Spotkałam się z podobnym poglądem, ale mam wrażenie, że to wylewanie dziecka z kąpielą. Czy jakakolwiek samoobserwatorka wegetarianka zauważyła mniej obfite @ po zmianie żywienia?
Przeczytałam artykuł jednym tchem, daje do myślenia. Przed ciążą nie jadłam mięsa dwa lata i faktycznie @ były dużo bardziej skąpe i mniej bolesne niż wcześniej. Coś w tym chyba jest. W ogóle czułam się wtedy lepiej, lżej. Teraz chciałabym wrócić do niejedzenia mięsa i pewnie prędzej czy później do nastąpi.
Co do naszej domniemanej owocożerności, to ja się zgadzam z tym jak najbardziej. Również czytałam kiedyś artykuł na ten temat i anatomia porównawcza wskazuje na to, że człowiek jest ewidentnie przystosowany do tego rodzaju odżywiania. Widzimy kolory, całą gamę, mamy precyzyjne narzędzie w postaci palców do chwytania, układ pokarmowy również na to wskazuje. Ja zostałam wegetarianką nie tyle z powodów humanitarnych (chociaż też), co po prostu zaczęło mnie zastanawiać własne ciało. Pamiętam, że stanęłam goła przed lustrem i zadałam sobie pytanie, czy byłabym coś w stanie przy użyciu tego czym dysponuje moje ciało, upolować i zjeść zwierzę na surowo oczywiście, strawić je itd. No i doszłam do wniosku, że nie :) i tak o to stałam się wegetarianką. W ciąży zaczęłam jeść mięso po skończonym 5 miesiącu. W zasadzie to sama nie wiem dlaczego ;/
Ja już pisałam, ale powtórzę: w pierwszej ciąży (12-13 lat temu) jadłam mięso i miałam sporą anemię. W drugiej ciąży (2-3 lata temu) nie jadłam mięsa, ryb, ani jajek, nie piłam mleka (nie lubię), ale jadłam nabiał (sery, jogurty) - wyniki przez całą ciążę miałam idealne. To samo z karmieniem piersią. Przy pierwszym dziecku posypały mi się zęby, przy drugim - ani jednego ubytku. Nie wiem, jak wegetarianizm wpływa na cykl, bo zawsze miałam normalne, średnioobfite, niebolesne miesiączki, niezależnie od diety.
-- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
Jaca_rando przypomniałaś mi i moje wyniki. Gdy znajomi dowiedzieli się, że jestem w ciąży to wszyscy ręce załamywali nad tym, że nie jadłam i nie jem mięsa i że na pewno moja hemoglobina będzie fatalna. Nie powiem, żeby pierwsza morfologia krwi nie była dla mnie stresem. Jednak ku mojemu zdziwieniu wyniki miałam idealne, wszystko pośrodku norm, a hemoglobina nawet w górnej granicy. I przez całą ciążę miałam dobre wyniki, mimo tego że mięsa jadłam naprawdę niewiele i dopiero po 5 miesiącu.
O ile brak @ miałby być objawem bezpłodności, to nie wydaje mi się to realne. W takim przypadku zmniejszałaby się populacja Azjatów, a ta akurat rośnie w zatważającym tempie. Możliwe natomiast, że brak @ nie oznacza braku owulacji, tylko po prostu brak krwawień. Gdzieś czytałam, że naturalnie kobiety nie powinny krwawić, że to jest spowodowane jakimiś błędami w stylu życia. Nie wiem.
-- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
No właśnie, do tej pory słyszałam jedynie opinie, że brak miesiączki, to powszechnie negatywny symptom jeśli chodzi o zdrowie (tu akurat - żywienie), natomiast artykuł zwraca uwagę na to, że to właśnie krwawienie jest objawem anormalnym... Bardzo daje do myślenia. Czy łatwiej było by ustalać płodność przy braku miesiączki? To się chyba w głowie nie mieści. Aczkolwiek temat wciąż mnie intryguje, jak nie do końca napisana ciekawa książka.
ps. Ja wciąż beznabiałowa i zadowolona. Mięso mocno ograniczyłam jak dotąd, jadam jedynie kurczaka 2 razy w tygodniu. Zobaczymy co dalej. Czuję się świetnie.
A ja chciałabym do niego na dobre wrócić... źle mi z mięsem ale mam czasem taką ochotę na mielonego, że się opanować nie mogę, przed ciążą nie miałam tego problemu, bo mnie żaden schabowy nie ruszał. Nie wiem czy to kwestia karmienia piersią czy jak...
Penny dobrze Cie rozumiem, dla mnie przed ciążą mięso mogło dla mnie nie istnieć, w ciąży nie mogłam powstrzymać się od jego jedzenia. Po porodzie i tak o mało nie umarłam z głodu z braku czasu, a do tego musiałam być na diecie - głównie ryż, marchewka, kurczak. Zbliża się czas postanowień noworocznych - może to będzie dobry moment żeby zacząć wege na nowo? Możemy się dopingować nawzajem :)