Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

  1.  permalink
    Fragile :flowers::flowers::flowers::flowers:
    •  
      CommentAuthornessie
    • CommentTimeMar 4th 2012 zmieniony
     permalink
    The_fragile: Nessie - wlasnie smieszne, bo ja mam sportowa sylwetke bardziej, bioder u mnie prawie nie ma, a miednica jak to w szpitalu okreslili ''do rodzenia, nawet posladkowego'' :)

    dalej nie kumam jaka to jest miednica do rodzenia?
    Ja zawsze niedowage mialam i bylam chuda (nie wiem czemu pisze w czasie przeszlym)
    ale ginekolog powiedzial ze mam szerokie biodra (ja tam nie widze zeby byly szerokie) ...niby stworzone do rodzenia :D moze to to??? :D
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeMar 6th 2012
     permalink
    Nessie, pojęcia bladego nie mam. Moim zdaniem moja jest wąska, w ogóle nie mam bioder wystających, wyglądam jak chłopak ;) A miednica zmierzona została dopiero w szpitalu i "doceniona" ;)))
    --
    •  
      CommentAuthorflavia
    • CommentTimeMar 6th 2012
     permalink
    mam nadzieję, że i moja docenia, bo zawsze szczupła byłam, również wieczna niedowaga ale biodra zawsze miałam, teraz to nawet 101 cm maja:devil::devil::cool:

    the Fragile- super historia, cieszę się że tak pięknie akcja sie rozwinęła i ekspresowao zakończyła:)
    --
    •  
      CommentAuthornataliaa_
    • CommentTimeMar 8th 2012
     permalink
    Fragile - piękne przeżycie :) piękny opis
    Gratuluję

    Treść doklejona: 18.03.12 07:51
    Już od dawna przeczuwałam, że ten dzień nadchodzi wielkimi krokami, choć jadąc na IP dnia 12.03 myślałam, że znowu bez sensu umieszczą mnie na patologi, od rana siedzieliśmy u teściów, miałam wilczy apetyt, ale co mi po tym jak wymiotowałam od 2dni no i męczyła mnie biegunka. Około godziny 16 stwierdziłam, że to nie są żarty, mały praktycznie się nie ruszał, więc wzięłam męża pod pachę i pojechaliśmy.
    Na IP podłączyli mnie do KTG mały rzeczywiście nie był zbyt aktywny, skurcze były, ale nie porodowe. Decyzja : zostaje pani na patologi, musimy panią nawodnić i poczekamy na rozwój sytuacji. Pięknie - pomyślałam, w domu córa a ja znowu leżę, mogłoby się zacząć coś dziać.
    Jestem na oddziale patologi, podłączyli mi dwie kroplówki leżałam tak 5h, z przerwą na sisi, podłączyli KTG i nadal nic, a ja czuję, że mnie rozrywa. Męczyłam się od ok.23 do 2 - o 2 rano zbadał mnie lekarz, który nie stwierdził żadnych postępów, ale ja czuję, że dalej boli, męczyłam się tak do ok.3 rano, aż w końcu z wyczerpania zasnęłam.
    13.03. KTG o 6 rano wykazywały skurcze co 5-6min. O 9 rano obchód, przyszła pani która odbierała mój poród z córką, prosimy panią na badanie, proszę Pani, nie ma co zwlekać jest 3cm rozwarcia - wyślemy panią na porodówkę.
    Nie wierzyłam w te słowa, bo bałam się, że nigdy się ich nie doczekam, wyszłam z gabinetu i potknęłam się o krzesła, wpadłam na jakąś panią, przepełniało mnie wszystko strach, radość... zadzwoniłam do męża, że rodzimy a on jakby był za drzwiami, bo zjawił się w mgnieniu oka. ok. 9:30 USG ptaszek nie odfrunął, serduszko sprawne, waga orientacyjna 3124g ale na pewno będzie większy zaznaczali.

    10 z minutami zaprowadzono Nas na sale porodową, kazali pochodzić, poskakać na piłce, zjeść suchara, wziąć prysznic, podali mi oksytocynę, zwiększali dawkę co rusz, skurcze coraz mocniejsze, jeszcze chwila i będą badać czy jest postęp - oczywiście był 3,5cm i szyjka nadal 1,5cm, jak zrobi się 4cm przebijemy pęcherz, JEST SKURCZ!! nagle coś pękło, i wypłynęło TAK O TO WODY! PRZEJRZYSTE ZDROWE WODY! Przyszli lekarze, pomogli się tym wodom wydostać za pomocą ręki :( okropieństwo, Leżę tak podłączona do ktg, czuję że mały rozrywa mi tyły, skurcze nie były tak silne jak ten ból parcia, tak to trwało 8h, przyszli lekarze było ich 4, stoją patrzą- nic nie mówią.
    Pytam się czy coś się dzieje - odpowiadają, że podczas skurczy tętno dziecka spada do 50 a po wzrasta do 180 proszę oddychać głęboko, no ale co ja robię oddycham, bo inaczej by mnie rozerwało. I tak przez kolejne 1h - nadal bez zmian, zbadamy panią, nadal bez zmian - rozwarcie szyjka nie postępuje, decyzja o cesarce, podpisanie dokumentów i 5min a ja już na stole znieczulona, przestraszona a zarazem szczęśliwa, wydawało mi się, że właśnie zawiodłam męża, że nie urodziliśmy naturalnie, czułam się jak trędowata, ale tak być musiało.

    13.03 godz 20:22 już jesteś synku! Taki rozzłoszczony na świat, że wyjęli go podczas snu... cały siny, cały mój.
    ok.21 przewieźli mnie na salę pooperacyjną i mi Ciebie dali, natomiast już o północy zabrali, zbadać tętno, niestety okazało się, że dziś Ciebie ze mną tu nie będzie, byłeś piętro wyżej na obserwacji, odchodziłam od zmysłów, choć wiedziałam, że nic Ci nie będzie, nie mogłam spać, męczyłam się, słyszałam że będzie dobrze, i tak było... lecz jeszce mi Ciebie nie oddali.... Przyszłam do Ciebie z tatusiem żeby Cię nakarmić, jadłeś i spałeś, aż w końcu naddeszła godzina 19 przyszedłeś do mnie i zostałeś, przyszła pani pediatra, w Twoim serduszku jest dziurka, która dzieki Bogu Tobie nie zagraża, kamień spadł mi z serca, tak się bałam.

    Tak bardzo Ciebie kocham.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeMar 18th 2012
     permalink
    Gienia i się poryczałam... Twój mały włochaczek :)))
    --
    •  
      CommentAuthorFausti86
    • CommentTimeMar 18th 2012
     permalink
    i ja tez:cry: Najwazniejsze,ze juz w domku i ze wszystko ok. :)
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeMar 18th 2012
     permalink
    Genia - super , ale moim zdaniem gdyby nie dawali i oxy to nie byłoby krojenia - oni chyba lubią robić te cesarki...
    •  
      CommentAuthormooniia
    • CommentTimeMar 18th 2012
     permalink
    Gienia jeszcze raz wielkie gratki :bigsmile:
    -- mama piątki :)
    •  
      CommentAuthornataliaa_
    • CommentTimeMar 18th 2012
     permalink
    Lily: ale moim zdaniem gdyby nie dawali i oxy to nie byłoby krojenia -

    niestety nie było postępu, mały się dusił bez oxy również... do tej pory nie wiem co było powodem, prawdopodobnie bardzo niskie ułożenie główki.

    Dziękuję dziewczyny jeszcze raz
    i powiem Wam, że warto znieść ból ja mam dla kogo, i jeśli kiedyś jeszcze będzie mi dane, wydam na świat kolejnego włochacza :)
    --
    •  
      CommentAuthorKakai
    • CommentTimeMar 18th 2012
     permalink
    Gienia wzruszające:cry:
    --
  2.  permalink
    Gratuluję:bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthormariamateria
    • CommentTimeMar 27th 2012 zmieniony
     permalink
    My w ostatniej chwili zdecydowaliśmy, że nie będziemy jednak rodzić u nas w mieście, tylko w szpitalu klinicznym, bo wykres tętna małego był zawężony na ostatnich ktg i miałam obawy, czy cukrzyca mu nie zaszkodziła, a u nas nie ma neonatologii ani żadnego sprzętu, żeby pomóc takim dzieciom. Stwierdziliśmy, że bezpieczeństwo małego jest ważniejsze niż nasze samopoczucie, że rodzimy w zaprzyjaźnionych warunkach. Chyba jednak obie rzeczy są równie ważne stwierdzam po fakcie.
    Ale szpital taki sam jak u nas, porodówka pięknie wyremontowana, szpital przyjazny dziecku, wanny, piłki, wszystko czego chcesz kobieto przy porodzie, więc stwierdziliśmy, że w sumie wszystko jedno - no tak strona internetowa to jedno, rzeczywistość pań położnych pracujących jeszcze przed wojną jaruzelską to drugie.
    W środę dostałam skurczy. Trwały od 10:00 rano, były regularne, co około 10 minut, więc zrobiłam różne rzeczy w domu, poczekałam
    na męża, zjedliśmy obiad, włożyliśmy torbę do bagażnika i pojechaliśmy do naszego szpitala na ktg i badanie czy jest sens wlec się 50 km w jedną stronę.
    Na ktg nie wyszły skurcze porodowe, tylko zawężone tętno małego, ale lekarka po badaniu stwierdziła, że główka już bardzo nisko rozwarcie na dwa palce, nie ma co czekać, mamy jechać. To pojechalimy. Tyle że po drodze wszystko przeszło. Na izbie ktg wyszło modelowe. Położna radziła wracać, bo nie mieli miejsc na patologii. Uparłam się i mnie zostawili. Skurcze wróciły w nocy, ale w czwartek rano się wyciszyły. Ktg w dzień znowu było takie sobie... cały czwartek miałam płaczliwy, zasnęłam o 21:00 snem sprawiedliwego. O trzeciej nad ranem obudziło mnie uczucie, że to się zaraz wydarzy... i wydarzyło się... chlusnęło mi między nogi, zerwałam się zaspana, co spowodowało, że zalałam całą podłogę :) na szczęście prysznic był zaraz obok, więc zgranęłam najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam się ogranąć z mokrej piżamy, w której spałam.
    Jak się ogarnęłam, to zaczęłam się pakować z myślą, że może to wywoła jakieś skurcze. Po godzinie byłam spakowana, ogarnięta, więc wiedziona przeczuciem zadzwoniłam do męża, że może przyjeżdżać bo się zaczęło. Zadzwoniłam po pielęgniarkę z pato, żeby wiedziała co się dzieje. Myślałam, że w związku z tym, że nie mam skurczy, to nic się nie będzie działo - u nas tak jest przynajmniej. A ona mnie frrrrruuuu za toboły i piętro niżej na porodówkę.
    Przyjęła mnie położna święcie oburzona, że ktoś jej zakłócił sen. Podpięła pod ktg i o obrażonym tonem zaczęła wypełniać papiery. Jak zobaczyła, że nie ma żadnych skurczy, to zaczęła się czepiać - co tak wcześnie przyszłam, co to za tatuaż mam na nodze, co to za zwyczaje, żeby męża tak szybko wołać do porodu, siedziała przy biurku, wypełniałą te papiery i w końcu jej się przypomniało, żem z cukrzycą, to pyta: a jaki cukier pani ma?
    ja jej na to, że nie mam pojęcia.
    więc dostało mi się jeszcze za to, że z ktg na kablach nie wstanę do torby po glukometr. Pomyślałam sobie, że szkoda mi języka strzępić, bo o 7:00 i tak pójdzie do domu a ja do tego czasu za cholerę nie urodzę.
    Mąż dojechał po piątej rano, na całe szczęście, bo jędza jak miała świadka, to się uciszyła i zajęła swoją robotą.
    Nagle stała się całkiem pomocna i przyjazna.
    Tak przeleżałam do 7:00 a właściwie to zdrzemnęłam się nawet, bo cisza spokój nic się nie działo. Mąż na taborecie oparty o ścianę również.
    O 7:00 zaczęło się zamieszanie. Studenci, praktykanci, stażyści, nowa zmiana.
    Uwolnili mnie spod ktg i pozwolili chodzić tylko w obrębie sali porodowej. 9 kroków w jedną 9 kroków w drugą stronę. To łaziłam aż mi się w głowie zakręciło. Pojawiła się para studentów, którzy trochę zaczęli się interesować tym co się ze mną dzieje. Zaczęły się lekkie skurcze od tego chodzenia.No to się zaczęłam spodziewać, ze ktoś się tym faktem zainteresuje. Czytałam o piłkach, drabinkach, workach... o 8:30 przyszła położna. Zarządziła zapis 20 minutowy. Jak się położyłam, to skurcze zaczęły się wyciszać a bóle krzyżowe nasilać. Mówiłam im, że muszę wstać, to usłyszałam, że jeszcze chwilę, bo idzie pani doktor. Chwila trwała pół godziny. wychodzone skurcze się wyciszyły. Młoda pani doktor zbadała, była miła, pozwoliła wstać. Jednak jakimś cudem za moimi plecami ustalono oxy, bo "minęło 6 godzin od odejścia wód i taka jest procedura, oczywiście ma prawo pani odmówić, ale skoro nie ma akcji porodowej, to jeśli coś się zacznie dziać z dzieckiem, to na pani odpowiedzialność". szlag mnie trafił, bo wiedziałam, że jeśłi by mi tylko pozwolili się ruszać, to akcja by się rozkręciła. Powiedziałam, że skoro to konieczne, to ok., ale wolałabym móc się ruszać, bo wtedy skurcze pojawiają się same a od leżenia się wyciszają.
    Położna, której rodowe nazwisko brzmi z pewnością de domo Oxytocyna, stwierdziła, że mogę owszem ruszać się ale w zasięgu kabli ktg. 3 kroki w jedną 3 w drugą. Zajebiście.
    Po sześciu i pół godzinie zachciało mi się siku, więc pozwolono mi z kroplówką oxy i kroplówką glukozy pójść do kibla się wylać.
    Po drodze odkryłam osławione piłki i worki sako, okryte szczelnie sterylnym prześcieradłem. W sali obok,delikwentka załatwiona tak samo jak ja, na wyrze pod ktg czytała gazetę.
    Koło 10:00 pojawiły się pierwsze słabe skurcze po oksy. Znów poszłam do kibla, z myślą o numerze 2, ale dopadły mnie takie skurcze, że nie mogłąm tego załatwić. Zresztą w toalecie nie było papieru ani mydła, więc nie wiem co mogłabym potem zrobić z tyłkiem.
    O 11 skurcze nabrały regularności, pojawiła się pani doktor, spowolniła kroplówkę oksy. Jak tylko wyszła, połozna ukradkiem ją podkręciła niby sprawdzając czy wszystko dobrze. Skurcze zaczęły się nasilać, nie bardzo miałam jak wstać i się poruszać z 2 kroplówkami i 2 kablami od ktg, bez gaci z wkładką między nogami, więc się poddałąm i zwijałam się z bólu na łóżku. Wywaliłam męża, bo zaczęły się skurcze parte. Nie powiem. Położna bardzo mi pomagała w tym, ale nic się nie dało zrobić. Mały nie miał czasu i źle wpasował się główką w kanał - szedł największym obwodem. Nie byłam w stanie go wyprzeć. Zwijając się z bólu zobaczyłam, że dokładają jeszcze oksy do mojej kroplówki.
    Pojawili się wszyscy święci, plus studenci i stażyści, było mi wszystko jedno. Zwijałam się na łóżku z bólu, a ponad 10 osób stało opowiadając sobie coś wesołego. To było jedno z najbardziej upokarzających doświadczeń tego porodu. Jedna studentka była ze mną i od czasu do czasu zapytała chociaż czy chcę wody. Jak skurcze nabrały takiej siły, że nie było praktycznie między nimi przerwy, to wkroczył do akcji wielki doktor o wdzięcznym imieniu "KochamKleszcze" i wyciągnął malucha ze mnie w momencie, jak powiedziałam tej biednej studentce, że dłużej już nie dam rady.Nie wiem kiedy naciął i wogóle nic nie czułam za to poczułam pustkę, ulgę i ciszę... jedyne co byłam w stanie z siebie wydobyć, ryk: czemu on nie płacze!!! Zawołajcie mojego męża!! Zaraz zapłacze usłyszałam w odpowiedzi i faktycznie zawołali męża, którego poprosiłam, żeby wyszedł, jak zaczynałam tracić kontrolę nad bólem, bo nie chciałam,żeby się przejmował bardziej niż to konieczne.
    I usłyszałam wrzask małego :)) I wszystkoo przestało być ważne, poczułam jakbym odpływała gdzieś... i położyli go na mnie i już świat przestał istnieć :)

    Ale przemiłej pani położnej, która zaplanowała dla mnie ekspresowy poród zawdzięczam półtorej godziny szycia. Kilka kolejnych szwów dołożonych dzień później.
    Jestem 11 dni po porodzie i nadal sikam na stojąco do wanny, bo mam szwy nawet w okolicy cewki moczowej i pozycji siedzącej nie mogę oddać moczu. 3 cewnikowania w szpitalu w tym 2 x 24h

    Samego porodu nie wspominam negatywnie, ale wiem, że już nigdy nie dam się tak zrobić. Tu miałam umówioną położną i jestem pewna, że gdyby ten poród przebiegał w normalnym tempie, to dziecko miało by czas ustawić się właściwie do wyjścia, szczególnie, że czułam ten przymus ruszania się, że coś jest nie tak w tym leżeniu. Na szczęście mały załapał 10 i zrobili mu od razu usg główki po tych kleszczach. Lekarz faktycznie KochaKleszcze, ale zrobił to dobrze ze względu na dziecko. Moja dupa się w końcu zrośnie, choć nie powiem, ja leżałam a kobitki na sąsiednim łóżku po cięciach w tym samym czasie zmieniły się 3 razy, to sobie myśłałam, że takie cięcie nienajgorsze jest...

    Następne dziecko urodzone na zmianie tej położnej tego dnia urodziło się ze złamanym obojczykiem. Ciekawe czy to przypadek...
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    smutny ten opis Mario :sad:
    --
    •  
      CommentAuthorjenny1983
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    Aż ciarki przechodzą jak to się czyta... i ten ich standardowy tekst celem zmanipulowania pacjentki, żygać się chce...co za szpital.

    Dobrze, że synek cało wyszedł z tego porodu, a dupa i reszta, tak jak piszesz, zagoją się:smile:
    --
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    noo :sad:
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeMar 27th 2012 zmieniony
     permalink
    Ech, płakać się chce czytając Twój opis, że coś takiego jest jeszcze ciągle możliwe :sad:
  3.  permalink
    ano się zastanawiałam czy pisać, ale tak sobie pomyślałam, że ja podeszłam do porodu z myślą - mają certyfikat będzie dobrze - czyli tak jak opowiadała położna na szkole rodzenia. A tu certyfikat sobie życie sobie. Na szczęście ja jakaś mało wrażliwa jestem, więc mi się uraz nie został... ale pewnie jakaś delikatniejszej konstukcji istota mogłaby mieć problem.
    --
    •  
      CommentAuthorOneKiss
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    oooo jejć :sad:
    nie wiem co powiedzieć, sama jeszcze nie rodziłam . . . ale miałam niezłe ciarki czytając Twoj opis.
    Dobrze, że nie masz dużego urazu, że z dzieckiem dobrze. i fajnie, ze chociaż jedna studentka okazała minimum życzliwości.
    Dzielna jesteś bardzo!
    --
    •  
      CommentAuthorsysiajaw
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    jeżeli chodzi o obojczyk to ja się mogę wypowiedzieć, rodziłam naturalnie, bez jakiejkolwiek oxy, poród książkowy, tylko 2,5h od pierwszego skurczu, wody odeszły rozwarcie szybciutko 3 parte i mała była ze mną, a obojczyk miała pęknięty.... nie byłam nacinana sama pękłam miała 5 szwów, położna przy mnie się nie napracowała, podejrzenia mojej pediatry co do obojczyka były takie iż poród postępował bardzo szybko, ja parłam na całego i to mogła być przyczyna...
    --
    •  
      CommentAuthorKakai
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    mariamateria smutny opis,daje mi to do myslenia, czy jak bedzie wszystko ok to zostawac w malym kamerlanym zapyzialym szpitalu, cyz pachac siedo znanego ginegologiczno-polozniczego(bo tam jest niby dobra opieka!)
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    Mariamateria, a w jakim miescie rodzilas , w bydgoszczy?
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeMar 27th 2012 zmieniony
     permalink
    Przygnębiający ten opis ... Oburzające, że coś takiego wciąż się zdarza- jak z opowieści naszych mam.
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    A ja mysle, ze to niestety raczej dalej powszechne. Rowniez z wlasnych doswiadczen niestety :(
    Przy bolu porodu glowa juz nie mysli i taka dziewczyna jest bezbronna wobec manipulacji poloznych rodem z komuny - a glownym argumentem uzywanym przez tego typu polozne, to dobro dziecka i jak tu nie ulec, choc instynkt podpowiada co innego...
    Tylko widze, ze Maria jest duzo silniejsza osoba, bo mi pare lat zajelo poradzenie sobie ze wspomnieniem porodu i dluuugi czas nie chcialam przez to drugiego dziecka. Teraz znow sie boje, ale wiem, co wtedy bylo nie tak i mam nadzieje tego uniknac za drugim razem.
    Wydaje mi sie, ze najwazniejsze to odpowiednia zaufana polozna przy porodzie, a cala reszta, czyli piekny szpital i super fotki na prospekcie to tylko piekne opakowanie do tego.
    --
  4.  permalink
    No właśnie YPolly, dlatego zdecydowałam się napisać. Ja w sumie średni miałam wybór, ale następnym razem się po prostu przygotuję i zapewnię sobie właśnie zaufaną położną, która nie będzie poganiać mojego dziecka. Wiem, że nie zapewni mi to 100% gwarancji, że poród będzie modelowy a dziecko zdrowe, ale wiem że bedę czuła się bezpieczniej, że to co ktoś robi, to robi naprawdę z myślą o mnie i dziecku a nie z myślą o tym, żebym urodziła przed obiadem, żeby można było spokojnie zjeśc :)
    Że niby mamy standardy, prawo, certyfikaty, a jednak jeśli nie obronimy się same, to może podkreślam może się zdarzyć że nikt ich nie będzie przestrzegał.
    Póki pewne pokolenie nie odejdzie na emerytury, póty prawo nic nie da.

    Ja mam wysoki próg bólowy, studenci w sumie było ich dwoje - dziewczyna i chłopak - osłodzili mi trudy. Chłopak był na początku, dużo z nami rozmawiał, śmialiśmy się, potem miał uczestniczyć w odebraniu dziecka, więc się przebierał a została dziewczyna, która była przy mnie i w swojej bezradności głaskała mnie po łbie. Może dlatego jest mi łatwiej, bo ból fizyczny jakoś spływa po mnie jak po kaczce. Ale wiem, że są osoby, które mają inaczej.

    A jak miałam te parte to się potem wściekłam i se darłam paszczę, bo mi było wtedy przyjemniej. Dopiero jak już urodziłam to pomyślałam sobie, że za ścianą jest dziewczyna, co wszystko przed nią. I dziękowałam Panu Bogu, że nie jestem na jej miejscu, bo bym chyba z tej porodówki w kapciach i bez gaci zwiała :))
    --
    •  
      CommentAuthorLexia
    • CommentTimeMar 27th 2012 zmieniony
     permalink
    Maria, eeeh, Twój poród bardzo przypomina mi historię z porodu mojej mamy, kiedy mnie wypierała na świat... Pierworódka, młoda, niedoświadczona. Przyjechała do szpitala o 19.30, o 20.20 byłam na świecie wypchnięta przez łokcie lekarza wciśnięte mamie w brzuch, z połamanymi obojczykami. Mama szyta ponad godzinę, szwy się rozłaziły, przy drugim porodzie wyszło na jaw, że totalnie spartolili to szycie. Tylko to było kurcze prawie 18 lat temu!! :sad::sad::sad:
    Dobrze, że synek jest zdrowy, życzę Wam teraz samych szczęśliwych dni.
    --
    •  
      CommentAuthorVsti
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    Jednak to racja, że w tych szpitalach "renomowanych" jedna wielka masówka jest i robią wszystko, żeby tylko zbyt długo się z jedną nie męczyć...
    --
  5.  permalink
    No wiec! W srode po poludniu bylam w toalecie (siusiu) i jak chcialam zmienic wkladke poczulam, ze cos ze mnie cieknie.. tak nie duzo. Coz, pomyslalam, ze moze to nie trzymanie moczu choc wczesniej tego nie mialam. W salonie usiadlam na sofie i znow mialam to uczucie, ze cos sie ze mnie wylewa.. cieple takie! Poszlam znow do lazienki i tez troche tego plynu bylo. Zaczelam podejrzewac, ze to wlasnie wody ale jakos nie moglam w to uwierzyc!!!
    Zadzwonilam do szpitala i zapyttalam co robic bo nie jestem pewna czy to jest TO. Pani pytala o kolor, ilosc i zapach po czym gdy okazalo sie, ze dopiero za 3 tyg mam termin na cc kazala natychmiast przyjechac.Bylo kolo 17.
    W szpitalu mnie zbadano. Okazalo sie, ze pekl worek owodniowy a to oznacza, ze niedlugo zobacze sie z moja kruszynka! Bylam szczesliwa ale tez w szoku, ze to juz!
    Podpieto mnie na ktg, skurcze malenkie, max do 50 wiec. Coz, do cc trzeba nie jesc minimum 6 godzin wiec musialam czekac. W tym czasie wlozono mi welflon, poznalam doktora, ktory bedzie wykonywal cc, anestozjologa i ogolnie wszystkich, ktorzy beda brac w tym udzial! Przeprowadzony wywiad, zrobiono usg i kazano czekac!
    Kolo 11 przyszedl lekarz i powiedzial, ze poczekamy na jakies wieksze skurcze bo wtedy macica po wszystkim szybciej bedzie sie obkurczac. Wody saczyly sie juz bardzo szybko! Lezalam na lozku i czulam jakbym sikala pod siebie!
    Skurcze zaczely sie po 24. Najpierw takie leciutkie, mialam juz takie wczesniej- przepowiadajace! Usnelam. Obudzil mnie straaaszny bol- okazalo sie, ze to wlasnie te wlasciwe skurcze i ze zaraz sie wszystko zacznie!
    Pojechalismy na sale operacyjna. Przywitali mnie poznani juz wczesniej ludzie. Zostalam poinformowana krko po kroku co bedzie sie dzialo i zaczelo sie! Najpierw znieczulenie w plecy- naprawde myslalam, ze bedzie duzo gorzej. Nie poczulam nawet kiedy sie wkula! Po chwili zaczelam tracic czucie w nogach. Wczesniej oczywiscie podpieli mi tlen, kroplowke i czujniki tetna. Potem zawiesili kotarke i juz po niecalych 5 minutach uslyszelismy ten cudowny krzyk!!! Bylam taka szczesliwa! To najcudowniejsza chwila w moim zyciu! Pokazali mi synka i lzy poplynely mi po policzku! Byl taki malenki!!!!
    Narzeczony poszedl z polozna i pediatra wytrzec go roszke i usunac wode z noska i buzi! Po kilku minutach znow do mnie wrocili i od tej pory sie nie rozstalismy!
    Ze szpitala wyszlismy w trzeciej dobie. Narzeczony byl caly czas ze mna, Wojtus tez wiec od pierwszych chwil zajmowalismy sie nim tylko my. Oczywiscie caly czas ktos do nas przychodzil (lekarz, polozna laktacyjna itd) i sprawdzal czy wszystko jest dobrze ale bylismy razem i to jest najwazniejsze!

    Wrzucilam zdjecia Wojtusia wiec mozecie go sobie zobaczyc!
    Przesylamy pozdrowienia! :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthormotylica0
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    Takie opisy to ja lubię czytać. Rodziłaś w normalnym szpitalu czy w prywatnym? Czy w ogóle jest tu ktoś kto rodził w prywatnym szpitalu?
    --
    • CommentAuthor_Magda_
    • CommentTimeMar 27th 2012 zmieniony
     permalink
    Maria
    moja Hania tez miała złamany obojczyk. Wychodziła z rączką przy głowie więc przypadki się takie zdarzają.
    Rodzilam z oxy. Po szyciu krocza nie miałam wyjścia jak podjąc decyzję o waginoplastyce. Zabieg miałam 3 miesiące temu, ale wczoraj miałam poprawkę więc znowu zawiązana jestem szwami ach. Łączę się w bólu.
    --
    •  
      CommentAuthorLivia
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    Czy w ogóle jest tu ktoś kto rodził w prywatnym szpitalu?


    Motylica - ja miałam cc w prywatnej klinice.
    --
    •  
      CommentAuthorMagdalena
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    Biedronka, gratuluje! Bardzo się cieszę, że wszystko się tak ładnie potoczyło!! :smile: :smile: Wojtuś jest ślicznym krasnalkiem.
  6.  permalink
    motylica0: Rodziłaś w normalnym szpitalu czy w prywatnym?

    Nie, w normalnym ale w Danii!

    Magdalena: Biedronka, gratuluje! Bardzo się cieszę, że wszystko się tak ładnie potoczyło!!

    No ja tez sie ciesze! Teraz pozostaje przetrwac czas pologu i cieszyc sie kazdym dniem z synkiem!!
    --
    •  
      CommentAuthormkd
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    maria rozumiem co czujesz, pierwszy poród też miałam ciężki, ale chyba nie aż tak. teraz przed drugim porodem umówiłam się już z położną, nie mam zamiaru drugi raz ryzykować że trafię na tą położną. Trzymaj się dzielnie.

    Biedronka super że wszystko dobrze poszło idę oglądać synka
    --
    •  
      CommentAuthorIwona1977
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    Motylica, ja też rodziłam w prywatnym szpitalu, mającym umowę z NFZ. Opieka bez zarzutu, wysoki standard, wspomnienia z porodu rewelacyjne ;-)
    •  
      CommentAuthoranula36
    • CommentTimeMar 27th 2012
     permalink
    motylica0: Rodziłaś w normalnym szpitalu czy w prywatnym?


    ja też rodziłam w prywatnym
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeMar 28th 2012 zmieniony
     permalink
    Ja jestem na świeżo po pobycie na oddziale patologii ciąży w moim mieście - od dawna wiem, że rodzić tam na pewno nie będę. Część swoich obserwacji już opisywałam na "przyszłych mamusiach". W skrócie - babki przed porodem lądują na patologii i tam się za nie biorą. Dzięki temu mogłam się naoglądać do woli. Przed terminem, po terminie, dzieje się coś, nic się nie dzieje, szyjka długa, szyjka skrócona, miękka, twarda, otwarta, zamknięta - wszystko jedno. Na dzień dobry kroplówka i dawaj. Lekarze na obchodzie tylko wyliczają - pani X, pani Y, pani Z oksytocyna. A potem jak w wojsku - raz, raz, szybko, szybko, nie ma czasu, dzisiaj pani rodzi, przygotować rzeczy! I nie jeść nic! Przebijamy pęcherz, nie ma na co czekać! Jak któraś w miarę do porodu gotowa, to faktycznie po tym rodzi i ma to z głowy. Pozostałe zwykle męczą się tak dłużej. Część to znosi dobrze, część niestety ma porody jak z koszmaru albo nagłe cc, jak przedobrzą z "dopalaczami" i dziecku tętno zaczyna niebezpiecznie wariować.

    Rodzi się oczywiście na leżąco. To, że pierworódkom praktycznie w 100% fundują nacięcie krocza, to już wiedziałam, ale byłam w szoku, jak usłyszałam, że wieloródki też w większości zaliczają tę "przyjemność" :sad: I już mnie nie dziwi, dlaczego dwa lata temu, jak pojechałam rodzić 80 km dalej, położna na porodówce, po informacji skąd jestem powiedziała "O Boże! To u was jest ta słynna rzeźnia..." :shocked:

    A tymczasem nadszedł weekend na oddziale i razem z innymi towarzyszkami niedoli przecierałyśmy oczy ze zdumienia. Inny świat! Dwóch lekarzy na dyżurze, więc nie wychylali nosa z dyżurki i już nie chciało im się organizować pracy porodówki. Wszystkie babki, które wtedy przyjechały do porodu mogły spokojnie czekać na rozwój sytuacji, spacerować, zachowywać się swobodnie. Potem rodziły, gdy nadchodził ich czas, spokojnie, bez oksy, bez poganiania. Takich szczęściar było w ten weekend cztery.

    Przyszedł poniedziałek i młyn zaczął się od nowa. Znów ordynator z całą świtą na obchodzie rozdzielał kroplówki na prawo i lewo. Dzień jak co dzień :sad: Dlaczego tak jest, że lekarze za wszelką cenę chcą te wszystkie porody poprawiać, dopasowywać do grafiku, "standaryzować"? Dlaczego położne nie mają nic do powiedzenia? Jestem pewna, że gdyby miały, to to wszystko wyglądałoby przynajmniej trochę bardziej "po ludzku"...
    •  
      CommentAuthorPeaberry
    • CommentTimeMar 28th 2012
     permalink
    Hydro, gdzie to?:shocked:
    -- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeMar 28th 2012
     permalink
    Szpital powiatowy, miasto 60 tys. mieszkańców, województwo śląskie. Jak podała jakiś czas temu lokalna prasa, radni miejscy zainteresowali się ostatnio faktem, że rok w rok 500-600 dzieci stąd rodzi się w szpitalach w innych miastach...
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeMar 28th 2012
     permalink
    Napisz jakie miasto jaki szpital - przecież to nic złego ostrzec biedne ciężarne:)
    Maria - zafundowali Ci "super" poród...masakra...
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeMar 28th 2012 zmieniony
     permalink
    Lily: Napisz jakie miasto jaki szpital - przecież to nic złego ostrzec biedne ciężarne:)


    Racja, Lily, ale z zasady się nie ujawniam z moją mieściną na tym forum, nie miejcie mi za złe :wink:
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeMar 29th 2012
     permalink
    Maria, przerażający opis :( DObrze, że chociaż ta dwójka studentów się spisała...

    Bideronko, gratulacje raz jeszcze!

    Motylica - ja też w prywatnym z umową z NFZ, genialna opieka, świetny personel.
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeApr 27th 2012
     permalink
    Dziewczyny, ja juz nie pierworodka, a mimo to mam watpliwosci i mam nadzieje, ze pomozecie.
    Naczytalam sie wczoraj dalej o znieczuleniu i o planie porodu, bo bedziemy takowy ustalac z polozna w przyszlym tygodniu. Generalnie po doswiadczeniach pierwszego porodu marzy mi sie kombinacja znieczulenie + stolek porodowy.
    Ale pojawily sie watpliwosci, czy znieczulenie to naprawde taki zloty srodek... Przeczytalam, ze wtedy mozna juz tylko lezec, bo i nogi i stopy sa znieczulone - wiec wtedy bylyby nici ze stolka porodowego, a poza tym znieczulenie powoduje czesto koniecznosc podlaczenia oksytocyny i automatycznie nacinanie... Zwatpilam wiec troche czy chce tego, ale z drugiej strony mam ostatnio skurcze, ktore odczuwam juz jako dosc bolesne i zapierajace dech w piersiach - a te porodowe sa przeciez sporo silniejsze i podczas pierwszego porodu byly dla mnie naprawde nie do wytrzymania, zwlaszcza, ze meczyly mnie juz pare dni wczesniej nie rozwierajac szyjki, tylko meczac psychicznie i fizycznie.
    Macie doswiadczenie z rodzeniem ze znieczuleniem? Jak to wszystko wyglada w praktyce?
    Czekam tez z niecierpliwoscia na relacje Flavii...
    --
  7.  permalink
    Ypolly opis mojego porodu jest na stronie 4 tego watku....:) tyle ze moj przypadek nie odzwierciedla porodu przebiegajacego normalnie, bez komplikacji...co do samego zzo jestem jego zwolenniczka i nie wyobrazam sobie wydania na swiat nowego zycia bez srodkow znieczulajacych... po zaaplikowaniu leku bylam "uziemiona" ale mysle ze bez niego tez bym lezec musiala... nogi co prawda odmowily mi posluszenstwa ale nie jest to chyba regula...bo w momencie kiedy poczulam potrzebe udania sie do kibelka to polozna kazala mi wstac i pojsc..dopiero kiedy zorientowala sie ze nogi sie pode mna ugiely to przytargala wozek...oksytocyne mialam podana ale dopiero po podaniu znieczulenia czyli jak akcja porodowa byla juz niezle rozkrecona...nacieta tez bylam ale dopiero na bloku operacyjnym przy zastosowaniu proznociagu...a no i dostalam drgawek ktore byly ponoc skutkiem znieczulenia chociaz patrzac na to z perspektywy czasu i opadnietych emocji wydaje mi sie ze byly one raczej spowodowane skokami cisnienia z ktorym mialam problem juz pod koniec ciazy i przez ktore moj porod przebiegal tak a nie inaczej...
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeApr 27th 2012
     permalink
    Patka, dzieki :*
    Ale jak czytam juz sam ten wpis, bez tego, co jest na 4 stronie, to mi sie tez nogi uginaja... :shocked:
    --
    •  
      CommentAuthorpsycho_patka
    • CommentTimeApr 27th 2012 zmieniony
     permalink
    YPolly mimo wszystko teraz porodu sie nie boje...nic a nic...:D gorzej juz chyba nie bedzie...chociaz i tak mimo komplikacji wspomnienia mam wcale nie najgorsze :DDD
    przyjazna atmosfera i usmiechniety personel potrafia zdzialac cuda...pamietam ze po wszystkim powiedzialam poloznej ze jest moim aniolem hihih i nie potrafilam przestac jej dziekowac...tym bardziej ze widzialam jak bardzo wyczerpana cala akcja byla...a bariera jezykowa calego porodu nie ulatawiala usmiechala sie i sluzyla rada od pierwszego skurczu do pierwszego karmienia, wazenia i ubierania :)))
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeApr 27th 2012
     permalink
    Moje wspomnienie porodu przypomina troche porod Harpijki z trzeciej strony tego watku. Wydaje mi sie, ze znieczulenie pomogloby zachowac troche wiecej sily na finisz, bo meczylam sie naprawde bardzo dlugo. Nie przezylam tego magicznego momentu, gdy dostajesz dziecko i wszystko zapominasz, bo padalam z bolu i zmeczenia i zapomnienie o tych przezyciach zajelo mi pare lat. Stresuje sie juz mocno drugim porodem i tak nastawialam sie na to znieczulenie, a teraz sie waham i generalnie BOJE SIE.:sad:
    --
  8.  permalink
    ja licze na to ze tym razem wszystko pojdzie tak jak pojsc powinno...licze sie z tym ze znow bede podpieta do nie jednej maszyny i non stop monitorowana...i naprawde wydaje mi sie ze jesli ktos panicznie boi sie bolu (tak jak ja) to znieczulenie jest najlepszym rozwiazaniem....naprawde do momentu wystapienia komplikacji a po podaniu znieczulenia odprezylam sie strasznie i czulam ze panuje nad swoim cialem i tym co sie ze mna dzieje...powazne problemy zaczely sie przy partych (ktore mimo znieczulenia czulam) kiedy to cisnienie poszlo niebezpiecznie w gore...do tego czasu wierzylam ze za chwile bedzie po wszystkim i ze to wcale nie bylo takie straszne...ha mam nawet gdzies zdjecie...takie ostatnie z brzuchem na porodowce wlasnie bo nawet na to naszla mnie ochota zeby ten moment uwiecznic...moze sie go doszukam i tutaj na chwile wrzuce :)))
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeApr 27th 2012
     permalink
    Jak masz jakies pozytywne foto to dawaj :wink:
    --
  9.  permalink
    bo ja wiem czy ono takie pozytywne....ale dramatyzmu to w nim raczej brakuje i cierpienia tez chyba nie widac co nie?? w takim stanie trwalam do pelnego rozwarcia...i jak widac na zalaczonym obrazku nawet Polowek dal rade sie zrelaksowac grajac na konsoli zostawionej na lozku :)))...zdjecie zdjecia wiec jakosc taka sobie, ze zle ustawiona data...:/ ale duuuuzo mnie wtedy bylo hihih
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.