Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorKlNGA
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    eveke: a jak usnęła to chodził na palcach aby tylko już spała i nie wrzeszczała...

    Eveke, a jak jest teraz? Pytam, ponieważ nasz Maluch też z tych wrażliwych na wszelakie odgłosy i ruchy podczas snu, też chodzimy na palcach i się zastanawiam czy jest jakaś szansa na poprawę z upływem czasu...
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    hydrozagadka: Oj Teo, toż tysiąc razy już było o tym, że to nieprawda, bo liczy się raczej całokształt podejścia.



    No kurcze nie wiem, ale ja ilekroć sobie przypominam dyskusje tutejsze w tym temacie, to odnoszę wrażenie, że końcowe wnioski zawsze tak czy siak brzmiały:

    "Nie śpisz z dzieckiem = biedne dziecko"
    "Dziecko woli spać samo = tak zostało wytresowane i nauczone od początku"

    Nikt się specjalnie nie zagłębiał w całokształt podejścia.

    I wiele osób noszących swoje dzieci całymi dniami i śpiących z nimi jest zła, że ich ludzie oceniają w kategorii "nie radzą sobie" "dali sobie wejść na głowę".
    A ja jestem na przykład zła [tzn nie jestem bo mi to zwisa, ale mogłabym być] że jak komuś mówię o tym, jak to było u nas to od razu słyszę "ojej biedne dziecko" :cool::cool::cool::devil:
    Albo jak ktoś widzi, jaka Nina jest grzeczna i usłuchana to mówi "ale wytresowali dzieciaka".
    I nie wiem z czego to wynika, że ludzie nie mogą pojąć pewnych rzeczy. Że jeśli dziecko jest bardzo grzeczne, spokojne, śpi samo od początku to ono po prostu takie jest.
    Takie się urodziło i wcale nie było tresowane oraz terroryzowane :wink:





    A jeśli chodzi o pierwszą część Twojej wypowiedzi.
    HYDRO no, ale może to akurat zbieg okoliczności ?
    W sensie to, że Ty taki masz charakter.
    I ten dzieciak też [chociaż akurat w przypadku tej dziewczynki tona pewno miało znaczenie zwłaszcza, że dalej tak ją traktują jak piszesz :confused:]

    Bo ja na przykład opowiem Ci jak było u mnie.
    Byłam trzecim dzieckiem moich rodziców, a mieli nas rok po roku.
    Więc kiedy przynieśli mnie ze szpitala, w domu czekał już na mnie 2letni najstarszy brat oraz 14-sto miesięczny starszy brat.
    Moja mama była całymi dniami sama bo tata robił na 3 zmiany, żeby nas utrzymać.
    Wiesz jak wyglądało nasze dzieciństwo ?
    Wszyscy w kojcach pozamykani, wszyscy karmieni butlą nie na rękach tylko na leżąco, żadne nienoszone [oprócz średniego brata, który tuż przed moimi narodzinami miał b. poważną operację i potem mama musiała pilnować, żeby się nie potknął/przewrócił/upadł itp] a to wszystko dlatego, że mama musiała ugotować, posprzątać i = o zgrozo ! = wyjść na szybkie zakupy nas w domu samych [ !! ] na kilka minut zostawiwszy.
    Czego ja sobie osobiście dzisiaj nie wyobrażam i gdybym wtedy to widziała z boku to bym bankowo zareagowała.
    Tak byliśmy chowani właśnie.

    I ani jedno z naszej trójki nigdy nie miało i póki co nie ma żadnych problemów.
    Ani adaptacyjnych, ani psychicznych [:cool:] ani żadnych.
    Więc kurde ja nie wiem, ale może to jednak wynika też z genetycznych uwarunkowań?
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    TEORKA: I nie wiem z czego to wynika, że ludzie nie mogą pojąć pewnych rzeczy. Że jeśli dziecko jest bardzo grzeczne, spokojne, śpi samo od początku to ono po prostu takie jest.
    Takie się urodziło i wcale nie było tresowane oraz terroryzowane :wink:


    Ale to chyba jest takie typowe dla ludzi, że oceniają nie znając kontekstu, co? Ja też się ciągle z tym spotykam.

    A odnośnie tego co napisałaś o swoim dzieciństwie - to chyba nie da tak jednoznacznie oceniać. Że jak matka zapracowana to na bank zaniedbuje dzieci. Ja uważam, że najbardziej zapracowana mama może dbać o potrzeby swoich dzieci tak, że one wiedzą, że są ważne. I odwrotnie - że mogą być matki, które mimo skupienia się tylko i wyłącznie na wychowaniu dzieci, nie potrafią należycie odczytać ich potrzeb. No i tak właśnie było ze mną. Niby babcia cały czas z nami w domu (mieszkała z nami), niby miała dla nas czas, ale przebywanie pod jej opieką to była jakaś masakra. Piszę serio, nie znasz mojej babci. Ona nienawidziła dzieci. Ja i moje rodzeństwo zawsze byliśmy dla niej kulą u nogi, ciężarem, niewdzięcznymi bachorami itd., o czym tysiące razy nam przypominała. I owszem, pewnie charakter w jakimś stopniu jest uwarunkowany genetycznie. Ale poczucie własnej wartości to chyba raczej nie?
    Generalnie aż tak źle z nami nie jest, bo jednak wszyscy "wyszliśmy na ludzi". Ale jednak widać, jak ogromny wpływ ma na dziecko styl wychowania. Ja wierzę, że z wieloma sprawami w życiu byłoby mi prościej, gdyby nie moje dzieciństwo. No i stąd też decyzja, żeby własne dzieci traktować poważnie.
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    hydrozagadka: Ja i moje rodzeństwo zawsze byliśmy dla niej kulą u nogi, ciężarem, niewdzięcznymi bachorami itd., o czym tysiące razy nam przypominała.


    O rajuśku, to faktycznie słabo :confused::confused:
    I rzeczywiście nie ma co porównywać bo nas jednak mama kochała. Mimo , że dzisiaj opowiada jak np zdarzało się, że któryś z braci stał w kojcu i straszliwie wył. Albo oboje naraz.
    A ona nie mogła ich wziąć bo musiała mnie pierwszą nakarmić i przebrać - bo byłam najmłodsza.
    Czasami to wycie trwało dobre pół godziny [jak ja się np po jedzeniu usrałam i przebierajka od nowa a potem rzygnęłam i znowu chciałam jeść] aż któryś padł ze zmęczenia :shocked:
    Dla mnie to niewyobrażalne i uważam, że takie małe dziecko pozostawione sobie aż do wydarcia na pewno to ogromnie przeżywało.
    No, ale jak widać tak było, mama nie zawsze ogarniała całą trójkę naraz [a jeszcze przecież wtedy i pieluch nie było jednorazowych, i mleka do rozpuszczania w wodzie et cetera] a mimo to, nic nam z tego powodu się nie stało. W sensie emocjonalno-rozwojowym :wink:



    hydrozagadka: Ale to chyba jest takie typowe dla ludzi, że oceniają nie znając kontekstu, co?


    Ano niestety.......
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    TEORKA: I rzeczywiście nie ma co porównywać bo nas jednak mama kochała. Mimo , że dzisiaj opowiada jak np zdarzało się, że któryś z braci stał w kojcu i straszliwie wył. Albo oboje naraz. A ona nie mogła ich wziąć bo musiała mnie pierwszą nakarmić i przebrać - bo byłam najmłodsza.


    No i to jest chyba sedno sprawy, przecież gdyby dzieciom do szczęścia wystarczało czyste ubranie, posiłek i ciepły kąt, to i dzieci w domach dziecka byłyby szczęśliwe. A jednak nie są.
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Kinga chyba Cię nie pocieszę, Nina do tej pory śpi jak zając pod miedzą...
    jeśli już się ją uśpi i wpadnie w ten głęboki sen to ok może zaskrzypieć podłoga i takie tam, ale to jest jakieś max 20min - o odpaleniu odkurzacza nie ma mowy oczywiście.
    Na dworze jak już odeśpi te 20min to każdy dźwięk jest ją w stanie obudzić!
    I moja mama też troszkę nie dowierzała "wyjdź z nią na dwór, na dworze dziecko śpi jak zabite". Poszła kilka razy z nią na spacer i.... "rzeczywiście, jejku ją byle co obudzi".
    Dlatego szczerze ja czekam aż Ninka będzie mobilna i przestanie całkiem buczeć, aż urośnie na tyle by mieć 1 drzemkę w ciągu dnia lub wcale...
    Każdy powtarza , że jak zacznie chodzić, nie spać to będzie hardcore , a ja w to nie wierze , bo akurat dla mnie już może być tylko lepiej, jej niemowlęctwo było/jest dla mnie najcięższe.

    Teo a ja Ci powiem, że mi nigdy na myśl nie przyszło tresowanie czy coś. Chyba, że piszesz o starszym pokoleniu?
    Mam kilka znajomych z takimi przegrzecznymi dziećmi i co sobie myślałam? Że mają niezwykłego farta , że takie dziecko im się trafiło lub doceniam rodziców , że tak się z dzieckiem obchodzić potrafią i tak wychowywać.
    Teo , bo może Ty sama do końca nie zdajesz sobie sprawy, że Twoja cierpliwość, reagowanie na potrzeby sprawia , że Ninka jest grzeczna, w pełni Ci ufa.
    Pisałaś też czasem , że jest "pierdołą" i to może ewentualnie trochę pomóc jako faktycznie cecha charakteru.

    Ciężko gdybać , ze to sama genetyka, że sposób wychowywania i reakcji rodziców nie ma znaczenia, że dziecko rodzi się takie i już. Jest to nierealne...
    Inaczej zachowują się przecież choćby dziecko z domów gdzie są nerwy, krzyki (o przemocy nie wspomnę) a inne są dzieci z domów gdzie jest spokój , rozmowa, bliskość.
    Oprócz tego, że masa badań to udowadniała to nie trzeba być niezwykle mądrym aby dostrzeć to nawet w swoim otoczeniu.
    --
    •  
      CommentAuthorkachaw
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Mk Pani Jola jest doradcą w szpitalu położniczym na Reymonta, może zadzwoń do poradni wcześniaka, tam gdzie się robi pierwsze usg bioderek, tam też jest teraz szkoła rodzenia, może tam jakieś info uzyskasz
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    eveke: mi nigdy na myśl nie przyszło tresowanie czy coś. Chyba, że piszesz o starszym pokoleniu?


    No jeśli moja rok starsza ode mnie bratowa i kilka koleżanek, też w moim wieku, to starsze pokolenie .... :cool:
    Co Ty EV !
    Wiesz ile ja razy słyszałam [na placu zabaw]: "Boże jakie biedne dziecko, tak się słuchać musi", kiedy nie pozwalam Nince wychodzić za bramkę i biegać po chodniku.
    Podczas, gdy inne dzieci robiły to nagminnie, a ich mamy ani przez 2 minuty usiąść nie mogły, tylko biegały w te i we wte wnosząc na plac zabaw dzieci w łuk się wyginające.
    Nince wystarczyło powiedzieć raz "Nie wolno, bawimy się tutaj albo idziemy do domu" i ona z piasku nie wyszła.
    Dając innym obraz sterroryzowanego, zastraszonego dziecka :devil:


    eveke: że jak zacznie chodzić, nie spać to będzie hardcore , a ja w to nie wierze , bo akurat dla mnie już może być tylko lepiej


    Na pewno będzie lepiej.
    U nas od tego momentu właśnie, tzn nabrania mobilności, było już cudownie :wink:
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Kurcze to mówisz , że młodzież taka ślepa?
    Może kompletnie nic nie liznęli z nurtu pedagogicznego...
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    mamakasi: Cestmoi, ja też miałam problemy z żołądkiem na tle nerwowym. I też mam problemy w kontaktach międzyludzkich więc coś w tym jest....

    Odkąd dowiedziałam się że jestem w ciąży postanowiłam że wychowam swoje dziecko inaczej, za każdą cenę. Krytyki,docinek ,uwag. I z tym nastawieniem puszczam i zamierzam puszczać wszelkie uwagi mimo uszu.
    I tylko w tej sferze nie mam problemu z wyrażeniem swoich potrzeb. Bo wiem że to chodzi nie o mnie a o moją ukochaną córeczkę .

    Podłączę się do tych słów... u mnie jest bardzo podobnie.

    TEORKA: No kurcze nie wiem, ale ja ilekroć sobie przypominam dyskusje tutejsze w tym temacie, to odnoszę wrażenie, że końcowe wnioski zawsze tak czy siak brzmiały:

    "Nie śpisz z dzieckiem = biedne dziecko"
    "Dziecko woli spać samo = tak zostało wytresowane i nauczone od początku"

    TEO, ale ja też zaczęłam spać z Misią dopiero po 9 miesiącu jakoś. I to nie tak, ze nie próbowałam spać z Nią. Próbowałam. I za każdym razem panna mi zasnąć nie mogła. Najlepiej i najchętniej spała w swoim łóżeczku. To był taki Jej azyl. Po 9 miesiącu jakoś zaczęła domagać się bliskości w nocy (może lęk separacyjny, nie wiem). Wzięłam Ją do siebie wówczas i do dziś dnia śpimy razem. Nikt nie mówił przecież że TRZEBA spać z dzieckiem... Trzeba potrafić "czytać" Jego potrzeby.
    Tak naprawdę temat rozwinął się dlatego, ze castmoi musiała tłumaczyć się z tego, ze Jej dzieciątko potrzebuje noszenia. Litości, każde dziecko jest inne i nie wkładajmy wszystkich do jednej szuflady (że się tak wyrażę).
    Dodam jeszcze od siebie... Moja Misia jak wiecie miała wzmożone napięcie mięśniowe. Leżąc po porodzie 3 tygodnie w szpitalu, była wygięta w łuk,, miała przykurczone rączki. Co chwilę badał Ją neurolog, gdyż jednego dnia się to nasilało, innego odpuszczało. Wychodząc do domu pani neonatolog, która Misię prowadziła, powiedziała mi: "Jedna ważna rada. Mieć przy sobie, tulić Michalinkę nawet za cenę 20godzin na dobę." Może nie uwierzycie ale... po tygodniu pobytu w domu, Misia nie odginała się w łuk, nie miała przykurczu rączek a neurolog na wizycie po miesiącu powiedziała, że gdyby nie widziała tego dziecka na oddziale, nigdy by nie powiedziała, ze miało Ono tak poważne problemy z napięciem, jeszcze miesiąc wcześniej.
    Ja jestem przekonana, ze owe tulenie uratowało mi dziecko.

    Treść doklejona: 29.11.13 11:43
    TEORKA: kiedy nie pozwalam Nince wychodzić za bramkę i biegać po chodniku.

    hmmm, ja tam pozwalam Misi doświadczać, próbować. Dzięki temu odkrywa, wie, dlaczego tak się dzieje a nie inaczej, i co się stanie, jeśli postąpi w określony sposób. Uczy się świata. A jest dzieckiem i musi biegać, ruszać się. Kiedyś, jak dorośnie będzie siedziała i stała ;) Oczywiście to tylko moje zdanie ;)
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    Wysmarowałam hiper posta i mi prąd wyłączyli :angry:

    Raz jeszcze, ale może w większym skrócie:

    Trochę się powtórzę trochę od siebie:

    Teo RB nie zakłada spania z dzieckiem czy noszenia go 24 na dobę... Twoja Ninka ma super bliskość z Tobą, takiej jakiej potrzebuje. To samo z Mikołajem Sardynki, takie typy Wam się trafiły i tyle i nikt nie pisze, że to złe. W ogóle nigdy tu czegoś takiego nie wyczytałam, może mniej mnie ostatnio i to dlatego... Jedno dziecko będzie potrzebowała być na rękach i taka jest większość, a drugie będzie potrzebowało no nie wiem, trzymania za rękę lub głaskania po policzku czy pupie :) I chodzi tylko o to by być własnie w takim momencie dla dziecka, a nie czekać aż samo się wyryczy i poradzi sobie z tą niezrealizowaną potrzebą.

    Jeszcze raz o wymuszaniu o którym pisze Venus od urodzenia Leszka... Czy Ty czytasz w ogóle to co my tu piszemy ? Tyle razy już o tym było, a Ty dalej w zaparte :neutral: może wynika to z jakiejś presji otoczenia... ale szkoda, bo dziewczyny w kółko piszą to samo i Ty też, tak jakby nie docierało nic do Ciebie.
    Zacytuję dla Ciebie fragment "Mądrych rodziców", w którym jest opis czysto biologiczny:

    "Aby móc kontrolować osobę dorosłą, dziecko musiałoby mieć zdolność jasnego myślenia, a do tego z kolei jest potrzebna obecność kwasu glutaminowego w płatach czołowych. System wydzielania tego kwasu nie jest w pełni ukształtowany w mózgu dziecka, co oznacza, że nie jest ono zdolne do myślenia o czymkolwiek, nie mówiąc już o manipulacji rodzicami"

    To jest czysta nauka.

    Tu odniosę się do wypowiedzi z poprzedniej strony, gdzie opisywany był przypadek, gdzie nienoszone dziecko, nagle zaczęło chcieć być noszone, bo babcia nauczyła. Jednak po paru dniach wszystko wróciło do normy. Tknęło mnie jedno, że tu nawet może nie chodziło o bliskość, a o to że z pozycji na rękach świat jest o wiele ciekawszy i być może babcia chcą nie chcą, uruchomiła tę ciekawość :) gdybam rzecz jasna, równie dobrze, dziecko mogło się super czuć w ramionach babci, a może było to i jedno i drugie ;>

    W każdym razie przytaczam to dlatego, że chcę podjąć temat o którym już kiedyś tu pisałam. Komórka rodzinna bardzo sie zmieniła w ostatnim stuleciu. 2o ooo, 1o ooo, 5 ooo czy nawet 1 ooo lat temu żadna matka nie była zostawiona sama sobie. Nas w mieszkaniach uwiązała cywilizacja: mąż w pracy, dziadkowie daleko, rodzeństwo o ile jest, też. I w rezultacie matka zostaje sama i nie dziwne jest, że tyle z nas ma czasem dość siedzenia z płaczącym czy marudzącym dzieckiem - to naturalne. Kiedyś było inaczej, mama nie dospała proszę bardzo: babcia, siostra, starsza córka już zajmowała się dzieckiem przy wspólnym ognisku, podczas gdy ta pierwsza mogła wypocząć. Wystarczy spojrzeć na współcześnie żyjące kultury "postpaleolityczne", bo to doskonały żywy przykład. To jedno. Teraz drugie: dziecko w takich kulturach od maleńkości uczestniczy we wszystkich pracach przydomowych, może jedynie na polowania nie chodzi, ale w całej reszcie bierze udział, uczy się poprzez ciągłe obserwacje. Wszystko jest w zasięgu jego wzroku, nie ma żadnych "blatów kuchennych na których odbywa się gotowanie obiadu". I jest zazwyczaj z matką, przywiązany do jej biodra "idzie" z nią by poszukać jakiś korzonków czy innych robali. Nie musi dopraszać się, by być na tych rękach czy wszystko widzieć, chcąc nie chcąc tak jest. Te kobiety w ogóle nie rozpatrywały nigdy kwestii "Czy ja przyzwyczaję do czegoś dziecko ?", "Czy moej dziecko coś wymusza ?"
    Do głowy im to nawet nie przychodzi.

    Teorka teraz co do tego przytulactwa jeszcze i przykładów wśród nas. Niby teraz w życiu dorosłym mam wiele spraw przerobionych, przemyślanych, ale nadal ciągną się za mną demony i do końca życia będzie mi smutno, że nie miałam matki, która zwyczajnie chciałaby mnie choć raz przytulić, choć raz powiedzieć, że jestem czegoś warta. Choć ktokolwiek, kto mnie poznaje, nigdy by nie powiedział o mnie, że coś mogło w moim dzieciństwie pójść nie tak, bo przecież taka wesoła jestem. Do siódmego roku życia potrafiłam się zsikać w łóżku na tle nerwowym. Mama ciągała mnie po różnych specjalistach, opowiadając im jakim JA jestem problemem dla niej, po prześcieradło znów zasikane - nie muszę chyba opisywać, jak bardzo w mojej dziecięcej głowie cierpiałam i chciałam się rozpłynąć w nicość ze wstydu. Nikt nie wpadł na to, żeby jej powiedzieć, by zwyczajnie dziecko swe ukochała, przytuliła, przestała krzyczeć o byle pierdołę oraz poniżać przy swoich koleżankach, które miały przecież dzieci "idealne".

    Także no różnie jest, a bliskość zawsze moim zdaniem plusy przyniesie :) Tylko ta zdrowa, nie chorobliwa, jeśli Nadia nie chce to jej na siłę nigdy nie przytulę, nie pocałuję. Szanuję jej potrzebę odrębności. A no i ja nosiłam małą ile chciała, w nosie miałam to co mi mówią inni, że przyzwyczaję tralalala. Dziś większość czasu spędza na nogach, śpi różnie raz z nami raz sama, mowy nie ma o żadnym godzinnym bujaniu przed zaśnięciem. Jakoś sama z tego wyrosła, do 5 miesiąca łóżeczko parzyło, potem już usypiała w nim bez problemu, choć lubię z nią spać, jej to chyba wisi i ok :wink:

    Ciekawe było kiedyś badanie na małych małpkach, którym umarły (odebrano?) matki. Zostawiono im w klatce jedzenie oraz taką szmacianą lalkę imitującą matkę. Wiecie, że one mimo głodu, przytulały się do tej szmacianki :neutral: Każdy ssak ma potrzebę bliskości, większość potrzebę noszenia, bycia ciągle razem.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    katka_81: hmmm, ja tam pozwalam Misi doświadczać, próbować. Dzięki temu odkrywa, wie, dlaczego tak się dzieje a nie inaczej, i co się stanie, jeśli postąpi w określony sposób


    Ja tam wolę dziecka poza plac zabaw nie wypuszczać i nie bawić się z nią w ciuciu babkę.
    Robimy to na trawie lub w innych, bezpiecznych miejscach.
    Ale nie tam, bo nie dodałam, że tuż obok chodnika jest ulica i jeżdżą po niej samochody. Jak to po ulicy zazwyczaj.
    I raz o mały włos dziecko w wieku Niny pod jedno z aut nie wpadło, bo mama w ostatniej chwili [dosłownie] dobiegła.

    Dla mnie to trochę lekkomyślne. I narażanie dziecka na niebezpieczeństwo bo dzieci, nawet te najmądrzejsze nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, co się stać może.

    Moja Nina niby wie, że na ulicę nie wolno.
    Potrafi, zapytana, opowiedzieć całą historię łącznie z karetką, szpitalem et cetera.
    No i co z tego, że wie jak raz jej noga poszła i dobrze, że ją trzymałam za rękę....
    Także ten.

    Z resztą jak tak dłużej pomyślę, to ja jej w sumie z żadnego placu zabaw wychodzić nie pozwalam. :tongue:
    Bo uważam, że jak chce iść do piasku, na huśtawkę, karuzelę to ok, idziemy.
    I się tam bawimy.
    A nie biegam za nią w te i we wte po 50 razy w ciągu godziny wnosząc ją wrzeszczącą na plac zabaw, stawiającą obok piaskownicy i kiedy nawet dobrze nie zdążę oddechu złapać, to ona już biegnie w stronę bramki wyjściowej [[nomen omen wiecznie popsutej :cool:].
    Może jestem leniwa, może faktycznie ją ograniczam, blokuję itp
    Ale kurde na litość ! Wyjście na plac zabaw ma być też przyjemne dla matki co nie ?
    A jak widzę te goniące , rozgrzane do czerwoności i spocone matki to szczerze wątpię, że im to przyjemność sprawia :smile:
    --
    •  
      CommentAuthorKlNGA
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    eveke: Na dworze jak już odeśpi te 20min to każdy dźwięk jest ją w stanie obudzić!

    No to u nas aż tak ciężko nie jest, bo na spacerach śpi, czasami nawet 3 godziny, a jak się przebudzi to tylko pomarudzi, ewentualnie przyjmie smoczek i śpi dalej. Tylko trzęsę portkami co to będzie jak porządne mrozy przyjdą i się nie da pójść na spacer, bo w domu w dzień nie pośpi, nawet w ciszy, jedynie przy piersi podrzemie.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    PENNY: W ogóle nigdy tu czegoś takiego nie wyczytałam, może mniej mnie ostatnio i to dlatego...


    Bo to kiedyś dawno było, jakoś 1,5 roku temu :wink::wink:

    No i ogólnie to się z Tobą zgadzam Pen, i współczuję, że ten prąd wyłączyli nagle :shades::shades::tongue:
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    TEORKA: Ja tam wolę dziecka poza plac zabaw nie wypuszczać i nie bawić się z nią w ciuciu babkę.
    Ale nie tam, bo nie dodałam, że tuż obok chodnika jest ulica i jeżdżą po niej samochody. Jak to po ulicy zazwyczaj.

    właśnie, nie dodałaś :) A to diametralnie zmienia postać rzeczy TEO :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    No dlatego dopisawszy :smile:

    Ale dopisawszy też po chwili się zastanowienia, że z żadnego jej wychodzić nie pozwalam. No chyba, że kończymy zabawę to wtedy wychodzimy i idziemy dalej :wink:
    A jak się bawi to nie ma gonienia tam i z powrotem :wink:


    No, ale to już jak Ty napisałas - każdy ma inne metody. I dobrze, przynajmniej nie jest nudno i jest o czym pogadać :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    TEORKA: A nie biegam za nią w te i we wte po 50 razy w ciągu godziny wnosząc ją wrzeszczącą na plac zabaw, stawiającą obok piaskownicy i kiedy nawet dobrze nie zdążę oddechu złapać, to ona już biegnie w stronę bramki wyjściowej [[nomen omen wiecznie popsutej :cool:].

    nie musisz biegać TEO. Wystarczy stanąc w centralnym miejscu i obserwować, pomagać ewentualnie... No ale tak samo myśleć nie musimy ;)
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    katka_81: nie musisz biegać TEO


    No ja nie muszę i tego nie robię :smile:
    Ale mówię o moich obserwacjach innych matek.
    One biegać muszą bo te dzieciaki, przysięgam, się ni choinki nie zatrzymują.
    Uciekają chichrając się i tylko co jakiś czas oglądają czy mama za nimi biegnie czy nie.
    Widziałam kilka takich mam, co myślały że jak dziecku znikną z oczu to ono wróci.
    Ehe jasne.
    Biegło dalej zupełnie na nic nie zważając :shocked:

    Także one biegną, dziecko się cieszy, że fajna zabawa i tak się koło zamyka.
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    TEORKA: Ale mówię o moich obserwacjach innych matek.
    One biegać muszą bo te dzieciaki, przysięgam, się ni choinki nie zatrzymują.

    nie, no bez przesady :D Nie o takie coś mi chodzi :bigsmile: Raczej o bycie obok, asekurowanie i pozwalanie doświadczać. Oczywiście, czasem trzeba podejść, pomóc ale nie że od razu biegać :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    Ale o bycie obok kogo ? :bigsmile:
    Jak zrozum Kasia, że te dzieci spindalają aż się za nimi kurzy.
    No to jak matka chce być obok to musi biec co nie ?
    Bo jak stanie i będzie obserwować to zobaczy.
    Dziecko coraz mniejsze na horyzoncie :bigsmile::bigsmile: :crazy::cool:


    Swoją drogą zdziwiły mnie te obserwacje.
    Bo zawsze myślałam, że dziecko w wieku 1,5 roku - 2 lat się w pewnym momencie jednak zatrzyma i wróci widząc, że mama za nim nie biegnie.
    A z tego co widzę, to gdzie tam !
    Biegną i jeszcze pomachać potrafią jak mama zaczyna mówić "to pa kochanie, mamusia idzie do domu".

    Albo mam jakieś same dziwne przypadki obserwacyjne, albo tak faktycznie jest ? :shocked:
    --
    •  
      CommentAuthorMk28dni
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Teorka - racja, znam taki przypadek :) Syn mojej przyjaciółki. Próbowali już naprawdę wielu metod, naczytali się mądrych książek a mały robi tak jak piszesz - macha na pożegnanie i rura w drugą stronę. Zero strachu czy instynktu samozachowawczego :)
    --
    •  
      CommentAuthorKlNGA
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Dobra, skoro temat spania z dzieckiem jest na tapecie to zadam pytanie, które od zawsze mi w takich sytuacjach siedzi w głowie: jak wygląda współżycie małżeńskie w takim układzie? :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorlampka2
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    K_i_n_g_a Mój synek spi ze mną. Zasypia u siebie w łozku i dopiero koło 1 w nocy u nas jest. Jesli zasypial wczesniej to mamy jeszcze salon z kanapą i prysznic i regał w kuchni i podłogę ... więc nasze życie seksualne nie zamarło przez to :)
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    TEORKA: Ale o bycie obok kogo ? :bigsmile:
    Jak zrozum Kasia, że te dzieci spindalają aż się za nimi kurzy.
    No to jak matka chce być obok to musi biec co nie ?

    Teo ale My nie rozmawiamy o innych dzieciach, bo ja Ci przy nich stać nie każę. Mówimy o Naszych. Nie rozumiem ograniczania dziecka, skoro jest grzeczne, ot tyle! Niech doświadcza, niech próbuje, niech upada... toż na tym dziecko uczy się życia. I odczep się już od tych tych obcych uciekających dzieci :devil:
    Ja całe lato chodziłam z Misią na plac zabaw, z kumpelą i Jej synkiem. I powiem szczerze, ze u mnie takiego hardcoru, jak u Ciebie nie zauważyłam
    :shocked: Oczami wyobraźni widzę jak biorę dziecko pod pachę i uciekam stamtąd :bigsmile: Toż to istny cyrk :devil::bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    katka_81: Mówimy o Naszych.


    A to się nie zrozumiawszy, bo ja o innych mówię cały czas :wink:

    Moja Nina wiele rzeczy doświadcza i próbuje.
    Łącznie z piaskiem i zgniłymi jabłkami z drzewa spadającymi :cool:
    Upada również. Nie pamiętam ile razy minionego lata rozcięła wargę o karuzelę/drabinkę zjeżdżalni urządzając tym samym krwawą jatkę na placu zabaw i płosząc wystraszone widokiem krwi dzieciaki :devil:
    Także jej naprawdę nie blokuję. Ale wychodzić poza ogrodzenie jej nie wolno i koniec :wink:
    Takie właśnie mam zasady :smile:


    katka_81: Toż to istny cyrk :devil::bigsmile:


    Delikatnie mówiąc.
    Bo już pomijam to uciekanie [w ogóle to działało na zasadzie domina, jedno zaczęło a za nim cała - prawie - reszta] ale kurde !
    Sypanie matce piachem w oczy (jak chciała zabrać do domu delikwenta), tłuczenie łopatką inne dzieci czy - o zgrozo ! - zabieranie przez jedną z matek [ :shocked: :confused: ] zabawek biednemu, płaczącemu dziecku bo "to są jej synka, on miał takie same i mu je ktoś ukradł 3 dni temu!!!!!".
    To nic, że w/w zabawki każdy w teskaczu mógł sobie kupić. Ona zabrała, bo skoro ktoś jej synkowi ukradł to na pewno była to ta, Bogu ducha winna babeczka, która próbowała oponować ale tamta z obłędem w oczach jej z rąk wyrywała, więc ten.

    No armagiedon jak nic :crazy:
    Ale przynajmniej to była nasza jedyna rozrywka, tzn moja bo Ninka nie interesowała się takimi głupotami :wink::wink:


    Ale do biegających dzieci powróciwszy:

    Mk28dni: a mały robi tak jak piszesz - macha na pożegnanie i rura w drugą stronę. Zero strachu czy instynktu samozachowawczego :)


    Tak się właśnie zastanawiam, czy to mija w jakimś tam wieku, czy nie ma reguły......
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Ahaha dokładnie, my tez nie chodzimy spać o 20 z dzieckem takze od 20 do 24 mamy full czasu :wink:

    Lampka... regał? :crazy:
    --
    •  
      CommentAuthor_MIA_
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Wprawdzie dzieci jeszcze nie mam, ale tak sobie podczytuje od czasu do czasu ten watek.
    Odnosnie zachowan dzieci...jakie one moga byc rozne....

    Ostatnio byla u nas rodzinka meza, w tym jego siostra ze swoim niespelna dwuletnim synkiem. Tylko jedno slowo moze opisac to co mialam przez ten czas w domu : armagedon.
    Nic , doslownie nic, nie moglo lezec w zasiegu jego wzroku czy reki. Juz nawet nie pisze o obrusie na stole...Ale on to mi nawet kwiatki doniczkowe niszczyl, ciagnal za firanki, kapciem walil po telewizorze czy wchodzil sobie i skakal po laptopie ( raz zostawilam go w sypialni na podlodze, nie sadzilam ze tam tez sie dostanie...). Cala tapicerka z kanapy w salonie do prania, bo on sobie wylewal mleko z butelki...Na dworze to tylko na rekach, zapomniec mozna o wozku, sam chodzic nie chce. Jak tylko cos chce to krzyczy, a jak nie dostaje i placze, to zaraz mu sie wymiotuje od tego placzu. W konsekwencji, jego mama prawie na wszystko mu pozwala. Jest tak nauczony, ze jak zachce mu sie cukierow czy lizaka o 22 wieczorem, to ona mu daje te cukierki, bo zaraz bylby duzy krzyk i wymioty, a tego chce uniknac.

    No na moje oko, to chyba jakos niedobrze jest co ? chcialam jej cos podpowiedziec, naprowadzic, ale nie wiem czy nie odebralaby tego zle czy cos w stylu ze wtracam sie do wychowania jej dziecka. No ale z drugiej strony, to juz chyba przekracza granice zdrowego rozsadku.
    --
    • CommentAuthorkate25
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Moya212 jakbym czytala o synku kolezanki! Tez ma dwa latka i jak do nas przyjda to WSZYSTKO trzeba pochowac, wszedzie wejdzie, wszystko wyjmie a rodzice zero reakcji! Na zewnatrz tylko na raczkach, bo na widok wozka wpada w histerie a chodzic sam nie chce, bo jemu ciezko po 10metrach. Tez sie nie chce wtracac, bo swoich dzieci nie mam i nie chce zeby wyszlo: jak bedziesz miala swoje to zobaczysz jak to jest i wtedy bedziesz wychowywala....:confused:
    •  
      CommentAuthorZebra82
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    moya ja znam podobny przykład, dziecko koleżanki, od samego początku robiła z matką co chciała, chodzenie po meblach to standard... Wszystkie koleżanki odwiedzające ją łapały się za głowę co się tam dzieje. Przykłady można by mnożyć, ale chyba wystarczy jak napiszę, że 4-letnie dziecko pije kawę z 1 łyżeczki kawy zbożowej i 1 kawy rozpuszczalnej, a dlaczego? Bo lubi:shocked:

    Ja noszę swoją córeczkę na rękach, śpimy z nią, puszczam mimo uszu uwagi w stylu: zobaczysz nauczy się i tak będziecie cały czas nosić. Łucja bawi się też na macie, na plecach, na brzuszku, jak chce na ręce to podczas noszenia rozgląda się dookoła, wszystko ogląda, obserwuje co robimy. Tak jak napisała Penny jest zainteresowana otaczającym ją światem. Ostatnio ją interesuje gotowanie. Potrafi spędzić w kuchni na rękach męża cały czas przygotowywania obiadu. Gapi się w gary jak urzeczona:cool:
    -- ;
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    bąbelasek: 4-letnie dziecko pije kawę z 1 łyżeczki kawy zbożowej i 1 kawy rozpuszczalnej, a dlaczego? Bo lubi:shocked:


    O losie......... :neutral::neutral::neutral:


    Do nas czasami przychodzi [tzn już nie :tongue:] koleżanka z Leonem - Demolką.

    Ale wiecie, to na pewno też z charakteru wynika.
    W sensie jak jest dziecko mega żywe, ruchliwe, z ogromem energii to raczej jasne, że nie usiądzie na dywanie i nie będzie się bawić grzecznie klockami, co nie ?

    moya212: a jak nie dostaje i placze, to zaraz mu sie wymiotuje od tego placzu


    Moja Nina też często rzyga.
    Bardzo.
    Ale nie jak czegoś nie dostanie tylko ot tak, jak się o coś rozryczy, tak mocno.
    Zawsze wtedy ją naciąga i kończy się pawiem.
    Pytałam kiedyś naszej lekarki, to coś mi o jakimś nerwie błędnym mówiła. Co się blisko gardła znajduje.
    U Niny to bankowo jego sprawka, bo często miewa odruchy wymiotne.
    Nawet jak sobie o kawałek za dużo do buzi wpakuje.
    Momentalnie ją cofa.
    A przy chorobie/kaszlu to już musowo rzyga kilka razy dziennie ale to akurat [wg pediatrzycy] dobrze bo nie połyka tego, tylko wyrzuca.


    No ale wiem, ze też dziecko tak właśnie próbuje coś wymuszać, więc może u Twojej szwagierki to właśnie to.
    Ciężko ocenić.
    --
    •  
      CommentAuthorakirka
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Dziewczyny słyszałyście o śmierci 4 miesięcznej dziewczynki, którą opiekowała się niania, a mama nie znała jej nazwiska? W szoku jestem po prostu:(
    Tutaj o tym, ja chyba znów sobie obejrzę film o pierwszej pomocy.

    A jeszcze mam pytanie czy wiecie co mogą oznaczać sińce pod oczami u niemowlęcia? Moja Marcelina ma od paru dni takie podkrążone oczy. Wysypia się tak jak zawsze, ogólnie zachowuje się normalnie (oprócz większego jojczenia, ale to myślę, że na zęby). Czy to jest jakiś niepokojący objaw, czy nie wymyślać?
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    _K_i_n_g_a_: Dobra, skoro temat spania z dzieckiem jest na tapecie to zadam pytanie, które od zawsze mi w takich sytuacjach siedzi w głowie: jak wygląda współżycie małżeńskie w takim układzie?

    Mnie zawsze dziwią tego typu pytania :> co ma seks do tego, że w sypialni śpi w łóżku rodziców dziecko ? Serio, bo ja związku jakiegoś szczególnego nie widzę. Jak jest żar między mężczyzną a kobietą, miłość, szacunek i w ogóle dobro, to nie ma to mniejszego znaczenia przecież, czy jest to salon, prysznic, kuchnia, odrobina fantazji zawsze mile widziana :wink: Jeśli oboje mamy ochotę na seks to hulaj dusza po 19.2o, gdy nasze dziecko śpi, i nie ma znaczenia czy w naszym łóżku czy w swoim. No i w dzień też się da, jak mała kima lub jest u babci :> Nam to bez różnicy gdzie, jeśli chcemy uprawiać seks, to po prostu to robimy, nie potrzebuję do tego zawsze sypialni. Myślę, że większym problemem może być zmęczenie matki nocnym wstawaniem, karmieniem piersią, bo sypialnia może być wolna a chęci i sił czasem po prostu brakuje. Ale w zdrowym związku da się spokojnie, że tak kolokwialnie napiszę, pobzykać :devil: Mój suwaczek na to wskazuje :P No i fakt, że Nadia nie zawsze śpi u nas, ale nawet gdyby tak było, to nie widzę problemu :>
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthormooniia
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    _K_i_n_g_a_: jak wygląda współżycie małżeńskie w takim układzie?

    wszystkie nasze dzieci spały z nami , Marta nawet do 5 roku zycia potem sama zrezygnowała i jak widać nasze pozycie nie ucierpiało bo jakos kolejne powstają ;) ale fakt one usypiają w łóżeczkach/na cycu ale potem już laduja u nas :) Marta przychodziła nawet ze swoja kołdra bo jej niewygodnie było pod naszymi ;) Prawda jest taka, ze przy 4 dzieci to ciężko nieraz znaleć ustronne miejsce ale jakos dajemy rade ;) łazienka jest zamykana sypialnia tez ew jak szybki numerek to salon po upewnieniu się, ze szkodniki na pewno spia ;) :tongue:
    -- mama piątki :)
  1.  permalink
    akirka: Dziewczyny słyszałyście o śmierci 4 miesięcznej dziewczynki, którą opiekowała się niania, a mama nie znała jej nazwiska? W szoku jestem po prostu:(
    Tutaj o tym, ja chyba znów sobie obejrzę film o pierwszej pomocy.


    okazało się dzisiaj, że niania była wymyślona przez matkę...matka zobaczyła ze córka nie żyje i poszła do pracy...
    -- [/url[/url]
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    A ja dodam to, co napisałam kiedyś - Krasnal od urodzenia nie lubił być na rękach, nie lubił być przytulany, za to uwielbiał leżeć "wolny i niedotykany" przy cycku ;) I mnie było przykro, bo chciałam go nosić, całować, tulić, bo wykochany, bo wyczekany. A tu taka figa. I tak przez rok - jak odstawiłam go od piersi to nagle się zrobił mega przytulaśny, sam przychodzi, da tulaska, wycałuje mnie, maskotki, tatusia...

    A Skrzacik z kolei jest zdecydowanym noszeniakiem - może przez kolki... I jego tulę, noszę, ile wlezie, trochę, żeby pomóc w kolkach, trochę, żeby sobie odbić za nieprzytulańskiego Krasnala. Także - są takie dzieci, które noszeniakami najwyraźniej nie są/nie chcą być ;)

    To samo ze spaniem - Krasnal od urodzenia do tej pory śpi w swoim łóżeczku. Skrzat za to tylko u nas, tylko blisko.

    Tak jak Eveke napisała - reagowanie na potrzeby dziecka. Krasnal był "zosia samosia", a Skrzat jest "tul mnie, noś mnie". Nie powiem, łatwiejszy logistycznie byłby wariant odwrotny - Krasnal noszeniak, a Skrzat samodzielny ;))

    Staram sie jak mogę, żeby być blisko Krasnala, ale Skrzat prawie non-stop u mnie na rękach. I tak Krasnalowi czytam albo oglądamy razem jakąś bajkę, a w tym samym czasie bujam albo karmię Skrzacika. Może mu przejdzie jak przejdą kolki, ale na razie tulę go i niucham ile wlezie.
    --
    •  
      CommentAuthorakirka
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    anairda1986: okazało się dzisiaj, że niania była wymyślona przez matkę...matka zobaczyła ze córka nie żyje i poszła do pracy...


    Dżizas, kolejna wyrodna baba, bo matką jej nazwać nie można ;((((
    --
    •  
      CommentAuthorAnula85
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    akirka: anairda1986: okazało się dzisiaj, że niania była wymyślona przez matkę...matka zobaczyła ze córka nie żyje i poszła do pracy...

    O cholera gdzie tak było???
    Dziewczyny nie udzielam się ostatnio bo leczenie Piotrusia nabrało intensywnych obrotów i nie mam czasu na neta,więc wybaczcie ale tylko czasami będę was podczytywać.
    Ul_cia GRATULACJE :)
    --
  2.  permalink
    Anula85: O cholera gdzie tak było???



    Na WP doczytałam...okazało się że matka wymyśliła historię.
    -- [/url[/url]
    •  
      CommentAuthorsardynka85
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    anairda1986: Na WP doczytałam...okazało się że matka wymyśliła historię


    jak wczoraj oglądałam w wiadomościach to byłam wręcz pewna, że ściema z tą całą nianią...


    A ja mam problem z moim bezproblemowym dzieckiem (a raczej z sytuacją) tzn. od dzisiaj zaczęliśmy rehabilitację no i jest masakra.... Misiek wyje (bez łez of kors :cool:) jakby go zarzynali...a mamy zlecone ndt bobath, więc no nic takiego się tam nie dzieje :/ dzisiaj bite 50 minut się darł, uspokajał się dopiero wklejony we mnie, a babka (rehabilitantka) nic takiego nawet z nim nie robiła...po ćwiczeniach szybko się uspokoił i później już luz, ale wiecie to nie jest dla mnie normalne (bo normalnie to on wcale nie płacze) i za bardzo nie wiem co robić, bo jakby nie patrzeć powinniśmy tam chodzić (ma lekko obniżone napięcie mięśniowe, nie siedzi jeszcze samodzielnie, pełza wg nieprawidłowych wzorców, ma lekką asymetrię, żabi brzuch i uda) no i rehabilitantka musi z nim chociaż trochę poćwiczyć, a wiadomo, że jak ryczy to nie współpracuje w żaden sposób :/

    Kurcze wszystko zaczęło się jakieś 2 tygodnie temu podczas wizyty u gastroenterologa, gdzie rozpłakał się po położeniu na leżance do badania, a później wył już u każdego lekarza po kolei (prócz nefrologa, bo tam mąż trzymał go podczas badania na kolanach) no i teraz na rehabilitacji :neutral: nie jest to raczej lęk przed obcymi, bo np. dzisiaj przyjechała do nas kuzynka męża z dziećmi (których widział ostatnio pół roku temu) i totalny luz, dał się brać na ręce itp. więc tylko służba zdrowia mu nie odpowiada :confused:

    Macie może jakieś rady, bo ja na prawdę nie jestem przyzwyczajona do jego płaczu i za bardzo nie wiem co robić, szczególnie, że jedyne na co mam ochotę wtedy to go tak tulić do siebie w nieskończoność...:sad:


    A co do Venus to się zgadzam, bo już któryś raz z kolei pisze o wymuszaniu czegoś przez dziecko itp., więc już nawet nie chce mi się pisać żadnych rad, bo za chwilę i tak będzie to samo...chociaż mam koleżankę, która opowiada o córce (1,5 miesiąca starszej od Miśka) dokładnie tak samo a o zgrozo jest pedagogiem szkolnym, więc przeraża mnie to podwójnie :shocked:
    --
    •  
      CommentAuthorMk28dni
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Dziewczyny ile czasu usypiacie maluchy? wiem że jest tu pare szczęściar którym dzieci zasypiają same. Noż to jest jakaś katastrofa. Codziennie to samo. Ryk, ryk, ryk, cyc i pada ze zmęczenia od ryku. Ja już tak nie mogęęęę :neutral: Jakiś chory rytuał normalnie.
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Mk,wez mala do siebie,niech spi z Wami. Ona widocznie nie jest gotowa na samodzielne spanie...
    Przy Tobie będzie spokojnie zasypiać.
    •  
      CommentAuthorMk28dni
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Monteniu śpi dziecina z nami, tylko chodzi mi o sytuację gdy pada mi mały bąk ze zmęczenia o 19 czy 20:00, męczy się, oczy jak szparki, a nie może i nie chce zasnąć. My o 20 spać nie pójdziemy... I tak z nią chodzę, bujam, śpiewam, gadam, karuzelkuję, zostawiam, cycam, wszystko już wypróbowane. Kąpiel też g... daje. Chciałabym wprowadzić jakiś harmonogram dnia i nie potrafię. Niektórzy mi radzą zostawić ją na przetrzymanie - żeby popłakała ale jakoś nie potrafię.
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Mk,poloz się z mala o tej 20 i lez z Nia dopoki nie zasnie. Ja tak robiłam,jak zasnela to wstawałam i robiłam swoje. Możesz przykladac Jej tez pieluszke tetrowa,mozesz ja najpierw trochę Toba napachnic :bigsmile:(wloz do biustonosza na trochę i daj do spania). moje corki obie ze swoimi szmatkami spia.
    O której kapiesz?
    Kapiel bym ustawila tak na 19,potem karmienie i do spania nie później niż 20 (ale codziennie musisz o tej samej porze kapac i klasc spac, potem jak już troszkę starsza będzie,to delikatne wachniecia w godzinach pojscia do kapieli czy spac mogą się zdarzać (choć moje obie corki kapia się ok.19 i w lozkach o 20 już sa-do 20.10 w wyjątkach jakiś,jak goście czy cos, a o 20.30 już spia smacznie.
    Ta rutyna jest bardzo wazna dla dziecia.

    Treść doklejona: 29.11.13 22:00
    Przetrzymanie dziecka nic nie da,no może w końcu kiedyś zasnie,ba nawet nie będzie plakalo,ale chyba z bezsilności,ze zostalo bez pomocy... :sad:
    • CommentAuthorvenus87
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Witam Was, chce się pochwalić, że mamy pierwszego ząbka :bigsmile::swingin:
    --
    •  
      CommentAuthorakirka
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    venus87: Witam Was, chce się pochwalić, że mamy pierwszego ząbka :bigsmile::swingin:


    No to widać, że Venus przeczytałaś całą dyskusję... :fierce:
    Mk28dni: ylko chodzi mi o sytuację gdy pada mi mały bąk ze zmęczenia o 19 czy 20:00, męczy się, oczy jak szparki, a nie może i nie chce zasnąć.

    Mk a może za późno ją kładziecie? My na początku kąpaliśmy ok.19.30, ale na końcu kąpieli i przy usypianiu był ryk, więc przestawiliśmy na 18. Kąpiel odbywała się w spokoju, a potem spanie bez problemów. Tyle, że ja robiłam tak jak Montenia, tzn. kładłam się z nią do łóżka i czekałam aż zaśnie na cycku. Potem wychodziłam.
    Teraz kąpiel jest ok. 18.30 i ok.19.15 już zazwyczaj śpi a ja mam czas dla siebie:)
    --
    •  
      CommentAuthorMk28dni
    • CommentTimeNov 29th 2013
     permalink
    Montaniu, tak to właśnie wygląda. Jest tylko małe ALE. Zasypia. Ja uradowana idę do kuchni z nadzieją że coś zrobię (najpierw to zbieram się do kupy bo sama odpływam po tym usypianiu), aż tu nagle w niani słyszę "łeeeee"... Szmatka z zapachem jest - mamy kukiełkę Cuski.
    --
    • CommentAuthorvenus87
    • CommentTimeNov 29th 2013 zmieniony
     permalink
    Ulcia wielkie gratulację :clap::clap::clap:
    Dziewczyny piszecie tak jak byście zarzucały mi brak zrozumienia z mojej strony do Lesia i brak pokazywania uczuć bo staram się nie nosić :sad: smutno mi, że tak piszecie. Noszę Lesia ale tyle ile mam sił, bo mam też inne obowiązki, Ja wiem, że to brzmi brutalnie ale taka jest prawda, nie lubię syfu w domu a mam jeszcze psa, który bardzo kłaczy i muszę sprzątać bo Lesiu robi sobie śniadanko drugie z jej sierści :cool: zauważyłam po prostu, że jak Go odkładam na podłogę bo już się zmęczyłam czy po prostu chce iść do ubikacji to jest płacz i lament jak bym Go ze skóry obdzierała, staram się z Nim bawić na podłodze i zająć jego myśli czymś innym ale czasami mi się nie udaje i dlatego staram się nie reagować na jego płacz w takich momentach. Czasami się udaje i się uspokaja.
    akirka: No to widać, że Venus przeczytałaś całą dyskusję...

    Akirko ale co??? bo tylko weszłam i szybko napisałam o ząbku :devil:
    OCZYWIŚCIE SZANUJE WASZE ZDANIE!

    Treść doklejona: 29.11.13 22:34
    Ale wiecie co? to jest wspaniałe jak poznajemy się na PRZYSZŁYCH MAMUSIACH, później na ROZPAKOWANYCH i znów spotkamy się na PRZYSZŁYCH ( nie które ) :devil:
    --
    •  
      CommentAuthordżasti
    • CommentTimeNov 30th 2013
     permalink
    4 razy podchodziłam do przeczytania wszystkiego. Bezkitu. Ale w końcu dotarłam do końca!!!!
    Ja tylko napiszę coś od siebie o o swoim brzdącu.
    Ja nie jestem ani matką idealną z książek ani matką polką noszącą zawsze przy sobie dziecko. Uważam, że gdzieś musi być złoty środek. Bo nie można też dać się zwariować. I teraz zależy co komu jest wygodą. Suska napisała, że może niektórym wygodniej jest położyć dziecko na matę niech samo się bawi. No, jak dziecko ma dobry humor to a i owszem - wygodnie. I codziennie z tego kwadransu korzystam. Ale dla mnie często gęsto wygodą jest właśnie noszenie Maksia na rękach, albo w nosidle. On zadowolony (bo przy mamusi) nie marudzi rozgląda się, a ja mogę i obiad ugotować i posprzątać i pranie rozwiesić. A czasem w nosidle chodzimy po prostu po domu, bo już inne metody zawodzą. Ale najtrudniej myślę jest nie nosić dziecka a zabawiać go , stymulować do zabawy, do ćwiczeń. I tu u nas jest ciężko. Maks nie cierpi leżeć na brzuszku, zabawki szybko go nudzą. Ja "staję na głowie" żeby go jakoś zaangażować w zabawę. A najłatwiej byłobty mi wsadzić go w marsupi lub wziąć na ręce i połazić po domu. Ale to nie jest metoda. Przecież dziecko musi się ruchowo rozwijać. Więc dla mnie noszenie, zawsze wtedy kiedy dziecko ma ochotę, nie jest idealnym wyjściem - bo niektóre dzieci mogą mieć permanentną na to ochotę.

    Treść doklejona: 30.11.13 09:56
    Dodam tylko, że mój klocuszek waży 9 kg, więc po takim noszeniu to kręgosłup też to czuje, ale i tak wygodniej jest mi go nosić niż tak jak napisałam "stawać na głowie". Wczoraj Maksiu pospał na ostatniej drzemce minutę, więc był maruda jakich mało i nosiłam go przez 1,5 godz. non stop. Jak m. przyszedł do domu to padłam na twarz. Ale innego wyjścia niż noszenie nie miałam po prostu.
    -- ,
    • CommentAuthorvenus87
    • CommentTimeNov 30th 2013
     permalink
    dżasti: Ja nie jestem ani matką idealną z książek ani matką polką noszącą zawsze przy sobie dziecko. Uważam, że gdzieś musi być złoty środek. Bo nie można też dać się zwariować. I teraz zależy co komu jest wygodą. Suska napisała, że może niektórym wygodniej jest położyć dziecko na matę niech samo się bawi. No, jak dziecko ma dobry humor to a i owszem - wygodnie. I codziennie z tego kwadransu korzystam. Ale dla mnie często gęsto wygodą jest właśnie noszenie Maksia na rękach, albo w nosidle. On zadowolony (bo przy mamusi) nie marudzi rozgląda się, a ja mogę i obiad ugotować i posprzątać i pranie rozwiesić. A czasem w nosidle chodzimy po prostu po domu, bo już inne metody zawodzą. Ale najtrudniej myślę jest nie nosić dziecka a zabawiać go , stymulować do zabawy, do ćwiczeń. I tu u nas jest ciężko. Maks nie cierpi leżeć na brzuszku, zabawki szybko go nudzą. Ja "staję na głowie" żeby go jakoś zaangażować w zabawę. A najłatwiej byłobty mi wsadzić go w marsupi lub wziąć na ręce i połazić po domu. Ale to nie jest metoda. Przecież dziecko musi się ruchowo rozwijać.

    Idealnie to ujęłaś !! a powiedz mi czy wygodnie jest Tobie sprzątać nosząc Maksa? nosisz Go w przodzie?
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeNov 30th 2013
     permalink
    Sardynka, u nas też tak było. Do około 8-9 miesiąca było jej obojętne u lekarza co się dzieje. Później krzyk i zgrzytanie zębów :wink: lekarka powiedziała, że to zdrowy objaw, że to jest po prostu sytuacja nieznana dziecku, że się boi, odczuwa zagrożenie, bo takich rzeczy się nie robi na codzień. Więc myślę, że do rehabilitacji się musi (nomen-omen) przyzwyczaić, znaczy poznać osobę, rodzaj ćwiczeń, że to nie boli, to tylko co innego dzieje się z jego ciałem.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.