Witam Powiedzcie mi dziewczyny kiedy lekarz decysuję o inseminację ?? jakies warunki konkretne czy mogę iśc i po prostu o nią poprosić bo po prostu już brakuje mi sił na czekanie :(
jutro idę do lekarza swojego, mam PCOs i w ogóle jedną owulację na rok... no ale kiedyś ktoś mi powiedział (inny lekarz) że "może druga laparoskopia i jak będzie jedyna owilacja po laparo to żeby jej nie zmarnowac to inseminacja".... teraz zastanawiam się czy by tego lekarza nie zapytać o inseminacje.... nie chce marnowac kolenych miesięcy z nowymi tabletkami :(
Magdzik ja dzwoniłam najpierw zapytać jakie badania trzeba mieć przed inseminacją i je zrobiłam "tak na wszelki wypadek". Potem pojechałam do PL i poszłam do kliniki na wizytę na początku dni płodnych (obserwuję się długo i wiem zazwyczaj co w trawie piszczy). Lekarz zobaczył że pęcherzyk rośnie, ja powiedziałam że chciałabym IUI a on się zgodził. Wypisał receptę na ovitrelle (na pęknięcie) powiedział kiedy zrobić sobie zastrzyk i kiedy przyjść na IUI. Z Tobą może być gorzej skoro tak rzadko owulujesz...pewnie będziesz musiała pójść do lekarza, sprawdzić czy wszystko okej,powiedzieć że chciałabyś mieć inseminację, wziąć jakieś leki stymulujące owulację w następnym cyklu...chodzić na monitoring i patrzeć czy rośnie...jeśli tak to do dzieła:) O tym kiedy chcesz podejść decydujesz Ty, lekarz patrzy czy nie ma przeciwwskazań i powinien się zgodzić no bo czemu nie... Powodzenia życzę
Erozp, trzymam kciuki żeby ładnie rosły po zastrzykach! Magdzik o inseminacji właściwie możesz sama podjąć decyzję, a lekarz jedynie w trakcie stymulacji będzie Cię obserwował.
Mam pytanie do osób już po punkcji - czy to, że rozpiera mi podbrzusze i czuję jakbym miała balonik nadmuchany w brzuchu to normalne? Nie jest to wielki ból i raczej ustępuje jak jestem zgięta, np. w pozycji siedzącej czuję mniej ale jak chodzę wyprostowana to boli bardziej. Nie dzwoniłam już dzisiaj do lekarza, bo jak opuszczałam klinikę wszystko było ok, pewnie jeszcze jakieś leki działały.
mnbvc to całkwoicie normalne, ból z każdym dniem zmaleje, nie masz się czym martwić, bo nie miałaś dużo pecherzykow, wiec hiperstymulacja Ci nie grozi na szczescie:-) Powodzenia
J a mam dłuższe cykle i jeżeli mi sie nie opóźni to wizyta powinna być 1 września ale to niedziela więc wolałabym żeby nie pojawiła się o czasie tym razem. A nie wiesz może co jeżeli wizyta faktycznie wypadnie w niedziele?
Erozp, nie wiem jak w Twojej klinice, ale w mojej nie ma problemu. Lekarz mi powiedział, że niezależnie od tego czy to niedziela czy Boże Narodzenie, jak trzeba, to lekarz przyjeżdża do konkretnej pacjentki na dany zabieg, bo w końcu nie są w stanie przewidzieć biologii. Tak więc nie martw się tą niedzielą, bo na pewno nie będziesz pierwsza.
Dzięki za odpowiedź. To już się nie muszę martwić tą niedzielą. A co do męża to jeszcze musimy się zastanowić. Dwa tyg to trochę długo. A tyle Wam się zeszło czy może trochę krócej?
Witajcie Dziewczyny :) Czytam Was i czytam, więc tak sobie pomyślałam, że wreszcie się odezwę :P Mam pytanko. Czy któraś z Was będzie podchodzić do refundowanego in vitro na Polnej w Poznaniu? Pytam, bo ja się dostałam, jestem podobno już do stymulacji, ale wizytę u doktora Pawelczyka mam dopiero 2 września i chciałabym się dowiedzieć jak to może wyglądać :)
Dziewczyny, mam jeszcze pytanie co do zastrzyków -gdzie dokładnie je robicie? Bo ja gdzie około 5cm od pępka pp lewej lub prawej stronie a czy u dołu i u góry też można?
Erozp, mnie mąż robił zastrzyki w lini pępka, ale im dalej od pępka tym mniej bolało. Możliwe że to jest tylko moja cecha. Ogólnie kazali mi robić z jednej strony gonapeptyl a z drugiej gonal i menopur. Gonal w penie to bajka - nic nie czuć ani ukłucia ani wstrzykiwania, po gonapeptylu bolało mnie parę minut po podaniu, a menopur w trakcie trochę bolał, ale też nie jakoś strasznie. Ogólnie zniosłam te wszystkie zastrzyki dobrze, miałam tylko w przedostatnim dniu jakiś dołek psychiczny. No i teraz na pamiątkę mam pięknego siniaka :-) Szkoda, że nie wszystkie te zastrzyki są w penach! Co do czasu jaki nam całość zajęła (i zajmuje nadal!) to tak - mężczyzna włąściwie potrzebny jest tylko w dniu kiedy pobierają mu krew do badania i nasienie do badania i potem w dniu punkcji żeby oddać nasienie. Oczywiście pomijam tu kwestie psychologiczne - wsparcie itp. Ja idę długim protokołem, zaczęłam w 3dc w poprzednim cyklu, potem wizyta w 20 dc, potem wizyta w 2dc, 6dc, 9dc, 13dc. A potem punkcja w 15dc. No i teraz czeka nas transfer. Na jednej z tych wizyt (bodajżę 2 dc) pobrali od męża krew i nasienie do badania, jednak on był ze mnąna każdej wizycie.
Tinamar - zaciskam kciuki! Mnie też niedługo będzie czekało odliczanie dni!
mnbvc wiesz coś już o zarodkach? w tym tygodniu pewnie bedziesz miala transfer, a potem dluuugie 2 tyg:-) Ja w przyszla srode mam swoj ostatni transfer 2 kochanych zarodeczkow i tez czekanie na cud, choc wiem, ze to maloprawdopodobne, ale musze sie cieszyc chociaz ta chwila, gdyz potem juz koncze leczenie i zaczynam zyc na nowo:-) powodzenia dla wszystkich starajacych:-)
Z pobranych 6 komórek, 5 było dojrzałych. Zapłodniły się 4. Transfer w sobotę. Mnie już teraz się dłuży, bo stresuję się czy do soboty dotrwają mi te zarodki.
mnbvc a dlaczego aż do soboty, tak chcecie do blastocyst, czy takie są wymogi w tym programie, ze krocej nie mozna? pytam sie, bo jesli tak sa trzymane do 5 dnia tzn, ze w sumie ten program jest malokorzystny, nie dosc ze tylko 6 komorek mozna zaplodnic to jeszcze 5 dni, gdzie wiadomo ile przetrwa mniej wiecej. po prostu program pewnie nastawiony jest zeby mrozic jak najmniej zarodkow. Fajnie jak sie uda, ale jak nie to trzeba od nowa startowac, bo nie ma zarodkow, wiec kolo sie zamyka z finansami, jesli na to zwrocic uwage.
Gosia, można zapładniać tylko 6 komórek jeśli kobieta ma mniej niż 35 lat. Jesli skończy już 35 lat, to można zapłodnić wszystkie pozyskane komórki. Podobnie jest z transferem - do 35 roku tylko jeden zarodek, po 35 dwa zarodki.
Co do trzymania do 5 dnia - wynika to z pracy naszej kliniki. Powiedzieli, że standardowo podają albo 3 albo 5 dnia. O tym kiedy dochodzi do transferu decyduje szef embriologów. Podejrzewam, że w naszym przypadku zdecydował los - w 3 dobie po prostu jest święto :-) i pewnie uznali, że skoro można poczekać to poczekają. Bo normalnie inne procedury konieczne robią świątek piątek.
Co do finansów - ten program jest wielką ulgą finansową. Co nie oznacza, że mało nas to kosztowało. Same leki bardzo drogie, no i część badań też trzeba wykonać na własną rękę. Niestety klinika wymaga całego pakietu badań, więc robiliśmy i płaciliśmy. To, co się udało państwo, to oczywiście robiłam na skierowania, ale takie badania krwi, które trzeba wykonać już, to tylko za własne pieniądze. Mam OGROMNĄ nadzieję, że się nam uda, bo mimo tych ulg finansowych dla nas to jest ekstremalny wydatek (oboje pracujemy w budżetówce).
Program oczywiście nastawiony jest na to żeby jak najmniej było zarodków do mrożenia, stąd ograniczenie ilości zapładnianych komórek. trzeba mrozić komórki - co jest oczywiście ekstra płatne.
A tak z ciekawości - jakie jest wasze zdanie na tematy etyczne związane z in vitro i w ogóle ze wspomaganym rozrodem? Czy uważacie, że połączony plemnik z komórką to już człowiek czy tylko zbitka komórek, z której dopiero rozwinie się człowiek? Czy to wszystko pozbawia pacjentki/pacjentów godności? Czy urodzenie dziecka z in vitro to "morderstwo" jego "sióst/braci"? Pytam, bo mimo że program doszedł do skutku (no i wciąż to tylko program, a nie ustawa!) to w naszym państwie toczy się straszna wojna ideologiczna.
Banka ja za kazdym razem mam podawane 5-dniowe zarodki i nic z tego, wiec to nie oznacza, ze 5-dniowe to sa wieksze szanse, tzn to nie jest reguła jak w innych przypadkach. Wg mnie jak ma sie udac to sie i uda z 2-dniowym:-) Mnvbc, jeśli chodzi o kwestie etyczne par, które decydują się na iv to są na pewno bardzo indywidalne i każda z takich par tłumaczy sobie to na swój sposób. Ja np miałam 6 zarodkow, co by bylo gdyby sie udalo za 1-wszym razem? co z pozostalymi zarodkami? pewnie oddalabym innej parze, ale co w przypadku gdy w przyszlosci oddane dziecko spotkaloby mnie i los polaczylby np nasze dzieci miloscia? są przeróżne sytuacje, mało prawdopodobne ale jednak. Najtrudniej mi jest się pogodzić z myślą, że powołałam do życia 6 pięknych zarodkow, ale moj organizm nie jest w stanie ich zachować i przeznaczam je na śmierć? W koncu w ciele zdrowej kobiety one by pewnie żyły? a u mnie? Jedynie tym się martwię i bardzo smucę:-(
Gosia u nas jest właśnie taka sytuacja, udało się za pierwszym razem i zostało nam jeszcze 6 mrozaczków, chcielibyśmy mieć jeszcze więcej dzieci, ale nie wiemy jeszcze ile i wszystko zależy też od sytuacji finansowej, w której będziemy się znajdować. Jeżeli nie wykorzystamy wszystkich mrozaczków, to właśnie sami zastanawiamy się co zrobić...
dlatego dopiero teraz rozumiem dlaczego iv ma plusy i minusy. Z rozmow z lekarzami z Gamety, wiem, że sa pary, ktorym np udalo sie za 1-wszym razem lub po prostu zostaly im zarodki i sie ucina z nim kontakt, nie chca miec nic wspolnego z pozostalymi zarodkami, tak jakby juz im nie byly potrzebne, bo przeciez juz dziecko badz dzieci maja i zapominaja o reszcie. Smutne sa wlasnie te ciemne strony iv, dlatego dazac do naszego szczescia trzeba powaznie sie zastanowic, czy dla tego szczescia warto poswiecac wszystko?
My też podchodziliśmy w Gamecie. Mimo wszystko byliśmy przed ivf pewni w 100% swojej decyzji i tak jest nadal, zobaczymy, może uda się nam wykorzystać wszystkie zarodeczki. Szkoda, że niektórzy myślą i żyją tylko chwilą przy podejmowaniu takich decyzji.
Myślałam o waszej dyskusji wczoraj cały wieczór.. Też chcę podejść do iv, ale nigdy nie rozpatrywałam tych aspektów.. Jakie są opcje dalszych losów zarodków jeśli para nie chce mieć więcej dzieci? oddać innej parze, albo.. co się dzieje jeśli na taką opcję się ktoś nie zdecyduje??
Karla większość kobiet w tym i ja sama nie myśli o iv pod każdym wzgledem przed podejsciem, dopiero po fakcie, gdy cos idzie nie tak, sa powiklania itp dopiero wtedy przychodzi na to czas, a szkoda, ze wczesniej sie czlowiek nad tym nie zastanowi. W klinice na pewno Ci powiedzą Karla co sie dzieje, gdy zostana Ci zarodki, ale gdy para nie chce miec więcej dzieci, to klinika wlasnie oddaje zarodki innej parze. To wszystko jest w umowie wyjasnione. ciekawe tylko jak to jest w rzeczywistosci, bo ciezko mi uwierzyc, żeby wszystkie pozostale zarodki byly oddane innym parom, ale moze i tak jest, oby:-)
Ciężkie takie decyzje... Nigdy tak do tego nie podchodziłam bo chyba niewiele wiedziałam. Nie wiem tez co myśleć jak jakas inna para dostałaby mój zarodek. Przecież to jednak moje dziecko by było chyba. W przyszłości mogłabym je spotkać. Ciężki temat.
My podeszliśmy do iv z pełnym przekonaniem. W umowie jest napisane, że zarodki, których para nie chce lub umrą oboje partnerzy przechodzą na klinikę. ALe para też może wskazać parę, której chce oddać w adopcję. Przy czym to drugie wyjście ze wskazaniem wydaje mi się dość skomplikowane, no bo jeśli wśród znajomych nikt nie jest zainteresowany podejściem do iv to ciężko taką parę znaleźć żeby wiedzieć, że to włąśnie tym ludziom a nie innym się chce zarodek oddać.
Co do kwestii czy wszystkie zarodki są oddawane przez klinikę do adopcji - to na pewno nie. Część nie przeżywa rozmrażania, a część pewnie jest kwalifikowana jako zbyt niskiej klasy. My raczej nie będziemy mieli tego problemu, bo nie wiem jak będzie wyglądał jutro przed samym transferem status zarodków. Mamy ich tylko 4 .
Tinamar, nie myślałam w ten sposób, że mogłabym kiedyś spotkać dziecko wyrośnięte z mojego zarodka. Specjalnie nie piszę "moje dziecko", bo to jednak inna kobieta by je urodziła i inna para wychowywała jako własne. Tak jak przy adopcji. Ono dla tych ludzi byłoby całym szczęściem, bo skoro nie mogli mieć własnych zarodków to taki dar to niesamowita rzecz. I na pewno by nie mysleli o tym, że nie wyrosło z ich materiału genetycznego. Z drugiej strony sama chyba bym się nie zdecydowała na adopcję zarodka, wolałabym adopcję dziecka.
Proszę trzymajcie jutro kciuki za mój transfer żeby się wgryzły jak należy!
A powiedzcie mi dziewczyny czy istnieją jakieś wymogi dotyczące ilości stymulacji lub inseminacji przed podejściem do In Vitro? Nie mam na myśli programu rządowego tylko jak ktoś chce sobie prywatnie podejść...Czy mogę na przykład dziś zdecydować że jutro idę na wizytę do kliniki bo podjęliśmy decyzję o in vitro? Bo jedna z tutejszych przyjaciółek dostała taką informację od lekarza w Parensie że aby móc podejść do IVF musi przejść przez 6 nieudanych IUI i 6 stymulacji. Sama nie wiem co o tym sądzić...
Martucha84, my swego czasu leczyliśmy się w Parensie. Po czterech nieudabych IUI, podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu protokołu (ostatecznie wylądowaliśmy w innej klinice), ale absolutnie nikt nie stawiał warunku, że powinniśmy poddać się określonej liczbie stymulacji czy IUI...
Już po transferze. POdano mi dwa zarodki klasy BB. Niestety nie mamy mrozaków, więc gorąco liczymy na to, że się uda! Lekarz mówił żeby za 10 dni przyjść na betę.
mnbvc - trzymam kciuki z całych sił no to teraz czekamy do 27.08 - długie 10 dni tak się zastanawiam jak to się z sobą obchodzić w tym okresie? chyba powinniśmy się bardziej oszczędzać, nie dźwigać, więcej odpoczywać, itd ale czy normalnie będziesz pracować?
Erozp lekarz mowil ze najwazniejsze sa pierwsze 4 dni. Ja dzis lezalam i siedzialam i czytalam ksiazke. Wieczorem sie troche po kuchni pokrecilam ale malo. Ogolnie mam takie zalecenia zeby nie uprawiac intensywnie sportow, nie chodzic na dlugie spacery i na dlugie zakupy, nie chodzic na saune i basen i nie dzwigac. Do pracy ide 26 sierpnia bo na razie urlop wiec posiedze w domu.
Ja jakoś szczególnie nie zmieniałam trybu życia, normalnie pracowałam, funkcjonowałam, oczywiście unikałam morderczo męczących zajęć, ale poza tym wszystko w normie, żeby nie dać się zwariować :-) Powodzenia mnbvc, niech szybko zleci do bety, najlepiej nie do jednej tylko kilku ładnie przyrastających :-)
Hopefully, ja też nie mam zamiaru tylko leżeć i pachnieć, bo można zwariować od ciągłego myślenia. i tak nie mamy już za bardzo wpływu na to co siędzieje tam w środku. Co nie znaczy, że te dni będą się ciągnęły :-)