A ja tak sobie czytam i jedna rzecz mnie uderzyła. Powszechne tu założenie, że jak kobieta stosuje tabletki to nie ma zielonego pojęcia o swoim ciele i npr. Tak się składa, że ja stosowałam tabletki bardzo długo a o npr wiem sporo. No może nie tyle co praktycy, nawet nie mam śmiałości się przyrównywać, ale o fazach, śluzie, temperaturze itd. wiedziałam jeszcze zanim zaczęłam stosować tabletki. Taki jestem dziwny człowiek, że lubię o sobie wiedzieć. Znajomi nawet mówią, że się z powołaniem minęłam, że powinnam lekarzem zostać (ale to nie w temacie). Wracając do sedna. Znałam swój organizm bardzo dobrze, gdy podjechał decyzję o tabletach. A zdecydowałam się na nie z dwóch powodów: pierwszy to skuteczność, drugi to brak ograniczeń. Należę do tych kobiet, które seks bardzo lubią i go potrzebują dla równowagi psychicznej i zdrowia. Nie wspominając o takim aspekcie jak praca po 17 godzin na dobę (co mocno zafałszowuje obserwacje) oraz w ciągłych delegacjach co też nie pozostaje bez znaczenie.
Tak więc kończąc ten wywód można decydować się na tabletki mimo wiedzy na temat swojego organizmu. I tak na marginesie była to wiedza zdobyta poprzez czytanie literatury fachowej, bo nawet by mi nie przyszło do głowy iść do poradni npr, które przecież głównie przy kościołach.
No jeszcze Was pomęczę ;) Tak w ramach rozluźnienia atmosfery, na moich naukach przedmałżeńskich bardzo mało było npr. Prowadziła je bardzo nie kompetentna osoba (oczywiście pojawił się temat sławetnych delegacji ;)), która mocno ubawiła całą salę stwierdzając, że metody naturalne są pewne na 600% !
Amazonko dlaczego podajesz tren link?? Czyżbyś namawiała nas na zbiorowe chodzenie po obcych domach?? Ja i tak mam własny sposób na rozmawianie ze świadkami Jechowy. Szanuję ich ale nie pozwalam by mnie szokowli swoimi wiadomościami o zbawieniu czy datami historycznymi.
vicky80 - ten post o migdaleniu "bez finału" w czasie płodnym to mój był:)pomerdało Ci się:)
zgadzam się z postem hajduczka z poprzedniej strony, mnie też chyba łatwiej jest całkiem zrezygnować w tym okresie z pieszczot, niż zadowalać się półśrodkami, to potrafi być frustrujące... a z tą płodnością i jednością Amazonko, to sprawa nie jest taka oczywista, ale to dyskusja na inny temat.
a co do zabawnego komentarza w języku naszych brytyjskich przyjaciół, to spotkałam się z komentarzem z innego forum, że Kościół stawia nam czasami ołtarze w łóżku, to oczywiście przesada, ale choć rozumiem intencje takiego działania, i z wieloma poglądami Kościoła się zgadzam, w tym także co do etyki seksualnej, ale czasem faktycznie jestem zmęczona analizowaniem detali z Katechizmem w ręku.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Paula, chyba większość użytkowniczek tabletek nie interesuje się szczegółami swojej biologii. Chyba należysz do rzadkości, takie Twoje powołanie. Większość ufa tabletkom, robi swoje i nie dopuszcza ewentualności wpadki. Co czytałaś przed decyzją o tabletkach? Pozwól nam też osiągnąć ten poziom. M.in. brakiem jedności i płodności uzasadnia się zło pettingu. Czy coś źle zrozumiałam?
Amazonko trudno mi będzie podać Wam teraz konkretne źródła, z których czerpałam swoją wiedzę, przed podjęciem decyzji o tabletkach, bo było to 10 lat temu. Jak zauważyłaś moim powołaniem jest dążenie do zdobycia jak największej wiedzy o funkcjonowaniu własnego organizmu, a także organizmu ludzkiego w ogólnym rozumieniu. I dążenie to objawiło się jeszcze w szkole podstawowej poprzez czytanie wszelkich książek o tematyce medycznej jakie mi tylko w ręce wpadły. Z moją mamą nigdy zbyt wiele na te tematy nie rozmawiałam (i właściwie mi to pasuje, chociaż z siostrą już sporo o tym rozmawiamy i dla mnie nie są to tematy tabu). W szkole na biologii jak dla mnie też nie wiele było na ten temat, więc sama szukałam. Do dziś pamiętam jedną z pierwszych książek, która powiedziała mi więcej na temat mojego organizmu: „O dziewczętach dla dziewcząt”. Potem były już książki medyczne, włącznie z podręcznikami do ginekologii i położnictwa.
Ok, też dostałam tę książkę, ale byłam w takim stanie i wieku, że mnie bardzo odrzucała. Myślałaś o studiach medycznych? Istnieje coś atrakcyjniejszego?
No to pozostańmy przy tym, że moja psychika by tego nie wytrzymała :). Jestem z tych przejmujących się, teraz przy wykonywanym zawodzie spoczywa na mnie spora odpowiedzialność, ale skutkami niewłaściwych decyzji mogą być co najwyżej straty finansowe, a i tak czasem ledwie sobie z tym radzę. Nie wyobrażam sobie, żebym miała odpowiadać za ludzie zdrowie i życie.
Amazonko - Czy jak każde zainteresowanie i pasję trzeba zaraz studiować? nie wystarczy ze jest pasją?a czasami pomiedzy pasją a studiami różnica jest jednak ogromna. pozdrawiam!
Rodzicu! Nie licz, że szkoła uświadomi twoje dziecko! Musisz to zrobić sam! Prostytucja wśród dzieci, rodzinne tragedie i wysoki odsetek nastoletnich matek to efekt wieloletniej ignorancji państwa i oporu Kościoła przed wprowadzeniem do szkół edukacji seksualnej. (...) Czy w Polsce dojdzie do poważnej oceny realizacji przedmiotu "wychowanie do życia w rodzinie" i efektów jego nauczania - zależy od rządu. Na debatę na ten temat jednak się nie zanosi. W Strategii Rozwoju Edukacji na lata 2007-2013 zajęciom z zakresu edukacji seksualnej nie poświęcono ani słowa. Ministerstwo Zdrowia rękami Krajowego Zespołu Promocji Naturalnego Planowania Rodziny pracuje nad tym, jak promować w szkołach metody naturalne. Pojawiają się też pogłoski, że powstanie sieć poradni zajmujących się propagowaniem wyłącznie naturalnych metod, która ma być zasilana z budżetu państwa.
Nie jestem pewna, czy propagowanie WYłąCZNIE naturalnych metod to dobry pomysł. Chcicłabym, by moje dziecko wiedziało o wszystkich metodach. Obawiam się, że nic nie ulegnie zmianie. Chcąc nie chcąc - będą propagowane albo środki hormonalne albo wyłącznie naturalne metody. To nie jest sposób bo młodzież powinna mieć prawo wyboru. Świadomego wyboru. Kurde towyważanie otwartych drzwi, nie podoba mi się. Dalej będzie tak, że jedno jest be a drugie cacy.
Tylko, że problem polega na tym, kto i jak będzie uczył. Ja chciałabym, aby ludzie dowiedzieli się o NPR, ale jeśli będzie im to przedstawione jak mi na ostatniej wizycie u gina to wolę niewiedzę
Lily - właśnie obawiam się, bo nie podoba mi się ani to ani to. Nie chcę, by w szkole propagowano tylko hormony i antykoncepcję mechaniczną albo tylko metody naturalne.
kwiatuszek - zgadzam sie z Toba w zupelnosci. Ja co prawda zaczelam sie interesowac npr jakis rok temu, ale tylko tak bardzo pobierzenie. zaglebilam sie w temacie dopiero po naukach przedmalzenskich, kiedy to uslyszalam zupelnie rozne wersje na ten sam temat. I podobno obie panie byly wykwalifikowane. Ja co prawda jestem praktykujaca katoliczka, ale jak do tej pory nie spotkalam sie z zadnym profesjonalnym podejscie do tematu u osob, ktore o tym nauczaja przyszlych malzonkow w przykoscielnych poradniach przedmalzenskich. a przeciez tylko taki sposob jest uznawany przez Kosciol.
"Propagandy antykoncepcji jest w bród, A WIEDZA O npr JEST TAJEMNA."
Ja bym tego nie nazwała PROPAGANDA, tylko otwartym mówieniem o temacie. Wreszcie! Po latach milczenia!! Może skończą się czasy, kiedy ludzie płukali prezerwatywy w ramach oszczędności
A co do TAJEMNOSCI wiedzy o NPR, to się zgodzę. Niestety. Ale jak chcecie to zmienić, skoro nawet nasi eksperci w osobie petomasz wciskają nam, że plodność jest TAJEMNICA?
Wiecie... Takie czary mary-będą dzieciary. Z antykami jest sprawa jasna- zakładasz lub łykasz i dzieciaka unikasz.
Aniu nien czepiaj się po raz kolejny słów Petomasza, bo ja je odebrałam zupełnie pozytywnie. Napisał on: "Prosimy więc o zrozumienie i życzliwe przeczytanie poniższych informacji.Przydadzą się Wam do uspokojenia czasami zbyt nerwowego, jak wynika z Waszych listów, oczekiwania na potomka w tym konkretnym cyklu płodności. Z pewnych praw biologicznych musimy sobie zdawać sprawę." A później napisał, że płodność jest darem i tajemnicą, co jest w odniesieniu do powyższych słów dla mnie bardzo zrozumiałe. Kobiety się starają i starają i nie wiedzą, czemu im nie wychodzii mogą robić wszystko (w niektórych przypadkach) a i tak im się nie uda(np. w konkretnym cyklu), i nie wiedzą dlaczegotak jest. Wiele z nas nieraz też słyszało "to jest niemożliwe, że jestem w ciąży - bo zawsze było bezpiecznie" a jednak się stało. Zauważ, Aniu, że dotyczy to wszelkiej antykoncepcji, a nie tylko NPR! Dla mnie cały czas płodność w tym sensie jest tajemnicą, nie mówiąc o tym, że w ogóle to, czy jestem płodna jest ogromną niewiadomą i jeśli jestem to postrzegam to jako dar, bo nie każdy jest... W ten sposób moim zdaniem Petomasz chciał podkreślić, że nawet najsilniejsze starania mogą nie przynieść oczekiwanych skutków i nie ma co się "gorączkować", bo jak nie ma być dzieciątka, to go nie będzie. A jeśli chodzi o antykoncepcję to mnie bardzo interesują skutki uboczne i o nich WSZYSCY użytkownicy powinni wiedzieć.Bo to nie jest takie proste-"dzieciara unikasz" a później masz nawracające infekcje, lub raka (bo nie wszyscy wiedzą, że pigułka jest środkiem rakotwórczym: http://www.npr.prolife.pl/Srodki_rakotworcze.htm. Jeśli uczyć prawdy do zarówno dotyczącej NPR, jak i innych metod! Pozdrówki
Kwiatuszku nie do końca jest tak z tą rakotwórczością! Pigułki zwiększają ryzyko raka piersi, ale zmniejszają ryzyko raka szyjki macicy i przydatków. Do tego kobiety biorące pigułki są pod stała kontrolą lekarza więc szybciej można wykryć zagrożenie. Po sobie widzę, że póki brałam pigułki to co pół roku byłam u gina a co roku robiłam szczegółowe badania. A teraz co - a nic, bo ciągle mam wymówkę, że nie mam czasu i dopiero jak coś mi faktycznie dolegało pobiegłam do lekarza. Teraz powinnam wybrać się na cytologię, ale pewnie znów zejdzie mi z pół roku.
Paulo- dla mnie bardziej wiarygodnym źródłem informacji jest rozporządzenie ministra zdrowia, niż ulotki od tabletek, dlatego też stąd czerpię informację. A jeśli te częste badania są takie wskazane to też daje trochę do myślenia... a poza tym znam wiele dziewczyn, które chodzą do gina co pół roku, ale tylko po recepty! One nie są pod stałą kontrolą lekarza. Moim zdaniem ludzie nie są doinformowani w takich sprawach i mi właśnie o to chodzi. Nauka o metodach zapobiegania ciąży owszem, ale prawdziwa i kompletna. Bo zgodzisz się chyba ze mną, że informacje o skutkach ubocznych różnych metod antykoncepcji jest wiele i często są sprzeczne (a widać to chociażby w naszej rozmowie). Sama chciałabym się dowiedzieć prawdy z obiektywnego źródła. Dlatego posiłkuję się danymi z ministerstwa, a nie z ulotek, czy instytucji promujących np. tylko NPR.
Cóż dla mnie dane z ministerstwa żadną miarą nie są obiektywne. Zgodzę się co do tego, że informacja powinna być o WSZYSTKICH metodach i wszystkich ich WADACH i ZALETACH.
Osobiście jestem za tym, aby w szkołach uczyć różnych rzeczy potrzebnych w życiu, także metod antykoncepcji (WSZYSTKICH), ale jednocześnie uważam, że w takich sprawach podstawową wiedzę muszą przekazać rodzice, to ich obowiązek. No, ale rodzice też muszą mieć tą wiedzę, czyli trzeba zacząć od edukacji w szkole. Szkoda tylko, że wszelkie tego typu sprawy mają podtekst polityczny (bo tu nie chodzi o przekonania tylko o politykę właśnie).
Jak mówię, że stosuję NPR, to czasem jestem traktowana jak nawiedzona katoliczka albo jakis nieuk, co ciemnoty ludziom wciska. Ale nie zawsze :) Udało mi się wśród koleżanek rozpropagować tę metodę, a niektóre przynajmniej zainteresować tematem. Ja ją wybrałam, ponieważ mam możliwość obserwacji siebie, pewnej kontroli. Do tego facyjnuje mnie ludzki organizm. Zgodność pewnych zachowań, emocji zgodnie z kobiecym cyklem... Skończyłam kierunek medyczny, co prawda fizjoterapię, ale to ułatwiło mi też dostęp do wielu lektur. Na naukach niestety mieliśmy bardzo fatalnie przedstawione aspekty tej metody. Pan. który o tym mówił, czasem zaprzeczał sam sobie, nie umiał odpowiedzieć na zadawne mu pytania. Myślę, że podejście do tematu też jest ważne. Bo można albo kogoś zainteresować, albo skutecznie zniechęcić.
mała mi - czyżbyś studiowała na poznańskim AWF? Moja przyjaciółka tam studiowała fizjoterapie i opowiadała że im też fatalnie przedstawili NPR (negatywnie wręcz)
Nie, na medycznej. Mieliśmy fajną babkę, która super o tym mówiła. Szkoda, że się w poradniach nie udziela. Facet na naukach przedmałżeńskich był fatalny.
Na anatomii, przy okazji omawiania cyklu kobiecego, jej narządów rozrodczych itd. Kobitka powiedziała nam o kilku metodach, ale najszerzej o tzw. angielskiej. Fajnie to przedstawiła. I wcale nie była katoliczką. Otwarcie powiedziała, że jest niewierząca, a ta metoda to poprostu zafacynowanie cyklem, fizjologią itd. I że sama od wielu, wielu lat stosuje ją z powodzeniem.
Nie wkurza was, jak ktoś (zwłaszcza mężczyzna) chce wam dokopać i mówi z politowaniem "co się wściekasz, ciotę masz?"? Bo ja słyszłam takie teksty, nie dosłownie takie pod swoim adresem, ale łagodniejsze, a to o ciotce to stały tekst męża koleżanki i moim zdaniem to bardzo krzywdzące. Ale widzę, że wy same tak to interpretujecie- mam zły humor, "bo hormony", "wkurza mnie wszystko" bo mi sie @ zbliża.. Na szczęscie nie mam MPSu, ale bywają dni, kiedy gorzej sie czuję, np. dwa pierwsze dni@, ale staram się nie rztkliwiać nad tym, a tu widze cos odwrotnego, celebrowanie wszystkich bóli, upławów, krwawień i wynikających z tego pogorszeń nastroju i tłumaczenie ich cyklem... Chyba oprócz wahań hormonów inne czynniki też mają wpływ na wasze JA?
Aniu ja też nie mam żadnych tam napięc przed @ i w sumie nie wierze że coś takiego istnieje - chyba właśnie to wymyslili faceci żeby się ponabijac. Jak mam 2 piersze dni @ to rzeczywiście źle się czuje ale kto by się żle nie czuł jak boli cieknie i generalnie dyskomfort :/
"chyba właśnie to wymyslili faceci żeby się ponabijac."
Wyobraź sobie, co by było, jakby mężczyźni mieli @?? zwolnienie co miesiąc na czas tygodnia i pomniki Imienia Podpaski i Tamponu na każdym rogu ulicy! I w szkole akademie "ku czci" mężczyzn krwawiących co miesiąc ofiarnie ku dobru ludzkości... I pewnie na głos w tramwajach porównywaliby i przechwalaliby się, ile który krwi utoczył.
Hahaha Fajne wasze spostrzeżenia, ale z tym PMS-em to macie dobrze. Ja niestety w niektórych miesiącach bardzo to odczuwam i wtedy to ... lepiej się nie zbliżać... chociaż staram się tego nie okazywać na zewnątrz. Niestety wtedy to najlepiej się zamknąc i cały dzień płakać w samotności, chociaż i tak np. kolor ścian wkurza!!!!
ie wkurza was, jak ktoś (zwłaszcza mężczyzna) chce wam dokopać i mówi z politowaniem "co się wściekasz, ciotę masz?"?
Aniu - nie wkurza mnie coś takiego, uznaję tego typu zagrywki za totalny brak argumentów i tandetną próbę zrzucenia wszystkiego na karby fizjologii. Bardziej rozśmiesza niż wkurza i kończę dyskusję ale nie dlatego, że ktoś mnie uraził - ale dlatego, że nie będę dyskutować z kimś, kto brak argumentów traktuje na równi z "muszę zaatakować" - czy li nie owijając w bawełnę, jest takie piękne powiedzonko (i życiowe!) - z idiotą się nie dyskutuje, bo najpierw Cię taki sprowadzi do swojego poziomu - a potem pokona doświadczeniem. Nie mam też w zwyczaju kumplować się z osobami wskazanego pokroju, pewnie też dlatego nie miałam okazji niczego podobnego usłyszeć.
A co do PMSu - oj..... miewam o wiele gorsze dni ;)))
Coś w tym jest, że to kobiety same powodują, że faceci tak a nie inaczej postrzegają naszą fizjologię. Ja osobiście nie mam jakiś szczególnych objawów PMS-u, właściwie tylko fizyczne, a moje złe humory mają związek ze stresem, a przed wszystkim nie wyspaniem.