"jedynie " ?? to jest "aż " . Jeśli było ograniczenie to był zapewne jakiś powód. A jakby dzieci szły i jedno by wbiegło na ulice? Albo pies?. Przy 70-tce masz szanse w porę zareagować,przy 100-tce już nie.Naprawdę te ograniczenia nie są dla policji czy straży miejskiej, one są dla naszego dobra.
Tamara, dziękuję Ci za wykład. "Jedyne" było powiedziane raczej w formie ironicznej. Jechałam dwupasmówką, gdzie po obu stronach są barierki, w lesie, więc dzieci na drogę raczej by nie wyszły. Ograniczenie jest spowodowane zakrętami. Wiem, po co są ograniczenia i z reguły staram się ich przestrzegac. Czasem zdarzają się takie sytuacje jak u mnie wczoraj. Nie wierzę, że Tobie nigdy nie zdarzyło się przekroczyć prędkości...
Proszę bardzo:) - no chyba, że to też było ironicznie:) Ok, słowo pisane ma to do siebie, że nie słyszy się tonu i po prostu nie odczytałam tego jako ironii tylko wyrzut, że te 40 to wcale nie dużo. Oczywiście, że mi się zdarza. Ale nie chodziło mi o to, żeby to się nie zdarzało, tylko żeby nie bagatelizować sprawy, jak odczytałam Twoją wypowiedź. Bez żadnej złośliwości.
U mnie masakra od tygodnia nie mogę pozbyć się kaszlu a teraz jeszcze katar!!! dodatkowo mały ząbkuje poszło wszystko na gardło zaczęło się we wtorek od gorączki prawie 40 stopni a teraz kaszel i katar juz siły nie mam. Wracam do pracy za tydzień mam nadzieję że mały zdąży się wykurować
Tamara, w takim razie źle mnie zrozumiałaś. Z mandatu się śmiałam, bo godzinę wcześniej rozmawiałam z koleżanką z pracy i cieszyłam się, że od 10 lat jeżdżę autem, a nie dostałam jeszcze żadnego mandatu i nie mam punktów. Nie zdążyłam do biura wrócić a już się "dorobiłam". Byłam zła, że za prędkość, chociaż ogólnie rzecz biorąc to za coś innego ciężko by mi było dostać mandat, bo nie łamię zakazów, na stopie się zatrzymuję, nie parkuję z miejscach niedozwolonych itp. 40 to dla mnie dużo, ale wiadomo jak to jest, jak się człowiek spieszy... wtedy się zdarza:)
No na to wygląda. Eh, no widzisz, zawsze musi być ten pierwszy raz. Widać, że dotyczy to każdej dziedziny życia. Ale masz to już za sobą, oby ostatni:).
No myślę, że właśnie odwrotnie:), teraz będziesz jeszcze bardziej uważała na drodze. :) Miałam kiedyś niemiłe spotkanie z rowerzystką, znaczy dla niej niemiłe (wstrząs mózgu) - od tamtej pory rowerzystów omijam szeroookim łukiem:).
Buuu nie ciekawie;/ nie lubię rowerzystów, bo gdyby mogli to jeździliby środkiem drogi;/ tak samo skutery... rozumiem, że drogi mają wiele do życzenia, że często nie da się jechać blisko krawężnika, ale często zdarza się, że nie znają podstawowych przepisów i nawet nie wystawią ręki przy skręcie;/
Oj tak, ile razy mi rowerzysta zjechał z chodnika wprost pod auto! :((. Oczywiście nie generalizujmy, bo nie wszyscy tak jeżdżą, ale dużo dużo takich gwiazd jest. Niestety, w spotkaniu z autem rowerzysta czy motocyklista najczęściej przegrywa.
Marti wiesz to nie zawsze tak... Zam przepisy na rowerze jeżdżę dłuuuugo i dwie ostatnie sytuacje (z czwartku) Jechałam do kościoła, na poboczu jest na całej długości taka mulda plus dziury że nie idzie po nich jechać i naprawdę by jechać bezpiecznie trzeba prawie środkiem - mija mnie auto więc jak najbardziej zjechałam, z tyłu palant nie dość ze jakieś 90na liczniku to na trzeciego na podwójnej ciągłej przed zakrętem wyprzedza - pierwszy kierowca w klakson i odbija na mnie a ja co? na tą muldę i krawężnik bo innego wyjścia nie ma. Złapałam równowagę ale łatwo nie było. Oczywiście później jak to analizowałam mnie by raczej nie dotknął ten pierwszy ale w takiej sytuacji reakcja ucieczki jest pierwsza a nie logiczne myślenie i mierzenie w oczach odległości Druga sytuacja skrzyżowanie - ładna dwupasmówka, prawy pas skręt w prawo i prosto, lewy pas skręt w lewo. Ustawiłam się pięknie na lewym po prawej stronie wjeżdżam na skrzyżowanie biorę zakręt dosyć szeroko na tyle że auto jadące obok mnie ma luz z zapasem tyle że autko zapomniało skręcić i se jechało prosto :/
Łatwo jest wymusić cokolwiek na rowerzyście i kierowcy to robią - niestety taka jest prawda bo miałam syt gdzie ja miałam pierwszeństwo ale on się wcisnął. dlatego najlepiej mi się jedzie po chodnikach tam gdzie sie da i kiedy sie da i ku oburzeniu mojego Kuby nie pozwalam mu nawet po spokojnej ulicy jechać po niej
Agunia, jestem tego w pełni świadoma. Dlatego też napisałam, że nasze drogi pozostawiają wiele do życzenia i często nie da się jechać blisko chodnika. Dla kierwcy rowerzysta jest utrudnieniem i odwrotnie tak samo. Codziennie jeżdżę samochodem, dużo jeżdżę i uwierz mi, że wiele rowerzystów zachowuje się tak, jakby droga należała tylko do nich;/
hmm Marti ja nie mogę odpowiadać za innych rowerzystów ale zdaje sobie sprawę że są sytuacje kiedy przychodzi "ściema" (nie piszę celowo o szczeniackiej brawurze) ale prawda jest taka że większość kierowców traktuje rowerzystów jako zawalidrogi i wymusza siłą
A ja już tyle się napatrzyłam na pieszych,rowerzystów i kierowców,że wnioskuję iż nie ma co dzielić na tych dobrych i złych.Czasem trafi się kierowca wariat co pędzi na czerwonym i ma w poważaniu pieszych,czasem trafi się wymuszający pieszy ,lub rowerzysta jadący środkiem drogi i mający wszystko gdzieś.
Martitap,co do rowerzystów masz absolutną rację,ile razy widziałam chodnik przeznaczony dla rowerzystów,a taka starsza Pani/Pan jedzie śmiało środkiem i nie zdaje sobie sprawy,że nie dość że jest zagrożeniem dla siebie to jeszcze dla innych..
martitap, obecnie rowerzysta ma prawo jechać środkiem pasa. Z chodnika może korzystać, gdy na drodze rowerowej są np. zwały śniegu. 2 rowerzystów może nawet jechać obok siebie. Hussy, nie tylko starsze panie, ale głównie matki z dziećmi. Kompletnie bez pomyślunku. Tamara, jak wyglądało spotkanie z rowerzystką? Ona miała kask?
Amazonka, dzięki za info. Nie wiedziałam, że weszły w życie takie przepisy. Dla mnie jako kierowcy to mało komfortowe rozwiązanie, chociaż patrząc na drugą stronę - rowerzystę, to pewnie o tyle lepiej, że jedzie się wygodniej (powiedzmy, że mniej dziur i kolein ).
Byliśmy wczoraj w Gdańsku – były dni morza. Za darmo zwiedzanie statku „Sołdek”, Muzeum morskiego i darmowe przepłynięcie z jednej strony Motławy na drugą. :)))
Amazonko - spotkanie wyglądało tak (trochę szersza wersja, jako ostrzeżenie dla innych) - jechałam na wesele (podjęłam się, że ja będę "Krzysiem":)), jakieś 3 km od celu minęłam się 4 rowerzystkami (3 dorosłe i 10 latka). Po chwili stwierdziłam, że źle jade, zawróciłam i pojechałam w drugą stronę, czyli za tymi rowerzystkami. Po jakiś 2 min je wyminęłam (jechały jedna za drugą) i skręcając z głównej drogi zrobiłam to za wolno, właściwie zjechałam na podporządkowaną i moje kilkusekundowe zawahanie i to, że nie zauważyłam, że tył samochodu był na granicy podporządkowanej i głównej, spowodowało, że ta pani zahaczyła rączką o część mojego prawego tyłu samochodu. Spadła z roweru, uderzyła głową o krawężnik, rozcięła głowę, na chwilę straciła orietntację, nie wiedziała gdzie jest, co się stało. Nie, nie jechała w kasku, jakby jechała nic by się jej nie stało. Co dziwne, dwie pierwsze ( w tym dziecko) mnie spokojnie ominęły, a ona nie. Potem jej wnuczka mówiła, że babcia zawsze patrzy się pod koła roweru zamiast przed siebie. No ale jednak wina moja, że się zatrzymałam za blisko. Jedyne usprawiedliwienie dla siebie mam takie, że za mną siedział znajomy, dość wysoki, że ograniczył mi widoczność z tyłu. Ale to ja jako kierowca powinnam o tym pamiętać. Całe szczęście pani wyszla z tego, dzwoniłam do niej kilka razy.
Sabakuma - ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy sami sobie kupili takie kamizelki. Ostatnio, chyba w Expresie Reporterów, było o wypadakch motocyklistów. Jeden z nich się wypowiadał, że sam zadecydował, że dodatkowo się zabezpieczy, tzn. dodatkowe ochraniacze, odblaski. Więc jak się chce to można.
Podczas nadmorskiej wyprawy podróżowaliśmy z tą osobistością, mającą misję i nadmiar pewności siebie. Wczoraj na A4 widziałam sporo motocyklistów w kamizelkach.
hmm w kamizelce nie jeżdżę ale mam odblaski na foteliku Kask - dziecko ma zawsze ja różnie generalnie staram sie o nim pamiętać ale czasami zapominam niestety. To ze można jeździć całym pasem - z jednej strony dobrze dla rowerzysty ale z drugiej ja tego nie wykorzystuje za to jeżdżę po chodnikach mających mniej niz 2m (takich nie widziałam u nas i ścieżka rowerowa jest węższa) bo nie wyobrażam sobie jazdy z dzieckiem po ulicy no i organizacja ruchu z mojego miejsca zamieszkania do przedszkola jest taka że droga by mi zajeła ponad pół godziny w tym po najgłówniejszej ulicy (chodnik ma miejscami może 20cm)
a no bo myslalam ze u nas jakies beznadziejne ceny, w sklepie po 12zl na straganie po 10, drogo zwlaszcza ze kilogram to zniknie momentalnie i nikt nie poczuje ze jadl ;)
Jaheira wcale niekoniecznie, jak maluch nie bedzie mial uczulenia czy sensacji brzuchowy to mozesz normalnie jesc wsyzstko.
Niby tak... Ale właśnie nie wiadomo jak Młody będzie reagował na truskawki, a te podobno mocno uczulają. Tak więc chcę chociaż ten kilogram mieć w domu i choć trochę się podelektować
Myszaasia, jak telewizji uwierzysz to będą bardzo drogie- to samo było z cukrem- im większa była histeria kupujących, tym drożej było. Wczoraj w centrum Wrocławia od 8,80 do 12,60, dzisiaj w jednym warzywniaku wciąż 8,80, w drugim cena spadła z 9,90 do 7,60 :) A jakie pychoty!
Ja się wpiszę w tym wątku- mija mi i mojemu P. dzisiaj dwa lata związku/od poznania :D