Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorIWA5
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    Vall - historia podobna do mojej, ale moja na szczęście inaczej i trochę szybciej się zakończyła. Ale powiem ci , że jak czytałam twoją "opowieść" to miałam od razu dreszcze i przed oczami obraz mojego porodu. Na szczęście była przy mnie moja położna i lekarz prowadzący i to dzięki nim nie musiałam przeżywać do końca tego co ty przeżyłaś. Moja ulga nadeszła szybciej!
    --
    •  
      CommentAuthortagusia
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    Vall :kissing:, nameczylas sie biedna. Najwazniejsze, ze juz to za Toba i wszyscy w trojeczke cieszycie sie juz soba w domku :bigsmile:

    Ja to nie boje sie bolu ani samego porodu, tylko ewentualnych komplikacji dla maluszka i nieudolnosci personelu. A przewidziec sie nie da jak porod bedzie szedl...
    --
    •  
      CommentAuthorVall
    • CommentTimeJan 9th 2008 zmieniony
     permalink
    kochane ja tez mialam swoja polozna - pomogla bardzo na tyle ile mogła... i to chyba dzieki niej faktycznie zdecydowano sie w koncu zakonczyc to cc, a nie inaczej...
    coż... ważne ze juz minęło..i teraz mamy naszego Skarbeczka......:bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    Vall jak sie czyta Twoje opowiadanie to normalnie gesia skorka...
    nie rozumiem jak "swoja" polozna mogla tak dlugo zwlekac... moim zdaniem za dlugo bylas bez wod plodowych :(
    poza tym opis lekarza i calej swity zagladajacych i sie przygladajacych jest dla mnie wrecz koszmarny!
    ja jednak uwazam ze najpierw warto wybrac lekarza prowadzacego (czesto patrzac tez na to jakie ma wplywy i mozliwosci w szpitalu) i rodzic w szptialu w ktorym on pracuje. sama polozna niestety wiele nie zdziala.
    •  
      CommentAuthorzuza
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    No i ja dlatego zastanawiam się czy nie opłacić mojego lekarza do którego chodzę prywatnie , żeby był przy porodzie, aby uniknąć tych przykrych niespodzianek. A są tu mamy które drugi raz rodziły naturalnie ? Czy za drugim razem idzie szybciej ?
    --
  1.  permalink
    Ja rodziłam sn dwa razy. Wg mnie sam lekarz niewiele pomaga przy porodzie- trzeba postawic na połozną, która umie pomóc - a nie tylko jest.

    u mnie poszło szybciej
    1 poród- 26 godzin w szpitalu AM (nigdy więcej)
    2 poród - 3 h
    •  
      CommentAuthorVall
    • CommentTimeJan 9th 2008 zmieniony
     permalink
    ale długosc porodu zalezy od fizjonomi, fizologi.. to ze pierwszy był ciężki, drugi łatwiejszy... moze tak wyszło z natury..niezaleznie od m-sca...
    ja jestem bardzo wdzięczna i zadowolona z połoznej! zlego słowa na nia nie powiem... a to, ze decyzje podejmuje lekarz..na to sie nic nie poradzi..
    Ponoc i tak miałam szczescie z etrafiłam własnie na tego :wink:
    --
  2.  permalink
    Vall- oczywiscie,ze jest większe prawdopodobienstwo,ze drugi poród będzie szybszy, łatwiejszy itp
    Ja jednak jestem przekonana w 100%,że w moim przypadku przyspieszenie akcji porodowej spowodował praktycznie nieustający masaz szyjki .
    Ja juz 24 h wczesniej wiedziałam,ze rozpoczął się poród, bo odczuwałam skurcze.Kiedy były juz takie co 2 min i b bolesne rozwarcie małam marne- bo niecałe 2cm.Myślę,ze gdyby nie połozna to stękałabym tam niewiele krócej niz przy pierwszym porodzie.
    •  
      CommentAuthorJosaris
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    Vall, nie warto brać zzo? Z Twojej opowieści wynika, że to i tak nie pomaga.
  3.  permalink
    dziewczyny ja np nie miałam mozliwosci wyboru szpitala-jest tylko jeden.To prawda ze najwazniejsza jest polozna to ona odwala najgorsza robote.Przecie ona tez chce zeby sie wszytsko szybko zakonczyło i pomyślnie...ja miałam swojego lekarza przy porodzie,położna była super a nie dalam im ani złotówki i nie dałam do zrozumienia nigdy ze za cos zapłace.Mimo tego ze było ciezko-na obsługe nie moge narzekac.
    Vall-faktycznie przeszłas kobieto,ale ja tez jestem zdecydowana ze drugi raz nie chce rodzic sn,bo cała ciaze bede myslec tylko o tym dniu porodu.Nie musi Ci byc wstyd za to ze nie przejmowałas s ie na poczatku losem Maksia-jak mi położyli Piotrusia na brzuchu zwróciłam sie do Doroty :"zabierz go stad!" wtedy lekarz kazła małego juz zabrac na badania a mnie głaskał po nodze i mówil:"juz po wszystkim , juz nie płacz już Cie nic nie bedzie bolec"a ja ryczałam ze muisłam przez to przejsc.Dorota tez mnie momentami wnerwiała a ona chciała mi tylko pomóc...naszczescie wiedziała ze ww bólach to sie rózne rzeczy gada.Bardzo bym chciała miec jeszcze dzieci ale nie chce przezywac tego drugi raz.Wole zapłacic za cesarke
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    Ciacho u mnie szpital tez jest jeden ale polozna ktora byla przy porodzie akurat miala duze mozliwosci, no i gin (moj obecny) tez nie z tych strachliwych co mial duzo do powiedzenia w szpitalu. Lekarz ktory prowadzil mi ciaze nie pracowal w tutejszym szpitalu tylko w innym miasteczku 50km stad i proponowal mi albo cc tam (juz bez zadnej kasy) albo wywolanie porodu - ja sie nie zgodzilam bo za slabe zaplecze noworodkowe mieli no i rodzina mialaby daleko. 3 dni przed urodzeniem Gabrysi poznalam mojego obecnego gina - zajal sie mna super i pozniej w czasie porodu tez podjal istotne decyzje (m.in. o podaniu konkretnych lekow) a polozna zalatwila w pore glukoze na wzmocnienie czy jakis zastrzyk w udo p/bolowy(sorki nie pamietam nazwy). w czasie porodu wiele zalezy od rodzacej ale jeszcze wiecej od personelu


    wspolczuje Wam dziewczyny ze porod to dla was traumatyczne przezycie a nie jedna z najpiekniejszych chwil w zyciu
  4.  permalink
    Aniu moze dolargan który tylko nazywa sie przeciwbólowy,bo prawda jest taka ze róznicy zadnej a tylko literki mi sie rozmazały-tzw głupi jas.tale ja naprawde na obsługe nie narzekam-widac ze robili co mogli.Miałam podane leki i antybiotyk na czas bo długo byłam bez wód.No pod koniec musilei mi recznie pomóc za co jestem im wdzieczna bo juz miałam moment ze mówiłam:nie pre , wtedy beda musieli mi zrobic ciecie.ale dzieki połoznej która mnie do pionu postawiła wszystko sie skonczyło dobrze.Najwazniejsze to jest zdrowe dziecko.Naszczescie nie wszystkie mamusie maja takie wspomnienia jak my:)



    --
    •  
      CommentAuthorjem
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    Ja nie miałam aż takiego strasznego porodu ale naprawdę ciężko by mi było nazwać to "wspaniałym przeżyciem" , jak dla mnie nie ma co się na to nastawiać . I tez nie czułam nic, do położonego mi na brzuchu noworodka - zupełna obojętność ...
    •  
      CommentAuthorzuza
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    U mnie też tak było, nawet nie zapytałam się czy zdrowe, tak miałam wszystkiego dosyć , dla mnie trudno nazwać poród wspaniałym przeżyciem, tylko wiecznie niekończący sie ból
    --
    •  
      CommentAuthorJosaris
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    Ale straszycie :smile:. To jak jest z tym zzo? pomaga czy nie?
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeJan 9th 2008
     permalink
    a ja moze bylam zmeczona ale przezycie bylo piekne i niezapomniane... pamietam ze pierwsze co powiedzialam to stwierdzilam do meza ze mala nie wyglada na taka malutka (z usg przewidywali 2600 urodzila sie 3500), tylko fakt ja urodzilam w 5 godzinm bez ciecia i wypychania. i jedyne lzy to byly lzy radosci ze Gabrysia jest z nami
    •  
      CommentAuthorjem
    • CommentTimeJan 9th 2008 zmieniony
     permalink
    Widzisz Josaris - różnie z tym porodem bywa :bigsmile: Dobrze jednak być przygotowanym na każdą opcję ...
  5.  permalink
    A ja mysle,że wazne jest przede wszytskim nastawienie- bo boli każdą z nas tak samo.
    Chyba przy drugim porodzie tez inaczej psyche działa:)

    Joaris... Co do znieczulenia- nikt nie da Ci gwarancji. Teoretycznie działa- ale zalezy to np od dawek, które zostają podane- zmniejsza się je np wtedy, gdy cos się dzieje z dzieckiem lub gdy rozwarcie nie postępuje.
    Ja miałam zalozone wkłucie- ale Hani spadało tętno,wiec bólu nie uśmierzyło.
    Kiedy rodziłam Michała ZZO zadzialalo fantastycznie- ale podano mi je dopiero po 23 h- więc praktycznie mi było wszystko jedno- bo juz i tak mówiłam do lekarzy,zeby mnie dobili;)
    •  
      CommentAuthorkfiatuszek
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    rany ale opowiesci;) dobrzeze ja jzu po :) poszło w miare szybko :) ale praktycznie przez cały czas mialam bole krzyzowe ..to straszne było jakby dzidzia chciala wyjsc plecami ... ale tez mysle z to było jedno z najwspanialszych chwil w moim zyciu;)
    --
  6.  permalink
    hmmm chyba do porodu przestane zagladac na ten watek....:) juz przestalam sie bac i bylam baaaardzo dobrze nastawiona a tu takie opowiesci....
    --
    •  
      CommentAuthorIWA5
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    No cóz, moje przeżycia związane z porodem były może i traumatyczne i nie chcę na dzień dzisiejszy rodzić naturalne! Ale jak położono mi małą na piersi jeszcze z pępowią, taką usmarowaną, taka naszą maleńka istotkę - CUD, to mimo całego bólu i braku sił od razu zaczęłam ją bardzo przytulać i pamiętam że powiedziałam do męża: "jaka ona jest śliczna - nasza córeczka".Mimo wszystko i tak uważam, że to wspaniałe przeżycie i bardzo zbliża do siebie trzy osoby, które maja teraz tworzyć pełną rodzinę!
    --
    •  
      CommentAuthorVall
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Joaris - nie ma reguly na zzo - mysle ze w większosci wypadków dziala - moja wspólniczka niedoli z sali szpitalnej byla zachwycona.. mowi ze super ulga itd...
    Tak wiec nie mozna załozyc z góry....:wink:

    ps. ja malego nie mialam na piersi po porodzie - zabrano go od razu..poza tym ja bylam w takim stanie ze chyba byłoby to nie bezpieczne - deliria, zawieszenie i to ogormne poczucie ulgi...
    --
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Ja bardzo chciałam urodzić maluszki SN - choć przyznam, że się bałam bardzo co i jak ...
    Jednak wyszło jak wyszło - miałam CC i cieszę sie, że MALUCHY oba są zdrowe i silne mimo, że urodzone dużo przedwcześnie.
    Vall dzielna kobieta z Ciebie - choć myślę sobie, że każda z nas była by [czy też dopiero będzie :wink:] dzielna bo nie ma innego wyjścia. Mnie się wydawało, że jestem odporna na ból - tylko mi się WYDAWAŁO - te skurcze, które ja doświadczyłam od 5:00 rano do 14:40 to naprawdę były silne i upierdliwe :devil: - a co dopiero doświadczać je kilka czy kilkanaście godzin ...
    Jeśli będzie następna ciąża to będę chciała rodzic SN - zobaczymy. Aga ma rację wybór szpitala jest ważny - nawet jeśli ma się do niego jechać 50 km [jak w moim przypadku]. No i jak ból jest nie do wytrzymania to ZZO można poprosić [w ICZMP podają nieodpłatnie].
    Ja Maluchy widziałam przez ułamki sekund i to najbardziej mnie do dziś boli, że nie mogłam ich przytulić, dotknąć itp.
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Izunia z tym przytuleniem to ja tez mam niedosyt. Krzysia widzialam kilka sekund tyle ze podali mi go zebym poglaskala po policzku i pocalowala... nie macie pojecia jak bardzo zazdroscilam mezowi ktory byl z nim w centrum zdrowia dziecka te wszystkie godziny przed operacja!!! przyslal mi wtedy mase zdjec a ja ryczalam jak bobr :( pielegniarki na szczescie byly super i mnie pocieszaly oraz wiesci donosily... Maly urodzil sie we wtorek a ja moglam goutulic dopiero w piatek. Wiele bym dala zeby normalnie przezywac bol porodu a pozniej miec go umorusanego na brzuchu!!
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Vall, czytałam wczoraj Twoją opowieść i normalnie mnie wywróciło na drugą stronę prawie.
    Bardzo się cieszę, że wszystko to jednak ma taki szczęśliwy finał i masz swojego synala ze sobą całego i zdrowego.
    Jeśli pozwolisz, chciałabym zadać parę pytań: czy pytałaś potem, dlaczego poród miał taki przebieg? dlaczego zdecydowano się na cc? czy spadało tętno małego, czy nie postępowało rozwarcie? co się właściwie działo wtedy? Z Twojej opowieści wynika, że to wszystko trwało strasznie długo i w jakimś ogromnym chaosie!

    My szykujemy się powoli do porodu w domu, mam nadzieję, że będę Wam miała milszą opowieść do napisania.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Pani_wonko licze na optymistyczna relacje :)
    •  
      CommentAuthorVall
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    pani_wonka - tetno małego bardzo spadło...
    po urodzeniu dostał 5 pkt -glównie za brak oddechu...
    --
    •  
      CommentAuthormyszorka
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Vall oj biedactwo Ty moje.
    A mnie to najbardziej było mi żal mojego męża który ze mna był cały czas, powiedział mi jak już było po wszystkim że nie mógł patrzeć na moje cierpienie, psychika mu siadała. Ciesze się że był przy mnie, ale nie będę go zmuszać przy ewentualnej drugiej ciąży. Zresztą przy porodzie chciał być no ale na salę operacyjną nie wpuszczono go. Pamiętam moment jak się obudziłam, w sumie krótko spałam po około 1,5 godziny biorąc pod uwagę fakt nieprzespanej nocy, i zadzwoniłam do niego.Byłam tak szczęśliwa ale jednocześnie smutna bo nie było Matusia przy mnie i M.
    --
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Mój M też czuł się bezsilny jak leżałam z cewnikiem podpięta do KTG i czekałam na sale. Ponoć tego dnia było dużo CC, nic dziwnego, przecież do ICZMP trafiają kobiety z całej Polski. Jak już było po wszystkim i tak leżałam i myślałam i nie dowierzałam, że Maluszki już się urodziły to słyszałam co chwila jak helikopter lądował a położne tylko po cichu mówiły, że kolejna kobieta z problemami - nie tylko ciążowymi ...
    Ale cieszę się, że M był ze mną wówczas i, że położne wpuściły go do mnie nawet jak leżałam na bloku poporodowym - pamiętam, że mocno mnie ściskał za rękę i zacałowałby mnie gdyby położna go grzecznie nie wyprosiła "widać, że szczęśliwy tatuś, ale niech pan da żonie odpocząć" ... Cieszę się, że byliśmy razem mimo, że nasze maleństwa były 4 piętra niżej ... Trudno ...
    •  
      CommentAuthorKonwalijka
    • CommentTimeJan 10th 2008 zmieniony
     permalink
    s_biela, ta pompka to Epi-no
    http://www.spektr.pl/product_info.php/products_id/190
    Trudno powiedziec na ile sie sprawdza. Ja znam jedna dziewczyne, ktora sprobowala. No i jej sie i tak za bardzo nie przydalo bo porod byl z komplikacjami i zakonczylo sie na proznociagu i cieciu krocza :(
    Moza warto sprobowac choc cena jak dla mnie zaporowa.

    Niektore z Waszych opisow dziewczyny mroza mi krew w zylach. Dobrze, ze aktualnie nie jestem w ciazy bo bym chyba poronila z samego stresu. Jak bede co mam nadzieje szybko sie stanie (o ironio!) to przestane czytac te historie. Co bedzie to bedzie. Przeciez nie mozna zrezygnowac z dzieci ze strachu przed rodzeniem...
  7.  permalink
    Konwalijko- przeciez nie wszystkie opisy sa straszne :)
    Wiele z nas naprawde dobrze wspomina chwile na sali porodowej.
    •  
      CommentAuthorKonwalijka
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    No tez dlatego napisalam "niektore". Ja bym wolala oczywiscie nalezec to tych "wielu", o ktorych piszesz i tak sie nastawiam w razie czego. Ale moze najpierw w ciaze zajde? :tooth:
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Konwalijko te historie pisane przez nas na tym wątku nie są po to by "straszyć" dziewczyny przed rodzeniem dzieci. Ja potraktowałam ten wątek inaczej - wygadałam się po prostu. Wyrzuciłam z siebie to co we mnie siedziało [w sensie psychicznym] - rozumiesz strach o dzieci, niemożność bliskiego spotkania po urodzeniu ...
    Jak sama zaciążysz - czego życzę Ci szczerze - to sama po urodzeniu dziecka będziesz chciała napisać jak Ty to przeżywałaś. Z drugiej strony wiemy jak to jest z lekarzami i położnymi - i w ogóle jak postępuje biały personel podczas narodzin dzieci - czasem jest różowo a czasem nie warto pisać :wink:
    •  
      CommentAuthorKonwalijka
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Alez ja nie mam nic nawet do tych dramatycznych opisow. Jestem realistka z przekonania i zawodu :wink: i o najgorszym wariancie tez chce wiedziec. Nie lubie dentystow, ktorzy mowia "nic nie bedzie bolalo, ugryzienie muszki", a potem wwiercaja sie do mozgu :smile: Nastawienie pozytywne jest jak najbardziej sluszne, ale moje na pewno bedzie tez bojowe na wszelki wypadek :wink:

    A z wygadaniem swietnie Cie rozumiem.

    Ja zadnego opisu nie krytykuje bron boze. I czytam z wyboru, nikt mnie nie zmusza przeciez. Piszcie, piszcie mamusie. Im wiecej czytam tym bardziej oswajam sie z tym tematem.
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    Vall, głęboki ukłon. Jestem pewna, że to przeżycie zmieniło Cię i że już nigdy w życiu nie braknie Ci siły.

    Co do przebiegu porodu to jestem zdruzgotana, że na tyle rzeczy Ci nie pozwalano. Ok, wiele spraw to kwestia pieniędzy na wyposażenie (np. KTG przenośne, z którym można swobodnie się poruszać), ale poza tym? I te lekarskie wycieczki, brrr. A co do zzo to istnieje też możliwość, że niedokładnie wbito Ci wenflon.

    S_biela, nie widzę sensu stosowania pompki. Wystarczy Twój własny albo mężczyzny palec (przepraszam, jeśli to dla kogoś niesmaczne) i dobra oliwka do masażu krocza. A na dwa tygodnie prze dporodem nasiadówki nad naparem z chabrów. A potem i tak mogą Cię naciąć - chyba że rodzisz w wodzie.
    --
    •  
      CommentAuthorVall
    • CommentTimeJan 10th 2008
     permalink
    FiuFiu no z tym wenflonem to cos jest na rzeczy... nie tyle wenflon a cewnik w kręgosłupie.. bo juz po wszytskim jak leżałam na pooperacyjnej i szły do niego pompą leki przeciwbólowe to tez działa jakos jendostronnie tylko na lewa..noga np zdretwiała była, itd..a druga strona czucie normlane ...
    a co pomoze jednostronne znieczulenie przy porodzie.... NIC.......
    --
    •  
      CommentAuthorluczynka
    • CommentTimeJan 11th 2008
     permalink
    Jeśli macie ochotę poczytać dłużyznę to znajduje się tutaj
    Mój nick na tamtym forum to również NovemberRain, wpis jest z 10.09.2007 19:09
    Wkleiłabym tutaj, ale mi pokazuje, że
    "Napotkano pewne problemy
    komentarze jest o 3462 znaków za długie."
    :)
    I przepraszam za błędy jakie są w powyższym tekście, ale przyznaję się, że nie przeczytałam przed dodaniem.
    --
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeJan 11th 2008
     permalink
    Hej November Rain,

    swoj opis możesz po prostu wkleić jak Vall - w dwóch częściach.

    A już wysłane wiadomości możesz edytować - masz opcję "zmień" przy każej własnej wiadomości po prawej stronie na górze.
    --
    •  
      CommentAuthorluczynka
    • CommentTimeJan 11th 2008
     permalink
    Postaram się więc podzielić swoją opowieść. Przynajmniej będzie poprawiona i może dzieki temu będzie się ją lepiej czytać:

    W piątek byłam u swojej lekarki na ostatniej wizycie – miałam jeszcze 2 tyg do terminu, ale powiedziałam jej, że czuję, że go nie doczekam. Po badaniu przyznała mi rację, stwierdziła, że do porodu brakuje tylko skurczy i że warunki mam dobre na szybki i łatwy poród, małe dziecko (wg. usg robionego we wtorek mały miał wtedy ważyć ok. 2600g), główka bardzo nisko...
    W sobotę rano odszedł mi czop. Powiedziałam mężowi, że najdalej w ciągu dwóch dni zostaniemy rodzicami. Pojechaliśmy do mojego ojca do Pruszkowa (mieszkamy w Warszawie). Później, ok. 17 przyjechał po nas znajomy - zabrał nas do Grodziska do siebie, bo oni mieli do obgadania jakieś sprawy biznesowe (konstruują firmę). Wychodziliśmy, ja jeszcze siusiu. Wyszłam z toalety i poczułam, że coś ze mnie wyleciało. Weszłam jeszcze raz i stwierdziłam, że się nie zsikałam :P, ale tego mokrego było mało. Powiedziałam do męża, że chyba mi zaczęły odchodzić wody... Znajomy mówi, że nie, że to by musiało być dużo, bo jak on wiózł żonę do porodu, to z niej chlusnęło... Miał nas odwieźć do pociągu, ale wyszliśmy z klatki, a ze mnie znów pociekło, też nie dużo, ale już popłynęło po nogach. Była 19.45, skurczy brak. Znajomy zaoferował, że nas zawiezie do Warszawy (35km). Zawiózł nas do domu, ja spokojnie, mąż w nerwach. W domu jeszcze na spokojnie, wykąpałam się, umyłam i wysuszyłam głowę, zjadłam, pisałam na forum.
    Do szpitala pojechaliśmy tramwajem i autobusem. A tu kartka na drzwiach, że nie przyjmują pacjentek, bo mają nadmiar...Zadzwoniliśmy domofonem, wyszła położna, pyta się, co się stało - mówię, że wody zaczęły mi odchodzić. Obejrzała moje dokumenty, zadzwoniła po położną z bloku porodowego, zarejestrowała mnie. Przyszła położna. Zbadała mnie. Powiedziała, że jak na brak skurczy, to szyjka jest ładna. Powiedziała, że pęcherz pękł gdzieś w środku, nie u dołu, dlatego wody się wylewają ze mnie tak stopniowo. Było ok. 22.30 - skurczy nadal nie miałam, rozwarcia brak.
    Przeszliśmy z mężem na blok porodowy. Wszystkie sale były puste, w tym ta bezpłatna. Zrobiono mi ktg. Tętno Cyryla książkowe, skurczy brak. I tak sobie siedzimy. Mija jedna godzina... Kolejna... O pierwszej podłączyli mi oksytocynę. Dawkowali powoli. Tętno Cyryla super, skurczy brak. Do piątej skurcze nie przekraczały 20 chociaż brzuch zaczynał mnie delikatnie boleć. Dawka oksytocyny cały czas była zwiększana. Szkoda mi było mojego męża - biedak nic nie zjadł w domu i był bardzo zmęczony. Jakoś koło siódmej rano zaczął mnie boleć brzuch, ale skurczy nadal nie było. Miał przyjść o siódmej lekarz i przebić mi pęcherz płodowy. Ale o siódmej na sąsiednie łózko przyszła jakaś kobieta z bólami i 7.05 już miała synka na piersi... Prawie się popłakałam. Po pierwsze dlatego, że usłyszałam pierwszy krzyk jej dziecka, a po drugie - już byłam zmęczona tym czekaniem, tym, że się nic nie dzieje, a w tzw. międzyczasie już kilka kobiet urodziło.
    O ósmej przyszedł do mnie lekarz i przebił pęcherz od dołu. Wtedy już miałam skurcze, bo pamiętam, jak mi siedział między nogami i pytał się "pani Paulino, czy idzie skurcz". Przyszła też nowa położna, młoda dziewczyna, mąż mówi, że Magda ma na imię, ja nie pamiętam. W każdym razie, później już zaczęły się skurcze, zaczęłam płakać, miałam problemy z oddechem. Kazali mi oddychać - a ja nie mogłam, dławiłam się łzami. Nie działało na mnie nawet to, że małemu słabło tętno - nie byłam w stanie właściwie oddychać.
    Po trzecim pytaniu mojego męża o znieczulenie powiedziałam, że chcę. Na początku mi odmówili, bo nie było rozwarcia. W tym czasie też pojawiła się lekarka, która prowadziła moją ciążę. Wydawało mi się, że strasznie dużo czasu minęło, ale podobno o 8.30 badała mnie położna i było już 5 cm rozwarcia. Zapewne przez to, że przewalili mnie oksytocyną, która po przecięciu pęcherza płodowego znacznie przyspieszyła akcję porodową. Dostałam znieczulenie, które przyniosło niewielką ulgę. Ale jak położna zaproponowała mi przejście do wanny, to już nie mogłam na nogach ustać, byłam ledwo kojarząca, co się ze mną dzieje, było mi wszystko jedno...
    --
    •  
      CommentAuthorluczynka
    • CommentTimeJan 11th 2008
     permalink
    Wydaje mi się, że odkąd dostałam znieczulenie to już położna i moja lekarka była ze mną cały czas. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy mnie zbadali znów i położna stwierdziła rozwarcie na 9 cm i drugą fazę porodu... Kiedy zaczęły się skurcze parte, znów wrócił ból... Wrzeszczałam jak opętana, wydaje mi się, że cały szpital mnie słyszał. I znów problemy z oddechem, lekarka podawała mi tlen, mąż ocierał czoło z potu. Położna przećwiczyła ze mną chyba z 6 pozycji albo i więcej. Ostatnią była na plecach z przytrzymywanymi nogami.
    Gdzieś w międzyczasie pojawił się jakiś lekarz, nie wiem, ważniejszy jakiś i powiedział, że jak nie urodzę w ciągu 15 min, to cesarka. Lekarka z położną zgodnie stwierdziły, że urodzę.
    Jak przechodziła główka, myślałam, że mnie rozerwie, że umrę i jak mi kazali przeć, chciałam się wyłączyć, nie miałam już siły. Ale jakoś wypchnęłam główkę. Położna położyła mi dłoń na główce, ale było mi nadal było wszystko jedno. Ale podjęłam ostatni wysiłek, żeby wypchnąć z siebie ciałko i po chwili synuś wylądował u mnie na brzuchu. Zaraz go lekarka i mój mąż obrzucili pieluchami tetrowymi. Chyba wtedy też zrobił na mnie pierwszą kupę.
    Nie wiem, ile czasu tak na mnie leżał, ale to było tak niewiarygodne, nie mogłam uwierzyć, że to się stało, że się urodził... Mąż oczywiście przecinał pępowinę.
    Nie byłam nacinana, miałam niewielkie pęknięcie, ale nie wiem, ile szwów mi założyła. W każdym razie, później jak leżał koło mnie, mój mąż zadzwonił do mojej mamy. Cyryl akurat zapłakał. Mama pyta - a kto tam płacze. Mówię, że syn. Ona - czyj syn. Mówię - mój. Nie mogła na początku uwierzyć, że urodziłam, termin miałam przecież na za dwa tygodnie...
    Nie wiem, ile byliśmy w sumie razem na porodówce, polityka szpitala mówi o dwóch godzinach, ale chyba po półtorej zabrali go z moim mężem na ważenie i pierwsze badanie. Wtedy dali mi jakieś śniadanie. Dopiero jak mi je przynieśli, to doszło do mnie, że jestem strasznie głodna. jeśli chodzi o moje wrażenia z porodu - to jestem strasznie wdzięczna mojej położnej i lekarce, uważam, że mi obie bardzo pomogły.
    Później na wózku położna zaprowadziła mnie do pokoju, tzn, mąż pchał wózek, a położna wózeczek z dzieckiem. Na położniczo-noworodkowym nie było miejsc, położyli mnie na pooperacyjnym. warunki super, łazienka z prysznicem, toaleta, bidet (nieoceniony w pierwszych dniach!!). Następnego dnia dokwaterowali mi panią po cc. Jak się na nią patrzyłam, to dziękowałam opatrzności, że mnie nie pocięli, chociaż w trakcie porodu przyszła mi do głowy taka myśl.
    Oczywiście, nie było łatwo. Miałam problemy z przystawianiem do piersi. Położne przychodziły często, bo nie byłam sobie w stanie sama sobie poradzić. W dniu w którym mieliśmy wyjść okazało się, że mały tak spadł na wadze, że pediatra powiedziała, że nas nie wypuści. Zarządziła ważenie wieczorem i ewentualne dokarmianie. Okazało się to konieczne, mały spadł o kolejne 30 g.
    Wieczorem przenieśli mnie do innej sali, na położniczo-noworodkowym. Przez całą noc przychodziła do mnie położna i pomagała mi karmić.
    Następnego dnia małemu zbadano drugi raz poziom bilirubiny - od razu kazali go zawieźć na patologię noworodka pod lampy, wyszło ponad 18. Lekarka powiedziała, że co najmniej do piątku będzie się naświetlał (była środa). Ostatecznie okazało się, że się naświetlał do poniedziałku. Chodziłam co 3 godziny ze swoim odciągniętym mlekiem, bo mały albo nie chciał ssać albo ssał np. 20 min, a się okazywało, że wyssał 10 ml chociaż już wtedy pokarmu miałam full...
    Spędziłam w szpitalu w sumie 9 dni i nie mogę narzekać na opiekę. Położne zawsze miłe, okazały mi dużo serca, lekarze ok.
    Refleksja: zaraz po porodzie mówiłam, że to moje pierwsze i ostatnie dziecko, nigdy więcej tego bólu... A teraz chyba nie mogłabym wykluczyć.
    --
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeJan 11th 2008
     permalink
    Bardzo ładny opis, dzięki! Fajny dialog z Mamą :)
    --
    •  
      CommentAuthorVall
    • CommentTimeJan 11th 2008
     permalink
    W sumie piękna historia :smile:

    ehhh - tak to juz jest - że to co wydaje sie nam byc nie do wytrzymania, zniesienie - przetrwamy - my Kobietki :bigsmile:
    --
  8.  permalink
    Witam. Wklejam link do bardzo poruszajacego arykulu o przyjsciu na swiat dziecka niepelnosprawnego. W zasadzie artykul nie jest w calosci o porodzie, nie jest przede wszystkim o porodzie ale zalezalo mi zeby przynajmniej kilka z was zacheciec do lektury a nie bardzo wiem w jakim watku umiescic informacje.
    http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&cr=0&kolej=0&art=1200314855&dzi=1104786574&katg
    •  
      CommentAuthorIWA
    • CommentTimeJan 17th 2008
     permalink
    PIĘKNA HISTORIA!
    Brakuje słów, żeby opisać postawę tych rodziców!
    Jestem w pracy , ale w przerwie na kawę zdecydowałam sie przeczytać ten artykuł i spłakałam się jak bóbr, wszyscy wystraszyli się, że może coś się stało, ale teraz sami czytają!Już za chwilkę sami zrozumieją!

    tom_lukowski - DZIĘKUJĘ!
    --
    •  
      CommentAuthorzuza
    • CommentTimeJan 17th 2008
     permalink
    Ja też prawie płakałam, ale wolałabym nie urodzić takiego dziecka, niż potem przeżywać traumę porodu, śmierci, i pogrzebu.
    --
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeJan 17th 2008
     permalink
    Ja również jestem wzruszona tym artykułem ... Człowiek zaczyna inaczej patrzeć na wszystko ...
  9.  permalink
    Chyba mimo wszystko nie powiedziałabym tak jak Iwa,ze jest to PIĘKNA HISTORIA.
    Mam nadzieję,że NIGDY nie pojawi się na naszym forum taki opis porodu napisany przez 28-dniową foremkę.

    W biegu codziennych dni, czasem zapominam podziekować Bogu za szczęście, jakim są moje zdrowe dzieci
    • CommentAuthorviki2626
    • CommentTimeJan 17th 2008
     permalink
    Ja również nie potrafiłabym usunąć taką ciążę, ale nie potrafiłabym też z taką dojrzałością i pokorą do niej podejść. Zazdroszczę tej rodzinie tak wielkiej wiary i ufności. Dla mnie byłby to okres depresji, łez. Dla nich był to okres obcowania z Bogiem. Podziwiam ich.
  10.  permalink
    juz wczesniej czytałam ta historie i szczerze powiem,ze podziwiam rodziców tego dziecka.musieli byc bardzo ze soba zwiazani emocjnalnie bo wiadomo ze jeden wspierał drugiego a to dodawało im siły żeby podjac taka decyzje.A mąż nie zawsze umie znależć sie w takiej sytuacji niestety...

    i własnie po takich historiach dopiero otwieraja sie nam niekiedy oczy ,że jestesmy ogronymi szczesciarami majac zdrowe dzieci..
    --
    •  
      CommentAuthorMamadusi
    • CommentTimeJan 17th 2008 zmieniony
     permalink
    TO MOZE I JA OPISZE TROCHE SZCZESCIA POMIESZANEGO ZE STRACHEM

    Bylam w dziewiatym miesiacu ciazy termin porodu byl wyznaczony na 5wrzesnia niestety byl dopiero 13 sierpnia tego dnia zle sie poczulam ale chcialam zrobic wszystko by tego dnia nie urodzic chcialam by ten dzien nalezal tylko do Martynki tak przeczekalam do 15 sierpnia wieczorem gdy naprawde zaczelo sie cos dziac moj M wiedzial ze cos jest nie tak ale ja nie dawalam poznac po sobie zbywajac go zdawkowym ze tak ma byc przechodzilam cala noc wyszykowalam M do pracy i dalej tlumilam bol o godz 8 rano nie dalam juz rady i zadzwonilam po mame po czym o 10 dotarlysmy do szpitala tam 40 min usg po czym szybka decyzja CC oczywiscie nie tak szybko to poszlo skurcze byly juz co 7 min wody i czop odeszly a ja lezalam czekajac na wynik krwi i anestezjologa godziny sie dluzyly byla godz 14 gdy M zadzwonil a ja powiedzialam mu ze to ten dzien nasza coreczka wybrala na narodziny po godzinie byl juz obok mnie znieczulenie pamietam jak cos okropnego cztery razy wkuwal mi sie do kregoslupa bolalo jak diabli o 16 15 urodzilam Klaudusie samo wyciaganie pamietam przez szarpniecia i rwanie ale byla czekalam w nadziei na jej krzyk niestety przez kilka sekund nic bylam przerazona gdy nagle z nienacka uslyszalam ja te glosne łaaaaaaaaa Klaudia nie mogla podjac proby oddychania wiec dostala tylko 5 punktow apgar po 3 min juz bylo 7 pisze juz bo balam sie ze tylko 5 po pol godzinki zaczela sama oddychac co bylo dla mnie ogromna rdoscia niestety w trakcie porodu wystapil u mnie krwotok i byla potrzeba usuniecia lewego jajnika po wszystkim zostalam przewieziona na sale po operacyjna i przez 5 godz nie moglam sie ruszac okolo 22 30 przyniesli mi moja kruszynke zeby ja nakarmic plakalam jak bobr bo widzialam ja pierwszy raz od razu dostrzeglam w niej podobienstwo noskow jej i Martynki wiem ze BÓG zabral nam naszego aniolka bo byla mu tam potrzebna a w zamian dal nam drugiego teraz patrze na moja 5 miesieczna kruszyne i wiem ze czlowiek jest w stanie wiele wycierpiec i dac z siebie by miec kogos kogo bedzie mogl kochac do konca zycia wiem ze juz moge nie moge miec dzieci choc kto wie ale nie przeraza mnie to bo tam w góze mam aniolka ktory spoglada na mnie kazdego dnia i drugiego tu na ziemi na ktorego spogladam ja i co dzien dziekuje za to ze moge doswiadczac roli mamy .............
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.