Witam ja jestem teraz w drugim cyklu z clo jeśli się nie uda teraz to zostaje mi jeszcze jeden cykl z clo.moj gin powiedział ze jeśli się nie uda po clo to będziemy się starac o in vitro,i tu jest moje pytanie wiem ze jest refundowane ale czy ponosi się jeszcze jakies dodatkowe koszty i jak duże?prosze o odp kobitki które sa w trakcie in vitro i korzystają z refundacji.dzieki
Witam dziewczyny. Udało mi się, dostałam się do rządowego programu in vitro. Wiem, że jest nas tu więcej. Lada chwila rozpoczynam stymulację. Z tego co wyczytałam na stronie ministerstwa, całość procedury jest bezpłatna, jedynie trzeba zapłacić za leki. W mojej klinice na początku poinformowano mnie, że płaci się tylko za pierwszą wizytę, cała reszta jest refundowana (oczywiście oprócz wspomnianych wcześniej leków). Na pierwszej wizycie lekarz zlecił mi jeszcze brakujące badania niezbędne do wdrożenia prawidłowego leczenia, chodziło o oznaczenie poziomu glukozy, insuliny i kortyzolu. Byłam przekonana, że za badania nie zapłacę, skoro już oficjalnie mi powiedziano, że zakwalifikowałam się do programu. Niestety, musiałam wnieść opłatę zgodną z cennikiem laboratorium. Gdy zapytałam, odpowiedziano mi, że tylko dwa badania są bezpłatne, reszta się w tym nie mieści. Przełknęłam, bo nie była to wielka kwota. Dziś byłam na kolejnej wizycie - jesteś przed tym najważniejszym cyklem - więc już od teraz wdrożone są leki "wyciszające", a lada chwila te do stymulacji. Oczywiście znów byłam pewna, że za usg i wizytę nie zapłacę - w końcu to program organizowany i finansowany przez NFZ. Okazało się, że musimy zapłacić 220 zł. Gdy zwróciłam uwagę, że płatna miała być tylko pierwsza wizyta, przemiła pani nagle zamieniła się w zołzę - drastycznie zmienił się jej nastrój - i poszła zapytać lekarza. On powiedział, że to temat kontrowersyjny w całej Polsce i ostatecznie policzył nam 120 zł. Stwierdził, że wypisane recepty z lekami świadczą o tym, że jest to proces leczenia, a nie sama procedura in vitro. Chciałabym zapytać, jak to wygląda w waszych klinikach - czy też musicie za wszystko płacić?
ladybird27 właśnie nie mam endometriozy ani infekcji żadnych ani operacji innych ani torbieli ani nic innego :) dzięki za odpowiedz uspokoiłam się troszkę
Co do refundacji.. aby nas do niej zakwalifikowano musielismy zrobic mnostwo badan...kompletne badanie nasienia w tym fragmentacja plemnikow,wszystkie hormony itd..calosc ponad 3tys,bo wszystko robilismy prywatnie (w nfz tylko jedno badanie w ciagu roku,my czekac nie chcielismy,zreszta pewnie bysmy sie nawet nie doczekali) dopiero po tych badaniach gin stwierdzil ze mamy bezwzgledna przyczyne nieplodnosci co od razu kwalifikuje nas do refundowanego in vitro.nastepna wizyta w klinicie byla juz zakwalifikiwaniem sie do programu i od tego momentu lekarz powiedzial ze wizyyy sa bezplatne..zobczymy jak bedzie dalej,poki co-tylko tyle moge powiedziec. A jak to u was wyglada?nam powiedziano ze samj musimy sie dopytywac o miejsce w kolejce itd.. dlaczego sa kliniki ktore zakwalifikowaly sie do programu,a na str www wpisane sa tylko np 4pary czekajace na program?gdzie np w angeliusie w kato jest ponad 360 par?czy wedlug was tak duza ilosc swiadczy o zaufanu,o "obyciu " kliniki z in vitro?czy wynika z aglomeracji?;)
pcheleczka88, omagonka wyborcza.pl/1,134636,14951702,Rzad_pomaga_przy_dzieciach.html - taka mała pomoc odnośnie opłat i tego co obejmuje rządowe in vitro
omagonka, nie wiem jak to rzeczywiście wygląda ale jak tak czytam wpisy dziewczyn to mnie coś bierze. Nie dość, że łatwo przychodzi im (klinikom) zdobyć pacjentów i to znacznie więcej niż mieli do tej strony to i tak mają chorobę żyda. Czytałam, że niektóre "kliniki" do kwalifikacji wymagają 6 zabiegów iui. A jeśli ktoś nie miał to chętnie polecają a to już jest płatne. Nieludzkie zachowanie :( A przecież lekarz to zawód zaufania publicznego. Stawiam na to, że pobierają od Ciebie zapłatę z nadużyciem.
załamałam się, pisałam 30 min posta do Was opisującego wszystkie kwoty, procedury, zajął mi z 2 ekrany a portal mnie wylogował i utraciłam treść. Normalnie ręce opadają. Nie wiem czy mam siłę znowu to klikać i szukac po dokumentach.
:(
Napiszę tylko dzięki mnbvc u mnie pokrywa się to z pierwszym dniem ostatniej miesiączki. pchełko - jestem z Tobą
a o reszcie może napiszę znów później jak zbiorę cierpliwość do kupy. Złośliwość rzeczy martwych...
Rudealcia - to tak jak ja wczoraj sie rozpisałam ,moze nie tyle co ty i tez mnie wylogowalo zapatrzylam sie na kolejny odcinek "czekając na dziecko" oglądaliście?
<span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 20.11.13 10:24</span> My zaczynamy od stycznia ,a mogliśmy juz ,ale czekam na wyniki z biopsji tarczycy i lecze infekcje . Z tymi płatnościami to u nas tez rożnie ,raz za wizytę płaciliśmy raz nie ,zawsze nie wiemy co nas czeka wiec jesteśmy przygotowani ,ostatnim razem mieliśmy wizytę w niedziele pani dr pobierała na posiew ,usg i bardzo nas ucieszyło ,bo wtedy nic nie płaciliśmy . Wiec trzeba pytać ,wykłócać sie ,bo to przecież dużo kosztuje
<span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 20.11.13 10:37</span> Rudealcia ,mnbvc dziekuje za wiadomości ,bardzo cenne jak dla mnie ,będę spokojniejsza Pcheleczka88 - mój tez ma problem z nasieniem ,a twoje ciąże były naturalne ?przykro mi ze nie wyszło ,ale trzeba walczyć dalej . My byliśmy chyba na 241 miejscu tez lipiec ,ja sie dowiadywałam pisząc maile do dyrektora winciorka i dość szybko dostawałam odp ,a teraz dzwonili do mnie ze mozemy zacząć juz (dostali dodatkowe pieniążki)ale jak juz wyżej pisałam zaczynamy w styczniu
Mi też czasem wcina posty, naskrobie się a potem wszystko znika:-) nauczona doświadczeniem zawsze kopiuje sobie tekst, żeby w razie co nie musiec zacynac od nowa:-) justyna - trzymam za Ciebie kciuki, czekamy na dobre wieści:-)
Magdzikk - niestety z jajowodami to jest tak, że może stać się wszystko. ja jestem tego przypadkiem. Przez rok czasu jajowód w pełni drożny, wręcz podręcznikowy obraz z hsg, zarósł mi kompletnie. A nie przechodziłam zadnej infekcji - nie miałam upławów, swędzenia, bóli, miesiączki regularne i bezbolesne, żadnych innych choró nie ginekologicznych no cud miód i orzeszki. A jak zrobiłam histeroskopię z hsg po roku to się okazało, że jest kompletnie niedrożny. Nie chcę Cie oczywiście straszyć i załamywać, ale niestety takie przypadki też są.
Co do płatności przy iv refundowanym - Dziewczyny nie dajcie się robić w balona! Płatna jest pierwsza wizyta (bo ona dopiero was kwalifikuje do programu więc to logiczne) i leki oraz niektóre badania. Każda kolejna wizyta, na której wystawiają bądź nie wystawiają receptę jest już objęta refundacją! państwo płaci za to, że lekarz was widzi i bada i jego obowiązkiem jest wystawić receptę, bo tak jest skonstruowany program. Nie może wam sprzedać leków w swojej klinice! No chyba że przy klinice dział a apteka i postanowicie w niej właśnie zrealizować wystawioną receptę. Badania na pewno refundowane to grupa krwi, estradiol, progesteron. Jakieś zakaźne też ale nie pamiętam dokłądnie które. jak ktoś bardzo chce to znajdę te informacje i wypiszę. Inna sprawa, że lekarz może zażądać dodatkowych badań nieobjętych refundacją i za te trzeba zapłacić. Ale też nie ma obowiązku robienia ich w danej klinice. Może wypisać na karteczce o co mu chodzi i idziecie zrobić sobie gdzie wam się podoba. Z doświadczenia wiem, że duuużo taniej jest podjechać do laboratorium i oddać krew niż w klinice. ja w klinice właściwie tylko wymazy robiłam bo nie chciało mi się drugi raz rozbierać w laboratorium, ale też można n[p. w diagnostyce. Wymazy na pewno są płatne.
Co do kosztów leków, bo ktoś pytał - róznie bywa, bo zależy ile czego zapiszą i jak organizm zareaguje. Ale minimum 5 tys. trzeba mieć.
Agap81-tak naturalne...i to mnie pociesza bo praktycznie w pierwszych cyklach sie udawalo..plemniki za slabe byly niestety...wiec mysle sobie ze skoro juz wybiora te najlepsze to napewno sie uda,co?;) gin mowi ze moje wyniki sa super,cho wczesniej tez mialam wycinane torbiele... dzis rozmawialam z winciorkiem i tez powiedzial mi ze wszystko jest bardzo dynamiczne i ze trzeba byc przygotowanym...tak bardzo bym chciala..! A z 2str staram sie nie nastawiac...ehh;) rudelcia-dzieki;)kurka...dobrze ze jest takie forum...mam swiadomosc ze nie jestesmy sami!
a u mnie bez zmian, nie czuje ani zbliżającego się okresu ani żadnych objawów ciążowych, więc można zgłupieć :) ale to dobrze, nie mam czego się doszukać, więc nie nastawiam się na plusa Justyna trzymam kciuki!
Omagonka 'Stwierdził, że wypisane recepty z lekami świadczą o tym, że jest to proces leczenia, a nie sama procedura in vitro. " To mógł poczekać z zakwalifikowaniem Was dopiero po skończonym leczeniu, teraz to weźmie kasę i z NFZ i os Was. Mogła byś napisać o którą klinikę chodzi?
co do opłat przy refundowanym ivf to my płaciliśmy tylko za I-szą wizytę bo to kwalifikacyjna a potem już nie i obojętne ile wizyt to wszystkie są bezpłatne a jeżeli chodzi o koszt leków to mnie wyniosło 3000zł ale mój organizm bardzo dobrze zareagował i nie trzeba było zbyt długiej stymulacji :)
Tamara6 nie mogę ci odpisać w wiadomości prywatnej bo nie mam ważnego konta. Jak tam u Ciebie pojawiły się jakieś objawy czy coś :) ? U mnie kompletna cisza
Rudelcia-no to pozostaje mi tylko pogratulowac i pozazdroscic..ale tak ciutko...;) 350 to juz fajny wynik bety;) wychodzi na to ze co kraj to obyczaj jesli chodzi i te koszty przy refundacji..chociaz i tak nie ma ci narzekac!!!
Treść doklejona: 20.11.13 21:33 Ciociaprzykrywka- a kiedy mialas transfer?
Ciocia, u mnie nic, cisza:-) chociaz na twarzy pojawiły się wypryski, jak przed każdym okresem, także już przestaje wierzyć, że coś z tego będzie...no ale jak to mówią na forum: dopóki nie ma @, jest nadzieja:-) jakoś wytrzymam do tej niedzieli
Hej dziewczyny, bardzo bym chciała by któraś z Was odczarowała inseminacje a najlepiej WSZYSTKIE! Mocno za to trzymam kciuka.
Ja wczoraj byłam na wizycie. Lekarz ostudził moją radość mówiąc, że jeszcze nie mówimy o ciąży, bo musi powstać pęcherzyk ciążowy, w nim musi być zarodek i dopiero zobaczenie bijącego serducha daje gwarancje. Ale my postanowiliśmy się cieszyć z każdego etapu więc nie będę chodzić smutna tylko dlatego, że na razie jest to ciąża biochemiczna. Nigdy w ciąży nie byłam więc się pozwoliłam sobie cieszyc. Oczywiście z tyłu głowy jest potwór, który mówi, że może się nie udać, ale mam to na uwadze, choć szczęściem lubię się cieszyć choćby krótko. Tak mało go w życiu :)))
Wczoraj dowiedziałam się, że moje ciągłe 37 wynika z zażywania progesteronu, to on podwyższa temp. ciała. Lekarz też powiedział, że nie mam płynów w brzuchu więc dobrze ale nadal powiększone jajniki. Nadal mam brac progesteron. Zmniejszył mi encorton. Na usg długo szukał, coś tam znalazł, ale mnie nie informował co i jak, tylko mówił o tych jajnikach, a potem, że wizyta a tydzień. Powiedział, że na razie wszystko idzie w dobrym kierunku i za tydzięń będziemy mogli jak coś wykluczyć ciąże pozamaciczną, na razie jest za wcześnie.
No to zaczynam kolejne odliczanie do następnej środy, gdzie mam nadzieje, wszystko pójdzie dobrze i zobaczę już pęcherzyk i najważniejsze, że będzie w dobrym miejscu :) Miałam wrażenie wczoraj, że lekarz nie mówi mi wszystkiego a na pytania odpowiada wymijająco. Ale nadal jestem dobrej myśli choć bardziej muszę się na nią nakręcać niż naturalnie przychodzi, gdzieś obawa wczoraj się zasiała.
Wczoraj też wyszedł mi pierwszy test sikany dwie krechole ;P A dziś pierwsze nudności, na szczęście tylko takie w stylu, heloł coś nam nie pasuje ;)
Kurde napisałam się i mi się skasowało. Coś się dzieje ostatnio z tym forum
Rudaelcia pomyśl ile już przeszliście, teraz nie może się nie udać! Bądź dobrej myśli, nie stresuj się i mów do brzuszka. Także spokojnie! Chciałabym razem z Tamarą odczarować inseminację, oj chciałabym! W wątku z clo, jeszcze w październiku zaklepałam sobie plusa na listopad, więc muszę się tego trzymać :) A u mnie bez zmian, choć zaczęły mnie boleć sutki. Jutro rano skuszę się na sikańca
Ciocia znam ten ból skasowania ;P Oj przeszliśmy i dlatego jesteśmy silni, radość jest wielka nawet z drobnostek, choćby nudności - nie sądziłam, że mogłoby mnie to kiedykolwiek ucieszyć. A dwie kreski na teście - oj skakałam z radości, ale dopiero wyszły mi jak miałam bete 350, choć na opakowaniu było, że czułość od 10. No właśnie dlatego chce Cię ostrzec, żebyś się nie zrażała jak nie wyjdzie plusik, bo czasem nie reagują choć mają potencjalnie niższą czułość od bety jaka masz. Więc ja bym poszła najpierw na krew a potem sikała, bo wiesz... niepotrzebne dodatkowe nerwy jak się plusik nie pojawi. Mnie to troche zbiło z tropu bo miałam bete 174 i nadal na sikańcu nic sie nie pojawiało. Dopiero wczoraj przy 350tce ;)
Ale rozumiem potrzebę skuszenia się na test, na szczęście w sobote bedziesz miała bete robioną. A powiedz kiedy miałas miec okres, bo skoro sie nie pojawia to super!
okres miałam 3 listopada, dziś mam 23 dzień cyklu, 12d fl. IUI była dość wcześnie bo 11 dnia cyklu. Przed 26dc muszę wiedzieć jaki jest wynik, żeby duphaston odstawić, dlatego ta beta w sobotę
Rudaelcia gratuluję jeszcze raz pięknego przyrostu bety! Nie zadręczaj się tym co powiedział dr W. bo on do tego podchodzi od strony czysto medycznej i nawet dobrze, że się asekuruje a nie roztacza pięknych wizji itp. W moim przypadku dr M. też taką stosuje taktykę - uczciwie, bez fajerwerków. Widzę, że cieszysz się z mdłości - chętnie oddam swoje :-))))
Z sikańcem i betą to faktycznie bywa różnie - ja sikałam dopiero jak już miałam wyniki pierwszej bety 110 i chciałam sobie zrobić test na pamiątkę. I jakież było moje zdziwienie kiedy ta kreska kontrolna wcale nie wyszła mocna! Przy becie coś ok. 400 powtózyłam test sikany i kreska jest mocniejsza ale nie taka jak kontrolna więc drogie panie testujące - lepiej zróbcie sobie krew bo koszty niewielkie a przynajmniej wynik wiarygodny :-)
U nas IUI, ponieważ mąż ma słabe wyniki nasienia a ja mam endometriozę. Przez 2,5 roku nie udało się zajść w ciążę naturalnie, więc przyszła pora na próby z jakimś wspomagaczem :) W październiku miałam laparoskopię, więc stwierdziliśmy, że teraz jest dobry moment na taką próbę
Ja już powoli zaczynam wątpić w sukces, ale będzie co ma być. Generalnie wszystko jest tak jak powinno, nasienie bardzo dobre, pecherzyk ładny był, więc dlaczego miałoby się nie udać?:-) nie teraz to następnym razem:-) a co do testów, to w niedzielę zrobię sikanca, bo raczej ciężko z beta a jeśli miesiaczki nie będzie do poniedziałku to zrobię bete. Ciocia, ja też miałam wcześnie owu, lekarz mi powiedział jak byłam na monitoringu, że jakoś w tym miesiącu wszystkie mają wcześniej owu niż zwykle, stwierdził że może to faza księżyca taka:-) więc jeśli owu miałam 13dc to @ powinna przyjsc28dc, tak? Czyli jeśli zwykle mam cykle 28d to jeden dzień wcześniej?
Dzięki mnbvc, myślę, że oni tak mają więc nie przejmuję się jego podejściem, a tym, że być może wie więcej ode mnie ;P Trza go ciągnąc za język zawsze.
Ciocia. Oczywiście próbujcie każdej metody aż do sukcesu. Wiem co przechodzisz. Ale każda droga do dwóch kreseczek jest dobra. 3 mam kciuki by od pierwszego strzała poszło. Tamara spinaj pośladki i optymizm zalewa ciałko! Jak się nie uda spróbujesz następny raz - silniejsza. A jak się uda będziemy świętować miętą :P
rudaelcia i mnbvc dzięki za informacje na temat sikańców i bety. Ja w 28dc poszłam zrobić bete i wyszła 74.3 następnego dnia zrobiłam sikańca i ledwo jaśniutka druga kreska wyszła, 2 dni później zrobiłam test i nic. Jutro mam wizytę to moj 38dc i mam nadzieję że coś będzie widać. Jeszcze mam pytanie jak liczona jest ciąża?? od dnia ostatniej miesiączki czyod momentu implementacji, bo powiem szczerze że nie wiem jak interpretować wyniki bety i w której fazie wzrostu jest maluszek czy to 5 czy 3 tydzień??
Sylwia, mi lekarz powiedział, że na razie nie mówimy o ciąży więc dalej podaje, w którym dniu po transferze jestem, a jestem w 15 dniu po transferze, mnbvc mówiła, że od momenty punkcji odejmuje się 14 dni i to jest 1 dzień, u mnie pokrył się z 1 dniem ostatniej miesiączki, więc tak też się przyjmuje liczenie od tego 1 dnia ostatniej. Więc według obu metod ja jestem w 1 miesiącu i 6 dniu czyli w 5 tygodniu. Ale lekarz mówi, ze dopiero będziemy rozmawiali o tygodniach itd jak zacznie bić serducho.
Witam Was wszystkie! Długo myślałam żeby do Was dołączyć i w końcu się zdecydowałam. Mam nadzieje że przyjmiecie mnie do siebie bo z Wami napewno bedzie łatwiej. opisze krótko moją historię. staramy sie o dzidka 3,5 roku. Po roku próbach naturalnie. Trafiłam do pierwszego lekarza niby z polecenia ale okazał się zupełną porażka ponieważ nie zrobił mi żadnych badań a zrobił 4 inseminacje oczywiście jakie? nieudane a na dodatek wyciągnął od nas kupe kasy. Byłam zielona w tym temacie więc nie pytałam zaufałam mu. ale stwierdziłam że coś jest nie tak skoro sie nie udaje i nic w tym kierunku lekarz nie robi żeby coś poprawić inseminacja stała się dla mnie rutyną. Po namowach koleżanki zmieniłam lekarza. I co sie okazało że moje hormony to jedna wielka porażka wszystko zawyżone. Wyniki obniżałam 4 miesiące aktualnie jestem tydzień po 3 inseminacji. I oczywiście co? Wariuje bo pewnie znowu klapa-tak czuje. Dziewczyny liczę na Wasze wsparcie
Emilka0202 wariowanie nic nie zmieni. Doszukiwanie się ciąży, czy też z góry zakładanie, że nie wyszło nie jest dobre! Wszystkie chcemy zajść w ciąże i to forum jest świetnym przykładem na to, że to jest wykonalne. Musimy się jednak uzbroić w cierpliwość i spokój wewnętrzny. Nie będę Ci mówić, że na pewno się uda teraz, ale kiedyś z całą pewnością będziesz mamą! I tak o tym myśl.
emilka, to witaj wśród nas - staraczek:) Ja też jestem po iui i z niecierpliwością czekam na jej wynik. Mam nadzieję, że nam się uda, oczywiście trzymamy kciuki:) A kiedy zamierzasz testować?:)
Hej Emilka, sporo przeszłaś, witaj wśród nas i od razu zaciskamy kciuka. Z autopsji wiem, że pozytywne nastawienie wpływa na ciało a ciało przy staraniu o dzidziusia ma równie ważny wpływ jak psychika. Tu metoda, najwyżej się miło rozczaruje nie działa. To nie gra w totka, wiele zależy od wytrwałości, siły i nastawienia.
Karla powodzenia! Ja już trzy dni stymulacji mam za sobą. Na razie totalnie nic nie czuję. Przeglądałam swój wykres z lutowego IMSI i już w tych dniach czułam jajniki, teraz totalnie nic :/ Dzisiaj mam usg i badanie hormonów, zobaczymy co tam się dzieje. Jestem bardzo ciekawa czy dojdzie do transferu w tym cyklu, czy znowu będę czekać kilka miesięcy aż szanowne endometrium się namyśli i urośnie.
Hej dziewczyny sory ale wczoraj nie mogłam się połączyć z netem, problemy z ruterem ale dziś jest ok więc już wszystko piszę. Kochane niestety robiłam wczoraj test sikany i nic , zobaczymy może następnym razem się uda nadzieja umiera ostatnia:-) Póki co okresu jeszcze nie mam, a jeszcze jedno odrzuciłam Dupaston a mimo to temperatura 36,9 ale czekam na wredna @.Pozdrawiam i trzymam kciuki za Was
Witajcie dziewczyny, dawno nie pisalam ale to dlatego ze mam chwile zwatpienia... powoli mam juz tego wszystkiego dosc, nie wiem co robic, dzisiaj 9dc i nie wiem czy jechac do mojego gin... siedze i rycze, w tygodniu to raczej nie ma szans sie urwac z pracy na iui. Nie chce stracic tego cyklu, to juz przedostatni z clo... maz tez nie wie co robic, on jest bardziej za tym zeby poczekac na in vitro... a ja juz jestem w rozsypce, coraz gorzej znosze niepowodzenia i zamiast byc silniejsza to same wiecie....wiem ze to dopiero 1 iui i powinno sie zrobic kilka pod rzad ale wszystko bylo ok , wiec czemu sie nie udalo?nie wiem czy podchodzic do kolejnego...
Elpida nie możesz się załamywać to nie tak działa, ja jestem po drugiej iui nieudanej też nie jest mi łatwo ale trzeba próbować , teraz czekam na @ i ostatnia próba a jak się nie uda to zobaczymy .Nie martw się głowa do góry ,kiedyś musi się udac .Pozdrowienia
już chyba straciłam całą wiarę że kiedyś sie uda... od kilku lat czekam na to "kiedyś"... lata lecą, presja otoczenia a ciąży jak nie było tak nie ma... ale dzieki za slowa otuchy
Elipa Bierz się w garść. Każda z nas to przeżywa i wie co czujesz. Natomiast osiągniesz sukces tylko walcząc o niego. Czy kolejne inseminacje robić? No pewnie, że robić bo to jest ta walka. Jak się nie uda to spróbujesz in Vitro. Jednak każdy kolejny cykl zbliża Cię do Twojego dziecka. O swoje szczęście trzeba w życiu zawalczyć, inaczej nic dobrego nas nie spotka. A już na pewno nie można się poddawać. Jeśli chodzi o otoczenie, to miałam podobnie. Co prawda jestem młoda bo mam 27lat i presji czasu aż tak nie odczuwam, ale jestem po ślubie 4 lata i przy którejś wigilii w rodzinie w męża znowu padło pytanie "a kiedy u Was". Oczywiście w rodzinie pełno wpadek, my jesteśmy jedynym małżeństwem z inną kolejnością. A ja na to " wszystko wskazuje na to, że nie możemy mieć dzieci, choć będziemy próbować wszystkiego". Ciotka zrobiła się purpurowa i nigdy więcej, nikt nie zadał nam takiego pytania. A zobaczyć czerwoną ciotkę z kawałkiem karpia przeżuwanego w buzi to było bezcenne :) A kiedyś jej zakomunikuje podczas świąt, że jestem w ciąży to się zdziwi.
Miałam dzisiaj zrobić test, ale nie zrobiłam bo wczoraj po południu niepotrzebnie go wykorzystałam. Oczywiście wyszedł negatywny choć podświetlało drugą kreskę pod światło. Dla mnie to absolutnie nic nie znaczy bo kiedyś widziałam coś takiego a okres przyszedł. Jutro tak jak ustalone idę na betę i rano sikne w test. A tak to bez zmian, nie czuję się ani w ciąży, ani okresu nie czuję a dzisiaj śniły mi się moje piersi ze strasznymi rozstępami. Jak to tłumaczyć? Pewnie podświadomie myślę o jutrze.
elpida, znam takie zwątpienie, nie będę udawać, że mi się nie przytrafiło. My jesteśmy z małżonem od 13 lat razem, mamy po 32 lata, 3 jesteśmy po ślubie. Ludzie znają nas ponad dekadę. 3 lata staraliśmy się o maleństwo i gdy rok temu usłyszeliśmy jak nikłe są szanse z powodów wyników męża, dopadło mnie to co masz. Szczególnie podbiło się po dwóch nieudanych inseminacjach, widok małżona zrezygnowanego ciągnął nas w dół. Tu nie trzeba ciągle pytać dlaczego. Zrozumiałam to dopiero jak zdecydowaliśmy się na in vitro. Po pierwsze ucieszyliśmy się, że jest refundacja, bez niej nigdy by nas na to nie było stać. Radość. Po drugie, te niepowodzenia, strach, pokonywanie trudności - scaliło nasz już wiekopomny wręcz związek.
A co do LUUUUUUDZIII i ich docinek, my to załatwiamy krótko i rzeczowo. Dziękujemy za troskę ale same starania nas tak frapują i cieszą, że nie możemy przestać. Zwykle pojawia się potem no to kiedy kiedy... A my się śmiejemy w 2 wersjach: 1. bardziej zboczonej, jak mąż trafi we właściwą dziurkę, a w wersji dla babć: jak się wydarzy na pewno poinformujemy. Po prostu bierzemy to na śmiech. Choć wiadomo - boli.
Metoda cioci jest konkretnie ucinająca spekulacje. Wtedy wychodzi, kto się umie zachować a kto omija Cię jak smroda. Ale to normalne, ludzie myślą, że troszczą się o nas pytając, a tym czasem to jak z żałobą, nie ma co przychodzić i ciagle pytać jak Ci bez tej osoby, wystarczy być obok i dawać ku temu świadectwo tego wsparcia. Nic więcej bo ta walka i tak jest bardzo ciężka nawet w parze a co dopiero z ciężarem dopytywań.
Elpida moja historia jak pewnie już przeczytałać na razie jest z promykiem nadziei. Po 1 próbie in vitro - II kreseczki, beta rośnie a ja mam nadzieje, że maluch powstanie i zostanie. Od momentu tych dwóch kreseczek droga jest baaardzo długa. Najpierw pęcherzyk, potem zarodek, na koniec bijące serduszko. Wtedy dopiero będzie pierwszy kamień z serca. Następny przy badaniu genetycznym, kolejny po porodzie a potem pierwszy krok, matura, ślub. Całe życie będziemy toczyć tą walkę ze słabościami, strachem, więc nie możesz poddać się na początku drogi. Odnajdź siłę i traktuj to zadaniowo. Wtedy emocje łatwiej będzie okiełznać. 3mam kciuki za powrót na właściwe tory. I jak mawiam spinaj poślady i do przodu. Nikt nam życia nie ułatwi bo niby dlaczego miałby to robić?
POWODZONKA!
PS: nie mam konta więc nie widzę prywatnych wiadomości jedynie tzw. odszeptywanie ;)
Dziewczyny dziękuję Wam, jesteście kochane... nie wiem co bym bez tego forum (bez WAS) zrobila...Pojade dzisiaj do mojego gin i zobacze co powie... Ciocia, lepiej zrob tą bete, wczoraj któraś pisała że test jej wyszedł dopiero jak beta była ponad 500 czy coś takiego :) Rudaelcia, przynajmniej masz kilka etapów za sobą, doszło do zapłodnienia i podano ci zarodek, beta rośnie a to dobry znak :)