Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

Wiadomo, że nie zawsze da się zastosować (bo jak dzieciak robi coś, co grozi mu wypadkiem, to raczej nie czekam, aż się rzeczywiście sam o tym przekona), ale wszędzie tam, gdzie to możliwe, daje świetne efekty. Ostatnio na przykład w ten sposób Hania oduczyła się budzenia Natalii (bo na początku uważała to za świetną zabawę). Zachowujemy się cicho - Natalia śpi i możemy się pobawić same. Ale jeśli Hania wrzeszczy, żeby ją obudzić, to niestety ja muszę zajmować się ryczącą siostrą, a z zabawy nici. Proste i skuteczne
)- i do momentu przeprowadzki ta szafka była zabezpieczona. Ale potem już odpuściliśmy, żadne szafki nie są zabezpieczone, jedyna, którą wybebeszają to ta w ich pokoju- jak wywalą ciuchy, to potem sprzątają i tyle. Naszych szafek, biurek, szafek w kuchni nie otwierają- wiedzą co tam jest, wiedzą czemu nie chcę, żeby ruszali i w sumie tylko Krzyś czasem odkręci gałki i tyle z majstrowania przy szafkach. Ale przykręcanie, odkręcanie wszystkiego co się da jest silniejsze od niego
W spiżarni w ich zasięgu na regałach stoją słoiki, też ich nie kuszą.



Mnie natomiast zastanawia, co może zrobić roczniak, żeby dostać karę.
Mnie natomiast zastanawia, co może zrobić roczniak, żeby dostać karę

I nie wiem, czy mam takie grzeczne dziecko, czy taki luz wychowawczy?
czy taki roczniak postawiony do kąta wie za co to i po co?
)- Ewunia ma 2,5 roku, sporo rozumie, ale ze stawiania w kąt zapewne zrozumiałaby tyle, że z nie do końca zrozumiałego dla niej powodu nagle jest odepchnięta i na tyle na ile ją znam, to raczej byłaby w niej rozpacz i niezrozumienie sytuacji, a nie szczery żal z powodu popełnionego "występku".Któraś z Was napisała, że najlepszą karą jest konsekwencja czynu, czyli oblanie się wodą, zniszczenie zabawki. Wydaje mi się, że to bardziej do dziecka przemówi, bo widzi co się stało przez jego zachowanie

miejsce, gdzie się wyciszam i analizuję swoje zachowanie
a do analizy swojego zachowania chyba jeszcze nie dojrzały
Dwa, że uznałam, że w ten sposób nie daję sobie i młodej szansy na to, żeby się dogadać i wyjaśnić, o co w danej sprawie chodziło. To jest takie coś w stylu "koniec dyskusji,ja tu rządzę, a ty nie masz nic do powiedzenia" - pokazanie dziecku, że faktycznie jego zdanie się nie liczy.
do analizy swojego zachowania chyba jeszcze nie dojrzały
Młoda jak zawsze zachwycona, natomiast babcia weszła na poziom silnego wzburzenia i zaczęła młodą wołać do siebie, bo cytuję "mama cię zamęczy dzieciaku, chodź do babci" i tego typu tonacja szła przez kilka minut naszej zabawy. Tak usłyszałam, że: wytrząchnę młodej mózg, zamęczę ją, upuszczę, przewrócę, że młoda jest bidakiem, chodź babcia cię pocieszy.... Na szczęście moje dziecko było ucieszone od ucha, do ucha i ani jej w głowie było przerywanie zabawy, więc po jakimś czasie babcia przestała komentować, siedziała jednak naburmuszona. Biegała za Gabrysią, sadzała ją na nocnik po czym nie dała się nawet jej porządnie skupić, a już ją po 20 sekundach ściągała z nocnika i ubierała tylko po to żeby za 2 minuty czynność powtórzyć... Zmęczona byłam po tej wizycie przeokrutnie...Ja zawsze najpierw tłumaczę, że tak nie należy patrząc w oczy mówiąc spokojnie, kąt jest teraz wtedy kiedy jest ewidentna histeria i nic nie pomaga. Posiedzi 3 minuty i znowu tłumaczę, wtedy słucha co do niej mówię i się tuli do mnie.
). Wtedy w momencie odzyskuje kontrolę i możemy porozmawiać spokojnie.
jak Ewka widzi, że zaczynam wchodzić w fazę, że liczę do 10, żeby się uspokoić, to podchodzi i pyta "Pszytulić Cie?"
I od razu mi lepiej
Ja zawsze najpierw tłumaczę, że tak nie należy patrząc w oczy mówiąc spokojnie, kąt jest teraz wtedy kiedy jest ewidentna histeria i nic nie pomaga. Posiedzi 3 minuty i znowu tłumaczę, wtedy słucha co do niej mówię i się tuli do mnie.


Także jak widzę, że młody sunie do gniazdka wystarczy że powiem: Adasiu, uważaj! Nie! - i już mam spokój 
i tak jest od małego ona swoje ja swoje i mimo kar ona dalej potrafi być wręcz nieznośna, macie jakiś pomysł? Bo ja już nie wiem co mam robić czasami..
i tak jest od małego ona swoje ja swoje i mimo kar ona dalej potrafi być wręcz nieznośna
macie jakiś pomysł?
Jak się komuś to chciało przeczytać to gratuluję, ale musiałam się wyżalić.
Odniosę się jeszcze na szybko do pacania po łapkach. Nie demonizuję tego i dla mnie jest to czynność adekwatna do przytrzymania wyrywającego się dziecka za rękę tylko po to żeby nie wpadło pod samochód np.
nie mogę patrzeć jak moje dziecko wierci kolejną dziurę w ścianie, ja nie mogę tego pochwalać, i tłumaczenia były wertowane setki razy, że tak nie wolno, żeby zobaczyła jak jej pokój wygląda, czy jej się podoba że ma tyle dziur w pokoju, ostatnio tłumaczę jej, że chciałabym jej wyremontować pokój kupić nowe meble, żeby było ślicznie, ale też mówię, że tego nie zrobię bo boję się iż wszystko zniszczy, ona twierdzi, że nie i robi się błędne koło. W sierpniu kupiłam jej nową komodę na książki, zeszyty i co .... już szuflady się rozpadają, nie wspomnę o tym że jest popisana...
to chyba kwestia nawet nie tyle luzu wychowawczego, co świadomej decyzji (a przynajmniej tak jest w moim przypadku i kilku mam, które znam)- nie chcę karać moich dzieci, więc stawianie ich do kąta, odsyłanie do innego pokoju (takie przykłady, bo akurat o tym pisałyście) odpada, dlatego nawet nie wiem co musiałoby zrobić moje dziecko, żeby na to "zasłużyć"
Wolę, żeby moje dzieci robiły coś / nie robiły czegoś dlatego, że rozumieją, o co chodzi, a nie dlatego, że boją się kary albo oczekują nagrody.
zawsze musi być tak jak ona chceSysia, moja Lila ma prawie rok, ale zazwyczaj działamy tak, jak ona chce. I jeśli to nie zagraża jej zdrowiu i życiu, to nie mam presji, żeby robić coś wbrew niej, bo ja tak chcę.
mówię ubierz się umyj i zejdź na śniadanie, ona protestuje i krzyczy najpierw śniadanieA nie może najpierw dostać tego śniadania? Co Ci szkodzi?
Jeszcze się zastanawiałam, co miałby zrobić ten roczniak, żeby "zasłużyć" na karę. Bo np. gdy zrzuca coś ze stołu, to robi to dlatego, że zostawiłam to w miejscu, do którego dosięga. Jak wyciąga mokre pranie z pralki, to dlatego, że ta pralka jest otwarta. Gdy wyrzuca jedzenie, które jej nie smakuje, to dlatego, że ja jej takie daje. Więc w zasadzie musiałabym ją karać za wlasną głupotę tudzież niefrasobliwość...
Sysia, a z tym śniadaniem to ja bym poszła za dzieckiem. Krasnal jeszcze mały, ale rano musi od razu po przebudzeniu zjeść banana i kanapk
, dobrze ze chodzi już do szkoły, bo wtedy wie że nie ma cackania sie tylko wstać zjeść umyć się ubrać i do szkoły..
Gdy wyrzuca jedzenie, które jej nie smakuje, to dlatego, że ja jej takie daje. Więc w zasadzie musiałabym ją karać za wlasną głupotę tudzież niefrasobliwość...- dopiszę , że do tego fragmentu się odnosiłam:-)
Generalnie, to byłą pod naszą obserwacją bo byliśmy ciekawi na czym się to skończy. Ale powoli, gdy robi coś nie tak (niebezpiecznego), np. kręci kurkami od kuchni (na szczęście mamy elektryczną) to zwracam wyraźnie uwagę, że nie wolno tego robić, tłumacząc. Nie wiem ile trafia do niego, ale słucha uważnie. 
Z jedną rzeczą chyba się nie zgadzam - oczywiście z zastrzeżeniem, że dotyczy to kapkę starszych dzieci. Mianowicie uważam, że nie powinno być tak, że do dziecka należy decyzja, co będzie jadło. Przy czym nie chodzi mi o robienie na siłę potraw, których maluch nie akceptuje, ale o sytuację humorzastego odrzucania wg filozofii dziś mi to nie pasuje, zrób drugi obiadek. Chcę, by mój dziecko uczyło się tego, że przygotowując posiłek ktoś poświęcił czas, kupił produkty. Nie chodzi mi o wdzięczność, ale o szacunek do cudzej pracy. I oczywiście wiem, że roczniak tego nie ogarnie, ale kiedyś trzeba położyć granicę rzucaniu jedzeniem.
No ale babcia tak ma, że potrafi i trzy obiadki ugotować, jak wnuczce nie smakuje, a nawet kiedyś posłała mojego ojca do sklepu, bo Hania zażyczyła sobie kanapki z szynką, a takowej właśnie na stanie nie było

uważam, że nie powinno być tak, że do dziecka należy decyzja, co będzie jadło. Przy czym nie chodzi mi o robienie na siłę potraw, których maluch nie akceptuje, ale o sytuację humorzastego odrzucania wg filozofii dziś mi to nie pasuje, zrób drugi obiadek. Chcę, by mój dziecko uczyło się tego, że przygotowując posiłek ktoś poświęcił czas, kupił produkty. Nie chodzi mi o wdzięczność, ale o szacunek do cudzej pracy. I oczywiście wiem, że roczniak tego nie ogarnie, ale kiedyś trzeba położyć granicę rzucaniu jedzeniem.