Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorBlanka81
    • CommentTimeMar 13th 2012
     permalink
    PaniRudzielcowa: to nie bal, gdzie się wygląda jak modelka, tylko porodówka, tam nawet najpiękniejsze kobiety są spocone, czerwone i opuchnięte.

    Nie byłam podczas porodu ani spocona, ani czerwona, ani opuchnięta. Oglądając zdjęcia z porodu, które robił mój mąż, nasunęła mi się nawet myśl, że taki w/w obraz rodzącej tworzą amerykańskie filmy.
    Fakt, rodzenie to wysiłek, ale nie wierzę, żeby mężowie będący przy porodzie patrzyli na swoje kobiety oceniając jak wyglądają.
    Mam też wrażenie, że zabieramy ojcom uczucia, które są ich udziałem podczas porodu,przecież oni nie obserwują na chłodno obcego porodu, filmu na you tube, tylko narodziny własnego dziecka a to ogromna różnica. Oni na żywo w tym uczestniczą, rodzą się jako ojcowie tak samo jak my rodzimy się jako matki. Mają do tego prawo.
    -- [*]
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeMar 13th 2012
     permalink
    Dokładnie Blanko! Dlatego chyba nie ma znaczenia po której stronie stoi mąż.
    Byliśmy razem przy narodzinach obojga naszych dzieci. Z pierwszego porodu pamiętam poczucie bezpieczeństwa, jakie dawała mi jego obecność. Właściwie oboje kroczyliśmy jakąś nową drogą w nieznane. Wiedziałam, że choćby cokolwiek mnie przerosło, razem na pewno damy radę. Przy drugim porodzie wszystko działo się tak szybko i gwałtownie, że nawet nie byłam świadoma tego, iż nie jestem sama. Były tylko fale skurczy, które przychodziły, odchodziły i przybliżały mnie do celu. Mąż mimo mojej zamkniętej na cały świat zewnętrzny postawy był cichutko obecny. Nawet w chwili, gdy córcia wylądowała na moim brzuchu byłam sama.Dopiero po dobrej chwili cieszyliśmy się wspólnie naszym maleńkim, nowym życiem. Jestem przekonana, że mój spokój, możliwość skoncentrowania na sobie były możliwe dzięki cichej obecności męża.
    --
    •  
      CommentAuthorBlanka81
    • CommentTimeMar 13th 2012
     permalink
    nana81: Jestem przekonana, że mój spokój, możliwość skoncentrowania na sobie były możliwe dzięki cichej obecności męża.

    Piękne słowa!
    -- [*]
  1.  permalink
    YPolly: Ja sie co prawda boje, ze w sytuacji porodu, gdy juz glowa sie wylaczy, to przestane rozumiec,

    u mnie tak wlasnie bylo....w momencie kiedy wiezli mnie na blok operacyjny nie mialam pojecia co beda ze mna robic...Polowek tez przestal rozumiec...mowil tylko ze jak mnie beda ciac to on zemdleje...hihihi...wtedy powiedzialam ze jak chce to niech wyjdzie ale w duszy modlilam sie zeby tego nie robil...panicznie balam sie zostac sama...na szczescie lekarz usadowil go na krzesle obok mojej glowy i wtedy juz bylo ok...pamietam tylko rozmowe o niczym...i trzymanie za reke...
    --
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeMar 13th 2012 zmieniony
     permalink
    Rodziłam dwa razy i za drugim razem był ze mną mój mąż. Pierwszy raz rodziłam w szpitalu (pojechaliśmy pod koniec porodu), a drugi raz w domu. Za pierwszym razem nie mogłam rodzić z mężem, bo był remont porodówki i rodziłam na połączonym oddziale patologii i położniczym, gdzie nie było sali do porodów rodzinnych, tylko wielka sala, na której rodziłam ja, a za kotarą jeszcze dwie inne nieszczęśnice:wink: Urodziłam wtedy zupełnie spokojnie, mimo że fakt, że muszę rodzić bez męża mnie zaskoczył, ale miałam położną, miałam zadanie do wykonania i inne sprawy mnie nie obchodziły.

    Niemniej, sądzę, że to świetna rzecz, że można obecnie decydować się na to, czy chce się rodzić samej, czy z mężem. Ludzie chcą rodzić razem, bo to niesamowite przeżycie, kobiety potrzebują wsparcia w szpitalu itd. Dla mnie obecność mojego męża, możliwa dopiero za drugim razem, była czymś uspokajającym, ale wystarczyła mi zupełnie świadomość, że on gdzieś tam sobie jest na obrzeżach. Wcale nie potrzebowałam rozmowy z nim, podawania wody, masowania itp. Wręcz przeciwnie, musiałam być w pewien sposób sama, ale z tą wiedzą w tyle głowy, że mój mąż jest na wyciągnięcie ręki. W czasie porodu za każdym razem byłam skupiona na sobie i na zadaniu, które mam do wykonania i tak naprawdę jedyną osobą, którą rejestrowałam była położna.
    Wspólny poród w domu w żaden sposób nie naruszył naszej relacji, wręcz przeciwnie. Myślę, że dla mojego męża wspólny poród jest czymś, z czego jest bardzo dumny i sądzę, że wielu mężczyzn tak do tego podchodzi. Ostatnio spotkałam dobrego kolegę, który trzymał nas z dobre 20 minut na mrozie opowiadając zachwycony o narodzinach swojego syna. Jego żona powiedziała mi potem, że kiedy już mały był po drugiej stronie brzucha, jej mąż powiedział jej, że właśnie zakochał się w niej po raz drugi:bigsmile:
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
  2.  permalink
    Mój mąż absolutnie nie chciał byc przy porodzie, co mnie smuciło, bo bałam się być w tak ważnym i jednoczesnie krytycznym momencie życia sama skazana na łaskę i niełaskę obcych ludzi. Jednak kiedy przyszliśmy na oddział, to położna nie pytała o nic, tylko wręczyła mężowi ubranie ochronne i porosiła, żeby przeniósł moje rzeczy na trakt. Nie zaprotestował i później samo się potoczyło. Został do końca, potulnie spełniał polecenia położnej, a ja byłam spokojna, opanowana i czułam się bezpiecznie, bo wiedziałam, że jest ktoś bliski. Zresztą, po fakcie mąż mi dziękował, że pozwoliłam mu przy nim być :shocked: Zdziwiłam się, choć nie wspomniałam, że był na nie przez całą ciążę.
  3.  permalink
    Ja rowniez mialam porod rodzinny i kolejny oczywiscie bedzie tez ;) Dla mezczyzny tez potrafi byc to najpiekniejszy moment i niepowtarzalny w zyciu kiedy jest obecny przy narodzinach swojego malutkiego szczescia. W wielu przypadkach sprawdza sie,ze po porodzie zaczyna doceniac swoja zone/partnerke za ten trud i cierpienie. Jak wielkim przezyciem jest dla mezczyzny odciecie pepowinki... Moze byc obecny przy wazeniu,mierzeniu kiedy to ja niestety musze lezec i czekac na zszycie:sad:
    --
  4.  permalink
    Moj maz to az sie poplakal jak odcial pepowine.A najlepiej skomentowal moje pytanie jak wyglada lozysko,powiedzial '' widzialas kiedys rozjechanego kota?no to wlasnie tak:tongue:''...
    Mi obecnosc meza bardzo pomogla w szczegolnosci kiedy bole krzyzowe staly sie niedowytrzymania i maz masowal mi plecy, zwilzal usta itd. Teraz tez bedziemy rodzic razem :bigsmile: Niesamowite przezycie:wink:
    --
    •  
      CommentAuthorcarottka
    • CommentTimeMar 23rd 2012
     permalink
    Mój Mąż od samego początku ciąży mówił, że chce być przy porodzie. To ja miałam na początku opory, no bo jak to, pewnie będzie patrzył, naogląda się i już nie będę mu się podobała... Jaka ja głupia byłam! :wink:
    Był przy mnie od pierwszego skurczu, masował plecy, zagadywał i pocieszał. Widziałam jak boli go fakt, że cierpię i nie może mi pomóc. Gdy miałam kryzys pocieszał i motywował, żebym się nie poddawała. Widział jak odchodzą mi wody, pierwszy zobaczył jak główka wychodzi. Podczas partych trzymał mi nogę więc widział narodziny synka że tak powiem od frontu :smile: I nic to nie zmieniło w naszych relacjach a powiem, że jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło.
    Wymiękł tylko jak położna oglądała moje łożysko:devil: Powiedział, że to wygląda jak wątroba i on sobie pójdzie po kawę haha. A my się smiałyśmy z położną, że poród przeżył a tu łożysko takie wrażenie na nim wywarło :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeMar 24th 2012
     permalink
    Carottka, mój też powiedział, że jak wątroba, tylko dodał, że krowia :D
    --
    •  
      CommentAuthornataliaa_
    • CommentTimeMar 25th 2012 zmieniony
     permalink
    Dla mnie mój mąż to anioł
    wytrzymał pierwszy 17godzinny poród czekał wytrwale na córkę, za wiele nie pamięta - bo targały emocje, nie pamięta chwili przecięcia pępowiny, choć wie że ją przeciął...
    drugi poród również zniósł dzielnie, pomagał mi jak tylko mógł, do tej pory palce go bolą od mojego ściskania i mimo iż drugi poród zakończył się przez CC widział wszystko...
    stanął za szklanymi drzwiami - kobieta go wyprosiła a on poszedł dalej - a dalej były otwarte drzwi stanął w tych drzwiach i patrzył jak na świat przychodzi jego syn, uśmiechał się i z ruchu warg wyczytałam że bardzo mnie kocha i dziękuje...

    Kocham Cię mężu!


    i jeśli ktoś ma dylemat czy rodzić rodzinnie to ja polecam ten sposób rodzenia, mąż to ogromne wsparcie, a wymasowane stopy podczas porodu to coś pięknego :) nawet lekarze go chwalili za wytrwałość :)
    --
  5.  permalink
    na porodówce przyjęła mnie tak "miła" położna, że życzę jej żeby ktoś ją też tak w życiu potraktował. trafiłam tam z patologii, więc męża nie było przy mnie. kobieta wybitnie jakaś sfrustrowana tym, że wogóle musi coś robić - bo byłam sama na porodówce a ona musi te papiery wypisać. dopiero jak pojawił się mąż a ona miałaby świadka swojego zachowania, to nagle wszystko się zmieniło, przestała się czepiać, pomogła, dała podkłady i dodatkowe prześcieradło.
    Mąż był ze mną przez cały czas do momentu jak zaczęły się skurcze parte, wtedy poprosiłąm go żeby wyszedł, bo były wywołane oxy i bolały jak cholera, wiedziałam, że będzie dla niego trudne patrzyć jak się zwijam z bólu a ja miałam opory żeby patrzył jak pod siebie robię, bo nie miałam lewatywy- patrz położna, której się nic nie chciało . Ten czas, który spędzliśmy razem był nieoceniony, bo dużo byłam przypięta do ktg i musiałam leżeć, więc podawał mi różne rzeczy, rozmawialiśmy i w sumie było dzięki temu fajnie.
    Zawołali go jak mały był już na świecie z pępowiną. Nie chciał przecinać, ale był szczęśliwy że to widział. No i jego też fascynowało łożysko. Kawał mięcha mówił :)
    Czułam się naprawdę o niebo bezpieczniej, że był przy mnie, szczególnie, że rodziliśmy w szpitalu, w którym nikogo nie znaliśmy i nie planowaliśmy nawet tam rodzić ;)
    --
  6.  permalink
    Witam,
    Jestem studentką Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i przeprowadzam badania naukowe na temat obecności mężczyzn podczas porodu rodzinnego, a konkretnie co Wy Panowie,którzy uczestniczyliście w porodzie rodzinnym sądzicie nich. W tym celu zamieszczam link do ankiety ( jedynie 21 pytań zamkniętych w pełni anonimowych). A Was drogie Panie - Mamy, proszę o podesłanie tych ankiet swoim mężczyznom. Bardzo proszę o uczciwe i rzetelne odpowiedzi. Z góry dziękuje:)
    oto link: http://moje-ankiety.pl/respond-34670.html
    •  
      CommentAuthorkatchleen81
    • CommentTimeDec 10th 2012 zmieniony
     permalink
    Mój mąż też był ze mną przy porodzie i będę mu do końca życia za to wdzięczna:) Nie wyobrażam sobie przechodzić przez to sama:) Wkurzało mnie tylko jedno:) Położna powiedziała mu, że w czasie skurczu mam wykonywać ruchy góra dół na piłce bo tak rodziłam i potem jak przychodził skurcz to mnie przesuwał góra dół a to jeszcze bardziej bolało a on że tak pójdzie szybciej no a mi było wsio ryba byle tylko przeżyć skurcz a nie szybciej:)No a potem jak przyszły bóle parte to kazali mi wejść na fotel do rodzenia i czekałam aż zakryją mi wszystko od pasa w dół jakimś czymś, żeby mąż nic tam nie widział (tak było na filmach:)) a tu nic..żadnej kotary hehe, przeszło mi przez myśl właśnie to, że potem się będę mężowi kojarzyć z rzeźnią :D:D..(chociaż za chwilę było mi już wszystko jedno:)
    No i jakiś czas później zaczęłam się martwić o męża, bo jak tylko skończył się połóg i lekarz powiedział, że wszystko jest ok to musiałam (i do dzisiaj muszę) uciekać przed mężem :) bo ciągle mu w głowie tylko jedno :D A martwiłam się, że może jakiś zboczony jest i kręcą go takie sceny z krwią :D bo jak czasami oglądam sobie zdjęcia z porodu (mąż je robił za co powinien oberwać) to naprawdę przypomina to jakąś rzeźnię :D
    aa pępowinę też oczywiście przeciął i ogólnie jestem z niego bardzo dumna:))
    -- ..czemu ze wszystkich pragnień na świecie wybrałam Ciebie..
    •  
      CommentAuthorOsinek
    • CommentTimeJul 15th 2014
     permalink
    Odświeżę temat... może ktoś jeszcze tu zaglądnie:bigsmile: Ja mam inny problem... bardzo, bardzo bym chciała żeby mąż byl ze mną przez cały czas i wiem, ze dla niego to jest też ważne. Chciałby być przy narodzinach syna... tylko boję sie, ze trafimy na salę porodów ogólnych i nie będzie to możliwe :( jak to jest z tym "prawem" ciężarnej do porodu z osobą towarzysząca ?
    --
    •  
      CommentAuthorsardynka85
    • CommentTimeJul 16th 2014
     permalink
    Osinek: tylko boję sie, ze trafimy na salę porodów ogólnych i nie będzie to możliwe :(


    Ja rodziłam na takiej sali i mąż normalnie mógł być ze mną...chyba, że co szpital to inne zasady...
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJul 16th 2014
     permalink
    Ale obecność osoby bliskiej przy porodzie i przy wszystkich zabiegach/badaniach jest zagwarantowana przez prawo. Łaski nie robią :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorOsinek
    • CommentTimeJul 17th 2014
     permalink
    no właśnie ja nie do końca rozumiem jak to jest :( niby zagwarantowane przez prawo a szpital ustala swoje zasady... u nas we Wrocławiu na Borowskiej na salę porodów ogólnych nie może wejść osoba towarzysząca... tylko do sal porodów ogólnych, które są 2 i zawsze zajęte :(
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJul 17th 2014
     permalink
    A musisz rodzić w tym szpitalu? Nie ma zbyt dobrych opinii.
    --
    •  
      CommentAuthorannie128
    • CommentTimeJul 17th 2014
     permalink
    Osinek: tylko boję sie, ze trafimy na salę porodów ogólnych i nie będzie to możliwe :(


    Rodziłam w boksie na Brochowie, w boksach obok 5 innych rodzących. Mąż był cały czas, wyprosili go dopiero jak zwozili mnie na noworodkowy.


    azniee: A musisz rodzić w tym szpitalu? Nie ma zbyt dobrych opinii.

    Ja na świeżo- leżałam na ginekologii, w sobotę wyszłam. Personel cudowny i oddany, a też się naczytałam w internecie.
    Osinka rozumiem w 100%, podobnie jak ja ma lekarza z tego szpitala, więc nie dziwię się, że chce rodzić z kimś kogo zna i czuje się bezpiecznie.
    Nie jestem pewna czy rzeczywiście nie wpuszczają mężów na ogólną, ale dopytam dotorro jak wróci z urlopu.
    --
    •  
      CommentAuthorOsinek
    • CommentTimeJul 17th 2014
     permalink
    annie - serio ?! Koleżanka rodziła i wpuścili jej męża, ale tylko dlatego że to była noc. Tak przynajmniej ona mówi. Położna na takiej wizycie "zwiedzającej" też mówiła, że na blok porodowy mężów nie wpuszczają. Za to pan, który nas prowadził z IP na górę mówił, że można poprosić o zgodę na wejście osoby towarzyszącej chociażby na chwilę i wpuszczają. No ale trzeba prosić... Gdyby mąż mógł być ze mną to byłoby idealnie :)

    Ja też byłam 2 tyg temu na obserwacji, leżałam najpierw 3h na porodówce bo miejsc nie było, a potem na ginekologii i pielęgniarki i położne super. Miłe, sympatyczne, uśmiechnięte, pomocne. Na prawdę super ! Ja mam lekarza, ale i znajomą pielęgniarkę na noworodkowym dlatego coraz bardziej myślę o Borowskiej realnie. Jedynie to, ze nie może być ze mną mąż mnie martwi. Z tego powodu chciałam rodzić na Kamieńskiego, ale to dla mnie totalnie obcy szpital :(
    --
    •  
      CommentAuthorannie128
    • CommentTimeJul 17th 2014
     permalink
    Ja co prawda na Brochowie to w nocy rodziłam, ale to była bardzo pracowita noc- było na prawdę dużo rodzących. Rano na noworodkowej okazało się, że wszystkie wylądowałyśmy w tej samej sali- 8 mam i 8 chłopców. Na brochowie, żeby rodzić rodzinnie trzeba mieć zgodę ordynatora wbitą w kartę ciąży.
    W Kamieńskiego to nie wiem, czy bym się pakowała- podobno odsyłają dużo. Sporo dobrego słyszałam o Chałbińskiego.
    Ja Borowską poważnie rozważam, chociaż oczywiście swoje obawy mam.
    Jak zapytałam na wizycie swojego lekarza czy mógłby mi polecić jakąś położną do porodu (nawet żebym mogła opłacić) to powiedział, że to bez sensu bo "jest pani od nas, więc nie ma takiej potrzeby"
    Jeśli będziesz chciała rozważyć Brochów (podobno już otworzyli po remoncie) to mogę dać ci namiary na położną. Można do niej zadzwonić, umówić się w szpitalu, obejrzeć oddział itd.
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJul 17th 2014 zmieniony
     permalink
    Ja bym się nigdy nie zdecydowała na szpital gdzie nie miałabym gwarancji, że mąż będzie ze mną. Dla mnie najważniejsza była jego obecność i intymne warunki. A lekarza nie było przy porodzie nie tylko mojego, ale w ogóle żadnego :wink: Ale każdy ma inne priorytety.
    Wrocław takie duże i nowoczesne miasto, a szpitale jakieś przedpotopowe...wieloosobowe porodówki, 8-osobowe sale na położnictwie...
    --
    •  
      CommentAuthorOsinek
    • CommentTimeJul 17th 2014
     permalink
    niestety tak jest z tymi porodówkami we Wroclawiu. Też nie mogę sie nadziwić ze takie duże, nowoczesne miasto, tyle młodych ludzi a porodowki masakra :(

    U mnie Brochow odpada jakoś jest to dla mnie zupełnie obcy szpital. Już prędzej właśnie Kamińskiego, ale też słyszałam, ze odsyłają. No i dobrze by było mieć 600 zł na położoną. A ja nie mam w tym momencie.

    Ja mam już tą pieczątkę do porodu rodzinnego na Borowskiej. Mój lekarz też powtarza, ze jestem "od nich" więc raczej mnie nie odeslą wrazie czego, ze nie potrzebuje położonej "opłacanej" itp. Poza tym na Borowskiej są na noworodkach pokojne dwuosobowe z łazienkami więc w miarę komfortowo.

    annie, a czemu nie chcesz rodzić ponownie na Brochowie? Tym bardziej jak masz tam położoną?
    --
    •  
      CommentAuthorczajnik
    • CommentTimeJul 17th 2014
     permalink
    No, niestety, we Wrocławiu porażka z porodówkami, położnymi niezależnymi (jest jedna jedyna!!!). Podobno to wynika z ogólnego nastawienia panów i władców zarządzających. Ale praca u podstaw trwa. Zmienia się na lepsze, tylko bardzo powoli...
    --
    •  
      CommentAuthormarylove
    • CommentTimeJul 17th 2014
     permalink
    Osinek ja rodziłam na Brochowie w sali rodzinnej, tam są dwie bardzo przyjemne sale rodzinne, apartamenty wręcz :D a po porodzie leżałam w pokoju dwuosobowym, jest też chyba opcja jednoosobowa ale to musiałabyś dopytać.
    --
    •  
      CommentAuthorannie128
    • CommentTimeJul 17th 2014
     permalink
    azniee: Ja bym się nigdy nie zdecydowała na szpital gdzie nie miałabym gwarancji, że mąż będzie ze mną. Dla mnie najważniejsza była jego obecność i intymne warunki. A lekarza nie było przy porodzie nie tylko mojego, ale w ogóle żadnego :wink: Ale każdy ma inne priorytety.


    Szczerze mówiąc to teraz jest mi na prawdę obojętne czy będę rodzić z mężem przy boku czy z mężem czekającym na korytarzu. I fakt, moje priorytety są inne- z zaszytą szyjką i zagrażającym porodem przedwczesnym wybieram szpital, którego personel i sprzęt medyczny zagwarantuje mojemu dziecku w razie skrajnego wcześniactwa bądź jakiegokolwiek wcześniastwa największe szanse na przeżycie. I jestem w 100% pewna, że niezależnie od dyżuru mój lekarz będzie obecny przy narodzinach mojego młodszego

    syna.

    czajnik: Podobno to wynika z ogólnego nastawienia panów i władców zarządzających.


    Wbrew pozorom bardzo dużo zależy od samego nastawienia rodzącej. Ze starszym dwukrotnie wylądowałam w pięknej sali porodów rodzinnych- nie urodziłam. Byłam za to wykończona, sfrustrowana, zła, burkałam na personel, personel burkał na mnie i tak się nie lubiliśmy aż nie zaczęłam rodzić na prawdę. Dopiero teraz po pobycie w szpitalu z młodszym synem i zabiegu zdałam sobie sprawę z pewnych rzeczy. Po usg kiedy lekarz mi powiedział, że przyjmuje mnie na oddział i mam iść na dół na IP do przyjęcia chciało mi się autentycznie wyć. Zostawiałam dwulatka w domu w zasadzie bez słowa wyjaśnienia, bez buziaka na pożegnanie, na oddział wchodziłam w cywilu bez rzeczy, bez piżamy, bez niczego- z chodnika. Wyszłam na korytarz do męża i ryczałam chyba z 15 minut zanim w końcu weszłam na IP. Na oddziale, gdy położne mnie przyjmowały już nie płakałam- przywitałam się, uśmiechnęłam, za wszystko dziękowałam, chociaż nikt tego ode mnie nie oczekiwał. Z lekko oschłego na początku nastawienia pielęgniarki stały się serdeczne, wspierające, wypytywały czy się boję i dlatego mi się oczy szklą. Wypytywały o starszaka, pomagały bardzo, bardzo gdy jechałam na zabieg, albo gdy pół nocy trzęsłam się po fenoterolu. Jasne, że można powiedzieć, że to ich zakichany obowiązek, ale czy na pewno musiały się uśmiechać i opowiadać dowcipy, rozweseleć? Z medycznego punktu widzenia nie miałabym zastrzeżeń i bez tego, nawet jeśli okazałyby się milczkami, albo były lekko gburowate, bo ze swoich obowiązków wywyiązywały się co do joty. Reszta to już był uśmiech za uśmiech. I gdy wychodziłam ze szpitala na dyżurze była ta sama położna, która mnie "opisywała" przy przyjęciu. Podziękowałam za opiekę i za wszytsko co dla mnie zrobiły i aż jej się oczy roześmiały, że ktoś docenił.

    marylove: jest też chyba opcja jednoosobowa ale to musiałabyś dopytać.


    Płatne osobno. Dwa lata temu trzy stówki za dobę. I kolejka długa jak mur chiński więc ciężko dostać miejsce.
    --
    •  
      CommentAuthorOsinek
    • CommentTimeJul 17th 2014 zmieniony
     permalink
    Dokładnie tak jak piszesz annie. Dużo zależy od nastawienia pacjentki. Ja przyjechałam na IP i grzecznie, miło rozmawiałam z położona. Ona przez tel gadala przy mnie, ale ja myślę sobie co będę sie wściekać, przecież mi się nie spieszy. Za to przyjechała rodząca i od drzwi fuczala na położną to łooooo ale była na nią cięta ;)

    Ja w ogole nie moglam myslec o tym, ze nie bedzie ze mna meza zanim nie poszlam do szpitala. Wydawalo mi sie, ze caly personel i w ogole szpital to mnie wrecz zje. ( Teraz wiem, ze to sa bardzo sympatyczne kobiety tylko trzeba im zaufac i dac pracowac :) Teraz jest mi łatwiej i mniej ske boje. Mam nadzieję, ze może chociaż na chwilę go wpuszcza jakbym miała ciężki poród. Myślę, tez ze jest wiele aspektów na które należy patrzeć, nie tylko na to.
    --
    •  
      CommentAuthorpetunia509
    • CommentTimeJul 19th 2014
     permalink
    Poród to dla mnie jedno z waznijszych wydarzen w zyciu, nie pozbawiłabym męza mozliwosci przezywania tej radosci ze mną tylko dlatego ze akurat taki szpital sobie wybrałam. Zwlaszcza ze mu bardzo na tym zalezy.
    Dlatego ja juz wczesniej czytalam o szpitalu w ktorym chce rodzic , potem wybralam lekarza prowadzacego z tego szpitala . Dla mnie wazny jest i sprzet i lekarze i obecnosc męza :) w tak waznej kwesti jak poród nie zrezygnowałabym z żadnej z tych rzeczy chocbym miała rodzic 3miasta dalej :cool:
    --
  7.  permalink
    Ja takze jestem zadowolona, ze tatus mogl byc przy narodzinach naszego syna. Byl bardzo przejety i jego obecnosc dodawala mi otuchy. Ja z natury niesmiala wiec tym bardziej bylo mi lzej i jak widzialam te lzy w jego oczach to wiedzialam ze warto bylo. Z przejecia nawet aparatu nie przygotowal i polozna go wyreczala na szybko :D
    --
    •  
      CommentAuthorOsinek
    • CommentTimeJul 20th 2014
     permalink
    Macie racje dziewczyny..., nie wiem co zrobić :( tym bardziej ze mój taki właśnie przeżywający jest i wiem, ze chciałby być ze mną. Pojedziemy zobaczyć jeszcze szpital gdzie możliwe są porody rodzinne i zastanówmy sie. Dzięki zna Wasze odpowiedzi :)
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJul 20th 2014
     permalink
    annie- ale jeśli poród zaczyna się dużo przed czasem to jest wyjątkowa sytuacja i jedzie się tam gdzie trzeba- i to jest oczywiste. W tym wypadku jedynym priorytetem jest ratowanie dziecka.
    Ja miałam założony pessar i musiałam jechać do szpitala od razu po odejściu wód, żeby go zdjęli. W normalnej sytuacji wolałabym jak najdłużej być w domu.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.