Plaża, morze, piękna pogoda. Na kocyku wspaniała laseczka posuwistymi, erotycznymi wręcz pociągnięciami smaruje swoje idealnie opalone ciało. W bliskim sąsiedztwie tego "zjawiska", na rozpostartym ręczniku leży z przymkniętymi oczami facet w średnim wieku. Gdyby nie coraz bardziej zwiększające sie gabaryty jego slipek, możnaby uznać, że śpi i kompletnie nie zwraca uwagi na dziewczynę. Tym zachowaniem myli panienkę, która zerkając na niego widzi tylko jego opuszczone powieki i już bez żadnych zahamowan wkłada rękę w stringi, kładzie ją na swym łonie i półgłosem mówi: - Ty mój skarbie największy, ty moja pieszczoszko. Mamusia pamięta,że wszystko ma dzięki tobie. I mieszkanie i samochód i spore oszczędności. - Chcesz się wykąpać ? Juz idziemy do wody. Wstała i pobiegła w stronę morza. Facet otwiera oczy, unosi sie na łokciu i spogladajac w kierunku swojego przyrodzenia warczy : - Słyszysz , kurwaaa, słyszysz ? A ja przez ciebie straciłem wille,dobrze prosperującą firmę i Mercedesa 600. I jeszcze musze płacić alimenty w trzech różnych miejscach. Chciałbyś sie z nią wykąpać, co ? - ( tutaj przekręca się na brzuch) - A piasek bydlaku żryj!
Do knajpy wchodzi facet ze strusiem, zamawia u kelnera setę i zapojkę. - Płaci pan 5 złotych i 30 groszy - mówi kelner. Facet sięga do kieszeni i wyjmuje dokładnie 5,30. Następnego dnia sytuacja się powtarza tylko rachunek za zamówione potrawy wynosi 17,60. Gość znowu sięga do kieszeni i daje kelnerowi odliczoną sumę. - Jak pan to robi - pyta kelner - że zawsze wyciąga pan tyle ile wynosi rachunek? - Aj panie - odpowiada gość - złowiłem złotą rybkę i ta przyrzekła mi spełnić dwa życzenia. Poprosiłem, żebym zawsze miał w kieszeni tyle pieniędzy, ile mi potrzeba. No, to teraz, czy kupuję Mercedesa, czy zapałki, zawsze mam odpowiednią ilość szmalu. - Ale super - woła kelner zachwycony - A jakie miał pan drugie życzenie? Facet spogląda smętnie na strusia i mówi: - Chciałem, żeby wszędzie towarzyszyła mi dupa z długimi nogami.
Ostatnio stwierdzam u siebie Syndrom Starczego Braku Skupienia Uwagi(SSBSU).
Przejawia się on następująco: - Decyduję się na podlanie ogrodu. - Kiedy rozwijam wąż do podlewania ogrodu, patrzę na mój samochód i stwierdzam, że wymaga umycia. - Kiedy udaję się po kluczyki do samochodu zauważam leżące na stole pocztę i rachunki, które wcześniej wyjąłem ze skrzynki. - Postanawiam przejrzeć pocztę przed umyciem samochodu. - Kładę kluczyki na stole i wrzucam reklamy do kosza i zauważam, że jest pełny. - Decyduję się odłożyć rachunki i opróżnić kosz - Wtedy przychodzi mi na myśl, że wychodząc z koszem do śmietnika będę blisko skrzynki pocztowej więc mogę najpierw wysłać rachunki płatne czekiem. - Biorę do ręki leżącą na stole książeczkę czekową i stwierdzam, że został mi jeden czek. Nowa książeczka czekowa jest w biurku w gabinecie. - Wchodzę do gabinetu a na biurku stoi puszka Coca Coli, którą niedawno piłem. - Stwierdzam, że Coca Cola jest ciepła i trzeba ją wstawić do lodówki. - Idąc do kuchni z Coca Colą w ręku zwracam uwagę na kwiaty na parapecie, które wymagają podlania. - Odstawiam Coca Colę na parapet i odkrywam leżące tam moje okulary, których szukałem od samego rana. - Postanawiam, że lepiej będzie jeżeli je zaraz położę z powrotem na biurko, ale najpierw podleję kwiaty. - Odkładam okulary na parapet i idę do kuchni po wodę. Nagle zauważam pilota telewizyjnego. Kto? zostawił go na stole kuchennym. - Zdaję sobie sprawę, że wieczorem kiedy będziemy chcieli oglądać telewizję będę znowu szukał pilota i nie przypomnę, że jest na stole kuchennym. Decyduję się położyć go na miejsce przy telewizorze. Tam gdzie powinien być. Ale najpierw podleję kwiaty. - Przy nalewaniu wody do dzbanka wylewa się trochę na podłogę. Odkładam pilota na stół, biorę szmatę i wycieram podłogę. - Wracam do pokoju i próbuję sobie przypomnieć co ja właściwie chciałem zrobić.
Pod koniec dnia: - Ogród jest nie podlany - Samochód jest nie umyty - Rachunki są nie zapłacone - Puszka ciepłej Coca Coli stoi na biurku - Kwiaty są suche - Jest tylko jeden czek w mojej książeczce czekowej - Nie mogę znaleźć pilota telewizyjnego - Nie mogę znaleźć moich okularów - I nie wiem co zrobiłem z kluczykami od samochodu
A kiedy zastanawiam się dlaczego dzisiaj nic nie zostało zrobione jestem naprawdę zdumiony bo wiem, że przez calutki dzień byłem bardzo zajęty i jestem rzeczywiście zmęczony. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to poważny problem
Przychodzi chłopak do spowiedzi: -Proszę księdza, uprawiałem sex oralny. -O! Ciężki grzech. A z kim? -Nie mogę księdzu powiedzieć. -Może z Kryśką od Zarębów? -Nie. -A może z Kaśką od Kowali? -Nie. -Powiedz bo rozgrzeszenia nie dostaniesz! -No naprawdę nie mogę, proszę księdza. -To może z Zośką od Graboszy? -Nie. -Idź, nie dam ci rozgrzeszenia. Wychodzi chłopak z kościoła - czekają na niego kumple. -I co? Dostałeś rozgrzeszenie? - pytają. -Nie, ale mam parę namiarów..
Motocyklista zderzył się z ptaszkiem. Ptaszek pada oszołomiony na ziemię, motocyklista zatrzymuje się, podnosi ptaszka, przykłada do ucha - serduszko bije! Zabiera maleństwo do domu, kupuje mu klatkę, sypie okruszki i stawia miseczkę z wodą.
Po jakimś czasie ptaszek dochodzi do siebie, otwiera jedno oko, rozgląda się i stwierdza: "O cholera... Kraty, suchy chleb, woda - zabiłem faceta!"
- Strony powinny się pogodzić. Przecież pan widzi, że żona pana kocha! - Wszystko możliwe, Wysoki Sądzie. Ona nawet do tego jest zdolna...
Pukanie do drzwi. Otwiera pani domu, a za progiem żebrak. - Ach czego wam trzeba, biedny człowieku? - Kawałek chleba, szanowna pani, gdyby się znalazł, byłbym nad wyraz zobowiązany. - Ach, dobry człowieku, macie szczęście. Mieliśmy wczoraj małą uroczystość i sporo tortu zostało! - Alez szanowna pani zbyt łaskawa! Tylko kawałek chleba! - Ach, dobry człowieku, to żaden kłopot. Pani domu przynosi spory kawał tortu i wręcza go żebrakowi. Ten, chcąc nie chcąc, przyjmuje go i odchodząc szepcze pod nosem: - Chole*a! Jak ja teraz przez to dziadostwo mam denaturat przesączyć?!
Kurde nie wiem czy to od pogody ale dzis 3 listopada a ja jeszcze nie mam okresu z pazdziernika ; / Od piatku boli , boli ale nic czasem mam wrazenie ze juz jest ide do toalety a tu lipa nie ma nic ; /
Władzia była organistką w kościele, miała już prawie 70 lat na karku i była starą panną.
Była podziwiana przez wszystkich parafian za swą dobroć i oddanie sprawom kościoła.
Pewnego razu wpadł do niej ksiądz omówić szczegóły jakiejś kościelnej uroczystości.
Pani Władzia zaprosiła duchownego do pokoju gościnnego i zaoferowała mu herbatkę.
Ksiądz usiadł sobie wygodnie w stylowym fotelu, tak, że przed nim stały stare organy Pani Władzi.
Ku wielkiemu zdziwieniu księdza, na organach tych stała szklanka wypełniona wodą, a co jeszcze bardziej zaniepokoiło księdza to fakt, że w szklance tej pływała prezerwatywa.
Jak Pani Władzia wróciła z herbatką zaczęła się rozmowa.
Ksiądz chciał jakoś delikatnie zacząć rozmowę o szklance wody i kondomie w niej pływającym, ale mu się nie udawało, więc postanowił zapytać wprost:
- Pani Władziu, bardzo bym był rad, gdyby mi pani to wytłumaczyła - tu wskazał na nieszczęsną szklankę. - Ooo tak, dobrze, że ksiądz pyta... Czyż to nie wspaniałe? Szłam sobie raz przykościelnym parkiem parę miesięcy temu i znalazłam tę małą paczuszkę na ziemi. Instrukcja na opakowaniu wyraźnie mówiła, że należy to umieścić na organie, zapewnić by było wilgotne i to wtedy ochroni przed roznoszeniem się chorób.... I wie ksiądz co?
Wykład z zoologii. Jak zwykle w pierwszych rzędach panie w ostatnich panowie. Profesor wygłasza tezę: - Szanowni państwo, należy bowiem zauważyć, iż byk może mieć do 50 stosunków dziennie. Z pierwszych rzędów unosi się ręka: - Czy mógłby Pan profesor powtórzyć tak, by ostatnie rzędy słyszały? Profesor powtarza. Z ostatnich rzędów podnosi się ręka: - Panie profesorze, a te 50 razy to z jedną krową czy z wieloma? - Oczywiście, że z wieloma! Z ostatnich rzędów podnosi się ręka: - Czy mógłby pan profesor powtórzyć tak, by pierwsze rzędy zrozumiały?
Czterech żonatych mężczyzn w niedzielne przedpołudnie gra w golfa. Przy 3-cim dołku jeden z nich mówi: - Nie macie pojęcia co musiałem przejść, żeby dzisiaj z wami zagrać. Musiałem obiecać żonie, że w przyszły weekend pomaluję cały dom. Na to drugi: - To jeszcze nic, ja musiałem obiecać, że wykopię w ogródku basen... Trzeci: - I tak macie dobrze... ja będę musiał przejść całkowity remont kuchni... Czwarty z graczy nie odezwał się ani słowem, ale oczywiście pozostali nie dali mu spokoju: - A ty czemu nic nie mówisz? Nie musiałeś nic obiecać żonie żeby cię puściła? - Nie - odparł czwarty - ja po prostu nastawiłem budzik na 5:30 rano, gdy zadzwonił, to szturchnąłem żonę i spytałem: "Seksik czy golfik?" W odpowiedzi usłyszałem: "Odpier...l się, kije są w szafie..." _________________
Znalazłam kilka kwiatków z sądu, mam nadzieję, że nikogo nie urażę ;)
Car crash ATTORNEY: What gear were you in at the moment of the impact? WITNESS: Gucci sweats and Reeboks. * ATTORNEY: This myasthenia gravis, does it affect your memory at all? WITNESS: Yes. ATTORNEY: And in what ways does it affect your memory? WITNESS: I forget. ATTORNEY: You forget? Can you give us an example of something you forgot? * ATTORNEY: Do you know if your daughter has ever been involved in voodoo? WITNESS: We both do. ATTORNEY: Voodoo? WITNESS: We do. ATTORNEY: You do? WITNESS: Yes, voodoo. * ATTORNEY: Now doctor, isn’t it true that when a person dies in his sleep, he doesn’t know about it until the next morning? WITNESS: Did you actually pass the bar exam? (egzamin awokacki) * ATTORNEY: ALL your responses MUST be oral, OK? What school did you go to? WITNESS: Oral. * ATTORNEY: Can you describe the individual? WITNESS: He was about medium height and had a beard. ATTORNEY: Was this a male or a female? WITNESS: Guess. * I jeszcze jedno, mocne… ATTORNEY: Doctor, before you performed the autopsy, did you check for a pulse? WITNESS: No. ATTORNEY: Did you check for blood pressure? WITNESS: No. ATTORNEY: Did you check for breathing? WITNESS: No. ATTORNEY: So, then it is possible that the patient was alive when you began the autopsy? WITNESS: No. ATTORNEY: How can you be so sure, Doctor? WITNESS: Because his brain was sitting on my desk in a jar. ATTORNEY: I see, but could the patient have still been alive, nevertheless? WITNESS: Yes, it is possible that he could have been alive and practicing law.
Szef do pracownika: - Miarka się przebrała, zwalniam pana! - Zwalniam? Jestem naprawdę mile zaskoczony szefie, bo zawsze myślałem, że niewolników się sprzedaje!
Idzie gepard przez dżunglę i słyszy wołanie: - Na pomoc! Patrzy, a tu słoń wpadł do rozpadliny i nie może się wydostać. - Pomóż mi wyjść - prosi słoń. - No dobra - odpowiada gepard i podaje mu łapę. Okazuje się, że słoń jest za ciężki, więc gepard proponuje: - Skoczę po mojego kumpla jaguara, razem cię wyciągniemy. Niedługo potem gepard wrócił wraz z jaguarem i razem wyciągnęli słonia. Minął tydzień. Idzie słoń przez dżunglę i słyszy wołanie o pomoc. Podchodzi, patrzy, a tu gepard wpadł do rozpadliny i nie może sie wydostać. - Pomóż mi, słoniu! - Bardzo chętnie, mój przyjacielu - odpowiada słoń. - Podam ci mojego członka, złapiesz go łapkami i zaraz cię wyciągnę. Słoń podał członka gepardowi. Ten złapał się i po chwili wyszedł z dziury. Jaki z tego morał? - Jak masz dużego członka, to niepotrzebny ci jaguar
Konferencja - zebrani zastanawiają się, czy mężczyzna powinien mieć żonę czy kochankę. Lekarz - twierdzi, że żonę - dla zdrowia seksualnego. Psycholog - że kochankę, bo wtedy jest miły, uprzejmy i się stara. Naukowiec z kolei stwierdził, że powinien mieć i żonę i kochankę. Bo żona myśli, że jest u kochanki, kochanka, że u żony, a on tup tup tup, do biblioteki.
Nuda w samolocie ... W celu rozproszenia nudy podczas długiego lotu 1. Wyjmujemy laptopa z torby i kładziemy na kolanach; 2. Powoli i spokojnie otwieramy go; 3. Włączamy; 4. Upewniamy sie, ze osoba obok nas patrzy na ekran; 5. Włączamy Internet Explorer; 6. Zamykamy oczy, wznosimy głowę ku niebu i poruszamy bezgłośnie wargami; 7. Bierzemy głęboki wdech i klikamy na następujący LINK
Pewne amerykańskie małżeństwo, w którym mężczyzna nie mógł niestety mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca. Po dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małżonek wyszedł na golfa, zostawiając żonę w oczekiwaniu na przybycie "specjalisty". Przypadek sprawił, że w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w nadziei na zarobek.
- Dzień dobry, madame, ja jestem... - Ależ wiem, oczekiwałam pana - odpowiada kobieta i prowadzi go do środka. - Ooo, doprawdy? - zdziwił się fotograf. - Ja, widzi pani, specjalizuję się w dzieciach... - Wspaniale, właśnie o to chodziło mężowi i mnie. - mówi kobieta i po chwili pyta spłoniona z emocji: - To gdzie zaczniemy? - No cóż - odpowiada fotograf - myślę, że może pani zdać się zupełnie na mnie. Mam duże doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak ze dwa - trzy razy, później zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu i z pewnością parę w łóżku. Nieraz doskonałe efekty osiąga się na dywanie w salonie... Naprawdę można się wyluzować...
"Dywan w salonie..." - Myśli kobieta. - "Nic dziwnego, że mnie i Harry'emu nic nie wychodziło..."
- Droga pani, nie mogę gwarantować, że każde będzie udane. - kontynuuje fotograf. - Ale jeżeli wypróbuje się kilkanaście pozycji, jeżeli strzelę z sześciu - siedmiu różnych kątów, wówczas jestem pewien, że będzie pani zadowolona z rezultatu...
Kobieta z wrażenia zaczęła wachlować się gazetą, a facet nawija dalej:
- Musi się pani również liczyć z tym, że w tym zawodzie, podczas roboty, człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i wychodzę nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć, że rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą oczekiwania...
Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wrażenia...
- Ha! A żeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne bliźniaki! Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi przy współpracy...
- Taka była trudna? - spytała mdlejącym głosem kobieta.
- Straszliwie... Żeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść do parku. Ale był cyrk! Ludzie tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron, żeby zobaczyć mnie w akcji... TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko wyobrazić: TRZY GODZINY ciężkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła i jęczała tak głośno, że z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem się spieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się wkurzyłem, kiedy wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt...
- Sprzęt... - głos kobiety był ledwo słyszalny. - Chce pan powiedzieć, że wiewiórki naprawdę obgryzły panu... khem.. sprzęt..?
- Hehehe, a skądże, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak hartowana stal...
No cóż, jestem gotów, rozstawię tylko statyw i możemy się zabierać do roboty.
- STATYW ?
- No a jakże, musze na czymś oprzeć tę armatę, za ciężka jest, żeby ją stale nosić... Proszę pani! Proszę pani!!! Jasna cholera, ZEMDLAŁA!!!!