Witam! Zapraszam do dyskusji wszystkie dziewczyny, które stosują tą metodę lub chciałyby ją stosować, do rozmowy o tym, dlaczego tą akurat metodę wybrałyście, jak Wam się sprawdza w praktyce, jakie macie uwagi czy zastrzeżenia do analizy przeprowadzonej zgodnie z tą metodą.
Dla początkujących podaję źródła: www.lmm.pl J.S. Kippley "Sztuka naturalnego planowania rodziny" (do kupienia: www.rodzinna.pl, ok. 30,00 zł)
Ja zdecydowałam się na tą metodę ze względu na to, że wydała mi się najbardziej zrozumiała w przełożeniu na praktykę i... najmniej restrykcyjna. Pozdrawiam!
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
stosuję tę metodę bo tylko ją miałam okazję dokładnie poznać. na razie do póki się nie wprawię to nie chcę poznawać innych, ale z czasem kto wie. Na lmm zakupiłam cały kurs i jestem z niego zadowolona. Praktyczna nauka interpretacji wykresów okazała się pomocna.
Mimo że promotorzy antykoncepcji twierdzą, że instrukcje o NPR są łatwo dostępne, to obecnie trudno zdobyć dobry podręcznik, znaleźć instruktora lub lekarza. Całe szczęście, że podręcznik Kippleyów został przetłumaczony, że można go kupić choćby przez inet (nie wszyscy zainteresowani mają dostęp), że Rodzinna sprzedaje gotowe zestawy do nauki i rozpoczęcia obserwacji.
Znalazlam w biblioteczce mamy stare wydanie ksiazki Kippley'ow, "Sztuka naturalnego planowania rodziny" z 1987. Jestem ciekawa, czy sa jakies roznice z obecnym wydaniem. Moze cos sie zmienilo?
Ja widziałam amerykański oryginał - większa i grubsza od polskiej wersji. Pokazywali nam ją nauczyciele metody, u których kształciliśmy się jesienią. Teraz żałuję, że nie pożyczyłam by się zorientować czego nie przetłumaczono :(
Na metodę Kippley'ów trafiliśmy dość przypadkowo, czytając po prostu stronę www.npr.pl. Kupiliśmy cały zestaw materiałów a po kilku miesiącach zapisaliśmy się na kurs prowadzony przez doświadczone małżenstwo. Książki to nie wszystko. Dobrze posłuchać ludzi stosujących metodę od lat!
Ja też trafiłam na książkę Kippley'ów jakieś 4 lata temu. Przeczytałam całą i chciałam nawet zamówić, ale wtedy nie miałam jeszcze wystarczającej motywacji. A teraz jakoś Rotzer bardziej mnie pociąga, chociaż ksiąążkę Kippley'ów może też sobie zakupię. To prawda Kesuś, że żywy kontakt z doświadczonymi instruktorami/małżeństwami potrafi być bardzo pomocny.
mój czas mierzenia tempki to 5.50. Dzisiaj nie usłyszałam budzika i zmierzyłam dopiero o 7.30. Jak lepiej skorygować tempke na 5.30 czy 6.30? a może o 1.5 godziny?
Tak mi się zdaje, że pomieszałyście jedno z drugim.
Korekta jest w metodzie angielskiej - w zależności od tego, czy mierzy się później niż zwykle, lub wcześniej, dodaje się lub odejmuje jakieś wartości w temperaturze. U Kippley'ów nie ma korekty, tylko założenie, że różnica do godziny w pomiarze nie wpływa na nią i nie zaznacza się jej jako zakłóconej. Podobnie jest u Roetzera, o ile się nie mylę. Reasumując - tolerancja to nie korekta.
Zatem, bladykot - moim zdaniem w Twoim przypadku musisz to zaznaczyć jako zakłóconą, bo jest za duże odstępstwo.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Oki, ja też poszukam, choć wydaje mi się, że jest tak jak napisałam. Niemniej, tymczasem na gorąco ze strony lmm.pl, gdzie jest opisana metoda Kippley'ów:
"Jeśli zdarzy się, że zmierzona temperatura będzie zakłócona jakimiś niespodziewanymi okolicznościami, na przykład: o wiele późniejszą lub znacznie wcześniejszą porą mierzenia, zmianą termometru, bo poprzedni się stłukł, gorączką, hucznym balowaniem poprzedniego wieczoru, nagłą zmianą temperatury otoczenia, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni, czy daleką podróżą i pobytem w nowym miejscu – nie wpadaj w panikę, nic strasznego się nie stało – po prostu zaznacz pomiar na wykresie, a następnie postaw krzyżyk powyżej, w tej samej kolumnie, w rubryce „Zakłócenia”. Umożliwi to później poprawną interpretację objawów pomimo zakłóceń temperatury".
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
zajrzałam do "Domowego kursu NPR" i w lekcji o temperaturze czytam, że inna pora mierzenia to zakłócenie. nie ma korekty tempki. Tylko czemu się ona mi utrwaliła?! hmm
Ale metoda dopuszcza mierzenie w I i III fazie temperatury nie o stałej porze, ale po przebudzeniu (tak jest w książce i nic nie ma przy tym o zaznaczaniu jej jako zakłóconej). Poza tym w książce jest również parę razy wspomniane, że temperatura ciała wrasta o 0,1st. na godzinę, ale dopiero OD MOMENTU WSTANIA Z ŁÓŻKA.
-- To możliwość spełniania marzeń sprawia,że życie jest takie fascynujące...
Kippleyowie w ogóle dość luźno podchodzą do tej kwestii. W książce jest też mowa o tym, że można sobie mierzyć temperaturę po wstaniu z łóżka, np. przy czesaniu się. Ja tam jednak mierzę przed wstaniem - im mniej zmiennych, tym lepiej.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Tak, oralnie i zawsze w czasie porannych drobnych zajęć, zamiast leżąc tuż po przebudzeniu. Autorzy twierdzą, że jeśli wykonuje się te same czynności, to doświadczenie jest przeprowadzane w tych samych warunkach, stąd porównywalne wyniki. Podobnie w I i III fazie można mierzyć T zaraz po przebudzeniu, ale... niekoniecznie o tej samej godzinie, jak wyjdzie. Rewolucyjne stwierdzenie, ;-).
Coś w tym jest, że jeśli coś jest stałym elementem dnia, to trudno to traktować jako zaburzenie. Być może faktycznie ten wpływ jest znikomy i można mieć czytelny wykres? Poza tym, przemawia do mnie takie naturalne podejście do metody i własnego ciała, a nie tworzenie z mierzenia temperatury nowej religii, od której najdrobniejsze odstępstwo będzie karane natychmiastową owulacją i ciążą mnogą
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
He he he, mnie ubawiła scena z rozpaloną nastolatką uwodzącą żonatego, który każe jej mierzyć tempraturę. A czego mnie brakuje do jeżozwierza? Mierzenia oralnie, hłe hłe.
W sobote zrobilam 'doswiadczenie'. Zmierzylam tempke o zwyklej godzinie (6:45) i potem co 10 minut. Bez ruszania sie czy wstawania z lozka. Co 10 minut temperatura rosla o 0.1. Termometr jest ok. Wiec pytanie mam: Jezeli obudze sie 20 min wczesniej niz zwykle - ktora tempka bedzie ok? Ta wczesniejsza czy ta po 20 min lezenia w lozku? Bo sa rozne
To ważne, abyś w danym cyklu mierzyła temperaturę zaraz po przebudzeniu, o tej samej porze (plus–minus pół godziny), najlepiej przed godziną 7.30 (większe odchylenia zaznaczamy u dołu karty w uwagach), trzymając termometr pod językiem przez 8 minut, w pochwie przez 5 minut lub w odbycie również przez 5 minut.
Zatem: wiążąca jest ta po przebudzeniu. 20 minut u Kippley'ów nie ma znaczenia, odstępstwo jest do godziny w każdą stronę.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Ja też stosuje tę metodę. Jestem jeszcze zielona ale idzie mi co raz lepiej. Po POPRAWNYM zaanalizowaniu poprzedniego wykresu ( dzieki Pani_wonce :) ) wkraczam w 2 cykl. tylko juz mi sie temperatura nie podoba, ale cieprliwie czekam co bedzie dalej :) Ja temp mierze zaraz jak sie porzadnie obudze. jak otwieram oko i widze ze mam jeszcze godzinke to szybko je zamykam i kimam dalej. a dopiero po budziku mojego M siegam po termometr. Najbardziej podoba mi sie sytuacja jak obudze sie 2-3 minuty przed budzikiem i jestem w trakcie mierzenia, a on dopiero otwiera oko, lezy, zastanawia sie i po jakims czasie pyta" a ty temperatury nie mierzysz dzis?". widac sie chlop interesuje :) mierze miedzy godzina 5.50 a 6.15 i przyjmuje ja za poprawne.
nie moge znaleźć dzisiaj tego ale w met. kipleyów też się koryguje- co 30 mi dodajesz lub odejmujesz 0,5 'C. Kipleyowie połączyli rotzera z metoda angielską- (dużo jest z nimi wspólnego) dodali tez troszkę ideologii religijnej.
Pelasiu, to moje wrażenie a nie jakaś "urzędowa" interpretacja. Wynika z różnych rzeczy, które tu omawiałyśmy, np. możliwości mierzenia temperatury po wstaniu, zakresu czasu, w jakim temperatury nie uważa się za zakłóconą, mimo różnicy w czasie pomiaru, oceny szczytu śluzu itp.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Mnie tam się w głowie nie mieści owo czesanie włosów podczas pomiaru ani późniejszy pomiar w weekendy. Z drugiej strony parę razy zaspałam na pomiar i PTC nie była zaburzona, nawet nie musiałam korygować.
Książka mi się bardzo podoba, fajnie się ją czyta. Jeśli chodzi o odpowiedzi na pytania, to na razie jestem usatysfakcjonowana, ale jak sama wiesz, na razie obsewrję się teoretycznie i ostatnio dość leniwie na dodatek, więc trudno mi cos więcej powiedzieć na ten temat...
Dobrze, ze trafilam na ten wątek. Ja też jestem zainteresowana ta metodą. Dzięki Wam trafiłam na materialy o tej metodzie i mam nadzieję, że również Wy będziecie mi służyc rada, bo jestem dopiero na początku drogi. Pozdrawiam!
-- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
Ja stosuję metodę Kippleyów od dwóch lat i jak dotychczas sprawdza się ona w praktyce. Wybrałam ją ze względu na to, iż uważam, że jest on a dosyć prosta, podręcznik i ćwiczenia są bardzo pomocne, choć zdarzają się także takie chwile, że mam jakieś wątpliwości. Myślę jednak, że im dłużej stosujemy daną metodę, już tak się do niej przyzwyczajamy i tak znamy własne ciało, że nie jest problemem określenie płodności i dni niepłodnych z całkiem dużym prawdopodobieństwem Innych metod, szczerze mówiąc, nie znam, a chętnie bym się zapoznała, chociażby dla porównania. Tak, czy siak, my z Mężem odkładamy poczęcie dziecka już od ponad roku i jak na razie metoda się sprawdza Pozdrowienia! Justa