Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Dziewczyny a może któraś z was spotkała się z przewlekłym katarem.

jak kazda z Was, ale czasem taki "demon" w starszaka wstepuje, ze tak jak teraz siedze i placze
otoz zdarzaja sie dni (jak dzis) ze jest czort nie do zniesienia! Sypie wszystkich piachem, bije dzieci na placu zabaw, bije i mnie i najgorsze brata. Nie pomagaja moje prozby. Tylko sie smieje i z premedytacja robi to jeszcze bardziej. Z braku laku stosuje juz nawet "motywacje zewnetrzna" (bo slowa "bicie boli" nie docieraja) typpu nie bedziesz ogladal bajek. I jestem w tym konsekwentna. Nie jeden raz juz byl ryk, ze "mama bajki, bajki"( on tylko wieczorem oglada te pol godziny bajki, bo ja sie martwie o oczy), ale nie wlaczylam (przypominajac mu dlaczego). No i w koncu dzis tak naparzal Dominika, ze az musialam go wyprowadzic z pokoju bo balam sie, ze cos powaznego zrobi malemu. Wczesniej w takich sytuacjach bralam po prostu malego do nosidla i byl bezpieczny, ale teraz on tez nie chce siedziec w nosidle. Nie moge tez gowyniesc do innego pokoju, no bo przeciez nie moge "karac" jego za to ze brat go tlucze, ale serce mi peka jak przybiega do mnie ten maluch zaplakany i ciagnie mnie i paluszkiem pokazuje, ze Kuba go natlukl
wiem, ze nie powinnam separowac Kuby, ze to najgorsze rozwiazanie, ale w takich sytuacjach nie radze sobie
i ze swoja zloscia i z nim
dziewczyny, blagam...jak ja mam z nim postepowac, by choc odrobinke mnie poslychal? Albo chociaz nie trzaskal tak brata? Wybrac sie z nim do psychologa? To musi byc jakis specjalny dzieciecy?
I za jakiś czas powinno być lepiej.
garaz, auto, las, jezdzili wszedzie, a teraz z matka mu nudno po prostu. To jest prawdziwa przyczyna i o ile ojca mu tu teraz nie przywioze (gdy dzwoni to tak sie Kubue oczy ciesza), bawi sie w tate, w statki, w "warczaca makrele" (nie pytajcie nawet
), ktora plynie do taty. No widac, ze strasnie mu taty brakuhe. Ja staram mu sie ze swojej strony wymyslac inne zajecia, ale jako ze mam ich dwoch na glowie plus pranie, gotowanie itp
no nie jestem w stanie
bede pisac odwolanie

No i próbuje wymuszać płaczem, ryczy, wręcz wyje,jak coś jest nie po Jego myśli. Mówię,że nie rozmawiam z Nim dopóki nie przestanie/uspokoi się, co wprawia Go w większy płacz:(


ciekawe skad to
jest już zdecydowanie lepiej, od kiedy można z córką porozmawiać. U nas podziałało: odpuszczanie dziecku wtedy, kiedy dla nas to drobnostka a dla córki sprawa życia i śmierci (czyt. np: mnie obojętne na którym boku leżę, a jej koniecznie do szczęścia potrzebne, żebym leżała na odpowiednim, gaszenie zaświeconego przeze mnie światła po to, żeby ona mogła je zapalić ponownie, wracanie się pół piętra, bo ona chciała iść od strony barierki a nie od ściany, a przypomniała sobie to dopiero na górze, dawanie prawej ręki na spacerze, nie lewej, itp, itd, etc.), po drugie: zapewnienie, że liczymy się z uczuciami dziecka (o rany, złamało Ci się ciasteczko i jest Ci tak strasznie źle? Tak okropnie jest? Wolisz się przytulić, czy popłakać na podłodze? zamiast: przecież to tylko ciastko, choć, dam Ci drugie i po sprawie, nie maż się tak.), po trzecie: dawanie jak największej swobody i możliwości decyzji (ubierasz się w żółte czy różowe majtki? A bluzka która? W co się chcesz teraz bawić? Chcesz najpierw skończyć rysować a potem pójść, czy możemy iść już teraz?). Po kolejne: jak robi coś, co WIEM, że wie, że jej nie wolno, to pierwsze co mi przychodzi do głowy to chęć zwrócenia na siebie uwagi. Ja robiłam tak: widziałam tą kredkę w buzi, wyciągałam, bez zbędnych ceregieli i godzinnego tłumaczenia i wracałam do swoich zajęć. Po kilku minutach, jak się bawiła podchodziłam i mówiłam coś w stylu "bawisz się klockami? Co układasz?" i siedziałam z nią dłuższą chwilę będąc z nią. Za każdym razem, kiedy robi coś pożądanego, zwracam na nią uwagę, chyba, że faktycznie jest mocno skupiona i zaangażowana, to tylko siadam obok i patrzę z uśmiechem. Ja wychodzę z próbą kontaktu, próbując zaspokoić jej potrzebę mojej obecności wtedy, kiedy jest łatwo i przyjemnie, a nie wtedy, kiedy robi się już na tyle źle, że młoda nie wie, jak na siebie zwrócić uwagę i wymyśla rzeczy niebezpieczne bądź zabronione. Druga strona: młoda się kiedyś tak zapędziła w rysowaniu, że w pasji pobazgrała ścianę. Nie zrobiła tego celowo, ale pod wpływem ciekawości, chęci przemożnej. Takie sprawy też bierz pod uwagę, bo się mogą zdarzyć. Kolejne: co do płaczu: za każdym razem, jak się już opanujemy, to mówię jej: byłoby mi łatwiej, gdybyś najpierw mi powiedziała co się stało, a później się rozpłakała, wtedy będę wiedzieć od razu jak Ci pomóc. Coraz częściej przychodzi i mówi, po czym kładzie się na podłodze i szlocha. Ale mnie jest łatwiej ją zrozumieć i jej pomóc i ja sama się mniej denerwuję, bo takie sytuacje strasznie mnie frustrowały. Co do pisku nie pomogę, taki masz typ. Moja krzyczy
coś mi jeszcze przychodzi do głowy... Nigdy jej nie zostawiam samej, bo wiem, że ona z tym płaczem przychodzi do mnie nie temu, żeby mi zrobić na złość, tylko żebym jej pomogła. Czasem pomoc ogranicza się do milczenia i nie dotykania i czekania w gotowości na uspokojenie. Czasem trzeba przytulić, a czasem mocno przytulić. Próbuj, ale nie ignoruj własnego dziecka, które Tobie ufa, że pomożesz mu zawsze, kiedy przyjdzie z problemem.
boshe, nie!
zrobiło mi sie głupio i smutno zarazem:( Ucieszył się na mój widok,ale zaraz był pisk....
Przy rodzicach dzieci się zachowują najgorzej, bo wiedzą, że mogą rozładować przy nich emocje - że to bezpieczne ujście. Nie ufają obcym, więc gromadzą w sobie i wyrzucają w domu wszystkie syfy
ja jestem raczej introwertykiem, młoda jest zupełnym moim przeciwieństwem i wymaga ode mnie tyle uwagi i bycia z nią, że mi czasem niedobrze na samą myśl
i to nie takiego bycia obok i zerkania jednym okiem, a zaangażowania, zabawy i 100% uwagi. Ciężko się z kimś jest 24h 7 dni w tygodniu (prawie że
), więc czasem wybuchnę, bo już nie mogę. Szczerze? Nikt nie jest święty i daję sobie prawo czasem podnieść głos. Jak coś pójdzie nie po mojej myśli, to po prostu ją przepraszam i próbujemy od nowa. Myślę, że to też ważne. Ja też jestem tylko człowiekiem. Ale się uczę i próbuję, żeby było coraz lepiej.
Na butelce tranu Mollers stoi napisane jak wół: "Po otwarciu przechowywać w lodówce nie dłuzej niż 3 miesiące"
a ja nawet w lodówce tego nie trzymam, ale w chłodnym miejscu przynajmniej... To może poużywamy tak, żeby było te 3 m-ce i resztę trzeba będzie wyrzucić... Ehh... A wit. D podaję swoją drogą i tak nawet jak tranu nie daję


Dziewczyny jak zdrowo zwiększyć kaloryczności posiłków dziecka? Macie jakieś pomysły?