Aniu przyznam ze rowniez miewalem pokuse zeby ci polecic jakis zestaw lektur i to niekoniecznie az tak zaawansowanych jak podreczniki historii filozofii ale przyszlo mi na mysl ze moglabys to uznac np za zlosliwosc z mojej strony wiec te pokuse probuje w sobie zwalczyc :-)))
Tomciu, nie musisz mi polecać takich lektur - czytuję je, szczególnie, że historia filozofii to jeden z przedmiotów, z których czeka mnie egzamin przy zakończeniu przewodu.
Ja również mam w trakcie takich rozmów ochotę podrzucić kilka tytułów, ale wiem, że jest to bezcelowe, bowiem nie sięgnie się po nią.
Zrozum - wierzysz w różowego niewidzialnego nosorożca? Nie. Więc moje pytania o to, jakiego rodzaju nosorożca odrzucasz i jaki on jest według ciebie, skoro w niego nie wierzysz będą chyba bez sensu. Jeśli coś dla mnie nie istnieje i nie istniało, nie czuję potrzeby myślenia o aspektach nieistniejącego czegoś. Czy świadomość, że ktoś nie wierzy w żadną postać boga, stwórcy jest nie do wyobrażenia? Koniec na ten temat bo widzę, że jest bezcelowe.
No to ja postanowiłam odpisać na kilka postów zamieszczonych tutaj jakiś czas temu. Musicie mi wybaczyć, że dopiero teraz, ale byłam w szpitalu.
Metoda świadomej płodności może też się odnosić do osób które pomimo iż starają się odkładać poczęcie, to jednak czasami podejmują w czasie potencjalnej płodności współżycie (z różnych przyczyn). Nie można wtedy pisać "stosuję wtedy metodę taką i taką i odkładam", bo jak potem pojawi się ciąża, to niesłusznie ktoś może stwierdzić, że dana metoda jest nieskuteczna, zwłaszcza jeśli dana osoba nie udostępnia rubryki z serduszkami.
FemmeFatale jeśli ktoś uważa się za użytkownika metody Rotzera a stosuje w czasie potencjalnie płodnym prezerwatywy, to jeśli zajdzie w ciążę nieprawdą będzie, że zawiodła go metoda Rotzera. i po to właśnie rozróżnia się te definicje...
Co do samej definicji zielonych serduszek to jakoś mi przychodzi przynajmniej jedno dopuszczalne ich pojawienie się u katoliczek: intensywne pieszczoty niedoprowadzające do orgazmu. Tego Kościół nie zabrania, jesli dobrze mniemam... takie oznaczenie jednak uważam z potrzebne, bo może ono wpływać na obraz śluzu.
kodama nie wiem co się konkretnie kryje za serduszkami tiramisu, ale ich liczba niewiele tu zmienia bo każdy czyn rozsądzany jest oddzielnie...
Tom_lukowski Co nazywam tym nieznośnym moralizowaniem w książkach do NPR?? Wiesz, tak naprawdę to chyba chodzi o ogólne podejście do seksualności. Kiedy szukałam jakiegoś sposobu na to by poradzić sobie z czekaniem na fazę niepłodną, znajdowałam wyłącznie wypowiedzi typu: seks to powinno być coś więcej niż tylko zaspokojenie swoich rozbuchanych rządzy i że niby czekanie mi w tym pomoże. Ja miałam inny problem. Bardzo trudne było dla mnie odkładanie decyzji o dziecku, a tym bardziej czułam się tak jakby karana tą koniecznością wstrzemięźliwości. Więc kiedy czytam w ksiązce LMM, że wszystkiemu są winne stweadessy w erotycznych ciuszkach, na które mąż się natyka w samolocie, i że niby potem nie może się opanować. Sory ale jak dla mnie argument z dupy. I dało by się to może przeżyć gdyby nie fakt, że przekopujesz się przez takie smaczki przez 3/2 ksiązki.... :/ ja tego nie trawię... dlatego Tomku podstawowe normy etyczne nie są dla mnie moralizowaniem, ale taka radosna twórczość jak dla mnie nijak się ma do moralności Katolickiej przynajmniej w moim mniemaniu... Dla mnie większość opisywanych tam poglądów i przypisywanie ich KK to nadużycie, i nie mogę strawić głównie tego, że ich twórcy uważają siebie za niewiadoomo jakie objawienie i odkrywców.
Oczywiście można by oczekiwać, że opiszę tu szczegółowo tego typu cytaty z książek do NPR, ale wybacz, musiałabym opublikować większość ich treści, więc odsyłam chętnych do tych lektur.
Tomku moja wiara i katolicyzm nie opierają się jedynie na uczestniczeniu co jakiś czas w liturgii mszy świętej, i przykro mi że mogłeś moją postawę do czegoś takiego porównać. Problemem wielu osób niewierzących czytających takie książki często jest nieumiejętność przebrnięcia przez taką właśnie paplaninę, która w moim przekonaniu jest durna. Osoba niewierząca ma prawo nie wiedzieć, że takie pseudomoralizowanie nie jest tak napwadę nauką KK, a ponieważ ciężko jest wybrać z tych książek suchą wiedzę, wiec przekopując się przez te idologie mozna sie naprawdę wkurzyć. Myślę, że fakt, iż takie treści są cieżkostrawne chciaż przez jednego z katolików może być pokrzepiające już przez sam fakt, że nie jest się jedyną osobą która to zauważa.
Tomku problematyka NPR'u i jego przesiąknięcia moralizowaniem rozbija się o to, że nie ma na rynku książek, które by jej nie zawierały. Dwie takie książki zostały opublikowane dawno temu i nie są już dostępne w sprzedaży. Jako osoba posiadająca je obydwie zaświadczam że zglaszają się po nie dzikie tłumy. Ba! najbardziej zaciętą licytacją na Allegro była właśnie ta, w której do kupienia była jedna z tych publikacji... To najwyraźniej coś mówi o niechęci do pozostalych, choć świerzo opublikowanych książek :/
Nigdy nie kwetionowałam chyba Twoich wypowiedzi (no może do momentu kiedy przed chwilą mnie zjechałeś) ale znając Cię wątpię, że chciałbyś się podpisać pod stwierdzeniami w tych publikacjach głoszonymi....
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl