Kobitki, może podzielicie się wrażeniami w jaki sposób oznajmialiście najbliższym że jesteście w ciąży ? Jakie były reakcje? Czy swojemu M mówiłyście tak po prostu słuchaj udało się , czy w jakiś wyrafinowany sposób np. super kolacja , super prezent, sms, czy radosny email ?
Czytałam na niektórych forach o takiej "nowej" tradycji, czyli o wręczeniu świeżo upieczonemu Tatusiowi małych bucików / skarpetek / śpioszków wraz z testami pozytywnym obwiązanymi kokardką - czyli "bez zbędnych formalności" :D Dla mnie ten pomysł jest.. rozczulający ;)
tak ja MM dałam prezent walentynkowy w postaci małych bucików, ryczał jak bóbr , że śniadania nie mógł zjeść, a teraz obmyślam nowy sposób, będzie to wymalowana w motywy dziecięce filiżanka z napisem "będę tatą"
dziewczyny ja to miałam tak: 21.09 miałam zacząc brac tabletki na wywołanie okresu, ale posłuchałam się ngL i zrobiłam test, był to test beta hcg, mój M od początku o wszystkim wiedział bo sam mnie rano zawiózł na badanie i pojechał po wynik, ale pod okienko gdzie wydają wynik już szłam sama. Jak dla mnie wejście na egzamin mgr był śmieszny w porównaniu z pytaniem o wynik testu, serce mi strasznie waliło. Jak już zobaczyłam te 16142,90mlu/ul byłam szczęsliwa i jednocześnie niedowierzałam. Poszłam do samochodu i płacząc całą drogę jak głupia, mój M sie pyta co się stało, a ja mu na to że będzie tatusiem, a on to czemu tak płaczesz? a ja nie wiem i wyłam dalej jak bóbr. to był szok. Jak wróciliśmy do domu to jeszcze sikanego zrobiłam i już oboje zaczęliśmy się z tą myślą oswajać.
Bladykot, dobre pytanie. Tu chyba spotkasz zbyt wielu wpadek. Jednym z wyjątków jest Vala, ale na antykoncepcji, jak opowiadała, nie NPR. Większość stara się od wielu cykli, a ciąża jest upragnionym stanem, nie wpadką. Jak było z reakcją nowo upieczonych rodziców na wpadki?
Inny pomysł (zgapiony z innego forum) koszulki z napisem "Będę tatą" a dla rodziców/teściów "Super babcia" "Super dziadek". Mozna takie koszulki zamówić w necie na stronach ze śmiesznymi koszulkami, a nawet wykonują je wg. naszego projektu.
Witam dziewczyny! Czas opowiedzieć wam jak poszło mi ogłaszanie tej radosnej nowiny mojemu kochanemu mężowi!
Po drodze z pracy kupiłam śliczne kremowo-zielone buciki (takie maleńkie jak palec), zapakowałam je w słodkie kolorowe pudełeczko z pistacjową kokardką, obwinięte w pistacjowy papier wraz z teścikiem przedstawiającym dwie kreseczki! (najszczęśliwsze kreseczki w moim życiu). Ponieważ byłam dziś troszkę wcześniej w domku to udało mi się zrobić obiadek i wszystko przygotować .......! Wrócił mąż! Zjedliśmy obiadek i pzenieśliśmy się w wygodne miejsce żeby wypocząć i opowiedzieć sobie o minionym dniu pracy! Mój ukochany miał dziś ciężki dzień więc jak to ma wówczas w zwyczaju przytulał się i łasił! Wtedy ja powiedziałam że na poprawę humoru pokażę mu co sobie dziś kupiłam i jak pani ślicznie mi to coś zapakwała! Przyniosłam prezencik, a mój nic nie podejrzewający mąż otworzył i ......................., zaniemówił!!!! Jedyne na co było go stać to wypowiedzenie słowa : "NAPRAWDĘ" Apóźniej to już tylko całuską, i uściską itd. nie było końca
a bucikie do teraz są co chwolkę oglądane i widzę, że chyba to jeszcze nie do końca do niego dochodzi, zresztą do mnie też chyba jeszcze nie całkiem to doszło! Strasznie jesteśmy szczęśliwi, jak nie wiem co ....!!!! Ciężko to opisać, każda z was kiedyś to przeżyje, to jedyna w swoim rodzaju chwila dla kochających się i chcących mieć maleństwo ludzi! P.S. i jeszcze jedno - wspaniale zabrzmiało w ustach męża zdanie: " i co teraz będziesz mamusią, a ja tatusiem!
jakie to wrzuszające :)) a ja widzialam gdzies kartke taka sliczna nie wiem co na niej było ale była sliczna i był tam napis : "bedziesz cudownym tatusiem" czy jakos tak :) a swego czasu kiedy sie poznalismy zmoim mezem to kupowałam mu co miesiac kartke jakąs fajna:) i jak znajde jeszcze ta kartke to jak sie uda to napewno mu ją dam :) zeby tradycja została utrzymana :))
masz rację Amazonko - to prawda jakich mało na tym świecie! Ja z mężem znamy się 10 lat ( jest odemnie starszy o dwa lata)! nasz historia miała swoje wzloty i upadki, ale zawasze kończyła się szczęśliwie, a najszczęśliwszy koniec, a zarazem początek miał miejsce 14.08.2004r. Mąż od dawna chciał już mieć "dzidziusia" - jak to on mówi, tylko ja musiałam dorosnąć! Maluszek będzie uwięczenie najszczęśliwszego, pełnego miłości, zaufania i zrozumienia związku na ziemi! Czasem to aż się boję, że jestem taka szczęśliwa, obawiam się, że to szczęście może prysnąć! Ale mój mąż mówi że wyszłam za największego szczęściaża pod słońcem i w związku z tym połowa jego szczęścia przechodzi na mnie więc i ja zawsze będę szczęśliwa i nic złego mnie nie spotka! Oby miał rację!
IWA, wzruszyłam się, pięknie się czyta Twoje słowa! I wiecie co? moja przyjaciółka zawsze mawia, że gdy trzeba podjąć w życiu tak ważną decyzję jaką jest małżeństwo, bycie z drugą osobą na dobre i złe, to trzeba sobie zadać pytanie: czy chciałabym, żeby On był ojcem moich dzieci? Teraz widze, czytając co napisała IWA, jakie to ważne! Dużo szczęścia przyszłym rodzicom!
Ja od zawsze planowałam,że jak się uda to własnie kupię buciczki, jakaś kolacyjka itp, itd.;-) Życie jednak jest zasakujące hihih.A to wszystko przeze mnie , bo już nie wytrzymałam-miałam robić test rano,ale zrobilam po południu-pokazał 2 kreseczki;-) Chciałam wytrzymać, zaimprowizować,że robię test rano i z cichacza wśliznąć się do mężusia pod kołderkę i mu to oznajmić Jednak jak przyjechał po mnie do pracy, to uśmiech nie mógł mi zejść z twarzy jak go tylko zobaczyłam Nie mógł mi "banan" zejsc z twarzy hehehe. Poprostu nie mogłam się powstrzymać Mąż mi się przyglądał a ja zaczęlam się w pewnym momencie śmiać. Spojrzał sie na mnie i się poprostu zorientował Zapytał tylko "jestes" a ja skiwnełam głową...zatrzymał sie przytulił mnie, łezki popłynęły itp,itd:)
Teraz widzę po nim,że jakoś w to chyba nie wierzy, zresztą ja też jeszce nie do końca heheh. Za duże szczeście...
w takich chwilach rozpiera nas energia i bije taka radość że trudno tego nie zauważyć, u mnie było tak, chciałam zrobić test rano, akurat była sobota, i próbowałam wygonić MM po bułki, on się nadąsał, że ciągle on chodzi w sobotę po bułki i że nie pójdzie , ja no idż, prawie sie pokłuciliśmy , w końcu go wypchnęłam , ale łatwo nie było , zrobiłam , były dwie kreseczki a buciki już zapakowane i kartką czekały w szafie, zaczęliśmy jeść w milczeniu te przeklęte bułki , aż ja przerwałam tę ciężką atmosferę i mówię : mam dla ciebie spóźniony prezent walentynkowy , i tak między jednym a drugim kęsem tej bułki odwija prezent o taka była reakcja, prawie się zakrztusił po czym natąpiła wielka fala łez i natychmiastowe przytulanko , a on ronił i ronił krokodyle łzy i biedaczek z wrażenia nie mógł dokończyć bułki, ech pomyślałam mogłam mu to dać po śniadaniu , cieszył się strasznie , a po południu jak oboje ochłonęliśmy , poszlismy na obiadek , to nic że było cholernie drogo i niesmacznie, najważniejsze było co chcieliśmy uczcić, , od tego czasu zawsze MM chodzi rano po bułki , bez płaczenia i dąsania .
Iwa. Zuza ,Ewela !!! Aż się popłakałam jak czytałam wasze opowiadanka !!! Jak ja bym chciała już niedługo przezyć coś tak wspaniałego - tak bardzo mój męzuś chce mieć dziecko- tak bardzo się stara - tak bardzo mnie pociesza jak przychodzi ta wstrętna @..... Boże , poprostu to jest moje największe marzenie - być mamą
np. Moje dziecko nie jest planowane ale bardzo małego urwiska Kochamy . Ale przyznam racie że trzeba to robić z głowa , to jest bardzo poważna decyzja dziecko i małżestwo . Jestem mężatką od 2 lat, a dziecko ma dopiero rok . Czasem przychodza trudne chwile dla wszystkich . A żoną i matką się jest na całę życie. Jak teraz Bóg mi da zostać matką to wszystko za planujemy z mężem :
Amazonka, a ja ci się nie dziwię, że na razie nie pałasz chęcią macierzyństwa... Znając ten ułamek twojej historii, dużo się teraz dzieje w Twoim życiu, a do dziecka dojrzejesz z czasem. U mnie też tak było.
:-) WIem, że są osoby, które pałają chęcią do macierzyństwa od 18. rż., oczywiście nawet bez chłopaka na horyzoncie. To jest niezależne od historii życia. Ja tam w swoim czasie nie pałałam chęcią nawet do współżycia, ale to się zmieniło. Owszem, dużo się dzieje, dni mijają tak szybko. Znacznie szybciej, niż gdy byłam sama. Dalsze zmiany też mogą być.
:) To ja też parę słów o tym jak czekaliśmy z Mężem na zaowocowanie naszego drugiego maleństwa. Staraliśmy się już około 7 miesiąca o poczęcie ale nie za bardzo nam to wychodziło. Kiedy zaszłam w ciążę intuicyjnie wyczuwałam że rozwija się we mnie maleństwo ale było za wcześnie na testy i cierpliwie czekałam na okres (wtedy nie stosowałam NPR a wielka szkoda z tą wiedzą co teraz mam miałabym lepszy obraz tego co się dzieje we mnie:)). Kiedy okres zaczął się spóźniać 4ty dzień kupiliśmy test. Wtedy już nie czekałam na zrobienie testu do poranka jak to piszą ale zaraz po powrocie do domu zrobiłam go. Po wykonaniu testu przyszłam do pokoju usiadłam na fotelu a uśmiech miałam od ucha do ucha i wpatrywałam się w męża który akurat rozmawiał z bratem, który do nas przyszedł na chwile przed. Mąż spojrzał na mnie i to już Mu wystaczyło. On: zrobiłaś?? Ja : yhym ( i dalej uśmiech na około głowy ) On: jesteś?? Ja: skinęłam głową i powiedziałam( zwracając się do szwagra): możemy Ci jako pierwszemu oznajmić i pochwalić się że zostaniesz po raz kolejny wujkiem:):) Oczywiście potem były gratulacje i uściski itp.........
u mnie nie było tak uroczyście... szliśmy na siłownię i gadaliśmy sobie po drodze i w którymś momencie prawie sie pokłóciliśmy o jakąś bzdurę; wiedziałm już,że jestem w ciąży; tak mnie zdenerwił, że sie rozpłakałam a on biedny zdziwiony patrzył na mnie nie mogąc mnie zrozumieć; doszliśmy do pasów i ja tak sobie chlipiąc powiedziałm mu:" no bo ja jestem w ciąży" - jego zatkało, spytał "naprawdę?", odsunął mnie od pasów i zaczął przytulać a ludzie patrzyli pewnie na nas jakoś dziwnie; planowałam inaczej ale nie wytrzymałam;
a co do rodziny to też szybko wyszło bo poszłam potem go gina i byłam tak szczęśliwa, że musiałam sie tym dalej podzielić; jeszcze w tramwaju wysłałam sms do całej mojej części rodziny; w trakcie jazdy posypały się odpowiedzi i telefony z gratulacjami a ja znowu w ryk i znowu ludzie dziwnie się patrzyli.... ach co to był za dzień... M powiedział o tym jego części rodziny;
nie wyszło niestety i poroniłam ale te radosne chwile będą ze mną zawsze a na kolejne czekam z utęsknieniem...
hmm fajny temat to i ja opowiem swoja historie choc wydarzyla sie 3 lata temu : wiec umnie bylo tak (mozna kopiowac hihi ) @ miala przyjsc po swietach b.narodzenia i pierwsze co to pomyslalam ze chyba za duzo pojadlam ?? potem zaczelam kombinowac i doszlam do wniosku ze niezle szalelismy w moje urodziny ;)i to nie tylko w sypialni !? wkoncu moj obiecal mi prezent zycia :)potem dostalismy niespodziewanie zaproszenie od znajomych z bielska na SYLWESTRA !! oczywiscie sie zgodzilismy !! w dniu sylwestra rano zrobilam test w tajemnicy - wyszly II krechy bylam w takim szoku ale mojemu nic nie powiedzialam i uwierzcie bylo to dla mnie bardzo bardzo trudne ;)wytrzymalam do wybicia zegara :) na dachu 10 pietrowego wierzowaca wyznalam mojemu ze zostanie tatusiem z rodosci podrzucal mnie do gory ;) a znajomi wylali na nas calego szampana co to byla za radosc niedoopisania i jak sobie o tym przypominam to w oku do teraz kreci mi sie lza ;) teraz jak jest sylwester ;) tz. od tamtej pory swietujemy cudne wiadomosci a na drugim miejscu jest nowy rok :)
p.s wasze pomysly tez mi sie podobaja :) ahhhhhhhh zeby znow poczuc takie emocje :)
Rosa - super , to dopiero przeżycie , szkoda że sylwestra i świeta mamy tak rzadko bo cieżko trafić w ten dzień z taką nowiną . Oj jestem ciekawa jak to będzie u mnie , nie mogę się doczekać , kiedy powiem MM , mamie i całemu światu - JESTEM W CIĄŻY , BĘDZIEMY MIELI DZIECKO !!!!!!!!!!!!.
MONA tak tak takie okolicznosci sa rzadko ale ja na te chwile czekalam 2 lata i teraz znowu czekammmmm :( ale caly czas wierze ze nam wszystikm sie w koncu uda i to niezaleznie od okolicznosci na jaki dzien by nie padlo bedzie to zawsze dzien szczegolny dzien wspanialy cudowny i na zawsze pamietany zycze wszystkim niezapomnianych przezyc i obwieszczaniem calemu swiatu o poczeciu dzziecka :)
A my test zrobiliśmy w wigilię :). I wiedzieliśmy, że do wieczerzy wigilijnej siadamy już w większym gronie. Ale rodzinie od razu nie powiedzieliśmy, takie z nas dranie ;). Mieliśmy w planach dziadkom(czyli rodzicom) i pradziadkom(czyli moim dziadkom) powiedzieć z okazji dnia babci i dziadka, ale moim rodzicom musieliśmy powiedzieć wcześniej, bo zaczęły się problemy. Ale dziadkowie i tak o tym, że zostaną pradziadkami dowiedzieli się w "prezencie" 21 stycznia :)
KOCHANE KOBIETY nic tylko mogę pozazdrościć takiego ogłaszania wspaniałej wiadomości (...)
Niestety u mnie było smutno :(
Męża ( rok starszy ode mnie rocznik - 1975 )poznałam na przełomie 1992/1993. 1993 roku w dzień babci, coś przyciągnęło go do mnie i w poszukiwaniach znalazł mnie na osiedlu gdzie mieszkałam ! Tak się zaczęło.... Pierwszy raz kochaliśmy się w maju , bez zabezpieczenia i nie myśląc o wpadce ( tak myślą małolaty w większkości ) :))
W grudniu a dokładnie 6 :), moja kumpela z klasy powiedziała mi, że idzie do lekarza ginekologa i zapytała czy Ja z nią pojadę. Powiedziałam, że TAK i dam się po raz 1 przebadać w moim zyciu - też chciałam wiedzieć jak to jest i chciałam mieć za sobą ten 1 raz :)). Tego dnia dodatkowo w drodze do lekarza w autobusie złapał mnie kobuch :(( PECH!
U LEKARZA: Do dziś pamiętam tylko słowa lekarki ( jaka ona była brutalna i mało delikatna gdy mnie badała ): -"widzę tutaj 7 tygodniową ciążę - czy rodzice wiedzą? Ja na to, że TAK!" ( JAK MOGLI WIEDZIEĆ JAK JA SAMA NIE WIEDZIAŁAM BO W WIEKU 17 LAT NIE MYSLI SIĘ O TYM ) Wyszłam z gabinetu i zaczęłam ryczeć a zarazem się śmiać - to był szok wielki ( koleżanka nie wiedziała co robić gdy zobaczyła moją reakcję). Mężowi a wtedy jeszcze chłopakowi powiedziałam o tym fakcie po powrocie do domu. Wzięłam telefon, weszłam ze słuchawką do szafy, przymknęłam drzwi i zadzwoniłam do niego do pracy! Nie mogłam czekać. Był w szoku; pamiętam ( miał dopiero 18 lat )!Szybko przyjechał kończywszy pracę. Przytulał mnie bardzo... Nie było wielkiej radości, był raczej strach przed rodzicami i przed tym jak im to powiedzieć!
Nasza córka ma już 12 lat i z perspektywy czasu nie żałuję ani jednego dnia z roku 1994 gdy się urodziła! Jest śliczna i bez niej nie widziałabym swojego życia! Obcy ludzie myślą, że jesteśmy siostrami - śmiejemy się z tego! Traktuję ją jak młodszą siostrę... Teraz staramy się o 2 dzidziusia bo wszyscy jednogłośnie tego chcemy :)) Tak bardzo chciałabym móc w normalnej atmosferze powiedzieć mężowi i córce, że rodzinka się powiększy :))
Związek w tak młodym wieku jesli zaowocuje dzieckiem to jest poddawany w wieku już dojrzałym wielu próbom przetrwania..... nie zawsze jest łatwo... a do takich szczerych uczuć z czasem dochodzimy, tzn.KOCHAM - czy były to tylko słowa małolatów i czy były szczere czy tez nie!
DZIECKO I UCZUCIA DO NIEGO SĄ BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO SZCZERE....
Kiedyś w Przyjaciółce ogłoszono poszukiwana najmłodszej babci w Polsce. W numerze wcześniejszym był artykuł o 36-letniej babci, w tym, który czytałam, o 35-letniej i ponowione ogłoszenie o poszukiwaniu 34-letniej babci. Z artykułu wyłaniał się obraz dziedzieczenia wpadek w wieku nastoletnim... :-(
Ladybird się nie przejmuje, tylko robi swoje. Ważne, że są razem, tworzą dobrą rodzinę. To najlepsze wyjście, jakie mogło być po wpadce w młodym wieku. Musiała wcześnie dorosnąć. Każdy ma swój czas. Teraz za to ma dużą córkę, która pewnie wkrótce będzie miała rodzeństwo. Co by było gdyby Ladybird zabiła dziecko? I gdyby była potem bezpłodna? Czy tak byłoby lepiej?