Pozwole sobie tu powtorzyc swoje pytanie, bo tu jednak wiecej osob zaglada. Czy sa tutaj mamy, ktorych dzieci mialy podcinane wedzidelko jezyka? Moj starszak zostal zakwalifikowany i chcialam z kims porozmawiac.
Nasza Karolina miala podcinane, ale jakos w pierwszym dniach zycia. Dostala znieczulenie miejscowe , wszystko trwalo chwile. Nie wiem jak wyglada to u starszych dzieci. Moj maz i jego siostra maja skrocone wedzidelko, przez co mowia troche niewyraznie. Zwlaszcza siostra meza. M.in. dlatego sie zdecydowalismy, tak nam poradzila polozna. Karolina pieknie mowi wszystko. Zadnego szeleszczenia ;-)
No wlasnie Kuba mowi ł zamiast r i s zamiast sz no i logopeda mowi, ze sama terapia niewiele tu zdziala plus takie jej uniszenie jezyka patyczkiem moze byc dosc bolesne dla dziecka. Na razie tylko z nia jedna rozmawialam (bo to moja kolezanka, wiec uznalam, ze dobrze nam doradzi) ale sama nie wiem. Mowila, ze jest przykrotkie. Ja tez mam przykrotkie, ale wydaje mi sie mowie ok (choc przznam sie, ze r nie wypowiadam do konca prawidlowo). Sama nie wiem. Oswajam sie z mysla. Odradzila mi szpital, bo wowczas klada na te 3 dni a tak prywatnie robi to stomatolog chirurg "od reki" czyvto bolesne? Glownie jak znieczulenie schodzi? Czy zarasta? No cokolwiek chce wiedziec, bo mnie dzis zsskoczyla...myslalam, ze skonczy sie na cwiczeniach, a to juz troche bardziej patologicznie...z ta mowa jego...
Frances, Adaś miał podcinane wedzidelko. Zrobiliśmy to po jego pierwszych urodzinach i żałujemy, ze nie od razu po porodzie. Bo już wtedy lekarze mówili, ze krótkie. Konsultowalismy te wedzidelko z kilkoma lekarzami, część odradzala, część radziła ciąć. Zdecydowaliśmy się jednak podciac. Jako ze Adaś za mały aby mu wytłumaczyć ze ma się nie ruszać, i na tyle duży, ze szarpie się i wierzga, zabieg miał robiony w znieczuleniu ogólnym. To była jednodniowa hospitalizacja. Rano przyjęcie, po 14 wypis do domu. Gdybyśmy się zdecydowali na zabieg jak Adaś był noworodkiem to miałby jedno szybkie ciachniecie ze znieczuleniem miejscowym. A to tak było znieczulenie ogólne, 7 godzin bez jedzenia i picia, z tego powodu wrzask tym itd. Napisz co konkretnie chcesz jeszcze wiedzieć i skąd jesteście. Bo może z tego samego miasta co my to wówczas napiszę Ci gdzie my robiliśmy podciecie w ramach tej jednodniowej hospitalizacji. Zabieg wykonywał laryngolog. W przypadku Adasia wedzidelko było krótkie ale i cienkie. Słyszeliśmy też opinie ze podciete potrafi tak się zabliznic ze długość wraca do punktu wyjścia. Laryngolog kazała po zabiegu utrzymywać dietę papkowata, logopeda jojczala ze powinniśmy byli dawać mu wszystko gryźć. Po samym zabiegu nic Adasia nie bolało, nie krwawilo. Nic też nie zaroslo na powrót. Za to moje dziecko które wcześniej nie chciało nic jeść w kawałkach zaczęło sobie lepiej radzić z gryzieniem. Język Adasia przed podcieciem był praktycznie nieruchomy. Po podcieciu może nic mielic w buzi, unosić wiec i łatwiej mu było jeść. W kwestii seplenienia nie mogę nic doradzić ;) Mamy zalecona konsultacje u logopedy po drugich urodzinach.
Kurcze, Fran :D Jak napisałaś o wadzie wymowy Kuby, to się zdziwiĺam :) Cofnęłam się do Twojego postu i odszczekuje, co napisałam, bo Zu miała krótkie wędzidełko, ale górne, a nie językowe. Umknęło mi, że pytasz o językowe.
Fran a nie chcesz jeszcze chwilkę poczekać czy on nie zacznie poprawnie mówić ? W sensie może mu jednak to wedzidelko nie będzie przeszkadzac? Moja Nina w wieku Kuby też mówiła s zamiast sz, c zamiast cz, l zamiast r itd. Logopeda w przedszkolu na zaświadczeniu (z czerwca 2016 czyli Nina była dwa miesiące starsza niż Kuba) napisała, że norma rozwojowa i nie wymaga ćwiczeń. Pewnego sierpniowego dnia wstała rano i zaczęła pięknie wyraźnie mówić. Tak po nocy, po prostu. Może poczekaj jeszcze i ewentualnie za pół roku ? Bo w sumie teraz to już chyba nie ma znaczenia czy teraz, czy w kwietniu.
Teo, ale jak jest za krotkie wedzidelko to tak jak Isia napisala - jezyk jest praktycznie nieruchomy, dziecko nie moze go wyciagnac, nie moze uniesc, no wg mnie obowiazkowo podciac. I szkoda, ze nie robia tego po porodzie, tzn ze nie ma rutyny badania tego wedzidelka. To ze twoja nina tak jednego dnia to super, generalnie takie rzeczy wymagaja cwiczen. Zeby wymowic gloski szeleszczace to trzeba uniesc jezyk do podniebienia. Jesli nie ma szeleszczacych to nie bedzie r. Frances, ja bym sie poradzila kilku logopedow, na wszeki, ale jesli jest wskazanie do podciecia to ja bym ciela.
No mnie chodziło bardziej o to, że może on zacznie bez tego podciecia mówić bo może ono aż tak krótkie nie jest.... gdyby było to by mu nie cieli zaraz po porodzie ? Wiem, że w naszym szpitalu to rutynowo sprawdzali. Pamiętam że Hugowi też.
no rozumiem, ze zyczysz Fran dobrze, ale takie gdybanie nie pomoze. Jak sa watpliwosci niech sprawdzi kolejny logopeda. jak sie kilku niezaleznych logopedow wypowie, ze trzeba podciac to podciac. To latwe jest do sprawdzenia, jak dziecko jezyk nie moze wysunac do przodu i ten jezyk sie tak zwija to jest za krotkie (cos w ten desen mi ostatanio mowila logopeda jak marcie sprawdzala, moglam cos pokrecic oczywiscie). co innego jak dziecko nie daje rady siegnac do podniebienia jezykiem, a co innego jak nie umie.
Frances bardzo rzadko się udzielam, ale często podczytuje. Mamy ten sam problem. Byłam z Zuzią u znajomej logopedki i jak się okazało wędzidełko do podcięcia. Stwierdziła, że Zuzia nigdy nie będzie wymawiała prawidłowo "R". Zapisaliśmy się prywatnie do laryngologa, który stwierdził, że faktycznie za krótkie i przydałoby się podciąć, ale skierował nas do poradni na NFZ i zapisałam Zuzię na styczeń, ale sama nie wiem czy dobrze robimy.
Isia, moj ma miec wlasnie w znieczuleniu miejscowym. Juz mam namiary na stomatologa chirurga. Nie ma byc to nawet jeden dzien hospitalizacj. Ponoc po chwili wypuszczaja. Jutro tam zadzwonie ii sie dowiem dokladnie. Teo, on nie zacznie poprawnie mowic sam z siebie, bo wlasnie to wedzidelko blokuje unoszenie jezyk (haha! Jakbym sie jeszcze zastanawiala to mam odpowiedz). Norma jest, ze dziecko zmienia gloske r na l, ale nie na ł. To juz zupelnie co innego. Kompletnie inna praca aparatu mowy. Kuba mial badane to wedzidelko jak mial dwa lata i juz wowczas moja kolezanka mowila, ze przykrotkie, ale nie wlasnie jakos tak patologicznie. Dalej nie jest tak, ze ten jezyk w ogole sie nie rusza i w sumie moge cwiczyc. Probowac. Tylko, ze coraz trudniej mu bedzie. Ehhh, zaluje ze tak troche to zaniedbalam. Moglam juz rok temu ciachnac i juz by pewnie dobrze mowil. Logopeda mowi, ze zaraz po podcieciu wrdzidelka niemalze od razu sa efekty terapii.
Treść doklejona: 16.11.16 21:35 No wlasnie Kuba normalnie wysuwa jezyk, nie ma zadnego zaokraglenia czy "serca" dlatego chyba olalam temat.
Treść doklejona: 16.11.16 21:38 Kasiek, ale Wam.to beda w szpitalu robic? Bo mi ta kolezanka powiedziala, zeby nie robic w szpitalu bo to sie wiaze z 3 dniowa hospitalizacja, no a wtedy wiadomo z jakims rota wroci czy cos jutro zadzwonie to sie dowiem dokladnie, ale ponic prywatnie (bez nawet jednodniowej hospitalizacji) to koszt ok 300zl.
Nie to nie będzie w szpitalu, tylko w poradni laryngologicznej przyszpitalnej. Dał nam właśnie wybór, albo do szpitala i na 3 dni, albo do poradni i zabieg jest robiony w znieczuleniu miejscowym, ale tylko czymś psikają, dziecko jest obserwowane przez pół godziny i idzie do domu. Zastanawiam się jeszcze nad chirurgiem dziecięcym prywatnie.
Jak masz taka mozliwosc to chyba ok. Chirurg dzieciecy tez pewnie zrobi w znieczuleniu miejscowym, a prywatnie to kase wezmie za to samo. Styczen juz zaraz, a przeciez nie jest to sprawa zycia i smierci Chyba trzeba przyjac to na klate po prostu. Najgorzej mnie martwi jak to bedzie jak to znieczulenie zejdzie. Z drugiej strony Kuba mial.juz szyty jezyk (w znieczuleniu ogolnym) wiec chyba da rade....to mniejszy kaliber zla jestem na siebie, ze sie od razu nie zdecydowalam. Jak tylko wspominala mi o tym (jak mial dwa lata).
No wlasnie sie zastanawiam czy to w ogole jest sens jesz czyż e konsultowac, bo w sumie logopeda z przedszkola tez zasugerowala (to juz dwie opinie) i jakby ewidentnie to ł mowi, zamiast r. To takie typowe dla krotkiego wedzidelka. Przeciwko to tylko tyle, ze wystawia jezyk normalnie, ale to mu w sumie do niczego nie potrzebne. No i tez nie nazwalabym tego pojsciem pod noz. No naciecie wedzidelka to ulamek sekundy trwa. W sumie sam juz sobie kiedysm mocniej rozcial jezyk (tak ze mial szyty). Chyba juz jestem przekonana. Bo teraz go bede meczyc ta terapia, a za pol roku i tak trzeba bedzie ciac. Ta znajoma przeciez juz dwa lata temu mi o tym mowila. No i ona twierdzi, ze kazdy jeden logopeda skieruje na ciecie.
Fran, ja bym skonsultowala jeszcze. co ci szkodzi. zapisz na zabieg a w miedzyczasie podejdz na konsultacje jeszcze do jednego logopedy. a co do r to wiesz, moj piotrek tez jeszcze nie wymawia r. a starszak wymawia sz, ż prawidlowo? bo do tych glosek tez jezyk musi lezec na podniebieniu. ale fakt, ze co do r to prawidlowo jest tak - najpierw j, potem l. bo l wymaga uderzenia jezykiem o podniebienie. a kląskac starszak umie? jak kon? a o dobrych logopedow to wam powiem ze ciezko. my mielismy kontakt z 3 roznymi, oraz z neurologopeda. i trojka z tych osob beznadziejna. ostala sie tylko jedna pani, swietna, z poradni.
Fran, to jest pójście pod nóż - każdy zabieg wiąże się z ryzykiem (przy tym masz ryzyko uszkodzenia mięśni i nerwów) oraz znieczulenia ogólnego u dziecka (chyba? A, doczytałam, że i w miejscowym), także nawet gdyby to dotyczyło mnie - dorosłej - to wolałabym się skonsultować z kilkoma specami zanim coś takiego zrobię. No, ale wiadomo, każdy zrobi co innego ;)
Tak zrobie wlasnie jak Ewa piszesz. Zapisze go dzisiaj, bo to pewnie tez troche trzeba bedzie czekac, a w miedzyczasie podejde do jeszcze jednek. Katka juz mi namiary podrzucila. Dzieki! No Frag, blagam. Jak idziesz dziewczynce przebic uszy to tez mowisz, ze ida pod noz? No chyba, ze tak. Bo zabieg mniej wiecej na tym polega
Treść doklejona: 17.11.16 08:35 Aha! Tak sz ż tez wymawia nieprawidlowo niestety.
Fran, przekłucie uszu porównałabym do pobierania krwi. Natomiast podcięcie wędzidełka u starszego już dziecka (nie niemowlaka) to jednak do podcięcia migdałków ;)
Farances, ja by, skonsultowała to jeszcze z laryngologiem ze specjalizacją z chirurgii. Aczkolwiek uważam, że każda kolejna konsultacja bardziej Wam w głowie namiesza niż pomoże, bo zdania będą podzielone i finalnie i tak sama będziesz musiała zdecydować co zrobić. Tak jak było u nas. W szpitalu po porodzie pediatra orzekł że wędzidełko krótkie. Chciał podciąć ale przyszło jeszcze dwóch i opowiedziało się przeciw. Bo jadł, kp się udawało, przybierał więc uznali, że daje radę. Gdy są problemy z karmieniem piersią to te wędzidełko przycina się od razu. Jako że pracujemy w szpitalu pediatrycznym to pokazaliśmy wędzidełko jeszcze laryngologowi ze specjalizacją z chirurgii- orzekł, żeby najpierw masować i rozciągać a jak nie pomoże (nie pomogło) to ciąć. Położna, która przychodziła do domu na wizyty patronażowe też zalecała aby ciąć jak najszybciej. Pediatra stanowczo odradzała. Otolaryngolog ze specjalizacją z chirurgii mówił aby przyjść jak Adaś skończy rok, może się rozciągnie, jak nie to ciąć. Pojawiliśmy się po roku i dostaliśmy drugie już (mieliśmy też od innego laryngologa) skierowanie na zabieg. Logopeda orzekła, żeby się skonsultować po skończonym 6 roku (bzdura. bzdura. bzdura). No i kto ma rację? ;) Do wyboru do koloru opinii. My zdecydowaliśmy się przyciąć. Adaś był akurat w takim wieku, że nie dało się go na żywca unieruchomić, psiknąć znieczulaczem w buzie i jednym prostym cięciem sprawy załatwić. Trzeba się było położyć do szpitala, znieczulić ogolnie, odbyć wcześniej szereg badań i konsultacji. Dziś mówimy sobie - po co? Trzeba było zrobić za noworodka. Generalnie zasada jest taka, że dzięki kp, wędzidełko trochę się rozciąga. I u Adasia trochę się rozciągnęło. W pierwszych trzech miesiącach. Ale język nadal był nieruchomy, faktycznie przyrośnięty. Byłe te serduszko, o którym piszecie. Lekarze mówili, że jak radzi sobie z kp to nie ma po co podcinać. Ale potem nie radził sobie z gryzieniem.A za jakiś czas pewnie sepleniłby strasznie. Wędzidełko jest nieunerwione i nieukrwione. To podobno nie boli ale i tak się znieczula i i tak się kontroluje krwawienie. Adaś nie miał żadnych dolegliwości bólowych. Był znieczulony ogólnie na jakieś 15-20 minut. Nie podawaliśmy mu żadnych leków przeciwbólowych, żadnego dyskomfortu nie zauważyliśmy.
No właśnie ponoć u noworodków to idzie bardzo sprawnie... Faktycznie powinno się to sprawdzać od razu po urodzeniu, żeby potem kłopotów ewentualnych uniknąć...
Tak, bo noworodek nie ucieka, nie wierzga, da się przytrzymać główkę. My mieliśmy chyba zabieg w najgorszym wieku ale uważamy, że to była super decyzja.
Jezus Maria Ewa...zerknelam chyba niestety ;-) no tak krotkiego nie ma. Z drugiej strony skoro przeszkadza mu to ewidentnie w prawidlowej artykulacji tych glosek to chyba cos jest na rzeczy. Boje sie tez jeszcze, ze jak bedzie tak na sile go cwiczyl to to wedzidelko moze peknac np. Frag, nobprosze Ciebie. Do migdala? Ty wiesz o ktore wedzidelko chodzi? Przeciez ono od okresu noworodkowego moze z pol.milimetra uroslo. Teraz mu je dokladnie obejrzalam. Ma grubosc moze milimetr caly zabieg to ponoc jeden ruch reka. No i tak faktycznie...krotsze.ma to wedzidelko ode.mnie. nie az tak krotkie jak na zdejciach, ale.krotkie. ciezko mu samemu podniesc jezyk (lyzeczka podnosilam). Robi tegi konika, ale tez nie tak dobrze. Moja (laika) opinia jest taka, ze moze nawet udalo bybsie nam to wypracowac, rozciagnac cwiczeniami i moze nawet bedzie w miare poprawnie wypowiadal te gloski. Tylko po co? Zabieg uwolni mu ten jezyk i szybcie i latwiej nauczy sie mowic poprawnie, no ale to moje zdanie. Przejde sie jeszcze do tej logopedy co Katka.napisala (zwlaszcza, ze na mojej ulicy ma gabinet ;-) ) i stwierdzilam, ze nic jej nie powiem. Ot, dziecko r nie wymawia czy tam kontrola. Zobaczymy co ona powie
Treść doklejona: 17.11.16 09:18 Sorki ,za te bledy nie mam kompa, a tel do dupy
dokladnie, nic nie mow, niech sama w[adnie na te diagnoze. no jak ma krotsze i nie dotyka podniebienia calym jezykiem to podciac. r w wieku 4,5 roku to zaden problem. raczej bym sie skupila na gloskach szeleszczacych.
Wiecie co, ja i tak i tak mu chyba ciachne. Bo prawda jest taka, ze ja sama mam.przykrotkie (a on ma jeszcze krotsze) no i sama sobie najchetniej tez bym ciachnela, bo jednak zawsze to r u mnie nie jest doskonale. Pamietam jak na studiach np na emisji glosu zawsze mnie to meczylo, ze tak idealnie nie moge. No a on ma jednak jeszcze wiekszy problem. Jest juz w takim wieku, ze zaraz dzieci moga sie z niego smiac. Przejde sie do tej jeszcze jednej. Moim zdaniem ona tez zalci podciecie, ale nawet jesli nie to mu to ciachne, bo ostatecznie kiedys i tak trzeba bedzie to zrobic.
dzieci sie jeszcze dlugo nie beda smiac, bo 80% dzieci ma problem z wymowa. ale nie zamykaj mu drzwi do kariery w telewizji;-)
Treść doklejona: 17.11.16 09:50 mnie osobiscie nawet niewielka wada wymowy bardzo razi, Tuska nie moglam sluchac. No ale ja mam takie czule ucho na to. I o ile u dzieci jeszcze ok, to juz u nastlotakow jest to dla mnie nie do zniesienia, ze o doroslych nie wspomne.
Fances, ciachnij. Lepiej teraz i mieć z głowy niż za rok znów wracać do tematu i wracać. Skoro nie może jeżyka podnieść to według mnie w ogóle nie ma o czym mówić, trzeba ciąć. A pęknąć nie pęknie. Nie ma szans ;) Zresztą takie seplenienie to i krępacja w dorosłym życiu, w damsko-męskich stosunkach, za nastolatka. O niektórych zawodach można zapomnieć. Nie no, po co te kłopoty, ciąć i już.
No wlasnie ...ma troche "parcie na szklo" wiec zeby nie mial kiedys pretensji O pekniecie chodzilo mi, ze jesli noe jest podciete i cwiczy sie to tak jakby na sile, unoszac ten jezyk patyczkiem, ponoc wtedy jest takie ryzyko. A ja juz raz widok rzezni mialam, gdy jezyk rozcial prawie na pol to byl zdecydownie powazniejszy zabieg (4 szwy i narkoza).
Treść doklejona: 17.11.16 09:57 Pytanie dodatkowe...musi byc absolutnie zdrowy do tego zabiegu? Bo oczywiscie z przedszkola co rusz cos przynosza, wiec tak na dwa tygodnie przed chyba juz ich w domu zostawie...
My ćwiczyliśmy te wędzidełko właśnie takim ruchem przeciągania po wędzidełku od dołu ku językowi i nic nie pękło ;) A Adaś miał właśnie cieniutkie wędzidełko. Trochę się rozciągnęło w tych pierwszych trzech miesiącach ale to chyba bardziej dzięki kp. Potem już nie "ruszyło" nic. Co do zdrowotności, nie wiem. Adaś ze względu na znieczulenie choćby musiał być bez choroby co najmniej tydzień przed. Ale myślę, że ze względu na możliwość przeniesienia zarazków z buzi na te podciętą tkankę to chyba zdrowy być powinien.
Jezu, ja tak teraz mysle, ze moze on przez to cholerne wedzidelko tak slabo na piersi przybieral, bo w momencie gdy podalam mu swoje mleko z butelki to niemalze wod miesiac sie okraglutki zrobil co za wyrodna matka ze.mnie...ehhh no...
Fran ja mialam podcinane wedzidelko w wieku 7 lat. Nirmalny zabieg u chirurga porównywalny do wyrwania zeba. Dostalam znieczulenie miejscowe. Jedno ciecie i po wszystkim. Mialam nakaz niejedzenia i niemowienia przez kilka godzin. Na drugi dzien zapomnialam o sprawie. Moja starsza miala podcinane w szpitalu na pobycie jednodniowym jak miala 3 mc. Na zywca bez znieczulenia. Plakala nie dluzej jak po szczepieniu. Oczywiscie wszystko zalezy od grubosci blony,ukrwienia.
Frances, daj spokój. To lekarze powinni byli zauważyć problem, oni są od tego. Zgapili się i tyle. Nie wiesz dlaczego mały słabo przybierał więc się nie zadręczaj.
Całkiem możliwe, że przez krótkie wędzidełko nieefektywnie ssał:( . Doradca laktacyjny zwykle pierwsze co robi to ogląda wędzidełko. No ale nie ma sensu tego rozkminiac teraz. Masz zdrowego, ruchliwego chłopca w domu :) tym trzeba się cieszyć :) Ja miałam niedawno chłopca po tym zabiegu w przedszkolu, od razu gdy wrócił słyszałyśmy różnicę :) No ale mam też sąsiadkę o góry, której logopeda koniecznie zasugerowała podcięcie u synka wędzidełka. Koleżanka zasięgnęła innych opinii i okazało się, że absolutnie nie trzeba tego robić i faktycznie tak było.
Adaś miał być kilka dni na diecie papkowatej, przepajany wodą po każdym posiłku. Więcej zaleceń nie było. Oczywiście jak się obudził to beczał jak nie wiem, jakoś mu to nie zaszkodziło ;)
Pamietam jak mama kupila mi taki kwadratowy bloczek malych karteczek i pisalysmy do siebie ( proste slowa oczywiscie ) . super zabawa dla mnie to byla. Nie wiem czy pamietam zabieg jako zabieg czy przez te kolorowe karteczki ktore byly dla mnie chyba spelnieniem marzen :) No ale jednak troche starsza bylam od Waszych dzieciakow.
To juz tak w ramach scislosci Panie Moderatorze przydaloby sie dodac nazwe "jezyka", bo mozna jeszcze podciac wedzidelko pracia np, a tu mowa nie ma nic do rzeczy
Treść doklejona: 18.11.16 18:33 Wracam do tematu...obdzwonilam dzis kliniki w mojej miejscowosci i wniosek taki. Zabieg wyglada nastepujaco. Dziecko siada, smaruja mu pod jezykiem jakims zelem, na to idzie zastrzyk pod jezyk (znieczulenie), jeden ruch i podciete plus czasem trzeba na to szew zalozyc. Dziecko nie moze sie ruszac! Umarlam! Widzicie to u cztetolatka? Przeciez on spanikuje jak tylko strzykawke zobaczy. I mamy po zabiegu tak to u Was wygladalo? Rozwazam jeszcze laserowe podciecie, ale to juz w jakims wiekszym miescie. Ponoc bezbolesne, ale jakos nie chce mi sie w to wierzyc, bo w koncu tak blonka musi peknac, nie? Ktos cos wie na ten temat?
U Oliwerka wygladslo dokladnie tak jak opisujesz, ale On mial 2 miesiace. U mojego 5cio latka sobie nie wyobrazam. Chyba to sie w narkozie robi starszakom?
Frances a podcięte już u was to wędzidełko. Kiedyś ci pisałam, że my do poradni przyszpitalnej laryngologicznej byliśmy zapisani, ale ja się bałam i wolałam zapłacić i iść prywatnie. Poszliśmy więc do chirurga dentysty i wyobraź sobie, że właśnie on tak chciał jak pisałaś wyżej, żeby dziecko usiadło, otworzyło buzię, on zrobi zastrzyk ze znieczuleniem, potem podetnie i na końcu założy szwy. W dodatku na samym początku wizyty zaczął opowiadać mojej Zuzi o tym wszystkim. Mała się popłakała i zaczęła uciekać z fotela, nie dało rady, a w dodatku ten chirurg mnie opierdzielił, że jak dziecku zrobię karę na wszystko to szybko do niego wrócimy i da sama podciąć. Poszliśmy więc do tego laryngologa na NFZ, w ogóle nie nastawiając się na nic, myśleliśmy, ze to pierwsza wizyta, pewnie będzie tylko oglądanie, a dopiero na inny dzień na podcięcie zostaniemy zapisani. A okazało się, że weszliśmy do gabinetu, lekarz kazał usiąść z Zuzią na kolanach na fotelu, poprosił ją żeby otworzyła buzię i zamknęła oczy, bo będzie świecił latarką. Ona niczego nieświadoma zrobiła co kazał, a on wziął od pielęgniarki nożyczki i zrobił ciap. Zuzia na początku w ogóle nie wiedziała co się stało, dopiero po krótkiej chwili załapała i zaczęła płakać. Obyło się bez znieczulenia i szwów.