Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Pozwól im samodzielnie poznać prawdę, i tyle.

    Treść doklejona: 07.12.15 11:06
    Naprawdę nie chcecie żeby dziecko samodzielnie odróżniało prawdę od kłamstwa? Czy tylko walicie mi te ee bo ogólnie Was wkurzyłam? :)
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    bo piszesz glupoty
    -- ;
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    Melodie czy są inne obszary w których okłamujesz dziecko, żeby potem same nauczyło się rozróżniać prawdę od kłamstwa, czy do tej "nauki" służy Ci jedynie Mikołaj?
    Przepraszam ale tak absurdalnych argumentów to ja nie czytałam tutaj nigdy jeszcze :shocked::confused:
    --
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Serio?
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    Melodie: No co mam rozwijać, im dziecko starsze tym samodzielniejsze, samo ma używać głowy, żeby ocenić co jest prawdą a co kłamstwem, rzeczywistością czy bajką, dobrem czy złem. Na tym polega dorastanie.

    Melodie obrażasz niektóre z nas, wiesz ?
    Ewasmerf: Penny, a jak opowiadasz "bajke" o Jezusie?

    Jeszcze nie opowiadałam, w tym roku pierwszy raz to zrobimy. Muszę sobie to jeszcze w głowie ułożyć. Na pewno będzie to historia o dziecku o bardzo dobrym sercu, które robiło i mówiło wspaniałe rzeczy i było jednym z najlepszych ludzi na świecie. O osobie, która gdy dorosła uczyła innych ogromnej miłości do kolegi czy koleżanki, zwierząt i sama tę miłość dawała. Która była jakby rodzicem wszystkich ludzi, a każdego kochała bez względu na wszystko. I dużych i małych, grubych i chudych, łysych i brodatych. I tak dalej :)
    Melodie: Pozwól im samodzielnie poznać prawdę, i tyle.

    Piszesz o samodzielności, a budujesz i próbujesz namawiać innych do przedstawienia czegoś nierealnego, po to by za X lat objawić dziecku że wszystko było nieprawdą. To jest według Ciebie samodzielne poznanie prawdy? Angażowanie iluś osób do "przedstawienia" i a potem jego mistyfikację uznajesz za pomocne w poznawaniu prawdy. Od początku przecież to Ty pociągasz za sznurki...I tylko taka droga jest dla Ciebie dobra i poprawna, a reszta to prowadzenie dziecka za rękę ? No to ok, ja posiedzę sobie obok :)
    Winni: Przepraszam ale tak absurdalnych argumentów to ja nie czytałam tutaj nigdy jeszcze

    Ja przecieram oczy ze zdumienia nadal. Posłużenie się świętym Mikołajem, sposobem na rozróżnianie prawdy od fałszu. Aaaaaaaa :):):) A Ci którzy powiedzieli od początku o co kaman są dziwni i stawiają siebie na przed dziecko.....
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Niczego nie buduję i nie muszę wymyślać, Mikołaj jest obecny w naszej kulturze i nie zniknie. Moje dziecko samo dojdzie do tego, że go nie ma, już jest na etapie wątpienia.
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Mel, ode mnie "eee" za klapy na oczach i uparte patrzenie na innych z własnej perspektywy. Czasem warto "wyjść z pudełka", żeby zrozumieć czyjś punkt widzenia i przekonać się, że nie jest gorszy od twojego. No ale trzeba chcieć, upierać się przy swoim jest zawsze łatwiej.
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    _hydro_: Czasem warto "wyjść z pudełka", żeby zrozumieć czyjś punkt widzenia i przekonać się, że nie jest gorszy od twojego.

    Oooo milion Ooooo !!! Ja zawsze powtarzam, że czasem warto być muchą na ścianie i spojrzeć z jej perspektywy a nie iść w zaparte, bo moje jest mojsze.
    Melodie: Mikołaj jest obecny w naszej kulturze i nie zniknie.

    W naszej też i nie ukrywam go przed dziećmi.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    Kochane jesteście i bardzo pięknie przyjmujecie inny punkt widzenia niż Wasz. :) Milion OOO :)
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Melodie, jestem przekonana, że osoby, które chcą by ich dzieci wierzyły w Mikołaja, tego jednego, jedynego, który wchodzi przez komin ukradkiem, nie robią tego w celu nauczenia dziecka odróżniania prawdy od kłamstwa. Dziewczyny pisały, że chodzi im o magię świąt, magię oczekiwania, wypatrywania itd. I ok. Dla mnie priorytetem jest co innego, ale rozumiem, o co im chodzi, mimo że się nie zgadzam. Natomiast Twoich motywacji nie da się po prostu pojąć :shocked:
    --
    • CommentAuthormamakasi
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Wchodzę na ten wątek bo mnie rb interesuje. Dyskusja o mikołaju ciekawa, choć nie za bardzo potrafię wyrazić swoje zdanie w tej kwestii . Chyba nie jestem aż tak zaawansowana w rb :wink:
    Dla mnie mikołaj to bajka jak każda inna:tongue:

    Bardziej ciekawią mnie problemy Eveke z histeriami :wink:
    Eveke - też mamy taki etap :cry: Szczerze ? Nieraz wymiękam. Jest krzyk, tarzanie się po podłodze. Ostatnio wyła tak, że ochrypła i była cała spocona .
    Danap ma rację - afera aferze nierówna. Moim zdaniem nie ma na to uniwersalnej recepty, choć brzmi to koszmarnie.
    U nas histerie są na porządku dziennym - czasami jest powód , czasami nie ma (choć to drugie w mojej ocenie przeważa).
    Jeśli wiesz, że Nina jest nietykalska i nic do niej nie dociera gdy wrzeszczy to ja bym ją zostawiła w spokoju.
    Przynajmniej ja tak robię . Gdy kasia wrzeszczy i tarza się po podłodze mówię jej, że tego nie lubie i jest mi przykro i że jak będzie chciała to może się przytulić. I odchodzę . Nie patrzę na nią, nic nie mówię - bo wiem, że to ją jeszcze podkręca. Jeśli krzyczy naprawdę głośno - mówię, że bolą mnie uszy od tego wrzasku i wychodzę. A jak będzie chciała się przytulić to jestem w pokoju obok.
    Czas trwania afer i ich intesywność nieco się zmniejszyły . Potem zawsze przeprasza i rozmawiamy o tym co ją zdenerwowało.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    A skąd wniosek, że ja mam coś przeciwko Mikołajowi i temu, co na przykład ty czy inni rodzice na ten temat mówią swoim dzieciom? Mnie nie emocjonuje to, jak kto w swoim domu świętuje i czy w ogóle to robi.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    Winni, dalam "ooo", bo mi dokładnie o to chodzilo co napisalas. Chodzi mi o towarzyszenie dziecku w jego fantazjach, a nie o odróżnianie prawdy od kłamstwa, bo od tego są chyba inne momenty...
    --
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    W życiu bym nie pomyślała, że Mikołaj może być dla kogoś takim problemem wychowawczym, gdyby nie to forum. :)
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    Melodie: W życiu bym nie pomyślała, że Mikołaj może być dla kogoś takim problemem wychowawczym, gdyby nie to forum. :)


    A ja bym w życiu nie pomyślała, że dla kogoś może być problemem, że ośmielam się moim dzieciom przekazywać coś innego niż on sam.

    A Mikołaj sam w sobie? Jedna z bajek i tyle. Ja mam może o tyle łatwiej, że mnie się trafiły dzieci o bardzo analitycznych umysłach, same zadają pytania i oczekują uczciwych odpowiedzi.
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    Melodie: Kochane jesteście i bardzo pięknie przyjmujecie inny punkt widzenia niż Wasz. :)

    Tak jestem "kochana", ponieważ w drugim moim wpisie dotyczącym tej dyskusji, a także w kolejnych zawarłam to zdanie:

    I jeszcze jedno: nie uważam, że mówiąc i brnąc w historie o świętym Mikołaju robi się dziecku krzywdę. To ewentualne późniejsze rozczarowanie to już inna bajka, chociaż wiadomo, ze lepiej by było to jak najłagodniejsze. Ale tak samo uważam, że mówienie prawdy od początku nie jest niczym złym i żadnej magii przez to mniejszej nie ma.

    Ja akceptuję to, że ktoś robi inaczej, nie uważam, że rodzic uczy/nie uczy rozróżniania prawdy od fałszu! Natomiast w każdym Twoim poście są negatywne oceny dla rodziców, którzy powiedzieli prawdę o Mikołaju od razu - nawet w formie pięknej legendy/historii. I tym się różnimy, ja akceptuję inność a Ty nie. Ty mówisz, że stawiam siebie ponad dziecko, ja nie twierdzę tego o Tobie. Możesz sobie ironizować ile chcesz, chyba nikogo to nie rusza już jakoś specjalnie.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    _hydro_: A ja bym w życiu nie pomyślała, że dla kogoś może być problemem, że ośmielam się moim dzieciom przekazywać coś innego niż on sam.

    Bingo.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    Dla mnie to żaden problem, po prostu z Wami rozmawiam. Napisałam co myślę, nie każę Wam tego wprowadzać w Waszym życiu, nie wiem czemu tak to przyjmujecie.
    Chyba mam prawo mieć własny osąd tego co się dzieje i chyba mogę go przedstawić? Różni się od Waszego, i co z tego?
    Czy ja Wam napisałam gdzieś że piszecie głupoty?

    Dobra, napisałam żebyście pozwoliły dzieciom na samodzielność, ale to chyba nic złego? :) Zapędzam się czasami w ferworze myśli. Wybaczcie. :)
    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Eveke, ja się przychylam do zdania Winni, że to może być efekt za małej ilości uwagi - nawet jeśli Wam się wydaje, że dajecie jej dużo, to te małe istoty mogą potrzebować jej jeszcze więcej :)
    U nas afer nie ma, ale jest coś, co nazywam "fazą fiksum-dyrdum", czyli wtedy Hania wpada w taki jakby amok zabawowy, gdzie nie przejdzie tam pozostawia po sobie destrukcję i pożogę, i niewiele wtedy do niej dociera :tongue: Pojawia się to jak jest nadmiar atrakcji albo ich niedobór. Mam z tej sytuacji jedno prymitywne wyjście - wyjście na dwór :wink:

    Natomiast chyba bym uważała ze stwierdzeniami takimi jak "nie chcę słuchać płaczu" albo "jest mi przykro" jak się dziecko rzuca czy płacze. Myślę, że te maluchy tak reagują, bo coś tam się dzieje w ich głowach, a inaczej jeszcze nie umieją. A my dorośli jesteśmy od brania tego na klatę. Ja to widzę jako ryzyko, że dziecko nauczy się tłumić swoje negatywne emocje albo rozładowywać je inaczej, ale tak, żeby mamie przykrości nie zrobić. I lipa może z tego wyjść na dłuższą metę.

    Może kiedyś w spokojnej chwili porozmawiajcie o innych, akceptowanych przez Was sposobach na wyrażanie złości?
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Dziewczyny dziękuję za odpowiedzi. Napisalam sie i... szlag
    odpisze jak będę mogła :)
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    a_net_a: Natomiast chyba bym uważała ze stwierdzeniami takimi jak "nie chcę słuchać płaczu" albo "jest mi przykro" jak się dziecko rzuca czy płacze. Myślę, że te maluchy tak reagują, bo coś tam się dzieje w ich głowach, a inaczej jeszcze nie umieją. A my dorośli jesteśmy od brania tego na klatę. Ja to widzę jako ryzyko, że dziecko nauczy się tłumić swoje negatywne emocje albo rozładowywać je inaczej, ale tak, żeby mamie przykrości nie zrobić. I lipa może z tego wyjść na dłuższą metę.

    Dokładnie.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    W miniony weekend byłam na (trudnym) warsztacie dotyczącym przemocy wobec dzieci. Dużo się działo, we mnie, w mojej głowie, wśród współuczestników, bo to naprawdę ciężki temat. Ja jak i większość uczestników wzięłam udział w warsztacie żeby wiedzieć, poznać nowe narzędzia zapobiegania i ochrony dziecka. Cóż się okazało… Najbezpieczniejsze są „niegrzeczne”, te które „wchodzą na głowę” (praktycy RB wiedza o czym piszę;), asertywne dzieci. Najlepszą ochronę jaka możemy dać naszym dzieciom (i sobie) to właśnie ta trudna ścieżka rodzicielstwa. Więc jak komuś trudno i szuka wsparcia niech pomyśli także o tym aspekcie.
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Ciężko wystosowac porządny post z telefonu... ale chociaz krótko

    wiem, ze nie wolno tlumic emocji, to ze nie chcemy sluchac jej placzu to bylo wytlumaczeniem dlaczego zostala wyniesiona do pokoju do tego wyraznie dajemy znac ze ma prawo płakać, ale u siebie bo nas od tego bolą uszy...
    Absolutnie nigdy nie dostala do zrozumienia , że nie ma prawa się złościc czy płakać...

    i nie uzylam slow "przykro mi" , rozumiem aneta , ze to byl tylko przykladu

    danap ja ogólnie zawsze staram sie docenić cechy , ktore ma moje dziecko, bo uwazam ze z kazdej pozornie "złej" cechy w sensie nieporzadanej (bo woleli bysmy by np bylo bardziej otwarte a nie jest lub bardziej energiczne) mam nadzieję że wiecie co mam na myśli, z kazdej takiej cechy można ciągnąć pozytywy. I zawsze staram sie o tym myslec kiedy jest u nas cos co np inni maja inaczej, "lepiej".

    I jeszcze ten brak uwagi co sugerujecie ze moglo byc przyczyną.
    sa u nas takie sytuacje (rzadko) i znam je, wiem kiedy występują.

    natomiast tutaj chodziło o upór bardziej, że odmowilismy i mimo innych rozwiązań mialo byc z tv i koniec

    dziwią mnie u niej takie sytuacje, bo my konsekwentni jestesmy i ona dobrze wie , że nie ugra tym nic
    --
    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Eveke, to "przykro" to mamakasi napisała, to mi się takie podobne wydało do tego co opisałaś, więc tak to zusammen podsumowałam.

    Ja na zwykły, niczym nie poparty upór to nie znam innego sposobu, niż odpuścić. Ale to kwestia tego, jak bardzo chce się obejrzeć wiadomości, czy też cokolwiek innego porobić :)
    Ale nie wiem czy akurat z moich wypowiedzi coś wyciągniesz dla siebie w takim razie, bo niekonsekwencja to moje drugie imię i nie wstydzę się tego :cool::cool: jakoś się nam udaje, jak przybieram poważny ton i mówię, że na czymś mi bardzo, ale bardzo zależy, to Hania się nie upiera.
    Natomiast ogólnie to twarda negocjatorka i ja się poddaję bardzo często ;) ale jeszcze o dziwo mi nie weszła na głowę ani gardła nocą nie poderżnęła, tfu tfu :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Aneta wiesz to też nie tak , ze konsekwencja beton i nic poza to.
    jest wiele sytuacji gdzie odpuszczamy, wiadomo sa mniej istotne sprawy

    z tymi wiadomościami to bardziej taki przypadek, że nie może być ciągle tak jak ona chce
    w sensie też mamy prawo do swoich spraw tak samo jak ona ma :smile:
    --
    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Ano pewka, że macie :)
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Ją staram się w takich sytuacjach wspólnie z Adasiem podejmować decyzje, a nie narzucać swoje. Oczywiście, kiedy mi zależy staram się trochę ukierunkować Adasia, czasem to się udaje, czasem nie. Natomiast dzięki temu Adaś jest przyzwyczajony, że zawsze może po prostu porozmawiać, powiedzieć dlaczego mu zależy na czymś akurat teraz i wie, że to wszystko weźmiemy pod uwagę. Ale też jest przyzwyczajony, że potrzeby innych osób bierzemy pod uwagę. Więc u nas taką sytuacja wyglądała by mniej więcej tak:
    Gdyby chciał tańczyć i śpiewać podczas wiadomości, zapytała bym przede wszystkim dlaczego to dla niego takie ważne, dlaczego musi to robić akurat w tym pokoju i teraz. Ale nie z ironią, tylko że szczerą chęcią dowiedzenia się. Zapytałabym czy może poczekać aż tata skończy oglądanie. Tu pewnie byłby nerw i krzyk że nie. Powiedziałabym co jest ważne dla taty i dlaczego i zaproponowała np. wspólny taniec po wiadomościach. Jeśli zupełnie by się nie zgadzał, odpuściłabym, gdyż wiadomości to nie sprawa życia i śmierci.
    W ogóle zawsze gdy mi się zdarzy w chwili słabości, podejście:
    eveke: bo my konsekwentni jestesmy i ona dobrze wie , że nie ugra tym nic

    To źle na tym wychodzę, bo koniec końców nikt na tym nie korzysta, a dziecko czuje, że nie ma nic do powiedzenia.

    Dzięki takiemu mniej więcej schematowi rozmowy, gdy najpierw interesuję się potrzebami Adasia, a dopiero potem przedstawiam swoje i proponuję kompromisy, udaje mi się unikać histerii. Już nie pamiętam kiedy ostatnio jakaś była. Adaś się nie raz już przekonał, że zamiast wrzeszczeć, warto porozmawiać, gdyż więcej wtedy osiąga, i wcale nie zawsze kończy się tak jak on chce, gdyż jeśli nie jest wkurzony, przyjmuje wiele moich argumentów, albo propozycji kompromisów.

    Treść doklejona: 07.12.15 16:42
    Zmiana tematu:

    Do poczytania: ostrzenie siekiery
    --
    • CommentAuthormamakasi
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    To jeszcze wytłumaczcie mi proszę czemu nie powinnam używać słów :" jest mi przykro" ?
    I jakie sformułowanie będzie lepsze w takiej sytuacji ? (skoro faktycznie jest mi przykro)
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    W temacie Mikołaja jeszcze. Nadia wróciła godzinę temu z przedszkola, dzisiaj odwiedził dzieci Mikołaj :) Przytachała całą reklamówkę prezentów i słodyczy - to drugie mnie akurat mniej cieszy :P, ale ani jednego cukierka czy czekoladki nie tknęła. No ale do rzeczy. Wpadła, rozebrała się i mówi tak, gmerając w tej torbie:

    "Mam laleczkę dla Liwci, żeby też miała prezent od Mikołaja i się cieszyła tak samo jak ja" i wyciągnęła taką małą lalkę w w foteliku do karmienia ... nie muszę pisać, że się prawie popłakałam ? :):):)

    Potem wyciągnęła takie drewniane coś - kulkę na sznurku z kijkiem, trudna zabawka nawet dla mnie i tako rzecze:

    "A to jest mamusiu dla Ciebie, żebyś też się miała czym bawić, ja Ci to daruję. Aha i jeszcze baw się na zmianę z tatusiem, żeby też coś miał" :D:D:D no myśleliśmy, że padniemy :)

    No i dla mnie to były najlepsze Mikołajki świata i nie zamieniłabym ich na żadne inne i uważam, że są magiczne. Miłe to było :heart:

    mamakasi: To jeszcze wytłumaczcie mi proszę czemu nie powinnam używać słów :" jest mi przykro" ?

    Podbijam pytanie, bo ja często tak mówię .....
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Ja też mówię, że jest mi przykro. Np. wtedy, kiedy naszykuję stosik schludnej, świeżo wypranej odzieży, a Hania tenże stosik stuknie i po stosiku. To mi jest przykro, bo nie znoszę składać.
    Natomiast nie mówię jej, że mi jest przykro, jak ona płacze, robi aferę, rzuca się czy inne hipotetyczne rzeczy robi. Bo myślę, że i tak ma dosyć swoich emocji wtedy, i nie powinnam jej jeszcze obarczać moimi. Wtedy słucham, przytulam i staram się nazwać to, jak ona się czuje.
    :wink:
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Winni wszystko spoko tylko Ty mi piszesz o rozmowie z ponad 3,5 latkiem...

    moja 2,5 latka naprawdę nie opowie mi jeszcze o tym dlaczego to było dla niej tak ważne
    staralam się, wyjasnilam dlaczego jej nie wlaczylismy i podalam inne rozwiazania tylko ona jak siw zafiksuje to zaraz jest histeria i nie ma mozliwosci dialogu

    oraz strasznie zgeneralizowalas na podstawie jednej sytuacji
    nasze dziecko dobrze wie, ze ma sporo do powiedzenia, nie jest ignorowana ani tlamszona
    gdyby tak bylo to ta sytuacja skonczyla by sie zdaniem ze teraz tato oglada i koniec


    mamokasi z tym "przykro mi" to chyba jakby wzbudzanie winy w dziecku- tak to czuje
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    mamakasi: To jeszcze wytłumaczcie mi proszę czemu nie powinnam używać słów :" jest mi przykro" ?

    „Jest mi przykro” to nadużywanie relacji. Relacji z dzieckiem. Wywołanie poczucia winy, może zmuszać do podejmowania decyzji niechcianych w oparciu o szantaż.

    Jak czasem mówimy że komuś będzie przykro to już w ogóle dla mnie przegięcie bo po pierwsze tego nie wiemy, nie dajemy szansy na zbudowanie relacji tej innej osobie.

    mamakasi: jakie sformułowanie będzie lepsze w takiej sytuacji ? (skoro faktycznie jest mi przykro)


    Dziewczyny a co oznacza dla Was przykro? Serio pytam, może być w jakiejś konkretnej sytuacji.
    Chciałam podać jakiś przykład ale nic nie przychodzi mi do głowy, tak mocno już wyparłam przykro ze swojego słownictwa… Może podam przykład co dzieje się w mojej głowie, mojego wewnętrznego dialogu który pomaga mi przetrwać trudne chwile.

    Typowy obrazek z mojego domu: wieczorem ogarniam kolację, myję córkę, w międzyczasie wieszam pranie, przygotowuję sypialnie, czytam jej/opowiadam, tulę do snu. Po godzinie schodzę do kuchni a tam mój ukochany mąż gra na tablecie a kuchnia jak była tak jest nieposprzątane. Ja padam na pysk on nic nie widzi… Ja dostaje szału… Zatrzymuję się i myślę. Kiedy widzę ten bałagan jestem wkurzona/zła/smutna bo potrzebuję…. i szukam czego… ja doszłam do tego że konkretnie w tej sytuacji potrzebuję uwagi, atencji, zaopiekowania (wcale nie porządku). Porozmawiałam o tym z mężem zapytałam czy jest mi w stanie to dać i okazuje się że tak.

    Pamiętam także, że kiedy słyszę NIE (szczególnie nie mojego dziecka) ono mówi TAK sobie. Jakiejś swojej potrzebie. Jeśli jego potrzeby będą zaspokojone tym chętniej pochyli się nad potrzebami innych ludzi, być może także moimi.
    Pamiętam, że mam swoje potrzeby, ale nie koniecznie dziecko ma je zaspokajać, mało tego daje mu prawo ( i to na poziomie słów, serca i ciała, czyli z pełnym przekonaniem) że tego nie musi robić. Daje mu to prawo z pełną wiarą, że mnie kocha i zależy mu na naszej relacji że jeśli będzie zaopiekowane, jeśli zadba o swoje potrzeby wróci do mnie budować nasza relację, bo na niczym bardziej mu nie zależy niż na byciu sobą w naszej relacji.

    Treść doklejona: 07.12.15 18:21
    eveke: to ze nie chcemy sluchac jej placzu to bylo wytlumaczeniem dlaczego zostala wyniesiona do pokoju do tego wyraznie dajemy znac ze ma prawo płakać, ale u siebie

    eveke ja to czytam że jednak takiego prawa nie ma, a nawet jeśli ma to tego nie akceptujecie i nie będziecie w tym towarzyszyć. Widzisz to?
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    eveke: Winni wszystko spoko tylko Ty mi piszesz o rozmowie z ponad 3,5 latkiem...

    O tym nie pomyślałam. Nie pamiętam już dokładnie jak to było z Adasiem w tym wieku. Na pewno natomiast nie wynosiłam go nigdzie i nie zabraniałam płakać czy krzyczeć gdy jest wściekły. To jest właśnie brak akceptacji dziecięcych emocji oraz jakby ukaranie jej za to, że nie umie sobie z nimi poradzić.

    Treść doklejona: 07.12.15 18:52
    Ja zauważyłam, że w takich trudnych sytuacjach, dla Adasia najważniejsze jest żebym ja była dostępna, żebym go akceptowała i wyjątkowo mocno okazywała to w takich chwilach. Ja nie raz powtarzałam gdy nie potrafił się uspokoić, a bardzo chciał, że go bardzo kocham, że słyszę, co mi chce powiedzieć, że jeśli potrzebuje może krzyczeć czy tupać czy co tam chce, byle nikomu krzywdy nie zrobił.
    Od jakiegoś już czasu skutkuje to tym, że Adaś w ciężkich chwilach, prosi przez łzy: "Mamo, pomóż mi się uspokoić!"
    W ogóle dodam jeszcze że w takich chwilach, kiedy dziecko się już tak zafiksuje, że może już nawet samo nie bardzo pamięta o co mu chodzi, ja od razu przesuwam wskazówkę z moich potrzeb porządku, oglądania, czytania, gotowania czy spania, na potrzebę dziecka, które w takim momencie potrzebuje wsparcia, akceptacji, obecności osoby spokojnej, która pomoże mu wrócić do równowagi. Czas na rozmowę o potrzebach, granicach, itd będzie dużo później, jak już wszyscy będą spokojni.
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    eveke: dziwią mnie u niej takie sytuacje, bo my konsekwentni jestesmy i ona dobrze wie , że nie ugra tym nic
    --

    Eve ja bym się skupiła też nad tym zdaniem. A konkretnie słowami, że Nina dobrze wie... Z doświadczenia mojego znikomego :> uważam, że tak małe dziecko właśnie często bardzo dobrze nie wie, że coś ugra czy nie, że w ogóle ogarnia jakąś sytuację. A już jak eskalują uczucia, to w ogóle często nie wie co się z nim dzieje. To jest jakiś roller coster w jego głowie nad którym nie panuje.Jak wpada w rozpacz, to jest to dla tak małego dziecka autentyczny koniec świata, ono cierpi nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Nadia czasem w takie stany wpadała i też mi czasem ciężko to ogarnąć, chyba siebie przede wszystkim. Jeśli już rozpacz sięga zenitu, wtedy niewiele mogę zrobić :( Jestem wtedy po prostu, jak nie chce być dotykana, to siadam obok na podłodze, zawsze po jakimś czasie się uspokaja i przez łzy i tę czarną rozpacz prosi "mamo chcę się przytulić". A jak już minie burza, to wtedy na spokojnie o tym rozmawiamy i "umawiamy" się na raz następny co by w takiej sytuacji zrobić. Nie patrz na to, że ma 2.5 roku, to nie roczniak :) fakt, że ten rok różnicy ma duże znaczenie, ale ja nawet małej Liwce wszystko dokładnie tak samo poważnie i na serio tłumaczę jak 3.5 letniej Nadii. Bo każdego dnia dziecko rozumie coraz więcej, a każdy dzień upływa bardzo szybko. Można prostymi słowami wytłumaczyć wiele, chodzi mi o rozmawianie o uczuciach. Tylko trzeba to robić na serio, z pełną wiarą w to co się mówi, nie czuć się idiotycznie wobec małego człowieka :) bo wtedy jesteśmy mało wiarygodni.
    eveke: staralam się, wyjasnilam dlaczego jej nie wlaczylismy i podalam inne rozwiazania tylko ona jak siw zafiksuje to zaraz jest histeria i nie ma mozliwosci dia

    Tłumaczyć, tłumaczyć jeszcze raz tłumaczyć :) dam sobie głowę uciąć, że w końcu zrozumie. A też czasem odpuścić, chociaż z tego co piszesz to też odpuszczasz :)
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    eveke ja to czytam że jednak takiego prawa nie ma, a nawet jeśli ma to tego nie akceptujecie i nie będziecie w tym towarzyszyć. Widzisz to?


    tu mi się tylko nasuwa pytanie, czy mi nie ma prawa się to nie podobać , nie mam prawa być z tego powodu niezadowolona?
    czy dla dobra dziecka mimo wszystko powinnam wsadzić to w kieszeń i akceptować na milion procent jej emocje?

    To jest właśnie brak akceptacji dziecięcych emocji oraz jakby ukaranie jej za to, że nie umie sobie z nimi poradzić.


    Masz rację, przyznam, że w niedzielę z tej bezsilności nas poniosło z tym wyniesieniem jej , bo tego nie robimy, jak ma histerie to ja jej nie tykam, ewentualnie jeśli odrobinę się uspokoi próbuję ją jakoś wyciszyć, nawiązać rozmowę

    uważam, że tak małe dziecko właśnie często bardzo dobrze nie wie, że coś ugra czy nie, że w ogóle ogarnia jakąś sytuację. A już jak eskalują uczucia, to w ogóle często nie wie co się z nim dzieje. To jest jakiś roller coster w jego głowie nad którym nie panuje.Jak wpada w rozpacz, to jest to dla tak małego dziecka autentyczny koniec świata, ono cierpi nie tylko fizycznie ale i psychicznie.


    chwilę się zastanawiałam czy tu pisać... bo się zacznie lawina
    ale dobrze , że napisałam i dzięki Penny za te, niby proste, ale ważne zdania...
    no jakoś tak mnie olśniło, że faktycznie...

    to ja również od dawien dawna jej tłumaczę wszystko (zawsze moja mama pełna jest podziwu- bo niestety nas wychowywano inaczej, że ja tak jej tłumaczę i właśnie nawet jak Nina u mamy zostaje sama to mama podziwia , że wystarczy jej wytłumaczyć wszystko realnie i ona kuma i współpracuje. Przede wszystkim też nigdy jej nie ściemniamy)

    Dziękuje Wam za wszystkie uwagi, analizuję sytuacje i postaram sie zmienic coś w tym co poprzedza histerie aby to zminimalizować.
    --
    •  
      CommentAuthordżasti
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    U nas w sytuacji, kiedy Maks stoi na granicy histerii, pomaga rozpytanie go. Np. dziś. Wracamy z przedszkola, Maksio na nóżkach, Aleksio w wózku już się obudził i zaczął mocno płakać. Więc ja już tarmosząc ten wózek (tylko tak przestawał płakać) marzę, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. No a Maksiu wtedy krzyczy do mnie "stój". Bawimy się tak zawsze i ja wtedy staję i jest zabawa i śmiech. Ale tym razem już zestresowana powiedziałam, że "się nie zatrzymam, bo Aleks płaczę i trzeba jak najszybciej do domu". Ale wypowiedzenie tego zdania trwało długo a się przecież nie zatrzymałam i Maksiu już zdążył rozwyć się, nie słuchając już co mówię do niego. Nie zrozumiał w ogóle dlaczego się nie zatrzymałam. Jeszcze raz próbowałam mu powiedzieć, ale On wcale nie szedł, tylko stał i ryczał wręcz, ja stałam bo czekałam na niego a Aleks płakał bo nie szliśmy przecież. No cudnie było. I wtedy sama sobie powiedziałam STOP. Podeszłam do Maksia i zaczęłam się go wypytywać dlaczego płacze. Wyjaśniłam, że Aleksio jest głodny i musimy do domku szybciutko wrócić. Aleksa wtedy już na rękach trzymałam, żeby nie płakał. Porozmawialiśmy o tym, że lubimy się bawić w zabawę "stój" i pobawimy się w nią w domku. Maksiu jeszcze chciał się przytulić, powiedział, że mnie lubi i Aleksia też i poszliśmy do domku. Oczywiście Aleksia już musiałam na rękach do domu nieść.
    Nie wiem jak to jest z rozhisterowanymi dziećmi, bo u nas póki co udało się jej uniknąć. Do Maksia trafiają argumenty i rozumie co mu mówię. Ale myślę, że przy mega histerii to trzeba przy dziecku po prostu być. I powtarzać mu, że jak ma ochotę płakać to niech płacze, ale ja jestem i zawsze Cię przytulę jak zechcesz. Ja nigdy nie wyprosiłam płaczącego dziecka, ale np. moja sąsiadka tak robi. I jej dziecko w samotności dłużej płacze niż moje przy mnie.
    -- ,
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    eveke: czy dla dobra dziecka mimo wszystko powinnam wsadzić to w kieszeń i akceptować na milion procent jej emocje?

    TAK akceptować być na milion % a potem znaleźć dorosłego z którym to możesz przerobić, dziecko vs rodzic to nie jest równa relacja, to my jesteśmy dorosłymi i bierzemy odpowiedzialność za budowanie.

    Masz prawo do swoich uczuć do niezadowolenia i wszystkich emocji, ale do wyrażania w relacji równej. Dorosły wspierający jest niezbędny, bez "pełnego swojego kubka" nie nalejesz dziecku. Zawsze możesz się wygadać na forum <3
    ja mam to szczęście że razem z mężem jesteśmy praktykujący RB on dodatkowo jest mocno zakręcony na NVC, mam do tego grupę wsparcia dorosłych w szkole wolnościowej, wiele osób na wyciągniecie reki i klawiatury, znam Stein do której mogę się zwrócić o pomoc, a i tak czasem jest tak strasznie ciężko... uważam że oprócz relacji z dzieckiem trzeba zadbać o siebie, znaleźć grupę no chociaż jednego dorosłego i wtedy jest dużo łatwiej.
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Nieustannie staram się zmieniać, bo wiem , że gdzieś we mnie tkwi problem... ja byłam niestety wychowana w tlamszeniu moich uczyć- często sobie z nimi nie radzę...
    czasem to co w wychowaniu dziecka innemu płynnie przychodzi ja muszę stawać na rzęsach by zmierzyć się najpierw ze sobą...

    całe szczęście mąż mocno wspiera, zawsze słucha, zawsze rozmawiamy , rozpatrujemy problemy razem i szukamy rozwiązań... on rownież w kierunku RB
    nie będę pisać , że zyjemy w duchu RB , bo całkowicie na pewno nam do niego daleko, ale nie z niechęci, staramy się

    wszystkiego nie ułatwia fakt , że Nina była bardzo wymagającym noworodkiem... ryczącym jakieś pierwsze pół roku życia, także ja już w ogóle drętwieje gdy tylko słyszę rozpoczynający się płacz...
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    eveke: tu mi się tylko nasuwa pytanie, czy mi nie ma prawa się to nie podobać , nie mam prawa być z tego powodu niezadowolona?

    to jest tak,że Ty jako osoba dorosła, silniejsza, reagujesz, gdy coś Ci się nie podoba(tu w Twoim przykładzie: wynoszenie dziecka), dziecko gdy jest niezadowolone może tylko jedno- krzyczeć i płakać...
    Szczerze mówiąc ja bym odpuściła w tym przypadku, wiadomości nie są jedne o jednej porze, można je obejrzeć później. Ja wieczorami mocno zluzowuję sznurówki, bo widzę,że Wojtek jest na maxa zmęczony i nie trzeba dużo,żeby doszło do histerii.
    Pisałaś wcześniej o konsekwencji... Kiedyś się zarzekałam, że jak cos postanowię to koniec i kropka... Teraz, gdy nieco zluzowałam, nie napinam się tak,że moje dziecko musi codziennie posprzątać zabawki, bo jeśli nie, to... no własnie co...?
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Jahe wiem o czym piszesz... my naprawdę podobnie postępujemy i tak jak piszesz- wieczorami to baaardzo dużo odpuszczam, bo zmęczenie przede wszystkim ( w dodatku etap calkowitej rezygnacji z dziennej drzemki)
    tamta rzecz działa się z rana, dziecko wypoczete, wszystko grało... i nagle wymysł...

    to sa też takie zbiegi wydarzeń, może w inny dzień byla by inna reakcja, a tu po całym tygodniu , mąż niewiele ma chwil dla siebie... cały tydzień poświeca jej caly swoj czas po pracy no i tak jakoś wyszło to wszystko

    ale właśnie często histeryzuje z takiego uporu
    podam przykład wręcz śmieszny... Ninka się bawi, ja jestem w pobliżu lub po prostu biernie uczestniczę (jestem w pokoju fizycznie i np tylko rozmawiam z nią) ona nagle rzuca maskotkę... i żąda abym ją podniosła i jej podała... ja się nie zgadzam, tłumaczę dlaczego, że nie ja ją rzuciłam, że ona ma nóżki , rączki może wstac i ją wziąć.... i histeria, serio histeria, dramat i armagedon bo tego nie zrobiłam, a w tej sytuacji uważam , że nie ma możliwości abym reagowała na coś takiego...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    eveke: . i żąda abym ją podniosła i jej podała.

    Ja bym podniosła. To najmniej ważna sprawa na świecie, a skoro Ninka tak się zachowuje, to widocznie brak jej gdzieś decyzyjności, brania pod uwagę jej zdania. Ubnas Adaś sprząta po sobie zazwyczaj, ale w takich sytuacjach, kiedy widać, że to celowo się dzieje, ja pozwalam Adasiowi poczuć tę jego moc sprawczą, dzieci tak naprawdę mają jej tak mało.
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    eveke: nagle rzuca maskotkę... i żąda abym ją podniosła i jej podała... ja się nie zgadzam, tłumaczę dlaczego, że nie ja ją rzuciłam, że ona ma nóżki , rączki może wstac i ją wziąć.... i histeria, serio histeria, dramat i armagedon bo tego nie zrobiłam, a w tej sytuacji uważam , że nie ma możliwości abym reagowała na coś takiego...

    No na takie żądanie to i ja bym nie zareagowała.
    Zazwyczaj mówię wtedy Wojtkowi, że podjął decyzję,że chce rzucić zabawką(to są różne sytuacje, rzucanie zabawką traktuje jako przykład) i że mógł to zrobić, bo zabawka jest jego,że musi się liczyć z tym,że zabawka może się zniszczyć i że nie będzie się mógł więcej razy nią bawić. Czasem go pytam, czy ma ochotę rzucić jeszcze jakąś zabawką (oczywiście odnoszę to do rzucania na podłogę, nie w ścianę czy w któregoś z członków rodziny-tego nie robi, ale wyjaśniam,żeby nie było). Wojtek reaguje różnie... Czasem się uśmiecha i mówi, że nie chce, czasem się oburza a czasem wpada w histerię.
    Ja to tłumaczę sobie tak... my kobiety, gdy mamy PMS, robimy awantury o wszystko i w ogóle bez kija nie podchodź. A nawet, gdy nie mamy tego nieszczęsnego PMS-u to pogoda jest nie taka, coś nas boli, martwi, no dużo rzeczy może wpłynąć na gorsze samopoczucie. No i ile razy chciałyśmy by ktoś zrobił coś dla nas i... ten ktoś tego nie zrobił. I teraz ten PMS+ odmowa spełnienia prośby.... No gdzieś tam w środku się w nas gotuje, ale znamy cały repertuar środków radzenia sobie z taką sytuacją. Dziecko już niekoniecznie.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    No eveke, co złego się stanie, że podniesiesz tą maskotkę? Tak jak teraz piszesz, to myślę, że może tu właśnie jest pies pogrzebany. Trakcie energię na sprawy małej wagi, a to jest pole by właśnie dziecko poczuło się silne, sprawcze. Ja w ogóle nie rozumiem po co tak przepychać się z dzieckiem o takie sprawy.
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Winni: Ja bym podniosła.

    Serio? bo dla mnie żądające czegoś dziecko i rodzic spełniający to żądanie, to trochę kroczenie po polu minowym.
    Jeśli chciałabym tę zabawkę podnieść to przede wszystkim zadbałabym o to,żeby wytłumaczyć dziecku, że jesli chce,żebym coś dla niego zrobiła, to żeby zrobiło to w formie proszącej.
    --
    • CommentAuthormamakasi
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Ja w takiej sytuacji podnoszę, co mi tam szkodzi.
    Ale u nas afera potrafi być i o to , że podniosłam,mimo,że ona o to prosiła. I wtedy wymiękam :sad:
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    Serio Jahe. I wiesz co? Takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko oraz wcale nie eskalują. Korona mi z głowy nie spadnie, zwłaszcza, że wiem, że jeśli Adaś sięga po takie środki, to jakaś jego potrzeba na bank nie została zaspokojona. Zamiast walczyć bez sensu, szukam tej potrzeby, nadrabiam niezaspokojenie i jest git, zachowanie znika.
    Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie by sobie później np wieczorem w łóżku, wrócić do takiej sytuacji, powiedzieć jak się czułam i że wolałabym by mnie zwyczajnie poprosił. Z takiej spokojnej rozmowy, bez emocji dziecko na pewno bardziej skorzysta niż z dziecinnej przepychanki, w której rodzic zwyczajnie chce pokazać kto tu rządzi.

    Treść doklejona: 07.12.15 22:14
    Tak w ogóle to też kiedyś o to pytałam choć nie wiem już teraz czy na forum czy na priva, bo też miałam obawy przed takim redagowaniem, i mi ktoś poradził, żeby dać sobie spokój właśnie, i od tamtej pory rzeczywiście podchodzę do tego na luzie i naprawdę nic się złego nie dzieje, a wręcz przeciwnie, w ważnych dla mnie sprawach, a nawet i tych mniej ważnych Adaś się dostosowuje, zazwyczaj, nie jest roszczeniowy, ani nic z tych rzeczy.
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    Nie wiem dla mnie żądanie jest tożsame z wydaniem rozkazu. Rozkaz to polecenie, z którym się nie dyskutuje, którego nie wykonanie oznacza jakąś karę.
    Chyba dlatego trudno mi sobie wyobrazić, że bez słowa idę i z uśmiechem podnoszę tę zabawkę.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015 zmieniony
     permalink
    No ja za to nie wyobrażam sobie, że się z 3,5 latkiem przepychem słownie z powodu misia na ziemi, no serio. Komu służą takie walki i co z nich dobrego wynika?
    Jak mi z czymś bardzo źle, to później wieczorem to omawiam, mówię jak się czułam i dlaczego wolałabym by mówił w inny sposób. Pytam też jak Adaś się wtedy czuł, jak się poczuł gdy podniosłam tą zabawkę czy coś tam innego. Ustalamy sobie jak następnym razem możemy lepiej zareagować w takiej sytuacji. I jestem przekonana że Adaś milion razy więcej na tym korzysta, niż by skorzystał na moim uporze, jego histerii i zepsutej zabawie i humorach.
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    No moze dopowiem, bo to dosyć istotne, ze u nas to nie trwa tak długo aż Wojtek "się złamie" i podniesie. Nie, probuje wyłapać moment, gdzie histeria sie wycisza i porozmawiać z nim. Często kończy sie tak, ze podnosimy go razem, ale do tego tez sobie dochodzimy.
    Jeszcze co do tego zadania i histerii, bardzo świeży przykład z "mojego podwórka".
    Wracaliśmy z Wojtkiem z przedszkola, po drodze mijaliśmy sklep, w którym lubi oglądać klocki Lego. Zapytał czy moze, OK możesz, Wojtek ogłada az tu nagle pytanie czy moze sobie cos kupic... Nie, nie moze i tłumacze mu, ze umawialiśmy sie tylko na oglądanie.... I cóż, histeria do samego domu, ze on chciał a ja nie.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 7th 2015
     permalink
    No ok Jahe, ja po prostu nie rozumiem po co tak robić. Co na tym korzystacie, dziecko i Ty? No ją po prostu żadnych plusów tego nie widzę, już nie wspominając o tym, że w opisanym przez Ciebie sposobie widzę też jednak trochę przemocy, bo jednak taką czy inną drogą zmuszasz dziecko do uległości. Dla mnie nie ma w tym żadnej nauki, no chyba że nauka stawiania na swoim.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.