Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeJul 6th 2008
     permalink
    Agnes zadzwon do swojego gina. chodzenie z saczacymi wodami moze doprowadzic do infekcji.
    •  
      CommentAuthorAGNESS23
    • CommentTimeJul 10th 2008
     permalink
    Już jest ok...to chyba nie były wody..jak narazie nawet śluz mizerny więc czekamy dalej :)
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeJul 26th 2008
     permalink
    to ja może tak skrótowo :)
    Planowalismy poród domowy w Domu Narodzin ale załozycielki straciły lokum więc zdecydowalismy sie na nasze mieszkanko. Połozna umówiona już z DN, kupilismy piłke i wszystko co potrzeba a tu coś Sabinka się ociągała...zaliczyłam 3 KTG i już coś przebąkiwali na Żelaznej że może terzeba bedzie wywołać...naszczescie 22 lipca sie rozkręciło, po spacerze i porcji oleju rycynowego :bigsmile:
    Regularne i silne skurcze pojawiły się ok pólnocy, zadzwonilismy po Renatę (polozna) jak przybrały na sile. Mój dzielny mąż pomagał mi przetrwać skurcze krzyzowe robiąc przeciwnacisk na plecach. Potem Renata zasugerowała piłke bo było ładne 3 cm rozwarcie, na piłce doszłam do ok 8 cm - nie wiem jakim cudem :wink:
    Poszłam do wanny i tam zaczęły się parte...pęcherz jakiś twardziel bo nie pekał tylko go wypierałam i czułam ten balonik - byłam w pozycji póleżącej więc wiedzialam ze te parte są malo efektywne...trzebabylo opuścic wanne. Potem już poszło szybko, głowka wyszła ale nadal z pęcherzem, wtedy Renata przebiła go, jeszcze jedno pchniecie i jest Sabinka! Sliczna i spokojna narodzona o 6 rano :cheer:
    Kiedy pepowinka przestała tętnić mój mąż zgodnie z tradycją ją przecioł ...potem jeszcze łozysko i szycie bo miałam pęknięcie I stopnia - naszczescie niewielke.
    Taki poród domowy to coś pieknego...trzeba się do tego przygotowac fizycznie i psychicznie no i musi to byc swiadoma decyzja. Mnie badał pod tym kontem lekarz gin. i nie widzial żadnych medycznych przeciwskazan - oczywiscie mielismy plan awaryjny czyli wybrany szpital gdyby jednak było to potrzebne. Wsparcie męża i cudownej połoznej jaką jest Renata było dla mnie żródłem spokoju i siły - bez nich nie dałabym rady...oboje byli spokojni, wspierali mnie, mówili że swietnie sobie radze chociaż kiedy już nie miałam sil czułam sie jak mięczak...
    Ważne było dla mnie to poczucie bezpieczeństwa i tego że nasze dziecko urodzi się w przyjaznym miejscu...
    •  
      CommentAuthorAGNESS23
    • CommentTimeJul 27th 2008
     permalink
    dołączam swoją historię:przezyłam szok ze stresem bo w sumie w poniedziałek 21.07 to miałam tak się pokazać w szpitalu zeby zobaczyć czy coś się rozwija termin na 28 według Om…ale niestety na ktg wyszło że podczas delikatnego skurczu małemu spada tetno na 80 więc zatrzymali mnie niby na dobę żeby zrobić badania i test oksytocynowy…przestraszyłam się że muszę spędzić tam noc, Tomek pojechał po pizamę wiec powiedzieli zeby całą torbę zabrał bo organizm moze zareagować skurczami i zacznie się poród…pojechał, przebrali mnie w koszulę szpitalną pobrali krew i podłączyli znowu pod ktg i kroplówkę z oksytocyną która była zwiekszana co 15min miało to trwać 2 godziny co chwilę wchodzili lekarze i nadzorowali miny mieli nieciekawe a ja wierzyłam ze to rutynowe badanie chociaż martwiłam sie bardzo, ok 18 podjęli decyzje lekarze : Co Panie doktorze chyba musimy zakończyć ciązę" SZOK jak to? dlaczego? co się dzieje…wlazło mnóstwo pielegniarek zaczeli się schodzić lekarze..kazali zdjać biżuterię bielizne,moment podłączyli cewnik nie wiedziałam co się wokól mnie dzieje nawet nie miałam jak zadzwonić..18.10 lezałam już na stole operacyjnym, mnóstwo tam ludzi w zielonych kitlach i maskach, podali tlen kazali wdychać zeby dziecko dotleniec….przeżyłam koszmar nogi mi się trzęśły jak nie wiem, dali mi znieczulenie ogólne przez maskę zasnełam po 2 wdechach…
    budzę sie,słysze głosy ale nie moge się ruszyć widzę przez mgłę jakbym była mocno pijana, boli okropny ból,ciagnie rwie…majacze boli,boli..słyszę Tomka: misiu jaki on jest słodki waży 3200gr ma 54 cm…kocham cię" wycisnęłam z siebie: zdrowy? czy jest zdrowy? wszystko z nim dobrze? dostał 9pkt bo za skórę w pierwszych minutach obniżyli ale doszedł do siebie…w końcu widzę, dostałam zastrzyk przeciwbólowy..widzę mojego syna na rękach tatusia w jakim petłaku szpitalnym:pieluchy tetrowe wokół kocyk i związane wszystko bandazem..Tomcio z tego wszystkiego nie wział reklamówki z pieluszkami i ciuszkami..dojechał do szpitala i mówi do pielęgniarek ze idzie na salę zaniesć mi pizamę a one: Pan Tomasz? gratulujemy jest Pan szcześliwym tatusiem synka :) musiało być cesarskie cięcie" torba na ziemi łzy w oczach zapytał co ze mną gdzie jestem…czy moze mnie zobaczyć…: Syna panu damy a zona zaraz pojedzie na salę…wyjechałam i siedzielismy do 22 razem…urodził się 18.35…nawet nie miałam jak go przytulić, ból niesamowity, wzięlismy połozna co miała być przy porodzie na dobową opieke…bardzo mi pomogła..jak leżałam to powiedziała zebym poudawała bo nie wygladam że cieżką operację przeszłam a mnie tak bolało że myslałam ze jedną nogą jestem na innym świecie, nie mogłam nic wypić a jezyk przyklejony miałam do podniebienia od rurki inkubacyjnej..Tomcio pojechał a małego zbrali na oddział..połozna spala ze mna w pokoju dostałam końskie dawki przeciwbólowych i nasennych ale byłam w takim szoku ze wcale prawie nie spałam,leżac na plecach moje ruchy to wyginanie stóp…w nocy znowu zastrzyk przeciwbólowy..tysiace myśli mi się przewijało w głowie…rano-4kroplówki,położna pomogła mi sie umyć na łóżku,tzn ona to robiła…kazali mi usiąsć i na chwilę wstać..to była tragedia..krecki w głowie prawie odleciałam…szum w uszach ale wstałam na moment i się połozyłam, przewieżli mnie na poporodową salę dwuosobową…przyniesli małego ale nie mogłam go wziać bo nie miałam sił i się bały
    powoli jakoś dochodziłam do siebie jak go przyniosły na wieczór dossał sie do cycka i juz go nie chciałam oddać powiedziałam ze sobię poradzę spał ze mną na łóżku było dosć szerokie więc ok..to taki aniołek, najgorsze tylko karmienie na boku i wstawanie do łazienki…w stanach kryzysu przychodziły pielęgniarki i pomagały…
    mówię Wam historia okropna nie spodziewałam sie takiego obrotu sprawy ale lekarz powiedział że jakby zaczekali troche dłuzej to dziecko niedotlenione i albo roślinka albo rączka by sie wyłamała i rehabilitacja bo była długa pępowina okreciła bark z łokciem i wyginała rączkę….zli byli że cesarka musiała być ale dziecko najważniejsze///nie rozumiem tylko kobiet co robia prywatgne cesarki i płacą..zadna rewelacja nie wiem co gorsze bo mnie boli wszystko, tyłek,krzyć,bark,szyja,o brzuchu nie mówię tylko tyle że krwawienie mniejsze i krocze zachowane..groziła zamartwica płodu było niewydolne łozysko..to moja historia :)
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeJul 27th 2008
     permalink
    Lily jeszcze raz i tutaj pogratuluje wspanialego przezycia.

    Agness - najwazniejsze ze wszystko sie dobrze skonczylo. dla mnie cesarka (mimo ze o niej wczesniej wiedzialam) to tez okropienstwo, zwlaszcza ze mam porownanie z sn. no ale wiadomo dla zdrowia dziecka wszystko mozna przejsc i dalas rade! mam nadzieje ze teraz w domu juz szybko do siebie dojdziesz
    •  
      CommentAuthorAnetusia
    • CommentTimeJul 27th 2008
     permalink
    Lily, świetny poród :)
    Agness- wazne, że zdrowi jesteście.
    Dziewczyny gratuluję maluszków. Ja jak zwykle ryczę na tym wątku :)
    •  
      CommentAuthorelli
    • CommentTimeJul 28th 2008 zmieniony
     permalink
    lily żeby wszystkie porody mogły być takie jak twój.
    Agnse ja jestem zadowolona ze swojej cesarki. próbowałam naturalnie (nie dałam rady) i te wszystkie bóle są o wiele gorsze niż później ból pooperacyjny. gdyby teraz przyszło mi wybierać zapłaciłabym za drugą cesarkę bez chwili zastanowienia.
    --
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeJul 28th 2008
     permalink
    Lily tylko pozazdrościć - gratulacje takiego porodu :D
    Agness tak czasem bywa, że są wskazania do cc - najważniejsze zdrowie maluszka i Twoje :D Będzie dobrze - zdróweczka i odzyskania sił !!
    • CommentAuthorfmartunia
    • CommentTimeAug 28th 2008
     permalink
    Agnes najwazniejsze ze wszystko dobrze z dzieckiem
    ja osobiscie tez sobie chwale cesarke- nie mam zlych wspomnien odnosnie po.ale kazdy inaczej znosi operacje
    --
    •  
      CommentAuthorKatarzynka
    • CommentTimeNov 17th 2008 zmieniony
     permalink
    Skrótowo rzecz ujmując:
    1 listopada o 3.30 nad ranem zaczęły się regularne skurcze, poczekaliśmy jak się sytuacja rozwinie, ja próbowałam jeszcze się zdrzemnąć w przerwach (ciężko było, ale parę razy się udało- jeśli chodzi o spanie mam chyba wybitne zdolności:bigsmile:, bo do końca ciąży, mimo harców córy przesypiałam bez problemu 8-10 godzin), o szóstej stwierdziliśmy, że czas się szykować do szpitala, wzięłam jeszcze prysznic w domu, zadzwoniliśmy po mojego tatę i około 6.30 stawiliśmy się na izbie przyjęć. Jak się okazało, rozwarcie było już na 5-6 cm. Podpięli nas pod KTG, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku z Maleńką i stwierdzić, czy nadajemy się do porodu w wodzie (bo taki był plan). Dosyć długo to trwało i dość uciążliwe było to leżenie, ale dobrze, że mogłam leżeć na boku, no i Luby cały czas był ze mną, z rękę przyklejoną do moich pleców (aż jemu kręgosłup siadał, ale pomagało to bardzo). Po 8 skończył się zapis, mogłam wstać i pochodzić albo pokręcić się na piłce. Wybrałam piłkę i sprawdziło się świetnie (albo ja już byłam w jakimś transie, albo Luby ma "ręce, które leczą"), bo prawie nie czułam skurczów- położna już chyba podejrzewała, że się nam coś przystopowała akcja. Około 9 położna wysłała mnie do kibelka, żeby opróżnić pęcherz przed badaniem kwalifikującym do wejścia do wanny. Jak już wstałam i doszłam do toalety, zaczęły się parte. No i z porodu w wodzie nici. Poczekaliśmy jeszcze tylko aż będzie pełne rozwarcie i czasu nie było na napuszczanie wody do wanny- poszło migiem- cztery skurcze i o 9.50 Kalinka wyskoczyła na świat. Nietypowo chyba trochę miałam dość długie przerwy między tymi skurczami- przynajmniej była chwila żeby odpocząć i skupić się na wykorzystaniu następnego skurczu i złapaniu oddechu. Po chwili tuliłam już Malutką, a ona zerkała na mnie i na tatę.

    Każdemu życzę takiego porodu, bo chociaż nie wszystko poszło tak jak sobie to planowałam (nie mogłam rodzić w kucki i trochę mnie nacięli- chociaż nawet nie wiem kiedy), to poszło dobrze (położna była miła, serdeczna i- co ważne- wzbudzała zaufanie, niesamowicie pomogła mi obecność Taty Kalinki, który był z nami do samego finału, chociaż miał wątpliwości czy da radę). A co najważniejsze- córa urodziła się zdrowa i silna, i "najpiękniejsza na świecie" (moja mama ma w zwyczaju mawiać, że jej dzieci są najpiękniejsze na świecie- i teraz rozumiem, o co jej chodziło).

    Dodam jeszcze, że jak wspominam poród, to "łapię" takie bardzo pozytywne poczucie siły- że dałam radę. I jeszcze- nie wiem, na ile silna jest moja podświadomość, ale w ostatnich tygodniach ciąży, jak mnie nachodziły myśli typu "czy dam radę, czy będzie bardzo bolało", to się tak "programowałam", że na pewno będzie dobrze, że jak tak będę myśleć, to "siłą mojej woli" taki ten poród będzie. I taki był.
    -- ,
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeNov 17th 2008
     permalink
    Pelasiu gratulacje takiego porodu - wspomnienia masz cudne, aż miło się czyta.
    •  
      CommentAuthortagusia
    • CommentTimeNov 17th 2008
     permalink
    Gratulacje dziewczyny...mnie ten watek niesamowicie zwrusza...
    --
    •  
      CommentAuthorluczynka
    • CommentTimeNov 17th 2008
     permalink
    Jeśli któraś z Was ma "grudniowe" Dziecko, to na 139 stronie jest zdjęcie położnej, która odbierała mój poród (historia nie moja ;)) - aż mi łzy w oczach stanęły jak ją rozpoznałam - wspomnienia, te sprawy...
    --
    •  
      CommentAuthorIWA
    • CommentTimeNov 18th 2008
     permalink
    No tak ten wątek zawsze wywołuje łzy w oczkach, wspomnienia, wzruszenia itd. Fajnie się czyta twoją relacje palasiu. Gratuluję!!!:clap::clap::clap:
    --
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeNov 18th 2008
     permalink
    Pelasiu, pieknie! GRATULACJE
    --
    •  
      CommentAuthorsmieszka48
    • CommentTimeNov 18th 2008
     permalink
    Tez wierze w sile woli i pozytywnego myslenia :) Gratuluje pieknego przezycia!
    -- smieszka
    •  
      CommentAuthoradaja78
    • CommentTimeNov 18th 2008
     permalink
    ...ach...
    --
    •  
      CommentAuthorstokrotk_a
    • CommentTimeNov 20th 2008
     permalink
    Pelasiu ogromne gratulacje!!!!! Pięknie opisałaś swój poród. Widać, że było to dla Ciebie wspaniałe przeżycie. Wszystkiego dobrego i dużo wytrwałości
    --
    •  
      CommentAuthormyszorka
    • CommentTimeNov 20th 2008
     permalink
    Pelasia ekspres z Ciebie:wink:
    --
  1.  permalink
    pelasia gratuluje...i tez mi sie lezka w oku kreci jak odwiedzam ten watek....ja chce to przezyc jeszcze raz....przynajmniej raz!!! :)
    --
    •  
      CommentAuthorKatarzynka
    • CommentTimeNov 20th 2008
     permalink
    Ano szybko to poszło- byłam naprawdę zdziwiona "że to już" jak zobaczyłam Maleńką. W ogóle pierwsze co powiedziałam, to było "ojej":wink: takie mocno zdziwione "ojej", dopiera chwilkę później była radość.
    -- ,
    •  
      CommentAuthoremkaf
    • CommentTimeNov 24th 2008
     permalink
    'ojej':)) fajnie
    zero znieczulenia?
    --
    •  
      CommentAuthorstokrotk_a
    • CommentTimeNov 24th 2008
     permalink
    przy takich porodach zwykle nie ma czasu na znieczulenie :) sama podobny przeżyłam :) tak to można rodzić :P sama przyjemność
    --
    •  
      CommentAuthoremkaf
    • CommentTimeNov 24th 2008
     permalink
    marzy mi sie taki:) bo jakos przestalam sie zasnanawiac nad znieczuleniem...
    --
    •  
      CommentAuthorKatarzynka
    • CommentTimeNov 25th 2008
     permalink
    Ano bez znieczulenia, nie było czasu myśleć- to raz, a dwa miałam osobistego Znieczulacza w postaci mojego narzeczonego, który cały poród miał rękę "przyklejoną" do moich pleców- samo ciepło działało cuda. A poza tym, jak się czasem zastanawiam, to ja chyba musiałam mieć naprawdę wysoki poziom endorfin-własnych znieczulaczy, bo jakąś ostatnią godzinę, półtorej przed partymi (na piłce) już nie rejestrowałam skurczy prawie wcale (może 2 albo 3 poczułam), a rozwarcie jakoś musiało się powiększyć z tych 5-6 do 9 cm. Ja miałam wtedy tylko takie marzenie, żeby się chwilkę zdrzemnąć. No i jak chciałam (a chciałam) zakwalifikować się na poród w wodzie, to znieczulenie i tak nie wchodziło w grę.
    -- ,
    •  
      CommentAuthorsmieszka48
    • CommentTimeNov 25th 2008
     permalink
    Pelasiu, a jak wrazenia partnera?? Jak przezył porod? Czy jest cos co go przeroslo?? czy wszystko pozytywnie? ja mam obiekcje co do obecnosci meza, al eonn bardzo chce byc :)
    -- smieszka
    •  
      CommentAuthoremkaf
    • CommentTimeNov 25th 2008
     permalink
    wlasnie, powinnysmy opisywac nasz porod i poprosic o to samo tate:) ciekawe jak to widza
    --
    •  
      CommentAuthorKatarzynka
    • CommentTimeNov 27th 2008 zmieniony
     permalink
    Wrażenia Lubego- ogólnie pozytywne, chociaż on jest bardziej powściągliwy w wyrażaniu emocji. Powiedział mi tylko, już jakiś czas po, jak byliśmy w domu, że jak Kalinka się urodziła, to miał ochotę skakać z radości i jakieś tańce na tę okazję odstawić, ale mu głupio było przy położnych i lekarzach.:wink: No i doszedł do wniosku, że jak ja tak szybko rodzę, to nic tylko następne...:wink: A jak mu mówię, jak bardzo mi pomagało, że był i że masował mi plecy, to stwierdził, że gdyby nie on, to by się córa nie urodziła...

    Śmieszko, jak się zastanawiacie- to zawsze jest opcja, że osoba towarzysząca jest tylko w I okresie porodu, a na właściwą akcję może wyjść z sali. U nas położna, jak się zaczęły parte, spytała narzeczonego, czy chce zostać. Nie wiem jakiego typu masz obiekcje, ale emocje, jakie towarzyszą porodowi są naprawdę duże i zmieniają odbiór rzeczywistości- jak oglądałam zdjęcia nas zaraz po porodzie ze zdziwieniem zauważyłam, że córa była czerwona i lekko opuchnięta- dla mnie była najpiękniejsza na świecie. Krótko mówiąc, z własnego doświadczenia polecam rodzenie razem.
    -- ,
    •  
      CommentAuthoradaja78
    • CommentTimeDec 2nd 2008
     permalink
    a moj M jeszcze niewie czy chce byc, pewnie dlatego ze jest bardzo wrażliwy i pewnie sie troszke boi choc sie do tego nieprzyzna :smile:
    --
    •  
      CommentAuthoremkaf
    • CommentTimeDec 2nd 2008
     permalink
    moj do dzisiaj nie chce powiedziec czy bedzie przy porodzie czy nie, ale czuje ze mnie nie zostawi:))
    --
    •  
      CommentAuthorstokrotk_a
    • CommentTimeDec 7th 2008
     permalink
    lepiej niech sami podejmą taką decyzję. Dla mojego M było to ogromne przeżycie i muszę powiedzieć że dzięki temu doświadczeniu bardziej się do siebie zbliżyliśmy. Warto być razem w takich chwilach :)
    --
    •  
      CommentAuthorkaty222
    • CommentTimeDec 10th 2008
     permalink
    My też rodzimy razem, nie wyobrażam sobie inaczej. I marzy mi się poród taki jak u pelasi.
    -- mama dwóch łobuziaków :)
  2.  permalink
    ja to sobie nie wyobrazam rodzenia bez polowka...naprawde...mimo tego ze rodzilam w znieczuleniu to i tak jego obecnosc byla bezcenna:))
    chyle glowy przed wszystkimi z was ktore urodzily BEZ znieczulenia i polowka....powaga wielki szacun:))) co nie zmienia faktu ze chce na porodowke jeszcze PRZYNAJMNIEJ raz:)))
    --
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeDec 15th 2008
     permalink
    Kfiatuszku ja już nie mogę się doczekać relacji z drugiego porodu :P
    Te 20min musiało być imponujące haha :D
    •  
      CommentAuthoremkaf
    • CommentTimeDec 15th 2008
     permalink
    znajoma mi napisala tekst swojego partnera- kobieta rodzaca bez swojego faceta ma przerabane! -Bez osoby z boku, ktora jest przytomna i silna jest duzo trudniej.

    Kfiatuszku, wlasnie opisz
    --
  3.  permalink
    ja najwieksza forumowa panikara rodziałam bez znieczulenia i z Dorota anie z M-nie załuje-jednak podtrzymuje swoje zdanie ze nie chce aby mój M tam ze mną był.wole kobiete
    --
  4.  permalink
    ciacho mysle ze ja panikowalam bardziej:)) i dlatego zdecydowalam sie na znieczulenie.... a co do osoby towarzyszacej to w sumie chodzi mi o to zeby ktokolwiek przy tym byl...ale zeby to byl ktos bliski kto pomoze...rodzenie w pojedynke musi byc cholernie trudne...tak mi sie przynajmniej wydaje...czy ktoras z was to przeszla??? jak tak to zdawac relacje:)))
    --
    •  
      CommentAuthoremkaf
    • CommentTimeDec 17th 2008
     permalink
    pewnie wszystko zalezy rowiez od personelu, gdybym miala przy sobie swoja polozna, z ktora spotykam sie przez cala ciaze to pewnie moglabym sie obejsc bez M.
    --
  5.  permalink
    emkaf a to ty przez cala ciaze masz jedna i ta sama polozn???? SZOK ja co wizyta to kogos innego mialam...ale ze to przez caly porod byl przy mnie lekarz...:)
    --
  6.  permalink
    własnie ja nie wiem jak to jest rodzic samemu ale kolezanki mi opowiadały które rodziły w naszym szpitalu po mnie to TAAAKA róznica.np lezec musiały prawie cały czas i to same-połozna przychodziła raz po raz,komórek nie wolno było miec tylko do kazdego łózka jest przeznaczony tel stacjonarny .
    --
    •  
      CommentAuthoremkaf
    • CommentTimeDec 17th 2008
     permalink
    ja mam moja Meryl jedna przez cala ciaze; jezeli z jakiegos nie mozemy sie zobaczyc jestem odeslana do mojego GP
    --
    •  
      CommentAuthorkfiatuszek
    • CommentTimeDec 17th 2008
     permalink
    No dobra to i ja opisze moj porod :)

    Zaczynajac od poczatku :) w poniedziałek 8.12 w 2 dni po terminie zgłosiłam sie do szpitala na wywołanie .. dostałam pierwszy zastrzyk z jakimis witaminami czy cos tak zwany przygotowawczy :) nastepnego dnia kolejny i nadal nic sie działo w srode 3-ostatni i tez nic .. zadnych skurczy na ktg nic zero .. rozwarcie na dwa palce ale to nic dało:) w czwartek miałam miec kroplowke .. o godzinie 6 rano polozna chyba bez serca zerwała mnie z łozka i kazała przyjsc na lewatywe :P na jedno dobrze bo nikt mi nie przeszkadzał o tak wczesnej porze ;) pozniej kazali mi sie wykąpac przebrac i czekac na zmiane poloznych na zalozenie kroplowki :) kolo 7.30 przyszła po mnie połozna jak sie okazało pozniej najlepsza chyba na oddziale :) wesoła pomocna i wogole :) polozyli mnie na ktg i obok powiesili kroplowke.. od samego patrzenia na nia miałam skurcze :D pozniej podłaczyli mi kroplowke i jakis czas lezałam na boku i skurcze mineły chodziłam sobie po korytarzu i chodziłam jak to sie mowiło z pieskiem na spacerku :) zero skurczy .. nagle poczułam jakies ukłucie i cosik mokrego w majtach .. odrazu zadzwonilam do M zeby był przygotowany bo moge go wezac w kazdej chwili .. i poszlam do poloznej zbadała mnie ale powiedziala ze to jeszcze niecałkiem wody ze musiało tylko gdzies cos peknac i tylko sie saczyły.. i powiedziala ze jak chce to M moze juz do mnie przyjechac bo cos sie zaczyna dziac.. przeszłam sie przez korytarz i zaczły sie mega skurcze ..M przyszedl a ja poszłam do łazienki zrobic siku i jak wstawałam to nastapił wybuch ..normalnie cała podłoge zalałam w łazience jakby ktos mocno przebił balon z woda :D ( swoja droga nie chciałabym tego przezyc w sklepie :lol: ) i pozniej mega skurcz.. wychodze z lazienki i idziemy z M do poloznej ze tym razem to napewno poszło ;) na to ona no to prosze na lozko to zbadamy :D weszłam tam połozyłam sie i mega skurcz a poznim zaraz nastepny i tym razem juz party .. ja szok zdziwienie ze to juz ...jeden party drugi party i przy trzecim przy nacieciu Mikołaj był juz z nami :) połozyli mi go na brzuszku i razem z M podziwialismy brata blizniaka naszego Kacperka ;) pozniej mnie zszywali i to chyba najbardziej mnie bolało :( praktycznie czułam kazdy ruch lekarza :( o tym wole zapomniec brrr :/ Mikołaj urodził sie duzy zdrowy i był "najmniejszym" dzieckiem na oddziale :) i to by było na tyle :)
    --
  7.  permalink
    kfiatuszku jeszcze raz ogromne gratulacje...
    --
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeDec 18th 2008
     permalink
    Kfiatuszku jak to dziewczyny trafnie mówiły - express z Ciebie - jeszcze raz gratulacje!
    •  
      CommentAuthorkaty222
    • CommentTimeDec 18th 2008
     permalink
    tak to można rodzić :) Szkoda, ze nie wymyślili jeszcze nic na te nacięcia, przecież można jakoś miejscowo znieczulić? Trochę to okrutne jak dla mnie.
    -- mama dwóch łobuziaków :)
  8.  permalink
    katy ale po co znieczulic jak to sie dzieje na skurczu i szybko-nie ma czasu na znieczulenie a ciecie wykonane na pełnym skurczu NIE BOLI
    co do szycia-tu sie zgodze powinno byc znieczulenie jak najbardziej i ja mialam-nic kompletnie nie czułam lekkie takie giglanie i ciagniecie ale nic strasznego
    --
    •  
      CommentAuthorkaty222
    • CommentTimeDec 18th 2008
     permalink
    no właśnie mówię o samym szyciu tych rozerwań lub cięć. Przecież nie powinno to już wpływać na dziecko, skoro z nas wyszło. A jednak nie wszędzie stosują takie znieczulenia. Ty miałaś farta.
    -- mama dwóch łobuziaków :)
    •  
      CommentAuthorIWA
    • CommentTimeDec 18th 2008
     permalink
    Mnie tez znieczulił mój ginek i dopiero zszywał i było super - nic nie czułam - takie gilanie jak to napisała ciasteczko, no i jak zaciągał to czułam ciagnięcie, a lekarz kazał mi sie rozluźniać przed każdym zaciągnięciem coby były szwy ok.

    kfiatuszku - poród rewelacja, tylko pozazdrościć kochana - brawo! :clap::clap::clap:
    --
    •  
      CommentAuthorsmieszka48
    • CommentTimeDec 18th 2008
     permalink
    Fajnei miec pozytywne wspomnienia z porodu - tez na takie licze :) a nie dam sie szyc (jelsi bede miala naciecie) dopoki nie dadza mi znieczulenia - wole czuc gilanie ;)
    -- smieszka
    •  
      CommentAuthorkfiatuszek
    • CommentTimeDec 18th 2008
     permalink
    ja tez dostalam zastrzyk miejscowy znieczulajacy ale chyba nie podziałał :D
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.