Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorOsorya
    • CommentTimeJul 24th 2012
     permalink
    To i ja opiszę swój poród.Który zresztą sobie wykrakałam;]

    W środę 04.07 (tego dnia miałam zgłosić się na IP na preindukcję porodu,bo byłam grubo po terminie) obudziłam się o 4 nad ranem,bo poczułam dosyć silny ból brzucha-coś w podobie do bólu "biegunowego".Myślę sobie "fajnie, nic mi się nie marzyło bardziej jak sr*ka o 4 nad ranem".:devil:
    Poszłam do ubikacji i zdziwiona po chwili wróciłam spowrotem,bo zupełnie przeszło.Położyłam się próbując zasnąć.Po chwili poczułam dosyć silny ból w lędźwiach.Z nadzieją spojrzałam na zegarek i czekałam.Po równych 10minutach kolejny skurcz.Do 6 rano skurcze przybrały na sile i były już co 5-7 min.Obudziłam Arka i ruszyliśmy do szpitala.
    Surcze trwały nadal,ja w poczekalni (bo przede mną było 5 babeczek ze skurczami) powoli zaczynałam chodzić po ścianach-tak silne miałam skurcze,ale nadal co 5min.
    Wzięli mnie na KTG,skurcze regularne,mocne.Tętno dziecka w normie.
    Lekarka karze siąść na fotel i rozłożyć nogi;] Mierzy rozwarcie: 2cm. Ja załamana,że dopiero 2cm,a ból naprawdę spory.Dobijałam się myślą,że będzie jeszcze gorzej:cool:
    Przychodzi pielęgniarka,karze się przebrać w koszulę,A. założyć ochraniacze na buty i sruuu na porodówkę.
    Pierwsze 2h przesiedzieliśmy w takiej porodówkowej poczekalni,bo wszystkie sale zajęte.
    Humor mi dopisywał,bolało ale przerwy pomiędzy skurczami nadal wynosiły 5min więc miałam całe 5 min na rozluźninie się i chwilowe zapomnienie o bólu;]
    Po 8 wzięli mnie na salę porodową żeby zmierzyć rozwarcie,podać antybiotyk (miałam dodatni wynik posiewu) i kroplówkę z elektrolitami.
    Rozwarcie między 3-4 cm.Ból znośny.Chodzę przypięta do kroplówki.Na skurczu kucam,bo podobno pomaga.
    Mijają 3h.Słyszę,że babeczki jedna po drugiej rodzą,a ja nadal w dwupaku.Przychodzą mnie zbadać.Rozwarcie 5cm.Ja już zielona z bólu.
    Położna karze skakać na piłce w czasie skurczu.Skaczę ściskając A. za rękę.Bardzo boli.Staram się pamiętać aby oddychać.Żeby malutka była dotleniona.
    O 12:30 kolejne badanie.Nadal 5cm.Podczas badania pęka pęcherz płodowy,wylewają się wody w ilości ogromnej-całe szczęście czyste.
    Położna mówi,że podłączy mnie pod KTG,bo dosyć długo to już trwa.Leżę podpięta i nieprzytomna z bólu.Przez cały czas miałam bóle krzyżowe.
    Arek starał się ze mną rozmawiać,ale podczas puszczającego mnie skurczu odpływałam.
    Nie wiem która była godzina kiedy znów przyszła położna mnie zbadać.Usłyszałam tylko,że jest 7cm,a główka nadal wysoko.W tym samym momencie poczułam,że muszę przeć.W czasie skurczu krzyczałam,wiedziałam że jeszcze nie mogę,że dziecko jest za wysoko.Zresztą położna cały czas mi powtarzała,że jeszcze nie czas.
    Po chwili w sali pojawił się ordynator,lekarka która mnie przyjmowała na oddział i jeszcze jeden lekarz.
    Ja już odpływałam.Pamiętam jedynie,że ordynator zapytał lekarkę "Czy to ta co miała 19...?" No i nie pamiętam 19 czego,bo w tej chwili miałam skurcz i krzyczałam.
    Ordynator bada,patrzy na KTG.CIĘCIE!-krzyczy.Do mnie mówi: Grozi nam zamartwica płodu.Musimy Panią ciąć,bo nie urodzi Pani tego dziecka sama.
    Zaczynam wpadać w panikę,A. stara się mnie uspokoić.Podają mi coś dożylnie.Skurcze jakby ustępują,mam drgawki.Położna mnie podnosi,dalej leją się ze mnie wody,wkłada mi ligninę między nogi i prowadzi do sali na przeciwko.Pomagają położyć się na stole,wbijają igłę w plecy,czuję błogie odrętwienie.Nic nie boli,jest przyjemnie:)
    Anestozjolog ze mną rozmawia,a raczej ja kiwam głową,a on mówi,tłumaczy.
    Słyszę jak rozcinają mi skórę,zaczynają wypychać dziecko naciskając mi na brzuch i klatkę piersiową.Naciskali tak mocno,że aż anestozjolog się zaniepokoił,bo podczas nacisku spadało mi tętno.
    Przestali naciskać,słyszę płacz dziecka,mojego dziecka:) Po chwili ją widzę,badają ją,ubierają i śmieją się,że włochaty kędzior z niej:) Zaczynam płakać ze szczęścia,nie umiem oderwać od niej wzroku,w okienku widzę zapłakaną twarz mojego A.
    Położna podstawiła mi malutką do twarzy żebym mogła się z nią przywitać.Dostaje pierwszego buziaka w czółko od mamusi:) Tak bardzo chciałabym ją przytulić,ale wiem że teraz na to będę musiała poczekać.
    Jestem dumną mamą:)

    Lena urodziła się 04.07.2012 o godzinie 15:05 przez CC.Waga 3560, 58cm, 10pkt Agpar.
    --
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeJul 24th 2012
     permalink
    Hormony chyba zaczynaja u mnie działać, bo się popłakałam :bigsmile:
    Gratulacje Osorya jeszcze raz!
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 24th 2012
     permalink
    Osorya, rozbeczałam się i aż mnie ciarki przeszły, dobrze że z Wami ok! Gratulacje!!!
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeJul 25th 2012
     permalink
    Kto Cie badał przed pęknięciem pęcherza, lekarz czy położna?
    •  
      CommentAuthorOsorya
    • CommentTimeJul 25th 2012
     permalink
    Przez ten poród na dzień dzisiejszy nie planuję więcej dzieci.

    Lily- pęcherz pękł w trakcie badania.Badała mnie położna przez cały czas.Na samym końcu dopiero przyszli lekarze jak podjęli decyzję o cesarce.
    --
    •  
      CommentAuthormooniia
    • CommentTimeJul 25th 2012
     permalink
    Osorya: Przez ten poród na dzień dzisiejszy nie planuję więcej dzieci.

    osorya szok minie i zatesknisz za kolejnym malenstwem. Ja tez miałam dramatyczne przezycia z pierwsz cora, cc na cito w 31,4 oiom moj i jej, ale jak widzisz czekam na czwarte :) Tych przezyc nie zapomnisz, ale one z czasem zrobia sie bardziej odległe, mniej realne, poza tym słodycz macierzynstwa przycmiewa wszystko :) bedzie dobrze zobaczysz :hugging:
    -- mama piątki :)
    •  
      CommentAuthorKakai
    • CommentTimeJul 29th 2012
     permalink
    Zebrałam się na opis mojego porodu
    ...w nocy z 23/24.07 zaczęłam odczuwać dosc bolesne skurcze, nieregularne, trwały one do rana do 10 i ucichły gdy pomysąłam o jeździe do szpitala. Ta noc była niestety nieprzespana, bo wtedy ból wydawał mi się silny heheh. Kolejnej nocy z 24/25.07 od 22 zaczęły się skurcze, regularne co 15 minut, leżałam i wyczekiwałam czy to to, jednoczesnie bolało mnie. Skurcze sie nasilały i byly co 8 minut, wtedy z tZ troche niepewni, stwiedzilismy że się ubieramy i jak nie ucichną to ejdziemy. O północy usidlismy w pokoju i liczylismy co ile są, były tak co 7-8 i tak przesiedzilismy do 1:00, wtedy uznalismy ze jedziemy do szpitka. Pod szpitkiem zaczełam cykać i kazalam TŻ zatrzymac sie i czekamy czy mam skurcze, były 2 regularnw no wiec pojechalismy. W szpitalu połozne mnie szybko przyjeły, ewidetnie im sie nie hciało i zawołlały dośc młodego elkarza którego nie znam( a miasto małe) więc takim troche nie ufam, bo pewnie jeszcze bez specjalizacji:/ zbadal mnie i rzucił "1,5 cm rozwarcia, daleko w polu...". POłozne oznajmyły mojemu męzowi ta radosna nowine i spławiły na drzewo ze ma jechac do domu, ja zostaje.chwilke poczekał, pożegnał sie ze mna, a ja troche załamana tym wszytskim poszłam na porodówke ale na KTG tylko nie przeraziła mnie wcale-a słysząłam rózne opinie. Połozna podłącyzła mnie, skurcze mi sie nasiliły, tam były na poziomie 30 i powiedziała, że musiałbybyć z 6 razy mocniejsze żeby byl poród i że mamy "falstarcik". Ja ju z widziałam jak chodze zbrzuchem jeszcze 2 tygodnie. Połozyłam sie do łózka- w pokoju były już 3 dziewczyny. Skurcze mi sie nasilily, były co 5 minut i bardzo bolały, stękałam na tym łżku i nie przespałam 2 nocy z rzędu. Rano poznałam "współokatorki i wstyd mi było że tak stekam, a tu falstart tylko... Ordynator kazał mi przyjśc na wizyte i o 8:00 mnie zbadał mówiąc że mam dobre 4cm rozwarcia, obok była lekarka którą znam z naszego miasta i oba powiedziała, "pochodzić pochodzic i dzisiaj rodzimy". To się ucieszyłam Zaczęłam chodzić po korytarzu, bolało mnie, ale wciąz spotykałam kogoś nzajomego to sie pogadało. W międzyczasei zaczęły sie zwalać nowe ciężarówy rodzące, normalnie wysyp bo tu dziennie ejst może 1 poród! Padła fama że dzis plaga i beda porody jeden za drugim. Ok 11:00 polozna zawołała mnie na "wlewik". Wlala i kazała isc na koniec korytarza do WC, szłam szybko, i ledo zdazyłam, nie obyło się bez rykoszetów Po tym zadzoniłam do męża żeby przyjechał bo bede rodzic. Był migiem w szpitalu, podjarany a ja juz mega zmęczona tymi skurczami, byłu już co 2 minuty i bardzo bolały na kązdym zginałam sie wpół i zapomniałam o oddychaniu łaziła po korytarzu do 12 i byłam zla, że rodze prawie na korytarzu, ale sporzatali akurat poródówke. o 12:00 weszłam ja, podłączyli mnie pod KTG i zostalismy sami z TŻ, za chwile zajrzała moja połozna środowiskowa(oddziałowa w tym szpitalu, niebędąca przy moim porodzie z racji obowiązków innych i powiedziała ze jak chce moge wziac zobie prysznic i pochodzic po korytarzu, tak zrobilam, niestety pryszic tak nasilił, że trwał chyba minute i wyszłam, na korytarzu wytrzymałam tez krótko i uznałam ze tak boli ze juz chyba rodze. Polozna rodzaca ze mna podłaczyla mnie pod KTG i sprawdziła rozwarcie-"dobre 6 cm", myslałam że ja uduszę, ja już tak cierpiałam a tu marne 6. No to leżałam i gadałam z mążem, a na każdym skurczu zwijałam sie i robiłam głupie miny, na KTG pisały się w granicach 50-70 co 2 minuty. po jakims czasie połozna sprawdziła rozwarcie było 7, a ja juz czułam bóle troche jak do parcia. Podczas tego badania rozwarcia pękl pęcherz i wyleciały wody. Nie slysząłam i nie czułam, żeby to był jakis wielki chlust. Skurcze sie nasiliły, było za chwile 8cm, a ja czułam powoli potrzebe parcia, połozna kazala mi popierac i masowała mi wciaz krocze. Parłam na skurczach, dawałm z siebie wszytsko, ona mnie mobilizowała, jak usłyszłam, że widzi włoski to byłam szczesliwa... ale ten czar prysł kiedy parłam dalej a postepów nie było. Wyleciała gdziesz syzbko i wróciła, za chwile wparował lekarz(ten mlody doktorek co badał mnie w nocy:/). No i gdzies w oddali mignal mi chwile ordynator patrzacy mi w krocze jak w telewizor. Parłam nie słysząłam juz wsparcia że cos idzie do przodu, doktorek oblizyl pas KTG i powiedział "beda kleszcze", slsyzałam że serduszko biło wolno, ale wszytsko dzialo sie tak szybko, ktos mi chyba podał głupiego jasia czy cos podobnego. Nie patrzyłam juz na to co robie i co biora do reki, w tle widziałm pediare i pielęgniarke noworodkową z krzywą miną. Z chwile ujrzałam małego całego w krwi mąz płakał ja bylam przeszczęsliwa, tuz przy mnie odsluzowywali go, pokazali tylko i poszli szybko go ogarnąć. Nie zapomne tego widoku nigdy Patrzyłam po sali i w oddali widziałam TŻ i nózki synka. Myslałam o nim,a czułam jak ktos uciska mi brzuch-chyba wypychali lozysko, potem czułam coś, nie wiem czy to łyżeczkowanie było? Ktos połozył mi czystego synka na piersiach, bylam wzruszona! Potem czułam szycie, lekarz powiedział mi że mam 2 nacięcia, i pęknięcie pochwy. Gdy to mówil spojrzałam na niego iskojarzył mi się z rzeżnikiem-mial mega okrwawione rekawiczki. Potem polozna kaząla mi usiac na wózki i zawiozła mnie do sali, a mi normalnie glowa sama opadła. Połozylam sie na łózko, przwiexli malego i próbowałam go karmić, ale nie łapał. Usłuyszłaam ze o 22 mam wstac na siku. No wiec o 22 usiadłam na lózki i zakręciło mi sie w głowie. I tak po 10 próbach rano wstalam na siku, ale szłam juz polozna, która strasznie sie bala o mnie, byłam blada jak trup, okazało sie że straciłam sporo krwi, hemoglobinka wyszla 5. ALe w sumie to juz nie poród, w każdym razie tej nocy malego nie mialam przy sobie bo nie mogłam do niego nawet wstać
    Jan urodził sie 25.07 o 16:00, waga 3500g i 54 cm, 9pkt, po minucie 10.
    --
    •  
      CommentAuthormooniia
    • CommentTimeJul 29th 2012
     permalink
    swoje przeszłas, ale dobrze, ze juz po :bigsmile:
    -- mama piątki :)
    •  
      CommentAuthorAnula85
    • CommentTimeJul 29th 2012
     permalink
    Cześć dziewczyny przepraszam,że piszę tak nie w temacie ale nie wiem gdzie zadać to pytanie więc zapytam was .Gdzie w Warszawie można zrobić tanio USG w 3D .Ja teraz jestem w końcówce 16tc a normalne usg mam zaplanowane dopiero na początek września.Chyba umrę z ciekawości do tego czasu więc chce się wybrać na to w 3d pytanie tylko gdzie?
    --
    •  
      CommentAuthorAnula85
    • CommentTimeJul 29th 2012
     permalink
    Ja mam wykupiony pakiet medyczny właśnie w Mariocie ale to usg mam niestety 100% płatne.Wczoraj byłam na wizycie kontrolnej u Dr.Piasny i lekarz mi powiedział ,że na moim miejscu poczekał by do września ale wiecie jak to jest pierwsze dziecko w drodze i straszna ciekawość.
    --
  1.  permalink
    Anula proponuję wejść na wątek przyszłe mamusie lub na mamusie rozpakowame, ewentualnie na nasze brzuszki i usg maluszki
    --
    •  
      CommentAuthorP_Madzia
    • CommentTimeJul 29th 2012 zmieniony
     permalink
    no to prawię po dwóch tygodniach i ja opowiem o moim porodzie :)

    16 lipca wraz z moim M mieliśmy pojawić się w szpitalu na KTG. Mieliśmy jechać na ok 19 ale nie wytrzymaliśmy i o 17 byliśmy na miejscu. Podłączyli mnie pod ktg i pojawiły się regularne skurcze, dokładnie takie same jakie pojawiały się od dwóch tygodni. Pomyślałam, że kolejny tydzień z ogromnym brzucholem przede mną. Przyszedł lekarz - okazało się, że akurat mój sąsiad ma dyżur (zarzekałam się, że nigdy w życiu do niego nie pójdę, o ironio!) zbadał mnie, zajrzał w kartę i powiedział, że nadal 2 niepełne palce rozwarcia, szyjki brak i wszystko wygładzone... czyli teoretycznie możemy rodzić ale niestety skurczy powiększających rozwarcie nie ma... i tu padło najważniejsze tego popołudnia pytanie. "To co ? rodzimy dziś ?" powiedziałam, że ja chętnie ale nie wiem jak Mała. Zrobił masaż szyjki i powiedział, że już są luźne 2 palce i że mogę jechać do domu, ogarnąć się, wziąć rzeczy i wracać. Tak więc zrobiliśmy. Mój M zjadł obiad, który moja mama w niego wcisnęła, ja zabrałam torby i na 19 byliśmy spowrotem w szpitalu. Załatwiłam formalności, przebrałam się w porodową koszulę i poszłam za położną na salę porodową. Włożyli mi werflon i podłączyli pod oksy, która jak sie później okazało nie bardzo na mnie działała. W między czasie mieliśmy komedię na sali porodowej ponieważ przyjechała moja siostra ze szwagrem, były wygłupy, przebieranie się w fartuch lekarza, sesje zdjęciowe, jedzenie kurczaków (oczywiście nie przeze mnie a przez moich najbliższych :)) po czym o godz. 24:45 zaczęły mi się pierwsze, regularne, silne skurcze co 1,5 minuty. Mój szwagier się zebrał - zaznaczając, że czeka na znak jak Mała się pojawi, została siostra i mój M. W życiu nie bluzgałam tak strasznie jak na skurczach. o 1 w nocy przeblili mi pęcherz i już poszło...po niecałych 2 h miałam rozwarcie na 10 cm i zaczęły mi się skurcze parte. Wskoczyłam biegiem na łóżko. Mój M stanął za mną aby pchać mi głowe do klatki piersiowej, przypominał o oddychaniu i o zamykaniu oczu, moja siostra stanęła tak, aby dokładnie widzieć jak wyłazi jej pierwsza siostrzenica. Zaczęłam przeć z myślą, że jeszcze jakieś 30 minut i mała będzie na świecie... wystarczyło mi 10 minut i 4 skurcze parte... przy 3 skurczu mój M widział już między moimi nogami główkę... 4 skurcz wypchnął Młodą na świat - byłam przeszczęśliwa! M dumnie przecinał pępowinę a moja siostra jak postać z kreskówki - ponoć jak zobaczyła główkę przeszkliły jej się oczy, jak Marianka wyskoczyła zaczęła płakać ze wzruszenia jak bóbr :) dostałam Małą na pierś - nie mogłam uwierzyć, że jest już ze mną... Uważam, że poród miałam super. 2 h 18 min i Młoda była z nami :) Marianna przyszła na świat o godz. 3:03, dostała 10 pkt, ważyła 3550 kg i mierzyła 57 cm... aha i ma cudnie długie nogi :) na pewno nie po mamusi... :) Dziewczyny, każdej z Was życzę tak sprawnego i niezapomnianego porodu!!!!!!!
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeJul 29th 2012
     permalink
    jendego nie rozumiem... jeśli wszystko szło tak pięknie - to po co ta OXY? :shocked:
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 29th 2012 zmieniony
     permalink
    Natalaa: jendego nie rozumiem... jeśli wszystko szło tak pięknie - to po co ta OXY? :shocked:


    Też to samo pomyślałam - jeżeli nie było wskazań, to po co oksy, po co masaże szyjki, przebijanie pęcherza?
    •  
      CommentAuthorP_Madzia
    • CommentTimeJul 29th 2012 zmieniony
     permalink
    A dlaczego ten pośpiech ? wszystko przez moje łożysko... do tego po dwóch tygodniach z rozwarciem i brakiem szyjki nic się nie działo a skurcze były zbyt słabe aby poród postępował. A masaże szyjki spowodowały, że rozwarcie szło szybciej dzięki czemu i ja i Młoda nie męczyłyśmy się...
    •  
      CommentAuthorasia_
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    hydrozagadka: jeżeli nie było wskazań, to po co oksy, po co masaże szyjki, przebijanie pęcherza?


    czasem tak dają żeby przyspieszyć .. Mnie też pytali przy pierwszym porodzie czy rodze czy idę na patologię . Jak powiedziałam ze rodzę to poszła w ruch oxy i przebijanie pęcherza . Po tych "zabiegach " urodziłam w 15 min a wcześniej męczyłam się na sali 9h . Co prawda było to dość dawno ale może nadal jest praktykowane . Mam nadzieję że teraz dojadę do szpitala z rozwarciem do porodu ( marzenie :wink: )
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    asia_: Mnie też pytali przy pierwszym porodzie czy rodze czy idę na patologię


    A to jest moim zdaniem trochę niefajne... To takie stawianie pod ścianą - jakby się pytać stojącego na wieży "popchnąć cię, czy sam skaczesz?". Nie wiem, czasem mam wrażenie czytając opisy, że lekarzom się śpieszy, że produkcja taśmowa i takie tam, bez ludzkiego podejścia kompletnie.
    --
    •  
      CommentAuthorasia_
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    The_Fragile: A to jest moim zdaniem trochę niefajne...

    Teraz też tak myślę i dlatego mam nadzieję ze teraz dotrę do szpitala z rozwarciem . Bo wtedy po 1,5 mca leżenia na patologi z nogami do góry i zakazem wstawania z łóźna nawet do WC , to wolałam rodzić niż tam znowu trafić
    --
    •  
      CommentAuthormooniia
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    The_Fragile: opisy, że lekarzom się śpieszy

    to pewnie tez bo czesto fizycznie brakuje miejsc, jak i jednak chca sie ustrzec przed powikłaniami długo trwajacych porodów i oskarzen w ich strone. Jak ja rodziłam Marte to tez kazali mi decydowac czy chce rodzic naturalnie swiadoma ryzyka jakie to za soba niesie czy jednak cc, wybrałam cc bo jednak bałam sie komplikacji i nie mam z tego powodu traumy. Ale wiem, ze jest taki ped na jak najbardziej naturalne porody bez niczego, ze niestety rosnie tez ilosc sfrustrowanych matek bo jednak im sie nie udało. Nie wiem czy to ma jakis sens, najwazniejsze w tym wszystkim jest bezpieczesnstwo i matki i dziecka i czasem tzreba swoje plany i marzenia odłozyc na inny raz. Z jakiegos powodu spadła znacznie umieralnosc okołoporodowa w momencie kiedy w porody wkroczyła medycyna a nie tylko czysta natura
    -- mama piątki :)
    •  
      CommentAuthorjudka25
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    Mnie strasznie denerwuje kult porodów naturalnych. Owszem, ja też chcę urodzić naturalnie, bo chyba większość z nas by chciała. Jednak to co słyszę co raz częściej, ze niby ta cesarka jest taka tragiczna, to już mnie wkurza. Wciska się przyszłym mamom w głowę jakieś herezje na ten temat, a potem kobiety obwiniają się, czują się niedowartościowane, bo nie urodziły normalnie tylko przez cesarke. A czy to ważne jaki to był poród? Najważniejsze, że dziecko i matka po tym czy tamtym porodzie są zdrowi. I oczywiście jeśli w trakcie porodu naturalnego lekarz zasugeruje cesarkę, to ani chwili się nie będę zastanawiała. Takie zaboboniaste myślenie o cesarce słyszę tak często od koleżanek, jakby kobiety przez cesarke robiły krzywdę dziecku (a przecież jest odwrotnie, bo bez powodu się jej nie wykonuje, no chyba że ktoś chce na życzenie). Ostatnia bzdura, którą usłyszałam od teścia......... " w razie komplikacji to nie decyduj się na cesarkę, bo czytałem badania, że dzieci z cesarki są potem w życiu głupsze":devil: wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr aż mnie nosi, jak sobie to przypomnę.
    •  
      CommentAuthorKatarzynka
    • CommentTimeAug 4th 2012 zmieniony
     permalink
    A przypadkiem nie zmniejszyła się umieralność okołoporodowa nie tylko dzięki temu, że medycyna "wkroczyła" w porody? Ale wzrósł poziom higieny, ogólnie polepszyły się warunki życia? W pełni rozumiem wagę tego, że zmniejszyła się umieralność okołoporodowa dzieci, naprawdę. Ale to jeszcze nie powód, żeby ta medycyna pozbawiała matki godności, prawa stanowienia o sobie i przede wszystkim: całego wachlarza emocji, hormonów, siły, jakie mogą być udziałem kobiety w przypadku fizjologicznego, dobrze przebiegającego (niekoniecznie w tempie ekspresowym) porodu. Rodziłam dwa razy w szpitalu, z każdego porodu mam dobre wspomnienia, ale drobne różnice pomiędzy pierwszym a drugim sprawiają, że pierwszy bym określiła "było dobrze", a drugi "było super, chcę więcej!". Serio! Tak jak ostatnio rodziłam, to ja mogę jeszcze ho ho... dużo dzieci urodzić. A nie miałam znieczulenia, owszem bolało, wrzeszczałam, ale było super, po prostu. Wiem, że dużo zawdzięczam takiemu, a nie innemu przebiegowi porodu, ale dużo też zawdzięczam położnej (nieopłaconej!), która wysłuchała, jakie są moje oczekiwania, pozwoliła mi rodzić tak, jak chciałam i była wsparciem. Rozumiem osoby, które mówią "byle dziecko było zdrowe", kobiety, dla których poród nie jest dobrym wspomnieniem, ale naprawdę matka w tym porodzie jest równie ważna jak dziecko. A wspomnienia z porodu mogą być czymś, co chciałoby się wypchnąć z pamięci, widząc tylko wspaniały efekt tego wydarzenia, a może być i tak, że będzie się chciało pamiętać jedno i drugie. I wtedy będzie i cudne, zdrowe dziecko, i matka, dla której poród będzie źródłem siły, takiej no... pierwotnej kobiecej mocy :wink: Może to brzmi trochę górnolotnie, ale ja mam takie wspomnienia i naprawdę każdej kobiecie bym życzyła takiego porodu i takiego traktowania jej oczekiwań. Kiedy słucham opowieści przyjaciółek, czytam opisy, z których słychać zwątpienie, poczucie zagubienia, brak wsparcia dla rodzącej, to jest mi po prostu smutno, zwłaszcza w przypadku, gdzie niewiele było trzeba, żeby to mógł być poród w pełni naturalny, bez oksytocyny z kroplówki, bez zbędnych interwencji medycznych.
    Co do tego, co piszesz Judka, to ja nie chcę jakoś szerzyć kultu porodów natuaralnych, chcę po prostu pokazać, że to naprawdę może super działać. Wiadomo, że są sytuacje, w których interwencja medyczna jest konieczna i nie ma sensu, żeby matki się obwiniały "że nie dały rady". Chciałam pokazać, że poród fizjologiczny może bardzo ułatwić start w macierzyństwo.
    -- ,
    •  
      CommentAuthormooniia
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    pealasia pewnie, ze i po czesci tak, i jak najbardziej jestem za naturalnymi porodami ale nie za wszelka cene, sa czasem momenty kiedy trzeba zainterweniowac i tyle. Mnie denerwuje fakt, ze potem takie naładowane mlode mamy popadaja w depresje bo nie urodziły w zgodzie z natura. Jesli chcemy byc tacy naturalni to czemu nie rodzimy na łace w lesie w jeziorze itd? bo jednak myslimy zdroworozsadkowo, chcemy byc pod dobra opieka i miec mozliwosc ratunku w razie w.
    I to tez nie do konca , ze kobieta sama o sobie nie decyduje - mnie jak mówiłam sie pytali przedstawiajac za i przeciw, sama podjełam decyzje. A gdyby tak naciskali na naturalny w zgodzie z natura poród, nie pomagali zostawili to naturze i dziecko by umarlo to co?
    Jak sie da naturalnie od A do Z to jestem jak najbardziej za i pewnie lekarze tez bo to koszty sa mniejesze, jest to mniej inwazyjne itd itp, ale czasem sie nie da i to tez trzeba wiedziec a nie popadac w depresje albo potepienie dla samego siebie lub kogos
    -- mama piątki :)
    •  
      CommentAuthorKatarzynka
    • CommentTimeAug 4th 2012 zmieniony
     permalink
    Tak, tylko po co np. proponuje się kobiecie oksytocynę "na starcie"? Przy pierwszym porodzie, miałam "falstart" dzień przed porodem, i pierwsze co, po ktg, na którym skurcze słabły "to co, rodzi Pani, podłączamy oksytocynę?" Ja byłam świadoma, że to nie jest potrzebne, podziękowałam, wróciłam do domu, urodziłam następnego dnia. Ale ile kobiet wie, że skurcze po sztucznej oksytocynie są bardziej bolesne? Czy któraś usłyszy pełną informację "Możemy podać Pani oksytocynę, żeby akcja porodowa zaczęła się szybciej, ale może to spowodować skurcze bardziej bolesne, co może skutkować koniecznością podania znieczulenia, co z kolei może mieć takie skutki uboczne:..... Na co się Pani decyduje?" No która z kobiet, która miała podawaną oksytocynę, usłyszała taką pełną informację? Jak na moje to młode mamy powinny przede wszystkim dostawać wsparcie - niezależnie od tego, jak rodzą. A ciężko mówić o wsparciu, kiedy poród jest traktowany "byle szybciej", "byle dziecko było zdrowe", "byle.... jak", no po prostu. Dziecko, tak, owszem, zaopiekujemy się, a matka ma być szczęśliwa, że ma dziecko, a to jak ona się czuje, to już nieważne.
    -- ,
  2.  permalink
    Zgadzam się z Tobą Pelasia. Już tutaj opisywałam jakiś czas mój poród, skurcze miałam (po zrobieniu o 15.30 lewatywy)przed wieczornym obchodzie regularne ale taki lekkie jak napięcie przed miesiączką i nie liczyłam co ile, no i w ogóle nie spodziewałam się, że lekarz weźmie mnie po obchodzie na porodówkę. Powiedział, o 20.20 na porodówce i zrobimy próbę oksytocynową 2h jak zadziała to rodzimy, jak nie to wróci Pani na salę. Byłam w szoku i gdybym wiedziała to co teraz wiem to nie zgodziłabym się. Poszłam, po 20 min. od podania oksytocyny skurcze były co 5 min takie 20-30s. Ale jakież było zdziwienie położnej, że lekarz mimo tego że moja szyjka była twarda i długa zdecydował się że dziś mam urodzić. Skurcze ok. północy były co 2 min i trwały 40s więc już ciężkie do zniesienia, bolesne masaże szyjki, gdzie po każdym znajdywałam się na szczycie łóżka, no i tekst lekarza że na skurczu rozwarcie jest na 6cm a po skurczu zmniejsza się, więc postanowił przebić pęcherz. Gdy go przebił, kilka skurczów, KTG, Małej zanika tętno i decyzja cc. W czasie cesarki to mi zaczęło spadać tętno więc anestezjolog stanął na równe nogi i kazał mocno wdychać powietrze nosem, ale jak tu oddychać, gdy znieczulenie podpajęczynówkowe znieczuliło główny mięsień oddechowy - przeponę. Na szczęście wiedziałam żeby mocniej pracować mięśniami klatki piersiowej i tętno wróciło do normy. No i zapalenie dróg moczowych po cewniku, niedoleczone w szpitalu, gdzie nie przepisano mi leków na to, więc po 10 dniach od porodu znalazłam się na pogotowiu z silnym zapaleniem dróg moczowych i temp. 39stopni.
    Rozumiem, że cesarka była potrzebna z uwagi na zdrowie Małej i zgodziłabym się ponownie gdyby było to konieczne, ale czy lekarz musiał wszystko przyspieszać, możliwe, że za kilka dni urodziłabym sama, gdyby rozwarcie pojawiło się samoczynnie, nie wiem ale mam o to żal do lekarza, może gdyby nie przyspieszał wszystkiego to tętno Malutkiej nie zaczęłoby zanikać.
    Teraz mam łożysko przodujące (stwierdzone w 11 tyg), więc może jednak jeszcze się przesunie i będzie mi dane urodzić samej. Nic nie będę teraz przyspieszać, zresztą lekarz do którego teraz chodzę jest raczej za naturalnymi porodami a cesarka w ostateczności lub konieczności związanymi ze wskazaniami do niej.
    Dlatego ja nie potrafię zrozumieć dziewczyn, które życzą sobie cesarkę mimo że mogą spróbować rodzić same. Jak zaczęło spadać mi tętno to przed oczami miałam myśl, że mogę nigdy nie zobaczyć córeczki i będzie się wychowywała bez mamy. Za cesarką jestem tylko jeśli wymaga tego konieczność. A przede wszystkim polecam Wam dziewczyny nic na siłę, nie ma co przyspieszać porodu. To moje doświadczenia.
    Wyrzuciłam z siebie swoje żale, nie miejcie mi tego za złe.
    --
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    Trzeba rozgraniczyć, które działania służą zwiększeniu bezpieczeństwa matki i dziecka podczas porodu, a które mają na celu tylko przyspieszenie akcji, odciążenie lekarza/położnej, wspomaganie "produkcji taśmowej" na oddziale.
    Podanie oksytocyny jest dla mnie zupełnie zrozumiałe przy przeciągającym się porodzie, gdzie nie postępuje akcja i rozwarcie albo w przypadku odejścia wód, gdy po dobie dalej nic się nie dzieje. Ale kompletnie nie rozumiem przypadków podłaczenia oksy zaraz po przyjeździe do szpitala. Moja przyjaciółka przyjechała na porodówkę rano ze skurczami co 10 minut, których prawie nie czuła. Oksy dostała zaraz po przyjęciu na oddział. Rodziła półprzytomna (nie była w stanie sama przejść na fotel porodowy), dziecko było wypychane z brzucha przez dwóch lekarzy, nacięli ją masakrycznie, aż do tyłka. Byłam przerażona, jak ona to opisywała, szczególnie, że jedynym pozytywem był fakt, że "dzięki" oksy poród trwał tylko 4,5h.
    --
  3.  permalink
    No właśnie sztuką jest podanie oksytocyny kiedy jest konieczność, tak to może ona tylko zaszkodzić.
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    Mnie podali oksytocyne mimo moich regularnych skurczy co 3 min. :shocked:. bole byly nie do wytrzymania, co pociagnelo za soba zastosowanie znieczulen i w konsekwencji cesarskie ciecie w narkozie... Ladnie mi przyspieszyli, ze prawie dziecko sie udusilo...
  4.  permalink
    Wg mnie duża waga Maluszka to też konieczność cc, ale u mnie ciąża przebiegała bez problemów, Maja jak się urodziła to ważyła 3150 a obwód główki i brzuszka miała 33cm, więc to przyspieszanie, gdzie Mała była wysoko, szyjka twarda i długa spowodowało, że nie mogłam przeżyć porodu tak jak chciałam. :cry:
    --
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeAug 4th 2012 zmieniony
     permalink
    misia-ludek: Wg mnie duża waga Maluszka to też konieczność cc

    nie zawsze :)
    ja urodziłam 4470 naturalnie ;) i wcale nie długo, bo rano mnie przyjęli, a o 23:05 urodziłam ;) w 42tc - 9 dni po terminie ;)
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    judka25: Mnie strasznie denerwuje kult porodów naturalnych. Owszem, ja też chcę urodzić naturalnie, bo chyba większość z nas by chciała. Jednak to co słyszę co raz częściej, ze niby ta cesarka jest taka tragiczna, to już mnie wkurza.


    Nie, cesarki nie są tragiczne, choćby dlatego, że ratują życie dzieci i kobiet, co jeszcze 100 lat temu było w wielu przypadkach niemożliwe. Tragiczne jest to, że często taka cesarka jest potrzebna tylko dlatego, że zadziałała szpitalna rutyna - oksy na dzień dobry, przebicie pęcherza czy inne procedury stosowane taśmowo, bez namysłu, bez oceny indywidualnej sytuacji danej kobiety. Gdyby nie te zwyczaje, to jestem pewna, że więcej kobiet byłoby zadowolonych ze swoich przeżyć, mniej byłoby straszenia się nawzajem opowieściami porodowymi rodem z horroru.

    Mnie też przy pierwszym porodzie koniecznie chcieli podłączyć kroplówkę z oksytocyną. Bez rzetelnego poinformowania mnie o możliwych skutkach ubocznych. Gdybym się sama wcześniej nie douczyła, to kto wie jak by się to skończyło. I nie, tu nie chodzi o żaden kult porodu naturalnego, tylko o to, żeby uczynić go naprawdę naturalnym - bo to, co się serwuje w większości szpitali z naturą ma niewiele wspólnego.
  5.  permalink
    Natalaa: nie zawsze :)

    Źle napisałam moją wypowiedź, masz racje.
    Położna robi pomiar miednicy przed porodem i zazwyczaj na tej podstawie podejmuje się decyzję czy Maluszek da radę przecisnąć się przez drogi rodne kobiety. Gdy jest zbyt duży wówczas cc jest wskazaniem.

    elfika: Misia, moja wazyla 4960, 59cm, obwod glowki 37. ja jestem waska w biodrach... w moim przypadku nei dalo rady inaczej. Mloda sie urodzila w 42 tygodniu....

    Spory dzidziuś podziwiam, że dałaś radę w ogóle dźwigać na koćcówce takiego klocuszka:wink:

    Natalaa: ja urodziłam 4470 naturalnie ;) i wcale nie długo, bo rano mnie przyjęli, a o 23:05 urodziłam ;) w 42tc - 9 dni po terminie ;)

    No to brawo, pozazdrościć możliwości porodowych:bigsmile:
    --
  6.  permalink
    A mnie się wydaje, że najpoważniejszym problemem jest spadek zaufania do lekarzy, do położnych. Te kontrowersje wokół porodów spowodowane są właśnie tym- w większości nie mamy zaufania do lekarzy mających dyżur podczas naszych porodów czy tych, których spotykamy na patologii ciąży. Bardziej ufamy "Dr Google" czy e-znajomym niż lekarzom.
    Wiadomo, że czasem niezbędna jest cesarka. I czasem jak naprawdę jest niezbędna, to zdarza się, że kobieta protestuje czy po fakcie "pluje sobie w brodę", bo nie wierzy lekarzom, którzy mówią, że to konieczne. A nie wierzy, bo większość lekarzy postępuje traktuje porody taśmowo, byle szybciej. I dla mnie to jest największy problem.
    Ja mam trzech lekarzy, do których mam bezgraniczne zaufanie- pediatra moich dzieci, moja gin, która prowadziła moje dwie ciąże i gin, który robił mi ciążowe USG. Gdyby oni coś zalecili dla dobra mojego czy dziecka, to bym nie protestowała, bo przez ostatnie 2,5 roku nigdy się na nich nie zawiodłam. Do reszty lekarzy i ich teorii podchodzę z dużą rezerwą.
    Poród z Ewunią rozpoczął się nagle, po prostu chlusnęły mi wody. Jakieś 10min później pojawiły się mocne skurcze, a niecałe 2godz później mała była na świecie. Poród błyskawiczny, prawda? Jak zaczęły się parte, to były krótkie i zanikały, nie wiedziałam jak mam przeć. I położna, która była przy porodzie już zaczęła coś przebąkiwać o oksytocynie, "bo tak to się nie da"- po chyba drugim nieudanym parciu. Na szczęście obok była moja gin, która kazała mężowi zacząć mi masować piersi. Pomogło, kolejne dwa skurcze były dłuższe i mała wyskoczyła. Poród trwał niecałe 2 godz, faza parcia trwała chyba 20min, a i tak wspomniano o oksytocynie!
    --
    •  
      CommentAuthorjudka25
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    hydro zgadzam się w 100% z tym co napisałaś. W mojej wypowiedzi bardziej chodziło mi o to, że wmawia się kobietom, że cesarka to zło i gorszy poród, a one przez takie gadanie czują się psychicznie po cesarce źle. Sama słyszałam reakcję ludzi, gdy dowiedzieli się że koleżanka rodziła cc. Obrzucili ją słowami, jakby co najmniej ona pragnęła tej cesarki a dziewczyna miała wyrzuty sama do siebie i przez takie opinie czuła się gorsza, bo nie dała rady urodzić naturalnie. Co to praktyki wielu szpitali, przyspieszania porodów, podawania oksy.. no to brak słów na komentarz. To traktowanie kobiet taśmowo, nie licząc się z prawami kobiet rodzących.
  7.  permalink
    hydrozagadka: Bez rzetelnego poinformowania mnie o możliwych skutkach ubocznych.

    Nie spotkałam się jeszcze, żeby ktoś zalecający oxy (czy to lekarz czy położna) mówił o możliwych skutkach ubocznych, mówiła mi o tym tylko moja gin.
    I np powiedziała mi, że jednym ze skutków podania oxy może być ostrzejsza żółtaczka u noworodka. I po części mi się wyjaśniło, czemu teraz prawie co trzeci noworodek jest naświetlany :confused: (co trzeci wśród znanych mi maluchów)
    --
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    elfika: Talka, ale to ze Ty rodzilas naturalnie to nie znaczy, ze inne dziewczyny z duzym maluchem sa w stanie.

    ale czy ja napisalam, ze kazda jest w stanie? napisalam, ze nie zawsze waga jest wskazaniem do cc.

    poza tym moja miala "mala" głowke - 34cm. a to główkę się rodzi najtrudniej.
    --
    •  
      CommentAuthormooniia
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    Peppermill: a które mają na celu tylko przyspieszenie akcji, odciążenie lekarza/położnej, wspomaganie "produkcji taśmowej" na oddziale.


    no tak, ale co ze szpitalami gdzie zgłasza sie iles tam rodzacych naraz a najblizszy szpital jest hen hen daleko, w takim wypadku nie dziwie sie, ze do pewnych rzeczy lekarze podchodza tasmowo, bo nie maja wyjscia.
    Ok jesli jest kilka szpitali w miescie mozna te rodzace jakos rozdzielic zapewnic im wszystko co najlepsze a jesli nie?? to co wtedy, jak to rozwiazac?
    -- mama piątki :)
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    Moonniia, moim zdaniem przyspieszanie na siłę porodu nigdy nie będzie dobre, bo ryzyko komplikacji jest o wiele większe, niż pozwolenie kobiecie na rodzenie w jej tempie. Kobieta po cesarce albo pocięta po zbyt szybkim porodzie będzie siedziała w szpitalu dłużej niż kobieta, która urodzi po swojemu i wtedy, kiedy na nią przyjdzie czas. Rodzenie na czas nie jest najlepszym, co można kobiecie zapewnić a "taśmowe" rodzenie nie rozwiązuje problemu, jeśli potem kobiety siedzą tygodniami na położniczym.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthormooniia
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    pani_wonka: Moonniia, moim zdaniem przyspieszanie na siłę porodu nigdy nie będzie dobre,

    ja nie mowie, ze to dobre, ale sa sytuacje (zaburzenie tetna płodu, ryzyko zamartwicy, czy w ogole smierci dziecka) kiedy jednak trzeba. za porodami tasmowymi tez nie jestem absolutnie, tylko własnie co wtedy kiedy pacjentek jest 15 łózka sa 3 a najblizszy szpital daleko daleko pacjentki nie maja samochodów itd. Wiem, ze duzych miastach to ekstremalne, ale w takiej chocby Jeleniej Gorze szpital jest jeden i co w takim przypadku?? No własnie tu jestem w stanie zaakceptowac ta tasme.
    Mi chodzi tylko ot o ze wciskanie na siłe teorii, ze tylko poród naturany, ze jakakolwiek interwencja to masakra tez nie jest dobre. no i niekoniecznie poporodzie wspomaganym leze sie tygodniami bo wiele z nas taki tu przeszło i po kilku dniach było ju w domu.U mnie jest tak ze 3 doba po sn a 4 po cc bo wtedy sciagaja szwy i tyle.
    tez wiele bym dała aby rodzic zgodnie z natura wszystko pieknie cudnie dziecko i matka szczesliwi i zdrowi, ale nie było i nigdy nie było mi to dane i nie czuje sie z tego powodu mniej wartosciowa czy gorsza a niestety sa dziewczyny w mojej sytuacji które tak sie czuja bo własnie nie było tej natury sn tak celebrowanej wszedzie
    -- mama piątki :)
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeAug 4th 2012 zmieniony
     permalink
    Nie rozumiem, w jaki sposób prowadzenie porodu w sposób bardziej ryzykowny (np. poprzez wywoływanie akcji porodowej oksytocyną, masażami szyjki, przebijaniem pęcherza itp.) miałoby uratować sytuację, gdy miejsc w szpitalu jest za mało. Przecież o tym tu właśnie piszą dziewczyny - że te "szybsze" porody wcale takimi ostatecznie być nie muszą i najczęściej nie są, bo komplikacji może być tak wiele, że lepiej pozwolić kobiecie rodzić np. później w sensie dni, ale ostatecznie szybciej w ogólnym rozrachunku, w sensie samego przebiegu porodu i dochodzenia do siebie po nim.

    Myślę też, że to poczucie u kobiet, że cesarka jest w jakiś sposób "gorszym" porodem wynika z tego, że cc stanowi często konsekwencję nie tego, że poród naturalny jest gloryfikowany (w czym nie widzę nic złego, bo to jest ideał w sensie fizjologicznym), ale tego, że kobietom nie daje się szansy urodzić w pełni naturalnie. Pisała o tym chyba hydrozagadka - że takich czystych, naturalnych porodów w szpitalach jest bardzo mało, bo zawsze komuś się spieszy, i a to podadzą oxy, a to przebiją pęcherz, i jeśli zdarzy się, że w konsekwencji konieczne jest cięcie, to chyba wtedy kobiety mają takie poczucie niespełnienia, że nie oparły się tej szpitalnej machinie, w którą wpadły i w której b. ciężko funkcjonować po swojemu, że być może gdyby były bardziej stanowcze, albo gdyby wtedy wiedziały różne rzeczy, to urodziłyby naturalnie. Sądzę, że przede wszystkim stąd bierze się uczucie zawodu i bezsilności, a nie z powodu pozytywnych wypowiedzi o porodzie naturalnym.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    elfika: ja nawet do konca sama sobie buty zakladalam, a gin byl w szoku, ze mu kroku dorownuje w drodze na usg

    :clap:
    ja na końcówce to musiałam mieć pomoc w wiązaniu butów. kupiłam sobie na zamek, a i tak nosiłam wiązane :jumping:
    i jak nie miał mi kto zawiązać to się męczyłam, aż zawiązałam :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    Monia, przy ryzyku zamartwicy plodu, to chyba sie nie przyspiesza porodu oksytocyna, co? Tylko w takim przypadku robia cc. Wlasnie przez podanie mi oksy i potem zzo, moj porod prawie zakonczyl sie tragicznie. I ja ma ogromny zal do lekarzy, ze przez to zmedykalizowanie nie moglam przezyc porodu tak jak chcialam. Mimo, ze pierwszy porod zakoczyl sie cc(oczywiscie po podaniu oxy), moglam probowac rodzic naturalnie. Ale nie ...lekarz wiedzial lepiej :sad:.
    Ceri, zazdroszcze Ci takich lekarzy, ze masz do nich zaufanie. Bo ja na swoich juz tyle razy sie zawiodlam, ze naprawde trudno im zaufac. W zasadzie lekarzom nie ufam :devil:
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 4th 2012 zmieniony
     permalink
    To ja powiem tak - przed porodem chciałam spróbować rodzić naturalnie, miałam zaufaną położną, która mi w 100% odpowiadała. Aaaale - wiedziałam, że zawsze jest ryzyko, że poród może skończyć się cc. Byłam też przekonana, że jak nie wytrzymam bólu, jak będzie mi wyjątkowo źle to zażyczę sobie znieczulenie. Ale nie chciałam oksy, bo znałam plusy i minusy - od położnej właśnie. Takie były moje "wizje" - nie chciałam się nastawiać ani na cc ani na sn, nie robić sobie "planu", bo bałam się rozczarować jak coś pójdzie nie po mojej myśli.

    No i spotkała mnie miła niespodzianka - w duuużej mierze dzięki cudownej położnej mój poród był najlepszym, jaki mogłam sobie wymarzyć. Obyło się bez znieczulenia, nacięcie leciutkie (na 3 szwy) ze względu na ryzyko trzaśnięcia hemoroidu (gdyby nie to to nie byłabym nacięta), a poród piękny. Bolesny, ale do przeżycia i piękny.

    Teraz mówię każdej dziewczynie, że warto spróbować. Nie nastawiać się, że tylko i wyłącznie sama natura i nie ma innej opcji, bo to różnie bywa, ale że warto dać się poprowadzić położnej, ufać jej (dobrze o ile jest taka możliwość mieć poleconą i sprawdzoną położną) i ufac też swojemu ciału, które genialnie wysyła sygnały. I każdej kobiecie życzę takiego porodu, jaki ja miałam. Sobie też zresztą - drugiego takiego (może minus hemoroid ;)).
    --
  8.  permalink
    mooniia: natury sn tak celebrowanej wszedzie

    Ja myślę, że poród siłami natury, bez zbędnej ingerencji, tak się celebruje, żeby uświadomić kobietom, że może być inaczej. Że nie muszą się zgadzać na przyspieszanie, że mają pełne prawo rodzić swoim tempem, że dopóki ani kobieta ani dziecko nie są zagrożone, nie ma potrzeby ingerować.
    Bo wbrew pozorom jest jeszcze multum kobiet, które o swoich prawach nie mają zielonego pojęcia. A jeszcze mniej jest partnerów, którzy prawa kobiety znają i pomagają ich bronić.
    Ja meeeeeeeega podziwiam mojego męża, że jak się rodziła Ewunia to jak położna powiedziała, że będzie mnie nacinać, to miał na tyle przytomności umysłu, żeby zapytać się czy to naprawdę konieczne i poprosić o wytłumaczenie. Ja wtedy nie dałabym rady o cokolwiek walczyć. Nacięta i tak byłam, bo położna powiedziała, że przy wcześniakach się nie ryzykuje, a dodatkowo parłam na leżąco. Ale podziw dla mojego męża nie przeszedł mi do dziś.
    --
    • CommentAuthorsara32
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    Ja z jednej strony się cieszę, że miałam zaplanowną CC (zero stresu wiedziałam co mnie czeka), nie miałam innego wyjścia, przyszłam do szpitala, szybkie ktg, parę kroplówek (nawet nie wiem co) i syn był już na swiecie. Z drugiej strony jak czytam te Wasze porody to wiem, że minęło mnie piękne przeżycie, które pewnie mi się już nie przytrafi, bo jeżeli zdecyduję się na drugie dziecko to też będzie CC.:cry::cry:
    --
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    cerisecerise: A mnie się wydaje, że najpoważniejszym problemem jest spadek zaufania do lekarzy, do położnych.


    Dużo większym problemem jest spadek zaufania do naturalnego mechanizmu biologicznego, który kobietom umożliwia rodzenie.

    Podobnym problemem jest powszechne przekonanie, że poród jako taki jest sytuacją zagrażającą życiu matki i dziecka i że żeby to w ogóle przeżyć, trzeba oddać się w ręce lekarzy, niech ratują przed śmiercią.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    cerisecerise: iał na tyle przytomności umysłu, żeby zapytać się czy to naprawdę konieczne i poprosić o wytłumaczenie


    No co Ty? No to wielki szacun, że w ogóle był w stanie o tym w takim momencie myśleć - jasny umysł!
    --
  9.  permalink
    ja takze mialam swoja polozna i bede jej wdzieczna do konca zycia za pomoc. Poród mimo że bolesny wspominam bardzo miło i gotowa jestem pojść rodzić poraz drugi, ale tylko i wyłącznie z tą położna. u mnie nie było nacięcia, bo caly czas chronila mi krocze, mówiła kiedy przeć kiedy nie, niestety raz zrobiłam niekontrolowane parcie i lekko pękłam, ale gdybym tego nei zrobiła obyło by się bez tego.
    poród mój trwał bardzo krótko , przyjechałam o 4 nad ranem, a o 7.55 daniel wylądował na moim brzuchu.

    mi akurat polozna podala najpierw nospe domiesniow bo miałam rozwarcie na 4 cm a skurcze co 2-3 min. pozniej dostałam coś na rozwarcie bo wogle nie szło a skurcze nadal takie bolesne i częste, a w końcu jak rozwarcie było pełne to chyba dopiero zaczeła nospa działać bo skurcze powoli zanikały, więc musieli podać oxy.

    ja każdej koleżance polecam naturalny poród, mówie że boli, ale jest to ból do przeżycia. ale dla tej chwili kiedy kładą maleństwo na piersi warto przetrwać ten ból. :)
    na samą myśl o tym aż mam łzy w oczach.

    i jeszcze co mówię każdej kobiecie która ma rodzić, to to że jeśli mąż bedzie przy porodzie to niech nie zapomna apratu, bo zdjęcia dzidizusia prosto z brzuszka sa najpiękniejsze :)
    a mój mąż, który na początku nie chciał być przy porodzie teraz mówi że kazdy facet powienien być przy kobiecie i ze on sobie nie wyobraza zeby mialo by go nie byc ze mna przy porodzie,
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 4th 2012
     permalink
    karolciakarolcia: i jeszcze co mówię każdej kobiecie która ma rodzić, to to że jeśli mąż bedzie przy porodzie to niech nie zapomna apratu, bo zdjęcia dzidizusia prosto z brzuszka sa najpiękniejsze :)


    Oj tak - i z ostatnim zdaniem się zgadzam pod warunkiem, ze oboje tego chcą. Jeśli jedno się waha albo nie chce w tym uczestniczyć to lepiej nie robić nic na siłę.

    Treść doklejona: 04.08.12 21:56
    Haha, ale to wyszło - jeśli KOBIETA nie chce, żeby MĄŻ uczestniczył, bo kobieta sama to raczej nie ma wyjścia ;)
    --
    •  
      CommentAuthorczajnik
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    Co do produkcji masowej i tłumów w szpitalach, wydaje mi się, że tłumy mogłyby się nieco zmniejszyć, gdyby poród domowy lub w domu narodzin był łatwiejszy do zorganizowania. Wiadomo, że tylko niektóre kobiety się do takiego porodu kwalifikują, ale są też takie, które nie mają przeciwskazań i gdyby mogły wybrać, nie rodziłyby w szpitalu. Tylko, że w większości miejsc w Polsce nie ma w ogóle takiej możliwości, bo po prostu nie ma położnych przyjmujących porodu poza szpitalem...
    --
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeAug 5th 2012 zmieniony
     permalink
    [quote=Tabaluga]Podobnym problemem jest powszechne przekonanie, że poród jako taki jest sytuacją zagrażającą życiu matki i dziecka i że żeby to w ogóle przeżyć, trzeba oddać się w ręce lekarzy, niech ratują przed śmiercią.[/quote

    Powszechne przekonanie? Wybacz Tabalugo, ale nie znam nikogo o takim przekonaniu, więc chyba raczej nie jest powszechne. Chyba że masz na myśli, że kobiety wolą rodzić w szpitalu w obecności lekarza/położnej niż np. na łonie natury? Bo jeśli tak, to chyba nie ma w tym nic dziwnego i problemem nie jest spadek zaufania do naturalnego mechanizmu biologicznego, tylko potrzeba komfortu psychicznego, jaki daje świadomość, że jest w poblizu ktoś, kto pomoże, gdyby coś poszło nie tak.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.