Opowiem Wam historię znajomej znajomej... Ta ów znajoma miała w mieszkaniu węża-dusiciela, bagatela 6 m długości. No i tak w nim się zakochała, że po pracy pędem do domu co, by gadać dogrzać w terrarium. Tak w nim się zakochała, że zapomniała iż to dusiciel i zaczęła wypuszczać swojego pupilka na mieszkanie, bo przecież w terrarium mu ciasno. No ale bidulka przestał jej coś jeść. Na żadne smakołyki nie dał się namówić. Prostował się i nieruchomiał z otwartą paszczą, po kilku minutach otwierał ją jeszcze bardziej. Ta oczywiście się zmartwiła tym, że nie je i zabrała do weterynarza, gdzie stwierdzono, że nic mu nie dolega. Poradzono jej jednak, żeby udała się do specjalisty od węży, którego może znaleźć np. w zoo. Zadzwoniła, a ten kazał jej przyjechać. No i jak myślicie co się okazało? Myślałam, że będzie inny finał tej historii, że wąż się w niej zakochał czy coś w tym stylu. A tu... pan z zoo oświecił ją, że wąż ćwiczył swoją szczękę, bo przymierzał się do tego by ją ZJEŚĆ.
Trisha- to super :) Aż Ci zazdroszczę - ciąża to piękny czas :) A sofy- kupiłam :) Raz się zyje- zobaczymy co z nich bedzie :) Teraz próbuję wybarć szblon do przedpokoju i jakoś marnie mi to idzie :/
czesc Izunia :) Tak? I dobrze Ci się malowało? Bo ja wczesniej kupowałam w dekormanii- ale tam były wielorazowe- a tu widzę,że jedno.... Nie rozmiękł się ten papier?
Ja sie dzis wscieklam na meza mamy samochod do sprzedania (jak sprzedamy to dlugi splacimy i wyjdziemy na prosta), ale oczywiscie moj M nie ma czasu sie tym zajac, bo ma miliard wymowek, ze brak czasu. Wkurzylam sie i poszukaalam na google jakies strony motoryzacyjne i prosze znalazlo sie juz 2 chetnych jeden z Francji a drugi z Niemiec. A zajelo mi to 25 minut!
no prosze Cie...tyle walk o to auto stoczylam z M, gdyby mnie posluchal i nie kupowal, to nie mielisbysmy zadnych problemoww finansowych. Moj madrala postanowil go kupic najpierw dla siebie, wzial kredyt zeby go kupic i oczywiscie wykonczyc, bo sprowadzony ze Stanow jest. Oczywiscie byl madrzejszy i nie sluchal mnie, ze nas nie stac na niego, przeciez samo paliwo i splata kredytu to moja jedna pensja! Ale w koncu przyznal mi racje i postanowil go sprzedac, szkoda tylko, ze Ci co go nam "robili" nas oszukali i nie dokonczyli samochodu, a tu kolejne raty kredytu leca...i tak stoi u mechanika ten samochod i straszy. Wiec musimy sie go jak najszybiej pozbyc, zeby kredyt splacic i reszte.
Nawet moj chce sie go pozbyc, nigdy nawet nim nie jezdzilismy