dziewczyny.., nie nakręcajcie sie tak tą temp.37,0 C . Ja tylko przez chwile miałam 37 potem zaczeło spadać i podejrzewam ze gdybym teraz mierzyła dalej to pewnie bym miała ok 36,7-8 C.
goska22 przestań już mierzyć... (tzn wiem ze nie przestaniez ;) ) Ja też mierzyłam co chwile zanim zrobilam test. W ciągu dnia ledwo sięgała 37,1C , czasem nawet była nizsza niz rano. Byłam pewna ze nie jestem w ciąży, nawet z testem sie nie spieszylam bo wolałam dostac @ niz kolejny raz sie rozczarowac... A tu taki psikus ;)
Mój M panikuje, mówi, że mam stan podgorączkowy... Tłumaczyłam mu, że mogę być w ciąży i wtedy ma się podwyższoną temperaturę, ale on pewnie uwierzy w moje słowa dopiero na porodówce...
Pamiętam jak przeczuwając że jestem w ciąży bałam się zrobić test.. Jak już nadszedł TEN dzień..wstałam rano i tylko trochę chciało mi się sikać..ale się wstrzymywałam.. Nie wiem czy wynikało to z tego, że nie chciałam stracić ten nadziei (bo fajnie było 'przeczuwać' ciążę)..czy co..ale test zrobiłam dopiero ok 11 (wstałam o 9.00 ;p). Nic nie zobaczyłam, wiec uznałam że to negatyw. Weszłam po prysznic i ciągle czułam nieodpartą chęć spojrzenia na test (położyłam go tak,że nie było nic widać z kabiny prysznicowej ;p). Wyszłam, osuszyłam sie i spojrzałam.. i zobaczyłam ciemniejsze pole obok drugiej kreski..uznałam że pewnie plastik był pobrudzony w okienku..wiec wzięłam go pod swiatło i zaczęłam wycierać..i wtedy zdałam sobie sprawę,że to nie był brud..tylko delikatna kreseczka.. W jednej sekundzie krew zaczęła krążyć w moim ciele z 1000 przyspieszeniem..oddech stał się cięższy a ręce zaczęły mi drżeć ;) Pobiegłam do śpiącego męża..z pytaniem w głosie "widzisz to co ja? widzisz?" ..tak to się wszystko zaczęło.. (nigdy tego nie zapomnę..jeden z najwspanialszych momentów w moim życiu). To był dzień wyborów i cały dzień spędziłam z babcią (nie chcąc jej jeszcze nic mówić- okropnie się umęczyłam ;p). Wtedy wszystko wydawało się takie oczywiste i proste..jestem w ciąży..beta pięknie przyrasta więc moje maleństwo NA PEWNO jest zdrowe.. zobaczyliśmy serduszko i już byłam gotowa kupować ubrania ciążowe..zdążyłam poczuć się mamą-za co jestem bardzo wdzięczna losowi (nigdy tak na to nie patrzyłam aż do teraz)
ja tez mile wspominam testowanie:) rano zrobiłam test wyszedł pozytyw( @spozniała mi sie juz piec dni) po południu zrobiłam drugi i tez pozytywny dopiero wtedy powiedziałam mojemu chłopakowi normalnie płakał ( tymbardziej ze 4 lata zesmy sie starali) ale do konca nie mogłam w to uwierzyc i pojechalismy do apteki po lepsze testy kupiłam elektroniczny clear blue i wyszło 2- 3 matko nigdy nie zapomne tego szczescia. Szkoda ze tak szybko sie skończyło
Ja w ciąży, którą straciłam miałam dwa negatywne testy. I jeden pozytywny po 5 sekundach dosłownie, ale to dopiero w jakimś ok. 30 dniu od zapłodnienia. Też się cieszyłam. Dzisiaj nie wspominam tego miło. Test miałam nawet zachowany na pamiątkę, ale wyrzuciłam przy jakichś większych porządkach. Staram się nie rozpamiętywać, choć wiadomo, że się nie da.
testy - ehhhh najmilej wspominam pierwszy, robiłam go na zyczenie mojej gin bo mały nie dostałam, plamiłam ciagle, a ze byłam jeszcze na uczelni to jakos olewałam, pogodziłam sie ze dzidzi nie bedzie i tyle. Zrobiłam go rano i poszłam sie kapac, jak wyszłam i zobaczyłam dwie tłuste krechy (to był juz 7 tydzien ;) ) to usiadłamz wrazenia, nogi mi sie tzresły łzy leciały ciurkiem, złapałam go i poleciałam do mamy, a ta zaczeła krzyczec jak mnie zobaczyła "matko boska co sie stało!!!!" była totalnie przerazona moim wygladem ;) za to meza romantycznie powiadomiłam sms ;) kolejnego byłam pewna wiec wrazenia nie było a teraz... zrobiłam stwierdziłam ze jedna krecha i go wywaliłam do kosza w łazience, wróciłam do łózka bo to 4 rano była. O 5 jak wstałam normalnie do pracy to nie wiem czemu,ale go wygrzebałam a tam dwie kreski ;) Zdizwiona byłam strasznie bo wiecie ja naturalnie bez intemnsywnego leczenia do tej pory w ciaze nigdy nie zaszłam
Ja w pierwszej ciąży, zrobiłam dwa testy. Pierwszy mi spadł i wyszedł negatywny, drugi po ok 2 tygodniach (jak nie było @) wyszedł pozytywny, zrobiłam go dla męża, bo ja już wiedziałam tydzień po pierwszym teście (miałam przeczucie i dziwnie mi było w macicy). Dałam M test, a on nie uwierzył... Uwierzył dopiero jak poroniłam, bo mu pielęgniarka po zabiegu mówiła, później gin i ordynator szpitala.
U mnie z testem było tak, że nie wychodziły. Zrobiłam dwa: jeden w 14 a drugi w 15 dFl. Były tam jakieś cienie,ja ich nie widziałam ale mój mąż i dziewczyny stąd tak. W końcu się wkurzyłam i zrobiłam bete która mi wyszła pozytywna :-) Bardzo się cieszyłam..Poszłam do gin która powiedziała, że moje narządy są typowo ciążowe ale było za wcześnie żeby cokolwiek zobaczyć na usg... później zrobiłam jeszcze jeden test,kreska wyszła troszkę mocniejsza... no a kilka dni po tym poroniłam... Teraz ten cykl mam jakiś dziwny bo najpierw brak skoku, potem wyszło, że mam termometr zepsuty i nie mierzył więcej niż 36,6 a jeszcze na dodatek spóźnia mi się @... zobaczymy co będzie w kolejnych dniach
Gosia, ja cię przepraszam, ale to co on myślał, że ty sobie tą drugą kreskę flamastrem dorysowałaś? W ogóle gdzie ty mieszkasz, jak gdzieś blisko mnie to ja ci ten test przywiozę:)
Monia nie wierzył, dlatego, że cieszył się już z jednej ciąży i nie może być z tym dzieckiem, i teraz nie chciał zapeszać. Miałam iść do gina, poszłam, też nie uwierzył. Gdybym miała usg to może by się ucieszył... Och... Było minęło.
Nie chcę Cię broń boże zniechęcać, ale po takich przejściach bywa różnie. Nie wszystko od razu chodzi jak w zegarku. Ala masz rację, to test będzie odpowiedzią.
Zrozumiałam. Chciałam powiedzieć, że te cykle potem mogą nie być takie "równe". U mnie nie były, nie znaczy, że u Ciebie nie są, i że się nie uda. Podziwiam zresztą, bo ja czekałam jakiś czas.
u mnie pierwszy tylko był cykl dziwny po poronieniu, a później to mi się nawet wyregulowały (wcześniej były różnie) Ja nie czekałam, ale też usilnie się nie starałam. Dopiero w tym cyklu ;)
Kwiatuszku, nie mam żadnych objawów na @. Ani nic mi na buzi nie wychodzi, ani brzuch nie boli, ani piersi nie swędzą i mam jakiś dziwny śluz a nie powinno go być przed @. A oprócz tego kicham i jestem pociągająca, troszkę boli mnie głowa, ale to przez M, bo mi truje, żebym wyłączyła laptopa. (Jotta, jestem troszkę przeziębiona).
Ja miałam samoistne, więc szybciej doszłam do siebie, po zabiegu to trochę inaczej jest. nina nie mam pojęcia. Myślę, że lekarz najlepiej Ci to wyjaśni.
goska piszesz ze masz sluz, u mnie tez pojawił sie śluz co mnie zastanawia bo robiłam dzis drugi test i wyszedł negatywny a dzisiaj ganiam do łazienki jak głupia bo mysle ze @ sie pojawiła a tu sluz a zawsze przed @ miałam sucho ale lada dzien przyjdzie bo szyjka sie zrobiła miekka i taka rozpulchniona.
Hej dziewczyny, dołączam do was. Byłam w 7 tygodniu ciąży, niestety, zaczęłam plamić, pojechałam do szpitala. W szpitalu zrobili USG i nie widzieli akcji serduszka. Czekali z decyzją kilka dni, W środę 22 lutego następne USG, brak akcji serca, ciąża obumarła, przestała się rozwijać. Tabletki nie zadziałały, więc w piątek 24.02 miałam łyżeczkowanie. Mam pytanie do dziewczyn po zabiegu: Jak długo krwawiłyście lub plamiłyście po zabiegu? Zaczynam już się martwić, bo nic mnie nie boli, ale nadal leci ze mnie brązowy śluz.