Pytanie głównie do dziewczyn z problemami. Jakie macie doświadczenia z lekarzami, badaniami itp. Jakie są różnice między państwowymi poradniami a prywatnymi klinikami. Czy poziom obsługi, terminy i zlecane badania w państwowych placówkach są rzeczywiście na tak niskim poziomie, że lepiej już zapłacić i chodzić prywatnie? Jakie są Wasze doświadczenia, motywacje do wyboru takiego czy innego miejsca?
-- Za mężczyzn, którzy nas zdobyli. Za dupków, którzy nas stracili. Za farciarzy, którzy nas poznają!
wilma ja jestem poczatkująca, ale narazie jestem zadowolona z państwowej przychodni. Lekarka mnie do siebie nie zraziła, ale nawet zaskoczyła tym jak dokładnie mi wszystko na spokojnie tłumaczyła i potrafiła mnie wysłuchać. Mam nadzieje, ze zdania nie zmienie po kolejnej wizycie
Prywatnie i tylko prywatnie. Państwowo spotkałam się z tekstami typu "Ale po co, zdrowo pani wygląda" na jakiekolwiek pytania o badania (a spokojnie mogłabym sfinansować je z własnej kieszeni, jeśliby odpadły opłaty za konsultacje lekarskie".
Poza tym kolejki, pewna doza "bezduszności" spowodowanej przepisami (przyjmuje się 4 pacjentki na godzinę i nawet na uspokojenie partnerki bądź zapisanie jej na wizytę bądź cokolwiek nie ma czasu po zakończeniu rejestracji.
Nie wierzę w państwową służbę zdrowia za bardzo, chociaż znam osoby, które trafiły idealnie i są zadowolone.
włodeczek no to trafiłaś widocznie na kiepska poradnie państwową.Ani ja ani mama nigdy nie narzekałyśmy na naszą przychodnie i jest tam jakoś tak przyjemnie.
może to tylko ja to tak widze, ale ogólnie badania ginka sama mi zaproponowała, kolejek jako takich nie ma, bo zapisuje się telefonicznie, a potem tylko rano wpadam umówić się na godzine, i nie ma u mnie zasady 4 pacjentki na godzine...
Wilma Ja od lat chodzę do państwowej przychodni. Kiedyś chodziłam prywatnie, ale jak się okazało, że zaczęły pojawiać sie porblemy to pan doktor odesłał mnie z kwitkiem. Teraz chodzę do miłej pani, która nie boi się mnie leczyć. A co do kolejek to u mnie też jest telefoniczna rejestracja na godzinę. Wszytsko zależy od tego na kogo trafisz. W prywatnych klinikach możesz trafic na palanta, a też, wbrew obiegowej opinii, nie każdy lekarz w państwowej przychodni będzie cię lekceważył.
Wilma wg mnie i moich doświadczeń to po prostu zależy od lekarza. W ciąży z Anią chodziłam państwowo. Kuba i Gabi prywatnie - koniec ciąży z Gabi zmieniałam lekarza. Ostatnie 2 ciąże państwowo. W ciąży wizyty miałam często, gdy byłam w ciąży z Kuba i pojawiły się problemy pani dr nie kazała mi przychodzić prywatnie tylko państwowo. Skierowania na badania dawała z pieczątką szpitala bym nie musiała płacić za nie - robiła to sama z siebie.
Inne dodatkowe badania itd bez problemu, USG w przychodni było i jest w każdym gabinecie + od jakiegoś czasu 4d (ale to tylko za odpłatą) Ja jestem bardzo bardzo zadowolona ale to dzięki pani dr a nie nazwie "prywatnie" "państwowo", bo dla mojej gin nie ma różnicy czy płacisz jej za wizyte czy nie - traktuje cie tak samo
wilma jeśli chodzi o takie kontrolne usg to ja mojej to po prostu mówie i powiedziała, że na natępnej wizycie mi zrobi, żeby zbadać mnie "od wewnątrz".
moja siostra była u niej z bardzo długim krwawieniem i też od ręki jej zrobiła.
osobiście uważam że poziom leczenia zależy od lekarza a nie od tego, czy wizyta jest w ramach NFZ... Co innego jest z badaniami. Często prywatnie nie można ich wykonać bo lekarz nie ma odpowiedniego sprzętu, i dobrze jest to najpierw sprawdzić przed wyborem gabinetu. Często też się spotyka sytuacje, że lekarz kieruje na badania do szpitala, w którym akurat przyjmuje państwowo, ale dobrze jest mieć możliwość zrobienia ich jednak na miejscu...
Kiedy idziesz pierwszy raz państwowo, to ilość formalności może odstraszyć (i chyba takie ma zadanie) ale jak się z tym otrzaskasz, to naprawdę nie odczujesz różnicy...
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Ja Wam coś powiem. Chodziłam do kilku ginekologów " państwowo". Ostatnio nawet do jednego z najlepszych w Krakowie. Po roku starań zaczął mnie denerwować bo pomimo braku ciąży nie zaproponował żadnych badań. Za każdym razem mówił, że dziecka nie da się tak zaprogramować. Pięć razy miałam robione USG na różnych maszynach. Dopiero prywatnie u innej pani ginekolog na pierwszej wizycie dowiedziałam się co jest przyczyną niepowodzeń 2 OGROMNE GUZY, które sobie rosły i rosły. Nie możliwe żeby doktorki tego nie zauważyły. Po prostu to olali. Moja lekarka była zbulwersowana zapytała nawet o ich nazwiska. Dwa lata temu zrobiliby mi laparoskopię a teraz muszą mnie kroić i ile żaden z nich nie jest złośliwy. Także ja dziękuję za tych " państwowych".
To zależy od lekarza. Chodziłam do jednego prywatnie. Też zapisywało się na wizytę 1,5 mies wcześniej. Sam mi powiedział, że będę musiała często przychodzić, więc lepiej, gdybym chodziła do niego państwowo. Poszłam i się zdziwiłam. USG w gabinecie (lepszej jakości niż to gdzie przyjmował prywatnie). Nie ma problemu ze zrobieniem usg (w ciągu 6 tyg miałam robione 4 razy - w tym 2 razy przy obecności męża). Fotel do badania to nie stary samolot, tylko taka ładna skórzana kanapa z ramionami na pięty, wzierniki plastikowe, aparat do słuchania serduszka dzidzia. Szok. Lekarz tak samo miły jak na prywatnej wizycie, a 70zł w kieszeni.
pierwsza ciaze prowadzilam panstwowo w rpwyatnym centrum medycznym ktore mialo umowe z nfz, ogolnie sie nie popisali ale o tym sie przekonalam z perspektywy czasu przed samym porodem... po 1 porodzie zaczelam chodzic prywatnie i tak juz zostalo. jak mojego gina nie bylo poszlam raz z bolem panstwowo i lekarka na haslo ze staramy sie o dziecko zaproponowala tabletki anty (yasmin) na 3 miesiace ze odstawie i od razu zajde. raz tez bylam panstwowo jak mialam probnlemy z torbiela na jajniku - diagnoza lekarza byla porazajaca i gdybym przyjela leki ktore on mi proponowal to nie wiem czy bym dzisiaj miala jajnik... sa 3 gabinety panstwowe w ktorych przyjmuje 3 roznych lekarzy typu BUC nad bucami. sa chamscy i o skierowanie trzeba zebrac (to wiem z opowiadan kolezanek bo o podejsciu do pacjenta mialam pecha sie sama przekonac). badania hormonalne dopiero po 2 poronieniach i tabletki przepisywane na kazde schorzenie... ogolnie panstowow chodza tylko osoby ktore totalnie nie maja problemow ze zdrowiem i potrzebuja kolejna recpete
No właśnie też tak sądzę, dopóki chodziło mi o receptę wszystko było ok. Ja się po prostu lepiej czuję prywatnie, ponadto jak słucham o traktowaniu młodych lekarzy po studiach (nawet z doktoratami) to mi się państwowej służby zdrowia całkowicie odechciewa.
Przy okazji - państwowo lekarze (4 różnych) nigdy!!! nie zbadali mi piersi.
Mi z 3 państwowych 2 zawsze badało. A ten prywatny u którego kończyłam ciaze nie badal. Zalezy jak sie trafi, choc wieksza szansa na powazne traktowanie zazwyczaj jest na prywatnych wizytach
Ja mam właśnie iść do szpitala na operację. Już dostaję gęsiej skórki bo na prywatną klinikę mnie nie stać. Staram się jedynie załatwić żeby operował mnie kolega lekarza u którego leczy się mój mąż. Mam nadzieję że się to uda.
Wilma ta doktór do której trafiłaś to może być dobry strzał... napisz na jakie badania Cię skierowała i po następnej wizycie jakie leczenie Ci proponuje... Zawsze wrazie czego zostaje doktór Wożna za którą łapy mogę sobie obciąć, ale to tak na wszelki wypadek... strasznie jestem ciekawa tej doktór. Ona przyjmuje w Warszawie??
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Wtedy nie. Może najpierw chciała te wyniki obejrzeć zanim mnie skieruje na następne, bo stwierdziła że od tych badań uzależnione jest całe postępowanie dalsze. A może jak mnie obejrzała to stwierdziła że nie mam problemu z testosteronem? Bo z tego co wiem on się manifestuje głównie owłosieniem a ja jestem raczej "łysa"
-- Za mężczyzn, którzy nas zdobyli. Za dupków, którzy nas stracili. Za farciarzy, którzy nas poznają!
wiesz, ja byłam bardzo zdziwniona, bo na wizytach u ginekologów słyszałam że owłosienie jest w normie, a ten mój wąsik jest raczej bardzo łagodny i trochę się trzeba przypatrzyć... a miałaś już robiony kiedyś testosteron, np w momoncie stwoerdzania PCO??
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
a wiesz, ze w takim razie może się okazać, że wcale nie masz zespołu policystycznych jajników, tylko same jajniki policystyczne, w to nie to samo... zarz poszperam i może znajdę kryteria stwierdzania tego zespołu...
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
U mnie w przychodni ...było kiepsko ...po dwóch latach chodzenia i nie zachodzenia w ciąży ...zalecono jedynie badanie plemników ...badanie "manualne" wykazywało ze wszystko oki. Wkurzyało mnie to że w przychodni nie było tak ze chodziłam do jednego lekarza ...tylko do różnych. Nie było możliwości zarejestrowania się do jednego ... wiec za każdym razem musiałam przedstawiać sytuacje od początku ... i tak nic nie wskurali ... Jak poszłam prywatnie ...to lekarz od miejsca zrobił USG i wyszło że mam polipy ...które ...okazło się że były właśnie przyczyną mojej nie płodności.
Ja jestem na jutro umówiona z ordynatorem na rozmowę. Stwierdzono u mnie dwa guzy z możliwością zmian złośliwych. Trzymajcie kciuki żeby mnie chociaż przyjęli do szpitala. Nie mam najmniejszego zamiaru nikomu dawać w "łapę" więc ciekawe czy pan doktor mnie nie "spuści po brzytwie" Jestem strasznie negatywnie nastawiona do lekarzy po wielu z nimi przejściach jak moja mama była chora. Nie cierpię tych "państwowych".
Może krzywdzę niektórych moim negatywnym podejściem do państwowej służby zdrowia, ale miałam z nią traumatyczne przeżycia. Moja mama zmarła na raka- wcześniej leżała w szpitalu w Krakowie. Ota kilka przykładów z jej pobytu w szpitalu.1. Pani ordynator robi badanie jelita grubego po południu. Mówi mi że jest wszystko ok. Za kilka godzin w środku nocy dostaję informację, że mamę zaraz będą kroić bo jelito się skleiło coś się tam w środku dzieje i może umrzeć. 2. Zawożą mamę ze szpitala do innej placówki na badania. Po badaniach ta stara, schorowana kobieta prosi żeby ktoś po nią przyjechał. Kilka razy dzwonią do szpitala ale przez parę godzin nikt się nie pojawia. Więc ta stara już płacząca kobieta prosi taksówkarza żeby ją zawiózł za darmo do szpitala bo jest w szlafroku i nie ma pieniędzy przy sobie. Pan ją od razu zawozi. 3 przypadek 14 godz. jestem w szpitalu z mamą nie ma kontaktu- jest opuchnięta- proszę lekarza o pomoc-mówi, że nic jej nie jest. 3 godz. później tuż przed moim ponownym wyjazdem do szpitala dostaję telefon- że mama umarła. Rozmawiałam z paniami na sali- lekarze dopiero na obchodzie zauważyli że umarła. Takich przykładów jest dużo więcej- niestety. I nie działo się to sto lat temu tylko 2. Lekarze tylko nieliczni widzą w pacjencie coś więcej niż kupę mięsa.
U nas w mieście obowiązuje taka maniera, że jak lekarz deklaruje godz. przyjmowania np. 7.15 - 16.00 to można go zastać w przychodni w godz. 8.00 - 15.00 w najlepszym razie. I nie chodzi tu o wizyty domowe, bo robią tak też specjaliści. Szczytem dla mnie była wizyta u okulistki, która miała przyjmować od 10.00 do 18.00 i fakt, przyszła na 10, ale o 11 już wyszła, bo od 11.30 przyjmowała w gabinecie prywatnym. i z tym się jakoś godzą wszyscy.
Ja w czasie ciąży chodziłam prywatnie,raz poszłam państwowo to traktowali mnie oschle,badali boleśnie.Stwierdziłam ,że nigdy więcej .Prywatnie to dzień do nocy milo ,delikatnie i szczegółowo odpowiadali na każde pytanie dawali czas na każdego pacjenta.A państwowo to najchętniej by mnie ta lekarka już za drzwi wywaliła.Ja mam złe wspomnienia z leczenia państwowego
A ja w ciąży chodziłam "miastowo", tj. na koszt miasta do poradni przyszpitalnej szpitala, w którym zamierzałam rodzić i rodziłam. Byłam w szoku, jaka różnica pomiędzy tą poradnią, a tą, gdzie poszłam pierwsze dwa razy w ciąży. Przykład - w tamtej poradni - pani dr daje skierowanie na usg i mówi, żeby zrobić za jakiś miesiąc. Idę się zapisać na usg, a paniw rejestracji mówi, że ona mnie zapisze na wolny termin, który może wypadnie w określonym czasie (pierwsze najważniejsze usg, które trzeba zrobić do 13. tygodnia). W poradni przyszpitalnej - pani dr mówi, że należałoby zrobić szybko usg, nawet następnego dnia. Poszłam do rejestracji się zapisać - termin był, nawet mogłam sobie wybierać :)
Po przejściach ostatnich dni, póki co wybieram "prywatnie". W ciągu jednej wizyty u nowej pani ginekolog dowiedziałam się więcej niż w ciągu 10 lat chodzenia do rożnych lekarzy prywatnych i państwowych. A moja opinia jest taka, że jeśli lekarz jest człowiekiem i pacjenta również jako czująca i myślącą istotę traktuje, to nie ważne czy pieniądze za to dostaje od państwa czy ode mnie. Ja akurat trafiłam na takiego, któremu to ja muszę płacić ale przynajmniej wiem za co i nie żałuję że wyrzucam pieniądze w błoto.
-- Za mężczyzn, którzy nas zdobyli. Za dupków, którzy nas stracili. Za farciarzy, którzy nas poznają!
Witajcie! Pozwólcie że ja również się wypowiem w tym wątku. Od kilku dobrych lat chodzę do endokrynologa państwowo i nigdy nie miałam zastrzeżeń, dr przyjmuje również prywatnie ale jedynie na biopsję chodziłam do niej do gabinetu (bo w szpitalu terminy były mega odległe 10-12 miesięcy czekania zawsze). Od kiedy zaszłam w ciąże muszę przyznać że dr bardzo się mną opiekowała wciskała mnie w terminy na które już praktycznie nie miała miejsca, więc opieka nienaganna. Zawsze miła, sympatyczna i co najważniejsza niezwykle kompetenta lekarka. Jeśli chodzi o ginekologów to nie miałam styczności z wieloma, ale po poronieniu poleconą mi prywatny gabinet - byłam w sumie 3 razy (wizyta 70zł), ale babeczka jakoś nie przypadła mi do gusty (małomówna,jak pytałam czy koniecznie muszę brać duphaston to nie potrafiła mi wyjaśnić dlaczego go mi przepisuje). Następnie zmieniłam lekarza, który obecnie prowadzi moją ciążę. Jestem z niego bardzo zadowolona, wizyta wygląda zupełnie jakbym była w gabinecie prywatnym. Wizyty zawsze mam ustalane na konkretną godzinę (może ze 2 razy zdarzyło się że był poślizg bo gin miał zabiegi w szpitalu i się przedłużyło). Co najważniejsze gin zawsze ma czas , opowiada na każde pytania wyjaśniając czemu, na co, po co i dlaczego. Słyszałam od kuzynki która też do niego chodziła na początku państwowo a potem ze względu na pracę przeszła na prywatne wizyty. Wyglądają identycznie jak państwowe. Więc wg mnie to indywidualna sprawa każdego lekarza, jakie ma podejście do swojego zawodu. Pozdrawiam
Chodze do lekarzy prywatnie. Do specjalistow oczywiście. Nie mam ochoty czekać w kolejkach miesiącami na przyjęcie. A koleji w moim mieście są bardzo dalekie ( chciałam się zapisac do dermatologa i powiedzieli, ze dostanę się do lekarza dopiero na wiosnę.....) Jednak do rodzinnego chodzę na fundusz. Trafiłam na fajna przychodnię,w której nie ma problemów z zapisaniem się na wizytę. <a href="https://www.miod-malina.pl/jak-zmienic-lekarza-rodzinnego.html">https://www.miod-malina.pl/jak-zmienic-lekarza-rodzinnego.html</a>