Witam wszystkie dziewczyny, które zmagają się z ta chorobą - każda z nas leczących się wie co ona niesie za sobą. Mam jednak pytanie ilu z Was udało się urodzić dzieci ?? i jak długo się o nie staraliście z partnerami? Jakie leki ewentualnie wam w tym pomogły ? i czy zdarzają się poronienia ? Postaramy się również w miarę możliwości odpowiedzieć na pytanie dziewczyn, u których dopiero zozpoznano chorobę. Pozdrawiam
Witaj Agnieszko, Ze swojej autopsji wiem że jeszcze troszkę walki o dzidzię mnie czeka na tą chwilę rozpoczęłam terapię duphastonem i kwasem foliowym, to pierwsze ma mi pomóc wywołać miesiączkę, po drugie zajść w ciążę a po trzevie jeżeli już będę w ciąży to pomoże mi ją podtrzymać - bowiem z tego co wyczytałam u PCOS-owiczek występują tzw poronienia mechaniczne. Kwas foliowy to już raczej dla dzidzi niż dla mnie - żeby dzidzia była zdrowa a do tego jako jedno z głównych lekarstw to po prostu sexchoć przyznam że od kąd staramy się z mężem to po pierwsze chcemy czerpać przyjemnosć a drugi plan to stworzyć bajbuska ponoć tak jest lepiej. Nie znalazłam jednk nic konkrentego na temat poronień to znaczy jak bardzo wpływa to na fak że kobieta ma PCOS , i tego przyznam bardzo się boję A jakie są Twoje pytania ? Od kiedy wuesz że chorujesz na PCOS ?
Nie wiem ile z was leczy się na tą chorobę, przeszukałam troszkę internet i znalazłam dużo ciekawych informacji, poniżej jest jednak myślę dość ciekawy artykuł, który polecam
Zespół policystycznych jajników
Od pewnego czasu stacje telewizyjne lubują się w retransmisjach amerykańskich programów, w których kobiety poddają się wielu zabiegom chirurgiczno-kosmetycznym, aby w jak najkrótszym czasie przestać być „brzydkimi kaczątkami”. W jednym z odcinków zespół „specjalistów” (niestety sposób ich postępowania sprawił, że nie można pisać o nich bez użycia cudzysłowu) zaplanował „terapię” dla młodej dziewczyny. Miała nadwagę, przy czym tkanka tłuszczowa skupiała się raczej na brzuchu, a nie na biodrach i pośladkach, jak ma to zwykle miejsce u kobiet. Generalnie cała jej figura przypominała nieco męską sylwetkę, a największym problemem było to, że pod nosem, na brodzie i szyi miała znaczne owłosienie. Jako panaceum na wszystkie dolegliwości zalecono jej odsysanie tłuszczu, powiększenie piersi i laserowe usunięcie owłosienia.
Patrząc na to, drogie czytelniczki, można się pocieszyć, że wbrew utartemu przekonaniu, z kompetencjami polskiej służby zdrowia nie jest jeszcze tak źle. Postępowanie cudotwórców zza oceanu można obrazowo przyrównać do gaszenia pożaru gazociągu bez odcięcia dopływu gazu – stłumi się płomienie, które za jakiś czas znowu wybuchną z podobną siłą. Większość czytelniczek skojarzy problemy bohaterki programu, a w szczególności zarost typu męskiego, z zaburzeniami hormonalnymi – i do tego nie trzeba być profesjonalistą. Osobom mającym zawodowy kontakt z problemami ginekologicznymi równoczesne występowanie powyższych objawów nasunie podejrzenie dosyć tajemniczego, a jednocześnie powszechnego schorzenia, tzw. zespołu policystycznych jajników (ang. policystic ovary syndrome – PCOS).
Aby poznać i postarać się zrozumieć tę chorobę, musimy cofnąć się do 1935 roku. Wtedy amerykańscy lekarze Stein i Leventhal, badając pacjentki zgłaszające się z powodu trudności z zajściem w ciążę lub donoszeniem jej, zauważyli, że wyróżnia się wśród nich znaczna grupa kobiet z charakterystycznymi objawami. U wszystkich dominowały nadmierne, nieprawidłowe owłosienie, otyłość i nieregularne krwawienia miesięczne. Od tego czasu pojawiły się nowe metody diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej, co umożliwiło wykrycie dalszych nieprawidłowych procesów toczących się w organizmach pań z triadą Steina-Leventhala, m.in.: podwyższony poziom androgenów, nieprawidłowe ilości hormonów przysadki, wielotorbielowate zmiany jajników, a ostatnio również podwyższony poziom insuliny wraz z opornością tkanek na jej działanie…
Paradoksalnie, coraz większa wiedza o tej chorobie skomplikowała jej obraz. Okazało się, że objawy zewnętrzne są tylko odbiciem nieprawidłowości hormonalnych i że u wielu kobiet zaburzenia te nie muszą być tak wielkie, aby wywołać widoczne na pierwszy rzut oka wszystkie trzy opisane w ubiegłym wieku objawy. PCOS jest powszechniejszy, niż wcześniej sądzono, i może dotyczyć nawet 5-10% kobiet w wieku rozrodczym. Sprawia to, że nie tylko lekarze powinni wnikliwiej analizować przypadki nieregularnych miesiączek, problemów z nadwagą czy kłopotliwym owłosieniem, ale również kobiety muszą dokładniej obserwować swoje ciało i nie mogą bagatelizować żadnych, nawet najmniejszych tego typu nieprawidłowości.
Nie do końca wiadomo, w jaki sposób objawy pozornie z „różnych półek” i rozmaite odchylenia w wynikach badań łączą się w związku przyczynowo-skutkowym. Wszystko wskazuje jednak na jajnik jako miejsce, gdzie toczą się główne patologiczne procesy odbijające się na funkcjonowaniu kobiecego organizmu. W zdrowym jajniku w każdym cyklu pod wpływem układu hormonalnego zaczyna wzrastać kilka pęcherzyków. Oprócz zawieszonych w płynie komórek jajowych pęcherzyki te zawierają nie mniej ważne „cegiełki” – komórki wytwarzające hormony: estrogeny i progesteron. Są na tyle ważne, że stanowią w zasadzie mały samodzielny gruczoł kontrolujący czasowo organizm kobiety i przygotowujący go do jajeczkowania i potencjalnego przyjęcia zarodka. W pewnym momencie z całej grupy wybierany jest jeden „szczęśliwiec”, czyli pęcherzyk dominujący, który osiąga znaczne rozmiary i produkuje w krótkim czasie tak dużą ilość estrogenów, że zmusza przysadkę mózgową do wysłania sygnału do jajeczkowania. W jajniku kobiety z PCOS najczęściej nie dojdzie do wytworzenia jednego dużego pęcherzyka i uwolnienia komórki jajowej. Zamiast tego sonda ultrasonografu uwidacznia wiele niewielkich torbieli z grubą ścianą.
Pamiętając o lokalizacji i funkcji komórek pęcherzyka, możemy wnioskować, że dużo pęcherzyków to dużo estrogenów, czyli łatwiejsza owulacja – więc skąd jej brak w tej chorobie? Otóż jeden drobny szczegół tłumaczy tę pozorną sprzeczność. Drobny, ale wyjaśniający nie tylko przyczynę niepłodności, ale także wielu pozostałych objawów zespołu. Szczegółem tym jest synteza hormonów płciowych. Należą one do dużej grupy tzw. hormonów steroidowych, nazwanych tak dlatego, że pochodzą od znanego wszystkim cholesterolu. Oprócz estrogenów i progesteronu w grupie tej znajdują się m.in. androgeny (męskie hormony płciowe, jakkolwiek spełniające także wiele funkcji u kobiet) czy też regulujące procesy metaboliczne hormony nadnerczy – gliko- i mineralokortykosteroidy.
Szkopuł w tym, że szlaki ich syntezy nie przypominają drzewka (każdy na odrębnej gałęzi), ale raczej łańcuszek – często jeden z nich jest bazą do syntezy następnego. Aby powstały estrogeny, cholesterol musi najpierw przejść w progesteron, ten w androgeny, a dopiero one mogą zostać zmienione w finalny produkt i nie zachodzi to w jednej komórce. Komórki pęcherzyka dzielą się na dwa typy: osłony – gdzie zachodzą procesy prowadzące do wytworzenia androgenów, oraz ziarniste – których produktem są estrogeny. U kobiet z PCOS istnieje genetycznie uwarunkowany niedobór enzymów drugiego etapu syntezy, co owocuje nadmiarem półproduktu – androgenów i w efekcie niemożnością wytworzenia jednego dominującego pęcherzyka i jajeczkowania.
Wiemy już, skąd biorą się zaburzenia miesiączkowania i płodności. Ten sam sprawca odpowiada również za owłosienie typu męskiego, czyli hirsutyzm. Objaw ten może mieć różne nasilenie – od nieco zbyt wyraźnego owłosienia nad górną wargą, przez bardzo silne owłosienie kończyn, po mocne włosy na brzuchu, klatce piersiowej czy brodzie. Do tego może dołączyć się przerzedzenie włosów na głowie lub wręcz łysienie typu męskiego oraz nasilony trądzik. W najcięższych postaciach PCOS androgeny mogą spowodować nawet zmianę sylwetki, obniżenie barwy głosu czy też przerost łechtaczki. Sprawę komplikuje fakt, że czasami jedynym objawem choroby są przypadkowo wykrywane przy okazji leczenia niepłodności policystyczne jajniki, a nie ma kłopotów z owłosieniem – po prostu stężenie androgenów jest czasami zbyt małe, aby je wywołać, natomiast wystarczy już do zaburzenia cyklu miesięcznego.
Trzecim klasycznym objawem zespołu policystycznych jajników po zaburzeniach miesiączkowania i nieprawidłowym owłosieniu jest otyłość. I nie występuje tu charakterystyczne dla pań odkładanie się tłuszczu wokół bioder, pośladków i ud. Otyłość w PCOS jest raczej znienawidzoną przez kardiologów otyłością typu brzusznego. Typ problemów z nadmiarem kilogramów można łatwo sprawdzić w domowych warunkach – wystarczy waga i centymetr. Najpierw obliczamy wskaźnik BMI (body mass index): dzielimy masę ciała (kilogramy) przez podniesiony do kwadratu wzrost w metrach. Wynik 25-30 świadczy o nadwadze, powyżej 30 – o otyłości. Następnie mierzymy obwód w pasie oraz biodrach i dzielimy go przez siebie. Dla pań wynik powyżej 0,85 świadczy o brzusznym typie gromadzenia tkanki tłuszczowej. Wystąpienie takiej otyłości znacznie nasila pozostałe objawy w prosty sposób – w tkance tłuszczowej jest dużo cholesterolu i jajnik ma z czego produkować androgeny. Estrogeny są syntetyzowane w znacznie mniejszej ilości w stosunku do androgenów, jednak tkanka tłuszczowa ma również zdolność, i to niekontrolowaną, do produkcji kobiecych hormonów. Z powodu jej nadmiaru stężenie estrogenów zwykle wzrasta ponad normę, a co ważniejsze – nie zmienia się zgodnie z fizjologicznym rytmem. Taki stale utrzymujący się wysoki poziom estrogenów nie tylko do końca wyhamowuje cykl hormonalny kobiety, ale także ma dużo poważniejsze, odległe skutki. Długotrwała stymulacja estrogenowa zwiększa ryzyko nowotworów złośliwych sutka i błony śluzowej macicy.
Nadmiar tkanki tłuszczowej – klasyczny objaw według odkrywców schorzenia – występuje jednak tylko u około 50% chorych, natomiast pewne konsekwencje wynikające z otyłości pojawiają się także u pacjentek bez problemów z nadwagą. Skąd więc takie rozbieżności w nasileniu objawów przy jednocześnie wielu cechach wspólnych? Dlaczego choroba mimo tego samego defektu na poziomie jajnika wygląda na zewnątrz tak różnie? Czyżby także otyłość była wynikiem skrajnie dużego stężenia jakiegoś tajemniczego hormonu analogicznie do opisanego wcześniej wachlarza objawów wywołanych nadmiarem męskich hormonów? Okazało się, że tak. Tym tajemniczym czynnikiem jest insulina. Wpływ ten jest tak wyraźny, że obecnie defekt syntezy hormonów w jajniku uważa się jedynie za czynnik predysponujący, natomiast za bezpośredniego sprawcę uważa się nieprawidłowości związane właśnie z insuliną. U większości chorych kobiet występuje zjawisko tzw. insulinooporności. Polega ono na zmniejszonej wrażliwości tkanek na jej działanie.
Podobne zjawisko obserwuje się w cukrzycy typu 2 (potocznie zwanej cukrzycą dorosłych). W PCOS niekoniecznie manifestuje się to zaburzeniami tolerancji glukozy i cukrzycą (chociaż mogą się one pojawić w miarę trwania choroby, a PCOS jest uważany za jeden z czynników ryzyka cukrzycy dorosłych), natomiast zawsze występują inne związane z tym nieprawidłowości. Osłabioną wrażliwość tkanek na insulinę organizm stara się skompensować jej zwiększonym wydzielaniem. Jak można się domyślić, nie działa ona tam, gdzie powinna, lecz na pierwszy plan wysuwają się jej działania uboczne. W jajniku nasila ona syntezę androgenów, co ułatwia wspomniany wcześniej defekt (ale cukrzyca typu 2 sama w sobie nie oznacza automatycznie PCOS). Podwyższony poziom insuliny sprzyja odkładaniu się tkanki tłuszczowej, co, jak wiemy, dodatkowo nasila androgenizację. Jakby tego było mało, otyłość sama w sobie utrudnia działanie insuliny i koło się zamyka.
Te mniej widoczne aspekty PCOS: insulinooporność, zaburzenia przemiany węglowodanów i tłuszczów (glukoza w górnej granicy normy, niedobór „dobrego” cholesterolu i nadmiar trójglicerydów), problemy z utrzymaniem wagi ciała (przy dzisiejszej czułej diagnostyce nie muszą osiągnąć one rozmiarów otyłości, wystarczy na przykład tzw. tendencja do tycia: jem tyle co inni, ale jestem o kilka kilogramów cięższa) – wszystkie te rzeczy łączą się w obraz przypominający tzw. zespół metaboliczny, zmorę internistów. Przyspieszona miażdżyca i wynikające z jej postępu zawały serca, a w szczególności udary mózgu zdarzają się nieco wcześniej i częściej u kobiet z PCOS.
Ze względu na zróżnicowany obraz, rozmaite zaawansowanie choroby oraz możliwości diagnostyczne współczesnej medycyny warunki rozpoznania zmieniły się od czasu jej odkrywców. Otyłość i zaburzenia miesiączkowania mogą jeszcze nie występować, podczas gdy zaburzenia hormonalne są już obecne, więc wszystkie objawy nie są konieczne do rozpoznania choroby. Według obowiązujących na świecie kryteriów PCOS stwierdza się przy występowaniu 2 z 3 objawów: zaburzeń jajeczkowania, objawów lub wyników badań sugerujących zwiększony poziom androgenów oraz wielotorbielowatych zmian w jajnikach. Przełóżmy te specjalistyczne zasady na życie. Większość kobiet z problemami z zajściem w ciążę bez zwłoki udaje się do ginekologa, ale już w przypadku zbędnego owłosienia wybiera raczej kosmetyczkę, często nie uważając go za objaw chorobowy. A w zasadzie każda tego typu sytuacja, która kobietę krępuje czy zmusza do radykalnej interwencji, powinna być konsultowana u lekarza ginekologa lub endokrynologa. Szczególnie nierozsądne w aspekcie genetycznego defektu w PCOS wydaje się tłumaczenie: „bo moja mama też tak miała”…
Leczenie zespołu policystycznych jajników jest równie złożone i wielokierunkowe jak sama choroba. Musi uwzględniać przywrócenie płodności, prawidłowych cykli miesięcznych, zmniejszenie hirsutyzmu, jak również zapobieganie odległym powikłaniom (nowotwory sutka i błony śluzowej macicy, cukrzyca typu 2, choroby układu sercowo-naczyniowego). Klasyczne, „ginekologiczne” leczenie polega wyłącznie na zmniejszaniu ilości i skutków nadmiaru androgenów. Stosuje się rozmaite preparaty hormonalne o różnej sile działania. Ich zaletą jest mała inwazyjność. Niestety tak naprawdę jest to leczenie objawowe i u części pacjentek symptomy mogą powracać po 3-6 miesiącach od przerwania kuracji.
Kiedy kobieta chce zajść w ciążę, również za pomocą hormonów stymuluje się jajeczkowanie. Należy pamiętać, że PCOS trwa również w czasie ciąży i kobiety cierpiące na to schorzenie powinny być pod opieką ośrodka położniczego ze względu na ryzyko poronień i przedwczesnych porodów. Gdy leczenie zachowawcze jest nieskuteczne lub organizm kobiety nie toleruje zestawu leków, stosuje się leczenie operacyjne. Starsza metoda polegająca na wycięciu części jajnika stosowana jest dzisiaj praktycznie tylko w najcięższych przypadkach i cechuje się dużą skutecznością. U reszty chorych ze wskazaniami do zabiegu stosuje się mało inwazyjną metodę polegającą na punktowym wypalaniu nadmiaru pęcherzyków techniką laparoskopową. Jest skuteczna, jednak po 2 latach u części kobiet obserwuje się nawroty.
Od czasu odkrycia zaburzeń związanych z insuliną duży nacisk kładzie się na uderzenie w tę „spustową” przyczynę PCOS. Obserwuje się, że redukcja masy ciała o 10-15% znacznie zmniejsza nieprawidłowości i może nawet zwalczyć chorobę we wczesnym stadium, a praktycznie u wszystkich na pewno poprawia skuteczność leczenia hormonalnego. Osiąga się to najtrwalej, bez efektu jo-jo, stosując zbilansowaną dietę (50% węglowodanów złożonych, 40% białka, 10% tłuszczów z przewagą nienasyconych, z odpowiednią liczbą kalorii) i aerobowy wysiłek fizyczny (rower, biegi itp., co najmniej 3 razy w tygodniu po 45 minut). W przypadku nieskuteczności samego postępowania niefarmakologicznego, znacznej otyłości, a czasem insulinooporności mimo prawidłowej masy ciała wprowadza się dodatkowo leki stosowane w leczeniu cukrzycy typu 2: metforminę, akarbozę czy troglitazon (lek o dużej skuteczności, stosowany chyba częściej w PCOS niż cukrzycy).
Ponieważ efekty działania androgenów zanikają stopniowo i możliwe są nawroty, można wspomóc terapię usunięciem kłopotliwego owłosienia. Metod jest wiele, jednak nawet laser nie przynosi trwałych efektów. Amerykańskie PCOS Association poleca elektrolizę jako jedyną permanentną metodę pozbycia się problemu.
Jak widać, PCOS jest chorobą odbijającą się na całym organizmie, a przykładem jego powszechności i „demokratyczności” niech będzie fakt, że choruje na niego prawnuczka odkrywcy, dr. Steina. Jest to choroba o tyle okrutna, że uderza w poczucie kobiecości (niepłodność, maskulinizacja). Dlatego też odbija się na psychice kobiety – depresja, poczucie niższej wartości są w tej grupie chorych powszechne. Czasami jest konieczne dodatkowe zajęcie się tą sferą przez specjalistów psychologów i psychiatrów. Poza tym należy mieć świadomość, że leczenie jest długie i żmudne, a predyspozycja do nawrotów trwa przez całe życie…
Mam nadzieję, że udało mi się przybliżyć i choć trochę pomóc zrozumieć skomplikowany problem zespołu policystycznych jajników. Najogólniejsze wnioski okazują się najważniejsze. Po pierwsze, na przykładzie PCOS bardzo wyraźnie widać, że schorzenia związane z układem rozrodczym mogą bardzo często nieść poważne konsekwencje dla całego organizmu, a po drugie, że nie należy bagatelizować żadnych nieprawidłowości, nawet tych „kosmetycznych” – ciało ludzkie, a szczególnie kobiece, daje wiele sygnałów, które wcześnie zauważone ratują nam zdrowie, a nawet życie.
Ok troszkę tego dużo, ale myślę że wyjaśni to pewne watpliwości nie jednej z was, zwłaszcza że zespół PCOS to jeden z problemów który uniemożliwia bycie mamą nie jednej dziewczynie, o czym dowiadują się one w dość późnym stadium swojej choroby , poprzez zbyt późne zdiagnozowanie czy też złe postawienie diagnozy! Pozdrawiam
maju na przyszlosc po prostu podaj link do artykulu:) na forum powinno sie umieszczac cytaty a nie cale artykuly:) zwlaszcza podane bez zrodla, sa lamaniem praw autorskich
Cześć Dziewczyny , Wiem złamałam prawo Co do objawów - no cóż nadwag ani nadmiernego owłosienia nie mam i na całe szczęście, bo wiem jak bardzo męczą się z tym inne dziewczyny. U mnie zaczęło się od zwykłego zapalenia przydatków, braku miesiączki, silnych boleści brzucha w trakcie miesiączki tuż przed nią w trakcie cyklu itd. - generalnie dzień cyklu nie miał najmniejszego znaczenia. Z dolegliwości zewnętrznych to tylko bardzo silny trądzik, z którym nie wiedziałam jak mam sobie radzić i opuchnięcia dłoni, nóg czy powiek. Dziś ma prawie 30 lat, staram się o dzieciątko, ale są problemy. Wcześniej gdy zgłaszałam u lekarza swoje przypadłości - lekceważył je, w zmieniłam więc lekarza jednego trzeciego, piątego...i w końcu trafiłam do kogoś kto zajmuje się mną już przeszło cztery lata. Choroby tej nie da się cofnąć, ale należy leczyć - to bardzo ważne. Jajniki mam pokryte pęcherzykami, w związku z tym są one nie drożne, co utrudnia mi zajście w ciążę, ale leczenie na tyle mi pomogło, że torbiele przestały rosnąć - wcześniej osiągały dość duże rozmiary, co przyczynia się do faktu iż same jajniki nie są już tak mocno powiększone ...Więc tak po krótce wygląda u mnie ta choroba.. uff ale się rozpisałam ..ale to już nie łamanie prawa tylko własne obserwacje samej mnie Pozdrawiam
Hmm.. pozowlę sobie odpowiedzieć na pytanie Ani Jeśli chodzi o mnie to jedynym objawem PCO są jajniki pokyte łańcuszkiem niepękających pęcherzyków. Innych objawów brak- ani otyłości, ani nadmiernego owłosienia, poziom cholesterolu dobry, glukoza również... "Jedynie" TE jajniki...
P.S. tak się zastanawiam ile jest dziewczyn na tym forum, które mają już zdiagnozowane tą chorobę, ewentualnie gdzie są pewne przypuszczenia ale nie potwierdzone przez lekarzy ? Z Autopsji wiem że zanim mnie zdiagnozowano prawidołowo czkekałam na to cztery lata ..A jak z czymś walczyć jeżeli nie wiemy co to jest ?
Właśnie te jajniki wrrr Na ostatniej wizycie rozmawiałam z lekarzem na temat laparoskopii...kto ie czy nie czeka mnie to w styczniu, choć i to nie daje gwarancji ...no ale ..dzidzia musi być
Agnieszko, a czy u Ciebie w rodzinie miał ktość choroby jajników? Ostatnio starałam się zrobić wywiad rodzinny, rozmawiałam z mamą, ponoć moja babcia miała jakiś problem, ale wówczas medycyna nie zajmowała się jeszcze tego typu przypadkami. Poza tym tym bardziej mnie to interesuje, bowiem jestem w grupie osób o podniesionym ryzyku zachorowania na raka : mój tata, jego mama, jego siostry i dalej, miałam więc robione również badania pod kątem oznaczenia maklerów na raka janika ale póki co jest OK!więc tylko się cieszyć!
No ok- to może od początku Od zawsze miałam nieregularne miesiączki a w zasadzie ich brak (wyst.3-4 razy w roku) Niestety rzadna ze wspaniałych ginek do których chodziłam (jeszcze jako nastolatka!) nie widziała w tym nic złego i tłumaczyły to tym, że młoda jestem, że wszystko mi się jeszcze ureguluje itd...Brałam estrofen, później duphaston... póki brałam było ok- jak odstawiałam brak @ wracał jak bumerang PCO- ostatecznie stwierdzono u mnie ponad 2 lata temu- dzięki mojemu obecnego ginowi (szóstemu skolei chyba) Przeszłam po raz kolejny wszystkie badania hormonalne- usg, które tylko potwierdziły to co podejrzewał gin- jajniki pokyte są łańcuszkiem niepękających pęcherzyków- przy czym na prawym utworzyła się dość spora torbiel (77×45mm) W listopadzie 2004 laparoskopowo zostałam poddana elektrokauteryzacji obydwu jajników, została usunięta torbiel oraz ‘przy okazji’ zbadano drożność jajowodów (na szczęście drożne) Miesiąc po zabiegu przyszła @. W marcu 2005 gin zalecił mi tabletki antykoncepcyjne, które miały zabobiegć powstawaniu torbieli. W sumie tabletki brałam przez 15mies (do czerwca tego roku) To już 6 cykl po odstawieniu- pierwszy trwał 24dni i tak kolejno 34, 39, 34, 36- zobaczymy ile ten będzie trwał) Pod koniec sierpnia byłam na kontrolnej wizycie- gin ucieszył się, że wszystko idzie tak jak idzie i powiedział, że jest pełen optymizmu jeśli chodzi o moje zajście w ciążę (jednak efektów jak widać narazie brak ) Zbadał mnie ginekologicznie, zrobił usg- rzadnych nowych torbieli- potwierdził obecność owu (wtedy akurat z lewego jajnika ) No i mamy z mężem ‘działać’ W tym cyklu postanowiłam na własną rękę zrobić sobie badania (oczywiście wszystko wyszło dobrze oprócz tego cholernego stosunku LH do FSH Ale tego akurat mogłam się spodziewać... Jak już będę miała wszytkie wyniki mam zamiar iśc z nimi go gina- zobaczymy co powie....
Jak widzę "z rozpoznaniem" choroby lekarze mają problem wielki podobnie jak u Ciebie mnie również lekarze zwodzili, bo jestem jeszcze młoda i wszystko się wyreguluje ale wcale tak nie było ...ostatnie badania hormonalne (w styczniu powtórka)były nie zaciekawe - wszystkie hormony w nieprawidłowych ilościach - a raczej jak to lekarz stwierdził - ich brak , no ale jeden hormon jak zawsze wysoki .... Dwa tygodnie temu miałam robione USG (obecnie leczę się DUPHASTONEM od 19 - 25 dnia - brak miesiączki, wcześniej Diana 3 lata)ulga jest tylko taka że jajniki przestały się powiększać a torbiele troszkę sobie przysnęły więc stan się ustabilizował choć poprawy brak ..Poza tym cukier w normie, tylko cholesterol coś szwankuje ale tym ponoć póki co mam się nie przejmować TYLKO POZYTYWNIE MYŚLEĆ ..WIĘC MYŚLĘ I MAMĄ NA PEWNO BĘDĘ
W ostatnim czasie zaczęłam bardzo dużo czytać na temat PCOS, jak wnioskuję, czasami leczenie danym środkiem jednej dziewczynie pomaga a drugiej nie, o duphastonie przeczytałam tyle negatywnych rzeczy a mi na prawdę nic nie jest, czuję się bardzo dobrze, tak samo Diana - po tych lekach jako jedynych bardzo dobrze się czułam, a u Ciebie jak to było ?Jak twój organizm działa na leczenie?
Ale jak to lekarz powiedział : Proszę nie szukać dn płodnych czy nie tylko kochać się z przyjemnością, bo organizm kobiety wie kiedy to robić więc póki co na razie nie oznaczam nic w kalendarzyku, na to przyjdzie jeszcze czas
dziewczyny, jest forum dla cierpiących na pcos: http://pco.enarea.com/forum/index.php
ja w październiku miałam robione usg - liczne małe pęcherzyki na obu jajnikach -lekarz w czsie badania powiedział że jest to wskazanie na pcos. Jajniki mam wielkości idelnej, nawet małej, bez żadnych cyst, Zanim z wynikami badań i tym usg poszłam do lekarza to naczytałam się nt pcos baaaardzo dużo i załamałam 3 razy :) Na szczęście (w nieszczęściu) badania wykazały za wysoką prolaktynę i 2 lekarzy stwierdziło że to ona jest powodem obrazu policystycznych jajników. MAM NADZIEJĘ. Nie mam żadnych objawów pcos, oprócz wydłużających się cykli (do 40 dni - więc nie ma tragedii - normalnie mam cykle 32-33dniowe), jednakże jeśli pomimo spadku prolaktyny nie będę mogła zajść w ciążę (to nasz pierwszy cykl prób) to będzie trzeba się przyjrzeć tym jajnikom dokładniej, zrobić LH i FSH - na razie lekarze nie skierowali mnie na to, uznając że nie ma potrzeby. w pon. mam usg - zobaczymy
serdecznie współczuje wszystkim pco-wiczkom, bo wiem że to ciężka i uparta dolegliwość, ale to się leczy i czytałam o wielu przypadkach, gdzie dziewczyny cieszą się macierzyństwem, tylko droga do niego nieco dłuższa i bardziej wyboista
To może i ja się podepnę do dyskusji U mnie PCOS nie jest jeszcze pewne. Za tydzień ide do szpitalika na badania hormonów. Dzieciaczka jeszcze nie mam ale odkładam na jakies 2-3 lata w przód. mam nadzieję, że nie będzie za późno(mam 24 lata ).A PCOS zdjagnozowałam u siebie sama. Miałam od zawsze nieregularne długie cykle ale się tym zbytnio nie przejmowałam. Wiadomo i rzadziej tym lepiej. Później przez 2 lata brałam pigułki(Cilest i Srediril) ale kiedy odstawiłam do dc znów wróciły. I pojawił się strach czy ja oby w ciąży nie jestem ale okres wcześniej czy później zawsze przychodził. Wpisałam więc w google: długie cykle. A tu jak grom z jasnego nieba: każdy link o PCOS a na dodatek wszystko inne się zgadza: trądzik, wąsik, oponka na brzuchu, wypadające włosy itd. No to biegem do gina. Zaraz po tym "dowcipne"USG a na nim torbiel na jajniku i bobrze wszystkim znane pęcherzyki . Dosłownie wyrok. Po tym skierowanie do szpitala na hormony. I długie, długie wieczory na necie żeby się zorientować co to za paskudztwo i tak trafiłam na 28 dni. Ale się rozpisałam. A jak to u Was wyszło??
Tak jak pisałam wcześniej główne objawy to brak miesiączki, opuchniecia i straszny "trądzik". Pamiętam jeszcze kiedy nie znałam diagnozy ile godzin przesiedziałam u kosmetyczki, stosując tyle różności na twarzyczkę - a to nic nawet nie drgnęło. Teraz jestem pod opieką lekarza, staramy się z mężem o dzidzię, okresu póki co nie dostaję, jednak test negatywny, dzwoniłam do lekarza - mam zrobic test jeszcze jeden za tydzień jeżeli w tym czasie nie będzie nadal miesiączki i przyjść tak czy inaczej na wizytę za tydzień ... P.S. Miałam tak duzą nadzieję że jednak będe mamusią że w pewnym momencie pierwszy raz od jakiegoś momentu w to uwierzyłam i nawet miałam pewne symptomy ..iichchh te hormonki
W ciąży na pewno nie jestem wczoraj dostałam @ czułam się pierwszy raz tak fatalnie! temperatura 38 stopni do tego bardzo obfity @ , dzwoniłam do lekarza, powiedział że być może hormony we mnie buszują jeżeli by w razie nie przeszło miałam się zgłosić - dziś na całe szczęście wszystko jest ok, powrót do tzw. normalności, za tydzień kolejna wizyta ...Trzymam kciuki za nas wszystkie dziewczyny! PÓKI CO POZOSTAJE NAM SIĘ LECZYĆ I JESZCZE RAZ LECZYĆ I NIE ZWĄTPIĆ ANI NA CHWILKĘ !
Mona -po laparoskopii większość dziewczyn spełnia swoje marzenie!. Ja jestem jeszcze przed, w styczniu się wyjaśni kiedy będę miała zabieg. Powodzenia będzie wszystkook!
no to i ja dołączę do grona PCO - wiczek Otóż mi gin stwierdził PCO - 3 cykle temu. Powiedział tylko, że nie pasuję do schematu kobiet cierpiących na PCO tzn. jestem szczupła, cykle mam regularne jak w zegarku co 30 dni, nadmiernego owłosienia nie mam - tylko liczne pęcherzyki w lewym jajniku 2 lata temu powstała mi cysta 36mm ale wchłonęła się sama - i od tego czasu mam z tym spokój Od razu poszłam na hormonki - wszystkie ok - poza wysoką PRL (na co brałam bromergon) i stosunkiem LH do FSH - testosteron był OK Przebadana jestem już wzdłuż i wszesz, w marcu miałam HSG jajowody drożne a teraz zastanawiamy się z ginem nad laparoskopią. Jest to troszkę inwazyjne, ponieważ ja mam jajeczkowanie co 2 cykl (tylko z prawego jajnika)
Kajunia , ja tak jak Ty jestem szczupła , wręcz bardzo szczupła , stosunek LH do FSH zły , testosteron za wysoki , DHEA i Androstendion - za wysokie , liczne pęcherzyki w obu jajnikach , owulacja w niektórych cyklach jest . Tak więc jestesmy podobnymi przypadkami . Ja już mam zaplanowaną laparoskopie , tylko przedtem musze mieć szczepienia przeciwko żółtaczce typu B , w nastepnym tygodniu ide na drugie szczepienie , musze mieć wyniki na badanie czystości pochwy i mój mąż musi mieć zbadane ponownie nasienie ( ostatnie badanie miał 5 lat temu ) . Głowa do góry jest wiele dziewczyn , którym z PCO udało sie zajść w ciąże . Nam tez musi się udać .
mona - mąż badania ma SUPER - nawet jeden androlog z Kliniki zapytał się czy był już Pan sprawcą ciąż.... u mnie jest tylko problem z lewym jajnikiem i nic pozatym
Sluchajcie opowiem wam o mojej kolezance,ktora walczyla z ta choroba Juz kila lat temu stwierdzono u niej PCOS ale jeden z lekazy leczyl ja Diana(antykami) od kwietnia roku 2006 postanowila starac sie o dziecko no ale w listopadzie oczywiscie okazalo sie ze ona nigdy nie miala owulacji i najpirw trzeba bedzie zmusic organizm do owulki wystraszyla sie okropnie,spanikowala bardzo ledwo zaczela brac leki(pierwszy cykl stymulowany) i 26.grudnia 2006r ujzala na tescie II kreski. Ona zaskoczona myslala,ze to pomylka a lekarz stwierdzil,ze to cud. Takze dziewczyny z kazda choroba da sie walczyc i wyjsc z niej zwyciesko Zycze Wam abyscie wszystkie tak jak moja kolezanka ujzaly II kreski na ciazowym,potem uslyszaly bicie malenkiego serduszka,pierwsze ruchy,czkawka, i wreszcie pierwszy placz juz poza przuszkiem mamy.Zycze wam abyscie nie stracily wiary i sily do walki Bo ten kto walczy do konca jest zwyciezca Pozdrawiam
mi gin stwierdzila na usg zespol policystycznych jajnikow. powiedziala, ze musze sie leczyc, bo to grozi bezplodnoscia. zalecila marvelon. mialam brac to gowno przez coanjmniej rok. po 4 miesiacach poszlam do jakiegos prywatnego wybitnego (dr gejdel z wrocławia). powiedzial, ze mam to odstawic, ze wszystko ze mna ok. dociagnelam ostatnia paczke do konca i po dwoch cyklach - zaszlam w ciaze. i to po niedlugich staraniach- 3. wspolzycie po 2-miesiecznej przerwie.
Troszkę czasu mnie nie było! Generalnie jest tak jak było - czyli nadal jestem bez brzuszka ...ale cały czas czekam na ten moment ..i chyba pierwszy raz w życiu ucieszę się, że przytyję
Co w moim leczeniu ? no cóż nie ma żadnych nowości ..właściwie zaczynam traktować to jak rutynę - raz w miesiącu - czwartek biegam na wizytę ginekologiczną - do kwietnia mam przewidziane zażywanie duphastonu, w lutym badania hormonalne , raz w miesiącu USG i oczywiście mam być optymistycznie nastawiona Czasami już z mężem żartujemy, patrząc w te moje wszystkie zapiski, że jeżeli już urodzi nam się dzieciątko to kiedyś ładnie to wszystko oprawie, zszyję w jedną całość a okładkę zatytułuję : Popatrz kochanie jak bardzo się o Ciebie staraliśmy Więc moje PCOS dalej robi swoje a ja swoje ... P.S. Rozmawiałam ostatnio z pewną kobietą odnośnie PCOS - w wieku 44 lat zaszła w upragnioną ciążę ,,,opowiadała jak wiele różnych reakcji w niej było na tą wielką wiadomość : w pierwszym momencie stwierdziła, że lekarz troszkę zły dobrał dowcip do jej wieku, w drugim odruchu pomyślała, co ja powiem mężowi a w trzecim boże CUD
witam. ja jestem nowicjuszka.narazie jestem po badaniu hormownow i usg,teraz czekam na wizyte u lekarza. Powiem Wam ze sama niewiem co to bedzie. Moze powiecie cos na ten temat czy jezeli badanie usg wyszlo ok( sonda brzuszna, tylko prawy jajnik powiekszony, ale zadnych poza jednym, pecherzykow nie stwierdzono, generalnie kobietka powiedziala ze nie mam PCO ), ale hormony...prolaktyna, testosteron dheas ponad norme, androstendion powdyzszony. Insulina ok.no i te objawy zewnetrzne...nieporzadane owlosienie, pelniejsze ksztalty.I z tradzikiem tez walcze od dawna-ciagle antybiotyki , masci i tak wkolo.Z okresem mialam kiedys problemy w wieku....16 latgdzies, ale od dluzszego czasu nie bylo przerw, moze nie regularnie jak w zegarku, ale w normie. Na moje oko- hormony i zawnetrzne obj moga wskazywac na PCO...ale usg niby ok. Co Wy o tym sadzicie?Bardziej doswiadczone kobietki?
Witam. Jestem tutaj nowa,chcialam zapytac na temat PCO. Moja mama miala ten sam problem kiedy chciala zajsc w ciaze(leczyla sie 10 lat) 2 tyg. temu lekarz stwierdzil u mnie PCO. Jednak od poczatku mialam problemy z @. Chodzilam do roznych lekarzy,ale zawsze proponowali mi albo tabletki antykoncepcyjne na wyregolowanie a mialam z tym bardzo przykre wspomnienia gdyz w wieku 15 lat (teraz mam 19) udalam sie pierwszy raz do lekarza, tam przepisano mi na wyregolowanie Diane 35. Po 1,5 miesiaca przytylam 8kg. To bylo straszne,do tej pory niemoge pozbyc sie tych kilogramow. Dlatego nigdy wiecej juz nie zdecydowalam sie na tabletki antykoncepcyjne. Ostatnio udalam sie do pani doktor ktora leczyla moja mame. Na 1 wizycie stwierdzila u mnie PCO. Teraz mam brac luteine przez 3 miesiace,zrobic sobie badania na hormony itp. Jednak po 3 miesiacach mam przejsc na hormony. Prosze napiszcie mi czy te hormony sa konieczne?? Boje sie przytyc. Czy dlugo bede musiala sie leczyc przed zajsciem w ciaze?? Bo moja mam leczyla sie 10 lat jednak teraz tehnologia poszla wprzód. I zastanawiam sie czy bedzie takze trwalo to tak dlugo. Pozdrawiam