W przychodniach wiszą ogłoszenia MZ, bo muszą. A potem i tak trzeba z lekarzem rozmawiać i jak ktoś chce, to właściwą wiedzę uzyska. Jak chcesz dziecko szczepić to chyba najpierw się dokształcasz a potem kłujesz? Nie mówiac już o tym, ze dla przeciętnego rodzica ani nazwa ani tym bardziej skład nic nie znaczy...
Synflorix się szczepi inaczej- tu niezależnie od wieku muszą być 2 dawki. Przy prevenarze po 2 urodzinach masz tylko jedną dawkę. Nie wiem jak jest z łączeniem tych dwóch...
To i tak nie przejdzie. Ale artykuł wartościowy. Polecam przeczytanie każdemu sceptykowi
Treść doklejona: 04.04.18 12:25 czytaliście o tym: firma GSK poinformowała o możliwym wycieku z ampułkostrzykawek ze szczepionkami. Nie wiecie czy to nie dotyczy też Synflorixu, który jest podawany bezpłatnie w akcji szczepień na pneumokoki?
ja sobie tak mysle, ze dobrze ze poinformowali o tych mozliwych wyciekach z ampułkostrzykawek, bo kto wie ile takich spraw jest zatajanych, trzymanych w tajemnicy i nie widza one swiatła dziennego. Z drugiej strony dobrze ze firma sama się przyznała bo gorzej jakby wyszło to od pacjenta który z powodu wycieku otrzymał niższą dawke to wlasnie to było przyczyną że szczepionka zwyczajnie nie zadziałała.
Sekundę, nie mylmy dwóch rzeczy. To, że w tym artykule nie ma Synflorixu to nie znaczy, że GSK go nie produkuje. Też na sto procent nie znaczy, że wyciek nie mógł dotyczyć równiez tej szczepionki. Ale to tak na marginesie
Nieodpłatnie to chyba nie (pewności nie mam), ja kiedyś zastrzyki dostawałam w domu i za każdą wizytę płaciłam, mimo że pielęgniarka przyjeżdżała od nas z przychodni.
U nas przyjezdzala pielegniarka srodowiskowa (z kontraktem nfz) do dziecka (na zastrzyki, banki), meza i nic nigdy nie musielismy placic. Pierwsze slysze No chyba ze nie miala kontraktu. A na nfz tez sa wizyty domowe lekarza alé to juz w okreslonych warunkach, zazwyczaj jak osoba w stanie ciezkim, niechodzaca itp.
Może tak być, że kontraktu nie było. Wizyt domowych u nas w praktyce nie ma wcale. Teoretycznie owszem. Na papierze jest wszystko, a jak raz potrzebowałam do dziecka (uporczywe wymioty, więc ciężko czy dojść, czy dojechać), to niestety nie. Oni jeżdżą tylko do staruszków.
No, a jak dzwoniłam o te zastrzyki (rwa kulszowa, że nie dałabym rady tam dotrzeć),to owszem, ale... odpłatnie.
sprawdziłysmy ceny szczepienia i wychodzi miedzy 150 - 200 zł za jeden zastrzyk bez dojazdu. ale były tez takie ogłoszenia za 250 zł z dojazdem. dziwne bo chyba jak jest wizyta w domu to juz powinno byc wliczone w cene.
takie szczepienie dziecka w domu to szybka droga do tego, aby juz nigdy nie poszło w spokoju do lekarza. Mozesz obiecac mu nagrode za dzielnosc etc.. ale nie zeby uczyc unikac stresu, kiedys ci na pewno za to podziekuje ze sie przemógł zeby pojsc do lekarza.
zdecydowanie trzeba takie lęki likwidowac w samym zarodku. My juz jestesmy po niekorych szczepieniach i nie powiem było czasem ciezko ale jestesmy z córą gotowe na kolejne :)
Kryste, a co tak drogo... ja płaciłam, ale nie aż tyle...
Ja raczej też z tych matek,co jak trzeba to idzie z dzieckiem, bo co jeśli nadejdzie coś gorszego? Wyrostek na przykład??/ W domu nam go nie zoperują. No, ale każdy musi po swojemu...
Mój syn miał niezwykła traumę do lekarzy po wizycie prywatnej. Ale cóż...jak trzeba było iść do lekarza, to trzeba. Z czasem przeszło. Często rozmawialiśmy o tym, bawiliśmy sie w lekarza :)
a to dziwne bo wydaje się ze dziecko powinno się w domu lepiej czuc, bo wszystko zna i trudno tutaj o syndrom szpitalnego korytarza! wlasnie tak jak pisze IwonkaLA trzeba rozmawiac a nawet spróbować zamienić lęk w zabawe
Nie wiem skąd to demonizowanie prywatnej wizyty w domu. Jeżeli to ma zwiększyć komfort dziecka, a rodziców stac na to, żeby zapłącić za wizytę domową, to czemu nie. Ważne, żeby było skutecznie i bezpiecznie, a jak prz okazji można zaoszczędzić dziecku stresów, to czemu nie!
Tylko, że tu nie chodzi o demonizowanie. Raz, że wyjście do przychodni to włączanie socjalizacji (pewne rzeczy robi się tu, a inne tam). Dwa, mało kto wie, ale po szczepieniu może dojść do wstrząsu,więc powinno być ono wykonane w zasięgu lekarza. Trzy, jak dziecko ma się dowiedzieć, że przychodnia to nic strasznego, skoro unikając jej daje mu dziecku sygnał, żę tam jest chyba coś nie tak... Gdyby tam było bezpiecznie, to mama/ tata by "mnie tam zabrali".Cztery, szczepienie w domu i szczepienie w przychodni "boli tak samo"... Pięć, a co jeśli po akcji "szczepienie" w domu dziecko zrazi się do pomieszczenia, w którym było szczepione? Wyprowadzka???
zdecydowanie Else dobrze prawi. Unikanie przychodni spowoduje tylko większy lęk przed nią samą. Przychodnia to nie tylko szczepienia ale normalne wizyty lekarskie, nawet jak masz kase zeby wezwac lekarza do domu, jesli przyjdzie koniecznosc hospitalizacji to bedzie duzy duzy problem.
zdecydowanie to już za późno na szczepienie, to znaczy już 5 letnia dzidzia ma odporność na pneumo wlasnie z powodu jej wieku. Jej układ immunologiczny jest w pełni wykształcony i skoro przespałaś szczepienia nie ma sensu teraz isc w ta strone. a jak dzieciaczek nie chorował?
wlasnie chorowało, czeste zapalenia ucha, raz powazne zapalenie płuc. Zapalenia ucha szczegolnie bolesne. Nie zaszczepilam z trywilanego powodu - brak pieniążków. Doczytałam się teraz ze powyżej 60 lat też warto szczepić, przekonałam rodziców i oboje kupili szczepionkę w aptece.
a ja bym tą sześciolatkę szczepiła w zaleznosci od wymazu jaki pobrać należałoby jej z gardła. Jak bedzie zły wynik to zaszczepic, napewno jej to nie zaszkodzi a pomóc może i owszem!
rodzice żyją spoko:) ale teraz beż żartów, mama miała 2-3 dni gorączki i potem przeszło. ojciec zupełnie bez objawów.
byli szczepieni rok temu i od tej pory wszelkie zachorowania na ten moment ich omijają. Trzeba wziąć pod uwage ze byli szczepieni też na grypę, jak co roku odnawiają tą szczepionkę, tak wiec brak chorowania wnika nie tylko ze szczepienia na pneumokoki.
Że tak o tej grypie wtrącę... Mój ojciec jest lekarzem i szczepi siebie co rok na grypę. Żona jego także się szczepi i są zadowoleni, natomiast jak ja zaszczepiłam syna, to nie dość, że pierwszy grypę złapał, to jeszcze omal się nie przekręcił,wylądował w szpitalu. Nikt z jego grupy tak fatalnie grypy nie przechorował. Mało tego złapał szczep, który szczepionka miała zwalczać. Dupa. Także to nie jest takie super antidotum dla wszystkich.
Ja najgorszą grypę w życiu przeszłam po szczepieniu na studiach. Mój przyszły mąż mnie 3 dni poił i przebierał spocone piżamy. Ja niewiele pamu3tam. Całościowo 2 tygodnie wyjęte z życia i potem ledwo semestr zaliczyłam... Nigdy więcej...
tez tak miałam, ale nie po szczepieniu. W czasie normalnej grypy u mnie 3 tygodnie lezenia, snu i pocenia się. Temperatura a potem bez temperatury, znów powrót temperatury.
Zaszczepiłam się trzy lata temu, ale czy to coś dalo nie wiem. Juz taka ekstremlana grypa się nie pojawiała.
wszyscy którzy maja kontakt z potencjlanie dużą liczba chorych ludzi powinni sie szczepić.
Grypa tak jak choroba pneumokokowa moze byc smiertelnie niebezpieczna. Zwłaszcza taka "przechodzona" kiedy to chodzimy z temperatura do pracy, nie daja organizmowi odpoczac i wlasciwie sie zregenerowac!
z krwi to rozumiem, ale chyba pobieranie płynu mózgowo - rdzeniowego może być niebezpieczne. Po co to robić, skoro własnie można pobrać próbkę krwi i zbadać na pneumokoki?
Pobranie płynu mózgo-rdzeniowego nie jest niebezpieczne. Badanie płynu płynu mózgowo-rdzeniowego to prawie takie pobranie krwi. Różni się tym, że przez około godzinę od nakłucia pacjent powinien leżeć na brzuchu, a następnie może ułożyć się w pozycji na plecach, nie powinien podnosić głowy, za to pić dużo płynów po badaniu. Po badaniu układu nerwowego pacjent może odczuwać ból karku, głowy, mieć zawroty głowy i nudności. Objawy te wyraźnie nasilają się w pozycji siedzącej i stojącej. Po takim zabiegu należy leżeć w łóżku
nie przesadzajmy to nic takiego. Po pobraniu płynu mózgowo - rdzeniowego trzeba polezec kika godzin maksymlanie jeden dzień. Trzeb tylko sledzic czy mamy takie objawy jak napisała powyżej megi_wesolowska.