Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

ja po pół roku tłumaczenia, że w sklepie ma nie dotykać rzeczy rączkami, a patrzeć oczkami tylko, doczekałam się sytuacji, w której po wejściu do sklepu pokazała na ręce i powiedziała nie nie nie
wychowanie dziecka to nie tylko czyste przyjemności, to żmudna praca i czasem trzeba powtarzać tysiąc razy.
). Potem razem umyłyśmy podłogę i było fajnie :) Pilotami też się bawi, bo mamy ich trochę, ale za to żadnego działającego telewizora, więc jak dla mnie to może je sobie rozwalać do woli.
Winnica ma prawo uważać i robić co uważa za słuszne. Zamiast jej doradzić czy spojrzeć na to z innej strony jest oceniana. Trochę nie fajnie,ale to już moja opinia.
zainspirowana Teo, która stwierdziła, że nie daje Nince przyborów do makijażu



jak dla mnie to może je sobie rozwalać do woli
w każdym razie moje ma
Madziik , nie strasz , myślałam że to przejdzie w miarę szybko
I co robisz ? Latasz za nim, zabierasz rzeczy ?
Myślałam że dziewczynki nie mają takich pomysłów.


Teraz jesteśmy na etapie wchodzenia na stołki
ze stołu na krzesło z krzesła na ziemię
Dobrze, że się z porę zorientowałam co on robi ;)))od roku do dwoch lat Maja była nie do ogarniecia normalnie sie czułam jakbym miala 5 dzieci w domu a nie jedno
w tym sensie, że jak coś mu nie pasowało to był krzyk, histeria


i mam nadzieje ze Pan Bóg obdarzy nas teraz nieco grzeczniejszym egzemplarzem bo drugi raz tego nie przezyje
Myślę, że dziecko powinno rozumieć, że w domu może to, czy tamto, a u kogoś musi zapytać/poprosić, albo też nie wypada o coś prosić
u nas było pudło na stolik, krzesło na pudełko, hop na wieżę i będziemy skakać
Moja babcia zostaje z kuzynem DOminika (z czerwca) i ten grzecznie siedzi, bawi się, trochę pobiega, a z Dominikiem to babcia boi się zostać taki z niego szogun. Ewentualnie gdy go uśpię to na chwilę mogę gdzieś skoczyć, a tak to nie ma szans....na osiedlu u rodziców jest już dobrze znany, bo wszyscy oczy robią jaka z niego torpeda
sąsiadka z klatki ma córę z maja i byłyśmy ostatnio na placu zabaw....za głowę się lapała, serce jej do gardła podchodziło (sama tak stwierdziła
) jak patrzyła na Dominika, ona sobie siedziała, a ja oczywiście latałam asekurować mojego wariata. O tak się pochwalę, bo MOWĄ niestety nie mogę


Być może, ale Ty piszesz nieprawdę a tego nie lubię i nie akceptujęNie musisz, serio.
Net to net i czasem, ciężko jest fatycznie przekazać co ma się do przekazania, a jeszcze trudniej odebrać jakiś dany przekaz.Bo to taka wieża Babel, Penny. Większość mówi swoim językiem i chce przede wszystkim wyrazić swoją opinię, a nie słuchać (to dotyczy też mnie, żeby nie było).
magda_a: my nie mamy tv i nie potrzebujemy pilota, ciocia natomiast go ma i potrzebuje ;)No dla mnie tak ;) A tak serio, to u mnie tak to po prostu działa, ale ja jestem bardzo konsekwentna w tej niekonsekwencji i wałkuję to od bardzo dawna z Lilą, więc byłabym zdziwiona, gdyby nie zadziałało.Nad wyraz logiczne!


Tak, tak, wiem, że myślenie przyczynowo - skutkowe rozwija się później, ale myślę, że mówienie o tym zobrazuje 'aha, rzucę i się zepsuje'...U nas teraz Lila zaczyna to nazywać i czasem, gdy powiem jej "uważaj", to sama dopowiada np. "tu nie nie, tu ała" - czyli że kuma, że coś np. może jej się stać.
Ale Hope, przyznaj- fajne są takie szogunki, co? :)))
A z mową nic a nic? U nas ruszyło z kopyta i to bardzo, ale dopiero po wizycie u logopedy (no i może żłobek też pomógł) :) Średnio dwa nowe słowa na dzień :)
" i czasem coś powtórzy trudniejszego jak mu wyjdzie. 



Ale chodzi mi o to, że jeżeli pozwalamy na coś "niewłaściwego" w domu (a tym jest w moim mniemaniu rzucanie pilotem) to jak sensownie wytłumaczyć, że idąc w gości owym pilotem (nawet jak go zabierzemy z domu i jest nasz) nie rzucamy? W sumie to co Magda napisała jest logiczne.


No, dążę do tego, gdzie tu problem widzisz, bo nie wiem, jak Ci odpowiedzieć 
dla mnie najważniejsze jest to, aby zwracać uwagę na dziecko, to co do mnie "mówi" (czasem bezpośrednio i bardzo wyraźnie, czasami kręci, bo sama nie wie, co potrzebuje). Bo dla mnie macierzyństwo to w tym okresie takie wyczulenie na dziecko, na to, co się dzieje z nim. Na mnie i moje potrzeby przyjdzie czas. Już przychodzi. Codziennie wieczór otwieram szeroko oczy i zapytuję się: JUŻ?? To wszystko? Już mnie tak bardzo nie potrzebuje?? OMG!
Są lepsze i gorsze chwile. Myślę, że każda z nas chciałaby przede wszystkim nie popełnić błędów swoich rodziców
cokolwiek uważamy za te błędy. A i tak my zostaniemy rozliczone z tego, co teraz robimy za wiele lat. I pewnie nawet nie dowiemy się jak wypadłyśmy
do czego zmierzam. Każda ma swoją wizję. Nie chcę narzucać nikomu czegokolwiek. Nikomu też nie będę mówić, że u nas się coś sprawdziło i tak będzie też u nich w domu.

Więc pewnego wieczora postanowiłam z nim pogadać. Powiedziałam, że jutro jak się obudzi mamusi nie będzie, bo będzie w pracy ( płacz, nie trzeba chodzić do pracy!! ). Ale będzie z tatusiem i jeśli będzie mu bardzo smutno, że nie ma mamy i będzie chciało mu się płakać, to niech przytuli się mocno do tatusia, tatuś go pocieszy i zrobi mu pyszne mleczko ( płacz, nie! z mamusią, z mamusią, nie trzeba iść do pracy! ). A potem go tatuś ubierze i zawiezie do cioci Oli. A jak u cioci Oli mu będzie smutno, że nie ma mamy, to do cioci też można się przytulić i powiedzieć, że jest smutno. A potem mamusia przyjedzie do niego i zabierze go do domku! Tu popłakiwanie przechodziło w uśmiech. No i następnego ranka mąż mi powiedział, że idealnie nie było, ale dużo lepiej, trochę im się zeszło na negocjacjach, ale pojechał do żłobka w normalnych ciuchach. Uskuteczniałam takie wieczorne pogaduszki chyba ze dwa tygodnie. Drugiego dnia było jeszcze lepiej, a trzeciego problem się rozwiał i tak jest do dziś.