Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.



, bo do końca ciąży, mimo harców córy przesypiałam bez problemu 8-10 godzin), o szóstej stwierdziliśmy, że czas się szykować do szpitala, wzięłam jeszcze prysznic w domu, zadzwoniliśmy po mojego tatę i około 6.30 stawiliśmy się na izbie przyjęć. Jak się okazało, rozwarcie było już na 5-6 cm. Podpięli nas pod KTG, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku z Maleńką i stwierdzić, czy nadajemy się do porodu w wodzie (bo taki był plan). Dosyć długo to trwało i dość uciążliwe było to leżenie, ale dobrze, że mogłam leżeć na boku, no i Luby cały czas był ze mną, z rękę przyklejoną do moich pleców (aż jemu kręgosłup siadał, ale pomagało to bardzo). Po 8 skończył się zapis, mogłam wstać i pochodzić albo pokręcić się na piłce. Wybrałam piłkę i sprawdziło się świetnie (albo ja już byłam w jakimś transie, albo Luby ma "ręce, które leczą"), bo prawie nie czułam skurczów- położna już chyba podejrzewała, że się nam coś przystopowała akcja. Około 9 położna wysłała mnie do kibelka, żeby opróżnić pęcherz przed badaniem kwalifikującym do wejścia do wanny. Jak już wstałam i doszłam do toalety, zaczęły się parte. No i z porodu w wodzie nici. Poczekaliśmy jeszcze tylko aż będzie pełne rozwarcie i czasu nie było na napuszczanie wody do wanny- poszło migiem- cztery skurcze i o 9.50 Kalinka wyskoczyła na świat. Nietypowo chyba trochę miałam dość długie przerwy między tymi skurczami- przynajmniej była chwila żeby odpocząć i skupić się na wykorzystaniu następnego skurczu i złapaniu oddechu. Po chwili tuliłam już Malutką, a ona zerkała na mnie i na tatę.

No i doszedł do wniosku, że jak ja tak szybko rodzę, to nic tylko następne...
A jak mu mówię, jak bardzo mi pomagało, że był i że masował mi plecy, to stwierdził, że gdyby nie on, to by się córa nie urodziła...











