A u nas, wyobraźcie sobie - na początku maja zamknęli największy w okolicy (czyli na jakieś 4 osiedla) i najbardziej "wypasiony" plac zabaw - do remontu. Mieli skończyć na Dzień Dziecka, miało być wielkie otwarcie.... A tu doopa - dziś zastałam karteczkę, że remoncik przedłuży się, bagatela, o miesiąc. Czyli do końca czerwca Nosz kurna, czemu trzeba coś takiego robić późną wiosną i latem??
hmm Liwia a kiedy? w zimie czy jak pada deszcz i jest zimno i wilgotno - kiedy farba poodpryskuje i nie bedzie to trwała naprawa... Ja wiem ze to może wkurzyć ale z 2 str muszą to zrobić a najlepiej tak by było na dłużej niż kilka m-cy ja najbliższy plac zabaw mam ponad km 2 chustawki łańcuchowe z oponami i 1 domek z połamaną ślizgawką
Hej dziewczyny. Miłego weekendu wam życzę. Ja od rana wzięłam się za pieczenie ciasta - już w piekarniku rośnie truskawkowo-jabłkowe:) Zaraz ogarniam chatę i jadę na zajecia z uczniem. A potem z Gosią jedziemy do moich rodziców brykać po ogrodzie, bo pogoda śliczna:) ps. przyjaciółki zapraszam pod wykres - fotki z wczorajszej imprezy w przedszkolu i wczesniejsze z super wypasionego placu zabaw ;)
Hej dziewczyny! Chyba dostałam zapalenia zatok. Właściwie jednej zatoki - ciągle z jednej dziurki nosa leci mega gęsty katar i dzisiaj doszedł ból - szczególnie przy pochylaniu - czoła i jakby oka... :/ auuć! Jakieś rady?
ibuprom zatoki biorę, ale nie wiem, czy to tylko nie uśmierzacz bólu... Wolałabym wyleczyć, nie maskować. KUrcze, tydzień na zwolnieniu, w środę do pracy a tu kolejna niespodzianka :/
mam inhalator - wczoraj wieczorem wdychałam i dzisiaj też własnie mam na dziobie i wdycham. Sól fizjolog + INHALOL. Macie do polecenia jakiś inny specyfiki do inhalatora? Mam nadzieję, że się wyleczę tymi inhalacjami i ibumem zatoki
Karko mecza zatoki a mnie pecherz... Tydzien temu sie zaczelo, bylo zle ale kurcze niby przechodzi a jednak wciaz meczy- siedze ze sloikiem z goraca woda na podbrzuszu. No i w takim przypadku rozwazam pojscie do lekarza po antybiotyk... :(
Paaula82, a może on tylko płacze w momencie jak wychodzicie. Gosia do tej pory mi tak czasem robi. A nie zdążę wyjśc z budynku i już ładnie się bawi. Sama byłam świadkiem, jak tak dzieciaczki robią. Mało tego - Gosia np. robi aferę tylko przy mnie. Jak dziadek czy babcia ją zaprowadzają, to w ogóle nie płacze. Trzymajcie się.
Karko ja uzywam inhalatora z sola fizjologicznja tylko nie ta z ampulek a taka na recepte w aptece robiona ciut mocniejsza; na poczatku idzie w ruch inhalator i ibuprom zatoki a jak sie pogarsza to najpierw stosuje leki mukolityczne (mocosolvan, flegamina, flavamed) i steryd donosowy (flixonase, avamys) a dopiero jak to nie zadziala przez jakis tydzien (lub wczesniej dojdzie mi np goraczka) to ruszam tylek do lekarza po antybiotyk u mnie problem zap. zatok ma podloze alergiczne wiec przerabiam to co i rusz, inhalator moim przyjacielem, wystarczy ze mnie zacznie "krecic" to juz sie podpinam i zamaskowuje ;)
skoro natrafiłam na temat co nam w duszy gra, to powiem Wam co mi w sercu gra, ogromny smutek:(:(:( a to z tego powodu, że co chwilę dowiaduję sie o czyjejś ciąży w rodzinie i to przypadkiem, jeszcze kuzynka się tego wstydzi strasznie.. no a my z mężem jak nie mogliśmy tak nie możemy zajść..a do tego zakaz starań w tym miesiącu z uwagi na leczenie niedoczynności tarczycy i wysokiej prolaktyny.. tracę grunt pod nogami, świat mi się zawala i już źle to wszystko odbija się na mojej psychice.. czuję się taka słaba psychicznie.. i nie rozumiem.. dlaczego my nie możemy mieć dzidziusia?? przecież tak bardzo czekamy na niego... nie rozumiem też jak można się wstydzić ciąży, tego cudownego daru.. no jak?
Salinos, zaszłam w ciążę przed 18. urodzinami, w jakiś sposób wiem jak to jest (z tą kuzynką). Pomyśl jak to było gdy jeszcze się nie starałaś, jak ktoś miał dziecko a nie miał odpowiedniej sytuacji rodzinnej/materialnej to nie popatrzyłaś nigdy trochę krzywo? Tak to jest, jedni nie chcą, drudzy bardzo pragną. Ale nie wydaje mi się że wstyd kuzynki oznacza że będzie mniej kochać to dziecko lub coś w tym stylu. Wstyd odnosi się do społeczeństwa a nie do dziecka. Pomyśl sobie że właśnie w tym miesiącu leczysz wielką przeszkodę w zajściu w ciążę, więc to jest cykl zysków a nie strat. Trzymam mocno kciuki żebyście już niedługo mogli się doczekać swojego maluszka.
nie wątpię w to, że nie będzie kochać swego dziecka ( bo będzie najlepszą matką na świecie - tego jestem pewna!!!), poza tym ona nie ma 18 lat, tylko 22.. chodzi tylko o sam fakt, że nie planowała ( choć mogę się mylić.. słaby mam z nią kontakt) a udało jej się.. a człowiek tu planuje.. ma ułożone życie.. wszystko na swoim miejscu, tylko dzieciątka brak...tak bardzo brak..pustka, której nic nie jest w stanie wypełnić..pozostają tylko marzenia.. czy kiedyś się spełnią??? oby!
Ostatnio trafiłam na kursy/spotkania dla par walczących z niepłodnością i wielkim chceniem Jak przeczytałam Twój wpis Salinos to przypomniały mi się te kursy, wstawiłam link może ktoś skorzysta. Niektóre sprawy w życiu po prostu nas przerastają i nie za bardzo wiemy jak sobie poradzić, czasem sama emocjonalna strona problemu jest najtrudniejsza do poukładania. I zauważyłam, że w problemach zawsze zostaje się samemu, bo nikt nie jest w stanie zrozumieć tak dosłownie co czujemy i dlaczego. Salinos mocno Cię ściskam!
Paaula82: Wiecie normalnie w tej ciąży straciłam popęd , nie mam ochoty na jakiekolwiek przytulanie i takie tam, w poprzedniej było ok. Myślicie że to minie?
No a ja mam tak non stop nie chce mi się zupełnie nawet się nie przytulam do mojego chłopa nawet nie wiem czy pocałowałam go chociaż raz wczoraj masakra
Paula to jak zdajesz sobie sprawe to czemu nie "zmusisz sie" zeby go choc raz dziennie pocalowac i przytulic? przeciez to nie to samo co seks. a czulosc w zwiazku jest przeciez wiele razy wazniejsza (przynajmniej tak mowia). znajomy znany ksiadz mowi ze najwazniejsze przykazanie dobrego trwalego malzenstwa jest 10 przytulen dziennie (lub innych gestow czulosci). zeby sie chlopu zle nie zrobilo to ustaw to sobie za jakis cel :)
hehehe no postaram się ale teraz jak wrócilam do pracy to wydaje mi się że mam jeszcze więcej obowiązków. Jak wracam z małym do domu to nawet nie mam czasu zjeśc i nim się obejrze robi się 20, mały chce żeby się z nim bawić odciąga mnie od kuchni zasypia dopiero koło 22 i mogę dopiero przygotowac sobie coś do pracy wyprasować i takie tam. Jak idę spać to zasypiam momentalnie. Nie mam ochoty już na nic trochę tez ostatnio spięć między nami mamy ciężką sytuację finansową i chłop zestresowany chodzi.
Salinos - wiesz, to co czujesz, to chyba normalne uczucia kogoś, kto praganie dziecka, a nie udaje się go mieć. Chyba każdą z nas starających się nachodzą takie myśli, że skoro bardzo chcemy, jesteśmy normalną rodziną, to czemu nie mamy, czemu się nie udaje?? Bolą ciąże innych kobiet, nawet tych najbliżych; sióstr, kuzynek, koleżanek. A najbardziej chyba ciąże w rodzinach patologicznych czy nastolatek. Nie wiem co Ci poradzić, choć wydaje mi się, że uporałam się z tym. Ale był czas, że czułam to samo. Ale każda z nas inaczej podchodzi. Dla Ciebie to koniec świata, dramat. Dla mnie "tak widocznie miało być". Bo zadręczanie się nic nie da, oprócz załamania psychicznego, nieszczenia siebie i najbliższych. Może musisz sobie wytłumaczyć, że widocznie natura wie lepiej, że na razie nie pozwala Ci zajść w ciążę. A nawet to, że są tez inne drogi do posiadania dziecka, jeśli natura zawiedzie, że masz wyjście, że wtedy też można być szczęśliwym. Ja cieszę się każdym dniem, tym, że najbliżsi są zdrowi, że w rodzinie rodzą się cudne dzieci:), że spełniam się w pracy, że mamy z mężem czas dla siebie, że na razie możemy fruwać jak ptaki:). W każdej sytuacji musimy znaleźć plusy. I Salinos - nigdy tego nie zrozumiemy, niestety. Ale tak samo jak nieuleczalnie chorzy nie wiedzą czemu akurat los ich dotnkął, dlaczego dzieci ciężko chorują. Nie ma sensu zadawać pytań "dlaczego ja?" Nie wiem ile się starasz, co Cię teraz czeka (leczenie tarczycy, tak?), wiec skup się na tym, ale po drodze możesz robić tysiące innych rzeczy, które dadzą Ci radość. Ale tylko wtedy jeśli Ty sama sobie na to pozwolisz. Jedna rada - nie organizuj sobie życia pod dziecko. Żyj, planuj ale nie z myślą o ciąży i dziecku. Może potrzebujesz porady specjalisty, to idź, pogadaj, może dostaniesz jakąś wskazówkę. Pozdrawiam i życze powodzenia:)
Paula, zmuszasz się do jedzenia, bo wiesz, że bez tego będziesz słabsza, zachorujesz, zaszkodzisz sobie, prawda? A następnego dnia czy za kilka dni wraca apetyt i możesz jeść z przyjemnością. Dobrze poszłam szlakiem Twojej metafory?
z wlasnego doswiadczenia wiem ze przejechanie reka po plecach mezczyzny gdy sie obok niego przechodzi(i vice versa) to tak malo a tak pomaga- w nieoddalaniu sie od siebie, nawet w gorszych czasach, w poczuciu ze jeszcze ta sfera nie jest zaprzepaszczona.
ja nie wiem jak przytulenie sie do faceta moze byc nieprzyjemne- nawet jak jestem zla, wkurzona, a on trzyma mnie w ramionach to po chwili stres odpuszcza, miesnie sie rozluzniaja. macie ciezki czas, ale jak zadne z was nie bedzie sie starac to ten ciezki czas moze przerodzic sie w permanentny kryzys. male czulosci, choc najpierw wymuszone, znowu moga wrocic do stanu pt "spontaniczne" i poprawic relacje. chociaz sprobuj :)
MsMartina- jeśli jestem wkurzona na niego to akurat mnie ten dotyk wkurza:). Musimy najpierw się pogodzić, a dopiero potem jest czułość. Bo jeśli chodzi o inny stres, to owszem, przytulenie jest ok, super:). I tak jak mówisz, taki w przelocie może też cuda zdziałać:)
Tamaro, od poczatku naszego zwiazku mamy straszne problemy z kasa. Czasami Hania jest niegrzeczna (rzadko, ale jednak) i choc sie klocimy to nikt nie jest winny itd- po prostu atmosfera jest straszna. Wtedy rozpoczynanie normalnego funkcjonowania zaczynamy od zlapania sie za reke albo przytulenia. bez slow, slowa potem :)
To przeciez nie sa tylko moje slowa, a na naukach przedmalzenskich na ktorych bylismy mowil to bardzo znany u nas ksiadz, ktory doktoryzowal sie z malzenstw :) i korzysta z doswiadczenia setek z nich
No patrz, a mnie babcia tego uczyła:), że dotyk partnerów jest bardzo ważny. Nie tylko uczyla, ale i dawała przykład. dawali, oboje z dziadkiem. Że jak idziemy spać to już pogodzeni. Na naukach przedmałżenskich to mało co się nauczyłam. aa, może to że cykl musi trwac 29 dni. :)) No ale wracając do przytulania, tak jak mówię, jak jesteśmy źli na siebie, to najpierw rozmawiamy, dlatego, że nasz dotyk jeszcze bardzo nas nakreca:) i zamiast rozmawiać kończyło sie to w łóżku, a żal pozostawał. Więc już dawno robimy tak, że najpierw rozmowa potem czułość. No ale co małżeństwo to sposób.
Luczynka może coś w tym jest!!!! hehehe użyję to wiem wiem nie zwrócilam uwagi. Co do słuchania rad księży to jestem sceptyczna własne doswiadczenie to jest doswiadczenie a nie z opowieści kogoś. Kurczę no nie wiem co się ze mną dzieje ale spróbuję jak mówicie małymi kroczkami może rzeczywiście jak taki stan się bedzie przedłużał to będzie coraz gorzej wrócić do normy.
Tamaro, ja największy przykład mam u moich rodziców- tata jest taki czuły i poświecający się, mojej mamie w koszuli nocnej i w wałkach umie wykrzyknąć: Tereniu! Piękna jesteś! :) I mój Piotr tego wiele nie miał w domu i bardzo chce to zmienić bo sam ma potrzebę czułości więc jak najbardziej bierzemy z moich przykład.
No i właśnie, to mi wciąz przypomina- facet też potrzebuje czułości. Zastanawiam się czy oni też mają swoje kryzysy i przytulają trochę na siłę, żeby przytulić choć ten raz dziennie :) Paula, będzie dobrze :)
MsMartina - no nie wiem jak to jest w kryzysie u innych, mój jak ma problem to najpierw musi sam przemyśleć. Dopiero potem mi mówi, albo i nie, bo często sam daje radę rozwiązać problemy. Ale w czasie tego przebywania w jaskini:) owszem potrafi mnie głaskać (inaczej nie umiem oglądać filmów:)) ), ale czuję, że to nie jest to. A ja naczytawszy się "Kobiety są z Wenus, mężczyźni z Marsa" :), szanuję tę jego ucieczkę w jaskinię i cierpliwie czekam. A czułość? - jest codziennie:), kilka razy dziennie. Mój nawet w czasie decydowania, że chcemy być razem uprzedził mnie " ale ja potrzebuję dużo czułości" :)). I to prawda:)). A co najważniejsze nie wstydzi się tego:).
Tamara 74 dzięki za cenne uwagi, chociaż łatwo jest napisać.. ja nie robię wszystkiego pod dziecko.. staram się żyć normalnie i żyję..pracuję, uczę się (w zasadzie kończę bo za miesiąc obrona mgr),poza tym sporo obowiązków domowych..i rozpoczęłam leczenie niedoczynności.. w zasadzie powinnam dziękować Bogu, że nie zaszłam przez prawie 2 lata ( w zaokrągleniu) w ciążę, bo miałam podwyższone TSH.. może gdybym zaszła a o tym nie wiedziała, dziecko urodziłoby się chore, a wiadomo, że żadna matka nie chciałaby urodzić chorego dziecka.. problem polega na tym , że łapie mnie cholerny dół psychiczny w momencie, gdy dowiaduję się o czyjejś ciąży! jest on nie do zniesienia...i co jest zaskakujące mój dołek psychiczny jest uzależniony od tego kto w tą ciążę zachodzi..jestem tego samego zdania "tak musiało być, tak musi być".. jedyne co, to wiara pozwala mi przetrwać te trudne momenty życiowe.. przygnębiające jest to, że jest nas tak dużo (mających problemy z zajściem w ciążę)..