W tej książce nie ma zdjęć czy rysunków, które by pomogły jakoś bardziej dokładnie uzmysłowić sobie, o co chodzi w tych pozycjach, co mi akurat szczególnie nie przeszkadza. Niemniej, opis jednej z pozycji brzmi po prostu jak jakiś wyczyn prestidigitatorski: Ty nogę między jego kolana lewą, on prawą trzyma za kolano i przyciąga do swojej głowy itd w tym guście - też niezła zabawa. To mi przypomina, jak kiedyś kupiłam sobie magazyn "Fitness" czy jakoś tak, żeby sobie urozmaićić ćwiczenia na brzuch - skończyło się na tym, że siedziałam i czytałam, bo nijak nie udało mi się pojąć co właściwie mam tam zrobić...
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Uff, Lila, juz myslalam ze czegos o sobie nie wiem :) ale widziałam gdzies Twojego Meza na forum, a mało facetów tu zagląda. fajna sprawa! dzis pomarudze mojemu, moze tu zajrzy
przy takich akrobacjach z tej kamasutry moze być kupa śmiechu :) juz sie nie moge doczekac az to kupie!
Tylko, że te książki u nas są takie ugrzecznione. Już dawno przestałam znajdować w nich coś nowego. Nie, żebym wszystko przerabiała, ale o większości już czytałam. Zapach nowych książek uwielbiam, ale niekoniecznie chciałabym uprawiać seks "z podręcznika" :) Jeśli opisy są tam tak skomplikowane, to nie obyłoby się bez zerkania w trakcie seksu na opisy... Wolę zdjęcia lub film :)
Vicky: "jest sluz wodnisty plodny na pewno. wg Roetzera niektore kobiety czasem maja tego objaw - wszystko mokre wokol i wewnatrz lacznie z bielizna odczucie hiper wiglotnosci a sluzu ani widu ani slychu;) sama taki mialam nawet" oczywiście ze jest śluz wodnisty, opis Vicky pasuje idealnie, bywało, ze musiałam w ciagu dnia zmieniac dodatkowo bieliznę, zawsze tak miałam, przez lata ( cos ostatnio faktycznie zmieniło się, hmm ?), ja w każdym razie traktowałam te dni jak bardzo płodne
a propozycje z ksiązki całkiem, całkiem tak jakbym je znała
Ania kazdy robi jak lubi. zalezy jakie ksiazki. filmy to zalezy czesto nie sa zbyt wymyslne te pozycje. ostatnio dorwalam film,.. instruktazowy. po kolei pokazane 101 pozycji ze wszystkich stron dosc delikatnie erotycznie (nie pornograficznie) i lektorem ktory instruuje pod jakim kątem i z ktorej strony hehe ale lektor rownoczesnie dodaje ze to indywidualne sprawa kazdej pary i ze mozna sobie modyfikowac ile sie chce a to ma byc tylko inspiracja, sugestia:) nazywa sie 101 pozycji milosnych:)
dałaś mi Mary niezłą myśl:) bo sie zastanawiam wlasnie co wykombinowac na wieczor panienski za tydzien dla b.dobrej kolezanki, tylko znac tam bede tylko 1osobe procz niej wiec nie da sie wykolowac ogolnej niespodzianki dla niej, a szkoda:( maciejakies pomysly ma prezent/impreze? striptizer raczej nie wchodzi w gre bo srednio mam kase zeby sie w 3osoby skladac, a reszty osob nie znam..poza tym to takie zapalone katoliczki, wiec bym sie bala (bez urazy dla katoliczek, ale czasami nie wiem co mozna)
Lily... ostra jesteś :) Ja bym się chyba nie gniewała za striptiz. Jesli na striptizie by się skończyło :-) Sama chętnie wzięłabym udział w występie męskich striptizerów.. w życiu kompletnie nie pociąga mnie taki typ facetów, ale jeśli mieliby poprężyć muskuły ku mej uciesze, to czemu nie
vicky, ja byłam na wieczorze panieńskim, na który zaprosili kobitkę od tatuaży (tych zmywalnych) i całkiem to fajne było.
na innym znowu była wróżka, która miała wróżyć przyszłość pannie młodej, miało być takie wróżenie z jajem, a wyszło strasznie kiepsko, bo zabrała nam dziewczynę na prawie dwie godziny i nie wiem co jej naopowiadała, ale dziewczyna wróciła taka blada i przejęta, ze trochę się zeszło zanim przywróciłyśmy ją do odpowiedniego nastroju :)
ech, my na panieńskim przyjaciółki zrobiłyśmy tak: kupiłysmy t-shirt biały. Markerem napisałyśny "wieczór panienski + data" ==> na plecach, następnie posiedziałyśmy w domku i do boju w miasto jak sie ściemniło. W knajpie panienka miała założyć koszulkę (lekko luźna, aby na normalne ubranie się zmieściła) i zbierać podpisy na niej!!! Każdy podpisany facet = rok szczęścia w małżeństwie ;)))) Dziewczyna choć nieśmiała, bawiła się wyśmienicie ;)
A inne prezenty... takie przed koszulką: striptizer byczek (zakrywa się płaszczem, ale po właczeniu wydaje odgłosy i odsłania conieco spod płaszcza ;) ), świeczka w kształcie penisa - choć nie polecam - beznadziejnie wygląda i strasznie droga była, bielizna (dobrze byłoby znać rozmiar), CD instruktarzowe, kajdanki z puszkiem - najtaniej na allegro!!!, no a tak najbardziej to polecam wizytę w dobrym sex shopie, w którym ekspedientką jest kobieta. Często faceci pracujący w takich sklepach to ostre zboki. Trafiliśmy do takiego sklepu, o zgrozo! A ja mówię do K. idziemy stąd. A potem trafiliśmy na fajną kobietkę, która poradziła ;) no a poza tym jest mnóstwo przebieranek i talkich tam ;)
Lily... wyjadanie tych cukierków spomiędzy pośladków to już prawie dewiacja Nie mówiąc o tym, że cukier poskleja się z włosami i będzie ciągnąć. Chyba, że ktoś tak lubi lub jest wydepilowany. Ja tam cukierkowej "bieliźnie" mówię "nie".
Nie miałam panienskiego ani mój mąż kawalerskiego. Mąż przed ślubem był baaardzo zapracowany, ledwie żywy, bo lato to u niego okres najbardziej wytężonej pracy. Z tego powodu ja głównie zajęta byłam ślubem. Żadne imprezy nie wchodziły w rachubę. Na żadnym też wieczorze nie byłam jako gość. Przykro mi, ale nie pomogę.
Byłam na wieczorze panieńskim koleżanki (prymuski ze szkoły podstawowej), która wpadła na II roku studiów. Nie było żadnych atrakcji, a prezenty były w stylu koronkowego body.
Byłam na dwóch wieczorach panieńskich. Jeden to mojej koleżanki ze studiów: skrzyknęłyśmy się z dziewczynami, zjechałyśmy do Torunia, zorganizowałyśmy super-spotkanie w wypożyczonym na ten cel mieszkaniu na Starówce, a potem szalałyśmy w Kredensie do białego rana. Ponieważ na co dzień mieszkamy każda w innym krańcu Polski, striptiser nie był konieczny, same dla siebie byłyśmy atrakcją...
Niestety, kiedy ja brałam ślub w tym roku, to jedna z nich zaszła w ciążę i oszczędzała siły na przyjazd na mój ślub, druga zdawała egzamin sędziowski, trzecią zamurowali w pracy i koniec końców musiałam sama organizować wszystko, bo w jednym z miejsc, w których pracuję są niemal same babki i poddano by mnie ostracyzmowi, jakbym się wyłamała od tradycji organizowania wieczoru. Koniec końców było fajnie - takie babskie czary mary i odczynianie złych uroków
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Czytałam o pomyśle na wieczór panieński zamówienie ciasta w kształcie penisa. Sporo cukierni ma to w swej ofercie, a jeśli nie, to wykrojenie odpowiedniego kształtu i obłożenie go różowawym lukrem, czy kremem nie powinno nastręczać kłopotu kreatywnemu cukiernikowi ;-) np. http://www.rotten.com/library/sex/penis-cakes/ http://childunit.livejournal.com/112356.html
e tam. ja uwazam ze fajny pomysl. na luz dajcie kobietki. chociaz dobry pomysl ale nie dla tej akurat kolezanki, bo ona za spokojna i grzeczna na to jest;)
dla mnie wieczor panienski to wlasnie wieczor szalenstw i glupot (no takich co nie zranilyby i nas gdyby nasza 2ga polowka takie cos zrobila i bez takich ktorych nasza 2ga polowka nie lubi,bo dla jednych zdrada rzecz plugawa-jak dla mnie, a dla innych chwilowa slabosc do wybaczenia)