No tak, Amazonko, zapomniałam że masz na co dzień. A z tym autorem podręczników to mnie wystraszyłaś ale w sumie ja też miałam mało kompetentnego profesora, który swój podręcznik wydał... Niestety nawet wybierając podręcznik trzeba być "czujnym"
Kwiatuszku, ale przeciez Amazonka, jesli dobrze zrozumialam chce poczytac ksiazki z zakresu "urozmaicen":) o npr bedzie sie uczyc z innych ksiazek:) trzeba byc otwartym nie wszystko jest do konca zla, a to co jednym nie pasuje, drugi moze pokochac:)
W ciągu paru lat jeszcze nie spotkałam się nawet ze wspomnieniem NPR w naszych czasopismach. Mamy więcej artykułów o różnych rakach ginekologicznych i położnictwie. Raz tylko spotkałam się z doustnymi środkami antykoncepcyjnymi jako przyczyną zakrzepicy. BTW: Wysyłaliśmy artykuły do Lwa-Starowicza jako recenzenta. Nie raczył jednak ich ocenić ani odesłać. Ma ważniejsze obowiązki w postaci objaśniania @ jako czasu 100% niepłodnego czytelniczkom PD, he he i wywiady w kolorowych czasopismach. Bardzo interesują mnie badania NPR. NPR uczyłam się z Rotzera, kupię też Kippleyów. Hmm, może na urozmaicenia to jeszcze za wcześnie? We współczesnych podręcznikach pewnie jest wersja hard, a nie soft Wisłocka...
vick- tak, ale znając "pomysły" tego autora i podejście Amazonki, czy moje, pozwoliłam sobie na drobną uwagę, że może warto poczytać innych autorów (kompetentnych)!
vicky-ja zdaję sobie z tego sprawę, ale to nie ja jestem autorką takich pomysłów... dlatego pisałam o znalezieniu kompetentnych autorów!!! Nie wyczułaś ironii w mojej wypowiedzi? Chyba na tyle mnie znasz
nie mogę znaleźć artyukulu lwa starowicza teraz, znalazlam inny babki. Czy można żyć pod zdradzie? konkretnie o ten fragment: Nie wszystko bowiem - chociaż może się tak wydawać - legło w gruzach. Nawet najgłębszy kryzys da się zażegnać, jeśli obydwu stronom na tym zależy, a przezwyciężony stwarza szansę na lepszy związek. Jak to możliwe? Niektóre pary zaczynają sobie mówić, jak się czują w małżeństwie i komunikować swoje niezaspokojone potrzeby, a wtedy można sprawdzić, czy da się je w tym związku zaspokoić. Ale to oznaczałoby konieczność trzeźwego, do bólu prawdziwego przeanalizowania wszystkiego, co działo się dotychczas. I nie od strony niedociągnięć męża, tylko przeciwnie - swojego udziału w małżeńskim niepowodzeniu. Tego uczono mnie jako podstawowej prawdy o każdej relacji: odpowiedzialne są obydwie strony po równo, a zmienić można tylko siebie (co być może spowoduje, że i druga strona się zmieni, ale nie ma gwarancji).
Jeszcze jeden kwiatek z Poradnika Domowego. Oba teksty ukazały się w 2006 r, w odstępie miesiąca. 1) 12 pytań o miesiączkę Konsultacja: dr Krzysztof Dynowski, ginekolog (...) Pytanie 4. W jakich przypadkach można zajść w ciążę, współżyjąc podczas okresu?
Może to się zdarzyć kobietom z cyklem krótszym niż 20 dni. Wtedy uwolnienie komórki jajowej następuje w ostatnich dniach miesiączki. Poza tym jest to możliwe wówczas, gdy stosunkowi płciowemu towarzyszą niezwykle silne emocje, np. bardzo silne podniecenie seksualne albo gwałt.
===================================== 2) Pytanie czytelniczki: Mam 19 lat. Często w gronie koleżanek rozmawiamy o chłopakach, o miłości i o seksie. Dziewczyny mówią, że przy pierwszym w życiu stosunku nie można zajść w ciążę. Czy to prawda?
Odpowiada ekspert Ewa Żeromska 2006-07-12 Nieprawda!!! W czasie każdego pełnego stosunku może dojść do zapłodnienia (tzn. połączenia plemnika z dojrzałą komórką jajową). Najbardziej sprzyjającym momentem do zapłodnienia jest środek cyklu miesiączkowego, co nie oznacza, że nie może do niego dojść w innych dniach cyklu. Nie ma znaczenia, czy jest to pierwszy stosunek w życiu, czy któryś kolejny. Na temat płodności kobiet istnieje wiele przesądów szczególnie wśród młodych dziewcząt, np. mówi się, że jeśli stosunek nie został zakończony orgazmem, wówczas nie można zajść w ciążę. To również nieprawda. Psychiczne i emocjonalne przeżycia kobiety praktycznie nie mają związku z jej płodnością.
Nieee. W jednej gazecie są podane sprzeczne informacje. Jeden ekspert sugeruje istnienie OWULACJI SPROWOKOWANEJ, jak u zwierząt, a drugi twierdzi, że takie zjawisko nie istnieje.
Z tego co wiem płodność, a w każdym razie jej czas, ma związek z emocjami, zmęczeniem itp. - w sensie takim, że owulacja może się zdarzyć np. szybciej niż zazwyczaj. Niemniej, nie następuje to chyba na zasadzie reakcji łańcuchowej - dziś stres, jutro owulacja.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
No nie, bo to dość długotrwały proces dojrzewawnia komórki jajowej. Istnieje jednak możliwość, że pęknięcie wystąpi przedwcześnie ale na tyle komórka będzie gotowa, że do ciąży będzie mogło dojść. Może być też tak, że owulacja zostanie zahamowana przez jeden stres a zmotywowana do pęknięcia przez kolejny stres.
I co? Że niby dlaczego ta owulacja spowodowana gwałtem? Jakieś dziwne przystosowanie ewolucyjne dające szansę na zapłodnienie przez archetyp męskości- silnego, brutalnego, dzikiego "neandertalczyka- gwałciciela"?
No, ale jeśli to wprawda z ta przyspieszoną owulacją po gwałcie, to coś w tym jest... To by potwierdzało inne badania, że kobiety w okresie owulacji częściej zdradzają, że pytane w okresie płodnym o wskazanie atrakcyjnego mężczyzny częściej pokazują na takiego nieogolonego macho, podczas gdy do wychowania potrzebują opiekuńczego, statecznego, z mniejszą iliością testosteronu, takiej bardziej ciepłej kluchy. Żeby się trzymał domu i na boki nie chodził.
Amazonka - stres na każdą kobietę działa inaczej. W sytuacjisilnego stresu u jednej opóźni a u drugiej przyspieszy. W obie sesje miałam owulację 13 dc, gdy normalnie mam 16-18 dc.
Polka o swoim seksie powie ci wszystko. Tylko nie to, ilu miała chłopaków i czy kiedyś zrobiła skok w bok
Po 13 latach powtórzono w tym roku badanie seksualności Polek. Sporo się zmieniło w tak krótkim czasie. Co Pana w tych wynikach zaskoczyło?
Prof. Zbigniew Lew Starowicz, seksuolog, autor badania z 1992 i 2005 roku: Zmiana postawy wobec antykoncepcji. Wyraźnie widać, że kobiety straciły zaufanie do takich sposobów zapobiegania ciąży jak kalendarzyk małżeński i metody naturalne. Bardzo wzrosła liczba kobiet stosujących pigułkę hormonalną oraz prezerwatywy. Jeżeli chodzi o popularność prezerwatyw, które wybiera 50 proc. kobiet (w poprzednich badaniach - 29 proc.), to jesteśmy pierwsi w krajach Unii Europejskiej.
Dlaczego?
Sądzę, że po prezerwatywy sięgają kobiety, które nie wierzą w skuteczność naturalnych metod antykoncepcji, uznając je za "watykańską ruletkę", a zarazem boją się pigułki, bo uwierzyły w to, co mówią im już od szkoły - że będzie siała spustoszenie w ich organizmie. Kobiety, które chcą coraz później mieć dzieci - koło trzydziestki - szukają pewnej i skutecznej metody, stąd odwrót od kalendarzyka czy środków dopochwowych.
Amazonko - fajne rzeczy znajdujesz w tym necie w którym poszukuje informacji aż 34% kobiet w przypadku problemów seksualnych Ciekawi mnie bardzo, jaką metodą przeprowadzono te badania. , ale domyślam się, że narzędziem był kwestionariusz, a pytania zamknięte...Z pewnością wyniki można uznać za wiarygodne(zwłaszcza pyt.3) Ciekawe, że aż taki odsetek osób pyta o porady farmaceutę, czy księdza, a nikt np. lekarza, psychologa, czy seksuologa... Podejrzewam, że pan Lew układał pytania...i odpowiedzi
Szczerze mówiąc, badania a tym bardziej komentarze w/w profesora nie budzą mojego zaufania... "watykańska ruletka"? No tak, przecież prawdopodobieństwo zajścia w ciażę w wyniku współżycia w okresie płodnym wynosi niemal ...100%
Ano. Lew-Starowicz popełnił książkę pt. "Listy intymne". Zawarł tam listy kierowane do siebie z najprzeróżniejszymi problemami - prowadził rubrykę porad m.in. w Razem. Listy dotyczą od podstaw po prośby o porady w najdziwniejszych dewiacjach. W książce nie ma odpowiedzi na nie, jest tylko krótki wstęp do każdej kategorii listów. Właściwie czemu ona miała służyć, jak nie przeglądowi różnych uprzedzeń, zboczeń, dziwactw? BTW: Autor z góry spodziewa się oskarżeń, że sam był autorem listów i wypiera się tego.
"listy intymne" są mi znane. To chyba dla wywołania sensacji. W każdym razie coś, na czym autor mógł zarobić. Ludzie lubią czytać o świnstewkach, a takich rzeczy raczej nie usłyszeliby od sąsiada.
Wybranek był zniesmaczony, że to czytam, zwłaszcza że zacytowałam mu parę fragmentów: "Panie Doktorze, ożeniłem się tylko dla pieniędzy, nie kocham żony, stosunki nie sprawiają mi przyjemności, a nie mam możliwości, aby chodzić na boki. Co robić?" Albo "Wyszłam za mąż za obojętnego człowieka z zemsty na ukochanym, który mnie odtrącił. Zezwalam na stosunki tylko po to, aby nie stracić męża. Co robić?" Albo: "Mam 40 lat. Moje kolejne żony uchylają się od stosunków, mają małe potrzeby. Wymagam, aby moje partnerki były dziewicami. Nie zniosę tego, że mogłyby mieć partnerów przede mną. Mam normalny popęd i potrzebuję seksu. Co robić?" Te fragmenty były jeszcze łagodne. Dopiero później doszłam do prawdziwie pikantnych opisów. Nie popełniłam błędu cytowania ich. Wybranek stwierdził, że takie lektury mogą zaszkodzić naszemu małżeństwu. Chyba coś w tym jest.
Cooo??? Amazonka, dziwne poglądy ma ten twój wybranek Czy to jakiś szowinista, który będzie ci wybierał, co masz czytać?? Jakim cudem może to zaszkodzić małżeństwu.... chyba przede wszystkim może poszerzyć horyzonty czytelnika, może zadziwić, może zszokować, ale normalnemu czytelnikowi nie zaszkodzi. Tylko ktoś nienormalny zacząłby wcielać w swoje życie propozycje zboczeńców. Na takiej zasadzie to się zgodzę, że to może zaszkodzić związkowi.
No tak, domyślam się. Pornografia przecież jest dla ludzi, a pary mogą z niej skorzystać, np. z opisów zabaw w szóstkę naukowców z uniwersytetu, którzy chwalą się, o ileż są lepsi od ludzi np. zdradzających. Zgodziłabym się z nim. Nie czuję rozszerzenia horyzontów, lecz babranie się błocie i bezsensownych świństewkach. Mnie też zrobiło się niedobrze od wyboru listów do Starowicza.
HHmm... mnie to się już prawie od niczego nie robi niedobrze. W prasie codziennej jest tyle obrzydliwości, że właściwie mam już znieczulicę na to, co czytam. No, a ciekawe, co twój mąż powiedziałby na lekturę "Malowanego Ptaka"? Czy to też szkodliwe dla małżeństwa? A co z pikantnymi "momentami" z Biblii?
No, moze ja już za duzo w swoim życiu czytałam. Studiujac to, co studiowalam, nie dalo się przebierać i czytać tylko o o rzeczach "ładnych i miłych". Z resztą, jak sądzę, świat nie jest w większości ani ładny ani miły.
:-) Istnieją teorie zielonych, że człowiek jest najgorszym pasożytem Ziemi. Dopuszczając i promując aborcję i chińskopodobny zakaz wielodzietności, zieloni twierdzą, że liczba pasożytów zmniejszyłaby się i Ziemia by mogła się rozwijać.
Mimo że świat nie jest w całości dobry ani miły, nie każdy ekscytuje się czytając np. czasopismo "Zły" lub płody Starowicza.
ciekawa dyskusja:) sama się nad tym swego czasu zastanawiałam, jak głeboko mam się z czymś zapoznawać, żebym mogła rzeczowo powiedzieć, że to jest w mojej ocenie, powiedzmy, złe, lub szkodliwe. I czy w ogóle muszę to robić? Czy raczej zaufać instynktowi, że pewne rzeczy raczej na 100% nie przyniosą niczego dobrego? I nie babrać się, tak jak to stwierdziłaś?
Ciekawa jestem, dlaczego Twój mąż Amazonko uznał, że to może zaszkodzić małżeństwu akurat? Bał się, że sobie jakieś wzorce przyswoisz? Bo ja bym powiedziała, że to może zaszkodzić, ale w pierwszej kolejności czytelnikowi, jeśli jest podatny i przeżywa takie rzeczy, a być może dopiero potem, pośrednio, małżeństwu.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Ja ufam instynktowi samozachowawczemu. Nie oceniam szkodliwości ale zwyczajnie nie oglądam i nie czytam, jeśli czuję, że "coś mi nie gra". W niektórych sytuacjach granice dobrego smaku i zdrowego rozsądku są tak cienkie, że czasem łatwo wpaść w pajęczynkę. Myślę, że nie ma rzeczy, które mogą zaszkodzić związkowi, POD WARUNKIEM zachowania umiaru w tym, co się robi i zdrowego rozsądku przy tym, co się ogląda lub czyta. Zakładając oczywiście, że dzieje się tak z własnej woli. Każdy ma oczywiście prawo do odmiennego poglądu. Bo jeśli ktoś na wstępie zakłada, że coś może związkowi zaszkodzić - to nie ma bata, zaszkodzi, choćby przez sam niesmak w stosunku do czynu drugiej osoby.
Wybranek, jako choleryk, szybciej mówi niż myśli. Nieraz palnął coś, czego tak naprawdę nie myślał. Znalazłam stary bryk pt. "Zaburzenia współżycia seksualnego w małżeństwie" i znów marudził, abym nie truła się takimi treściami. Autor, podobnie jak Wisłocka, radzi, aby przed ślubem narzeczeni zbadali swoją płodność, aby później nie było rozczarowań.
Amazonko... :-) poniekąd rozumiem, że osobie niedoświadczonej (mówię ogólnie, nie mam na myśli tylko ciebie) może namieszać w głowie, jak czyta ciągle o jakichś zaburzeniach w seksie, to zaczyna kombinować i w końcu może zdiagnozowac nieistniejące problemy u siebie. Cos podobnego przechodzą studenci medycyny na początku studiów, czytają te książki i nagle każdy objaw znajdują u siebie :)))) Ale to mija...
Ja lubię nieraz zerknąć do poradnika i zaczerpnąć z niego jakąś ciekawą pozycję... choć oczywiście seks to nie ćwiczenie pozycji, ale żeby było ciekawiej można znaleźć jakies natchnienie... po 5 latach ma prawo się znudzić po ciemku i pod kołdrą ;-))) Na wirtualnej polsce jest niexle opracowany dział erotyka i sporo fajnych pomysłów. Wolę takie rzeczy niż lektury o zboczeniach :-)
Ano, mnie jeszcze daleko do przeżycia 5 lat po ciemku i pod kołdrą. Zresztą nawet tak nie zaczynaliśmy. Wprowadzamy małe udziwnienia już po paru cyklach.
No my też tak nie zaczynaliśmy ;-) Było po ciemku i pod kocem ;-))) Ale to były najbardziej podniecające momenty, jakie pamiętam :)) A co do wcześniejszego postu, to chodziło mi o to, żeby urozmaicać (nie nazywam tego udziwnianiem, bo to nic dziwnego dla mnie) a nie "jeść" ciągle tego samego.
Przykład "po ciemku, pod kołdrą" podałam jako skrajny przykład.