Chcialam zapytac Was o Wasze oczekiwania dotyczace przykoscielnych poradni. Czego najchetniej chcialybyscie sie dowiedziec? W jakiej formie? Co jest zbedne? Czego unikac?
Mnie zależy na dobrej znajomości metod u instruktorek, najlepiej z własnego doświadczenia, także sytuacji szczególnych i wykresów nietypowych. Myślę, że to jest najważniejsze w interpretacji wykresów, po którą zazwyczaj zgłaszają się osoby szukające pomocy. Bardzo potrzebowałam takiej pomocy w cyklu 001 i 002 (ślub), ale ze znalezieniem kogoś doświadczonego miałam duży problem. :-(
Zgadzam się z Amazonką. Myślę, że ważna jest też umiejętność rozmowy z osobami, które przychodzą do takiej poradni "z musu", np. w związku ze ślubem i potrzebą uzyskania rozmaitych zaświadczeń. To okazja, żeby pokazać, że npr jest zupełnie przyzwoitą metodą planowania rodziny tym osobom, które nawet nie zakładają, że kiedykolwiek będą ją stosować. W takiej sytuacji bezcenna jest umiejętność rzetelnej rozmowy, bez umoralniania i stosowania argumentów, które tych osób akurat nie przekonają, a wręcz je odstręczą od metody jako "kościelnej".
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Jakiś czas temu chyba pod wykresem Doroty pisałyśmy o tym, aby także propagować NPR jako zdrowy tryb życia, ekologiczny ;) to jest trendy ;) I może szybciej przemówić do osób niż "potrzebny papierek".
Ważne jest też to, aby szczerze spytać osoby, czy w ogóle je to interesuje, czy chcą się nauczyć, jeśli nie, to przyspieszony przymusowy kurs na temat tego co to jest i co daje fizycznie - np. wykrycie chorób, kwestie światopoglądowe rzadko przemawiają ;) i zaproszenie - jeśli kiedykolwiek chcielibyście o tym posłuchać, to zapraszam ponownie do poradni. Osoba przychodząca na siłę - nie oszukujmy się - nie ma ochoty słuchać o rodzajach śluzu czy badaniu szyjki. Często marzy to tym, aby jak najszybciej wyjść z poradni. Mówię to na przykładzie moich koleżanek. Moim zdaniem nie ma sensu męczyć i instruktora i osób przychodzących, jeśli są tym niezainteresowane.
Zazwyczaj do poradni przychodzą osoby: a) z musu, po papierek potrzebny do wyprawienia pięknej ceremonii, b) początkujące, pragnące nauczyć się metody od zera lub w czasie nauki, c) średniozaawansowane, pragnące wyjaśnić wątpliwości i nietypową sytuację albo, nie daj Boże, nieplanowane poczęcie.
Oprócz znajomości metod wydaje mi się przydatne posiadanie podstawowej wiedzy medycznej, aby wiedzieć, skąd te wszystkie zmiany się biorą. Te wyjaśnienia mogą przemówić czasem do sceptycznych narzeczonych/mężów. Im warto polecać programy serwisy do notowania cyklu.
Ja mysle podobnie jak Mary:) Tych, ktorym zalezy tylko na papierku trzeba traktowac inaczej... I to jest dopiero wyzwanie, zeby ich zainteresowac! Nie mowic im o tym co wydaje im sie, ze juz wiedza - czyli jak mierzyc temperature czy badac sluz, ale to czego nie wiedza np. wykrycie zaburzen wlasnie, czy to ze nie zawsze @ jest @ i mozna to wykryc tylko mierzac tempke itp. Probowac tak nimi kierowac, zeby sie jednak zainteresowali, ale zeby byli przekonani, ze to ich wlasny wybor... Chyba podstawy psychologii by sie przydaly:)
O tym właśnie pisałam. Trzeba umieć rozeznać, z kim się rozmawia i dostosować do takich osób argumentację. To duża sztuka. To że ktoś przychodzi "dla papierka", nie znaczy, że jest stracony.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Myślę że należy wybierać taką poradnię w której nie dominują przekonania religijne. Chodzi mi o to, żeby nauczyć npru od strony biologicznej. Ja byłam niestety w poradni, w której na dwóch spotkaniach dodatkowy nacisk kładziony był na rozwój duchowy (pytania, artykuł,namawianie do wspólnej modlitwy itd.). Przecież te kwestie były już poruszanie na naukach przedmałżeńskich . A w poradni chodzi przecież o npr. Dostaje się w końcu zaświadczenie, że zapoznało się naturalnymi metodami planowania rodziny.
Do poradni przychodzą takie osoby jak napisała Amazonka a) z musu, po papierek potrzebny do wyprawienia pięknej ceremonii, b) początkujące, pragnące nauczyć się metody od zera lub w czasie nauki, c) średniozaawansowane, pragnące wyjaśnić wątpliwości i nietypową sytuację dlatego wydaje mi sie, że można zapytać przychodzącą parę czego uczciwie oczekują. Myślę, że grupie a można wytłumaczyć na czym npr polega, ale nie wymuszać przynoszenia własnych wykresów, bo słyszałam, że niektórzy je po prostu kopiują a to chyba nie ma sensu
Ja osobiscie chodziłam na kurs przedmałżeński na V roku studiów, przed Ślubem dla papierka, dla mnie tak na prawdę to była strata czasu bo nie planowałam stosowaĆ npr jako jedynej metody antykoncepcji. Dodatkowo musiAłam na taki kurs chodziĆ sama, nie miałAm możliwości z MM , ja w innym mieście , on w innym mieście to już dla mnie było w ogóle nie do przyjecia , ale coż ksiądz KAZAŁ.
Bądź co bądź, gdzie można uświadczyć instrukcji na temat NPR? W przychodniach? U lekarzy? Ze świecą takiego szukać. Całe szczęście, że chociaż przy kościołach są poradnie, gdzie mają odwagę nauczać NPR i nieść ten przysłowiowy kaganek oświaty.
Rozmawiajac o pracy naszych katolickich poradni warto pamietac ze pracuja one w dwoch trybach. Przygotowuja narzeczonych do udzielenia sobie sakramentu malzenstwa w Kosciele Katolickim i poza tym prowadza "zwyczajne" poradnictwo rodzinne w ramach ktorego takze pomagaja w poznawaniu naturalnych metod rozpoznawania plodnosci. ja obu tych form nie mieszam u siebie w poradni tzn nie zdarza mi sie rozmawiac w jednym czasie z przygotowujacymi sie do malzenstwa narzecznymi i zkim kto chcialby po prostu porozmawiac o swoich obserwacjach cyklu. Nie wiem o co pyta Josaris czy o przygotowanie do malzenstwa, czy o niekiedy organizowane przez poradnie kursy metod naturalnych, czy o typowa prace poradniana. Jest zrozumiale ze ktos luzno zwiazany z Kosciolem trafiajac na spotkanie z zalozenie sluzoce przygotowaniu do wydarzenie z definicji bardzo religijnego jakim jest sakrament musi czuc sie dziwnie. Z drugiej strony idac do poradni prowadzonej przez Kosciol Katolicki, zatrudniajacej ludzi majacych misje kanoniczna a wiec takie upowaznienie czy poslanie wystawiane przez ordynariusza danej diecezji do wypowiadania sie i dawanie wskazowek w imieniu Kosciola w szeroko pojetym obszarze poradnictwa rodzinnego nalezy sie liczyc z tym ze zwykle uslyszymy wypowiedzi oparte o pewien konkretny system wartosci. Warto po prostu sprawdzac czy wybieramy sie na kurs naturalnych metod rozpoznawania plodnosci czy do katolickiej Poradni Rodzinnej, na spotkanie z nauczycielem jakiejs mniej lub bardziej naturalnej metody obserwacji i analizy objawow zmiennosci cyklu plodnosci czy do katolickiego doradcy rodzinnego bo to nie jest to samo. Te z was ktorym zdarza sie ze mna rozmawiac wiedza nie ukrywam swoich pogladow co oczywiscie nie oznacza ze osoba niewierzaca, zdajac sobie sprawe co mysle nie moze przysc czy napisac do mnie w sprawie ktora ja interesuje czy sprawia jej trudnosc. nie moze byc jednak zdziwiona ze np uznaje ogromne znaczenie wspolnej modlitwy dla budowania i rozwijania relacji malzenskich natomiast stosowanie tzw antykoncepcji hormonalnej uwazam za niszczace i narazajace poczete dziecko na smiec. Rozumiem ze kogos tego typu uwagi moga nudzic czy draznic ale w takim razie chyba stosownie byloby szukac doradcy budujacego swoje zycie i udzielajacego rad w innym niz katolicki system wartosci. Mam wrazenie ze takich wcale nie brakuje. Poniewaz nie jest jasne czy rozmawiamy o przygotowaniu do malzenstwa czy innej aktywnosci poradni rodzinnych jedna tylko uwaga- o tych co dla papierka. Rozumiem ze to dotyczy narzeczonych. temat jest rzeczywiscie trudny. Ja swoich narzeczonych od pierwszej chwili informuje ze sakrament malzenstwa, podobnie jak pozostale sakramenty Kosciola, jest dla osob wierzacych i krotko wyjasniam (o ile ja cokolwiek potrafie wyjasnic krotko) co to znaczy "osoba wierzaca". Potem rownie krotko :-) informuje ze sakrament malzenstwa nie jest przymusowy, ze wielu ludzi zyje w zwiazkach niesakramentalnych i swietnie sie maja, ze wiele instytucji znacznie ladniej a przy tym taniej niz Kosciol udziela slubow, ze ludzie niewierzacy zyjacy ze soba bez sakramentu malzenstwa wczale nie musza po smierci trafic do goracej smoly i przekazuje takie tam rozne jak sadze przydatne informacje, ktore ku mojemu nieustannemu zdziwieniu dla wielu moich "klientow" sa najwyrazniej dosc zaskakujace. Potem informuje z wrodzonym sobie taktem i delikatnoscia ze nie zajmuje sie podpisywaniem kartek i nawet propozycja oplacenia tejze ulugi niewiele tu zmienia, informuje ze mozna miec "slub koscielny" bez poradni, bez kursow, bez kartek od spowiedzi, bez zapowiedzi i bez wielu innych korowodow ale w takis sprawach zdecydowanie lepiej sie zwrac do proboszcza a nie do mnie. To zwykle ulatwia dalsza rozmowe i ogranicza pytania i dyskusje na czesc tematow na ktore wolalbym nie rozmawiac akurat przy takiej okazji. Oczywiscie sa pewnie ludzie ktorzy zupelnie bez sensu przychodza na katolickie przygorowania do malzenstwa i potem z roznych egzotycznych powodow planuja "slub koscielny" ale tu staram sie zachowywac ostroznie. kim ja w koncu jestem zebym mial kogokolwiek oceniac. ja moge i mam obowiazek jasno przedstawic warunki, zasady, cele ale nie do mnie z pewnoscia nalezy osadzanie czyjejs wiary, czyichs intencji. Macie racje ze spotkanie z takimi narzeczonymi "dla papierka" warto wykozystac by im przekazac jakies dobro, jakas prawde ale to jest bardzo trudne jesli razem z nimi sa tez inni narzeczeni. jasne - to zadne wytlumaczenie i probowac trzeba "w pore i niw w pore" chce jedynie powiedziec ze to nie jest latwe jesli ma sie ich w grupie na trzech klikudzesesiminutowych spotkaniach a na jakas rozmowe w innym terminie, chocby w domu, przy kawie rzadko dadza sie namowic. Dzieki Josaris za temat. hetnie poczytam co mozna by poprawic w pracy poradni, takze w mojej pracy tylko ponownie proponuje by okreslac jasno czy chodzi o spotkania w pordni w ramach przygotowan do malzenstwa czy o spotkania poza tymi przygotowaniami.
zaczelam, a sam nic nie pisze. to niestety z powodu ograniczonego dostepu do netu. dzieki za wszelkie opinie, mam nadzieje, ze temat jeszcze bardziej sie rozkrci, a ja cos dopisze w poniedzialek.
całkowicie zgadzam się z podejściem Toma - jeżeli ślub jest kościelny sakramentalny to pójście do poradni dla papierka to dla mnie jakies rozdwojenie jaźni...
Widzę parę powodów: - bo katolicki ślub kościelny wpisuje się w tradycję polskiej kultury (obrządek ślubu - biała suknia, ustrojony kościół, samochód itp., a potem huczne wesele) - bo takie są oczekiwania i presja rodziny - bo może wierzą w Boga, ale pojmują go raczej przez pryzmat nauk katolickich niż zgodnie z nimi
-- To możliwość spełniania marzeń sprawia,że życie jest takie fascynujące...
Wziąć ślub koscielny moim zdaniem to nie znaczy że muszę wierzyć ślepo we wszystko co głosi kosciół, skoro Kościól uznaje tylko npr a ja nie to nie powinnam brac ślubu kościelnego ?
Zdecydowanie tak *zuza*. Kościół podaje do wierzenia to, co jest objawione przez Boga, co jest dobre i do dobra prowadzi. Nie można być katolikiem według swojego widzimisię. Tak jak nie można wybierać sobie kilku z 10 przykazań. Albo to Bóg jest Bogiem, który sie objawia poprzez naukę Kościoła. Po prostu zostawił nam Kościół jako strażnika depozytu wiary. Albo sami dla siebie jesteśmy bogami i samy sobie ustalamy w co i dlaczego wierzymy. Nie sztuka nie zgadzać się i sobie wybierać. Trzeba chcieć przynajmniej zrozumieć dlaczego Kościół coś głosi jako dobre, a coś innego odrzuca. Przecież to wszystko jest wytłumaczone w dokumentach Kościoła, choćby KKK i nikt nie każe wierzyć w ciemno i na oślep. Tak to tylko sekty. Przeciwnie. Po to Kościół cały czas te dokumenty pisze, żeby wiarę wyjaśniać. -Fides et ratio-. A jak ktoś nie chce wiedzieć i tylko krytykuje i odrzuca, to jest biedny po prostu. "Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha."
Zgadzam się z Tobą Dorotko. Ale jestem daleka od oceny postaw innych ludzi. Wydaje mi się, że każdy ma swój rozum, pewne podejście do życia, pojmowanie otaczającej nas rzeczywistości, które ukształtowane zostało przez wiele czynników i przez to pojawiają się jakieś zwątpienia. Nie wszystko jest tak łatwo przyjąć za pewnik, bo jednak Bóg nas tak stworzył, że szukamy "dziury w całym" Błądzimy, poznajemy, niedowierzamy czasem szukając swojej drogi. Nawet jeżeli nie potrafimy zaakceptować niektórych rzeczy, które głosi Kościół, to nie powód, aby wykluczać nas z tej wspólnoty. Nie wiadomo, co życie przyniesie, każdy człowiek zmienia zdanie, ewoluuje, myśli. Jeżeli ktoś więc czuje, że wiara katolicka jest mu najbliższa (akceptuje jej fundamentalne zasady), szuka Boga w tym właśnie kierunku, to dlaczego odmawiać mu sakramentu, który zbliży go do celu w tym poszukiwaniu Boga?
Amazonko, czy sądzisz, że w naszej Polskiej rzeczywistości tak łatwo odciąć się od obrzędów, które związane są z religią katolicką? Chrzciny, przyjęcie Komunii Św., ślub, obchodzenie Bożego Narodzenia, Wielkanocy, Dnia Wszystkich Świętych, obrzędy związane z pochówkiem zmarłych. Jeżeli ma się dzieci, to szczególnie w mniejszych miejscowościach mogą czuć się wyobcowane, jeżeli nie obchodzą świąt, jako jedyne w klasie nie przystępują do Pierwszej Komunii itp. A jeżeli chodzi o dorosłych mniej więcej w naszym wieku, to chyba jest spory odsetek ludzi, którzy wierzą w Boga, jako "moc sprawczą" - nie szukają konkretnej religii, a że wychowani w kulturze i wierze KK - bliskie im są obrządki, które wymieniłam wcześniej. Poza tym, nawet jeżeli jesteśmy w stanie odrzucić te wszystkie obrzędy, tak związane z naszą kulturą, to mimo wszystko, mało kto wyobraża sobie, że nie miałby tradycyjnego pochówku, ale jego pogrzeb to by była impreza z urną z prochami na środku stołu Albo nawet nie byłoby pogrzebu,tylko spalenie prochów i wyrzucenie ich do śmieci, bez refleksji i żalu ze strony bliskich.
-- To możliwość spełniania marzeń sprawia,że życie jest takie fascynujące...
Pudło. Wykluczenie spotyka się raczej w sektach, których wyznawcy odcinają się jawnie od tradycyjnych obrzędów i obchodzą własne lub żadne. Odczucie wyobcowania z powodu np. nieprzystępowania do I Komunii interpretują jako godne chwały prześladowania.
Amazonko, chyba nie do końca zrozumiałaś sens mojej wypowiedzi, albo ja nie wyraziłam się jasno. Jeżeli ktoś jest zdecydowany na konkretną inną religię czy sektę, to jest mu bardzo łatwo odciąć się od tradycyjnych obrzędów. Bo ma swoje nowe przekonania. Mam jednak wrażenie, że tacy są mimo wszystko w mniejszości. Nie wszystko w życiu jest maksymalnie odgięte w jedną, albo drugą stronę. Problem dotyczy bardziej ludzi wierzących w Boga ogólnie, ale nie akceptujących nauk KK, albo ateistów - w obu przypadkach często wychowywanych w religii KK . Tym moim zdaniem trudniej o konsekwentne odcięcie się od obrzędów KK, bo dla tych ludzi to nie tylko religia, ale też tradycja i kultura.
-- To możliwość spełniania marzeń sprawia,że życie jest takie fascynujące...
to takie rozmywanie problemu - dobra jeżeli ktoś nie do końca akceptuje pewne aspekty nauki Kościoła to tak jak pisze Dorota powinien chociaż spróbowac zrozumiec dlaczego cos takiego głosi a nie co innego jeżeli chce się byc czlonkiem tego Kościoła - jest wiele innych świeckich pieknych tradycji nie tylko katolickie
Zgadzam się w całej rozciągłości z Dorotą. Ja osobiście cenię sobie św. Tomasza, choć był nieznośnym mizoginem, za jego "fides quarenes intellectum" - wiarę poszukującą rozumienia. Nie sztuka odrzucać to, czego się nie rozumie i co, co gorsza, stanowi trudność w codziennym życiu. Sztuką jest szukanie zrozumienia, a do tego czasu po prostu zaufanie, że moja perspektywa być może nie obejmuje wszystkich aspektów rozmaitych "nakazów" i "zakazów". Jak dziecko, które musi uwierzyć mamie i tacie, że bieganie po ulicy nie jest najlepszym pomysłem, choćby dotychczas biegało, i szczęśliwie nikt go nie przejechał.
Zgadzam się również z Tomem, w kwestii związków niesakramentalnych. Łatwiej mi zrozumieć i uszanować fakt, że ktoś mimo odebranego wychowania nie wierzy, nie ma przekonania do kościoła katolickiego i nie chce brać ślubu, niż to, że ktoś bierze ślub w kościele katolickim z takim samym nastawieniem, ale w nadziei, że biała suknia, wesele i prezenty wynagrodzą mu ten teatrzyk poradni rodzinnej, spowiedzi przedślubnej i ofiary dla księdza.
Pozdrawiam.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
ok to podam jako przykład siebie, zostałam wychowana w tradycji katolickiej jednak nie zgadzam sie z wieloma rzeczami, tak naprawdę jednak mało istotnymi dla wiary wg mnie. tak się składa iż znam biblię dość dobrze, i uważam że kościół to jednak tylko ludzie i co ksiądz to inna interpretacja. Doroto szanuję Cie ogromnie, jednak ja np.we wszystkie 10przykazan, przykazanie milosci, i wiele innych wierze stosuje i sa to przykazania dosc jednak uniwersalne, aktualne w kazdej religii monoteistycznej w tej czy innej postaci. uwazam ze religia KK to tylko jeden z wielu sposobow wielbienia Najwyzszego i jedna z wielu dróg dojscia do prawdy. czy np. prawosławni sa gorsi? muzułmanie? buddyści? protestanci? hindusi? najwazniejsze prawdy mają te same. tylko roznią sie w głównej mierze obrządkami, dodatkowymi przepisami nakazanymi przez kosciol jako instytucje wlasnie.
czy jeśli np. nie zgadzam się z koscielnym potepianiem homoseksualistow plci obojga, ze prezerwatywy i milosc przedmalzenska z jedna kochana osoba - narzeczonym to zlo i grzech, ze ksieza nie powinni sie zenic(wg KK bo wg innych chrzescijanskich religii juz tego zakazu nie ma)to wyklucza moja mozliwosc przynaleznosci do Kosciola? wrzucanie homoseksualizmu do jednego worka z kazirodztwem pedofilia bo to grzech smiertelny sodomy i gomory, to jednak wg mnie spore naduzycie.
Moim zdaniem Vicky nadużyciem jest przykład, który podałaś, a który nie ma oparcia w rzeczywistym stanie rzeczy. Nikt rozsądnie myślący, niezależnie od tego, czy jest katolikiem, czy nie, nie wrzuca do jednego worka homoseksualizmu jako takiego, z kazirodztwem czy pedofilią.
A fakt, że nie zgadzasz się z nauką kościoła katolickiego moim zdaniem nie powoduje, że jesteś "wykluczona" ze wspólnoty, bo zawsze możesz do niej powrócić. Niemniej, przenosząc tą dyskusję na mniej grząski grunt, jak sobie wyobrażasz np. członkostwo w Partii Kobiet, której naczelnym hasłem jest feministyczne wyzwolenie, jeśli dajmy na to, wg Twoich przekonań kobiety powinny realizować się w kuchni? Nie widzisz tu sprzeczności? Nikt Ciebie nie ogranicza - to Ty sama ograniczasz swoje możliwości, dokonując wolnego wyboru, w co wierzysz i co uznajesz za słuszne.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Poza tym, wracając do tego co napisała Dorota, nie wskazała ona nigdzie, że "jedyną słuszną" jest wiara katolicka. Natomiast, wskazała na konieczność zachowania konsekwencji: jeśli chcę się mienić katolikiem, to muszę postępować jak katolik. Jeśli będę chciała mienić się buddystką, dostosuję się do reguł buddyzmu. Jeśli zacznę mieszać coś z tego, coś z tamtego, to być może będę prowadzić żywot człowieka poczciwego, ale nie katolika, buddysty, hinduisty czy kogo jeszcze.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
pani_wonka rozmawialam z Dorota pod wykresem i odwołałam się do jej stwierdzenia iz "jedynie w wierze chrzescijanskiej/KK jest pełnia zjednoczenia z Bogiem." Dorotko popraw mnie jesli cos zle zinterpretowalam albo zacytowałam. apropo homoseksualizmu, tak mnie uczono na naukach do bierzmowania. bardzo mnie pamietam to zbulwersowalo, do tego stopnia ze o malo co nie przystapilabym do tego sakramentu.
No cóż, mogę komentować jedynie to, co jest na tym forum. Nie znam wszystkich wypowiedzi wszystkich użytkowników.
Nie mogę również odpowiadać za wypowiedzi jakichś pojedynczych osób związanych z kościołem, które - jeśli faktycznie miały miejsce - uważam za niedorzeczne. Uważam też po raz wtóry za nadużycie z Twojej strony, że takie ekstrema utożsamiasz z treścią nauki kościoła katolickiego i czynisz z tego argument przeciwko tej nauce.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
pani wonko, to zostalo powiedziane przez osobe podobno bardzo kompetentna animatorke na kursie przygotowujacym do bierzmowania, skad mam wiedziec ze to nie jest prawda, skoro inne osoby(zakonnicy) na wyjezdzie franciszkanskim z taize, mowily mi to samo tylko w inny sposob? ciezko mi w pelni akceptowac reguly wiary ktora glosi milosc i tolerancje a takie slowa sa przez nia gloszone. dlatego wlasnie napisalam ze kosciol to instytucja i sa w niej tylko ludzie, i ludzie interpretuja. nie spotkalam sie z inna jeszcze interpretacja. wiec skoro wiele autorytetow KK tak sie wypowiadalo to jak moglabym te slowa w ogole podwazac? nie jestem ekspertem. i ja nie uwazam tego iz to pisze za naduzycie. przez cale moje zycie mi to uswiadamiano, wiec skad mam wiedziec co jest prawda a co fikcja, jesli mialas madrzejszych nauczycieli to wspaniale. jesli uczono mnie ze to prawda i czesc tej wiary to po prostu logicznie myslac nie potrafilam przyjac tej wiary na slepo i zaczelam poszukiwac.
vicky - powiem tak - KRK napewno nie potepia homoseksualistów ale też napewno nie uznaje tego zjawiska za naturalne i zgodne z tym co glosi nowy i stary testament - spotkałam się ze stanowiskiem iż są to osoby chore z zaburzoną seksualnością i istnieją ośrodki katolickie które zajmują się terapią tych zaburzeń.
z tym stanowiskiem rowniez sie spotkalam. jednak wg medycyny nie zawsze są to zaburzenia, czasami po prostu te "zaburzenia" to zmiany genetyczne jeszcze w czasie zycia płodu. i nie powinno sie ich leczyć ale nauczyc tolerowac, bo nie szkodzą innym, uwazam ze pref. seksualne czlowieka dot.plci to jednak jego prywatna sprawa.
a widzisz thats the point - religie generalnie ingerują i w prywatną sferę twego życia - a jak? Dając wskazówki jak żyć dobrze i w zgodzie z nauką tych że religii
Lily sorki ale jesli ktos genetycznie ma uwarunkowane preferencje seksualne to sorki ale ja ma sobie "terapią" pomoc?? to tak jak transseksualisci, cos im sie w tym etapie zycia plodowego z plcia miesza i maja cialo np.kobiety a dusze, mysli rozum i preferncje faceta i co maja sie nawrocic i cale zycie cierpiec bo cialo maja kobiece? sadze iz sa pewne sprawy ktorych nie da sie ubrac w sztywne ramy zasad. bardzo delikatne.
Transseksualizm to osobna sprawa - aktualnie co do homoseksualizmu to nawet w medycynie zdania są podzielone - a ramy są i będą ale się zmieniają - patrz ostatnie zmiany co do dusz dzieci nienarodzonych - Benedykt XVI zmienił zapisy co do losu tych dusz
no wlasnie. a dzis pietnowane jest to co za 5-10-50lat bedzie normą. dlatego wole polegac na rozmowie z Bogiem osobistej niz na zaleceniach instytucji.
ta instytucja palily kobiety na stosach, spalily joanne darc za to ze jako kobieta poprowadzila mezczyzn. palili ludzi za nieprawomyslnosc, na sile nawracali plemiona "poganskie" ogniem i mieczem... dopiero wielki czlowiek papiez JPII za to przepraszal... i dlatego tak wierze w Boga,ale mam duzy dystans do kosciola jako instytucji, i do przykazan koscielnych. szanuje jednak wybory innych, jesli im sluza, i byloby mi niezmiernie milo gdyby ktos i mnie probowal zrozumiec, zamiast pisac mi o naduzyciach
Vicky - za przykrywką religijną ludzie zawsze dopuszczali się zbrodni - osobiście uważam że to żaden argument przeciw KRK nie w tych okolicznościach - poprostu takie były wtedy realia polityczno-społeczne. Kasa kasa i jeszcze raz kasa- popatrz nawet jak Polska miała już od dawna chrzest to krzyżacy nas "nawracali" tak jak to piszesz "ogniem i mieczem"