Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    • CommentAuthorHajduczek
    • CommentTimeAug 21st 2006 zmieniony
     permalink
    Jak podchodzicie do tej kwestii dziewczyny? Ja miałam oba porody rodzinne i szczerze polecam. Dla mnie to była rewelacja pod względem psychicznym :):)
  1.  permalink
    Ja tez mialam meza przy boku.Przynajmniej mialam do kogo gebe otworzyc.Na serio bardzo mi pomagal.Wspieral mnie jak tylko umial.
    --
    • CommentAuthorHajduczek
    • CommentTimeAug 21st 2006
     permalink
    mi bardzo pomógł przy pierwszym porodzie w szczególności jak mi masował krzyż przy drugim już Jego poświęcenie w masowaniu nie dawało aż tak dobrych rezultatów ale i tak cieszę się że był przy mnie i mnie wspierał
  2.  permalink
    Wiesz ja mialam znieczulenie zewnatrzoponowe wiec bolu jako takiego nie mialam.Jednak nosil mi kroplowki jak chodzila.Podal wode . Ogolnie byl przydatny.
    --
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 22nd 2006
     permalink
    My bardzo chcieliśmy mieć poród rodzinny i ja mówię, że i tak mieliśmy, chociaż skończyło się cesarką.
    T. był przy mnie póki nie zabrali mnie na salę operacyjną i to jego słowa pamiętam jako pierwsze, które usłyszałam po przebudzeniu: Mamy córcię - najpiękniejsze słowa w moim życiu :wink:
    • CommentAuthorHajduczek
    • CommentTimeAug 22nd 2006
     permalink
    :wink::flowers: i te chwile właśnie zapamiętuje się na całe życie
    •  
      CommentAuthornotes_
    • CommentTimeAug 22nd 2006
     permalink
    Ja wolałabym, żeby mój M był przy mnie przed i zaraz po porodzie,ale w trakcie to niee
    •  
      CommentAuthorvala
    • CommentTimeAug 22nd 2006 zmieniony
     permalink
    U mnie dwa porody i przy obu był mąż.
    Bardzo to sobie chwalę - choć w sumie nic nie robił (pępowiny nie przecinał bo się bał).
    Wystarczyło mi tylko, że ze mną był.
    Przy skurczach partych stał koło mojej głowy i sama jego obecność dodawała mi otuchy :D

    Wg mnie jeśli rodzić - to tylko z mężem.

    I dużą otuchą dla mnie było to, że gdy mnie zszywali - on był przy naszych chłopcach.
    Bo miałam ochtę wstać z tego łóżka porodowego i lecieć za dzieckiem, ale mnie przystopowali - za to dzielnie wyręczył mnie w tym mąż i zdał relację co maluszkom robiono itp.
    Przy pierwszym porodzie miałam schizy czy łożysko urodziło się całe - bałam się łyżeczkowania.
    Więc on zerknał, kazał lekarce sprawdzić 3 razy i wtedy byłam już spokojna.
    Przy drugim porodzie nieproszony - prosił lekarza o powtórne sprawdzenie - czy aby na pewno łożysko całe.
    :bigsmile:
    No i ogólnie jestem wdzięczna losowi za to, że mam takiego męża, że sam chciał być przy porodach.
    Boję się szpitali i jego obecnośc tam powodowała, ze nie czułam się taka samotna.
    choć na drugi poród dojechał w ostatniej chwili :D
    Dzwoniłam po niego o 8:00 rano, ze jednak dziś rodzę. dojechał na 8:40 a po 9:00 Krzyś był na świecie.
    Leżałam na patologii i umówiliśmy się, że będę po niego dzwonić jak już :D
    I w nocy ok. 1:00 był fałszywy alarm, dzwoniłam do niego, że chyba rodzę, ale zadzwonię jak już będę pewna (bo musiał skombinować w środku nocy dziadków do opieki nad Kubą). Ale zasnełam na łózku porodowym i odesłali mnie spowrotem na patologie.
    Wiec jak zadzwonilam do niego kolejnego dnia rano - to zartowal zebym sie zastanowila czy napewno rodze - bo on z pracy urwac sie musi :)
    No ale to już nie był fałszywy alarm :)
    • CommentAuthorHajduczek
    • CommentTimeAug 22nd 2006
     permalink
    :) to cudowne mieć tak wspaniałych facetów przy sobie i na dodatek to nasi mężowie :swingin:
    •  
      CommentAuthorngL
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    Ja bym chciała, by mój Połówek był w trakcie porodu ale bidulek słabnie na sam widok krwi, więc absolutnie nie będę go do tego namawiać. Wolę, żeby cała rodzina była szczęścliwa i wspominała ten dzień jako jeden z najpiękniejszych a nie jako koszmar ;)
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    ngL ale przecież wcale nie musi oglądać krwi. Poród trochę trwa zanim dojdzie do "krwawych momentów", na które może wyjść z sali.
    Mój T. też niby wrażliwy na te sprawy, ale jak zdecydowaliśmy się na dzidzię od razu powiedział, że będzie ze mną rodził (ja sobie nie wyobrażałam, żeby mogło być inaczej). I z każdym dniem ciąży był pewniejszy decyzji. Chodziliśmy razem na wszystkie wizyt i do szkoły rodzenia. Niestety w trakcie porodu lekarze musieli szybko podjąć decyzję o cc, ale i tak był przy mnie do momentu zabrania mnie na salę operacyjną i potem jak mnie zszywali i wybudzali był już przy Niuni. Właściwie to nawet słyszał co się działo na sali operacyjnej. Mówi, że słyszał jak lekarka po wyjęciu Niuni stwierdziła: "jaka ona śliczna" - tak się dowiedział, że mamy córcię :bigsmile:
    •  
      CommentAuthorngL
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    No mój od razu powiedział, że chyba nie chciałby patrzeć jak rodzę :(
    Ponadto naczytałam się trochę o wyznaniach mężczyzn z przebiegu porodu - od tej negatywnej strony. Za wszelką cenę starałabym się uniknąć nieprzyjemnych sytuacji psychicznych u mojego Mężczyzny. No nic... do zaciążenia i samego porodu jeszcze jest trochę czasu, zobaczymy, może coś się zmieni ;) A może tuż przed samym porodem, nigdy nie wiadomo :)
    Super, że masz tak fajne wspomnienia :bigsmile:
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 23rd 2006 zmieniony
     permalink
    ngL według mnie te negatywne wspomnienia mężczyzn to mit. Znam wielu mężczyzn, którzy uczestniczyli w porodzie swoich dzieci. Właściwie wszyscy dzieciaci w moim otoczeniu byli przy narodzinach swoich dzieci i wszyscy wspominają to wspaniale. A ci, którzy nie brali udziału przy narodzinach pierwszego i byli przy narodzinach drugiego (jak np. znajomy, który ma 16 letniego syna- wiadomo tedy nie było na to szans, oraz 4 letnią córę) mówią, że żałują, że nie byli przy pierwszym porodzie.
    Ale oczywiście nie można robić niczego na siłę.
    • CommentAuthorHajduczek
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    ngL przedewszystkim świadome podejście do porodu Twoje i Twojego Małżonka :), chyba nikt nie przepada za widokiem kiedy najblizsza osoba "cierpi" i nie może Jej za bardzo pomóc. Szanuje kazdy wybór rodzinne czy osobne porody, bo to indywidualna sprawa, jednakże takie przeżycie wspólnego porodu jeszcze bardziej cementują i wzmacniają więzi :):) a tym samym i jeszcze większy szacunek :bigsmile:
    •  
      CommentAuthorngL
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    Trochę byłoby mi przykro, gdyby B. nie chciał uczestniczyć, bo dla mnie to kwestia bardzo rodzinna ale zmuszać nie zamierzam... jednak idąc za Waszym pozytywnym myśleniem będę mocno wierzyć, że jeszcze mu się odmieni jak posłucha bicia dwóch serc i poczuje kopniaka w ucho w trakcie nasłuchiwania brzuszkowych odgłosów :D
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    ngL będe za to mocno trzymała kciuki :bigsmile:
    •  
      CommentAuthorewela_
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    A ja sie dzisiaj zapytam mojego co on na to heheheh;))))....Chociaz on udaje twardziela,a wcale taki nie jest..:) jak dojdzie co do czego to na pewno mu się zemdli heheheh....Tacy delikatni Ci małżczyźni;)))):wink:

    P.S. Tez duzo naczytałam sie o negatywnych stronach rodzenia przy mężu, nie chcialabym np.,żebym potem stała się w ogóle nie atrakcyjna dla niego, bo o takich przypadkach czytałam;/, czy coś w tym stylu...ale osobiscie wiem,ze jak Bozia kiedyś da to chciałabym aby był przy mnie, poprostu nie wyobrażam sobie,zeby było inaczej...:-)
    •  
      CommentAuthormagdalenkakol
    • CommentTimeAug 23rd 2006 zmieniony
     permalink
    Ja wiem jedno trzeba miec zauafnie do swojego meza. Jezeli nie chce nic na sile. Moj chcial i byl. slobo mu sie zrobilo jak lekarz ogladal lozysko. Jednak wytrzymal to . Byl sam z siebie dumny ze nie zemdlal.Podziwial tez to ile kobieta musi wycierpiec. Chyba bardziej rozumie mnie jak odczuwam jakis bol zwiazny np z @.
    --
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    Moje osobiste, bardzo subiektywne zdanie :wink:, na ten temat jest takie, że jeżeli mężczyzna w ogóle może myśleć o tym, że potem kobieta będzie dla niego nieatrakcyjna i takie tam, to nie wart jest by mu dzieci rodzić. No, ale to moje zdanie. Mnie nigdy do głowy nie przyszło, żeby T. mógł tak pomyśleć. Tak jak hajduczek napisała wspólny poród jest czymś, co cementuje związek, ale ten związek już wcześniej musi być silny.
    • CommentAuthorHajduczek
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    :) a tak poza tym przecież to nie mąż odbiera dziecko tylko lekarz. Mąż wtedy jest przy nas tzn. przy głowie i wcale nie musi spoglądać na to co się dzieje od strony rodzącej :wink:
    •  
      CommentAuthorewela_
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    Tak PAULA zgadzam sie w 100% z tym co napisałaś...ale naoglądałam sie programów i czytałam tyle o tym,ze większość facetów własnie sie tak wypowiadało i,ze żałują...To zależy od mężczyzny.....od jego nastawienia itp....
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    hajduczek napisal:
    :) a tak poza tym przecież to nie mąż odbiera dziecko tylko lekarz. Mąż wtedy jest przy nas tzn. przy głowie i wcale nie musi spoglądać na to co się dzieje od strony rodzącej

    No dokładnie. I dlatego to całe gadanie, że zasłabnie czy też będzie miał potem opory to jak dla mnie wygodnictwo facetów. Nie chce im się trochę wysilić. Bo dla mężczyzny, szczególnie tego, który mocno kocha, poród to także ciężkie przeżycie. Musi mieć siłę wspierać ukochaną kobietę.
    •  
      CommentAuthorngL
    • CommentTimeAug 23rd 2006 zmieniony
     permalink
    Myślę, że to nie wygodnictwo ale niewiedza. Facetom wydaje się, że krew tryska na boki, że wszystko jest odsonięte, że będzie widział przecinaną skórę itd.
    Poza tym bądźmy realistkami - zdarzają się ciężkie porody, kiedy faktycznie krew może wręcz tryskać. W tym wypadku lekarze musięliby porzucić mnie a ratować B. :D
    • CommentAuthorHajduczek
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    dokładnie a to bardzo ważne dla kobiety !!!!!! wsparcie ukochanego, szczególnie jak jest 1 poród :smile:
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 23rd 2006 zmieniony
     permalink
    ewela może tendencyjne programy oglądałaś :wink:
    jak wspominałam wśród moich znajomych sami zadowoleni "współrodzący" tatusiowi, a tatusiów w moim otoczeniu sporo - pracuję w branży, w której przewagę mają mężczyźni (chociaż ostatnio i to się zmienia ;)).
    •  
      CommentAuthorzuza
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    Mój by tego nie wytrzymał , nie namawiałam go żeby był przy pierwszym porodzie i nie bedę do tego namawiała przy drugim. Wiem że porody rodzinne są teraz w modzie, ale to powinna być świadoma decyzja ojca a nie naciski ze strony matki że ma być. Gdy rodziłam mój był tak blady i przestraszony że to ja musiałam go podtrzymywać na duchu :bigsmile:, w sumie wystarczyło mi że jest za drzwiami, w każdej chwili mogłam go zawołać. Nie chciałam żeby patrzył jak cierpię ( oj wycierpiałam się niemało ) bo zamast skupić się na porodzie musiałabym jego cucić, ale to zależy już od psychiki. Jak widział kobiety rodzące w telewizji zaraz nogi mu się robiły jak z waty a co dopiero gdyby był przy tym i wcale nie mam mu tego za złe. Nic na siłę. :smile:
    --
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    zuza na pewno nic na siłę. Jednak ja bym nie odpuściła. Nie wyobrażam sobie, żeby przy mnie nie było T. Właściwie to na dzidzię zdecydowaliśmy się dopiero, gdy ja dojrzałam do macierzyństwa, a T. do ojcostwa, czyli w moim rozumieniu także do wspólnego porodu. Cóż pod tym względem jestem dla mojego T. bezwzględna ;). Wychodzę z założenia razem poczęliśmy-razem rodzimy-razem wychowujemy. Ja też bym chętnie zrezygnowała z udziału w porodzie, no ale się nie da ;).
    •  
      CommentAuthormagdalenkakol
    • CommentTimeAug 23rd 2006 zmieniony
     permalink
    Paula :Ja też bym chętnie zrezygnowała z udziału w porodzie, no ale się nie da ;).
    oj fajnie by bylo. Ja jak bede (mam nadzieje ze doczekam tego) drugi raz rodzila to nie wiem czy moj M bedzie A to z tego powodu ze pracuje w delegacji. Bardzo bym chciala go miec przy sobie no ale. Moze moja psychika znowu zadziala i bedzie mi sie chcialo rodzic jak on bedzi. Tak mialam poprzednio powiedzialm ze bede rodzila u tego lekarza co mnie prowadzi i rodzilam Mimo ze byl raz w tyg. w szpitalu na dyzurze.:wink:
    --
    •  
      CommentAuthorjem
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    Dziewczyny, a nie bałyście się, że przestaniecie byc dla męża seksowne i atrakcyjne?
    Nie chcę, żeby mój mężczyzna widział wew mnie tylko matkę, ale też kobietę.
  3.  permalink
    Nie wiesz co w ogole sie tego nie balam. Powiem ze ja idac do szpitala wolalam byc ogolona zeby w razie czego nie musialmy mnie golic polozne.I on to robil. Mysle ze on byl tak tym wszyskim przejety ze nawet nie widzil tego jak ja wygladam.On Przezywal ten porod. Pozniej patrzyl na mnie i corcie jak w obrazek. Zachecal znojomych kolegow aby rowniez brali udzial w porodzie.
    --
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    magdalenkakol i tak powinno być, i tak jest też u mnie :bigsmile:.
    My z T. jesteśmy ze sobą od ponad 9 lat, niedługo będziemy obchodzić 6 rocznicę ślubu i stwierdzam, że nasza miłość nabrała nowej niesamowitej jakości po tym jak na świecie pojawiła się nasza córka.
  4.  permalink
    Paula ja ze swoim mezem jestm juz 10 lat po slubie 8. Powiem Ci ze ja go kocham coraz bardziej. Dla niego nie wazne jest ze przytylam .Wie ze mam problemy z hormonami i to ma taki wplywa dla niego liczy sie to ze jestem , ma z kim porozmnawiac do kogo sie przytulic i moze liczyc na pomoc. Nie liczy sie to jak wygladam. Pewnie ze ja staram sie wygladac jak najlepiej ale ... roznie z tym bywa.
    --
    •  
      CommentAuthorPaula
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    Cóż magdalenkakol ja bym nie odważyła się powiedzieć, że dla mojego T. nie liczy się jak wyglądam ;)
    Generalnie to chyba bardzo się liczy, ale on kocha wszystkie moje wady, a raczej ich nie dostrzega (chyba ja raczej ja je widzę).
    Faktem jest, że ja przez te nasz 9 lat prawie się nie zmieniłam, no tyle, że mam bliznę po cc, a i biuścik teraz trochę mniejszy ;) (bo hormonów nie biorę).
    Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że nasi mężulkowie nas kochają nie tylko za to jak wyglądamy, ale jakie jesteśmy :bigsmile:
  5.  permalink
    Paula ja sie bardzo zmienilam. Przede wszytskim przytylam i to sporo.bo prawie 15 kg.(jednak nie wygladam na potwora-tylkoz nr36 przeszlam na 42) No ma to swoje plusy moje piersi tez ptrzytyly.:bigsmile:. Na poczatku bardzo sie tym martwilam teraz wiem ze nie mialam czym. a Blizne tez mam na piersi po nacieciu jednak jast tak mala ze moj M nie zauwaza.
    --
    • CommentAuthorHajduczek
    • CommentTimeAug 23rd 2006
     permalink
    myślę że nasi mężowie kochają nas takimi jakie jesteśmy a jeśli trochę się nam przytyje i to nie z przyczyn od nas bezpośrednio zaleznych to cóż... w końcu oni także mężnieja :):) i się zmieniają.
    Ja także nie obawiałam się że przestanę być seksowna dla męża. On to bardzo mężnie przeżył i przetrwał, ale fakt sam tego chciał i nawet nie było dyskusji :wink:.
    Natomiast jak zobaczyłam film porodowy na szkole rodzenia to samej mi się słabo zrobiło i się przeraziłam. Zrzedła mi mina. Całe szczęście do pierwszego porodu miałam wtedy jeszcze 2 miesiące i zdążyłam odzyskać spokój i swoje dobre podejście do niego. Przy porodzie myślałam nie o sobie ale o maleństwie które pchało się na świat, że to jemu jest najciężej a nie mi .
    •  
      CommentAuthorAnia
    • CommentTimeAug 29th 2006
     permalink
    Na razie to dla mnie wizja dość odległa, ale TAK, chciałabym, aby mój mąż był przy tym. Razem dziecko się "robi", razem rodzi, razem wychowuje. Rozmawialiśmy o tym i wiem, że mąż chciałby być przy narodzinach naszego dziecka. Jeśli na sali okazałoby się, że nie daje rady, to nie gniewałabym się, jakby wyszedł, bo nie dał rady, ale pogniewałabym się na faceta, który w ogóle słyszeć o tym nie chce. Dla mnie to pójście na łatwiznę. Przyjemna "robota" tak, stres porodu nie. :devil:
    •  
      CommentAuthormala_mi
    • CommentTimeAug 29th 2006
     permalink
    Mój mąż i ja też planujemy rodzić razem. Co z tych planów wyjdzie w rzeczywistości-nie wiemy. Ale jeśli tylko nie będzie niespodzianek i nikt nie wykluczy porodu naturalnego (różnie w życiu bywa w końcu), to będziemy rodzić razem.
    Choć znam przypadki gdzie kobieta rodziła przez cc i była znieczulana od połowy ciała, a nie w znieczuleniu ogólnym i mąż będąc za parawanem mógł być przy żonie i trzymać ją za rękę. Wtedy razem mogli usłyszeć pierwszy krzyk swojego maluszka.
    •  
      CommentAuthorjem
    • CommentTimeAug 13th 2007 zmieniony
     permalink
    Poród rodzinny mnie trochę rozczarował. W sumie chciałam żeby mąż był ze mną przede wszsytkim w 1 fazie porodu a to okazało się niemozliwe. Z izby przyjęć trafiłam na wieoloosobową salę przedporodową a mąż został odesłany do domu; mógł przyjechac dopiero jak juz byłam na porodówce - i oczywiście na tym "cudownym" fotelu porodowy a wtedy to już mi było wszystko jedno a on nie mógł mi bardzo pomóc. Ta przyjemność kosztowała nas 100 zł., w sumie niewiele ale nie wiem czy warto. Dodam jeszcze, że leżąc tam zauważyłam drzwi: sala porodów rodzinnych, gdzie dotarłam dopiero po porodzie, a tam piłka, worek itp. - tylko po co ta sala, jak nikt z niej nie korzysta ...

    A co do wrażeń męża z porodu to był przerażony i niby byłam zakryta taką niebieską płachtą ale podobno wszystko było widać w szybie. Mówi, że nie chciałby tego powtórzyć - chyba, że ja bym tego bardzo chciała.
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeAug 13th 2007 zmieniony
     permalink
    ja pierwsze dziecko rodzilam z mezem i obydwoje bylismy bardzo zadowoleni. Ja mialam pomoc i wsparcie a M twierdzi ze to byly najpiekniejsze minuty jego zycia gdy zobaczyl nasza corcie. To ja bylam osoba ktora sceptycznie podchodzila do porodu rodzinnego ale on mnie przekonal ze przeciez nie kochamy sie tylko piekni mlodzi i odszykowani ale w kazdej sytuacji. Byl ze mna od pierwszej do ostatniej minuty. Masowal plecy, trzymal nerke jak wymiotowalam a w koncu przecial pepowine. Nigdy nie zapomne lez w jego oczach jak zobaczyl mala ani tego w jaki sposob powiedzial ze mnie kocha. Niby czlowiek slyszy to czesto ale wtedy brzmialo to zupelnie inaczej. Moj maz nalezy do ciekawych swiata wiec sie spodziewalam ze nie bedzie mial oporow w ogladaniu porodu i sie nie mylilam widzial jak sie rodzila glowka i pozniej jak juz bylismy na sali mi to opowiadal. dla mnie bylo to hmmm niesmaczne i denerwujace ale on byl zachwycony wlasnie cudem narodzin. Sadzilam ze cos sie zmieni ale ku mojemu zaskoczeniu maz okazal mi tyle akceptacji ze w koncu sama jakos nabralam pewnosci siebie!!
    Gdyby nie to ze maly mial wade teraz z pewnoscia ponownie rodzilibysmy wspolnie. Mielismy nadzieje ze bedzie mogl byc i przy cesarce ale ze wzgledu na bezpieczenstwo Krzysia i koniecznosc zachowania super sterylnych warunkow nie mogl byc ze mna i trzymac mnie za reke. czekal na mnie pod sala operacyjna i jak mnie wywiezli na sale ponarkozowa to ponownie z tym wspanialym blyskiem w oku powiedzial ze kocha...
    jak to teraz tak wspominam to az mi sie lzy kreca. takie wspolne przezycia bardzo umacniaja, nie zauwazylam zadnej niecheci a wrecz odwrotnie. Nie jestem tylko matka jego dzieci ale w dalszym ciagu zona, kochanka i jego NAJ Ania :)
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeAug 13th 2007 zmieniony
     permalink
    Skorpionko po prostu napisalam prawde... wiele nam przez te 6lat malzenstwa przyszlo przejsc i takie przelomowe momenty ja narodziny naszych dzieci byly dla nas bardzo wazne i zblizyly nas do siebie bardzo mimo ze nie sadzilam ze jeszcze mozna byc blizej :) i jeszcze cos, mimo ze przytylam od czasow kiedy sie poznalismy, mimo ze mam oponke ktorej kiedys nie mialam o paru siwch wlosach nie wspominajac to i tak wiem ze dla mojego meza jestem najsexowniejsza i ta najwazniejsza kobieta na ziemi.
  6.  permalink
    to wszystko bardzo piękne co piszecie o tych rodzinnych porodach...ale nadal twierdze i zapewne juz tak zostanie ze chce rodzić sama...dam rade!

    ubranka dzieciece
    --
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeSep 24th 2007
     permalink
    •  
      CommentAuthorkfiatuszek
    • CommentTimeSep 24th 2007
     permalink
    pierwszy raz widze ten temat :)) chyba go przeoczylam :))a tez mam cos do powiedzenia :)) Ja nie wyobrazam sobie ze moglabym rodzic bez meza .Od samego poczatku wiedzielismy ze bedziemy razem :) i bardzo sie ciesze ze by wtedy ze mna :) pomog mi nie tyle fizycznie co psychicznie :) to bylo moje pierwsze dziecie i nie bardzo wiedzialam co mnie czeka a pozatym nawet nie osoilam sie z ta mysla ze to juz bo to bylo miesiac wczesniej :) mąz by ze mna praktycznie przez caly czas tylko podczas badania bylam sama :) trzymalam go za reke wtedy kiedy bolalo moglam go sciskac a to juz mi bardzo pomagalo :) mowil do mnie dopingowal mnie a gdy brakowalo mi juz sil powtarzal "Kocham Cie " ... A gdy juz nasze malenstwo bylo na swiecie to plakal i tulil mnie :) to bylo cudowne :) do teraz mam gesia skorke na mysl o tych wydarzeniach :)

    a co samych widokow to choc dzialy sie ze mna cuda niewidy .. krew (stracilam 400 ml) zadnej zaslonki wszystko na zywca .. widzial jak nasz synus wychodzi na swiat ale to nic miedzy nami nie zmienilo :) moze i nawet poprawilo .. teraz jakby to co bylo tylko moja swera kobieca intymna teraz takze nalezy do niego :)

    Polecam porod rodzinny :) to zbliza :)
    --
    • CommentAuthorLipenka
    • CommentTimeOct 24th 2007 zmieniony
     permalink
    :bigsmile:
    pierwszy poród 01.12.1994r., akcja zaczęła się o 6-sej rano, o 8:30 urodziłam. Mąż dzień wcześniej był w szpitalu, w którym leżałam z powodu kolek nerkowych. Miałam pierwsze, bardzo lekkie skórcze. Jak tylko powiedziałam mężowi, że chyba niedługo urodzę, bo czuję to zbladł tak, że położna poprosiła go, żeby spokojnie wrócił do domu. Miałyśmy ubaw.
    :bigsmile:
    drugi poród: noc z 3 na 4 września 1999r., 3:30 obudziło mnie silne parcie na pęcherz moczowy, idąc do łazienki rozebrałam się do naga (miałam jakiś wewnętrzny przymus),zrobiłam siusiu. Wróciłam do łóżka, położyłam się, już miałam zasnąć gdy poczułam charakterystyczne "udzerzenie, pociągnięcie w dół". Mówię: Maciej, proszę zadzwoń do szpitala po karetkę, bo nie zdążymy chyba spokojnie dojechać. Wystrzelił z łóżka tak gwałtownie, że trzasnął ciałem o ścianę z boku łóżka. Już wiedziałam, że trzeba go będzie chyba jakoś "uspokoić". Do szpitala ledwo dojechaliśmy, główka była już w drogach rodnych. Po było już o 4:30 rano. Mąż wjechał ze mną na salę, ale jak tylko zaczęłam konkretnie rodzić - zwiał, za co była mu wdzięcznapołożna. Był podobno przerażony i sinoszary.
    :bigsmile:
    trzeci poród: 29.08.2001r., 17:30 wizyta u dentysty, 18:00 w domciu przy komputerze coś działałam. Poczułam, że główka wpada w kanał rodny. Skurcze znośne, ale częste. Mówię, kochanie - szpital. Standardowo przerażenie. Mąż latał po całym mieszkaniu (jeszcze nie mieliśmy zbudowanego domu, więc się chłop poobiał mocno). Ja spokojnie acz z przerwami na skórcze wzięłam torbę z wyprawką, przybory toaletowe, bieliznę i wszystko co w szpitalu niezbędne. Mąż nadal biegał. Spokojnie wzięłam kluczyk od saochodu i mówię: "idziemy, mam prowadzić? czy dasz radę nas dowieźć?" Dał radę. Wjechaliśmy na porodówkę z pełnymi skórczami. Mąż dzielnie siedział przy mnie. Niestety, przy rodzeniu główki zbladł i wyleciał jak strzała z sali. 18:55 było po wszystkim.

    Oto moje porody rodzinne. Mąż nie jest w stanie przeżyć porodu, mówi, że to go przeraża. Dlatego nigdy nie nalegałam na to, by był:wink::bigsmile::bigsmile::bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeOct 24th 2007
     permalink
    o matko po tych porodach to Twój mąż cały w siniakach musiał byc :bigsmile:
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeOct 24th 2007
     permalink
    Lipenka swietna relacja z porodow :) szybko sie uwijalas widac a Twoj maz mimo ze wiedzial ze ty express jestes to i tak niezle zamotany ;) no ale kochana nic nie stoi na przeszkodzie zeby jeszcze raz go sprawdzic i zobaczyc czy teraz sie nie zmobilizuje, moze z wiekiem rodzi sie wytrwalosc, patrz za kazdym razem byl dluzej to moze w koncu dotrwa do chwili narodzin hihihi
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeOct 24th 2007
     permalink
    Lipenka, nie wiem, czy dobrze kojarzę, że Ty mówiłaś, że kolejne dziecko chciałabyś rodzić w domu? Myślisz, że Twój mąż to przetrzyma? To na razie Twój plan, czy rozmawialiście o tym i on się zgadza na taką wersję wydarzeń:smile:?

    Poza tym, polecam Ci topic o porodach domowych, jaki założyłam tu na forum:cool:
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorIrjanka
    • CommentTimeOct 24th 2007
     permalink
    Nie wiem dlaczego, ale czuję, że nie chciałabym, żeby Mój był ze mną. Całkowicie rozumiem osoby, które tego potrzebują, ale ja generalnie kiedy "coś mnie boli" (w sensie fizycznym i psychicznym) to chcę być sama. Z resztą nie wierzę w kompetencje mojego chłopa odnośnie ginekologii i położnictwa ;). Poza tym chyba tak zostałam wychowana, że tego typu rzeczy intymne wydają mi się... nie dla mężczyzn? Jestem bardzo daleka od "równouprawnienia" i jakoś nie wyobrażam, żeby rozmawiać z moim chłopem o rzeczach typu problemy ginekologiczne, laktacyjne czy kwestia porodu.
    Ok, może to nie jest do końca normalne i wydaje mi się, że mój chłop może mieć o to żal do mnie (jest wyjątkowo opiekuńczy i wspierający).
    Mam poważną porodo- i ciążofobię (tzn. generalnie mam tendencje do wyolbrzymiania swoich "problemów" zdrowotnych i lekkiego histeryzowania, oczywiście "w duszy") i może też dlatego się boję. Porodo- i ciążofobię w sensie nie samej niechęci do ciąży, ale przerażenia wszelkimi jej "objawami" - myślę, że zadręczę siebie, rodziców, chłopa i lekarzy jeśli zaciążę. Wiem, że nie jest tak, że zawsze jesteśmy piękni i zrobieni na bóstwo, ale jakoś wydaje mi się, że oglądanie mnie przy porodzie nie jest dla faceta do czegokolwiek potrzebne. Wolałabym wiedzeć, że jest "za drzwiami" i będzie ze mną jak już będzie po.
    -- Irja
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeOct 25th 2007
     permalink
    Irja jesli masz opiekunczego slubnego to mysle ze i w trakcie by sie przydal, chociazby zeby ci zwilzyc usta czy pomasowac plecy... bardzo wtedy pomaga glupie potrzymania za reke nawet... zreszta jak zajdziesz w ciaze to sama zobaczysz ze nie taki diabel straszny i moze sie jeszcze przekonasz do pomyslu wspolnego przyjecia na swiat malucha.
  7.  permalink
    Lipenka fajne historie porodowe...bo nie ma tam nic co mnie przeraza....mój M jest spokojny i opanowany ale tez nie wiem czy nie wyjdzie przez zamkniete drzwi jak powiem mu ze trzeba mnie zawieżć.:))

    ubranka dzieciece
    free glitter text and family website at FamilyLobby.com
    ślub, wesele
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.