Jak na razie moje dzieci tworzą dwa obozy ;) Ja sie powtarzam milionowy raz- ale przez 10 lat byłam przekonana,że chcę miec jedynaka. A potem piorun mnie pieprznął w głowę i odblokował ogromne pokłady instynktu macierzynskiego no i jest Hanna :)
No i dobrze, niech każdy decyduje za siebie a może i mnie kiedyś "pieprznie" jak Agę, kto wie ;) Póki co przyznaję, robię to z egoizmu, ja się do roli pani domu po prostu nie nadaję
Szczypta, pomiędzy Twoimi dziećmi jest sporą różnica wieku i to pewnie dlatego:)) A ja nigdy nie chciałam jedynaka pomimo, że mam tylko brata, z którym mam średni kontakt i byłam przeszczęśliwa, kiedy poszedł do wojska
ja jestem jedynaczka ktora wychowywala sie z kuzynostwem, sa dla mnie bliscy ale jak cos sie dzieje to oni zawsze staja za soba a ja znowu zostaje sama bardzo ale to bardzo nie chcialam zeby moja corka byla jedynaczka, wlasciwie to sie nawet tego balam moj maz ma iepskie relacje z siostra ale jak kiedys rozmawialismy to stwierdzil ze sama swiadomosc ze ona gdzies jest wiele dla niego znaczy
A my chcieliśmy mieć więcej niż jedno dziecko, bo chcieliśmy mieć dużą wesołą rodzinkę. Fajnie mi się patrzy na rodzącą się relację między Ewcią i Krzysiem.
Ja mam cztery siostry, z czego kontakt utrzymuje z jedną. Ale w naszym przypadku to wina "rodziców" bo byłyśmy wychowywane jedna przeciw drugiej, matka nigdy nie umiała nas zjednoczyć. Natomiast mój M jest najstarszy (24) i ma siostrę(11), (brata też ma 20l) ale między M i siostrą jest taka więź, że aż miło się na to patrzy
U nas standardowo plany sylwestrowe pojawiają się w ostatniej chwili:) na razie jest jedna opcja u znajomych, ale to się jeszcze może zmienić:) a jakie plany u Ciebie?
u mnie plany domowe - napieprza mnie wciąz kręgosłup i na dodatek mam katar , kaszel i goraczkę. Jako bonus :) Mamy zaproszenie na bardzo dużą imprezę- ale to z drugiej strony warszawy i nie chce mi sie tam jechac- nawet jakbym zdrowa była, bo powroty do miłych nie należą ;) Jak się wykuruję to sąsiedzi do nas przyjdą i posiedzimy we 4 przy kominku
Dziewczyny, POMOCY! przetrząsnęłam właśnie całe mieszkanie w poszukiwaniu aktu notarialnego, którego nie znalazłam. Są dwie opcje, albo położyłam gdzieś "pod ręką" i diabeł ogonem nakrył, albo przez nieuwagę wyrzuciłam go. Przyjmuję taką opcję w związku z tym,że robiłam niedawno generalne porządki w dokumentach.Oczywiście oby nie okazało się to prawdą. I teraz moje pytanie- co zrobić w przypadku zagubienia aktu notarialnego? Osiwieję chyba...
Nie mam numeru...Ale pamiętam datę, kiedy akt był podpisywany. Najgorsze jest to,że kancelaria jest w odległości zaledwie 600km... Szczypta a nie wiesz przypadkiem jak długo się na taki odpis czeka? No i czy na podstawie odpisu będę mogła potem sprzedać mieszkanie?
EDIT: zapytałam o czas a Ty szczypta już zaczęłaś mi sugerować to pytanie;)
Dziewczyny bardzo Wam dziękuję za pomoc... Bo przez chwilę byłam bliska zawału... Najgorsze tylko jest to,że mieliśmy jechać w czwartek załatwiać sprawy, do których akt był niezbędny a tu lipa... Do kancelarii dodzwonoć się nie mogę- pewnie urlop. A w ciemno nie pojedziemy- za daleko... Eeeech... I jeszcze z tego wszystkiego się poparzyłam...
No bywają takie dupowe dni... ale sprawdz raz jeszcze wg mnie masz go gdzies w dokumentach. Akt jest potrzebny np do zameldowania, czy do podpisania umów z elektrownią czy gazownią- zobacz czy tam się nie podpiął A to poparzenie to jakieś mocne?
nie na szczęście letkie takie, ale daje znać o sobie... wiesz a u mnie jest tak,że mieszkam i jestem zameldowana już zupełnie gdzie indziej... Też sądzę,że jest "pod ręką" ale wątpię że go dziś znajdę...Swoje papiery już milion razy przerzuciłam. M wróci to sprawdzi swoje bo może jakimś cudem tam się zawieruszył. Po tym co mi napisałyście uspokoiłam się. Trudno najwyżej sprawy do załatwienia poczekają tydzień, dwa- świat się nie zawali.