Amazonko, a czy ci dziennikarze podali nazwę tej kliniki? Bo napisać można wszystko, jak wiadomo - papier jest wytrzymały. Powstałe w wyniku in vitro zarodki są "własnością" rodziców (podobnie, jak narodzone już dzieci). I to od stopnia dojrzałości owych rodziców i ich poczucia odpowiedzialności zależy, co z zarodkami się stanie (podobnie, jak ma to miejsce w przypadku powołanych na świat dzieci). Śmieszko - uważam, że dużym nietaktem jest "zwracanie uwagi kobitkom podchodzącym do in vitro", ponieważ najczęściej te kobitki - zanim podjęły decyzję o takiej formie starań o potomstwo - przeszły już bardzo długą drogę, zarówno w aspekcie medycznym jak również moralno-etycznym. Poza tym owe kobitki wypowiadające na takich forach oczekują tam wsparcia i zrozumienia, a nie pouczania i strofowania, zwłaszcza od osób, których problem ten nie dotyczy. I zapewne żadna z tych kobitek, gdyby miała jakąkolwiek inną szansę na zostanie matką - nie decydowałaby się z pewnością na IVF. Bo to nic przyjemnego - ani pod względem zdrowotnym, ani psychicznym, ani finansowym.
Nie każda kobieta podchodząca do in vitro wywala na śmietnik nadprogramowe zarodki. Większość z nich prosi Boga żeby przyjęły się wszystkie nawet jeżeli byłoby ich pięć. Stronę moralną myślę że każde małżeństwo rozważa i to nie jeden raz bo decyzja o podejściu do in vitro to nie jest zjedzenie kanapki pomimo że niektórym z Was tak się wydaje. Nie wartościujcie innych bo same możecie być poddane ciężkiej próbie. Jestem przeciwna mrożeniu i zabijaniu zarodków, ale nie oceniam tych co to robią bo to oni poniosą konsekwencje tych decyzji. Jeżeli nie będę mogła mieć dzieci w sposób naturalny to zaadoptuję czyjś zarodek.
Samira i Viki i Milena, ja rowniez nikogo nie oceniam. Mysle, ze rowniez nie mozna mi zarzucic, ze nie znam i nie moge sie wczuc w sytuacje tych kobiet, ktore zdecydowaly sie na in vitro, bo ja jestem w podobnej sytuacji to znaczy, ze byc moze niedlugo bede musiala podjac decyzje czy sie decydujemy. To wlasnie dzisiaj zaproponowal mi i mojemu mezowi lekarz i uwage moja zwrocilo jak szybko i latwo mu to przyszlo, jakby to byla bezproblemowa sprawa, i wydaje mi sie, ze takie decyzje zapadaja coraz latwiej, bo sa tez tak przedstawiane. Ale to jest oczywiscie moje doswiadczenie i mam nadzieje, ze te sprawy znajda niedlugo swoje prawne rozwiazanie, bo jak na razie budza we mnie bardzo mieszne uczucia.
Dziewczyny, ja to rozumiem w ten sposób, że każdy ma prawo do własnych sądów. Każdy rozważa te kwestie według własnego sumienia. Ale to forum zostało stworzone dla osób, które mają za sobą już długą drogę w oczekiwaniu na upragnione dziecko i być może in vitro jest dla nich ostatnią szansą. Tu dziewczyny spotykają się, żeby się wspierać a nie żeby słuchać umoralniających debat. One już podjęły decyzję!
Kiedyś na tym wątku było gwarno i tłoczno. Dziewczyny dzieliły się swoimi przeżyciami, radościami i smutkami...A teraz? Kiedy pojawiło się coraz więcej głosów krytycznych, nagle zrobiło się tu cicho, bo...po co kopać się z koniem...nie ma sensu przekonywać tych, którzych przekonać się nie da...Może po prostu uszanujmy swoje racje!
Milena, do mnie tez docieraja te argumenty i mysle, ze nikt nikomu nie zalezy mi na psuciu atmosfery na formum. Uwazam jednak, ze to co przytoczyla Amazonka rowniez powinno sie znalezc na tych stronkach, bo mozemy sie wiele z tego dowiedziec i przemyslec wlasne zachowanie w podobnej sytuacji. Mozemy oczywiscie z szacunmu dla kobiet, ktore zdecydowaly sie na ten sposob staran o dziecko zostawic to bez komentarza, aby kazda wyciagnela wlasne wnioski. Dlatego ja z mojej strony nic wiecej nie powiem tutaj na ten temat :)
Nie, dziewczynki, nie usuwajcie Waszych wpisów. Sama nie jestem uprawniona do udzielania sie na tym forum, ale tak bardzo wspieram wszystkie walczące dziewczyny i życzę im z całego serca sukcesu, że zaglądam tu czasami, żeby szepnąc ciepłe słowo...Mam nadzieję, że nie mają mi tego za złe. Pozdrawiam Was wszystkie.
Hej dziewczyny pisalam juz u mni epod wykresem, ale chyba o tej porze to zadko kto zaglada..a mam pytanko.. jestem po drugiej IUI i mam pytanie.. czy chodzenie na sprawdzenie owulacji po inseminacji jest konieczne lub wskazane?? moj doktor kazal mi przyjsc w piatek na sprawdzenie owulacji, a jak powiedzialam, ze mi nie pasuje wcisnal mnie na srode.. i troche tego nie rozumiem, bo czuje, ze moj gin nie bardzo wierzy w mierzenie temperatury, bo wogole o tym nie mowi, a przeciez do piatku to ja juz bym wiedziala po temperaturze czy byla owu czy nie i nie chce mi sie placic 70 zl za potwierdzenie tego faktu w ciagu 5min wizyty… co o tym myslicie, bo ja mam zamiar wyslac meza po recepte na luteine i sie tam nie pokazywac ;) ale moze mnie przekonacie, ze powinnam pojsc??
Po wzroście temperatury nie będziesz wiedziała czy była owu. Ja mam teraz cykle monitorowane- temperatura mi rośnie a z pęcherzyka zrobiła się torbiel. Lekarz chce sprawdzić czy pęcherzyk zniknął i czy masz płyn w zatoce Douglasa. Na Twoim miejscu bym poszła i się upewniła czy była owu. To ważne bo jak pęcherzyk nie pęka to szkoda nerwów i płaczu że się insema nie udała.
viki2626 dzieki za odpowiedz, u mnie zrobilo sie jeszcze ciekawiej tzn. temperatura mi nie wzrosla i zastanawiam sie jak to mozliwe skoro LH bylo tak wysokie i dostalam pregnyl.. bo torbiel to chyba nie, bo jak mowisz teperatura wtedy rosnie mimo wszystko.. ehh nic to bedzie trzeba isc.. na szczescie uczen odwolal mi zajecie wieczorem i nie bede w stresie ze nie zdaze jak bedzie opoznienie u gina :)
ja tutaj pierwszy raz bardzo mi sie to forum spodobalo i zachecam dziewczyny do powrotu i pisnia ja dzis uslyszalam bardzo wazna dla mnie wiadomosc ze przy in vitro mozna poprosic o zaplodnienie jednego zarodka to rozwiazuje moj problem moralny z pozostalymi zarodkami wiem ze sie duzo ryzykuje bo moze sie nie udac ale moze sie tez udac ja do in vitro to jeszcze daleka droga ale myslec warto o tym
no tak dwa tez fajnie jasne ale jak mi ostatnio lekarz powiedzial ze mam dwa jajeczka to sie troche przerazilam ale juz mi minelo bo niby czemu nie dwa skarby naraz :) oby przyszedl jeden ...
Moniqac - oczywiście, że można zapłodnić jedną komórkę jajową. Ale podam Ci moją statystykę: pobrali ode mnie 21 jajeczek. Z tego dojrzałych było 12. Z tych 12-tu zapłodnionych jajeczek tylko cztery rozwinęły się i powstały zarodki. Podali mi podczas transferu trzy, z czego niestety żaden się nie zagnieździł. (jeden podzielił się później, więc go zamrozili). Statystycznie szansa na ciążę z jednej komórki jajowej jest bardzo nikła, choć oczywiście możliwa...
Mnie podczas odu prob In vitro podawali po jednym zarodku i ....porazka....gdy mialam transfer mrozaczkow podali mi dwa i mam poltorarocznego synka.Teraz podali tylko jeden,bo niestety tylko jeden z trzech przezyl odmrozenie i nadawal sie do transferu.Tazke Monigac im wiecej zarodkow przertansportuja do macicy tym wieksza szansa na ciaze niekoniecznie mnoga.Pozdrawiam
no to cenne wasze dosiwadczenia sa i co tu robic - po prostu wykorzystac wszystkie zarodki trzeba i tyle, no nie na raz oczywiscie kachula to ty masz jeszcze jakies zamrozone ?
oczywiscie - nie oszukujmy się aby in vitro było choć w malym stopniu efektywne nalezy uzyskac maksymalną liczbę dobrze podzielonych zdrowych zarodków , wszczepić jak najwięcej tych co najlepiej rokują i zamrozić jak najwięcej bo na kazdym etapie są duże straty
Dziewczyny mam pytanko... do tych które już przeszły bąż są w trakcie in vitro...jaki jest koszt od początku (leki, badania, konieczne zabiegi) oraz czas - długość od podjęcia decyzji do transferu -tej procedury? Odnośnie kosztów to wiem że nie jesteście w stanie dokładnie określić , ale tak mniej więcej (gł interesują mnie leki, badania).... Jutro idę na rozmowę z moim ginem na ten temat dlatego pytam - chcę być świadoma tego co mnie czeka... Proszę o odpowiedż!!:)
Twarda - koszt w Warszawie samego IVF około 5 - 6 tysięcy, do tego dochodzą leki - prawie drugie tyle jeśli będziesz miała długi protokół (przy krótkim będzie nieco taniej). Od podjęcia decyzji do transferu (zależy, w którym momencie cyklu będzie decyzja)- około miesiąca lub półtora (też zależy, od długości protokołu).
Lily - tutaj nie ma prostych przeliczeń. Czasem wystarczy JEDEN dobry zarodek i dochodzi do ciąży, tak samo jak w naturze. Zamraża się natomiast wszystkie pozostałe zarodki, które uległy podziałowi, czyli - żyją. Te, które przestały się dzielić - czyli obumarły - są wyrzucane, to raczej logiczne. Amazonka - oczywiście, że odmrażania nie przeżywają wszystkie zarodki.
Już mam ustalony termin IMSI... na lipiec (trzeba swoje odczekać...bo dopiero co laparo miałam, w tym czasie badania... czy jakieś bakterie mi TAM nie siedzą...+ ewentualne leczenie)... na 24 czerwca mam umówioną wizytę i zaczniemy pracować :))Nie mogę się doczekać!!! - 1,5 miesiąca!!!
MonikaC mialam dwa razy In Vitro i za kazdym razem zarodkow bylo tyle,ze zamrazali.Sprytnie to zrobili bo po 3-4 sztuki w jednej probowce.W tej chwili jestem po transferze jednego z trzech zamrozonych.Zostala mi jeszcze jedna probowka z dwoma. Twarda ani sie obejrzysz jak lipiec nadejdzie i zaczniesz sie kluc hihi,pozdrawiam
Witajcie Dziewczyny, 4 lipca mamy z M wizytę w klinice leczenia niepłodności i zaczynamy procedurę ICSI, mam nadzieje, ze od następnego cyklu! Wszystkie badania mamy już dawno porobione, wiec liczę na to, ze nic nie przeszkodzi nam zacząć jak najszybciej! Trzymajcie kciuki Powodzenia wszystkim weterankom!!
Ja jestem:) Zaczynamy w tym miesiącu procedurę adopcyjną. Drugiego ICSI nie będzie. Perspektywa zwiększonego ryzyka raka jajnika po stymulacji i punkcji skutecznie mnie zniechęciła do kolejnej próby. Dziecko - tak, ale nie za wszelką cenę...
Już rozpoczęłam ... jak już większość z Was wie :)) (tu pozdrawiam wszystkie moje przyjaciółki!!!).. z moich obliczeń wynika że IMSI wypadnie mi na początku sierpnia...
Samira pozdrawiam i życzę abyś szybciutko została mamusią...:)) Trzymam kciuki za Was aby procedury adopcyjne nie trwały długo :))
Twarda, niestety - w Ośrodku Adopcyjnym odesłali nas z kwitkiem, bo "jesteśmy za młodzi" i mamy za krótki staż małżeński.Nikogo nie obchodziło, że jesteśmy ze sobą pięć lat, a "zalegalizowaliśmy" związek rok temu. Papierki się liczą, nie ludzie. Zapraszają nas za dwa lata: potem rok procedury kwalifikacyjnej, potem czekanie na dziecko (nie wiadomo, jak dłuo), a potem zostanę, szczęśliwą "młodą" czterdziestoletnią mamusią
Zaraz mnie pokręci, to mnie odesłali z OA z kwitkiem bo mam już dziecko, a jest tyle par bezdzietnych czekających na maluszka, porąbane to wszystko, powiedzieli że owszem, mozemy złożyć papiery ale prawda jest taka że nigdy możemy nie dostać dziecka bo już mamy i zawsze będziemy odsyłani na koniec kolejki bo pierwszeństwo mają bezdzietni, a i jeszcze jedno, rodzice starający się o niemowlaka nie mogą mieć więcej niż 40 lat, a tak naprawdę powyżej 35, biorąc pod uwagę że większość teraz pobiera się po 30-ce, trzeba mieć min 3 letni staż małżeński (z tego co czytam u Samiry) 2 lata trwają przygotowania adopcyjne to wychodzi po 35 i co wtedy? porabało ich wszystkich
Milena - no a co możemy na to... Opcje, jakie możemy rozważyć, to adopcja zarodka albo inseminacja nasieniem dawcy, chociaż co do tego ostatniego mamy chyba duże opory, póki co. Możemy jeszcze liczyć na to, że po operacji Męża nasienie uległo poprawie i zdarzy się cud.
samira no okorpne to jest naprawde jak oni moga i tak samo wam powiedza w kazdym osrodku ??? pewno tak co ??? no brak słów ja juz moze nie weteranka bo udało sie pierwsze iui i dla mnie to cud prawie wiec kto wie samira ale ja tu bede zagladac bo swoje przezylam
to ja tez sie dopisze za namowa AniM,ze bylam weteranka i po wielu badaniach zabiegach monitoringach i nigdy nic nie wyszukano,no moze test PTC nie wyszedl za rewelacyjnie,ale poza tym nic a nic...i podeszlismy w czerwcu do IUI i ku naszemu wielkiemu zdumieniu sie udalo za pierwszym razem,niewierzylam wlasnym oczom,ze sa II krechy,polecialam na bete i jak otrzymalam wynik to plakalam ze szczescia;) dodam jeszcze,ze i ja i Monigac mielismy IUI u tego samego dr ;) leczylismy sie w klinice Invicta w Gdansku i mogie powiedziec,ze jest tam super sprzet,super obsluga i super wykwalifikowani specjalisci,a nasz ginek dr Sliwinski,bo o nim mowa,to poprostu zlota raczka ;) facet godny polecenia,to oaza spokoju,zawsze z gabinetu wychodzilam jak ze Spa ;) wiec dziewczynki nadzieje trzeba miec zawze,nie mozna jej utracic,trzeba wierzyc,ze sie uda,tylko trzeba trafic na ten odpowiedni moment i przede wszystkim oddac sie w dobre rece trzymam za was kciuki
a ja jestem już po CLO i USG - wyhodowalam sobie w prawym jajniku 3 pecherzyki 14mm,14mm,16mm - teraz za dwa dni pregnyl do 9 rano i na drugi dzień o 14:00 IUI MOJE PIERWSZE :)) trzymajcie kciuki proszę ...
no tak... to nam się parę weteranek wykruszyło :))) i dobrze
ale tą procedurą adopcyjną i wymaganiami wiekowo-stażowo-ilościowo dzieciowymi, to jestem przerażona!!!! i tyle kruszynek traci przez to szansę na normalny dom i rodzinę :-/
jak czytam umoralniajace wypowiedzi na temat IVF i ze lepiej zaadoptowac kobiet ktore nie maja problemow z zajsciem albo jeszcze o tym nie mysla to mnie krew zalewa. Mimo tego szanuje ich zdanie i poglady, bo kazdy czlowiek ma do nich prawo ale tego samego oczekuje od nich...wierzcie mi ze decyzja o IVF nie przychodzi po 3 miesiacach nieudanych prob splodzenia potomka, jest zazwyczaj koncem dlugiej drogi, decyzja obojga partnerow decyzja moralna finansowa i psychiczna. Ja osobiscie dojrzewam do niej od 2lat, nie wiem czy dobre to czy zle? rozwazm transfer dwoch zarodkow, rozwazam oddanie do "adopcji" pozostalych zdrowych jajeczek albo jesli inne malzenstwo tego potrzebuje do "adopcji" zarodka. Dlaczego nie pomoc innym parom ktore sa w nieco gorszym polozeniu? teraz o adopcji: o adopcji mozemy zapomniec, staz malzenski to jedyny punkt jaki spelniamy, nie mamy mieszkania na wlasnosc, zmieniamy miejsce zamieszkania co 4lata (to nasz 3 kraj a zamierzamy zwiedzic i pobywac jeszcze w wielu) nie mamy slubu koscielnego i cos tam jeszcze bylo ale nie pamietam w tej chwili aha oboje tez jestesmy po 30-scte (32 lata) i w pelni zgadzam sie z poprzedniczkami, przepisy adpcyjne sa "przestarzale" i nie wpasowywuja sie we wsploczesnosc, teraz wiele par pobiera sie ok.30 roku zycia. (na wyspach przedzial to 35 i co wy na to?) procedury i przepisy mialy chronic dziecko by nie trafilo w niepowolane rece a doprowadzily do tego ze w ogole nie trafia nigdzie i dorastaja w domu dziecka. pisze to wszytsko, by wskazac na zlozonosc calej sytuacji a nie by narzekac czy obwiniac czy tlumaczyc sie... kazdy niesie swoj krzyz...
Solaris ja Cię rozumiem i wiele innych dziewczyn też Cię rozumie. Życie jest cholernie ciężkie i niesprawiedliwe. Ja mam kolegę z pracy któremu się dosłownie wszystko w życiu układa a świnią jest nieprzeciętną i się zastanawiam dlaczego to mnie właśnie Bóg pokarał i nie mogę mieć dziecka. No chyba że jestem gorsza od niego i tylko mi się wydaje że tak nie jest.