Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 18th 2014 zmieniony
     permalink
    igni: Winni, ale 21miesiecy to juz prawie dwa lata.

    Półtoraroczniak ma 18 miesięcy, dwulatek 24, więc 21 miesięcy to równo połowa, to tam samo prawie dwulatek jak i półtoraroczniak.

    Poza tym z moich obserwacji wynika że mowa rozwija się w dwojaki sposób. Są dzieci, które zaczynają mówić bardzo wcześnie (Adaś pierwsze pojedyńcze słowa wypowiedział jeszcze przed roczkiem) i potem powoli, regularnie ta mowa się rozwija, najpierw coraz więcej słów, potem proste zdania i wreszcie etap: umiem powiedzieć wszystko. Drugi rodzaj to taki gdy dzieci długo, długo nic nie mówią, a potem jest nagły skok i w ciągu kilku tygodni przechodzą od pojedyńczych słów do mówienia zdaniami. Tylko że ten skok zauważcie następuje o wiele później niż na półtora roku, zazwyczaj po drugich urodzinach a czasami nawet w okolicy trzecich.
    Dzieci, które mówią wcześnie, raczej rozwijają mowę powoli i regularnie, nie skokowo.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    katka_81: z tego, co pamietam to synek Frag czy Hope nadgonili chyba w szybszym tempie


    Dokładnie tak, u nas trzy miesiące to było przejście od "mama/tata/nie" do faktycznie pełnych zdań i prawidłowej odmiany. Tylko to jest o tyle różnica, że on już był tak osłuchany, że wiedział, że kombajn to kombajn, kawa to kawa, a nosorożec to nosorożec i potrafił wszystko już nazwać, nie musiał pytać "a co to?".

    Nie było takiego momentu, żeby nazywał rzeczy po "swojemu", swoją mowa - od razu zaczął mówić tak jak my, tylko czasem zaseplenił, czasem zmiękczył. Widzę własnie różnicę między mówieniem po tym drugim roku, a wcześniejszym. Gugi zaczął gadać mając 11 miesięcy, mówił już mama, tata, a na kota woła "kaka".

    Fajnie się obserwuje takie różnice w tempie rozwoju dziecka na dwójce/trójce/większej ilości swoich własnych ;)
    --
    •  
      CommentAuthorgilese
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    No to mój Janek jest chyba wyjątkiem potwierdzającym regułę, mówić zaczął późno bardzo, mówi teraz coraz więcej, pojawiają się zlepki typu misiu skacze, ale ma tak koszmarną wadę wymowy że cięzko go zrozumieć niestety :-/ To misiu skacze to w jego wykonaniu "isiu kace", tata to "kaka" i niestety samo mu to nie minie, idzie mu ta mowa w dużą wadę wymowy, musimy ćwiczyć i ćwiczyć :(
    No ale cieszę się że mówi (bo miałam już czarne myśli), wiem już że orłem w nauce to on nie będzie wręcz mam nadzieję że na specyficznych problemach w czytaniu i pisaniu się skończy :]
    --
    •  
      CommentAuthorZebra82
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Nie wiem czy już ktoś zamieszczał informację o obecności atropiny i skopolaminy w kaszkach Holle, a wiem, że dużo osób stąd z nich korzysta.

    Wszystkie partie produktów:
    1. Holle Bio - Babybrei Hirse (z ryżem),
    2. Holle Bio - Babybrei Hirse Apfel - Birne
    3. Holle Bio - Babybrei 3 - Korn
    4. Holle Bio - Milchbrei Hirse
    5. Lebenswert bio Hirse & Reis Vollkornbrei

    Uwaga dokładne informacje na temat produktów i cały artykuł
    -- ;
    •  
      CommentAuthorAgosa
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Hej,
    dziewczyny, czy możecie polecić jakieś dobre kapciuszki dla roczniaka ze skórzaną wkładką??

    Jako kapciuszki do tej pory kupowałam jej Befado, jednak od kilku dni zauważyłam, że pocą jej się stópki. I tu mam problem by dobrać sensowne kapciuszki, w których będzie Jej wygodnie i nóżki nie będą się pociły.

    Możecie coś polecić?
    •  
      CommentAuthorKarolyn
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    _Fragile_: Dokładnie tak, u nas trzy miesiące to było przejście od "mama/tata/nie" do faktycznie pełnych zdań i prawidłowej odmiany. Tylko to jest o tyle różnica, że on już był tak osłuchany, że wiedział, że kombajn to kombajn, kawa to kawa, a nosorożec to nosorożec i potrafił wszystko już nazwać, nie musiał pytać "a co to?".


    U nas było dokładnie to samo. W dwa miesiące zrobił ogromne postępy, a nawet w miesiąc było widać znaczną różnicę. Zaskoczył wszystkich. Etap "co to, kto to" też został ominięty, bo on to wszystko wiedział. Wiadomo pytał jak coś widział pierwszy raz itp. ale ogólnie patrząc na jego kuzyna, który co chwilę pytał "co to?" było zupełnie inaczej.

    _Fragile_: Nie było takiego momentu, żeby nazywał rzeczy po "swojemu", swoją mowa - od razu zaczął mówić tak jak my, tylko czasem zaseplenił, czasem zmiękczył.

    Pod tym też się podpisuję, no może nie licząc zwierząt (ale to zanim zaczał mówić to chyba się nie liczy):) i auto (było brum:) i w zasadzie tyle.
    -- Syn 1 ~ 2012 & Syn 2 ~ 2017
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 18th 2014 zmieniony
     permalink
    Gotujecie ze swoimi dziećmi? Ja tak - i to wygląda dokładnie, jak na tym obrazku :devil:
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 18th 2014 zmieniony
     permalink
    Yyyy... Ktoś wie, jak to pomniejszyć? :wink:

    edit: już :smile:
    •  
      CommentAuthormadziauk
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    hydrozagadka: Yyyy... Ktoś wie, jak to pomniejszyć?


    Na komputerze w programie graficznym i pozniej mniejsze wstawic.

    Karol tez malo mowi, te 25+/- slow. I tak jak Hope i Frag napisaly, podobnie do ich pociech. Nie mowi i nie przekreca slow. Te kilka co mowi, to mowi poprawnie. Sylaby powtorzy np. la-ma, la-ma, ale wyrazu calego nie. Zna zwierzeta, wie jak flaming wyglada i ze ma dluga szyje. Zastanawiam sie kiedy zacznie mowic. I czy tez taki przeskok bedzie. Jak to bylo u Was dziewczyny? Kiedy wasze dzieci zaczely mowic, kiedy dokladnie byl ten skok?
    Karol sie porozumiewa, pokazuje by sie z nim bawic, wola mama i ciagnie mnie za reke. Ale zeby nowe slowa lapal to nie. Rozumie wszystko, wykonuje polecenia, jak jest glodny to idzie pod lodowke i mowi "am". Itd.
    --
    •  
      CommentAuthoryolka32
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    hopelight: Etap "co to, kto to" też został ominięty, bo on to wszystko wiedział.



    u nas wlasnie tez ten etap zostal pominiety..
    moze to tak jest ze jak dzieci zaczynaja mowic pozniej to omijaja ten etap vbo to ze nie umieja powiedziec nie oznacza ze im pamiec szwankuje I oni juz to wszystko wiedza.

    U nas za to byl etap - "co robisz?" million razy dziennie z czestotliwoscia co 3 minuty. "Co robisz?" po 3 minutach "a teraz co robisz ?"... :-P

    Treść doklejona: 18.12.14 12:11
    madziauk: Kiedy wasze dzieci zaczely mowic, kiedy dokladnie byl ten skok?



    u nas byl pozno, jakos w wieku 2 lata 7 mscy.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    u nas byl etap: co to jest?
    potem etap: dlaczego?
    teraz mam etap: czemu;-P
    -- ;
    •  
      CommentAuthordżasti
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Agosa - na wątku wyprawkowym aktualnie jest poruszany (lub był jeszcze wczoraj) kapci dziecięcych :bigsmile:
    -- ,
    •  
      CommentAuthorbari_87
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Zaskoczył wszystkich. Etap "co to, kto to" też został ominięty, bo on to wszystko wiedział


    Ja też z niecierpliwością :wink:czekałam na ten etap i się nie doczekałam.

    Kacper pierwsze zdania składał (a może się wyuczył na pamięć?) jak miał 1,5 roku, a było to
    -kopala kopie dziure, kombajn kosi zboże, tatol kosi tawe.

    Teraz tworzy już swobodnie zdania np.
    mamuś, oć się kompać
    mamuś, oć na kawe opuszczalą
    babciusia, popatrz kuła (kura)
    soczku chce, dziadziuś otwoszy
    zielone auto jedzie drogom
    tatuś pszyjedzie jak słonko bedzie,
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Ewasmerf: u nas byl etap: co to jest?
    potem etap: dlaczego?
    teraz mam etap: czemu;-P


    U nas dwa pierwsze identyko, ale trzeci [obecnie trwający] to etap pt NIGDY ! :devil:
    Na każdą prośbę Nina ze stanowczą miną odpowiada nigdy, natomiast chyba nie wie co to znaczy bo za moment i tak robi to, o co została poproszona.
    Ale komicznie to wygląda :wink:


    HYDRO my z Ninką często gotujemy.
    Na szczęście wygląda to zupełnie inaczej niż na tym komiksie.
    Ostatnio Nina zrobiła sama [ !!! ] naleśniki - tzn ciasto. Ja jedynie jej jajko wbiłam, ale mleko, wodę, olej, mąkę oraz mieszanie robiła samiusieńka.
    Genialnie też panieruje kotlety, ryby etc.
    No mówię Wam, szok. Dokładnie, precyzyjnie i nie muszę po niej poprawiać nawet :wink::wink:

    [tak wiem, wiem zaraz mi Ewa napiszę, że to niemożliwe :tooth: mogę nagrać i pokazać filmik w razie czego :cool:]
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    nie, dlaczego, 3 lata ma juz. ale jakbys napisala ze 1,5 roczna Nina sama precyzyjnie panierowala kotlety to bym sie rozesmiala.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_mag_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    TEORKA: No mówię Wam, szok. Dokładnie, precyzyjnie i nie muszę po niej poprawiać nawet

    [tak wiem, wiem zaraz mi Ewa napiszę, że to niemożliwe mogę nagrać i pokazać filmik w razie czego ]


    Moja też umie panierować- babcia nauczyła :bigsmile:, przy naleśnikach jeszcze pomaga, sama nie rozbełta, a miksera dzięki teściowej się boi ehh Więc ja ci Teo wierzę :D:bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    TEORKA: tak wiem, wiem zaraz mi Ewa napiszę, że to niemożliwe :tooth:


    E tam, wcale nie takie niemożliwe, bo moje też świetnie sobie z wieloma czynnościami radzą. Tzn. Hania nieraz ciasto miesza, kroi jakieś niezbyt twarde rzeczy (typu pieczarki), do niej należy mieszanie sałatek, sosów itp., panierowanie kotletów - jak najbardziej, tego akurat tata ją nauczył :wink: Natalia trochę gorzej, ale też pewnie niedługo będzie potrafiła. Pewnie kwestia codziennej praktyki, bo u nas odkąd to tylko było możliwe, baby były przeze mnie wdrażane w kuchenne prace - raz, że mają wtedy zajęcie, a ja mam na nie oko, a dwa, że mam nadzieję, że za parę lat to zaprocentuje i same będą się w kuchni wyżywać :wink: Tyle, że na razie to wszystko jest u nas na chwilę, szybko im się nudzi i potem jest, jak na obrazku :devil:
    •  
      CommentAuthoryolka32
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    TEORKA: Genialnie też panieruje kotlety, ryby etc.



    jak ja bym pozwolila mojemu szogunowi popanierowac kotlety to panierke mialabym pewnie wszedzie, lacznie z sufitem ale na kotlecie pewnie by jej nie bylo :-P
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    TEORKA: Ostatnio Nina zrobiła sama [ !!! ] naleśniki - tzn ciasto. Ja jedynie jej jajko wbiłam, ale mleko, wodę, olej, mąkę oraz mieszanie robiła samiusieńka.

    tu tez nic nadzwyczajnego nie widze.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    No to luz, bo już myślałam [nie wiem co inne dzieci robią], że znowu się posypią teksty, że przesadzam czy tam coś.
    Ale widzę, że to faktycznie nic nadzwyczajnego jednak nie jest :wink:
    Mój mąż to się śmieje zawsze, że miejsce baby jest w kuchni [ :tongue::tongue::devil: ] i że bardzo dobrze Ninę uczę ahahahahah
    A prawda taka, że ja jej nigdy nie zmuszałam, nie zachęcałam. Ona sama chciała bo lubi mamusi pomagać.
    No i to tak :wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 18th 2014 zmieniony
     permalink
    yolka32: jak ja bym pozwolila mojemu szogunowi popanierowac kotlety to panierke mialabym pewnie wszedzie, lacznie z sufitem ale na kotlecie pewnie by jej nie bylo :-P


    No wiesz, niby tak, ale z drugiej strony, to jak ma się tego nauczyć? Ja wychodzę z założenia, że ta odrobina bałaganu to część inwestycji na przyszłość. Nie chcę, żeby za parę lat trzeba było dziewczyny zmuszać do pomagania nam w kuchni czy sprzątaniu, więc od początku robią wszystko z nami. Uważam, że trzeba kuć żelazo, póki gorące - póki same chcą i uważają to za świetną zabawę.
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    U nas dwa pierwsze identyko, ale trzeci [obecnie trwający] to etap pt NIGDY ! :devil:

    U nas dla odmiany: APSIOJUTNIE! :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    moj tez uwielbia od zawsze pomagac w kuchni. robi ciastka, walkuje, maka podsypuje, wykraja.
    nalesnikow nie robi bo ja robie mikserem i jakos mi sie troche nie widzi dawac mikser 4 latkowi do reki.
    kotletow nie dawalam do panierowania, ale w sumie to chlopak, dobrze, ze w ogole cos robi.
    a jak sprzata? dajesz szmate i wszystkie kurze wyciera, myje kafle w lazience. od malego tak ma. jeszcze dobrze nie chodzil a juz sprzatal;--P
    tylko z zabawkami to roznie jest, hehe
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Ewasmerf: ale w sumie to chlopak, dobrze, ze w ogole cos robi.


    Ewa, ale to chyba nie od płci zależy, a od podejścia rodziców. Czy się mylę?
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    tu bym akurat polemizowala. na pewno troche od podejscia rodzicow, ale to co jest interesujace dla chlopca a dla dzieczynki, czy dla poszczegolnego osobnika - na to juz wplywu nie masz.
    jedne dzieci wolarysowac, inne w pilke grac, jedne lubia pitrasic czy karmic lalki, inne nie.
    ja tam jestem bardzo zadowolona, ze moj lubi pomagac, czy to w kuchni, czy to w domu. no ale wiadomo, ze sie szybko nudzi.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 18th 2014 zmieniony
     permalink
    Tyle, że to nie jest nawet kwestia zainteresowań, tylko po prostu podziału obowiązków domowych. Dla mnie to wygląda tak, że skoro mieszkamy razem, to wszyscy dbamy o dom - dzieci i dorośli, każdy tyle, ile na danym etapie potrafi. I nie ma to nic wspólnego z rozrywkami w czasie wolnym. Mnie strasznie wkurza, jak widzę jednych znajomych, którzy mają chłopca i dziewczynkę, jak oni różnie traktują dzieciaki ze względu na płeć - dziewczynka i mama gotują, sprzątają, robią zakupy, chłopak z ojcem zalegają na kanapie i oglądają tv. Wiadomo, nie moje życie, nie moja sprawa - nie wtrącam się i nie komentuję, ale w środku po prostu nie dzierżę takiego podziału i uważam, że to na przyszłość krzywdzi ich oboje. Dziewczynę - bo wpaja, że to ona i tylko ona jest od czarnej roboty, ale też i chłopaka - bo będzie całe życie oczekiwał obsługi, a jakby tak mu przyszło samemu żyć, to jeszcze gorzej (znam takich, co na obiad jajecznicę w kółko jedzą, a do pracy tylko kołnierzyk koszuli pod sweter prasują - bo mama całe życie wyręczała i się chłopak nie nauczył). Strasznie, ale to strasznie czegoś takiego nie trawię.

    No i upieram się, że to od nas, dorosłych zależy, czy nasze dzieci będą się w domu udzielały - bo wszystkie na pewnym etapie chcą robić to samo, co my. Tylko czasem się nie chce im pozwolić - bo zrobią bałagan, bo ja to potrafię zrobić szybciej itp. A potem czas mija, szansa na zainteresowanie tematem też mija i za parę lat mamy nastolatków, którzy palcem nie kiwną w domu i wieczne pretensje z obu stron.
    •  
      CommentAuthormalabu
    • CommentTimeDec 18th 2014 zmieniony
     permalink
    Mój synek tez lubi pomagać w kuchni, walkuje, wycina, ugniata ciasto. Jak słyszy tylko mikser to biegnie i razem musimy miksowac, tzn. On wszystko wsypuje mikser trzymamay razem bo samemu mu nie daje. Obiera czosnek, cebule, ja mu nacinam, a on te łupki zdejmuje:-) sciera na tarce. A ze sprzatania mam po tym to juz nie wspomne, taka cena, dobrze, ze jest chętny. Bo ja córki nie mam to i tak się cieszę:-) Stary jak gotuje tez zawsze bałagan robi;-) Ale chociaż sam sprzata:-)
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    malabu, no faeci jak gotuja to MASAKRA. syf taki jakby tajfun przelecial.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Hydro, podpiszę się. U mojego męża tata uczestniczył we wszystkich zajęciach domowych na równi z mamą, a czasem ją "przewyższając". Mąż ma podobne podejście, podzieliliśmy się na zasadzie "ja lubię robic to, a ty to" i tak mąż sprząta i ogarnia chałupę, robi zakupy, a ja zakupy netowe + kuchnia. Natomiast mam jedną rzecz w planach - żeby chłopcy potrafili gotować, bo mój mąż jedynie zarąbistą jajecznicę robi i omlety, a reszta - masakra...

    A ponieważ chłopaków jest dwóch tak jeden "lata" z odkurzaczem, a drugi "pichci" ze mną w kuchni ;) Trzeba ich wyszkolić, żebym ja nie robiła za nich wszystkiego za kilka lat ;)
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Ewa a ja znam kilku gotujacych ktorzy robia mniejszy bajzel niz kobiety, w tym moj osobisty malzonek :D

    _Fragile_: U mojego męża tata uczestniczył we wszystkich zajęciach domowych na równi z mamą, a czasem ją "przewyższając". Mąż ma podobne podejście, podzieliliśmy się na zasadzie "ja lubię robic to, a ty to" i tak mąż sprząta i ogarnia chałupę, robi zakupy, a ja zakupy netowe + kuchnia. Natomiast mam jedną rzecz w planach - żeby chłopcy potrafili gotować

    moj tesc az tak sie domowo nie udzielal ale moj tato a owszem, na szczescie moj maz potrafi i gotowac i piec a na dodatek super sprzata :) to on jest od ogarniania chaty na biezaco, prania recznego i prasowania. Ja nastawiam pranie, rozwieszam je i ogarniam gary. Nie wyobrazam sobie zeby meza nie wlaczac w prace domowe, tak samo jak nie wyobrazam sobie nie nauczyc syna sprzatania czy gotowania. Mlody juz pewne rzeczy kojarzy jak zrobic, pomaga tez w kuchni doo spolki z G. i tak Krzychu np obiera ziemniaki czy marchewke mimo ze potem trzeba jeszcze poprawic, miesza czy wyrabia ciacho do spolki a ostatnio sam zrobil nam jajecznice z szynka na sniadanie :)
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Tak się zastanawiam, czy już pokolenie naszych ojców, teściów nie było "poprawione" pod tym wzgledem... Bo pamiętam dziadka, który był jak generał, wracał do domu, gazetka, kapcie, a żona (babcia) zasuwała w kuchni i pod nos podtykała... I to nie to, że babcia nie pracowała, bo zasuwała tyle, co dziadek. Ale on w domu nic nie tknął, bo to "obowiązek kobiety". Za to już mój tata, mój teść udzielali się naprawdę dużo w domu.

    Treść doklejona: 18.12.14 14:27
    Ewasmerf: o faeci jak gotuja to MASAKRA. syf taki jakby tajfun przelecial.


    Oj, Ewa, jakbyś mojego męża, prawie-pedanta w kuchni zobaczyła to byś się zdziwiła ;))) Ale może on wyjątkowy po prostu. Chociaż uważałam, uważam i uważać będę, że faceci lepiej gotują, lepiej przyprawiają...
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    ja chyba jestem tradycjonalistka, bo wole zeby facet naprawil to czy owo, umial sam cos zrobic w aucie przykladowo, a sprzatanie i gotowanie zostawil mnie. wiadomo, ze nie ksiaze, co to pod nos podstawic trzeba, ale ja tam wole gotowac i sprzatac (choc wazne zeby umial) , a facet niech dba o skrecenie kabli, wyregulowanie szafek, podlaczenie wiezy i takie tam.
    -- ;
  1.  permalink
    Ja niewiem od czego to zalezy ale u mnie prawie po rowno.. Ja owszem gotuje, ale jak jestem po poludniu w pracy to moj ogarnia chate, na zakupy jezdzimy razem, a jak ma wolne to robi kolacje czy cos pichci na obiadek.
    Mlody moj tez chcial panierowac, wziol kotlet z jajka i wrzucil w make :D
    Jak robimy omlety to obowiazkowo wsypuje make lyzeczka do miski :), nawet sie dopomina o taboret jak zapomne (hihi) zdjac ;)
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    _Fragile_: Oj, Ewa, jakbyś mojego męża, prawie-pedanta w kuchni zobaczyła to byś się zdziwiła ;)))

    U mnie to samo i jeszcze mi się czasami "obrywa" za pierdzielnik w kuchni przy gotowaniu :devil:
    --
    •  
      CommentAuthorbladykot
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Gotować trzeba codziennie a naprawy itp to okazyjnie, więc wolę aby facet też coś w kuchni porobił czy też mieszkanie posprzątał.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2014 zmieniony
     permalink
    Ewasmerf: ja chyba jestem tradycjonalistka, bo wole zeby facet naprawil to czy owo, umial sam cos zrobic w aucie przykladowo, a sprzatanie i gotowanie zostawil mnie. wiadomo, ze nie ksiaze, co to pod nos podstawic trzeba, ale ja tam wole gotowac i sprzatac (choc wazne zeby umial) , a facet niech dba o skrecenie kabli, wyregulowanie szafek, podlaczenie wiezy i takie tam.


    Ale jedno drugiego nie wyklucza :crazy: Mój jest wyjątkowo techniczny, naprawi wszystko, dom odnowi, samochód potrafi doprowadzić do porządku. Ale potrafi też nieźle sprzątnąć dom, nie powiem, lepiej niż ja. Ja prawdę mówiąc nie cierpię sprzątać, chociaż porządek lubię, za to w kuchni mogę non-stop siedzieć ;)

    Treść doklejona: 18.12.14 14:50
    Winni: jeszcze mi się czasami "obrywa" za pierdzielnik w kuchni przy gotowaniu


    To u mnie na szczęście nie, ale może dlatego, ze na ogół we dwójkę w kuchni nie przebywamy ;)
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Frag, ale ja nie twierdze, ze wyklucza, tylko wole zeby facet zajal sie swoimi rzeczami a ja sie zajme babskimi. a nie na odwrot.
    skoro faceci pomagaja w domu, w gotowaniu, sprzataniu, to kobiety powinny chyba pomagac w naprawianiu, co nie? czy to rownouprawnienie dziala w jedna strone?;-P
    ja na szczescie umiem wszystko, ale osobiscie nie lubie babrania sie w meskich rzeczach, wole jak zrobi to za mnie facet.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    A mój mąż do naprawiania/majsterkowania ma dwie lewe ręce, do samochodu ledwo olej wleje, ale za to super sprząta, świetnie robi zakupy [w sensie szybko i zawsze hiper dokładnie], rewelacyjnie zajmuje się dzieckiem no i tylko gotować nie potrafi, więc jak wypada [mega rzadko] jego kolej to jemy coś pysznego z knajpy :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    TEORKA: jak wypada [mega rzadko] jego kolej to jemy coś pysznego z knajpy

    ja uwazam, ze jak sie facetowi/kobiecie sprzatac nie chce/nie umie - niech zaplaci za pania od sprzatania.
    jak sie gotowac nie chce/nie umie -przywozi sie cos na wynos.
    tak samo jak nam kobietom nikt nie kaze zmieniac opon samemu, tylko sie do warsztatu daje.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Ewasmerf: kobiety powinny chyba pomagac w naprawianiu, co nie? czy to rownouprawnienie dziala w jedna strone?;-P


    Ja tam pomagam ile umiem, i samochód wyczyszczę i komputer naprawię :D
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Ewasmerf: jak sie gotowac nie chce/nie umie -przywozi sie cos na wynos


    No mój mąż tak właśnie uważa.
    Twierdzi, że nie umie gotować, nie chce się uczyć, przeraża go wizja stania przy garach, więc woli jechać i coś przywieźć.
    W samochodzie też babrać mu się nie chce [i nie umie], więc do mechesa zawozi.
    Ale to co umie to robi bez problemu, tzn sprząta, zakupy robi, zajmuje się dzieckiem etc.
    I każdy jest zadowolony :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    TEORKA: Ale to co umie to robi bez problemu

    niech kazdy robi to co umie, lubi i co mu najlepiej wychodzi:bigsmile:
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Poza tym Ewa, jeśli ktoś lubi i chce sprzątać, to czemu nie? Ja o tyle fajnei trafiłam, że mój mąż autentycznie lubi pucować. Ja lubię kuchnię. Prasować nie lubi żadne z nas, więc się wymieniamy. I tak to działa.

    Tak samo jak zakupy - ja lubię przez net robić, mąż lubi sam, po sklepie się powłóczyć, więc tez trafia tak, że kto co lubi.

    Treść doklejona: 18.12.14 15:02
    TEORKA: Ale to co umie to robi bez problemu, tzn sprząta, zakupy robi, zajmuje się dzieckiem etc.I każdy jest zadowolony


    I to chyba o to chodzi ;)
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    ale ja nie napisalam ze dlaczego nie - ja napisalam jak ja lubie! i jak ja wole1 i jak ja uwazam! a nie ze jak facet sprzata to jest do d.., hehe. czytajta uwaznie. chyba ze jakos niejasno napisalam.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeDec 18th 2014 zmieniony
     permalink
    Każdy robi jak mu wygodnie, pod warunkiem,że obie strony są zadowolone. Mój mąż jest kucharzem, więc jeśli jest w domu to gotuje- ja gotować nie znoszę i zawsze robię to z przymusu. Natomiast u nas to ja naprawiam, maluję ściany, szpachluje dziury, przybijam i przykrecam. Bo lubię. Boję się tylko prądu, więc naprawa np. lampki to już zadanie Pawła.


    Lusia dziś miała Christmas party w przedszkolu. Pytam się: Był Mikołaj?
    Lusia: Był.
    Ja: I co, mówił coś?
    Lusia: Powiedział hau hau...jak piesek.:rolling:

    Także jakby co, to : hau hau hau merry christmas dziewczyny!
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Peppermill: Lusia: Powiedział hau hau...jak piesek.


    Whaaa? Że "ho ho"? :DDDDDD
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Peppermill: Mój mąż jest kucharzem, więc jeśli jest w domu to gotuje


    Ooooooo ależ bym chciała męża kucharza ajajaj ! :bigsmile:
    Albo masażystę na przykład :cool:
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    Mój mąż właśnie z takiego domu wyszedł, gdzie mężczyzna obowiązków domowych nie miał wcale - ani sprzątania, ani gotowania, ani opieki nad dziećmi, no po prostu nic. Po pracy kapcie, gazetka, obiadek pod nos, potem drzemka, bo pan i władca jest śmiertelnie zmęczony pracą. Nie muszę wam mówić, jak ostro musieliśmy się z moim mężem docierać przez pierwszy rok-dwa wspólnego mieszkania :devil: Ale daliśmy radę i teraz to mój mąż jest kuchennym pedantem nr 1 i to mnie się obrywa za bałaganienie :wink: Więc da się. To samo z robieniem zakupów, opieką nad dziećmi. Sam mówi, że jego ojciec nawet nie wie, ile stracił przez to, że praktycznie nigdy nie włączał się w rodzinne życie. A argument, że są obowiązki "kobiece" i "męskie" słabo do mnie przemawia - bo gotowanie, sprzątanie, pranie jest codziennością, natomiast cieknący kran czy przepalona żarówka zdarzają się od wielkiego dzwonu. Zresztą, u nas w domu ja jestem bardziej techniczna niż mąż, więc mnie nie przerażają takie sprawy.
    •  
      CommentAuthorLivia
    • CommentTimeDec 18th 2014
     permalink
    TEORKA: Albo masażystę na przykład

    O, to mój :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeDec 18th 2014 zmieniony
     permalink
    Ja to bym chciała by mój Mąż cokolwiek robił od siebie, ale niestety jak mu czegoś nie wskażę palcem to może sobie np tak stać popsute miesiącami... Przykład z wczoraj, jeździł naszym samochodem cały czas, odstawił wczoraj, wiedział, że potrzebuję gdzieś jechać i zostawił z niedopompowanymi oponami, ze świecącą kontrolką że niski poziom oleju i łaskawie nie raczył tego zrobić wieczorem, tylko sobie poszedł wcześniej spać przy usypianiu Małej (oczywiście twierdzi, że on ją tak długo usypiał, od 21 do 23...). A ja rano w stresie oczywiście...
    Gotować też nie gotuje, sam od siebie rzadko posprząta, aale bardziej na zasadzie jedno posprząta, a drugie zostawi, tak na odpieprz, że trzeba poprawiać. :wink: Oczywiście on w swoich oczach jest pedantem.:tooth: Z budową to samo, muszę mu listę robić co ma do zrobienia i kontrolować stan wykonania bo inaczej wszystko leży.
    Po prostu zawsze ma coś wazniejszego na głowie. Wiem, że firma zaprząta mu głowę ale tak też nie powinno być, że dom wiecznie na drugim planie.

    Tak więc, błogosławcie tych swoich facetów, którzy od siebie robią cokolwiek w domu, czy to gotują, czy sprzątają, czy majsterkują, bo mój jak mu nie powiem co ma zrobić to sam od siebie nie widzi potrzeby.

    Treść doklejona: 18.12.14 15:43
    hydrozagadka: Mój mąż właśnie z takiego domu wyszedł, gdzie mężczyzna obowiązków domowych nie miał wcale - ani sprzątania, ani gotowania, ani opieki nad dziećmi, no po prostu nic. Po pracy kapcie, gazetka, obiadek pod nos, potem drzemka, bo pan i władca jest śmiertelnie zmęczony pracą. Nie muszę wam mówić, jak ostro musieliśmy się z moim mężem docierać przez pierwszy rok-dwa wspólnego mieszkania :devil: Ale daliśmy radę i teraz to mój mąż jest kuchennym pedantem nr 1 i to mnie się obrywa za bałaganienie :wink: Więc da się. To samo z robieniem zakupów, opieką nad dziećmi. Sam mówi, że jego ojciec nawet nie wie, ile stracił przez to, że praktycznie nigdy nie włączał się w rodzinne życie. A argument, że są obowiązki "kobiece" i "męskie" słabo do mnie przemawia - bo gotowanie, sprzątanie, pranie jest codziennością, natomiast cieknący kran czy przepalona żarówka zdarzają się od wielkiego dzwonu. Zresztą, u nas w domu ja jestem bardziej techniczna niż mąż, więc mnie nie przerażają takie sprawy.

    O to to, myślę, że Teściowa się przyłożyła do tego niestety...
    On przynosił do domu rodzinnego pieniądze, a mama usługiwała.

    My to się chyba jeszcze nie dotarliśmy... :confused: Bo ostatnio iskry lecą na tym tle aż do przesady. No ale i problemów więcej ostatnio i obowiązków i moje hormony łaskawe nie są...
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.