Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthormooniia
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    przy ryzyku zamartwicy plodu, to chyba sie nie przyspiesza porodu oksytocyna, co? Tylko w takim przypadku robia cc.
    tak pod warunkiem, ze dzecko nie jest juz mocno wpasowane w kanał rodny bo wyciaganie a własciwie wyszarpywanie go wtedy na siłe nie skonczyłoby sie dobrze.
    Ja tez nie znam nikogo kto twierdziłby, ze poród to zagrozenie zycia, bo jednak nie rodzimy 100 czy 200 lat temu.
    Byc moze porody domowe załatwiłby sprawe , ale nie znam tez wielu ludzi ktorzy by sie na to odwazyli, mało tego najwieksza propagatorka porodów rodzinnych jakis czas temu sama zmarła po porodzie domowym wiec to tez raczej nie jest zachecajace.
    i dalej twierdze, ze nagonka , jak to czemu przebili pecherz jak to czemu podali oxy nie jest w porzadku bo zadnej z was tam nie było, nie widziała zapisu ktg nie badała pacjentki, nie widziała ew zagrozen. Pewnie czesc tych działan było na wyrost, ale czesc tez była na pewno w pełni uzasadniona.
    albo hasła oooo jaka szkoda ze miałas cc oooo niedobrze - to nie jest dobre dla swiezo upieczonej mamy.
    Jesli wszystko idzie tak jak isc powinno to poród powinien byc od poczatku do konca naturalny, ale jesli idzie cos nie tak to obowiazkiem lekarza i poloznej jest ingerencja taka aby dziecko miało jak najwieksze szanse urodzic sie zdrowe jak i zeby mama byla bezpieczna.
    Zreszta jest cała masa spraw w sadzie, ze lekarze nie robili nic i przez to dziecko urodziło sie niedotlenione, ma porazenie mózgowe itd. zarzuty to włąsnie, ze nie przyspieszyli porodu, nie zrobili cc mimo, ze akcja sie przedłuzała itd. stracic prawo wykonywania zawodu nie jest trudno, ale potem je odzyskac to juz problem
    -- mama piątki :)
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    Peppermill: Wybacz Tabalugo, ale nie znam nikogo o takim przekonaniu, więc chyba raczej nie jest powszechne.


    Polskie Towarzystwo Ginekologiczne w broszurze, którą dostałam na szkole rodzenia w poprzedniej ciąży umieściło dokładnie takie stwierdzenie - poród jest tak wielkim zagrożeniem życia matki i dziecka, że... i tu następował fragment mający zniechęcić kobiety do decydowania o swoim porodzie samodzielnie. Nie mam już tej książeczki, ale była sygnowana właśnie przez to towarzystwo, wydana ze znakiem Instytutu Matki i Dziecka i Centrum Zdrowia Dziecka.

    Proponuję, Ci, Pepper, zrobić taki eksperyment i popytać znajomych, czy uważają, że podczas naturalnego, fizjologicznego i niepowikłanego porodu niezbędna jest dostępna pod ręką aparatura ratująca życie. Głowę dam, że większość odpowie Ci, że oczywiście tak, bo nawet jeśli wszystko idzie ok, to w każdej chwili z sekundy na sekundę może się zdarzyć coś co zagrozi życiu matki i dziecka! To się w głowie nie mieści, ale ludzie naprawdę tak myślą...

    Treść doklejona: 05.08.12 12:42
    mooniia: Zreszta jest cała masa spraw w sadzie, ze lekarze nie robili nic i przez to dziecko urodziło sie niedotlenione, ma porazenie mózgowe itd. zarzuty to włąsnie, ze nie przyspieszyli porodu, nie zrobili cc mimo, ze akcja sie przedłuzała itd.


    Domyślam się, że właśnie dlatego położnicy wdrażają wiele zbędnych czy wręcz szkodliwych zabiegów, żeby nie zostać posądzonymi o zaniedbanie. Tymczasem ta nadaktywność często prowadzi do równie poważnych powikłań.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeAug 5th 2012 zmieniony
     permalink
    mooniia: i dalej twierdze, ze nagonka , jak to czemu przebili pecherz jak to czemu podali oxy nie jest w porzadku bo zadnej z was tam nie było, nie widziała zapisu ktg nie badała pacjentki, nie widziała ew zagrozen.


    Do znudzenia będę pisać, że wciąż mowa o stosowaniu wymienionych przez Ciebie procedur z marszu, rutynowo, bez indywidualnej oceny sytuacji. A tu naprawdę nie trzeba wykształcenia medycznego, żeby przed porodem poczytać sobie trochę o wszystkich za i przeciw. Nikt tu przecież nie pisze, żeby się głupio zapierać rękami i nogami i odmawiać jakiegoś zabiegu, jeśli jest faktycznie uzasadniony. Ale jeśli moja ciąża przebiegła książkowo, trafiam na porodówkę w terminie, z regularnymi skurczami, zapis ktg jest prawidłowy, a mimo to z marszu proponuje mi się oksytocynę (tak,to moja sytuacja przy pierwszym porodzie), to przynajmniej czerwona lampka powinna mi się w głowie zaświecić, prawda?

    Piszesz, że nagonka na szpitalne procedury - nie, ale nagonka na nadużywanie szpitalnych procedur jak najbardziej. Mój drugi poród (opisywałam parę stron wcześniej) był super między innymi dlatego, że nie wdrażano niepotrzebnie interwencji medycznych - nie było potrzeby. Ale kto wie, jakby było, gdybym trafiła do "standardowego" szpitala. Oksy na dzień dobry i ciekawe, jakby się to skończyło dla mojej córki, która miała niespotykanie krótką pępowinę (zdanie położnej). A w takim przypadku wszelkie poganianie jest niewskazane (też słowa położnej).

    Treść doklejona: 05.08.12 14:58
    Peppermill: Powszechne przekonanie? Wybacz Tabalugo, ale nie znam nikogo o takim przekonaniu, więc chyba raczej nie jest powszechne.


    Oczywiście, że jest powszechne. Przynajmniej wg kobiet w moim otoczeniu poród to "masakra i rzeźnia, o której trzeba szybko zapomnieć, byle dziecko było zdrowe, a reszta nieważna". Jak mówiłam koleżankom już dzieciatym o mojej pierwszej ciąży, to mi... współczuły. I wręcz licytowały się, która miała gorszy poród. Więc możesz sobie wyobrazić ich reakcje, jak ja z kolei mówię, że lubię rodzić i mogłabym tak co roku :wink: Wariatka jakaś chyba :tooth:
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    hydrozagadka: Przynajmniej wg kobiet w moim otoczeniu poród to "masakra i rzeźnia, o której trzeba szybko zapomnieć, byle dziecko było zdrowe, a reszta nieważna".


    I jeszcze żeby szybko było.

    U mnie w pracy krąży kontakt do "super położnej" z jednego z warszawskich szpitali, która "tak umie pomóc kobiecie, że raz dwa i po sprawie będzie". Z mojego działu rodziły z nią już 3 osoby, ostatnio kolejna - szwagierka jednej z nich - urodziła pierwsze dziecko także z tą panią w 1,5h - po naszym biurze przeszły wielkie brawa. Wywołałam falę bezbrzeżnego zdziwienia, gdy powiedziałam, że nie chcę tego kontaktu, bo mi się takie prowadzenie porodu nie podoba.

    Tak ludzie mają wbite do głów, po prostu.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    Tabaluga: to w każdej chwili z sekundy na sekundę może się zdarzyć coś co zagrozi życiu matki i dziecka! To się w głowie nie mieści, ale ludzie naprawdę tak myślą...


    A nie jest tak? Ja wolę być pod opieką ludzi, którzy w razie czego podejmą właściwą decyzję, jeżeli dziecko będzie niedotlenione, spadnie mu tętno, ja się będę wykrwawiać (co się zdarza przy niepełnym odklejeniu łożyska). Dobrze mieć świadomość, że jest się w dobrych rękach - ja i całe życie mojego dziecka.

    hydrozagadka: Jak mówiłam koleżankom już dzieciatym o mojej pierwszej ciąży, to mi... współczuły. I wręcz licytowały się, która miała gorszy poród. Więc możesz sobie wyobrazić ich reakcje, jak ja z kolei mówię, że lubię rodzić i mogłabym tak co roku :wink: Wariatka jakaś chyba


    Hydro - to ja też tak miałam, pod koniec ciąży chyba każda koleżanka/sąsiadka się upierała, żeby mnie nastraszyć. W końcu zaczęłam ucinać temat jak widziałam, co się święci. A teraz ja im mówię, że mogę rodzić kolejne, było fajnie. I miny są takie jak Ty mówisz - oszalała chyba.
    --
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    hydrozagadka: Oczywiście, że jest powszechne. Przynajmniej wg kobiet w moim otoczeniu poród to "masakra i rzeźnia, o której trzeba szybko zapomnieć, byle dziecko było zdrowe, a reszta nieważna".


    Hydro, to odczucie kobiet odnośnie przykrych przeżyć po porodzie, a nie przekonanie, że poród
    Tabaluga: jako taki jest sytuacją zagrażającą życiu matki i dziecka i że żeby to w ogóle przeżyć, trzeba oddać się w ręce lekarzy, niech ratują przed śmiercią.


    To dwie zupełnie inne sprawy. To, o czym ty napisałaś, jest faktycznie dołujące- takie przekonanie, że poród musi być nieprzyjemnym, negatywnym przeżyciem. Chociaż ja osobiście znam niewiele takich kobiet, które opisują swój poród jako masakrę. Częściej, na szczęście, słyszę, że było ok.
    Natomiast to, o czym pisze Tabaluga, to przekonanie, że każdy poród bez interwencji lekarza prowadzi do zagrożenia życia matki lub dziecka. I tu myślę, że kobiety nie myślą w ten sposób tylko po prostu czują się bezpieczniej, jeśli wiedzą, że W RAZIE gdyby coś się stało to mają dostęp do aparatury podtrzymującej życie itp.
    Ja na przykład nie chciałabym rodzić w domu, nie dlatego, że poród JEST zagrożeniem życia mojego lub dziecka, a dlatego, że gdyby podczas porodu pojawiły się nieprzewidziane komplikacje, to wolę mieć pewność, że pomoc będzie na miejscu.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 5th 2012 zmieniony
     permalink
    Peppermill: u myślę, że kobiety nie myślą w ten sposób tylko po prostu czują się bezpieczniej, jeśli wiedzą, że W RAZIE gdyby coś się stało to mają dostęp do aparatury podtrzymującej życie itp.
    Ja na przykład nie chciałabym rodzić w domu, nie dlatego, że poród JEST zagrożeniem życia mojego lub dziecka, a dlatego, że gdyby podczas porodu pojawiły się nieprzewidziane komplikacje, to wolę mieć pewność, że pomoc będzie na miejscu.


    O to to - dokładnie tak, nie potrafiłam tego ubrać w słowa. Czuję się bezpieczniej w otoczeniu ludzi, którzy w razie czego mi pomogą. W domu nie chciałabym rodzić, bo gdyby coś się stało dziecku (a może tak być i tego się nie przewidzi) to nie darowałabym sobie. Lub gdyby stało się coś mnie, a mąż z dzieckiem zostaliby sami (jak u wspomnianej babeczki, która rodziła w domu już wiele razy). Po prostu jestem na tyle ostrożna, że wolę rodzić tam, gdzie są ludzie, którzy znają się na rzeczy i jest sprzęt do pomocy.
    --
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    No i widzicie, Dziewczyny (do Peppermill i The Fragile się zwracam), tak jak pisałyście, że wcale ludzie powszechnie nie uważają porodu za zagrożenie dla życia matki i dziecka, tak teraz jak jeden mąż przekonujecie, że to jest sytuacja generalnie nieprzewidywalna i niezbędna jest w tym czasie obecność kogoś, kto Was w razie czego uratuje od wykrwawienia lub spadkiem tętna dziecka (czyli niczym innym niż właśnie śmiercią lub kalectwem Waszym lub dziecka). Myślę, że to dobry przykład na to, że jednak nawet jeśli ktoś się nie zgadza z moją tezą sformułowaną expressis verbis, to jednak nosi w sobie takie przekonanie, być może tylko nieubrane w konkretne słowa.

    Tymczasem niepowikłany niepotrzebnymi zabiegami, fizjologiczny poród nie wikła się nigdy z sekundy na sekundę, tylko sporo wolniej. Na tyle wolno, że położna zdąży się zorientować, że potrzebna jest pomoc i zdąży tę pomoc zapewnić. Naprawdę nie trzeba miliona szpitalnych procedur wdrażać na starcie.

    Inna sprawa, że jeśli np poda się od początku kroplówkę z oksy, to działanie tej kroplówki jest takie, że o wielu nieprawidłowościach nie będzie się można dowiedzieć wcześniej niż w dosłownie ostatniej chwili. Np. jeśli dziecko rodzi się okręcone pępowiną, to macica pracuje w charakterystyczny sposób. Ale jeśli jest oksy, to nic z tego, skurcze idą regularnie i nie ma szans zobaczyć, że coś złego się dzieje. A potem panika, bo nie daje się dziecka wyprzeć i w ostatniej chwili jazda na stół operacyjny. Można było tej paniki uniknąć, ale trzeba by odrobinę zaufać naturze i nie walić kroplówek bez sensu, tylko się przyjrzeć, co biologia sama ma do powiedzenia.

    Zaczął się przy okazji temat porodu domowego - osobny wątek na dłuższą dyskusję. Ale chcę zaznaczyć, że moje uwagi dotyczą niekoniecznie porodu w domu, także niepopędzanego, nieindukowanego porodu w klinice czy gdziekolwiek indziej.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    Tabaluga: tak jak pisałyście, że wcale ludzie powszechnie nie uważają porodu za zagrożenie dla życia matki i dziecka, tak teraz jak jeden mąż przekonujecie, że to jest sytuacja generalnie nieprzewidywalna i niezbędna jest w tym czasie obecność kogoś, kto Was w razie czego uratuje od wykrwawienia lub spadkiem tętna dziecka (czyli niczym innym niż właśnie śmiercią lub kalectwem Waszym lub dziecka)


    Tabaluga, a Ty byś się zdecydowała na rodzenie w domu? Jak mniemam - tak. Ja nie. Tak samo jakbym nie zdecydowała się na robienie sobie samej opatrunków czy zastrzyków - chociaż jest to wykonalne w domu i absolutnie nie grozi ani kalectwem, ani śmiercią ani niczym groźnym. Po co? Mogę zapewnić sobie spokój już samym pobytem w szpitalu / wykonaniem zabiegu przez pielęgniarkę.

    Prawdę mówiąc kompletnie nie rozumiem przekonywania, że poród w szpitalu jest "be".
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    Ja tam nikogo do porodów domowych na siłę nie przekonuję chociaż wiem, że są bezpieczne. Sama rodziłam dwa razy w szpitalu i sądzę, że do "odczarowania" złej sławy porodów sn wystarczyłoby, gdyby każdy szpital podchodził do tematu tak, jak ten, w którym rodziłam za drugim razem :smile:
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    Fragile, odnoszeniem wszystkiego do porodu domowego otwierasz nowy wątek w tej dyskusji, zresztą istniejący na forum pod osobnym linkiem, a tu rozmawiamy o czymś innym.

    Ja piszę o tym, że poród jako taki nie jest sytuacją zagrażającą życiu dziecka ani matki. Utrzymuję też, że powikłania porodu biorą się głównie z wdrożenia zbędnych interwencji medycznych i braku zaufania do biologii, a nie z tego że poród sam z siebie się powikłał.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeAug 5th 2012 zmieniony
     permalink
    Peppermill: Hydro, to odczucie kobiet odnośnie przykrych przeżyć po porodzie, a nie przekonanie, że poród


    I tu wracamy do punktu wyjścia - w wielu przypadkach te przykre wspomnienia biorą się właśnie stąd, że na porodówce zawczasu wdrożono wszelkie "niezbędne"procedury i najzwyczajniej w świecie spieprzono tym normalnie zapowiadający się poród.
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    Tabaluga: Prawdę mówiąc kompletnie nie rozumiem przekonywania, że poród w szpitalu jest "be".


    Nie wiem, czy ktoś to tu napisał, ja w każdym razie nie. Natomiast na pewno przyspieszanie porodu bo taki jest zwyczaj i powszechne przekonanie, że tak jest lepiej - jest wbrew dobru kobiety i dziecka.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthormkd
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    nie wiem czy wasza dyskusja podchodzi pod tytuł tego wątku...ja już myślałam że ktoś tu urodził
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    Ja mam info z pierwszej ręki czyli od położnych pracujących 15 lat w szpitalu. Nagminne jest chemiczne [oxy] i mechaniczne [przebijanie pęcherza] przyspieszanie porodów. Często kończy się to cesarką bo organizm nie był na to gotowy, bo dziecko przynaglane źle wstawiało się w kanał rodny itd . Jak powiedziała moja położna to generowanie patologii w czymś całkowicie naturalnym.
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeAug 5th 2012
     permalink
    Dokładnie Lily. Bardzo się obawiałam konieczności odpierania takich _procedur_. Poruszyłam temat oxy, wywoływania porodów na jednej z ciązowych wizyt. Na co usłyszałam relację z drugiej strony _barykady_. Powaliło mnie to, ale faktycznie, jakby porozmawiać z kobietami z mojego otoczenia (założę się, że nie tylko mojego), odniesie się wrażenie, że coś w tym musi być. Niestety świadomość kobiet przyczynia się do świetnego funkcjonowania procedur porodowych. Mój gin ubolewał nad matkami będącymi chwilę po terminie, naciskającymi na wystartowanie porodu z oxy tu i teraz, bo przecież są po terminie :devil: Nie ma tu mowy o świadomości otwartej, zamkniętej, długiej czy zgładzonej szyjki, dziecka wstawionego bądź nie w kanał..., często nawet nie ma wiedzy na temat terminu ostatniej OM...jest tylko wola przejścia tego co konieczne i nieprzyjemne jak najszybciej. Niestety trzeba walczyć z kobietkami w ostatnich chwilach ciąży u kresu wytrzymałości...
    --
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeAug 6th 2012 zmieniony
     permalink
    To prawda, moja położna też mówiła, że wiele kobiet najchętniej oddałoby poród i siebie w ręce lekarzy i obudziły się "po sprawie", że mają przez to roszczeniową postawę, by szpital "załatwił" temat porodu i wydał im urodzone dziecko. Szkoda, bo dobrze przeżyty poród jest - moim zdaniem - doświadczeniem niemal mistycznym i daje kobiecie niesamowitą moc i start w macierzyństwo. Zwłaszcza za pierwszym razem wydaje mi się to bardzo ważne. Tracić to niejako na własne życzenie to duży błąd, ale kobiety często nawet nie wiedzą, że można inaczej, a lekarzom też to chyba pasuje, że mają biernego pacjenta, który nie pyta, nie protestuje i wszystkiemu się poddaje.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
  1.  permalink
    Ja swój pierwszy poród niemiło wspominam Niby tylko pare godzin, ale bolesny okropnie. O 8 rano skurcze, ale nie az takie bolesne, o 10 lekarz przebił pęcherz płodowy, skurcze nasiliły się po czym ustapiły w trakcie porodu więc szybko podano mi kroplówke z czymś na wywołanie skurczy.... syn urodził sie po 2 godzinach 19 min , ale myślałam , że mnie rozerwie. Teraz sie zastanawaim czy to wszystko nie przez sztuczne wywoływanie porodu. Do tego byłam dwa dni przed planowanym terminem. To był jakiś horror. Był moment, że zeszłam z łóżka w trakcie porodu i zaczęłam uciekać i kłaść sie na podłodze bo nie chciałam wracać na łóżko bo było wygodniej przeć na kucka.
    Ale zaś koleżanka też miała wywoływany poród i sobie chwali, że szybko i nawet nie pamięta już bólu, zaś drugie rodziła naturalnie bez wspomagaczy i bez nacięcia- popękała do samego odbytu i gdyby mogła cofnąć czas to zgodziła by się na epidural, którego odmówiła bo pierwszy poród był super
    --
  2.  permalink
    kazdy porod jest inny, ja lekkie bole dostalam juz w poludnie , nasilily sie ok 22, a o 3 zaczely sie mega mocne i czeste. mimo ze porod w pewnych momentach bolal przeokropnie, drugie dziecko tez chce rodzic naturalnie, choc juz wiem co mnie czeka. ale to jest chwila bolu i 5 min po porodzie bylam w stanie chodzic i jedynie co to tylko krocze bolalo i nic poza tym. no i jeszcze troche zmeczenie, bo bylam na nogach bez spania ponad 24 godziny.

    dziwie sie tym dziewczyna ktore chca byc krojone na wlasne zeycznei. moje 2 znajome z pracy stwierdzily ze one meczyc sie nie beda i zalatwily sobei cesarke. ja tam wolalam sie "pomeczyc" niz dac sie pokroic.
    szczerze to nie sadzilam ze porod jest az tak meczacy. po 4 godzinach porodu w tym 20 min parcia mialam tak mokre wlosy jakby ktos mnie woda oblal :)
  3.  permalink
    Poród przyrównywany jest do maratonu, więc można sobie wyobrazić jaki to wysiłek
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeAug 7th 2012
     permalink
    Hehe, maraton latwiejszy... :wink:
    --
  4.  permalink
    No nie wiem czy bym przebiegła 42km, choć uprawiam sport:shocked:
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeAug 8th 2012
     permalink
    No fakt - przy porodzie finiszujesz na pewno :))) :wink:
    --
  5.  permalink
    ja sie strasznie balam wlasnie ze nie podolam i nie dam rady sama urodzic wlasnie przez to ze to taki wysilek. maratonu napewno bym nie przebiegla :) ale na szcdzescie dalam rade urodzic mimo ze bylam po takich lekach, ze nie mialam sily zejsc z lozka przed samym porodem :)
    ale jak czolam ze za chwile glowka wyskoczy to dostalam takiego pawera , ze jak na szkole rodzenia mialam problem 10 sekund powietrze wstrzymac, tak podczas parcia i minute bym wytrzymala bez :)
    • CommentAuthorufo03
    • CommentTimeAug 9th 2012 zmieniony
     permalink
    Chyba przyszedł czas na moją opowieść porodową.
    Termin miałam na 25 lipca, a 23 lipca na godz. 11:00 umówione pierwsze ktg. Oczywiście nic ciekawego nie wyszło, skurcze ze 2 się zapisały, ale takie byle jakie. Potem było badanie gdzie wyszło, że szyjka ma 1,5 cm i przepuszcza 3 palce, no dobre i to. A pan doktor stwierdził, że mam brać chłopa w obroty 3 razy dziennie i rodzić (pomyślałam- tak, tak na pewno przyspieszy :updown:) No ale wróciliśmy do domu i jak doktor kazali to trzeba działać :wink: Około 17:30 poszliśmy ze starszakiem na plac zabaw, usiedliśmy z M z gazetkami, mówię, że mam skurcze, ale nie bolą porodowo, więc siedzimy i odmierzamy czas- było co 10-12 min. Około 19:00 wróciliśmy do domu, skurcze były już co 6-7 min ale też nie bolesne, więc zdecydowałam, że idę do wanny, posiedziałam z godz. i było super skurcze czułam, a bólu zero. No a pamiętając bóle z pierwszego porodu nigdy w życiu nie powiedziałabym, że zaczyna się poród. Po wyjściu z wanny okazało się, że zaczynam plamić, myślę oho czyżby? Dzwonię do siostry, żeby przyjechała, do starszaka bo może coś się w końcu rozbuja. Przyjechał, a tu d..pa skurcze jakby lżejsze, rzadsze, no nic idziemy spać. Około 23 nie czułam już prawie nic, trochę drzemałam, aż nagle równo o godz. 0:00 mocny, długi skurcz, po 10 min kolejny taki sam, i następny znów po 10 min. Wstaję idę pod prysznic, bo przecież to jeszcze nie to. tam już skurcze były co 5 min, bolesne, długie, pojawia się pierwsza myśl o tym, żeby jechać na IP. M. mówię jedziemy, najwyżej nas odeślą (nadal nie wierzę że to może być to). W aucie byliśmy o pierwszej a skurcze już co 3 min. M jechał jak szalony, złamał trzysta tysięcy przepisów, mijaliśmy ze 4 policje, całe szczęście nas nie zatrzymali. Na IP byliśmy ok. 1:30, nadal nie wierząc, ze rodzę kazałam M zostawić torbę w samochodzie. No i tu się zaczyna najciekawsze (jak dla mnie ), szybko załatwiamy papierologię, potem badanie p. dr mówi 5 cm rozwarcia :shocked: niemożliwe, przecież rano nic nie było, skurcze nadal co 3 min, zostajemy i rodzimy. Musimy poczekać jeszcze tylko na salę, w tym czasie podłączają mnie pod ktg, dostaję antybiotyk na tego nieszczęsnego GBSa i czekam, już boli jak cholera, chcę szybciej na salę i CHCĘ ZOO. W końcu około 2:30 przychodzi położna i zabiera nas na porodówką, tam badanie i szok jest 8 cm - jak to, a gdzie moje Zoo. Pytam położną o znieczulenie a ona mi mówi, ze nie ma czasu bo rodzimy,- jak to rodzimy, ja bez znieczulenia nie rodzę, przecież ja nie dam rady, a ona do mnie że jak nie dam rady przecież dopiero zaczęłam a juz zaraz koniec. No i faktycznie niedługo potem przyszły parte, darłam się okropnie, bolało jak skur.....syn nigdy nie czułam takiego bólu, całe szczęście nie musiałam leżeć, na skurczu kucałam, położyłam się na ostatnie parcia. Pod koniec z jednej strony czułam, że tracę siły a drugiej, że jeszcze chwila i będzie po. Największego powera dostałam jak położna powiedziała, ze widać włoski, i jeszcze dwa parcia i wyszła główka, a za chwilę reszta mojego kochanego ciałka :heartbounce: Jak położna położyła Synka na moim brzuchu to zapomniałam o cały bólu, jaka to była błogość. Malutki od razu zaczął płakać, M przeciął pępowinę i kolejne 2 godziny leżeliśmy sobie razem, tacy brudni i szczęśliwi. Synek urodził się o 4:10 z waga 4050 gram i 55 cm.
    Poród był błyskawiczny, i pomimo bólu było ekstra. Kurcze pierwszy poród był okropny, pomimo zoo, teraz też nastawiłam się bardzo na zoo, mówiłam, że inaczej nie rodzę, nie ma mowy, a wyszło jak wyszło i nie żałuję. Tydzień po porodzie powiedziałam M, że mogę tak jeszcze :fingersear:
    Tu na 28dni przeczytałam chyba wszystkie opisy porodów, i dzięki temu byłam bardziej świadoma tego co się może dziać, wiedziałam, też czego ja chcę, czego chce moje ciało. Niestety nie dało się uniknąć nacięcia krocza,ale tylko dlatego, że blizna po pierwszym porodzie była bardzo twarda i nierozciągliwa, więc zostałam nacięta w tym samym miejscu.
    --
    •  
      CommentAuthormkd
    • CommentTimeAug 9th 2012
     permalink
    ufo jakbym czytała moją historię, oby wszystkie porody były takie jak te nasze drugie...
    --
    • CommentAuthorcho
    • CommentTimeAug 9th 2012
     permalink
    Wreszcie udało mi się usiąść aby spokojnie opisać mój poród. Od razu napisze, że pomimo tego, iż była to cesarka i było kilka nieprzyjemnych momentów to była to dla mnie najpiękniejsza chwila.
    Cesarkę miałam planowaną. Już w poniedziałek stawiłam się do szpitala gdzie zrobiono mi badania i we wtorek potwierdzono, iż następnego dnia będę miała cesarkę. Okazało się, iż będę 3 w kolejce. Noc przespałam spokojnie do momentu kiedy nie obudziła mnie położna. Szczerze mówiąc myślałam, że będę bardziej przezywać (bać się), ale jak nigdy byłam bardzo spokojna. Położna założyła mi wenlon i zrobiła lewatywę. Reszta miała „przyjść” później….Nie byłam z tego zadowolona. Trafiła mi się strasznie mało delikatna położna. Była taka, że jak wchodziła na moją sale to mi się słabo robiło. Niby kobiet z doświadczeniem, ale jak założyła mi cewnik to uwierzcie miałam ochotę jej kopa zasadzić. Kroplówka mi nie leciała wiec przepłukała mi żyły ( nie raz mi to robiono, ale tym razem się popłakałam). Dalej oczywiście kiepsko leciała. Powiem szczerze, że czekałam na wejście na sale operacyjna jak na zmiłowanie, żeby od niej się uwolnić. Kiedy już nadeszła moja kolej. Pomaszerowałam na sale operacyjną. Kazano mi usiąść na łożku ( stole) operacyjnym i wygiąć się w koci grzbiet. Nie zapomnę drżenia moich ud z emocji. Anestezjolog próbował wkuć mi się w kręgosłup, aby mnie znieczulić. Pisze próbował bo dopiero za 4 razem i za 4 igłą ( większa za każdym razem) udało się to zrobić. Napisze w tym miejscu, że jeżeli jest ono dobrze zrobione to czuje się tylko ukłucie i po wszystkim. 3 pierwsze razy bolały, ale wytrzymała. Nie miała zresztą innego wyjścia. Kiedy już zostałam znieczulona ogarnęło mnie ciepło, ale najdziwniejsze jest jak widzisz swoje nogi bo ktoś je podnosi a ty je widzisz a nie czujesz. Szybko postawiono parawan i zaczęła się operacja. Okazało się, że mała ma krótka pępowinę i jest wciśnięta tak w macice, że jest ją ciężko wyciągnąć. Tu zaczęłam drżeć jak osika, bo wystraszyłam się czy z małą wszystko ok, ale po chwili usłyszałam jej głośny płacz. Zuzia urodziła się w czepku o 12.26. Wtedy jakby coś we mnie pękło i łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. Pokazano mi córeczkę, ucałowałam jej malutka główkę, stópki i zabrano ja do inkubatora ( aby przewieść ją na odział dla noworodków). Za drzwiami sali czekał już na Zuzię tata.
    Czy bolało? Pół po był dla mnie jak bóle okresowe. Ponieważ miewałam wcześniej bardzo bolesne miesiączki nie różnił się ten ból od nich. Dla mnie najważniejsze było, abym szybko wstała. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy moim maleństwie. Wstałam dopiero rano następnego dnia. Powiem tak, ból po porodowy był niczym w porównaniu z bólem głowy, który był wynikiem znieczulenia. Mimo to nie mam jakichś negatywnych odczuć co do porodu. Dla mnie najważniejsze było to, że wszystko skończyło się dobrze i mała jest zdrowa. O bólu już zapomniałam
    :wink::wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 9th 2012
     permalink
    Cho - gratulacje! A ile malutka waży/mierzy?
    --
    • CommentAuthorcho
    • CommentTimeAug 9th 2012 zmieniony
     permalink
    Dziekuje ! Urodziła się z wagą 3670 g i 55 cm :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeAug 9th 2012
     permalink
    Oooo :))) To jak nasz Krasnal! Tak jak napisałaś - najważniejsze, że dzidzia zdrowa :)
    --
  6.  permalink
    Wspanialy porod ufo, cho dobrze ze ,masz mile wspomnieniq po cesarce.
    Gratuluje dziewczyny
    --
    •  
      CommentAuthormajka_85
    • CommentTimeAug 23rd 2012
     permalink
    A więc przedstawię wam moją historię...
    13.08.2012, o 1:40 w nocy obudziłam się z delikatnymi skurczami, poszłam do łazienki i odeszły mi wody. Skurcze były co jakieś 15-10 minut. Na spokojnie poszłam sobie wziąć prysznic i przygotować się, nagimnastykowałam się trochę przy i piękna i pachnąca poszłam obudzić męża. I zaczęła się panika w jego oczach, że jak to, już... Ja najspokojniej w świecie zeszłam sobie po schodach do kuchni, spakowałam podręczną torbę z prowiantem i czekałam aż się rozkręci bardziej. Mąż cały roztrzęsiony, a ja spokojna, jedziemy kiedy skurcze są co 7-5 minut. O 4 nad ranem zostaję przyjęta do szpitala. Dostajemy z mężem salę i mamy się rozgościć. Po chwili przychodzi położna i robi KTG, po pół godziny mogę iść pod prysznic, więc siedzę pod lejącą się na mnie ciepłą wodą przez godzinę. Mamy obchód a u mnie 4 cm rozwarcia i pytanie, czy życzę sobie znieczulenie, bo jeśli tak to przyślą niedługo anestezjologa. Jako, że poza prysznicem skurcze były bardzo bolesne, to nie miałam wątpliwości, że znieczulenie by się przydało. I tak po zaaplikowaniu pierwszej dawki stałam się łagodna jak baranek, nawet zasnęłam na godzinkę. Cały czas miałam na sobie KTG i było wszystko ok. Kiedy doszło do skurczy partych, około 15 znieczulenie już nie działało. Kiedy po kilku próbach nic nie wychodziło, położna zawołała lekarza, który po kolejnych próbach zadecydował o vacum. Mąż został wyproszony z pokoju, bo może zemdleć. I chyba by tak było. Zostałam nacięta (nic a nic nie poczułam) i dwa razy próbowano założyć mi vacum. Kiedy tętno małego zaczęło spadać w ciągu minuty wylądowałam na sali operacyjnej. Pod narkozą, bo nie było czasu, zrobili mi cesarkę i o godzinie 15:40 nasz kochany synek był już poza brzuszkiem mamusi. Maluszek miał w pierwszej minucie 6 pkt. potem 7 i 9. Kiedy się obudziłam przewieźli mnie na salę pooperacyjną. Do puki się nie ustabilizowałam leżałam pod maską z tlenem i całą aparaturą, dopiero po godzinie pozwolili mi zdjąć maskę z tlenem. Po jakimś czasie zadzwonił do mnie mąż powiedział, że syneczek zaraz do mnie przyjedzie. I tak za pół godzinki byliśmy razem, a położne próbowały przystawiać małego do piersi od samego początku. Po czym kiedy pomiętosił trochę pierś zasypiał sobie obok mnie. I tak przez jakieś 6 godzin. Ale, że mleczka nie było, a i ja i mały byliśmy wymęczeni, to mały dostawał butlę. Mimo że pocięta jestem wszędzie, to i tak jestem szczęśliwa, bo wszystko skończyło się dobrze!
    A teraz jesteśmy już w domku i się docieramy :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeAug 23rd 2012
     permalink
    jeny cięli Ci i brzuch i pipkę ?
    masakra :neutral:
    szacun, że się pozbierałaś bo ja sobie nie wyobrażam przy bolącym brzuchu po cc mieć jeszcze obolałe krocze :confused:
    --
    •  
      CommentAuthormajka_85
    • CommentTimeAug 23rd 2012 zmieniony
     permalink
    Teorka, dzięki!
    Troszkę przeszłam, ale jak tylko zobaczyłam małego to zapomniałam o wszystkim. A ból krocza chyba gorszy niż cesarkowy... w końcu mam porównanie w jednej chwili :wink: Chociaż nie powiem krocze też jakoś bardzo już nie boli. Tylko anemia straszna mi wyszła, ale to już inna bajka.
    --
    •  
      CommentAuthorasia_
    • CommentTimeAug 23rd 2012
     permalink
    maja co to vacum :shamed:
    --
    •  
      CommentAuthorKakai
    • CommentTimeAug 23rd 2012 zmieniony
     permalink
    majka szacunek:whorship:

    tez borykam sie jeszcze z anemia poporodową, ale ciesze sie ze masz tak pozytywne nastawienie to tego wszytskiego!
    --
    •  
      CommentAuthormajka_85
    • CommentTimeAug 23rd 2012
     permalink
    asia, vacum to próżniociąg inaczej, nic fajnego, zwłaszcza zakładanie tego ustrojstwa.
    Kakai, dzięki! Wszystko minie... i ból i anemia, zostaną tylko blizny i cudowny syneczek :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorasia_
    • CommentTimeAug 23rd 2012
     permalink
    aa ,o próżnociągu już czytałam u dziewczyn - nie wiedziałam że inaczej to vacuum . Faktycznie - nic fajnego

    Przeszłaś sporo podczas porodu ...
    --
    •  
      CommentAuthorJosaris
    • CommentTimeAug 23rd 2012
     permalink
    majka_85, fajnie, że po takim koszmarze wracasz do formy. Czy poinformowano Cię przed podaniem znieczulenia, że może powodować ono skutki uboczne, których konsekwencją może być np. poród zabiegowy?

    Jeśli istnieje koniecznośc dokarmienia malucha, to robi się to kieliszkiem czy strzykawką po palcu, a nie butelką... Mam nadzieję, że mimo wszystko z powodzeniem karmisz piersią.

    Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Tadzia (bardzo podoba mi się to imię :smile:).
    • CommentAuthormilena1984
    • CommentTimeAug 24th 2012
     permalink
    Ja tak czytam te historie porodow to mnie sciska z radosci i przerazenia jednoczesnie, lecz moim marzeniem to urodzic naturalnie bez epiduralow cesarek wspomagaczy, zostalo mi jeszcze kilka dobrych miesiecy termin mam na 3 lutego 2013 do mojego pierwszego porodu ale jak sobie pomysle o ewentualnosci cesarki-no bo kto to moze przewidziec- to swiat mi sie wali;( heh moze to jeszcze ciazowe hormony dokladaja sie do tego stanu upartosci...
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeAug 24th 2012
     permalink
    Joaris, nie koniecznie trzeba dokarmiać kieliszkiem czy strzykawką. Jak ja byłam zmuszona w szpitalu dokarmić z powodu słabej laktacji to położna dała taką wskazówkę, żeby najpierw przystawić do piersi i jak dziecko possie (jakiś czas), to dopiero wtedy podać butelkę... I u mnie to zadziałało... laktacja się rozwinęła, a maluch nie odzwyczajał się od "trudu" ssania z piersi. Z resztą potem nawet nie było mowy o trudzie, bo z mleczarni leciało mi jak z kranu ;)...

    Treść doklejona: 24.08.12 07:54
    Ale fajnie, że tak opisujecie tu swoje przeżycia... Od razu widać, że prawdą jest, że "każdy poród jest inny" ;)
    --
    •  
      CommentAuthormajka_85
    • CommentTimeAug 24th 2012
     permalink
    Dziękuję :bigsmile: I teraz już z dnia na dzień jest coraz lepiej.
    Josaris Byłam tego świadoma, ale wiedziałam, że nie jest to reguła... i miałam nadzieję. Skończyło się tak jak się skończyło, ale teraz nie jest już tak źle :wink:
    Na sali pooperacyjnej na początku dokarmiany był strzykawkę po palcu, potem dopiero butlą, bo tak zdecydowałam (nie miałam mleka przez 3 doby). A teraz mały ssak nie odrywa się od cyca, a mleczko leci jak szalone :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorKarolyn
    • CommentTimeAug 31st 2012 zmieniony
     permalink
    Na początek powiem tylko, że każdej kobiecie życze takiego szybkiego porodu jak mój chociaz nie wszystkie rzeczy byly fajne ale od początku.

    Moja szyjka przed porodem była zgładzona całkowicie, rozwarcie mialam na 4 cm. Lekarz twierdzil ze szybko pojdzie, nikt nie myslal ze az tak! jako ze to moj pierwszy porod. Caly dzien czulam jakies bole w dole brzucha (nie byly mocne).
    Godzina 17:00 odchodzą wody ide na duzurke powiadomic polozna. Zabiera mnie na badanie, przychodzi lekarz, podlaczaja ktg skurczy nie ma. Zabieraja na porodowkę podlaczaja kolejne ktg skurcze juz wychodzą ale ja nie czuje ich jeszcze tak mocno. Patrze na kobiete w pokoju na przeciwko wije sie z bolu. I tak bylam podpieta pod to ktg (co mi sie wcale nie podobalo!! ). Zmieniaja mi sale bo z naprzeciwka kobieta chce ZZO, dzwonie do mamy jeszcze usmiechnieta haha. Przychodzi lekarz mowi "cos Pani za Wesolo, slabe te skurcze?" a ja ze tak. Zbadal dosc bolesnie i mialam rozwarcie prawie na 8 cm. Zdecydowal o oksytocynie godzina 20:00. Po oksytocynie skurcze troszke sie zwiekszyly przychodzi znow i pyta sie "No Pani K... widze ze skurcze bola bardziej a ja na to "troszeczke" . On "chyba sobie Pani zemnie zartuje. Pozniej skurcze juz sie zwiekszyly mialam chyba z 5 bolesnych bardzooo mocnych. Pozniej parte i o 21:15 urodzilam Dominika:) krew trysnela na okolo. Polozna mowila ze drugi raz cos takiego jej sie przytrafilo (a stazem nie byla za mloda;)) byla cala we krwi.

    Dodam ze caly porod bylam podpieta przez ktg co wogole mi sie nie podobalo ://// ale przynajmniej bylo krotko i w miare bolu nie czulam bo wiadomo calkiem bezbolesnie to jeszcze nikt nie urodzil ;) pozdrawiam!

    p.s w ksiazecce zdrowia mam wpisane porod I faza 3h II faza 15' .
    Nie bralam zadnego znieczulenia.
    -- Syn 1 ~ 2012 & Syn 2 ~ 2017
    •  
      CommentAuthorbari_87
    • CommentTimeAug 31st 2012
     permalink
    Fajnie się czyta takie opisy:wink:
    Gratuluję :clap:
    --
  7.  permalink
    Super, że można przeczytać o róznych doswiadczeniach, przezyciach i podejsciach. Dzieki temu tez wiadomo, na co powinnysmy sie nastawiac i na co zwrócić uwage podczas porodu, a raczej powiedziec małzowi coby zwrócił uwage, jakbysmy same nie były w stanie ;-)
    -- ___
    •  
      CommentAuthorAddictive
    • CommentTimeAug 31st 2012
     permalink
    Hope mialas bardzo przyjemny porod...:) a to trysniecie krwi to z jakiego powodu i w ktorym momencie? Jak maluszek wychodzil?
    --
  8.  permalink
    Jutro miną dwa lata od wielkiego dnia, więc zebrało mi się na wspomnienia :wink:
    5 września wieczorem, po konsultacji z moją gin, postanowiłam pojechać do szpitala na IP- odchodził mi czop podbarwiony krwią, a do terminu zostało prawie 5 tygodni. Ustaliliśmy z mężem, że na wszelki wypadek weźmiemy moją torbę- gdybym miała zostać na obserwacji. Po zastanowieniu postanowiliśmy wrzucić też do bagażnika torbę dla córeczki- w końcu co szkodzi… Jeszcze umyłam sobie włosy, wzięłam prysznic i na luzie pojechaliśmy do szpitala.
    Na IP czekała już na nas moja gin- akurat miała dyżur. Najpierw mnie zbadała- okazało się, że to śluz z szyjki, szyjka jest miękka, ale jeszcze trzyma, wody płodowe się nie sączą. Biorąc pod uwagę jednak, że Mała powinna przynajmniej ponad tydzień poczekać jeszcze w brzuchu, a ja miałam dodatkowo nadciśnienie, moja gin zadecydowała, że zostaję na patologii ciąży. Negocjowałam, ale była nieugięta- chociaż do środy miałam leżeć na oddziale. Zrobili mi jeszcze na IP USG, z małą wszystko ok., wód płodowych dużo, no i KTG- zero skurczy, tętno Ewuni w porządku.
    Po KTG miałam pójść się przebrać- mężu przyniósł mi w międzyczasie moją torbę. Wszedł ze mną do pokoju żeby pomóc mi się przebrać. Założyłam koszulę nocną, przytuliłam się do niego mówiąc, że będziemy za nim tęskniły w nocy…W tym momencie było takie chlup i coś ciepłego pociekło mi po nogach… Patrzę na męża i po chwili mówię, że to chyba wody i żeby poszedł powiedzieć mojej gin. Przyszła szybko, zbadała mnie i potwierdziła, że to wody. Ponieważ nie było akcji skurczowej zapadła decyzja, że idę na patologię ciąży, a mąż wraca do domu „bo to i 48godz może potrwać”… I wtedy zjawił się pierwszy skurcz, a ja czując, co może być na rzeczy, proszę moją gin, żeby mąż mógł zostać… Czekamy na decyzję, czy wezmą mnie na blok porodowy… W końcu pani doktor wywalcza, żebyśmy poszli na blok od razu. Skurcze robią się coraz mocniejsze, dużo chodzę, bo to mi pomaga… W radiu leci "Chariots of fire" Vangelisa.
    Na bloku porodowym wszyscy zdziwieni co ja tam robię- mają KTG z IP, gdzie nie ma żadnych skurczy na zapisie, a rozwarcia brak… Więc mówią mi, że jak już jestem, to mnie zbadają, ale ja raczej jeszcze muszę na patologii poczekać aż akcja się rozkręci… Ale po badaniu okazuje się, że rozwarcie jest już na 2cm, więc zostaję na bloku porodowym…
    Skurcze szybko zaczynają się robić coraz mocniejsze i trudniejsze do wytrzymania. Chodzę, opieram się o drabinki, ale mało mi to daje. Mąż podtrzymuje mnie i dopinguje, przychodzi moja gin, podpowiada mi jak sobie radzić. Po ok 40min łamię się i mówię, że chcę znieczulenie, bo dalej nie dam rady. Położna mówi, że muszą poczekać na wyniki badań krwi, poza tym skurcze są nieregularne (co 3-5min) i trwają ok. 30sek, więc na znieczulenie według niej zdecydowanie za wcześnie…
    Zaczyna mi się chcieć mocno siku, więc z pomocą męża wlokę się do toalety… I drugi raz, i trzeci…
    Potem nagle przychodzi skurcz i czuję, że ten skurcz jest inny… Mówię mężowi, żeby poszedł po położną, bo chyba Mała wychodzi, Przychodzi położna i patrzy na mnie trochę dziwnie, nie wierząc za bardzo w to co jej mówię- w końcu jestem na bloku godzinę, ostatni raz jak mnie badała rozwarcie było ledwo na 2cm… Ale bada mnie i stwierdza, że mam rację- jest pełne rozwarcie! Więc już wiadomo, że na znieczulenie za późno.
    Zaczyna się druga faza, położna mówi, żebym jeszcze nie parła, tylko głęboko oddychała na skurczu. Po 10min pozwala mi przeć. Przychodzi też moja Pani doktor. Pytam się ich, ile jeszcze to potrwa- mówią, że ok. 30min. Mówię im, że za kwadrans Mała będzie już u mnie na brzuchu.
    No i zaczynamy finisz… Przychodzą skurcze i na szczycie skurczu zaczynam się drzeć- nie z bólu, bo ten był znośny, ale po prostu tak mi łatwiej przeć. Skurcze są krótkie, więc mąż i moja gin masują mi brodawki, żeby skurcze pobudzić… Przychodzi neonatolog, a ja się pytam czy ten Pan przychodzi, jak rodząca za bardzo się drze. Lekarz się śmieje, mówi, żebym darła się ile trzeba, on nie będzie przeszkadzał. Położna każe mężowi włożyć pod koszulkę pieluszki dla Ewuni, mi przez głowę przemyka, że w takim razie to już niedługo potrwa. Przy trzecim skurczu wychodzi główka, nie chcę wierzyć, więc mąż prowadzi mi rękę, żebym pomacała. No i czuję takiego mokrego kurczaka, już wiem, że jeszcze jeden skurcz i Ewunia będzie z nami… Mobilizuję się, mąż mnie dopinguje, prę ile wlezie i… maleńki, czerwony i spuchnięty człowieczek, nasza ukochana i wyczekiwana córeczka ląduje u mnie na brzuchu. Nikt nic nie mówi, wszyscy tylko patrzą na nasza maleństwo, nikt chyba nie miał odwagi zakłócić tego momentu. Lecą mi łzy, pierwsza myśl- jaka ona maleńka, niemożliwe, że dzieci rodzą się takie małe… Zaraz potem pytam się, czemu nie krzyczy, ale w tym momencie rozlega się płacz. Jest 6 września, 1:30 w nocy.
    --
    •  
      CommentAuthorAddictive
    • CommentTimeSep 5th 2012
     permalink
    Ceri - piękny ten Twój opis!! wzruszyłam się....
    z jaka wagą Malutka przyszła na świat?:smile:
    --
  9.  permalink
    2470g i 50cm :smile:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeSep 5th 2012
     permalink
    Ceri, piękne, wzruszyłam się bardzo...
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.