Hmmm, domyślam się, że na tabletkach trzeba silnie urozmaicać, bo nuda przychodzi szybko. U nas od początku III faza jest czasem tak upragnionym i oczekiwanym, że nie ma mowy o nudzie, zwłaszcza po odkryciu żelu intymnego, który okazał się panaceum. Najbardziej podniecające momenty są dopiero przed nami.
Amazonko, brałam tabletki jakis czas i znam osoby ktore braly latami. nuda przychodzi szybko? szczerze? to zalezy od pary i jej zaangazowania. na pewno nie od tabletek czy ilosci pozycji. ale tez od tego jak bardzo ktos lubi sie kochac:)
Amazonko, czyżbyś próbowała byc złosliwa? Nie udało ci się. :-) Z resztą... chyba nie możesz "fachowo" wypowiadać się w tej kwestii, bo jesteś dopiero na progu pożycia seksualnego- poczekaj kilka lat. Osobiście- tych, jak ty to nazywasz "udziwnień" jakie wypróbowałam z obecnym mężem i spontanicznych uniesień kiedy tylko nam się chce i gdzie nam się chce nie zamieniłabym na to męczące oczekiwanie "aż będzie można" tracąc w tym czasie TYYYLE okazji na świetny seks. Zwłaszcza, gdybym była już po 30 i miała tyle lat "nieprzeżytych orgazmów" za sobą.
Seks jest jedną z najprzyjemniejszych "rzeczy", jakie mogą człowieka spotkać i nie pozwolę, by o częstości moich zbliżeń decydował kalendarz i termometr. To jest dopiero ograniczanie się!
Skoro tu jesteś i prowadzisz wykres, to oznacza, że pozwalasz na to, aby o częstotliwości decydował termometr. Mam baardzo wiele lat nieprzeżytych różnych przeżyć. Nie żałuję.
HHmm.. to jesteśmy kwita ;-) Amazonko... jestem tu by przygotowac się do zajścia w ciążę (najwcześniej za rok, realniej za 2 lata ) i chcę się nauczyć metod rozpoznawania płodności, ale wątpię bym pozostała przy tej metodzie po urodzeniu dziecka. Na razie liczę się z "wpadką" więc poza "uważaniem" by partner nie kończył we mnie, nie zabezpieczamy się nijak i kochamy się, kiedy nam tylko przychodzi ochota. Z resztą,... wydaje mi się, że teraz i tak zajście w ciążę jest mało prawdopodobne ze względu na nieuregulowany cykl i fiksacje popigułkowe (może następna u mnie będzie spirala? ) Na dzień dzisiejszy bardzo wątpię, by termometr stał się moim strażnikiem do menopauzy.
Największą ochotę, taką wewnętrzną, pewien przymus i niejakie trudności związane z brakiem partnera miałam ok. 25. roku życia, pod koniec studiów. Męczyły mnie różowe sny i dziwne myśli. Znajomych z inetu, z którymi znajomość zakończyła się w realu, mogę liczyć w dziesiątkach. Potem to odeszło i przyzwyczaiłam się do samotności. Pewnie długo będę się przywyczajać do nietypowego stanu bycia z kimś, nie mówiąc już o pojawieniu się chęci powiększenia rodziny. Konieczność nauki odczuwania jest normalna.
http://www.szansaspotkania.net/index.php?pageid=2045 - tu jest ciekawy artykuł. Zaznaczam, że dot. generalnie katolików i problemu czystości w okresie płodności.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
wlasnie ze nie mam! jestesmy swiadomi, ze nie mozna i jakos sie trzymamy, K. sie pyta czasem, juz? juz? i poprosil mnie, abym na wykresie tempki zaznaczala na zielono kiedy juz mozna, a na czerwono kiedy niebezpiecznie, na zółtym swietle narazie nie jezdzimy. My wtedy nie unikamy przytylania, be deficyt czułości tez jest grozny. Tzn. nie unikamy przytualnia w dosłownym znaczeniu Ale czasem jest cięzko, mnie również. Zaraz sobie poczytam wątek jakie inni stosuja metody przetrwania.
my ostatnio znalezliśmy pewien sposób: poniewaz remontujemy mieszknie, całe wieczory tam spedzamy, aby sie w styczniu wprowadzic. I gdy wracamy o 23 to kazde z nas marzy tylko zeby sie polozyc spac na kilka godzin. Z przytulaniem wtedy nie ma szans.. wniosek taki: trzeba starcic siłe gdzies indziej
ja brałam magnez z B6, co prawdopodobnie pomogło mi w wyregulowaniu cyklu, ale od pewnego czasu obserwuję zmniejszenie ilosci sluzu, nie jestem pewna czy to cos wpolnego z magnezem?
Mam obserwacje temperatury z sześciu cykli i zawsze miałam jakąś tam fazę wyższych temperatur (czasem za krótką, ostatnio skakała jak szalona w góre i w dół). Chociaż nigdy nic nie gwarantuje, że owulacja rzeczywiście miała miejsce. W ostatnim owulacja się prawdopodobnie przesunęła tak, że miałam chyba najdłuższy cykl w życiu (41dni).
-- To możliwość spełniania marzeń sprawia,że życie jest takie fascynujące...
Moje cykle są bardzo rozstrzelone od 28 do 38 dni z reguły. Chociaż są zawsze objawy wcześniej, że organizm sie przygotowuje (prawdopoobnie!) do owulacji, a potem zamierają, by pojawić się za jakiś czas ponownie. Zobaczyłam to ostatnio wyraźnie, gdy dodatkowo zaczęłam badać szyjkę. Wydaje się, że dwa takie podejścia do owulacji były. A co dziwne, nie miałam specjalnych powodów, żeby sie owu przesunęła, żadnego większego stresu, czy emocji. A lutealną miewałam 8-9 dniową przy trzydziestoparodniowym cyklu. Ostatnio coś się jednak wydłuża na szczęście, tylko temperatura skacze niestety za to.
-- To możliwość spełniania marzeń sprawia,że życie jest takie fascynujące...
I pomyśleć, że takie nieudane podejścia do owulacji to przeciez okres niepłodności, bo owulacji wtedy nie ma... W tym cyklu mogłam brykać w czasie śluzu płodnego i nic by się nie stało...
Bardzo fajny artykuł 'pani_wonko' ... Faktycznie temat wstrzęmięźliwości i radzenia sobie z okresem płodności podczas stosowania NPR powinny być otoczone przez kościół większą delikatnością. Za mało się o tym mówi. Czasami czuć taką twardą ścianę milczenia, jakby bano się tego tematu. A jest on szalenie ważny. Wcale nie uważam, że jest łatwy.. bo zarówno małżonkowie jak i księża borykają się często z popędem seksualnym i szukają sposobów nad ukierunkowaniem swej dzikiej rządzy ... no i tym większej uwagi to wymaga. Co do seksu oralnego to mam mieszane uczucia. W artykule napisano, że jest to grzech. Mój przyjaciel, może nie super autorytet moralny, ale jednak prawie magister teolog mówi, że wcale nie grzech. U nas w małżeństwie jest to pewien sposób na przetrwanie. No i nie ukrywajmy, że ten sposób dawania sobie satysfakcji seksualnej jest wyjątkowo przyjemny. Jak Wy uważacie? Seks oralny. Zgodny z NPR czy nie... nas w małżeństwie zbliża. Więc trudno o poczucie, że jest to złe.
Kris - nie pamiętam dokładnie tego artykułu, a nie mam chwilowo czasu, żeby się z nim na nowo zapoznawać Z tego jednak co kojarzę, nie było tam mowy, że same pieszczoty oralne są grzechem jako takie - raczej dopiero jeśli zastępują właściwy akt. Obecnie problem przetrwania mnie nie dotyczy na jakiś czas, ale z założenia nie przepadam za półśrodkami... Więc wolę wstrzemięźliwość całkowitą, niż jakieś substytuty, które - co ciekawe - w czasie III fazy, kiedy są wyborem, a nie jedyną możliwością, zyskują na atrakcyjności. Pozdrawiam Was oboje.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Seks oralny z wytryskiem to marnowanie nasienia- więc grzech. Ale dla mnie to bzdury. Kiedyś grzechem było A, teraz A jest dopuszczalne, a grzechem jest B. Za parę(dziesiąt) lat grzechem będzie C. I kto o tym ma niby decydować, magister teologii, który pewnie sam lubi do buzi, czy może najwyższą ziemską instancją jest papież? To musi być naprawdę obciążenie... uprawiać seks (jakikolwiek o ile nie krzywdzi drugiej osoby) i potem się gryźć wyrzutami sumienia, spowiadać się z czegoś tak naturalnego i przyjemnego. Nie wiem, czy mam odczuwać współczucie dla takich zagorzałych osób, czy podziwiać ich walkę ze swoimi "słabościami".
Hej wiecie co, fakt trudno isę powstrzymać gdy jesteśmy śliskie, i wtedy zależy od obojga jak sbie ztym radzą- zimny prysznic , spacer, zaplanowanie na ten czas coą bardzo wysiłkowego - mecz w piłke , siłownia tak żeby miesnie strasznie bolały a my mamy być tak wypompowani ze myślimy tylko o spaniu w-wypoczywaniu. Kiedy światło robi sie zielone, a my nie chcemy- wszystko zalezy od nas wtedy trzeba umieć nawzajem "nastawiać zegarki na ta samą godzinę" na tym polega miłość . polecam książkę "Jedenaście minut" P.Cohelo ,jest tam fragment o tym że seks dla samego seksu to "marnowanie energii" a seks tak naprawdę jesli sie osoby naprawdę kochaja to " taniec dusz" ............
No i pięknie :) Od bardzo dawna seks kojarzył mi się z jednością i tańcem... rytm, bliskość... gdy do seksu dołożymy miłość to faktycznie taki taniec dusz. Piękna sprawa. Zgadzam się z Eljotem, że wysiłek i zmęczenie jest pewnym sposobem na przetrwanie. Mi się udało jakoś wpisać w rytm cyklu mojej żony. Dajemy radę a mnie oczekiwanie na dni gdy będziemy mogli się kochać już nie męczy tak jak tuż po ślubie :) pozdrowionka
Wczoraj, jak już zostałem przygwoździowany dwa razy, późnym wieczorem się działo. Żona zaaplikowała sobie neo-angin, tak na gardło. Ale po kilku minutach usiadła na łóżku, wyjęła pastylkę z ust i trzyma w rękach. Taką używaną. Pytam: - Co robisz z tym? - Strasznie mnie drapie w gardło - odpowiada. - Ale nie trzymaj tego w rękach, tylko weź włóż do buzi, bo całe ręce pobrudzisz... Syn z innego pokoju: - Nie przesadzacie trochę?
Skończyłam chorować, T się wyrównała, za to II faza mnie dopadła, którą czuję w każdej komórce ciała i ochota mnie gnębi. Oby się jak najszybciej skończyła. Mimo tych trudów właśnie w czasie posuchy serduszkowej miedzy nami jest najwięcej czułości i ciepłych słów i gestów. Znów to zauważam. A może to efekt krótkiego stażu w małżeństwie?
Amerykańska organizacja Planned Parenthood, promująca antykoncepcję i aborcję (dzięki poradom wolontariuszy i usługom zapobiegają 617.000 niechcianych ciąż rocznie) oraz zniechęcająca do używania NPR, opisuje MŚP w dziale Metody kontroli urodzeń/Metody związane z zachowaniem. Należą do nich: - abstynencja, - petting, - MŚP, - stosunek przerywany, - ciągłe karmienie piersią.
MŚP są opisane dość dokładnie, choć zniechęcająco. Najwięcej miejsca poświęcono kalendarzykowi, najmniej metodom wielowskaźnikowym, żadnym konkretnym i brak oceny ich skuteczności. Jest zastrzeżenie, że po owulacji jest bardzo małe prawdopodobieństwo, aby kobieta zaszła w ciążę. :-)
Jest zamieszczona ciekawa ilustracja liczby dni wstrzemięźliwości w zależności od metody.
Od góry rzędami: - kalendarzyk, - metoda temperaturowa, - metoda śluzowa, - metoda śluzu, temperatury i kalendarzyk.
ciekawe jakie zaburzenia sie tym ludziom po latach "z wyboru porobią". seksualnosc jest czescia czlowieka daną przez Boga, wiec wyparcie sie jej też ma swoje konsekwencje.
We wszystkim trzeba zachować rozsądek. Przecież istotą NPR jest właśnie szacunek dla seksualności, a nie odrzucanie. Współżyję zawsze naturalnie, bo to jest pełne, ludzkie, godne i wyraża prawdziwa jedność. Uważam płodność za szczególną wartość, dlatego jestem gotowa zdobyć sie na inne formy wyrażania głębokości uczuć do męża, gdy nie planuję poczęcia, a jest czas płodny.