniej nie zobaczycie ;) słońce mnie nie lubi ...
-- <a href="https://www.suwaczki.com/"><img src="https://www.suwaczki.com/tickers/bl9c73sb28af0vx8.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
Dominika, słońce cie nie lubi bo mało wystawiasz się na jego ekspozycje. Sama kilka lat nie wystawiałam nog na słońce i pozniej trudno mi było je opalić :/ zas jak za długo na sloncu byłam to były czerwone. W to lato, przyzwyczajałam swoje ciało do słońca i zaczęło się ladnie opalać. Spróbuj