Marysia no ale jaki jest w związku z tym sens żeby iść do tylu lekarzy skoro każdy mówi co innego ? Wydaje mi się, że to tylko bez sensu strata czasu. Zobacz dwóch pierwszych kazało u Was aparat, trzeci nie, Wy czekacie, a co jeśli się okaże że tamci mieli rację i stan zębów się przez to nic nie robienie jeszcze pogorszył?
Ja już mam dość duży mętlik w głowie i nie chcę chyba kolejnych opinii, bo pewnie każda kolejna będzie inna i w niczym nam to nie pomoże.
Zwłaszcza, że na serio nie ma lekarza [nawet innej specjalizacji], który by od razu nie zwrócił nam uwagi na to, że jest coś nie tak. Więc ewidentnie jest problem. I coś trzeba robić zdaniem każdego lekarza. Bo on cały czas rośnie, żuchwa rośnie, wszystko rośnie i jak nic nie zrobimy to będzie tylko gorzej.
Nie wiem, wydaje mi się że pojawiła się nazwa "płytkowy" jesli dobrze zapamiętałam.
teo, a masz jakas fote? ja tam ogladajac filmiki nic nie zauwazylam, no ale to moje amatorskie oko. w ogole na co ten aparat? tylko na zeby? zakiego typu to aparat? bo jak szczeke ma dziwna/mala to byc moze trzeba bedzie ja zoperowac i moze faktycznie lepiej szybciej jak pozniej. a maz jaka ma szczeke? bo czasem po porstu ma sie jakas tam szczeke genetycznie i tyle. ot taki typ urody. czy huga to szpeci? nie zauwazylam jakie moga byc konsekwencje "nic nie robienia" z tym? zdrowotne. pomijam kwestie jakies tam kosmetyczne. w sensie - zeby sie beda psuly, szybciej scieraly, moze dojsc do no nie wiem, wypadania szczeki z zawiasu/boli - tak dywaguje. czy problem jest jedynie kosmetyczny - bedzie niemeski czy cos w ten desen
Treść doklejona: 25.02.20 18:14 Teo, ja bym sie przeszla do chirurga szczekowego. jestem troche w temacie, bo akurat bliska osoba rozwaza tego typu operacje (tylko ze wzgledow kosmetycznych).
TEORKA: Zobacz dwóch pierwszych kazało u Was aparat, trzeci nie,
Pierwszy zalecił aparat na.zęby, a drugi aparat na podniebienie. Trzeci kazał czekać, aż wszystkie mleczaki wypadną. Także 3 osoby i 3 różne zalecenia. I dlatego idę do kolejnego.
U nas chyba genetyczne sprawy, bo mąż ma wąską szczękę i specyficzny zgryz. Ale wad wymowy przez to nie ma (wg mnie, bo nie słyszę, by coś było nie tak, gdy mówi). I chłopcy mają po nim wąskie szczęki, a Fryderyk to już wybitnie. Plus Oboje z mężem mamy duże zęby - Heniowi też wyszły górne i dolne stałe jedynki i dwójki łopaty duże, a przy tej wąskiej żuchwie i szczęce nie mieszczą się i każdy ząb w inną stronę.
I to o czym Ewa wspomniala - mówiąc o konsultacji szpitalnej miałam na myśli właśnie spotkanie z chirurgiem szczękowym, bo może jakąś operacja byłaby wskazana.
Że zacytuję: Na szczęście wada zgryzu, jaką jest przodozgryz, nie występuje często. Stanowi 8-10 proc. wszystkich wad zgryzu, w tym jedynie ok. 3 proc. wśród populacji Europejczyków.
No. Te nasze dzieci zawsze muszą być w mniejszości
Dzięki za link, bardzo ciekawy. Poczytałam. Znowu schiza bo tu też o operacji jednak a ja jak słysze operacja żuchwy to mi słabo. Bo sobie wyobrażam jaki to ból musi być i jaka trudna potem rekonwalescencja.....
Ewa wrzucę Wam jutro zdjęcia, bo nie mam a Hugo dawno śpi. Zęby krzywe do tyłu zgiete ja dawno widziałam. Ale nie wyglądało to aż tak dramatycznie, więc nie panikowałam. Brodę/buzię ogólnie wg mnie on ma normalną. Natomiast i laryngolog i ortodontka od razu zauwazyli, że widać z profilu wysuniętą do przodu żuchwe. No zabijcie mnie ja nic takiego nie widze.
Zęby oboje [Nina i Hugo] mają po moim mężu. Czyli dość ciasne szczęki, ząb zaraz przy zębie [Nince dlatego się psują w szczelinach i idą potem na oba zęby] ale oboje widział ortodonta i nic nie mówił, więc wnioskuję że u nich nie ma żadnego problemu.
Wyczytałam w tym aartykule, że taki odcisk pobrany dziecku też może nakierować lekarza, czy wada jest tylko w zębach czy też w kościach, gdzieś głębiej. Ona coś mówiła, że będą ten odcisk własnie analizować. Czyli tydzień czekania na wyrok a potem myślę, że będziemy dalej szukać jednak bo jak to ma być problem jakiś operacyjny to chyba faktycznie im szybciej tym lepiej
Teo, poszukaj miejsca gdzie mają skaner wewnątrzustny (w leczeniu nakładkowym Invisalign się zwykle stosuje), wtedy nie trzeba robić dziecku wycisków, a skan będzie super do analizy dla ortodontów. i samo skanowanie jest bardzo proste. Operacja to ostateczność, nie ma co się martwić na zapas.
Poczekaj co powiedzą, potem dalej będziesz działać. U mnie dzieci odziedziczyły ciasne szczęki po mnie. Na szczęście póki co żuchwy wyglądają "lepiej". Ja nosiłam aparat na obie szczęki na raz i miałam też tyłozgryz. Krysia na razie ma tylko na górę, bo dół na chwilę obecną rozwija się zgodnie z wiekiem. Ale jest pod obserwacją. Konsultowałam Krysię z kilkoma stomatologami i wszyscy sugerowali, że powinnam zgłosić się po ruchomy aparat, bo na tym etapie nie potrzeba nic więcej. I że dopiero wyrżnięcie kompletu stałych zębów da pełny obraz sytuacji. Ale noszenie go od początku ma spowodować, że albo stały nie będzie potrzebny, bo uda się naprostować i rozciągnąć co trzeba, albo noszenie stałego będzie krótsza, a więc i tańsze... W każdym razie wszyscy byli zdania, że trzeba reagować szybko, zanim problem się pogłębi. Ja wiem że przy problemach Huga to u nas to pewnie drobiazgi, ale masz Asia rację, że nie należy odkładać "na później".
No ta ortodontka wyraźnie powiedziała, że gdyby to był tylko tyłozgryz to spoczko. Czekalibyśmy do momentu aż wyjdą stałe zęby i wtedy działali [i to w sumie dwóch niezależnych tak powiedziało, że wczesne zakładanie jest bez sensu bo i tak potem się wszystko wraca i trzeba nosić latami....] A tu nie dość, że w odwrotną stronę (czyli dolne zachodzą na górne) to jeszcze ta żuchwa nieszczęsna
U nas jeden z ortodontów bardzo dokładnie "przebadał" Henia - zrobił odciski, ale i zdjęcia RTG: głowy (!) z przodu i boczne oraz zdjęcie pantomograficzne żuchwy i szczęki. I na podstawie zdjęć i jakichś specjalistycznych pomiarów (całej czaszki) tłumaczyła, jak będzie regulować aparat podczas noszenia, żeby rozszerzyć szczękę, by zrobić tym samym miejsce na kolejne żeby stałe. No ale koszty było ogromne - za konsultacje z odciskami i zdjęciami RTG dałam prawie 500 zł, a później jeszcze doszedłby aparat za 2000 plus comiesięczne wizyty po 300 zł. Dla mnie to strasznie dużo...
Nas czeka wizyta u ortodonty w czerwcu. Też Dawid na ten zgryz dziwny. Koleżanki syn z kolei ma drsnat. Też jakiś zespół wad genetycznych. Żeby się nie mieszczą, ale zamiast te szczękę mu jskos poszerzyć, zeby stałe żeby się zmieściły to mu część prxypikowali i coś tam chcą usunąć. Nawet nie wiedziałam że to można inaczej... No ale to NFZ
Ja jestem w temacie, bo mój najstarszy będzie miał w marcu zakładany aparat - tzn. najpierw klamry, żeby sprowadzić w dół górną trójkę (która rośnie nad dwójką :/), a potem górny i dolny. Koszt niemały, ale mam nadzieję, ze uda się w półtora roku temat ogarnąć.
Jeśli chodzi o wąską żuchwę, to wybitnie wąską mam ja - to zresztą już pisałyśmy o tym. 30 lat temu zasadniczo było mniej możliwości niż teraz, ale moi rodzice bardzo działali w tym temacie i chwała im za to, bo by pewnie teraz wyglądała i mówiła gorzej. Wadę zgryzu nadal mam, ale mówię wyraźnie i nie mam problemów z zębami, a zwłaszcza ich zmieszczeniem się w szczęce, bo mam usunięte stałe 5tki. Prognozując rośnięcie zębów w tamtym czasie ortodonci orzekli, że należy te stałe 5tki pod narkozą usunąć, a wtedy zęby kolejne czyli 6,7 i 8 będą miały przestrzeń do wyjścia i te dziury po 5tkach się zejdą. Faktycznie się zeszły i potem już nic nie trzeba było robić, bo zęby zasadniczo mam proste.
Teraz z racji chodzenia od dwóch niemal lat do ortodonty w kontekście tego najstarszego babeczka cały czas mi mówi, że na mój zgryz na pewno pomogłabym operacja chirurgiczna, dała mi nawet namiar na ortodontę i chirurga szczękowego z Wrocławia, ale sory - to nie te lata,żebym sobie teraz szczękę operowała i drutowała. Także ja temat odpuściłam, ale warto mz u Huga się tym zająć dość poważnie już teraz - potem będzie mniej do roboty i lepszy efekt.
Jak coś to się będę Beatka zgłaszać po namiar [zawsze chciałam zobaczyć Wrocław.... ] ale jednak pokładam ogromną nadzieję, ze jednak się uda bez operacji bo mnie szczerze przeraża już sama wizja. Przecież to musi potem okropnie boleć, jeść się nie da, mówić nie da, nic się nie da. Brrrrr
Zrobiłam zdjęcia ale oczywiście znowu nie wiem jak się to kużwa tu wrzucało... Zrobiłam nawet zestawienie zdjęć z profilu Niny i Huga i kurde rzeczywiście ogromna różnica jeśli chodzi o wygląd brody. Nigdy wcześniej tego nie widziałam....
MARYSIU są u mnie pod wykresem 101 Jakbyś jutro miała chwilkę to wrzuć proszę
Dorzuciłam, ale to musi Marysia bo ja nie umiem ciągle hahahaha No i też inaczej te zęby wyglądają jak on ma buzię zamkniętą bo wtedy ewidentnie z przodu są dolne a za nimi schowane górne - normalnie wygląda to dokładnie odwrotnie. Ale niestety nie ma jak zrobić takiego zdjęcia.
No ale ewidentnie miejsca ząbki nie mają. Tak na pierwszy rzut oka to on ma taką jakby w trójkąt tę dolną szczękę i te jedynki nie mają gdzie się tam pomieścić. Ewidentnie no trzeba działać, żeby potem w przyszłości problemów nie było.
Kurcze, faktycznie słabo jak już mleczaki się nie mieszczą... U moich dzieci mleczaki miejsce mają, ale są drobne i ściśnięte, więc ze stałymi kłopot, stąd ortodonta wszedł dość wcześnie do naszego "menu"
Wydaje mi się, że u Huga będą mechanicznie poszerzać szczękę. Albo wkładka która pozwoli rozszerzyć podniebienie albo w przyszłości drut w poprzek (też taki miałam ale tylko góra). Dziecko rośnie, zmienia się, a plan leczenia musi być długoterminowy (wyprzedzać wszystkie działania i ewentualne korekty) więc nie dziwię się, że ortodonta potrzebuje czasu i konsultacji żeby Hugo był dobrze poprowadzony. Zawsze potem możesz skonsultować to we Wrocławiu.
A to zęby Frycka (zaciśnięte, szczerzy zęby) - wąska szczęka i żuchwa, do tego wada zgryzu (na moje oko minimum zgryz otwarty, plus może jeszcze coś). Za miesiąc konsultacja i być może podcięcie wędzidełka.
Hej. A więc wyniki synka witamina b12, ferrytyna, transferyna jest w porządku . Wszystkie te wyniki są idealne. Jedynie w morfologii płytki krwi lekko podwyższone .
Dostał skierowanie do hematologa, chociaż pediatra mówi, ze taka jego uroda , ze za mało pije.
Synek miał mieć za tydzień testy pokarmowe w szpitalu, ale zostały odwołane. Mam dopiero w maju.
Jest już lepiej, ma siłę , chęci do zabawy , apetyt dalej słaby.
Alergolog przez telefon zaproponowała żeby zrobić mu prywatnie bo nie ma tego NFZ , badania na lamblie z krwi i glistę. I chyba zrobię . Jedynie co zaobserwowałam: -nerwowość, nadpobudliwość - czasem apatyczny, - częsta chęć na słodycze - drapanie się po ciele , swędzenie - wysypka na tułowiu taka drobna kaszka/ pojawia po tygodniu, dwóch znika i za jakis czas znowu wraca - zgrzytania czy problemów ze snem brak
Jaki macie fotelik dla dzieci w tym wieku? Zastanawiam się nad wszędzie chwaloną Takatę Maxi. Ma ktoś i może podzielić się opinią? https://www.bociek.eu/7633-takata-maxi.html
My chcieliśmy kupić takate, ale jak pojechaliśmy do sklepu okazało się że nasz młody "utopil" się w niej. Jest drobny. W konsekwencji kupiliśmy zupełnie inny. Taki 9-36 bo w nim dłużej dziecko jeździ w pasach 5-pkt. Nasz jest do tego mocno krnabrny i byliśmy się że będzie sobie wychodził ze zwykłych pasów.
Klementyna, przede wszystkim twoje dziecko jest za małe na jazdę przodem, a już na pewno za małe na foteliki z III grupy, bo ta jest przewidziana dla dzieci minimum 4 letnich, co i tak jest mocno zaniżone.
Kupiliśmy Nuna Myti. I kupiliśmy ten fotelik bo ten co mamy 0-18 już ledwo się mieści a ponieważ siedzę na macierzyńskim mąż jeździ raz moim autem i raz swoim żeby mi się amortyzatory nie rozlaly jak ostatnio przez to że auto nie używane. No i niewygodne było przekładanie w kółko fotelika. I co do jazdy przodem. Starszak od początku darł się w foteliku jak by go ktoś ze skóry obdzieral. Do dzisiaj mamy problem z dłuższymi trasami, powyżej pół godziny. Jeździmy tylko jak jest konieczność. Więc braliśmy już na wyrost.
Pol roku temu - na bilansie 4latka - lekarka zwrocila uwage ze moja cora troche koslawi kolanka - konsultacja u ortopedy potwierdzila lekkie przekroczenie normy, ale kazala tylko obserwowac - w sierpniu mielismy miec kolejna wizyte ale nie wiadomo kiedy teraz bedzie, a zauwazylam ze przy swobodnym staniu podczas zabawy te nozki co raz bardziej jej sie rozchodza... . Pomyslalam ze nie bede czekac i kupie obuwie profilaktycznie trzymajaca stope - ale przy wstepnym przegooglowaniu widac ze takich bucikow jest masa a cena jednak nie mala - czy mozecie polecic jakas marke, model? .
Dodam ze dziecko do tej pory po domu biega w samych skarpetkach, bardzo poci jej sie noga i nie chce chodzic w kapciach - obuwie podworkowe wedle sugestii lekarza ze stabilnym "zapietkiem" ale niestety bez certyfikatow :-/
na koślawe kolana to nie przypadkowe buty profilaktyczne, które bardzo często profilaktyczne są tylko z nazwy, tylko wizyta u fizjoterapeuty i dobór wkładek oraz ćwiczeń.
Skoro lekarz nie zalecil wizyty u fizjoterapeuty, to chyba wada nie byla "grozna" i troche lepiej wyprofilowane butki moglyby powstrzymac poglebianie sie wady... Poki co wizyta u jakiegokolwiek specjalisty jest u nas niemozliwa... Mialam nadzieje, ze ktoras z pan miala doswiadczenia z takimi butkami i moglaby mi doradzic w ktorych dzieci chetniej chodza, a ktorych nie chcieli zalozyc na stopy...
no właśnie ja mam doświadczenie bo moje obie dziewczyny mają koślawe kolana. u starszej połączone ze zrotowaną miednicą, u młodszej z obniżonym napięciem mięśniowym połączone ze stopą wężowatą. starsza ma wkładki do butów profilowane przez fizjoterapeutę na podstawie badania w tym pomiarów komputerowych i obecnie nosi kładki, niestety nie pamiętam producenta. młodsza wkładki będzie miała od września, nieco inne niż starsza. a chodzi w obuwiu normalnym czyli nike runner 2 ponieważ jako jedyne zmniejszyły problem stawiania stóp do środka w przeciwieństwie do obuwia 'dedykowanego' czyli profilaktycznego - bo te tylko problem pogłębiały i były przez nią odrzucane. najczęściej polecane buty memo, które mają tam niby jakieś strefy w podeszwie czy inne cuda nasza fizjoterapeutka ma u sobie jako przykład obuwia, którego nie należy kupować. ja jej ufam w 200%, w kwestii butów w szczególności bo ona specjalizuje się w stopach. ortopeda nigdy nie będzie miał takiej wiedzy jak fizjoterapeuta. sorry.
Zdecydowanie w takim przypadku warto zasięgnąć porady dobrego fizjoterapeuty. Nawet prywatnie, jak nie da rady inaczej. Nie warto na tym oszczędzać. Niestety ortopedzi bagatelizują wiele problemów u dzieci, zanim się poważnie nie pogłębią i trzeba potem dużo więcej inwestować, żeby odwrócić zmiany, jak się wreszcie ktoś zorientuje, że jest coś na rzeczy... A najwcześniej fizjoterapeuci jednak widzą co jest nie tak i coś sensownego doradzą.
Ja też uważam, że wizyta u fizjo a nie kupowanie butów w ciemno którymi jeszcze możesz wadę pogłębić. Jeśli wkładki będą złe. My niedawno byliśmy bo też trochę koślawi Hugo i się okazało że miednica rotuje i dostaliśmy zalecenie masaży i ćwiczeń. Żadnych butów
Niestety pediatrą, czy inny chirurg nie jest fizjoterapeutą i może zje ocenić poziom wady. Bez fizjoterapeuty nie kupowałabym żadnych butów korygujących.
Mój syn wg lekarzy nie ma wady zgryzu wymagającej aparatu. Nawet do ortodonty nas nikt nie wysłał. Poszłam bo mnie niepokoiło to co widzę. I co? I ortodonta powiedziała, że to nie jest mąka wada, tylko duża i że aiarat będzie musiał być.
Tak więc lepiej dmuchać na zimnie i pokazać specjalistom wykształconym w danym kierunku.
Krysia podobno zdrowe i sprawne dziecko. Zaczęła stawiać stopy do środka. Poszłyśmy do fizjoterapeuty, co robi wkładki. Ja z siostrą tez kierujemy stopy do środka, ja mam skrzywione stawy, więc chciałam uniknąć powtórki. Po pierwszej wizycie kazał obserwować, bo było w granicach normy. Po drugiej wizycie, rok później, dostała wkładki, bo się pogorszyło. Kolejne pół roku później kolejne wkładki, ale sugestia wizyty w poradni wad postawy, bo jest coś na rzeczy i nie o stopy tu chodzi. Przy okazji też wyszło że obuwie profilaktyczne pogarsza sprawę i jeszcze bardziej krzywi stopy przy jej wadzie. Ponieważ oczekiwanie na wizytę w poradni to kilka m-cy, postanowiłam udać się do fizjoterapeutki. Tam na dzień dobry usłyszałam pytanie czy dziecko jest wcześniakiem, bo ma obniżone napięcie, a do tego ściegna achillesa wygięte w łuk i zrotowaną miednicę i skoliozę (na szczęście małą). Stopy zaczeły sie poprawiac po miesiącu codziennych ćwiczeń, wtedy też zrezygnowaliśmy z wkładek, bo w Krysi przypadku nie szkodziły, ale też nie pomagały. uzyskanie aktualnego stanu zajeło nam 2 lata regularnej terapii. Teraz, mimo intensywnego wzrostu, po 3 miesięcznej przerwie stan się nie pogorszył. Ale trzymamy reke na pulsie.
Do tej samej terapeutki trafiła znajoma z córką, z resztą też po wizycie u pana "od wkładek"... Z tym ze dziewczynka już 3 lata była pod opieka poradni wad postawy, nosiła tylko buty ortopedyczne, miała komplety wkładek do każdych butów i nie rosła tak intensywnie jak Krysia. Pan "od wkładek" nie znając historii dziecka kazał się zgłosić do poradni wad postawy, bo dzieje się coś niepokojącego. Mama wróciła więc z dzieckiem do poradni i usłyszała od lekarza, ze czego chce - "to dziecko już tak ma"... Długo ja namawiałam na próbna wizytę u fizjo. W końcu się zdecydowała. wkładki pożegnały po 2 m-cach a aktualnie dziewczynka nie ma żadnych problemów z nóżkami...
Mam wrażenie że ortopedzi myślą, ze są najważniejsi i nie wierzą w żadną terapię poza swoimi pomysłami. I w swoim otoczeniu nie znam dziecka, któremu ortopeda zalecił coś innego niż wkładki lub czekanie. a już na pewno nie ćwiczenia. Z reszta ja i siostra tez jesteśmy ofiarami podejścia "pani się czepia', "to dziecko tak ma". Tylko ze dla nas już za późno, a dzieci można wyprowadzić na prostą. Warto!
No az mi sie wlosy jeza jak was czytam... Wydawalo mi sie ze lekarz powinien byc bardziej wiarygodny niz fizjoterapeuta - w koncu lekarz po studiach - fizjoterapeuci w moim otoczeniu tylko po kursach... Z dobrym fizjoterapeuta u mnie problem - szukalam dla mlodszej corci bo miala wzmożone napiecie miesniowe barku - w promieniu 60km przyjmuje tylko jedna facetka, ale ona zaczynala od klubu fitness, terapie dzieci podobno tylko po kursach ma... Choc nie powiem, zrobila na mnie dobre wrazenie - z mlodsza bylam tylko dwa razy + cwiczenia w domu, roznica w zachowaniu dziecka widoczne z dnia na dzien... - a dalej miesiace czekania nawet prywatnie... . Ale sprobuje i ze starsza pojsc - zobaczymy co powie... . Na temat obuwia tez sie zdziwilam - przeciez chwala sie roznymi certyfikatami - a i ceny jak za zloto..
Moja droga, fizjoterapeuta jest przede wszystkim po 5 latach studiów. Ci, którzy nie podłączają prądu czy innej wirówki na nfztowskch zabiegach i się rozwijają są po wielu specjalistycznych kursach, które ani nie są łatwe, ani tym bardziej nie są tanie, i są jedynie dodatkiem do studiów i wielu lat pracy. Jeszcze kilka lat temu NDT Bobath kosztował 30tysiecy i była kolejka jak za papierem toaletowym za PRLu. Wiem, bo moja psiapsi jest fizjoterapeutką neurologiczną dorosłych i od zeszłego roku prowadzi działalność edukacyjną. Jej kurs weekendowy np na temat wczesnej terapii po udarze kosztuje bagatela 1100zl. Łaskę zaczynającą od klubu fitness sobie daruj i poszukaj na nowo. Jak chcesz mogę podpytać na grupie fizjoterapeutycznej tylko musisz podać jaki rejon. Jeszcze wracając ortopeda/rehabilitant vs fizjoterapeuta. Fizjoterapeuci jakieś 2-3 lata temu protestowali by uniezależnić ich profesję od lekarzy rehabilitacji. Po pierwsze dlatego, że taka specjalizacja istnieje tylko w Polsce, po drugie dlatego, że niejednokrotnie zalecenia lekarskie są z tzw dupy, a nawet bywają szkodliwe.
To ja dodam coś od siebie ale odnośnie przypadku mojej mamy. Pół roku z bólem biodra, Ledwo chodziła. Ortopeda zlecił badania (w tym na osteoporozę), które nic nie stwierdziły. Komentarz lekarza-- "jest Pani w takim wieku, że tak już musi być" . W akcie desperacji zabrałam ją do swojego fizjo. Po wysłuchaniu zaczął swoje dosyc bolesne uciski. Całość trwała 15 min. Powodem bólu okazał się być mięsień gruszkowaty. Mama wyszła z gabinetu całkowicie ozdrowiona. Bała się iść żeby znowu nie wrocilo. Zlecił ćwiczenia do domu. Wszystko minęło. Pół roku bujania, a wszystko przeszlo w 15 min.
milkycia, obuwie terapeutyczne jest dobre, ale w określonych przypadkach. I to, czy się dla danego dziecka nada, musi ocenić specjalista, a nie mama, chyba że sama specjalista jest. Np. w naszym sklepie prawie wszystkie miały obcas thomasa, który w przypadku Krysi nasilał koślawienie stóp. A dobry fizjo to skarb.
Dzieki dziewczyny - sprawdzilam ta rehabilitantka u ktorej bylam widnieje w KIF ale jest "technikiem fizjoterapi" nie magistrem :-( Wyskoczylo mi jeszcze jedno nazwisko 40km ode mnie - ale nie wiem czy przyjmuje dzieci - bede dzwonic... A sprawa w sumie dosc pilna, bo widze ze dziecko wykrzywia prawa noge bardziej niz lewa :-(
Jak rehabilitant z dłuższym stażem to jeszcze może być technik. I tu też nie do końca bym się upierała że magister lepszy, bo to nie zawsze w parze idzie. Ale ważne żeby była specjalizacja dziecięca. A skąd jesteś? Zawsze mogę zapytać swoją fizjo czy kogoś z okolic nie zna i nie poleci? Mój fizjoterapeuta ostatnio dla mojego ojca szukał poprzez specjalną grupę kogoś odpowiedniego.
Milkycia, jeśli Cię to pocieszy to ja do swojej z dziewczynami jeżdżę dokładnie 118 km w jedną stronę. a jak trzeba było to codziennie jeździłam tyle samo do czd na samą fizjoterapię, po dwa tygodnie co 2 miesiące.
Mieszkam pomiedzy Sierpcem a Płockiem - rehabilitantka do ktorej jezdzilam to Katarzyna Dul - moze ktos zna i ma fachowa opinie... Bylam pozytywnie zaskoczona podejsciem do dziecka (wzmożone napiecie miesniowe barku, oslabione brzuszka) nie naciagala jej tylko rozluzniajacy masaz potem dotykala jednym palcem jeden punkt a dziecko samo wykonywalo sklony i podnoszenia... . Wiem ze zdrowie dziecka jest najwazniejsze i jesli trzeba bedzie tez bede jezdzic 120km do Warszawy czy 100km do Torunia - w sumie lokalizacji bardzo zlej nie mam - ale tez nie mam pewnosci ze w Wawie czy Toruniu trafie na lepszego specjaliste niz ta co do ktorej mam 20km :-/
Gabcia_I: Pół roku bujania, a wszystko przeszlo w 15 min.
jak ja to dobrze znam, i jeśli chodzi o mnie i o mamę Ostatnia akcja - mały miał z 3mies jak zaczęłam mieć mega ból nadgarstka, ale taki że dzieciaka podnieść z łóżeczka nie mogłam i jak już coś robiłam to ryczałam z bółu; rodzinny dał skierowanie na prześwietlenie bo "chrupie tak pani ten nadgarstek dziwnie", ortopeda z wizyty na cito zasugerował że mogłam sobie go wybić ale skoro jestem nauczycielką to choroba zawodowa i obstawia cieśń nadgarstka. Po kolejnym dniu na przeciwbólówkach zgadaliśmy się z narzeczoną przyjaciela która jest fizjo i wyśmiała obydwa mundre pomysły. Podotykała całą rękę, poruszałą palcami, pomacała aż pod pachą i okazało się że to blokada i napięcie jakiegoś mięśnia trochę poniżej łokcia. Jak mi wbiła kciuk w ten "zbity" fragment to serio, myślałam że się z bólu posikam, poród to przy tym pikuś. Łzy w oczach z bólu, zagryzanie warg do krwi i myśl ona mi kur.... rękę uszkodzi. I jakież było moje zdziwienie jak po kilku minutach zaczęłam czuć jak mi ból odchodzi. Ręka w prawdzie bolała mnie jeszcze 2 dni ale mogłam już ruszać, miałam type'y naklejone i co najważniejsze ból nie powrócił Ponoć w 90% przypadków właśnie przez problem z rozpoznaniem ludzie muszą mieć operację na cieśń :/
Ooo też to przeszlam... usłyszałam od ortopedy, że to choroba świeżych matek czyli zapalenie sciegna od noszenia dziecka. Kurtyna 🙃😎
<span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 23.06.20 23:36</span> A propos bólu to przyszłam kiedyś z hasłem na ustach "coś mi weszło w szyję, chyba mnie przewiało". Jak wbił palce i przesuwał to nie dośc, że mocno skupialam się żeby moje wiązanki brzmiały ludzko, popłakałam się, a na koniec zrobiło mi się słabo. Za to jak wstałam to już nie byłam "przewiana" 😁