Witam. Pod jednym z wykresow jednej z uzytkowniczek ktora daze wyrazna i zdecydowanie nieudolnie ukrywana sympatia zostala poruszona sprawa Drogi Neokatechumenalnej. To jedna z dosc znaczacych i dosc popularnych takze w polsce formacji, ktora wzbudzala a jak sie okazuje nadal jeszcze wzbudza sporo kontrowersji wsrod osob zwiazanych z Kosciolem katolickim a takze tych spoza Kosciola. najpowazniejszy zdaje sie zarzut jaki zostal wysuniety we wzmiankowanych wyzej komentarzach, pod wzmiankowanym wykresem, wzmiankowanej wyzej uzytkowniczki da sie wyrazic zdaniem " na nazwanie jednym slowem Drogi Neokatechumenalnej nie widac lepszego okreslenia niz sekta". Postanowilem sie wypowiedziec w te sprawie gdyz osmiele sie twierdzic ze temat Drogi Neokatechumenalnej nalezy to tych nielicznych dziedzin w ktorych mam jakas wiedze i doswiadczenie. poniewaz obawiam sie ze rozmowa moglaby dosc mocno zachwiac charakterem pogaduch prowadzonych komentarzach zdecydowalem sie przeniesc ja tu. Ostrzegam ze dla osob malo zainteresowanych Droga watek moze okazac sie ciezko strawny :-)
Dosc dlugo zastanawialem sie czy i jak odniesc sie do roznej rangi zarzutow wobec DN. Jedne z nich, jak to w zyciu, maja jakis zwiazek z rzeczywistoscia, inne sie jedynie ledwo o nia ocieraja a inne wydaja mi sie zwyczajnym nieporozumieniem. Wymyslilem ze zaczne od informacji, od w miare wiarygodnych opinii pozwalajacych w sposob jak sadze godny zaufania zorientowac sie co to takiego droga Neokatechumenalna i jak w rzeczywistosci jest postrzegana w Kosciele, przez ludzi i instancje ktore maja niekwestionowany mandat by w imieniu Kosciola sie wypowiadac.
Na poczatek informacja chyba najwazniejsza
Dekretem z 11 maja 2008 Papieska Rada do spraw Swieckich ostatecznie zatwierdzila Statut Drogi Neokatechumenalnej
Nizej wkleje fragmenty otwierajace zatwierdzony Statut
Art. 1 [Natura Drogi Neokatechumanalnej] § 1. Naturę Drogi Neokatechumenalnej zdefiniował Jego Świątobliwość Jan Paweł II pisząc: „Uznaję Drogę Neokatechumenalną za itinerarium formacji katolickiej ważnej dla społeczeństwa i czasów dzisiejszych”.
Art.2 [Realizacja Drogi Neokatechumenalnej]
Zgodnie z pragnieniem Papieża Jana Pawła II: „Wyrażam życzenie, by Bracia w Biskupstwie doceniali i wspomagali – razem ze swymi Prezbiterami – to dzieło dla nowej ewangelizacji, aby ono realizowało się zgodnie z liniami zaproponowanymi przez inicjatorów, w duchu posługi Ordynariuszowi miejsca i w komunii z nim oraz w kontekście jedności Kościoła partykularnego z Kościołem powszechnym” , Droga Neokatechumenalna jest realizowana w diecezjach:
1. pod kierownictwem Biskupa diecezjalnego i z prowadzeniem Międzynarodowej Ekipy Odpowiedzialnej za Drogę, lub Ekipy odpowiedzialnej delegowanej [...]
Teraz z troche innej beczki. Wkleje relacje z uroczystosci 40 lecia istnienia wspolnot Drogi Neokatechumenalnej we Wloszech
KAI Rzym Watykan, 2009-01-10
Papież Benedykt XVI przyjął uczestników Drogi Neokatechumenalnej w 40-lecie jej obecności we Włoszech.
Wszystko zaczęło się tu, w Rzymie, czterdzieści lat temu, kiedy w parafii Świętych Męczenników Kanadyjskich powstały pierwsze wspólnoty Drogi Neokatechumenalnej – przypomniał Benedykt XVI narodziny tego ruchu. Z okazji tej rocznicy spotkał się on w Bazylice Watykańskiej z członkami Drogi z jej założycielem, Kiko Argüello na czele. Benedykt XVI podkreślił, że Droga Neokatechumenalna realizuje misję eklezjalną, jako jedna z wielu rzeczywistości inspirowanych przez Ducha Świętego i powstałych w następstwie Soboru Watykańskiego II.
„Jakże nie błogosławić Pana za owoce duchowe, które dzięki waszej metodzie ewangelizacji można było zebrać w tych latach? Ile świeżej energii apostolskiej wzbudziła ona zarówno wśród kapłanów, jak i wśród świeckich! Jakże wielu mężczyznom, kobietom i całym rodzinom, które oddaliły się od wspólnoty Kościoła bądź porzuciły praktyki życia chrześcijańskiego, dzięki głoszeniu kerygmy i drodze ponownego odkrycia Chrztu świętego pomogliście odnaleźć radość wiary i entuzjazm ewangelicznego świadectwa!” – mówił dalej papież. Podkreślił, że niedawne przyjęcie statutów Drogi przez Papieską Radę Świeckich „potwierdziło uznanie i życzliwość, z jaką Stolica Apostolska śledzi dzieło, które Pan wzbudził za pośrednictwem waszych inicjatorów”.
„Papież, Biskup Rzymu, dziękuje wam za wielkoduszną przysługę, jaką oddajecie ewangelizacji tego miasta i za oddanie, z jakim niesiecie chrześcijańskie orędzie do wszystkich jego środowisk” – powiedział Ojciec Święty.
Podczas spotkania papież dokonał rozesłania 14 rzymskich wspólnot – spośród najstarszych, które ukończyły formację Drogi – do parafii, położonych w najtrudniejszych, peryferyjnych dzielnicach Rzymu, zsekularyzowanych, pełnych emigrantów i muzułmanów. Każdej z tych wspólnot papież wręczył – na ręce odpowiedzialnego – krzyż misyjny.
Podczas spotkania w bazylice św. Piotra, Benedykt XVI dokonał też rozesłania 212 nowych „rodzin w misji”, które będą prowadzić działalność misyjną w zdechrystianizowanych rejonach i miastach na wszystkich kontynentach. W gronie nowo posłanych rodzin jest także kilkanaście z Polski. Rodziny w misji (jest ich ponad 600) – najczęściej dwie lub trzy, zwykle z wieloma dziećmi, udają się razem z prezbiterem i jego pomocnikiem w miejsce, gdzie biskup chce utworzyć nową parafię, albo ożywić zamierającą.
W uroczystości uczestniczyło kilkudziesięciu hierarchów, w tym m.in. kardynałowie: Stanisław Ryłko – przew. Papieskiej Rady ds. Świeckich, Antonio Canizares – prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Agostino Valini – wikariusz papieski dla diecezji rzymskiej, Josef Cordes – przew. Papieskiej Rady Cor Unum i wielu biskupów. Z Polski przybył bp Zbigniew Kiernikowski, ordynariusz siedlecki, który podczas wieloletniej pracy w Rzymie przeżył formację Drogi Neokatechumenalnej w jednej ze wspólnot.
Krotka wzmianka z Hiszpanii a wiec z kraju w ktorym rozpoczyna sie historia Drogi.
Kard. Antonio María Rouco Varela przewodniczył dziękczynnej Eucharystii za definitywne zatwierdzenie statutów Drogi Neokatechumenalnej. W madryckim Palacio de los Deportes zgromadziło się 26 stycznia ponad 15 tys. osób.
„Droga Neokatechumenalna jest łaską, dzięki której wielu ludzi może przeżyć spotkanie z Bogiem i pogłębić swą wiarę” – powiedział do zebranych kard. Rouco Varela, przewodniczący Episkopatu Hiszpanii. W Eucharystii udział wzięli Kiko Argüello i Carmen Hernández, inicjatorzy Drogi, oraz ks. Mario Pezzi. Kardynał wezwał zebranych, aby byli żywymi świadkami Ewangelii w społeczeństwie i w Kościele. „Droga Neokatechumenalna pomaga Kościołowi w przypominaniu, że nosimy Boga w sercu i mamy żyć wierni Chrystusowi. Ukazała także w praktyce słowa Jana Pawła II «Nie lękajcie się». Choć Droga Neokatechumenalna jest długa i ma wiele etapów, to jednak jest to «droga paschalna», która prowadzi do zwycięstwa” – podkreślił kard. Rouco Varela.
Tyle cytatow na poczatek. Osoby blizej zainteresowane zpraszam do zerkniecia na kilka linkow jakie na szybko udalo mi sie znalezc ttp://www.ee.pw.edu.pl/~szewczyk/droga/ - strona z odnosnikami do informacji o Drodze
http://www.s-antoni.szczecin.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=39&Itemid=64 strona z Diecezjii Szczecinskiej ale ma sporo cennych informacji ogolnych o Drodze Neokatechumenalnej
http://www.opoka.org.pl/zycie_kosciola/kultura/radykalni.html ciekawy, osobisty artykul o doswiadczeniu neokatechumenatu pisany z pozycji przedstawiciela krajowej sceny muzycznej :-)
Zapraszam tez do lektury dwoch niewielkich, ciekawych ksiazeczek - wiem ze mozna je kupic w sieci ale chyba przeczytac w wersji elektronicznej bedzie trudniej "Droga Neokatechumenalna w wypowiedziach PAWŁA VI i JANA PAWŁA II" i "Nowa Ewangelizacja - Konwiwencja w Nowym Jorku " Zakoncze pewnym watkiem osobistym W 2000 roku czyli w wieli jubileusz 20wiecza chrzescijanstwa papiez Jan Pawel II wybral sie na jedna z chyba najwazniejszych pielgrzymek swojego pontyfikatu - na pielgrzymke do Ziemi Swietej. W tej pielgrzymce towarzyszylo mu w sosob szczegolny tysiace osob z Drogi Neokatechumenalnej. Wspominam o tym takze dlatego poniewaz moj najstarszy syn mial mozliwosc osobiscie uczestniczyc w przezywaniu tego wielkiego jubileuszu crzescijanstwa razem z Ojcem Swietym na ziemi Abrahama, Dawida, Jezusa... Dla mnie piekna relacje z tej wyjatkowej pielgrzymki mozna znalezc tu
Oczywiscie to co napisalem , zacytowalem dotad nie wyczerpuje calosci tematu ale mysle ze pozewala w sposob wystarczajacy wyrobic sobie opinie na temat stosunku Kosciola do tej formacji.
Ja mama za sobą nazwijmy to epizod z DN, ale na dłuższą metę nie jest dla mnie.
Urzekła mnie liturgia mszy św. Paradoksalnie to ona sprawia, że DN postrzega się jak sektę, ale wystarczy trochę wiedzy i nieco mniej konserwatywnego tradycjonalizmu, a co najważniejsze mieć otwarte serce, żeby zobaczyć bogactwo tam zawarte oraz jak bardzo rozwina się w tym charyzmacie Katolicymz.
Dlaczego to droga nie dla mnie?? Jednak litrurgia pozostaje mniejszością wśrod spotkań w Neo. W wiekszości są to spotkania formacyjne i konwiwencje na które jeździ się, poza miejsce zamieszkania. Dla osoby zabieganej może być to problem... Ja starając się wydłubać resztki z mojego planu dnia wolałabym go znacznie bardziej poświęcić na eucharystię...
Dodatkowo DN jest wspólnotą zamkniętą to znaczy, że nie mogę tak poprostu uczestniczyć w liturgii nie należac do danej wspólnoty DN... Niby nic, ale takie z takiego zamknięicia jeszcze nigdy nic dobrego nie wynikło wsrod moich doświadczeń...
Kolejną sprawą jest tam ogromne parcie na dzietność (szczególnie na jaknajbardziej wielodzietność). Niby nic w tym złego, ale pary niepłodne mogły by się tam nie poczuć najlepiej, szczegolnie jeśli nie chcą się przyznawać do swojego problemu... Ja skolei w domu bylam uczona, że nie ma nic w czym kobieta może zrealizować się lepiej nić macieżyństwo, i potem przez wiele lat musiałam uczyć się, że nie jestem tylkko inkubatorem, a więc pozostała mi kiepska odporność na takie treści, więc trzymam się z daleka...
Mój mąż śmieje się, że gdybyśmy tam nie należeli to co tydzień musiałby się spowiadać dlaczego jeszcze nie jestem w ciąży
Opisując przyczyny dla ktorych nie zdecydowałam się na przynależność do Neo nie próbuję nikogo zniechęcać ani nie sugeruję, że jest zła rzecz, ale wstępując do wspólnoty zamkniętej czasem myślę jest dobrze o niej wcześniej się czegoś dowiedzieć....
Polecam przejść się na nawiększe święto Neo: liturgię paschalną wieczorem o godz 22-ej w kościele przy ul. Domaniewskiej w Warszawie (metro wilanowska), chociaż ostatnio mieniono główną liturgię dla wiernych spoza DN i przypomina ona niestety znacznie bardziej zwykłe czównanie....
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Slowo komentarza do kilu spraw podniesionych przez s_biela To slynne zamkniecie. Mysle ze warto to doprecyzowac. Ja siebie uwazam za czlowieka otwartego. Interesuje sie i jakos tam uczestnicze w roznych nurtach dzialalnosci Kosciola. Sporo i chetnie rozmawiam z osobami niewierzacymi czy z innych wyznan. Chetnie bwam na liturgiach niedrogowych, parafialnych. Obserwuje to u wiekszosci znanych mi neonow i widze jak ten proces, to otwarcie narasta z czasem, jak osoby spoza Kosciola ktore trafiaja czesto na Droge powoli odkrywaja dla siebie bogactwo Kosciola. W tym sensie kategorycznie nie zgadzam sie z obrazem wspolnot neokatechumenalnych zamknietych szczelnie w swoich piwnicznych salkach :-)))) Jest natomiast faktem ze podstawowa formacja na Drodze odbywa sie w malych wspolnotach. W tym sensie moge was zaprosicna Droge ale raczej nie do mojej wspolnoty. Mysle ze po prostu nie da sie tego robic inaczej. Chrzescijanstwo jest wspolnotowe i zeby tego choc troche dotknac warto doswiadczyc owej wspolnotowosci tzn nieanonimowych, znanych sobie z kazdym rokiem coraz lepiej i coraz blizszych ludzi z ktorymi relacje nie sa chlodno- uprzejmo - oficjalne ale wlasnie wspolnotowe czyli prawdziwe. To pewna nowa jakosc, moim zdaniem ogromna wartosc pozwalajaca odkryc wspolnotowoc chrzescijanstwa szczegolnie wielu ludzi dla ktorych termin wspolnota kosciola czy wspolnota parafialna brzmi cokolwiek pusto. Nie da sie tego zrobic w przypadkowym, kazdorazowo zmiennym skladzie. Jesli idzie o liturgie to mozna w wiekszosci z nich uczestniczyc. Sama przeciaz zapraszasz nas na Pasche na Domaniewska :-)) W zasadzie otwarte sa eucharystie a juz z pewnoscia otwarte sa liturgie pokutne. W pewnym sensie zamkniete sa liturgie zdecydowanie formacyjne bo one maja pewien ciag, pewna chronologie i trudno byloby wejsc rozpoczac ja w przypadkowym punkcie. Formacja na Drodze jest nadal slabo sformalizowana, kazda w zasadzie wspolnota idzie swoim torem co dodatkowo jest argumentem za tym zeby przezywac ja w swojej wspolnocie. Jest w tym cos ze szkoly. Nie ma w zwyczaju raczej chadzac na dowlone lekcje z dowolna klasa a jednak zwykle nie twierdzimy ze szkoly publiczne w polsce sa zamkniete :-)) Druga rzecz to parcie na dzietnosc. Nie wiem co przez to rozumiesz. My mamy trzech synow. Nie wiem czy to duzo. W kazdym razie nie wynika to z jakiegos parcia ani tez nikt mi nigdy nie mowil ze powinnismy miec wiecej. Zgadzam sie natomiast ze na Drodze nauczanie Kosciola traktowane jest dosc serio, i Humane Vitae i Katechizm a to moze u czesci ludzi niezwiazanych z Kosciolem sprawiac wrazenie "parcia na dzietnosc", koserwatywnego stosunku do antykoncepcji, regulacji poczec, regulacji urodzen itp. Jesli wiec "pardzie na dzietnosc" uznac za realnie obecne to to nie jest parcie Drogi ale parcie Kosciola :-))) Jest oczywiscie prawda ze na Drodze jest wiele rodzin wileodzietnych i ze dzieciaki sa obecni na liturgiach. Maja swoje wyrazne miejsce, swoja role na eucharystiach i szczegolnie na Passze. To wynika z bardzo rodzinnej formacji na Drodze nawiazujacej do zrodel chrzescijanstwa ale zgadzam sie szczegolnie na poczatku malzenstwom bezdzietnym czy osobom ktore nir zyja w malzenstwie moze nie byc wcale tak bezproblemowo na iturgiach pelnych rozesmianych dzieciakow. W duszpasterstwie ogolnoparafialnym gdzie zwykle sa osobne msze dla dzieci jest troche inaczej.
Tomku liturgie mszy świętej nie są otwarte w neo. Może Ciebie tam zaprosić członek danej wspólnoty za zgodą duszpasterza. Liturgia paschalna jest jedynym odstępstem (z tego co mi wiadomo)...
Tomku, czy trafileś do neo gdy już miałeś dzieci? Jeśli chodzi o parcie na wielodzietność to widzę tutaj jednak znaczną różnicę w jego intensywności niż ogólnie w KK. moje doświadczenie jest takie, że poprostu jeśli nie będziesz rodzicem, a jesteś w związku małżeńskim, i nie chcesz z jakiś przyczyn mówić o powodzie tej sytuacji, to zwyczaajnie nie dadzą Ci tam spokoju
Należałam w swoim czasie do wspólnot, ale tych "otwartych". Polegało to na tym, że mogłam najpierw przyjść i zobaczyć jak się sprawy mają, i tak naprawdę zawsze była to stała paczka. Ja jednak jestem bardzo nieodporna na ocenianie ze strony innych (pewnie to moja slabość) i dlatego nigdzie nie zagrzałam miejsca na dłużej niż kilka lat. Całkem niedawno odkryliśmy z mężem grupkę małżeństw z Odnowy w Duchu Świętym organizującą kurs Filip, i myślę że to jest dobre miejsce, ale niestety za dalaeko dla nas. Tak czy inaczej bardzo polecam dla dzietnych i bezdzietnych :) Liczę, że my też kiedyś dołączymy...
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
łojejku... tego jest dużo... i to jest skąplikowane
Zacznijmy od tego, że nie należę i nigdy nie należalam do Neokatechumenatu. Bywalam tam czasem i mam znajomych z tych kregów.
Mam wrażenie, że hasło "ródźcie jaknajwięcej dzieci" jest drugim najczęściej powtarzanym po "Chrustus martwychwstał! Alleluja"
Wiem też z własnego doświadczenia, że jeśli członkowie wspólnoty coś u Ciebie zauważą co jest dla nich niepokojące, to podchodzą do Ciebie i mówią o tym wprost, a że wspolnoty są na tyle małe, że nie da się tam ukryć, bardzo prawdopodobne jest, że przyjdą do Ciebie, nawet jeśli starasz się nie rzucać w oczy. I tutaj zdażają się dwie opcje: albo ktoś przyjmie Twoją odpowiedź (załużmy że nawet podajesz powód ale robisz to w taki sposob żeby najszybciej zakończyć rozmowę), albo na siłę zaczyna polemikę (to się zdaża u tych bardziej natchnionych) no i często bywa to monolog, który soim tonem zdaje się narzucić ci dany pogląd jako jedyną słuszną drogę, oraz osoba prowadząca wywód zaczyna przez godzinę wykładać Ci o wszystkich niebezpieczeństwach moralnych jakie mogą wiązać się (i napewno będą) ze stanem i sutuacja, jaką u Ciebie zaobserwowano.
Zastrzegam jednak że poszczególne wspólnoty w poszczególnych kościołach potrafią bardzo różnić się od siebie i być może ja trafilam na tych najbardziej heroicznych, ale nie mam czasem siły poprostu udowadniać, że nie jestm wielbłądem... eh... przepraszam za szorstki wyraz mojej wypowiedzi ale odbyłam już w przeszłości rozmowę z pewną wieloletnią członkinią Neo i do dziś jest mi bardzo przykro wspominając ją...
Chcę też dodać, że opisalam moje zastrzeżenia do Neo nie po to by kogoś zniechęcić, ale by mógł świadomie podjjąć decyzję i nie musiał potem odchodzić od miejsca, z którym już się zżył... to potrafią być czasem silne zranienia najczęsciej spowodowane wzajemnym niezrozumieniem. Dodam jeszcze, że ogolnie nurt Neo jest bardzo piękny i jaknajbardziej widzę w tym świetną drogę do Boga (choć z luckimi wadami...)
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Ja trafilem do neo gdy mielismy juz jednego syna. Pozniej urodzili sie jeszcze dwaj mlodsi - kategorycznie stwierdzam ze bez udzialu braci ze wspolnoty :-)))) Nie widze wiekszego nacisku na rodzicielstwo w neo niz w nauczaniu KK. Moze byc jednak tak ze roznie odbieramy nauczanie Kosciola o rodzinie, malzenstwie, rodzicielstwie.... Zgadzam sie ze przychodzac na liturgie sprawowana w malej wspolnocie, przez te mala wspolnote i dla tej malej mocno ze soba zwiazanej wspolnoty wypada sie jakos zaanonsowac chocby po to zeby uslyszec pare slow na temat przebiegu liturgii, przyjetych zwyczajow itp. Napisalem ze eucharystie i liturgie pokutne sa otwarte w tymsensie ze osoby spoza Drogi moga w nich uczestniczyc. To przywitanie sie przed liturgia np z odpowiedzialnym wspolnoty wg mnie jest raczej przejawem dobrego obyczaju niz dowodem na zamkniecie naszych wspolnot. Dodam jeszcze ze to co odbierasz jako zamkniecie eucharystii wynikalo do niedawna ale w pewnym stopniu ciagle jeszcze wynika z powdow "formalnych". Liturgia na Drodze sprawowana jest w sosob nieco odmienny niz liturgie "ogolnoparafialne" i odpywa sie to na podstawie specjalnych zezwolen udzielanych wspolnotom i duszpasterzom z Drogi. Do niedawna wystepowali oni o specjalne imienne zezwolenia na celebracje eucharystii w takiej formie w konkretnej wspolnocie, w konkretnym miejscu, w konkretnych terminach. To z definicji jesli nie umozliwialo to z pewnoscia znacznie utrudnialo pelne otwarcie naszych zgromadzen liturgicznych. Zgadzam sie ze i nie kwestionuje tego ze twoje rozmowy z roznymi osobami nalezacymi do roznych wspolnot w tym do wspolnot Drogi mogly miec przebieg malo sympatyczny. Jesli napisalabys ze jacys znani ci ludzie z Drogi robia takie czy inne straszne rzeczy to tez nie bede tego kwestionowal no bo w naszych wspolnotach sa nie tylko aniolowie :-))) Inna rzecz jesli wypowiadasz sie o ksztacie formacji na drodze, o tym np co jest najczescie powtarzane we wspolnotach. Mysle jednak ze kluczowa jest tu twoja wstepna uwaga "Zacznijmy od tego, że nie należę i nigdy nie należalam do Neokatechumenatu." Nie chce zeby to zabrzmialo jakos idiotycznie bufonowato ale mysle sobie ze jakies tam pojecie zarowno o zalozeniach Drogi jak i ich praktycznej realizacji mam - stad wypowiadam sie w tym watku...
A ja mysle ze nie rozmawiamy tu o ludziach bo wiadomo - ludzie bywaja rozni. Wiem z doswiadczenia jakie teksty, jaka presje potrafia wywierac na malzonkow najblizsi tzn wspolmalzonek, rodzice, tesciowie, krewni i to nie tylko w sprawach zwiazanych z rodzicielstwem. Io czym mialoby to swiadczyc, poza tym ze ludzie bywaja okropni, bywaja rozni? jesli natomiast rozmawiamy o formacji na Drodze to po prostu moge cos na ten temat powiedziec bo tkwie w srodku od wielu, wielu lat i mysle ze cos powiedziec moge. Oczywiscie nie odmawiam nikomu wyrazania swojej opinii ale wydaje mi sie ze dal pelniejszego obrazu warto posluchac nie tylko tych ktorzy cos tam od kogos uslyszeli, nie tylko tych ktorzy mieli w reku kopie kopii jakiegos tekstu, nie tylko tych ktorzy zrezygnowali po kilku tygodniach, miesiacach czy latach ale warto rowniez zapoznac sie z oficjalnym stanowiskiem Kosciola o czym pisalem na poczatku tego watku czy w wolnej chwili, ewentualnie, z opiniami tych ktorzy poznaja te rzeczywistosc od srodka :-)
Zgadzam sie sprawa dzietnosci jest delikatna i intymna ale przeciez nie bardziej delikatna i intymna niz wiele innych spraw zwiazane z malzenstwem, rodzicielstwem, zyciem chocby tych o jakich rozmawiamy na tym serwisie...
Tomuku ja wiem że oficjalnie jest wszystko pięknie i ładnie, ale pytanie co dzieje się we wspólnocie swoją droga... To o czym piszę to nie są sprawy które zobaczyłam gdzieśtam kiedyś przypadkiem, ale coś, co dzieje się tam ciągle stale i za przyczyną wielu osób. Może i nie jestem wieloletnim członkiem Neo, ale moja przyjacółka należała tam od dziecka (była tam chrzczona) i nie należy już do tej wspólnoty od jakiś 3 lat właśnie ze względu na podejście do dzietności. Tomku ja naprawdę wiem o czym mówię, i to nie jest jakiś przypadek, ani nic sporadycznego. W tej społnocie, jak i w innych zdazają się przegięcia, a w przypadku Neo są z wiązane właśnie z tą tematyką. Jeżeli ktoś chce wejść do tej wspólnoty, myślę że powinien się z tym liczyć, a ponieważ jest to wspólnota zamknięta, dobrze jest to wiedzieć wcześniej, bo po dluższym czasie odejście z takiego miejsca może wiązać się z większymi trudnościami, a nawet jakąś krzywdą. Tyle... nic dodać nic ująć!
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
s_biela, nie za bardzo rozumiem o jakiej krzywdzie mowa :) Powiem nawet, ze jeżeli ktoś miałby trudności w podjęciu wolnej decyzji o odejściu z neokatechumenatu to chyba wypadałoby udać się z tym raczej do psychologa :) Znam wiele osób, które były w neo (jedne krótko - inne baaardzo długo) - nie znam żadnej, która miałaby jakiekolwiek kłopoty z odejściem. To po prostu wolna decyzja. Życie sie na wspólnocie nie kończy, a zbawienie tez można znaleźć poza wspólnotą :-P Ponadto są jeszcze inne wspólnoty w KRK - każdy ma więc wybór co komu odpowiada, a może raczej: co jest jego osobistym powołaniem. Co do nacisku na dzietność - czy małżeństwo ma dzieci, czy też nie i dlaczego -> to osobista sprawa (czasami też decyzja małżonków, na która składa się wiele czynników) i wara komuś mówić: powinieneś mieć tyle a tyle dzieci. Owszem, na drodze zachęca się do tego by być otwartym na przyjęcie nowego życia, ale nie nakazuje sie tego pod jakimś przymusem. Tak jak ślubuje to każde katolickie małżeństwo zawierając małżeństwo sakramentalne gdy na pytanie Kościoła: "Czy przyjmiecie i po katolicku wychowacie potomstwo, którym Was Bóg obdarzy?" odpowiada TAK. Przede wszystkim MUSI to być osobista decyzja małżonków. O tym mówi tez KRK wyraźnie. Jak wszędzie zapewne można spotkać w neokatechumenacie nadgorliwców, którzy będą wyrażali swoje poglądy na temat tego co tam ktoś inny powinien (gdzież takich osobników nie ma?), ale na to rada jest prosta: wpuścić jednym uchem, a wypuścić drugim :) albo powiedzieć osobnikowi to i owo :)
Mam przyjaciół którzy są na drodze, on już kilkanaście lat, ona kilka. On w dużej parafii gdzie jest duzo wspólnot i bracia już ze soba zżyci, ona w parafi gdzie droga bardzo kuleje, jest kilka osób które się ciągle o coś droczą, brak prezbitera.
Co decydują ich katechiści kiedy ci wzięli ze sobą ślub?
Ano stwierdzili, że wolą bożą jest to aby on przeszedł do jej wspólnoty aby ją wzmocnić, że jesteśmy do tego powołani aby oddawać życie. Nie ma znaczenia że ta wspólnota się rozpada, co często bywa w parafiach gdzie proboszcz nie jest zaangażowany na drodze.
Katechiści stwierdzili że tak bedzie lepiej i upierali się przy tym nawet wtedy gdy oni prosili i prosili aby mogli zostać tam gdzie jest on, gdzie ma życie które otrzymał od nowa. Mówią że nie są do tego zdolni, ale katechiści stanowczo się przy tym upierali. Trwało to bardzo długo, on załamany, czuł się oszukany, negocjacje prowadziło z katechistami wiele osób, uparli się, bo wiedzieli że tam nie wytrwają, zależało im bardzo. Po jakimś czasie katechiści stwierdzili, znacie nasze zdanie róbcie co chcecie. Aktualnie są w jego wspólnocie, ale jego bracia zaszczuwają ich że byli nieposłuszni katechistom, obłęd. Prawo, prawo, prawo, zabija doskonalenie łaski jaką nam daj Bóg poprzez osobistą relację.
Następnie znam przypadek kiedy ci sami katechści pozwolili świerzo upieczonym małżonkom ,aby byli we wspólnocie męża, który był katechistom długo na drodze, zaraz po ślubie ona była już z nim w ekipie głoszącej katechezy. Dodam ze matka tego mężczyzny jest także z drogi która delikatnie mówiąc jest bardzo przydatna w swojej pracy katechistom którzy podejmowali decyzje w sprawie młodych.
Także najczęściej decyzje są podyktowane wieloma , niesprecyzowanymi argumentami, wielokrotnie nie biorace pod uwagę woli zainteresowanych, która powinna być ważna , aby nie żyć w poczuciu czarnej owcy, tej złej.
Odnośnie Eucharystii - kiedyś w trakcie Eucharystii sprawowanej we wspólnocie przyszedł pewien pan, ewidentnie w stanie nie trzeźwym. Nikt pana nie wyganiał ani m nie zwracał uwagi natomiast pan odwdzięczył się niewybredymi komentarzami na temat tego co robimy. Eucharystia nie jest zamknięta dla nikogo, jednak mnogość znaków które tam sie pojawiają może sprawić że postronne osoby mogą odbierać taką Eucharystię jako sekciarstwo. W naszej parafii proboszcz poprosił abyśmy odprawiali raz w miesiącu Eucharystię dla wszystkich wiernych, czyli nie w odrębnej sali ale tam gdzie standardowo odprawiane są Msze Św. Pierwsza taka Eucharystia w naszej parafii za 2 tygodnie zatem nie mogę się zgodzić z tym że Eucharystie są zamknięte. Inna sprawa, że wszelkie sprzęty używane przez wspólnoty Neo nie są własnością wspólnot (mimo że przez nie zakupione) tylko parafii, zatem w dowolnym momencie np. proboszcz może przyjść wziąć te sprzęty i zrobić z nimi co zechce, ponieważ wspólnoty nie są oderwane od parafii tylko mają jej posługiwać.