Mam taki otoz problem, jestem z facetem od ponad 2,5 roku - razem mieszkamy od ponad roku.... Bralam wczesniej pigulki antykoncepcyjne.Od konca stycznia juz nie biore, wowczas zaczelismy stosowac prezerwatywy, czasem razem z globulka, a ja sie obserwowalam, juz jest 3ci cykl i jest bardzo czytelny, chcialabym zaczac kochac sie bez zabezpieczen, ale moj facet nie dowierza NPR. Mowi ze jest zawsze ryzyko, ze cos zostalo zle zmierzone, ze zle zaobserwowalam, no i najlepsze ze on mowi, w czym ma racje, ze medycyna to nie statystyka i nawet jak 1000 przypadkow tak mialo to nie znaczy ze w koncu nie dojdzie do odstepstwa..i co ja mu zaradze na to.... Dodam ze jest lekarzem i ciezko mi z nim polemizowac.
Najlepiej polemizować za pomocą artykułów medycznych i badań, jeśli nie dowierza skuteczności. Podręcznik do metody niemieckiej zawiera setki cennych odnośników.
To samo można powiedzieć o tabletkach anty: medycyna to nie statystyka i nawet jeśli 100 kobiet nie zaszło w ciążę, to nie ma przeszkód, aby 101. zaszła. Z ich skutecznością nie miał problemu?
Znów odpowiedź masz w podręczniku. Stężenie progesteronu jest do pewnego stopnia proporcjonalne do PTC. Rośnie stężenie = rośnie PTC do pewnego momentu. Sprawdzono, że PTC rośnie do pewnej wartości granicznej hormonu, ale potem mimo że hormonu jest jeszcze więcej, PTC jest na poziomie wyższym, ale już nie rośnie.
Ale przecież razem zdecydowaliście się na odstawienie i samoobserwację. Co się stało? Próbowałaś pytać dlaczego? W czym rzecz? Uczył się na studiach - to dobrze, oby prawidłowo, ale przecież nauka idzie do przodu. Przecież nie pokazałaś mu katechizmu, Koranu, Tory ani innych pozamedycznych źródeł.
Skuteczność hormonów to nie wszystko. Co z działaniami ubocznymi? To jest w porządku, że cierpiałaś z ich powodu? Nie przeszkadzało mu to?
hmm nie mam tak od razu koncepcji (choć myślę, że i z moim byłby to samo gdybyśmy się nie starali) ale faceta zazwyczaj trzeba sposobem. Podręcznik, czy artykuły swoją drogą - ja zawsze mówię że jak nie przeczyta to nie będę dyskutować - ale to jest dość ryzykowne zachowanie rzecz jasna.. ;) i trzeba być samemu przygotowanym.. Może uda Ci się zaciekawić go sposobem, wróć do tego za kilka dni, jak trochę temat przycichnie - czytałaś podręcznik do niemieckiej i załóżmy, że mogłaś kilka rzeczy nie zrozumieć z medycznego punktu widzenia (to jest założenie robocze ;) ) - zapytaj więc jego co o tym myśli (daj kilka konkretnych pytań z książki) żeby sam zaczął drążyć temat. Poproś żeby wydrukował Ci któreś z artykułów - pewnie ma dostęp :) A potem trzeba będzie wykasować ten wątek żeby nigdy na tą dyskusję nie trafił ;)
wiesz, może to głupio zabrzmi, ale ja bym właśnie zbijała inne metody: tzn. niech sobie poczyta ulotkę np prezerwatyw: ich skuteczność jest tam oceniana na 85%... w końcu dobrze, żeby sobie uświadomił, że zawsze możecie począć dziecko. a jak by zawiodła pigułka, to czyja to będzie "wina"? powodzenia z panem Opornym;-)
P.s. jest jeszcze nadzieja, że jak się taki sceptyk przekona, to już będzie naprawde przekonany;-)
Przedstaw mu wyniki skuteczności prezerwatywy. Mój małż gdzies wynalazł budowe prezerwatywy, wielkość porów w prezerwatywie, wielkość plemika i wirusów. Obrazek niesamowicie przemawiał do człowieka. Małż też znalazł gdzieś info o tym jakie kożyści maja ginekolodzy z anty: dodatkowa kasa, wycieczki zagraniczne, prezenty od koncernów farmacełtycznych. Niestety nie mam juz linków do tych wiadomści, więc nie podeślę.
Przedewszystkim uzbrój się w cierpliwość. Nic na siłę. Z dnia na dzień go nie przekonasz. Nie bombarduj go swoją wiedzą. Na mnie taka nagonka podziałała by jak "płachta na byka". Musisz działać spokojnie, systematycznie dozowac wiadomości.
Koszmarnie brzmi ten tekst o zrzucaniu odpowiedzialności za ew. nieplanowane poczęcie na Ciebie. :-( On nie miałby nic z tym wspólnego? Jakim cudem nie miałby? Bez jego świadomego i dobrowolnego działania dziecka przecież nie byłoby.
Oczywiście, że można znaleźć publikacje na plus i na minus. To prawda, że warto znać oba spojrzenia. Zgadzam się na 100%. To już zadanie dla niego - znaleźć negatywne dla Ciebie, na podstawie których sama będziesz mogła wyrobić sobie zdanie. Publikacje negatywne pochodzą sprzed wielu lat, gdy zasady metod były nieco inne, mniej skuteczne, ponadto bywał problem z rzetelnością badań, np. włączanie par w kategorii "szczęśliwy traf" i "jeszcze nie zdecydowałam" do kategorii "odkładam". Takim parom współżycie w okresie płodności, czyli nieprawidłowe stosowanie metody, nie będzie przeszkadzać, prawda? Stąd bierze się zwykły wskaźnik Pearla fantastycznego rzędu 35-40, ale on nie dotyczy kategorii "odkładam". Sprawa historii badań NPR jest doskonale opisana na samym końcu podręcznika do niemieckiej - genialny przegląd badań i komentarz fachowców.
Jako lekarz pewnie najlepiej sobie zdaje sprawę z powiązania anty z biznesem.
W opcji "wykresy" wrzuć w wyszukiwarkę "odkładam" albo "nie staram się" i pokaż mu ile jest tam wykresów i ani jednego nieplanowanego poczęcia. Ale mnie uderza co innego. A kto bierze odpowiedzialność za Twoje niszczone antykoncepcja zdrowie? Właściwie z jakiego powodu podejmujecie współżycie? (to pytanie retoryczne, nie oczekuję odpowiedzi) Czy nie ma być ono wyrazem miłości. Nie ma antykoncepcji, która nie szkodziłaby kobiecie. A poczęcie dziecka nie jest nigdy winą, tylko konsekwencją podjęcia współżycia. Tu chodzi o twoje zdrowie, Twoje ciało, ale i jakąś dojrzałość do podejmowania konsekwencji czynów.
Na początek przyznam, że nie czytałam całej dyskusji od początku. Odniosę się tylko do tego co przeczytałam w ostatniej wypowiedzi. Po pierwsze: czemu uważasz, ze termometr musi być super precyzyjny? Chyba trochę zbyt dużą wagę przywiązujesz do WYKRESU i jego przebiegu. Ja rok odkładałam z termometrem o dokładności do 0,1st i precyzji dość marnej. Wykresy byly ładne, proste w miarę do interpretacji. Do prawidłowej analizy potrzebujesz sześciu temperatur niższych i trzech, ewentualnie czterech wyższych, plus obserwacje śluzu (i szyjki opcjonalnie). Inne temperatury u mnie też są czasem "odmienne", że tak powiem - wykres to nie prosta linia. Chyba z tą dokładnością i precyzją przesadzasz. To tylko termometr, również rtęciowy, czy cieczowy może pokazać pewne fluktuacje i co wtedy? Organizm to nie komputer, nie możesz wymagać od niego by najpierw był tylko nisko a potem tylko wysoko. Po drugie: "ufam sobie" - tak napisałaś... Chyba jednak nie do końca... Nadal postrzegasz ciążę jako RYZYKO. Może na początek warto zmienić to podejście. Ja patrze na to tak: podejmująć współżycie w jakimkolwiek momencie cyklu mam świadomość, że może się ono skończyć poczęciem. Są takie dni w cyklu, gdy prawdopodobieństwo jest duże są i takie gdy jest niewielkie, minimalne czy wręcz zerowe. Zbierając dane z obserwacji i sumując je z moją aktualną sytuacją życiową, priorytetami podejmuję decyzję czy chcę sprzyjać poczęciu, czy też nie. Ale w mojej świadomości nie podejmuję RYZYKA, tylko jakby jestem pogodzona z naturalną koleją rzeczy. Wiem, że trzeciego dnia wyższych temperatur wieczorem prawdopodobieństow poczęcia jest minimalne, zatem niczego nie ryzykuję, tylko korzystam. :-)
-- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
Jesli masz wątpliwości co do termometru, najlepiej przeprowadzić test. Mierzy się co minutę temperaturę letniej wody w termosie. Wykres powinien albo stanowić prostą, albo równomiernie lekko opadać. Poza tym w termometrze elektronicznym zawsze trzeba i tak stosować zaokrąglenia do 0,05 stopnia, aby wykluczyć błąd pomiaru.
Dlatego poleca się metody wieloobjawowe, aby nie polegać na jednym tylko objawie, ale objawy korelować ze sobą.
Przepraszam, ale zawsze mi podnosi ciśnienie gadka "o winie" jeśli chodzi o poczęcie dziecka. Wiem, ze to nie są sprawy proste, ale tym bardziej nie należy ich komplikować podejmowaniem współżycia jeśli nie mamy do tego pełnego przekonania co do czas, osoby i konsekwencji. Choć to sprawa cudowna i super wspaniała, a jednak to nie zabawa i trzeba do niej odpowiedniej dojrzałości, zwłaszcza od strony faceta, który ma być oparciem i schronieniem i dla kochanej kobiety i tym bardziej dziecka.
Rozumiem Twoje obawy, ale... przecież nie bazujesz tylko na temperaturze, ale obserwujesz śluz i szyjkę. Poza tym mój ginekolog powiedział, że mogę stosować npr jako antykoncepcję (to tak dla Twojego Uprciucha). Jeśli jest lekarzem to powinien znać lepiej niż niejedna z nas przebieg cyklu, a tym samym wiedzieć, że w III fazie już zajść w ciążę nie można. Tabletki też nie dają 100 procent pewności, moja kumpela jest tego dowodem :) (w czerwcu rodzi). A jeśli chodzi o "winę" w sprawie poczęcia - to w takim wypadku powinien w ogóle nie współżyć, bo ryzyko jest za każdym razem z tabletką czy bez. Jest dorosłym facetem w związku (poważnym). Odpowiedzialność spoczywa na nim i na Tobie. Mało tego moim zdaniem powinien też czuć się odpowiedzialny za Ciebie i Twoje zdrowie, dobre samopoczucie. Powinien ufać Tobie i sobie. Kurcze Faceci... Mój M. też na początku dziwnie na mnie patrzył i miałam wrażenie, że bardziej wierzy w stosunek przerywany niż w moje obserwacje (ale ok. ja mam zawirowania hormonalne). Teraz powoli się to normuje, a i M. się zaczyna przekonywać. Ja miałam jeszcze gorzej, żeby mu wszystko wytłumaczyć, bo na biologi spał Mam nadzieję, że Uparciuch w końcu dojdzie do słusznych wniosków.
Co to znaczy, że hormony mogą płatać figle? Przecież każdemu, w normalnej sytuacji rozrodczej, może się zdarzyć nietypowy cykl, krwawienie śródcykliczne i inne ekstrema. Najważniejsze jest wiedzieć, jak postąpić w takiej sytuacji, aby zaplanować rodzinę.
Z doswiadczenia powiem Ci ze bedzie coraz lepiej bo nic nie przekonuje tak, jak wspolzycie bez zabezpieczenia w fazach niepłodnych i ciagły brak wpadki:) Na poczatku jest zdziwienie a potem juz pewnosc ze "to działa"
-- Powyższy post może zawierać śladowe ilości orzechów arachidowych.
Konstancia moj tez sie na poczatku bal. opowiadalam mu a nawet dawalam ksiazke poczytac. pokazywalam wykresy dziewczyn i tlumaczylam co sie z czym je. z fazy lutealnej skorzystalismy w pierwszym normalnym cyklu poporodowym chociaz na poczatku sugerowal "przerywanca" co mi totalnie nie odpowiadalo wiec sie dal przekonac do szalenstw ;) maz mega uradowany do tego stopnia ze w kolejnym cyklu dopytywal sie o skok i temperatury wyzsze :P w pierwszym cyklu w ktorym moglismy skorzystac z 1fazy (czyli 4obserwowwanym) byl ze tak powiem chetny teraz (9cykl) wykorzystujemy 1 i 3 faze bez prezerwatywy a w fazie plodnej wspieramy przemysl gumowy
Konstanciu - rozumiem Twoją sytuację. Co więcej - podziwiam Cię. Bo ja przed ślubem, kiedy już poznałam NPR, bałam sie rzucić pigułki - moja katolicka rodzina urządziłaby mi małe piekiełko w przypadku nieplanowanej ciazy. Po ślubie próbowąłam porozmawiaż z mężem o NPR, ale nie chciał sie na to zgodzić. Rozmawialiśmy o tym tez już wczesniej i wiedziałam, że doszłam do etapu, w którym uczciwe środki nie pomoga;) Cóż, nie jest to może powód do dumy, ale kobiety mają przecięz swoje sposoby;), a poza tym w tym konkretnym przypadku, kiedy na szali było moje zdrowie cielesne i duchowe (bo jako osoba wierząca chciałam już wreszice skończyć z zyciem w grzechu) uznałam, że cel uświęci środki. I wzięłam go fortelem:))) Po pierwsze, byłam świezo po wylczeniu małej torbieli na jajniku. I powiedziałam mężowi, że pani doktor stwierdziła, że kuracja się skończyła i mam odstawić piksy. Przyjął to bez problemu bo moje zdrowie jest dla niego ważne (wczesniej nie zmuszła mnie nigdy do piks, sama je brałam z własnej woli). Natomiast chciał stosowac gumki, mimo mloich obserwacji. No ale kto raz spróbował seksu bez gumki wie jaki to "ból" przestaiwć się na nią z [owrotem. Jak zjadanie cukierka z papierkiem;) No więc, krew nie woda, w okresie niepłodności bezwzgędnej namówiłam go raz i drugi do seksu bez gumki, w okresie płodności względnej - do kończenia na zewnątrz (co też bywa atrakcją przeciez;), a w okresie płodnym radziłam sobie innymi sposobami. Nie mówiąc o tym, że przemęczenie pracą pomagało często opanowac libido. No i tak się udało! Teraz widzę, że mąż sie już tym nie stresuje. Kiedy zaczynam mu o tym opowiadać, podchodzi do tego z pewną rezerwą, ale myslę, że już niedługo zrobię mu znowu wykład, pkazując, ile razy złama.liśmy zasady a mimo tonie zaciażyliśmy. Bo nie jest łatwo trafić. No i pomogło mi też to, że na tabletkach byłam totalną wiedźmą z libido minus 100%. A po odłożeniu jednak było widać różnicę;) Wreszcie odczuwam prawdziwą przyjemność. Nie kochamy się codziennie bo mamy męczącą pracę, ale chodzi o jakość, nie ilość. Tak więc, konstanciu, może po prostu weź go na przeczekanie i pokaż mu po jakimś czasie, że to działa? Współczuję Ci, bo masz trudny materiał (lekarza). A co do globulek, pamiętaj, że one Ci mogą potem zaburzyć odczucia związane ze śluzem.
Lekarz wydaje się najlepszym materiałem do przekonania, ponieważ mamy mocne argumenty - badania skuteczności NPR. Jak szybko stałaś się wiedźmą z libido minus 100%? Od razu w czasie pierwszego opakowania? Akceptowałaś ten stan na początku?
@Ama: pierwsze tabletki przyprawiły mnie o migrenę, miałam 19 lat i jak skończyło mi sie duże opakowanie ibupromu w miesąc (50 tabl.) to się zorientowałam, że cos jest nie tak. Przez te 6 lat były jakieś przerwy w braniu i zmiany pigułek, ale za każdym razem jak rozpoczynałam, było to samo: pierwszy miesiąc to płacz bez powodu, a kolejne to nerwowość i znikoma ochota na seks. Za każdym razem na poczatku seksu byłam jakby poirytowana i dopiero póxniej sie rozkręcałam. Niezbyt przyjemne. Na szczęście to już przeszłość. Tej nerwowości i libido jakoś szczególnie nie analizowałam. Jak juz napisałam, bałam sie ciązy ze względu na reakcje rodziny i po prostu - jak te moje kolezanki dzisiaj - nie chciąłam sie nad tym zastanawiac, a NPR utożsamiałam przez pierwsze lata z kalendarzykiem.
A co do przekonywania lekarza, myślę, że chłopaka Konstanci nie da sie rzekonac, bo on tego nie chce, bo się obawia. I pisząc, że będzie go truno przekonać mam na mysli to, że tu nie chodzi tak naprawde o merytoryczne argumenty, bo on dobrze wie, nawet jeśli się zapiera, że to są fakty. Tu chodzi o ten strach przed ciążą i chyba trzeba się do tego tematu zabrac od innej strony.
Ostatecznie, zostaniecie Konstanciu przy gumkach w okresie ryzykownym. Trudno. To i tak lepsze niż piksy.
U mnie w podreczniku jest napisane, ze szczyt zaznacza sie w dniu, gdy sluz mial najlepsze cechy plodne (indywidualnie dla kazdej kobiety) i nastepnie odlicza sie trzy dni dla pewnosci. A tu na forum i od kolezanki spod wykresu czytam, ze "szczyt śluzu to ostatni dzień śluzu o właściwościach płodności a nie o najlepszej". To jak to jest w koncu z tym szczytem?
Jaką metodą interpretuje cykle użytkowniczka, u której przeczytałaś taką definicję szczytu śluzu? Definicje szczytu różnią się w zależności od metody, zatem, skoro interpretujesz niemiecką, trzymasz się definicji dotyczącej tej metody. PS. Absolutnie nie jestem ekspertem i się nim nie czuję a tym bardziej od metody niemieckiej, choć sama ją stosuję.
-- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
A widzisz, ze nie wiem, chyba wlasna. No i w watku o sluzie o tym tez czytalam. W takim razie trzymam sie mojego podrecznika. A ty od dawna juz stosujesz metode niemiecka?
No to juz chyba ekspertka jestes :-) Mi najwiecej problemow sprawia chyba obserwacja sluzu. A tak to w teorii metoda wydaje sie lopatologicznie prosta, ale w praktyce nie jest tak latwo. Zna ktos moze jakies dobre stronki, gdzie mozna doczytac wiecej o sluzie, albo wiecej o metodzie niemieckiej /na 28dni juz przeczytalam i blog i odpowiednie watki i abc eksperta/.
Mam za sobą cztery lata obserwacji, uważam, że jestem ekspertką od własnego ciała ale absolutnie nie od metody. Zdarzyło mi się tworzyć "kreatywne interpretacje" ledwie ocierające się o zasady metody. Uważam, że zasady są tylko zbiorem wskazówek a podstawą jest to co mówi Twoje ciało. To do jego sygnałów dostosowujesz ten zbiór wskazówek a nie na siłę wciskasz język Twojego ciała w ścisłe reguły. Nie wiem, czy rozumiesz o co mi chodzi.
-- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
Tak, mysle, ze wiem o co Ci chodzi. Dla mnie moje cialo jeszcze malo czytelne jest, ale kiedys bedzie, mam nadzieje. Moze jak wroci okres po porodzie, to tez juz bedzie latwiej. Dzieki serdeczne.