Premier Donald Tusk powiedział natomiast, że "koalicja PO-PSL chce podjąć realne wysiłki na rzecz zwiększenia dzietności". Dodał też, że metoda zapłodnienia in vitro "jest warta wsparcia".
W listopadowym numerze PANI, w dziale Od Redakcji M. Domagalik napisała: "[...]Nadchodzi czas pytań. Razem czy w pojedynkę? Dzieci czy praca? Samodzielność finansowa czy życie na mężowskim garnuszku? Metody naturalne czy pigułki antykoncepcyjne? Po bożemu czy na kocią łapę? Ofensywnie czy pasywnie? Oto czas odpowiedzi. [...]" Dalej jeszcze chwilę rozwodzi się nad okolicznościami powyższych wyborów. Brawo za nieużycie pojęcia "kalendarzyk" :)
Spostrzeżenie, że metody naturalne można wybrać, a nie być do nich zmuszonym przez światopogląd to już coś. W dalszej części wstępu nie porusza już więcej tego wyboru?
Przeczytałam nowszą książkę Davida Lodge’a „Gdzie leży granica?”. Rok wydania oryginału: 1980. W tle powieści przewija się jak sznur pereł pieczołowicie opisany przez autora katalog wad metody termicznej i kalendarzyka, w tym gwóźdź programu: sprzyjanie powstawaniu wad wrodzonych u dzieci. Antykoncepcja = same zalety, choć jakoś tak się składa, że bohaterowie używają jej do zdrad małżeńskich. Ważny motyw: nieformalna organizacja w stylu Katolików za Wolnym Wyborem zajmująca się dopuszczeniem anty przez Kościół. Są odniesienia do „British Museum…”.
o matko z córką! na temat "muzeum brytyjskiego" to się muszę odezwać. w tej xiążce jest taka fura nieścisłości i dowodów na niewiedzę autora, że czytając ją nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
1. cały npr jest pokazany jako zaburzający pożycie małżeńskie a przecież już definitywnie zostało stwierdzone, że stosowanie go pogłębia relację w małżeństwie. btw, couple-to-couple league cytuje na swojej stronie badania przeprowadzone na parach w USA: 50%małżeństw w skali kraju kończy się rozwodami, a w grupie stosujacych npr jest to zaledwie 2%. (kolejnym etapem było badanie jakości tych związków aby stwierdzić czy za małą ilością rozwodów nie stoją kwestie wyłącznie ideologiczne, tzn "jestem wierzacy wiec nie wolno mi sie rozwiesc nawet jeśli mi z żoną nie wychodzi" i okazało się, że na ten niski wynik ma jednak wpływ znacząco wyższa jakość związku).
2. NAJWAŻNIEJSZE: tamto małżeństwo ma problem z długimi cyklami żony - po tygodniach czekania zostaje im tylko kilka szaleńczych nocy. Jeśli ta kobieta miałaby faktycznie taką krótką trzecią fazę cyklu to nie donosiłaby żadnej ciąży (trzeba do tego odpowiedniej fazy lutealnej)! a mają już przecież trójkę dzieci!
3. skoro mają taki długi czas oczekiwania na owluację to czemu nie korzystają z pierwszej fazy?
reasumując: mimo że książka jest zgrabnie napisana i dla literaturoznawcy cenna ze względu na ciekawą zabawę fromami literackimi, to jeśli chodzi o treść można ją postawić na półkę z Sci-Fi.
-- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
Newsweek Numer 33/03, strona 89 Zamiast pigułki Nowe urządzenie - Persona, które pozwala kobiecie łatwo ustalić dni płodne i niepłodne, od połowy sierpnia można kupić w Polsce. Jednym z elementów zestawu jest komputer oceniający stężenie hormonów w moczu. Na podstawie tych danych urządzenie określa i rejestruje fazę cyklu miesiączkowego użytkowniczki. Podczas badań przeprowadzonych z udziałem ponad siedmiuset kobiet w wieku 18-45 lat ustalono, że skuteczność Persona wynosi 94 proc. Oznacza to, że ze stu kobiet, które przez rok stosują tę metodę antykoncepcji, tylko sześć może zajść w ciążę po uprawianiu seksu w dniu oznaczonym przez komputer zielonym światłem, czyli w dniu uznanym za bezpłodny. Persona jest przeznaczona dla kobiet, których cykle wahają się od 23 do 53 dni i które nie mogą lub nie chcą stosować antykoncepcji hormonalnej ani wkładek wewnątrzmacicznych czy prezerwatyw. Cena zestawu: komputer oraz szesnaście testerów (wystarczających na pierwszy miesiąc) wynosi ok. 420 złotych.
Cały czas się zastanawiam nad Personą mimo wszystko... Jednak trochę kasy to kosztuje, a i recenzje są takie, ekhem, średnie. Zastanawiam się tylko, czy nie jest to kwestia "radykałów", którzy tak kochają samoobserwację, że nie widzą możliwości jej wspomagania.
No i jeszcze od Persony odwodzi mnie skąpstwo - jej używanie kosztuje praktycznie tyle, co "nowoczesne" środki antykoncepcyjne, chyba wolę to wydać na aerobik ;) czy książkę lub płytę :/ Wiem, że to brzmi okropnie, ale jakoś mimo wszystko NA OGÓŁ ;) mam do siebie zaufanie w kwestii obserwacji. No nie wiem na ile to sensowne.
Najbardziej to bym chciała ATOSa, chociaż jakoś nie wyobrażam sobie, że śpię z nim, przytulona, brr ;)
Ja też rozważałam personę, ale "uratował" mój portfel przed tym krokiem fakt, że miałam za długie cykle. Po roku samoobserwacji stwierdzam, że lepiej wydać tę kasę na coś innego - ok, w moim przypadku na pieluchy, hihi
odradzam personę kobietom, których cykle bywają dłuższe niż 35 dni i mają fazę lutealna krótszą niż 14 dni gdyż alygorytm w tym komputerku nie przewiduje takich sytuacji
gdyby nie te powyższe wady napewno bym ją kupiła, bo nie cierpię pierniczenia się z obserwacją śluzu... ale mają ją dopracować
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Zachęcona przez Amazonke :) wpadam (niestety nic wspólnego z ciążą :/) zeby opisac tu co moje wprawne ucho wychwycilo na lamach eteru w zawiazku z NPR-em. Wiem, ze moze to sklonic niektorych do zainteresowania sie audycja, ale ja nie chcialabym przyspozyc jej sluchaczy robiac w ten sposob niezamierzona akcje reklamowa (moze na to wlasnie licza) i jesli ktos zdecyduje sie jej posluchac to mam nadzieje, ze tylko w celu wyrobienia sobie o niej wlasnego pogladu. Chodzi o audycje w radiu Talk FM "Kochaj sie dlugo i zdrowo", ktora jest nadawana juz od okolo 1,5 roku. Prowadzą ją Ewa Wanat i dr Andrzej Depko - seksuolog. Wszystkie audycje mozna znalezc na stronie http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/0,81068.html?str=1 Sa tam 2 audycje o anykoncepcji: z tamtego roku (ktora dopiero przed chwila zanazlam) i tego (ostatnia). Nie bede zamieszczac komentarza jak wczesniej planowalam. Niech kazdy sobie sam poslucha i wyrobi zdanie :)
ale bzdury ten lekarz opowiada o NPRze...to już ten Depko chyba więcej wiedział o tym ale ginekolog wyśmiał wprost stosowanie takich metod - uznał że stosowanie metody wielobjawowej zajmuje półtorej godziny dziennie - sorki ale uważam że to idiota.
(Na własne życzenie) dostałam od wybranka popularnonaukową książkę Depki "Pytania do seksuologa". Spory bełkot w rozdziale o anty. :-( W każdym właściwie przypadku zalecał wizytę u gina.
w drugiej audycji wypowiedź młodej małżonki stosującej NPR wypadła niestety dość blado...a szkoda...prowadzący ustawili ją w pozycji umęczonej kobiety która nigdy nie pozna przyjemności z seksu w okresie największej chęci czyli w czasie owulacji...cuż brak logicznego myślenia rządzi - przecież tabletkowiczka też tej przyjemności nie pozna
Mnie tez to utkwilo najbardziej, ze najwiekszy ich argument to ten, ze trzeba sobie odmawic seksu wtedy kiedy najbardziej sie na to ma ochote, a zupelnie nie patrza na to, ze jak sie czeka na ten moment jakis czas to jest on o wiele przyjemniejszy niz wtedy kiedy sie to ma za kazdym pstryknieciem palcow, a juz zupelnie jak ktos ma obnizone libido ;) Ta mloda kobitka faktycznie nie potrafila sie wybronic, no ale przynajmniej probowala :)
Stary artykuł z Poradnika Domowego z 2005 r. z motywem NPR.
11 mitów na temat zdrowia
Medycyna dokonuje wielkich postępów, lekarze są w stanie pomóc coraz większej rzeszy pacjentów. My sami też więcej wiemy o swoim zdrowiu, fizjologii, anatomii. A jednak... Wciąż funkcjonuje wiele szkodliwych mitów i przekłamań. Oto niektóre z nich.
(...)
Pigułki hormonalne to najlepsza metoda antykoncepcyjna
Niekoniecznie. Najlepsza jest metoda, która odpowiada obojgu partnerom, daje im poczucie spokoju, bezpieczeństwa i komfortu. Są kobiety, które pigułek nie tolerują, nie powinny ich stosować (np. jeśli są narażone na zakrzepicę żył) lub nie chcą ingerować w cykl swojego organizmu z powodów zdrowotnych, ekologicznych lub religijnych. W każdej metodzie ważne jest przede wszystkim to, by dokładnie poznać jej działanie, nauczyć się odpowiednio reagować na sygnały organizmu i wszystkie wątpliwości wyjaśniać z zaufanym ginekologiem. Antykoncepcja nie powinna być podyktowana modą czy chęcią naśladowania (koleżanki czy znanej osoby), ale dostosowana do indywidualnych potrzeb, związanych zresztą nie tylko z uniknięciem ciąży (pigułki bywają stosowane w leczeniu hormonalnym, prezerwatywy pomagają uchronić się przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, naturalne metody planowania rodziny uczą fizjologii i wychwytywania rozmaitych zaburzeń cyklu).
może się wyłamię z malkontenckiej atmosfery, ale znalazłam fajny artykuł nt NPR, moim zdaniem rzeczowo ujmujący sprawę i dosć uczciwie punktujący i zalety i wady: http://www.babyboom.pl/ciaza/porod_i_polog/naturalne_planowanie_rodziny.html
Przejrzalem artykul o ktorym wspomniala kkurka. Jakies niescislosci czy nawet spore bledy moglbym wskazac ale zeby nie wyjsc na kompletnego malkontenta przyznaje ze na tle wiekszosci publikacji na temat metod naturalnych jakie pojawiaja sie w mediach ten artykul sie wraznie pozytywnie wyroznia.
Dla warszawiaków - to juz dzis ale moze ktos sie wybierze i zechce pozniej pare slow napisac?
*** Zapraszamy Państwa na spotkanie poświęcone sprawie nastoletniej Agaty z Lublina i ksiazce "Agata. Anatomia manipulacji". Odbędzie się ono w środę 24 września o godz. 19.00 w Klubie im. W. Pietrzaka w Warszawie przy ul. Pięknej 16b.
W spotkaniu wezmą udział: - Joanna Najfeld - autorka książki, - Tomasz P. Terlikowski- autor książki, publicysta "Wprost". - prof. Bogdan Chazan - lekarz położnik, dyrektor szpitala św. Rodziny w Warszawie - Grzegorz Górny - redaktor naczelny Frondy
UWAGA !!!!! Materiały, o których pisze Amazonka (sesja na KUL z 9 grudnia 2008 r.), są ciekawe ale ... Materiał pani M. Szczawińskiej z warsztatów o NPR mają poważne błędy MERYTORYCZNE! Jestem tym zaskoczony, bo autorka zna metodę angielską, a pokazuje wykresy ze złymi symbolami i ŻLE interpretowane. Tego nie powinna robić, a tym bardziej umieszczać w internecie! Zła interpretacja prawie wszystkich wykresów pochodzi z automatycznej interpretacji robionej przez program CTLife. Zawsze twierdziłem, że ten program jest po prostu ZŁY i teraz mam kolejne potwierdzenie. Jeszcze raz powtarzam - nie korzystać z tego programu!!!! Pozdrawiam świątecznie!
Artykuł z portalu studenckiego całkiem atrakcyjny, z motywami z najnowszej mody na ekologię, ale metody Billingsów nie nazwałabym "całkowicie pewną" w odróżnieniu od kalendarzyka , który "nie ma 100% skuteczności". Skuteczna - tak, ale przecież o 100% nie ma mowy. Słuszne wspomnienie o medycynie, dzięki której powstały metody naturalne.
Dostałam powieść "Rabin" Noah Gordon. Wyd. oryg. 1965 r. Opowiada o życiu współczesnego rabina w Stanach i jego rodziny. Rabin Michael Kind ożenił się z chrześcijanką Leslie, która dla niego przeszła na judaizm. Jako metodę anty stosowali metodę mechaniczną, krążek dopochwowy wkładany tuż przed stosunkiem, zwanym w książce "krążkiem macicznym". Pewnego razu mąż miał ochotę na współżycie bez anty, wiedząc że może prowadzić do poczęcia. Żona nie zaprotestowała i rzeczywiście, starania okazały się ekspresowe i zaowocowały poczęciem syna. Syn rozwijał się zdrowo. Po kilku latach małżeństwo zapragnęło następnego dziecka, ale tym razem samo odstawienie anty nie zadziałało. Kolejne cykle starań 2-3xtyg. - w sumie rok - upływały bez skutku. Po roku udali się do lekarza, który stwierdził brak jakichkolwiek uszczerbków na zdrowiu reprodukcyjnym. Dr Reismann dał im także wskazówki, jak zwiększyć szansę poczęcia. Tymczasem rabin w swojej gminie organizował zbiórkę pieniędzy na budowę nowej synagogi. Na placu budowy: postawiono wysoki na 4 m pomalowany na czarno termometr, wyskalowany nie w stopniach, lecz w tysiącach dolarów. U jego wierzchołka, obok słów "Potrzebna suma", widniała liczba 450 000. Przesuwana czerwona wskazówka wzniosła się ledwo nad podstawę instrumentu, sięgając kreski oznaczającej 45, a może 50 tys. dolarów. Widok tego narzędzia pomiarowego przygnębił rabina Kinda, przypomniało mu bowiem termometr, który Leslie otrzymała od dr. Reismanna i co wieczór po położeniu się do łózka wkładała do ust. Oparta o poduszkę czytała przy świetle nocnej lampki rozłożoną na kolanach książkę, a termometr wystawał jej z ust jak patyczek lizaka. Michael leżał obok i czekał na wynik, który miał przesądzić o tym, jak spędzi następny kwadrans. 36 i 7 kresek lub więcej oznaczało, że może iść spać. Temperatura między 36 i 2 a 36 i 3 oznaczała, że przez najbliższych 12 godz. cel w postaci zapłodnienia będzie osiągalny, więc Michael brał się do spełnienia mężowskiej powinności. Kiedy pewnej nocy siedział w piżamie w kuchni i czekał aż Leslie wyjdzie spod prysznica, aby mógł dopełnić tego obowiązku, przyszło mu do głowy, że gdy tak się mozolił w niewygodnej pozycji, nazwanej przez dr. Reismanna "pozycją ugiętych kolan", przypomina znudzonego lekarza na stażu, który ma zrobić pacjentowi zastrzyk, mleczarza dostarczającego punktualnie produkty nabiałowe, listonosza przynoszącego pocztę lub pszczelą robotnicę wyładowującą w ulu zebrany pyłek. Pozycja zalecana przez dr. Reismanna polegała na tym, że Leslie zakładała Michaelowi swoje opalone uda na ramiona, unosiła biodra i zwracała pochwę ku górze, niczym kielich lilii, pod takim kątem, by ograniczyć wypływ nasienia i zwiększyć jego wchłanialność. Rezultat gwarantowany. Przez dr. Reismanna i pisma kobiece.
Później w kłótni wyrazili jawnie, że nie są już tacy młodzi i że poczęcie może nie być takie łatwe jak pierwsze. Termometr wzbudzał w rabinie opór przed współżyciem Za jakiś czas rabin miał wykład na uniwersytecie. Pojechał tam z żoną. Wracali w nocy. Spontanicznie zaparkowali samochód gdzieś w ukryciu, a namiętne współżycie na łonie natury zaowocowało poczęciem drugiego dziecka, zgodnie z obowiązującą mitologią.
Gdy zaś hormon z jej moczu wzbudził w żabce laboratoryjnej jurność byka na wiosnę, uradowany dr Reismann sobie przypisał całą zasługę zajścia swojej pacjentki w ciążę. Leslie i Michael nie wyprowadzali go z błędu.
Wystąpiły komplikacje przy porodzie córki, która urodziła się zdrowa, ale była konieczność histerektomii. Żona bez problemu zaakceptowała bezpłodność: - Dwoje nam wystarczy.
Starania o córkę miały miejsce w latach 50. XX w., gdy nie istniały jeszcze metody objawowo-termiczne. Krytyka rozpoznawania płodności przypomina powieści Davida Lodge'a.
Nowa książka o. Knotza Nie wiem jeszcze, czy książka traktuje ściśle o NPR, ale skoro w konferencji prasowej udział wzięła pani dr Kuczapska, chyba można się tam tego tematu spodziewać. (btw - na linkowanej stronie jest błąd w nazwisku pani dr czy ja się mylę?)
Mam pytanie - czy w jakimkolwiek podręczniku do NPR natknęłyście się na informacje, że kiedy wraca płodność po porodzie to dni niepłodności przedowulacyjnej wyznaczamy jak początkujące?
Lily w metodzie angielskiej jest zasada ze w 3 pierwszych cyklach w ogole nie wyznacza sie fazy nieplodnosci przedowulacyjnej a dopiero od 4 cyklu owulacyjnego stosuje sie reguly typowe