pozwolilam sobie na zalozenie watku, ktorego tematyka wraca do mnie jak bumerang... Dominik w wieku niespelna 2 lat zostal zdiagnozowany : mastocytoza, urticaria pigmentosa.... czy ktoras z Was ma podobny problem...wiem ze choroba niezwykle rzadka i niestety wszystko co wiem na jej temat zaczerpnelam z internetu...od konsultanta szpitalnego dostalam wydruk stron www z najistotniejszymi informacjami o chorobie...i na tym w zasadzie koniec...leczenie tylko objawowe...w momencie wystapienia reakcji...ktore na szczescie zdarzaja sie coraz rzadziej...i stad porownanie do bumerangu...za kazdym razem kiedy mysle ze paskudztwo odpuszcza (ostatnio ladnych kilka miesiecy bez reakcji) Minik budzi sie z plamami na twarzy badz ciele lub tak jak dzis z mega wodnista biegunka i bolem brzucha...w kazdej takiej sytuacji zaczynam sie zastanawiac czy paskudztwo rzeczywiscie siedzi tylko skorze...starsznie boje sie przeksztalcenia choroby w postac mastocytozy ukladowej...
zastanawiam sie czy sa tutaj moze mamy majace podobne doswiadczenia....??? jak radzicie sobie z reakcjami??? jak przebiega u Was choroba??? znacie czynniki wywolujace reakcje u Waszych dzieci???